18 marca, 2018

Jeszczeć o złocie, tem razem naszym i przetraconym... I

Rodzi nam się nie tyle cykl może, co jaka grupa not, których lejtmotivem jest złoto jakie (co jeno tem idzie tłomaczyć, że ponoś głodnemu chleb cięgiem na myśli), w dawniejszych gdzie przetracone czasach, luboż wokoło onego złota jakie zawirowania polityczne czy zwyczajnie ludzkie... W dwóch (I, II) częściach żeśmy sprawę "złotego czółna", czyli skarbu w Nogacie pod Malborgiem rzkomo potopionego omawiali, zasię w niejakiej z niemi koincydencji żeśmy tu przywołali sprawę "skarbu" powstańczego z 1863 roku, przez oddział Chmieleńskiego zdobytego, zasię chronionego i ponoś tajemnie skrytego. 
  Dziś przecie bym się do inszej jeszcze chciał odwołać noty, gdziem po prawdzie o medalistce naszej olimpijskiej, Halinie Konopackiej, najwięcej był pisał, alem i na zakończenie spomniał, że owa uległa adoracji zgoła frontalnej ówcześnego posła w Budapeszcie, a wrychle kierownika Ministerstwa Skarbu (czyli de facto ministra finansów), pułkownika Ignacego Matuszewskiego, została jego żoną i z niem razem wyruszyła we wrześniu 1939 w tajną i niebezpieczną eskapadę, której celem było wywiezienie z zagrożonej Warszawy naszego złota i że w tej epickiej zgoła wyprawie, której aż dziw, że jeno jeden dotąd film został poświęcony* , sama własnoręcznie jeden z autobusów kolumny prowadziła, a w perturbacyjach licznych przetraciła bagażu własnego, którego by pewnie nawet i nie żałowała jako srodze, gdyby w tejże walizce nie miała swego osobistego złotego medalu z Igrzysk w Amsterdamie a 1928 roku, którego wywalczyła w rzucie dyskiem...:(
  Eskapada tamta się po części wzięła właśnie z przekonań części elit przedwojennych, że się może i Warszawa nie obroni, choć niewielu było tak skrajnych pesymistów jak Matuszewski właśnie, co twierdził, że trzech nawet miesięcy Niemcom nie wytrwamy i prognostykował, że nas do spółki z Sowietami rozszarpią, w czem się okazał się być nie pesymistą, a po prostu realistą, daleko lepiej rzecz oceniającym, niźli wywiad nasz sławny i władze nasze. Misję oficjalnie poruczono pułkownikowi Adamowi Kocowi, któregoż nawet na to formalnie na powrót do rządu wciągnięto w randze wiceministra skarbu**, aliści technicznie rzeczą zawiadywali Matuszewski właśnie i major Henryk Floyar-Reichman, także były wiceminister i minister, tyle że przemysłu i handlu.
   Wcale też pierwotkiem nie zamyślano tegoż złota za granicę wywozić, a przynajmniej nie całego. Częścią zresztą (około 20 ton, czyli równowartość ówczesnych jakich 100 milijonów złotych) się nasze rezerwy złota już za granicą znajdowały, głównie w Londynie i Nowym Jorku, w mniejszej części w Paryżu i w Szwajcarii. Prezes Banku Polskiego, Władysław Byrka, jeszcze w czerwcu i lipcu zadysponował przewiezienie jakich w sumie 37 ton do oddziałów Banku w Siedlcach, Brześciu, Zamościu i Lublinie. W Warszawie, na Bielańskiej, pozostało zatem "tylko" około 38 ton złota. Nikt wówczas, ma się rozumieć, nie zakładał szybkiej klęski i nie spodziewano się zagrożenia dla złota, jeżeli w ogóle wówczas rozważano wywiezienie go na obczyznę, to raczej z tą myślą, że stamtąd będzie łacniej onym złotem opłacać zakupy oręża i moderunku, armii koniecznego. Przywoływano w tem duchu exemplum Rossyi carskiej z pierwszych lat wojny światowej, która złota mając multum, jeno u siebie, nie mogła niem się posłużyć, by podobnych sprawunków poczynić***
  Decyzję podjęto na posiedzeniu rządowem w dniu 4 września i jeśli komu by się zdało, że to dzieło winno może mieć jakiego priorytetu, to niechaj mu nastarczy taż okoliczność, że jako się Koc do zawiadującego transportem jenerała Litwinowicza był zgłosił, ten mu rzekł, że okrom jakich akuratnie w warsztatach wpodle parku Skaryszewskiego naprawianych ciężarówek, niczego na ewakuację złota dać nie może, bo niczym już nie dysponuje... Rekwiruje zatem autobusy Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych i te jeszcze 4 września jadą z piętnastoma tonami do Brześcia****. Drugi transport, poskładany z czego się tylko dało, w tem i z autobusów miejskich, wywiózł resztę, dwakroć obracając, pozostałość do Lublina. Że jednak Niemiaszki następowały nadspodziewanie chyżo, już 5-6 września umyślono złoto wywieźć jeszczeć i dalej, do Łucka na Wołyniu, chocia tam już żadnego poważnego oddziału bankowego ze skarbcem nie było i zadowolić się przyszło magazynem pocztowym. Najpewniej też i wtedy już myślano i o konieczności ewakuacji dalszej, w każdem razie Matuszewski z pozostałymi oficerami i urzędnikami bankowymi***** dwoił się i troił, by rozproszonego złota pościągać w jedno jakie mieśćce i móc rozporządzać całością. Tego się pofortunnić udało i 13 września na stacji kolejowej w Śniatyniu całość (1208 skrzyń), za wyjątkiem niemal czterech ton, które na bieżące czynności przekazano rządowi****** , załadowano do ośmiu lub dziewięciu wagonów i taki to "złoty pociąg" nocą na 14 września rumuńskiej granicy przekroczył.
    Łeż to, że nam Rumuny w czem tam wstrętów czyniły i przeszkadzały; ambasador Roger Raczyński wszytkiego przódzi akuratnie dogadał i zgód żeśmy mięli na przewóz złota, pod tąż jeno supliką, a i kondycyją, byśmy się w 48 godzin z tem uwinęli. Poznały Niemiaszki, że pociąg jest już w Rumunijej i ku morzu zmierza, tandem panoszący się tam ambasador niemiecki Fabricius******* ministrowi rumuńskiemu od spraw zagranicznych Grigore Gafencu reprymendy czynił, że na to dozwolono. Aliści Rumun tu udał Greka, że o niczem nie wie, przecie że zarutko wszytkiego posprawdzać każe i jeśli jest, jako Niemiec prawi, wraz Polaków z ich złotem pochwycą...
   Nasi tymczasem już i do Konstancy dotarli, gdzie wtajemniczony w sprawę brytyjski konsul na gwałt statku szukał, co by się do transportu nadał. Nie nadto w czem było wybierać, bo pierwszy tam brytyjski, co zawitał, tankowcem się okazał z Hong-Kongu, dodatkiem takim, co to go najwięcej rdza w kupie trzymała... Nolens volens, wyboru nie mając, konsul onego zasekwestrował na potrzeby wojenne i przekazał w dyspozycję Polakom transportem kierującym.
   Złota załadowano na "Eocene" w try miga, zasię w lęku przed Rumunami, co czego tam z dokumentami i pozwoleństwem w kapitanacie zwłóczyli, wymogli nasi na kapitanie, by w rzyci miał owe papiery i odbijał czem rychlej. Kapitan Brett przystał na to, aliści z lęku, by Rumuny przecie czego przykrego nie poczyniły przeciw onegoż statkowi, płynął wpodle brzegu, by w razie jakich bomb czy torped, móc statku choć na mieliźnie posadzić, a nie iżby ze złotem w głębinie przepadł. Nic przecie się złego nie działo, możebne, że i Rumunom o to szło, by co mieć na swoją przed Niemiaszkami obronę, że jednak się jako tam starali zatrzymać...:) W dzień później, 16 września, stanął był nasz statek na redzie w Stambule, gdzie znów za staraniem ambasadora Michała Sokolnickiego wszelkiej żeśmy mieli przyobiecanej od Turczyna pomocy i złoto wraz się znów znalazło w wagonach, a pociąg ruszył przez tureckie terytorium, ku francuskiej podówczas Syrii i w tydzień później się złoto nasze znalazło w Bejrucie, skąd go francuskiem krążownikiem "Emile Bertin" przewieziono do Tulonu, zasię po krótkim spoczynku w tulońskim arsenale pojechało dalej, do skarbca Banku Francyi w Nevers. Jeśli by kto myślił jednak o tem, że się na tem onegoż dramatyczne przygody skończyły, ten gorzej błądzi niźli owi starozakonni, co czterdzieści lat z Synaju, półwyspu jeno dwakroć od mazowieckiego więtszego, wyniść nie umięli... Aliści o tem to już opowiemy w nocie cyklu kolejnej...:)
__________________
*  - nieprzesadnie wybitny artystycznie, a faktograficznie to już w ogóle raczej bliżej dna: "Złoty pociąg" Bohdana Poręby z roku 1986
** - Ministrem był sam Eugeniusz Kwiatkowski, legendarny twórca miasta i portu w Gdyni oraz COP-u, zaś Koc od 10 września do 30 września formalnie był wiceministrem, po czym w nowym rządzie, już paryskim, Sikorskiego, został ministrem skarbu, a później także (równolegle) ministrem przemysłu i handlu. Po przetasowaniach kolejnych, był od 9 grudnia 1939 roku II podsekretarzem stanu w ministerstwie skarbu, ale nadal w rządzie emigracyjnym Sikorskiego. Czemuż te szczegóła podaję? Ano bo był Koc jednym z najbardziej prawicowych przedstawicieli obozu sanacyjnego, osobiście przewodził tzw. OZON-owi (Obozowi Zjednoczenia Narodowego), w którym rad by i widział faszystów rodzimych spod znaku "Falangi" i kogoś takiego Sikorski widział u swego boku, natomiast odmówił przyjęcia nawet nie do rządu, a do armii zgłaszającego się ochotniczo Eugeniusza Kwiatkowskiego, choć ten nie aspirował do żadnych stanowisk (był tylko podporucznikiem rezerwy).
*** - Nim się rząd carski zorientował, Niemiaszki pominowały Zatoki Fińskiej, blokując de facto całej Floty Bałtyckiej w Kronsztadzie i Petersburgu i całej paraliżując do tego miasta żeglugi. Po przystąpieniu Turcji do wojny, także i droga przez Morze Czarne i Bosfor pozostała Rosjanom odciętą, a zda się, że i nie rozważano nawet możności wywozu przez Murmańsk czy Władywostok.
**** - wcale poważny był zamysł przechowania złota w Twierdzy Brzeskiej, w każdem bądź razie tam jakich pomieszczeń dla niego już szykowano, co wcale nie takiem było głupiem, gdyby front miał jako tako spoiście trwać i gdyby nie wkroczyli Sowieci. Możności obronne twierdzy były potężne i prawdziwie we Wrześniu odparła ona wszystkie szturmy między 14 a 17 września, a w ręce niemieckie wpadła dlatego, że się załoga skrycie wycofała do Terespola (fort nr 5 bronił się do 27 września).
***** - z nazwisk możem jedynie wspomnieć prezesa Byrki, dyrektorów Barańskiego, Czernichowskiego, Karpińskiego i Nowaka, naczelnika Henryka Mikołajczyka, którego syn, Andrzej, arcycennych nam o tem memuarów pozostawił, takoż komendanta wojskowej ochrony, pułkownika Michała Groszka. Bezimienni pozostaną konwojenci bankowi i zwykli urzędnicy, którzy w liczbie jakich stu, byli temi, co te ciężkie, sześćdziesięciokilowe, często pozbawione uchwytów i nieporęczne, skrzynie, ustawicznie ładowali i rozładowywali, z najwyższym poświęceniem i troską, by ten ładunek tak cenny się wrogowi nie dostał.
****** - owi cależ jeszcze na poważnie mniemali, że bądą niem w stanie płacić za dostawy dla ustępującej już i pogromionej niemal wszędzie armii, a nawet jeszcze 12 września spodziewano się możności wywiązania się Sowietów z dawniejszych, na gębę składanych deklaracyj o dostawach sprzętu i paliwa.
******* - o cyrkumstanyjach składających ówcześne stosunki wewnętrzne w Rumunii (w dni niewiele po zdarzeniach opisanych, 21 września faszyści z ichniej Żelaznej Gwardii ubili premiera Armanda Călinescu !) pisałem przed pięcioma laty w nocie sub titulo: "Rumuńska karta, czyli o wojowaniu wrześniowem część trzecia", gdziem kolejnych snuł rozważań o tem, zali szło co w tem Wrześniu urządzić, luboż i wojować inaczej, skuteczniej, a i może więcej fortunnie...

10 komentarzy:

  1. Dziwi mnie nieco, że Rumuni złoto bez większych problemów przepuścili, a rządu RP nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam z dnia na dzień było coraz gorzej, a rząd rumuński na cieniuśkiej balansował linie. Złoto znalazło się na morzu, poza zasięgiem Rumunów, gdy rząd jeszcze granicy nie przekroczył, a rzecz o ich internowaniu rozstrzygała się w dniach 19-21 września (przypomnę, że tego dnia tam miał miejsce zamach i zabójstwo premiera przez ichnich faszystów). My sobie na ogół nie zdajemy sprawy jak małe pole manewru mieli tamtejsi politycy, próbujący swoistej trzeciej drogi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Matuszewski miał same kłopoty po wszystkim, kwestionowano mu nawet zakup proszków od bólu głowy. Rumuni zachowywali się bardzo przyzwoicie wobec Polaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstawowa sprawa, czy proszki były na ból głowy prywatny, czy służbowy...:) Bo jeśli na prywatny, to rzeczywiście popełnił nadużycie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/ignacy-hugo-stanislaw-matuszewski

    W uzupełnieniu biogramu dodam, że w czasie pobytu w Anglii i USA należał do nieprzejednanych opozycjonistów Sikorskiego, zwalczających jego politykę, zwłaszcza układ z ZSRR, skupiając wokół siebie grupę z Henrykiem Floyar-Rajchmanem, Adamem Kocem, Wacławem Jędrzejewiczem. Z jego inicjatywy utworzono w czerwcu 1942 Komitet Narodowy Amerykanów Polskiego Pochodzenia. W czasie pobytu Sikorskiego w USA głosił, że Anglicy muszą zrozumieć, że wyrazy "Niemiec" oraz " Rosjanin:" oznaczają to samo, czyli niewolę. Sikorski nie pozostał mu dłużny ripostując, że ten, kto krytykuje porozumienie z ZSRR jest agentem Goebbelsa. Matuszewski był też autorem memoriału Polonii ( z maja 1944) wskazując na jawne gwałcenie Karty Atlantyckiej przez Rosję. Ostro występował też przeciwko ujawnianiu się AK wobec Rosjan. Postanowienia układu jałtańskiego o granicach określał krótko - rozbiór Polski dokonany przez aliantów.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego ocenom politycznym mogę tylko pogratulować przenikliwości. Sam mam do Sikorskiego zastrzeżeń niemało, ale też rozumiem jego staranie o wydostanie jak największej ilości Polaków, żywej substancji narodowej, z łap sowieckich. On na własnych życiowych doświadczeniach z powstawaniem II Rzeczypospolitej miał prawo myśleć, że ziemię się traci i odzyskuje, a pomordowanych i pomarłych w łagrach, czy na zesłaniach, nie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Mości Wachmistrzu, a ileż to owego złota do celu dotarło? Bo złoto - jak lód - w każdej ręce nieco stopnieje, a widzę, że przez rąk przeszło wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwi zatem Waszą Miłość to, co napiszę, bo aż do 1944, choć złoto przez cztery lata w obcych rękach było, to nie utraciliśmy ani grama na żadnym etapie transportu. Jedyne te cztery tony, które dla rządu przekazane zostały, wraz też i z rządem granicy przekroczyły i jednej tony czem rychlej spieniężono, by gotowiznę mieć na bieżące potrzeby. Pozostałość przejęli Rumuni i do tego jeszcze w nocie kolejnej nawrócim.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. W pracy Polacy w II wojnie światowej, pióra Pawła Dubiela i Józefa Kozaka ( Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa, 2003, str. 103) ) znalazłem informację, iż Ignacy Matuszewski we wrześniu 1939 wywiózł złoto Banku Polskiego wartości 324 milionów złotych. W tej samej pracy ( str. 74) Autorzy napisali, iż Adam Koc, jeden z najbliższych współpracowników J. Piłsudskiego, mimo niskiego wzrostu, był zwany Wielkim.
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    3. Spotkałem się z kursem złota z września '39 jako 1 gram=5,9244 złp. Zdaje się jednak, że wszelkie szacunki przybliżają się do uznania wartości 5 zł za odpowiednik 1 grama i tak przyjmuje się, że złota sumarycznie było 463-464 miliony w ówcześnych złotych, z czego 102 miliony (ok.20 ton) za granicą a ok.360 milionów w kraju, co się przelicza na jakieś 360 milionów i to mi się właśnie nie zgadza, bo 77 ton powinno nawet w zaokragleniu dawać 385 milionów, zaś precyzyjniej przy owym znanym kursie to 456 178 800 złp. Odliczywszy owe przekazane rządowi 4 tony (dokładnie to 3,8) powinno zatem być wywiezionego via Konstanca, Stambuł, Bejrut 365 milionów w przybliżeniu, a po kursie 5,9244 to nawet 432, 48 miliona...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)