09 lipca, 2020

Opowieść wędrowca

  Podkorciło ongi popróbować naśladownictwa memuarów przeróżnych naszych szlachetków, co się po świecie przecierali, a dla naiwności swojej i, cóż tu dużo kołować wpodle rzeczy, nieprzesadnej umysłu bystrości, widziane tak spisywali, że nie sposób tego bez uśmiechu czytać, jak ów Rywocki, co w Italijej widział posągi Mojżesza i Herkulesa "wielce akuratnie ad vivum* zdjętego" :), podobnie zresztą jako i relikwij moc, przy których sienkiewiczowskiego Sanderusa "szczebel z drabiny, co się śniła Jakubowi" prawdziwie przedniej jest próby, przecie do pięt nie dostaje "kurom świętego Dominika pieczonym, po izbie latającym", com już tu ongi opisywał w tekście o relikwijach i miraculach.

* * *

  Przybywszy szczęśnie za niechybną Opatrzności sprawą ku miastu temu, żem się dla krótkości pobytu nasycić niem nie zdołał, przecie com ta dojrzał, tego i rad opiszę ku pamięci, a może i inszym ku nauce, a czasem i przestrodze jakiej… Najpierwsze co mię zadziwiło, to serdeczność wielga z jaką automobiliści tameczni, a jeszczeć i więcej powożący czemsi, co tubylcy zowią scuterri i motocicletti, się ku sobie mają… jako się ich za krzyżówką gościńców każdą najedzie ciżba tak okrutna, że nie do uwierzenia, że się to wszytko na jednej drodze mieści, wraz się gestami serdecznemi pozdrawiają, a zawołaniami sekretnemi, z których żem jeno „Vafankullo” spamiętał, takoż „Porkamizeria” i „Filiodiputana”… Ano, żem z początku w strachu był nieledwie o całość automobilu mego, jako się na dwupasmowem gościńcu czterech nas we rzędzie ustawiało, a między nami, com ani myślał że to możebne, owi scuterri się jeszcze przeciśli, tom potem niejakiej swobody nabywszy, i ja ochotnie się do trąbek ryczenia dołączał, a i przejeżdżających mimo owem „Vafankullo” z serca obdarzał:))
  Grodziszcze samo wielgie okrutnie, ale i niemłode, co po domostwach licznych widać. Niektóre już tak zębem czasu spsowane, że się i ze szczętem powaliły, inszym dachy zwiało, że same kolumny stoją, inszym znowu się jeno część jaka ścian zapadła. Probowałżem powstydzić jednego zarządzającego największą bodaj ruderą w mieście, że dla jej ogromu i jegoż nieczynności widno tak sławną się stała, że się już od świtańca kolejki ustawiają ludzi żądnych owo Colosseum obaczyć nim się ze szczętem zawali. Gdybyż ów szelma bodaj dziesiątej części tego grosza, co bierze od ludzisków sobie w tej ruderze konterfektów czyniących na odnowienie onej obracał, dawno byśmy owej budowli mieli pięknie restaurowanej. Przedkładałżem mu, że w Polszcze mamy mularzów zdolnych; w pół roku najdalej by mu tejże ruiny zawaleniem grożącej rozebrali i w tem mieśćcu gmachu nowego jak się patrzy wystawili, przecie się jeno śmiał, jak nie przymierzając u nas we wiosce głupi Mikołka, co za gęsiami chodzi…
    A jakeśmy przy budowlach, to o jednej wielce udziwnionej rzec się godzi. Powiedli mię przed gmaszysko okrutnie wielgie i prawią, że tu jakiś Pan Teon mieszka. Ani mi znać Jaśnie Wielmożnego Pana Teona, ani też i JW Pani Teonowej, przecie udaję, że mi to radość niemała ich móc nawiedzić, bo to przecie człek nigdy nie wie, zali mu się jakie znajomki w żywocie przyszłem nie przydadzą. „Wiedźcież mię do nich tedy!” powiadam, a w duchu jakiej oracyi powitalnej sklecić probuję, by na prostaka nie wyjść. Aliści pokazało się, żem zbytecznie sobie ten frasunek czynił, bo ani Gospodarza doma nie było, ani Pani jegoż, a co więcej ciżba we środku okrutna sama się gospodarzy, w każdy kąt nosa tkając, jakoby u siebie byli… Dziwne mi to obyczaje, że się leda kto w ochocie czuje, wchodzi jak do siebie, luboż jak do karczmy, przecie domostwo jeszczeć i dziwniejsze! Nie masz w nim ni stołowego, ni kredensowego, ni czeladnej, ni jakiegobądź z pojęciem podzielenia…wszytko jedna izba ogromna, jakoby stodół pięć w jednej… a we środku samem dziura we sklepieniu, niczem od bombardy jakiej ogromnej wyłupana! Aliści widać, że wyrobiona ładnie i równo, tedy to nie z nieszczęścia jakiego, czy mularzów niecnotliwości, a z zamierzenia taka widno być miała…
   Nie chciałżem cicerone mego konfudować dopytywaniem o owo wariactwo, przecie sam mi począł bajania snuć, że to tak przemyślnie wykoncypowane, że przez ów przeziór nawet deszczu kropla nie spadnie, bo jej jakoweś ciśnienia rzkomo nie dają. Gada mi i gada, a mnie przecie widać, że dziursko niczego sobie; parą koni by nawrócił, przecie udaję że dowierzam, łbem kiwam, jeno poglądam na czem owo oczajduszostwo miałoby nibyż kres znaleźć. Na końcum wydumał, że widno się tam niedowiarkom zakładać każą, potem wodę z góry leją, a płyta pewnikiem jaka szklenna niewidoczna wody strzymuje i tak naiwnych naciągają na grosiwo jakie. Ha! Tu cię mam, żem umyślił, aleć nicem po sobie poznać nie dał, żem franta przejrzał i każdziutkiemu słowu przytakuję, ba, przytwierdzam że i u nas na wiosce takich ze siedm najmniej… Ów w konfuzyję; duma że mu nie dowierzam i facecyje zeń czynię. Dalejże się przysięgać swego, ać ja rękami macham, że nie trza, że przecie wierę… I takem franta przechytrzył!
   Jadło u nich niepodłe, a i napitki niezgorsze, chocia kudy tam ichnim wińskom do węgrzyna poćciwego! Miodu u onych nie uświadczysz, tedy jako komu bez onegoż żyć nie sposób, niechaj zapasik własny w drogę bierze, takoż i ogórców kwaszonych, czy kapusty takiejże, zdałoby się też i boćwiny i żuru, bo i tego nie znają, chocia przecie nie pogany… Nie zaszkodziłoby, jakoby jaki mistrz rondla, co się po ichniemu wysłowić poradzi, onych nauczył, jako się pizzę czyni, bo pojadają takie leda jakie cosi na podpłomykowem cieście postnem, jakoby dla chudopachołka jakiego piekli, nie dla gościa godnego!
   Ale i między tą mizeryją trefiło mi się, że mię zawiedli w mieśćce jedno na traktament osobliwy uciesznemi kuleczkami jakoby ze śniegu z mlekiem mięszanego ze smakami różnistemi. Zimne to i dość smaczne, osobliwie na dni skwarne zacne, a co mnie jeszczeć i więcej ku radości, jakom się wywiedział sekretnie, że przepisu tegoż sama Święta Gelata ode Najświętszej Panienki wydobyła! Temuż jadło owo nie leda tam jaką fraszką a przeciwnie strawą duchową poważaną wielce, a i pono kardynały obstalowują tegoż całemi misami, by się w stanie świątobliwości bliskiem utrzymywać. Nie umiałżem ja obstalować, bo mi te smaki wszytkie obce i nieznane, przecie żem wykoncypował, że jako większa ich część nazwy ma pospolite i ordynaryjne, zasię jeden najwidniej ode łacińskiej nazwy mszy się wiedzie, tedy widno ów najwięcej jest świątobliwy i temuż żem sobie owego TiraMissu z punktu ze siedm kulek zaordynował z pobożności najczystszej. Aliści com się w cichości może i spodziewał jakich wizyj ekstatycznych luboż objawienia szczególnego, tom widno tego niegodny, bo się wszytko jeno bolem kiszek pokończyło, z czegom pojął że i w pobożności miary trza umieć dochować…

____________
* ad vivum - z natury

17 komentarzy:

  1. Nie ma się z czego śmiać, bo memuary Waszmości dokładnie moje wspomnienia z Italii opisują. Gorąc straszny, jak okiem sięgnąć nędzne ruiny, przy nich zawsze jakiś cicerone, który je zachwala, jakby było co. A za wstęp liczą sobie jak za własną matkę i dopiero po wyjściu uświadamia sobie człek, że go znowu podstępne Italczyki w butelkę nabiły, nędzny ołów za złoto pokazując.
    No i ile niby można wytrzymać na polencie i mizerii (porca miseria!), skoro nikt nie zna słów tak podstawowych, jak „schabowy”, czy „kołduny”.
    Jeno z tymi kulkami św. Gelaty to Waszmości wrednie oszukali, bo pociechy duchowej trzeba szukać w pettolach św. Cecylii. A mówią o nich nabożnie, Dzieciątko wspominając: „Pettole zrodziło się z pomyłki kobiety, która, słuchając dźwięku dud pasterzy, zapomniała ugniatać chleb, a kiedy poszła sprawdzić ciasto, zdała sobie sprawę, że chleb nie jest już dobry, ponieważ zbytnio się zakwasił. Postanowiła więc podgrzać olej, aby usmażyć kulki z tego ciasta. Kulki, ku zdumieniu kobiety, pęczniały tak pięknie, że nazwała je >>poduszkami Jezusa<<” .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać ze te pettole :) Takoż za idealne się w klimat opowieści wpasowanie ze wspomnieniem swojem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Super opowieść, jakbym swoje wspomnienia czytała z wizytą u tegoż PanaTeona także :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielcem za głos tak miły obligowanym :)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Tak się uśmiechałam czytając:) z Pana Teoa i csałej reszty:) Blog waszmości to jak słońce w pochmurny dzień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro rzeczywistość skrzeczy, próbuję co mogę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Taa. Teraz tylko domyślić się trzeba jak się nazywać mógł domniemany autor memuarów owych... A. D. Calamus sphaeralis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądząc z opisu może Spectator Curiosus.:)))

      Usuń
    2. Raczej Stultus Rusticus... Być i może z dodatkiem: Polonus Devotus
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Opis cudnej urody, z przyjemnością przeczytany. A że plastyczny wielce, to wspomnienia miłe przywołujący i stawiający przed oczy widoki z owego miasta.:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Porca miseria, na litość boską, toć Kraków zwany Rzymem Północy ze względu na ilość kościołów, nabożność, mnogość relikwii i naiwność myślenia. Ale makaron, sery długo dojrzewające oraz oliwa godne przywiezienia.
    Dawno tak się nie ubawiłam, humor, satyra, dowcip i trafne obserwacje w jednym. Szacunek, Wachmistrzu, iskrzysz komizmem, fantazją i żartem.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcieś Waszmość wyluzowany nieco, co nadzieją napawa, że już częściej będziem się raczyć humorem Jegomości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tem ostatniem to najlepszego responsu udzielił Waszmości czas między Waścinym wpisem, a moim responsem... A owe wyluzowanie więcej mi ową orkiestrę na Titanicu grającą na myśl przywodzi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. ach uśmiałam się serdecznie i ja i dziękuję Wachmistrzu i za to, żeś mi moje wafankulo przypomniał ))))))
    czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogół staram się tu być śmiertelnie poważnym i nudnym nad podziwienie, tedy nie czekałbym ciągu dalszego rychłego :))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)