Powtórzę raz jeszcze, co sam przy takich zawsze powtarzam dysputach; tak często, że to już pewnie w jaki banał tu weszło, że nie znam w dziejach świata momentu znanego z zapisanych źródeł, gdzie by nie sarkano na nowe obyczaje, na moralność ówczesnej młodzieży i nie pochwalano by tradycji i dawniejszych wzorców. Ponieważ za nastaniem pokolenia następnego (czyli tego, które było podobno zepsute do cna i nie szanowało niczego) powtarza się toto jak mantra jaka, zatem wypadnie przyjąć, że albo wszystko od tysięcy lat idzie ku gorszemu (w co zresztą starożytni wierzyli z pełnym przekonaniem, w przeciwieństwie do nas, wyglądających poprawy za każdym kolejnym zakrętem), tylko że w takim razie zasoby tej moralności jednak muszą być chyba niewyczerpane, skoro wciąż jeszcze nie jesteśmy na dnie... :), albo... Albo też, to piszący punkt widzenia swego zmieniają, co zdaje mi się wielekroć bardziej prawdziwe, i że to owi młodzi, dojrzawszy, poczynają postrzegać, że świat jednak nie jest tylko czarno-biały i młodzieńcza bezkompromisowość, wyłożywszy się raz i drugi mało elegancko na mordę, zaczyna się zastanawiać nad tejże bezkompromisowości kosztami, celami i sensem... Z czasem zaś dostrzegać owa ex-młodość zaczyna, że się pojawili kolejni młodzi, znów bezkompromisowi, którzy czegoś chcą i przy tem często w czambuł potępiają starszych dokonania, budząc u tych znów zrozumiałego odruchu oburzenia i chęci obrony wartości własnych i znów mamy okazję do poczytania paru wyrzekań o upadającej moralności i o nic nie wartej młodzieży... No i tak da capo al fine...:)
Drugą rzecz, którą znów najczęściej przywołuję w dysputach takowych, to kwestia przypisywana Bismarckowi (choć też i Piłsudskiemu), że "Kto nie był socjalistą za młodu, na stare lata będzie skurwysynem..." Pocznijmy może od tego, że uznajmy ten "socjalizm" bardziej za symbol młodzieńczej buntowniczości, łatwego i prostego widzenia świata i wielkiej niezgody na niesprawiedliwość, głównie społeczną. W czasach Bismarcka to rzeczywiście znaczyło socjalizm, czasem anarchizm, ale myślę, że błędem jest rozumienie tych słów jako swoistej pochwały jednego tylko kierunku politycznego, bo nie o ten socjalizm tu idzie, ale o pewną wrażliwość społeczną, zwłaszcza młodzieży, na krzywdę ludzką. Przyjmując, że dziś za tego umownego "socjalistę" podłożyć w zasadzie można każdego, co swego żywota celem na początku życiowej drogi uczynił jakiekolwiek tegoż świata poprawienie, a choćby i tylko wyklepanie niektórych bardziej ostrych krawędzi, to owo Bismarckowskie hasło pozostanie (mam nadzieję) aktualne aż do naszego, jako ludzkości, kresu...
W tym jednym bowiem zdaniu mamy kapitalnie skrótowo opisanej drogi życiowej, większości zapewne z nas, właśnie od tego, co znakomicie opisał w swej piosence Wojciech Młynarski:
"A tym czasem człeka trawił,
spać nie dawał mu taki mus:
żeby sadłem się nie dławić,
lecz choć trochę świat poprawić...
nieraz w trakcie tej zabawy,
świeży na łbie zabolał guz
człowiek jadł z okien kit..."
do tego:
"Te porywy te zapały!
jak świat światem się kończą tak:
że się wrabia człek pomału
w ciepłą żonę stół z kryształem!
I ze szczęścia ogłupiały,
nawet się nie obejrzy się nawet jak
w becie już ktoś się drze... "
i niedawny rewolucjonista zaczyna, czasem wbrew sobie ( i to są nieraz dopiero dramaty:), w swoich planach uwzględniać i to, że póki co te barykady, na które się chciało iść, stoją w kolizji z potrzebą wykarmienia rodziny. Ów młody człowiek jeszcze niedawno może by nazwał to,
Rodzą się zatem wszelkie kulawe kompromisy, gdzie człek by z jednej strony to, ale z drugiej wciąż tamto, a możliwości coraz mniej i mniej i na końcu zazwyczaj pozostaje jakiś kot bezdomny do przygarnięcia, jakaś złotówka wrzucona Owsiakowi do puszki i może jeszcze jakieś dobre słowo dla bliźnich, które owi i tak przyjmują za starcze
A teraz najpryncypalniejsza kwestia: czy my rzeczywiście, nawet znając ową buntowniczą naturę młodości, możemy mówić o prawdziwych konfliktach pokoleń? O nieustającej walce młodych ze starymi? No i tu przyznam, że mam poważne wątpliwości... Nawet nie dlatego, że jedyne znane mi cyrkumstancyje, gdzie wyrzynano nie "jak leci", albo według wyznania, koloru skóry, narodowości czy poglądów, a podług wieku, to Herodowy ordonans o wybiciu nowo narodzonych dziatek, ale i to zdaje się być bzdurą nad bzdurami...
Powiem więcej: do czasu pojawienia się niejakiego A.Mickiewicza i jego "Ody do Młodości" (którą nawiasem gorąco Czytelnikom zalecam sobie przeanalizować na zimno i bez emocji, to dopiero Wam się włos na głowie ze zgrozy podniesie), to ja w ogóle w dziejach totus mundi nie odnajduję żadnego wcześniej konfliktu "młodych" ze "starymi"! Owszem niektóre spory, konflikty czy wojny, zwłaszcza te przebiegające na osi względnie niedawno powstałych ideologij, będą miały przez pewien czas taki rys, że na przykład owi więcej skłonni do ryzyka i bardziej rewolucyjnie nastawieni młodzi poprą w większej części nowinki religijne XVI wieku, ale już w kolejnych pokoleniach ta rzecz się wyrówna i powróci w utarte koleiny...
Pewnie, że każdy i każda z Was może mi tysiączne opowiedzieć przykłady, jak to w młodości coś chciała usprawnić, poprawić, a na przeszkodzie stał jakiś
Jednakowoż, jakakolwiek by nie była summa Waszych indywidualnych spięć czy konfliktów
Psychologowie dziecięcy tłumaczą, że to, co nieraz bierzemy za krnąbrność u dziecka jest w gruncie rzeczy jego testowaniem obszaru jego możliwej wolności... No wiem, wiem... kosztem naszego zdrowia i cierpliwości, ale to wciąż nie jest walka pokoleń, nawet jeśli się zdarza w niemal każdej familii. No i co potem spotyka tego naszego pretendenta do dorosłości? Szkoła!!!
Powiedzmy to sobie szczerze, że nie jest to instytucja kształtująca charaktery, a jeśli one się mimo wszystko kształtują, to raczej bardziej "mimo", niż "dzięki", a czasem to w ogóle "wbrew"... Zazwyczaj też jest to instytucja, która ma szczery i ambitny zamiar wtłoczyć do niespecjalnie jeszcze wdrożonych do samodzielnego myślenia głów, cały dorobek ludzkości, co się chyba jeszcze nigdy i nigdzie nikomu nie udało, ale nauczyciele i wielkorządcy edukacyjni nie tracą nadziei. W rzeczywistości jesteśmy w tym procesie wielce nieodlegle od pruskich metod typu "słoma-siano" i jedyna realna wartość tych szkół czasem sprowadza się do tego, że jest gdzie dzieci przechować, gdy rodziciele pracują... I młodzi ludzi to przecież widzą, nie są durni. A nawet jak nie widzą, to wyczuwają, że mają do czynienia z systemem, który jest traktowany po macoszemu, wiecznie niedoinwestowany, nauczyciele zaś rzadko trafiają do tego zawodu z miłości do bliźnich i ulubionej dyscypliny, a częściej na zasadzie selekcji negatywnej, niemniej jednak starają się wymagać do siebie szacunku.
A młodość jest bezkompromisowa i nie uznaje szacunku zadekretowanego, co nie znaczy, że w ogóle nie zna takiego pojęcia... Zna, ale okazuje je tym, którzy sobie umieli na niego zasłużyć. Jest rzeczą bolesną, że to często jest szacunek okazywany dużym pieniądzom czy stanowiskom, rozumianym jako dowód zaradności życiowej, ale przecież nie tylko... I bunt młodych przeciw szkole jest dla mnie raczej dowodem na istnienie u młodzieży instynktu samozachowawczego, a nie znów buntu pokoleniowego.
Wróćmy do
Uważcież, że tak naprawdę wszelkie znane szerzej wojny "starych" z "młodymi" mieć będziemy w sferze sztuki, czyli na rynku wybitnie ciasnym i wyjątkowo nasyconym, w dodatku dość zblazowanym... Tu trzeba bez przerwy nowości, rzeczy efektownych, nawet jeśli błyszczą tylko brokatem ozdóbek i polorem nowoczesności, dość zresztą krótkotrwałym. Zaraz się okaże, że nie wystarczy wyjechać na scenę teatralną motocyklem, bo za lat parę ktoś inny wymyśli coś jeszcze bardziej efektownego, choć równie pseudobuntowniczego. Nieuchronnie zapewne doczekamy się w końcu transmisji z publicznie czynionej lewatywy i będzie to jeszcze zapewne przedstawione jako "bunt nad buntami". Tyle, że znów te wszystkie "bunty" rozgrywają się we w miarę zamkniętym światku artystów i pseudoartystów oraz ich akolitów, kibiców i ludzi naprawdę nie znajdujących dla siebie sensowniejszego zajęcia i nie oznaczają żadnej "wojny pokoleń", choć bardzo za taką chciałyby uchodzić i czasem, przy dużej zręczności dzisiejszych speców od reklamy, marketingu etc.etc. potrafią nam to czasem na czas jakiś wmówić... Podobnie jak to, że czarne jest białe, a białe czarne, czy jakoś tak (a może odwrotnie?)...
Choć w dobie upowszechnienia się masowego gier komputerowych zawsze można się na to wszystko wypiąć i pójść sobie zagrać w to, co tam kto uważa...
................
Nie pierwszy raz jesteśmy zgodni Wachmistrzu w poglądach, jedynie akcenty mamy nieco przesunięte. Ty na artystów, ja na pseudonaukowców i ściśle związane z nimi środowiska "socjopraktyków", ze szczególnym uwzględnieniem świata polityki i marketingu.
OdpowiedzUsuńJako uzupełnienie kropek dodam jeszcze dwa utwory, dla mnie w pewien sposób ważne i ilustrujące temat:
Kantyczka z lotu ptaka i
Jan Kochanowski
Może i my zgodni, ale z Kneziem, Mospanie, który się może wreszcie i kiedy nauczy, by mi Dreptaka na dysputy nie przysyłać:) Co do grajek obu to nie za bardzo tekstu ze śpiewu miarkując, żem je sobie oba w oryginale przywołał pisanem, po czem za dwukrotną (zwłaszcza pierwszego) lekturą, pomiarkował na czem się ta ilustracja tematu zasadza... I posmutniałem, bo skorom ja takiej do tego długiej potrzebował drogi, tom głowy dać gotów, że lwia słuchających część nawet i do drobniejszych konkluzji nie dochodzi...
UsuńKłaniam nisko:)
Lwia część w linki nie klika! :D :D :D
UsuńA teksty można bardzo różnie odbierać. :)
Co do Knezia, to co kneziowe.... itd.! :D
Ty się lepiej Zenuś Kneziem nie zasłaniaj, bo jak wypłacę Dreptakowi, co Dreptakowe (z uszanowaniem, ma się rozumieć, tego co Kneziowe), to będzie źle, oj źle bardzo...
UsuńKłaniam nisko:)
"A tu była wojna i ja nic nie wiem?" - cytując klasyka z Kabaretu Dudek. :)
OdpowiedzUsuńGorzej...:)) Ja też nic o niej nie wiem :)
UsuńKłaniam nisko:)
I to jest prawda. A nawet te dwie pierwsze prawdy wg. ks. prof. Tischnera.:-))
OdpowiedzUsuńPamiętam jak byłam młoda /chociaż to straszliwie dawno było/ jak nauczyciele narzekali na nasze pokolenie. W wyrośli z nas bardzo rózni ludzie - także najzwyczajniejsi głupole i przestępcy, ale także wybitni profesorowie i artyści. Z jedną wybitną teraz aktorką to siedziałam nawet w jednej ławce.
A więc nie trzeba znęcać się nad młodymi /dziećmi, a jak kto ma to i wnukami/ i mówić, że oni nic nie warci. Bo są mądrzy, inteligentni i uzdolnieni. W końcu po kimś to odziedziczyli. A i swoją inteligencję sobie wypracowali...
Pozdrawiam
P.S. Dodam jeszcze że głupi i prymitywni politycy też zawsze byli. I to nie tylko w kraju nad Wisłą.
A starzy z młodymi to dlatego się nie zgadzają bo już ich skleroza dopada i zapomnieli "jak wół cielęciem był". A młodzi nie chcą dopuścić do siebie myśli, że kiedyś tym cielęciem być przestaną.
Uff...jak dobrze, że tylko dwie te prawdy, bez tej trzeciej:)) Też chodziłem do szkół z przeróżnymi ludźmi i powiem jeszcze więcej: niektórzy, którym ówcześnie prorokowano jakie wielkie przyszłości, skończyli marnie, a karier zrobiło za to znów parę osób, za które w szkolnych latach nikt nie był gotów pięciu groszy dać. Dla mnie to zresztą i jakaś pociecha z tego płynie, podobnie jak z Waćpani słów ostatnich, bo skoro ja pamiętam wybornie swoje cielęce lata, to znaczy, że albo się jeszcze do tych naprawdę starych nie zaliczam, albo przynajmniej moja skleroza jeszcze jakaś względna... Ale o czym to ja mówiłem? Aha... że kłaniam się nisko:))
UsuńMam po sąsiedzku na wsi wielopokoleniową rodzinę - dokładnie cztery pokolenia. Wszyscy pracują w jednym gospodarstwie, najmłodszy - lat cztery - nie dalej jak przedwczoraj niósł babci grabie do przewracania siana. Córka ze średniego pokolenia po wyjściu za mąż zamieszkała z mężem u teściów. Tam z kolei poza gospodarstwem funkcjonuje rodzinna firma przewozowa założona przez seniora rodu. Obecnie w firmie pracują także jego syn, córka i synowa. Wszyscy zrobili odpowiednie prawo jazdy i jeżdżą autokarami. Firma się rozwija. Więc ja zamiast teorii wolę praktyczne sytuacje analizować. Może cokolwiek nie na temat...
OdpowiedzUsuńnotaria
Dlaczego nie na temat? Kneź już pod poprzednią notą wypunktowywał właśnie familijne więzi, jako te, nad pokoleniowymi solidarnościami silniejsze... Bo własnej progeniturze i familii zresztą też bym pewnie wnioskował podobnie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Lubię Tewjego...:)))
OdpowiedzUsuńPoza tym to już siedzę cicho...
Pozdrawiam serdecznie:)
Mam nadzieję, że nie posiedzisz tak za długo:)))
UsuńA Tewje to ja chyba mam na drugie... A nie, na drugie to mam Modestia:)))
Kłaniam nisko:)
Jak świat światem młodzież zawsze łatwiej umiała dostosować się do panujących wokół warunków życia.
OdpowiedzUsuńUrodzili się w świecie, urządzonym przez dorosłych, nie mając na to żadnego wpływu ( ;D - i w kwestii narodzin i "urządzenia").
Każde następne pokolenie osadzone było w innych realiach społeczno-politycznych.
Ale ...
nie oczekujmy (my, dorośli) szacunku i nie domagajmy się bycia autorytetem dla młodzieży li tylko z racji wieku. Młodzi również są surowymi obserwatorami.
Jeśli uznają, że postawa "starych" i poglądy są przyzwoite, jeżeli zaimponujemy im wiedzą( choćby tą "życiową"), a zachowywać się będziemy racjonalnie i konsekwentnie - sami to docenią!
I szacunek. Szacunek niech działa w obie strony.
Od kołyski.
Hm, no i wyszły mi tu same truizmy, ale od szerszych wywodów padłby pewnie serwer!
O serwery bym się tam znów przesadnie nie troskał: od tego są, by nawet najcięższych naszych przemyśleń udźwignąć:) A jeśli to, co czytam, to są truizmy, czyli zdawałoby się: oczywistości, to jakoś nie widzę po ogóle społeczeństwa (nie tylko zresztą naszego), żeby to dla wszystkich były oczywistości...
UsuńKłaniam nisko:)
Wasze naprawdę uważasz, że owa "dobra zmiana" ma poprawić świat? Że to analogia do młodzieńczego buntu? Bo mnie się widzi, że to próba powrotu siłą do przaśnej, PRLowskiej rzeczywistości, w której wszyscy mieli równie mało, oprócz wierchuszki.
OdpowiedzUsuńWybacz Wasza Miłość, ale nie pojmuję, co masz na myśli, bom przepatrzywszy tekstu całego nie nalazł tam nic o żadnej "dobrej zmianie", po wtóre jeśli to się ma tyczyć tego, co się domyślać mogę, to chyba mi Waść w usta wkładasz zdanie wręcz do mych poglądów przeciwne...
UsuńKłaniam nisko:)
Raczyłeś, Wasze, wspomnieć: "(wszelkie analogie do sporów o TK itd zdają się być jak najbardziej zasadne, bo mechanizm ten sam)", tedy możem i lekkomyślnie na dalsze rozważania zdania tego pociągnął. A że rana bez przerwy drażniona, wrażliwą na każdy dotyk się staje, tedy przebacz Wasze, żem konfuzyą zareagował, nieprzystającą nijak do esencyi tekstu.
UsuńA o to idzie! No toś w rzeczy samej daleko pobieżał Nitagerku od myśli mojej:)) Szło mi o to, że między dwiema grupami artystyczno-literackimi zaistniał konflikt wywołany niejako sztucznie po to, by poprzez podtrzymywanie tegoż konfliktu i doprowadzenie go do sytuacji nierozwiązywalnej, obie strony niejako wymuszały konsolidację własnych szeregów wkoło jakiejś idei (bez znaczenia czy słusznej) i ułatwiały polaryzację stanowisk, przy czym sama istota konfliktu była zupełnie drugorzędna i dla tzw. szerokiej publiczności właściwie niezrozumiała... co, jak dla mnie, jest właśnie analogią do cyrkumstancyj w tejże sprawie politycznej nader adekwatną.
UsuńKłaniam nisko:)
1. Czytałem gdzieś, że w średniowieczu zwykły człowiek przez całe swoje życie poznawał taką ilość danych, którą dzisiaj można znaleźć w jednym egzemplarzu kolorowego miesięcznika (co, oczywiście, nie znaczy, że czytelnik całą tę wiedzę posiądzie czytając, bo musiałby najpierw rozumieć, co czyta). Idąc tym tropem można założyć, że do całkiem niedawna przyrost wiedzy był na tyle niewielki, że starzec nad grobem bywał przydatny przez to, że potrafił (o ile go skleroza nie wyzerowała), podać rozwiązanie jakiegoś rzadkiego problemu, bo on jeden w całej wsi pamiętał podobny przypadek. Tyle, że z biegiem czasu takich spraw było coraz mniej. Niewykluczone, że w tych zamierzchłych czasach młodsi szanowali starszych i nieznany był im bunt pokoleniowy. Chociaż i w to wątpię, bo staruchy mają zazwyczaj skłonność do trzymania wszystkiego w stanie skostniałym i nie są skłonni do zmian, ani do pamiętania (skleroza), że kiedyś także byli młodzi i wcale nie byli tacy świeci. No i, pomimo tej pewności starców utrzymywanej od kilku tysięcy pokoleń, świat nie zawalił się w kilka dni po ich śmierci, co świadczy o tym, że wcale nie byli niezastąpieni. Dlatego czymś całkowicie normalnym wydaje mi się niechęć młodych do nadmiernie roszczeniowych starych.
OdpowiedzUsuń2. Dzisiaj przyrost wiedzy jest na tyle szybki, że przeciętny człowiek ze swoją zgromadzoną mądrością staje się pod koniec życia żywym anachronizmem, niezdolnym do przekazania czegokolwiek młodszym. Bo niby czego miałby ich nauczyć? Jak nie dopuścić do popękania fajerek? A toć oni nie mają pojęcia, co to za zwierz, ta cała fajerka. Z kolei on (= ten starzec) zazwyczaj już nie chwyta, o czym młodzi mówią (nawet jeśli włączy aparat słuchowy), bo już dawno przestał kojarzyć najnowsze osiągnięcia techniki wspomagającej codzienne życie.
3. Tak więc starzec współczesny nie reprezentuje sobą dokładnie niczego, czym mógłby młodym zaimponować i uświadomić im, że jest przydatny, a może i niezbędny. A poza tym taki staruch żyje nieprzyzwoicie długo, bo medycyna (czego by o niej nie mówić) dodała ludziom jakieś marne 30 lat życia i, doprawdy, nie do końca wiadomo, po co.
4. Dlatego uważam, że wchodzimy w wyjątkowo krytyczny etap rozwoju cywilizacji. Ta jakaś niechęć pomiędzy starymi (zazdrosnymi o uciechy łoża), a młodymi (zazdrosnymi o możliwość decydowania) istniała zawsze. Nigdy jednak do tej pory nie stawało się tak oczywistym, że starcy są jedynie bezproduktywnym obciążeniem i należałoby bardzo poważnie przedyskutować temat eutanazji, która, najprawdopodobniej, jest jedyną deską ratunku dla społeczeństw rozwiniętym. No bo w buszu problemu nie ma – wolniejszych starców coś w porę pożre i dzięki temu nie dochodzi do konfliktu pokoleń.
Pozdrawiam
No to w zasadzie czas na Vulpianie albo do buszu, albo na śmiertelny zastrzyk, bo wg kanonów nie tak wcale dawnych, dożyliśmy słusznych, ale nie całkiem produktywnych lat!!!
UsuńBo jak "kuśka nie staje", to do piachu z jej właścicielem???!!!
To w cudzysłowie jest cytatem z piosenki Kaczmarskiego, powyżej. :)
(...)czas na Vulpianie (...) - winno być - (...)czas nam Vulpianie (...)
UsuńZa pomyłkę przepraszam :)
1. Znając nasze państwo wiem, że za dojazd do tego buszu musielibyśmy jeszcze zapłacić. To ja już wolę zastrzyk.
Usuń2. Zaraz tam do piachu. W zoo pełno jest zwierzątek mięsożernych. Dzięki takiemu rozwiązaniu może bilety wstępu byłyby trochę tańsze. No i proszę: wreszcie znalazłem coś, za co społeczeństwo młodych byłoby swoim starcom wdzięczne.
Pozdrawiam
Ad.1 Starcy przydawali się z wielu względów, daleko bardziej praktycznych, choćby takich, że to była chodząca (o ile jeszcze chodziła, bo jak nie to siedząca, lub leżąca) księga wieczysta, która pamiętała, że od wiek wieka za rzeczką było Walkowego ojca i dziada pola aż do brzózki, która już się zwaliła, ale ona stała akuratnie tam, gdzie najwęziej od gościńca do rzeczki, tedy Józwa winien Walkowi oddać to, co zaorał... A i także na swój sposób księgą metrykalną, bo pamiętał, kto po kim i czyim kuzynem, zatem może niekoniecznie będzie najzdrowiej, żeby się młody Filipek z młodą Gulbaską żenił, bo mogą być jednej krwi...
UsuńAd.2 W kwestii wiedzy się z Tobą jestem zgodzić gotów, ale w kwestii emocji już nie... A czasem młodym tu dobrej porady potrzeby, bo coś albo biorą zanadto w emocjach, albo też i dzielą włos nie tyle na czworo, co i na dwadzieścioro, zamiast sprawy widzieć prostymi, takiemi jakiemi one na ogół są...
Ad.3 Co do mnie to ja tam tych dodatkowych trzydziestu wcale nie żałuję...:))
Ad.4 To, że nas jako ludzkości jest zdecydowanie za dużo, to mnie przekonywać nie musisz... Gorzej, że ja w tem względzie na razie jedynego skutecznego na tę bolączkę ludzkości remedium w tem widzę, czego głosił nieboszczyk Malthus...
Kłaniam nisko:)
Panie Wachmistrzu!
OdpowiedzUsuńSilni zawsze zrobią to, co im się podoba, przecież zwycięzców się nie sądzi. Słabi muszą wycierpieć to, co im los przyniesie, bo przegrani nie mają racji. Wszelkie uzgodnienia w kwestii warunków mogą być dyskutowane wyłącznie między równymi siłą. W tym przedmiocie konfliktu nie ma, wszak reguły takie obowiązują od dawien dawna.
z wyrazami uszanowania
Tyle, żem nie pomiarkował, któż według Waszmości ten silny, a kto słaby? Młodzi tężyzną swoją młodą i energią, czy Starsi pozycją lub pieniędzmi może? A bez tejże wiedzy nijak mi się odnieść do słów pozostałych...
UsuńKłaniam nisko:)
To, co przedstawiłem, jest składową opartą na następujących wydarzeniach: w czasie wojny peloponeskiej Ateńczycy oblegali miasto sympatyzujące ze Spartanami. Kiedy obrońcy goniący resztkami sił zaczęli pertraktacje, apelując do litości wojsk ateńskich, usłyszeli, że warunki kapitulacji mogą być dyskutowane między równymi siła, silni zrobią to,co uznają, słabi muszą to przyjąć. Miłościwie panujący parlament jest także klasycznym przykładem, że ten, za którym stoi siła, decyduje o treści ustaw. Opozycja może się tylko przedstawiać swoje racje w mediach. I tyle jego. Ostatnie informacje o zwolnieniu nauczyciela za to, że w czasie, gdy przechodziła procesja, uczniowie nie przestali grać w piłkę na boisku. Sytuacja, w której delegacja międzynarodowa została zmuszona do wysłuchania modłów duszpasterza leśników, jest kolejnym przykładem. I na koniec też coś z tej półki. Na lekcji religii uczeń wyraził pogląd, że trzej królowie to ściema, a gdyby były trzy królowe, to byłoby tak: najpierw spytałyby o drogę, by przybyć na czas, potem pomogłyby przy porodzie, posprzątały stajenkę, no i przyniosły nie tylko użyteczne prezenty, ale i coś do jedzenia. A w drodze powrotnej zapewne byłaby interesująca wymiana zdań na temat tego, że sandały kompletnie nie pasowały do tuniki, malec kompletnie niepodobny do ojca, jak ci ludzie mogą wytrzymać z tyloma zwierzakami, nie wiadomo kiedy, jeśli w ogóle, oddadzą garnek, w którym było koszerne jedzenie. O tym, że położnicę znają z czasów uczelni nie wypada podkreślać. Co się działo w szkole? Katechetkę ledwo docucono, ciało pedagogiczne zdecydowało o obniżeniu stopnia ze sprawowania, rodziców wezwano na dywanik, ojciec ucznia dziwnym trafem odnotował wzmożone kontrole w swoim przedsiębiorstwie wszelkich możliwych instytucji. Etat matki został zlikwidowany.
Usuńzwyrazami uszanowania
To pięknie, że to przedstawiasz, Mości Bosmanie, tylko chyba źle nazywasz, bo ja tu nijakiej przewagi silnego nad słabym nie widzę, jeno rozliczne dowody chrześcijańskiej miłości bliźniego...:)
UsuńKłaniam nisko:)
a któż tę młodzież rozpasaną wychował? :D sami na siebie narzekamy. Ja nie narzekam, uczę się od młodych panowania nad wszelkiego rodzaju urządzeniami, których w czasach naszej młodości po prostu nie było a jak się pojawiły to starsi skutecznie nas straszyli "nie rusz bo zepsujesz" i ta obawa o zepsucie urządzenia długo w nas siedziała. nie ma wyjścia, trzeba się uczyć od dzieci albo mieć naprawdę dużo pieniędzy aby ktoś za nas poruszał się we współczesnym świecie. Mam teraz taką pracę właśnie - pani (wcale nie stara) nie jest w stanie ogarnąć poczty elektronicznej, zakupów internetowych, drukowania, kserowania itd,
OdpowiedzUsuńi żeby się nigdy nie nauczyła ;)))
Skoro to ostatnie jest warunkiem sine qua non zatrudnienia Twego to i ja za to wypiję:)) Aliści pozwolę sobie uwagi zwrócić, że ja tu na nic nie narzekałem, nie narzekam i dopokąd we łbie będę miał jakie mózgu choć popłuczyny, a nie sieczkę, to i narzekać na młodzieź nie będę...:) Co najwyżej na to, że sam już dawno młody nie jestem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zacnieś to Waszmość ujął, rzecz wymaga dyskusyi. Wedle mego rozeznania pokolenia muszą się różnić, kiedy żyją w inszych czasach i priorytety mają insze, ale konfliktu takoż nie widzę. Choćby bowiem i ten dawny kit okienny zjeść, a nie probować zrozumieć młodziana karmionego z okienek tv i radiowych papką, co w życiu się liczy i do czego trza zdążać, to kompromis choćby i kulawy, nie będzie możliwy. Młodzież nie żyje w próżni. To bystrzachy, którzy widzą, że logo buta, okulara jest obecnie ważne, liczy się zewnętrzność, lans i lokowanie produktu.To "starzy" i obecna rzeczywistość uczy takiej zaradności: masz mieć. No to starają się mieć, przecież są naszymi córkami, synami, wnukami. Świat produkuje coraz to nowe zabawki, wypada je mieć. Aleć na te ichnie gadżety potrzeba dutków sporo. Trza harować jak wół, by części choć sprostać.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia zasyłam.
Droga Ultro - okienko tv to rzecz coraz częściej w zaniku i niechciana. Dawniej okna świeciły na niebiesko, teraz trudno znaleźć działający i włączony telewizor! Jeszcze nasze pokolenie siłą przyzwyczajenia używa tego wynalazku, ale nasze dzieci w stopniu znikomym. Telewizja to dla nich bardzo prymitywne medium!!!
UsuńSłyszymy narzekania, że młodzi nie czytają - nieprawda - bez biegłości czytania i przekazywania treści w formie tekstu, oni nie mogą się porozumiewać!!! To my musimy się podciągać do ich poziomu często!!!
Krytykujemy młodych za "kulturę obrazkową", ale czy przyjmujemy do wiadomości, że oni posługują się swobodnie ideami i narzędziami sztuki? Nas tego usilnie uczono w szkole z miernym efektem, dla nich to oczywistości!
I tak by można wyliczać długo.
Nie jest z tym nowym pokoleniem źle! A i my nie całkiem tacy znów nieudani! Nadążamy! :)
Trudno tu słuszności temu głosowi odmówić, aczkolwiek ja bym i tej obserwacji nie uogólniał przesadnie, bo albo mi uznać przyjdzie, że ja mam jednak do czynienia z jaką młodzią wyjątkową, alibo też przyjąć, że i oni różni są przecie i nie wszyscy na blichtr łakomi... I praw Kneź, że owi tejże telewizyi wcale nie łasi...
UsuńKłaniam nisko:)
Zauważyłam, że faktycznie emeryci przyklejeni są do okienka, w którym sensacja goni katastrofę, bo granie na niskich instynktach jest trendy. Uważam, że kiedyś - mimo braku suwerenności - media były na całkiem dobrym poziomie. Przynajmniej nie pokazywały młodym, że na skandalu mogą zrobić karierę. Zgadzam się z tym, że "nie jest z tym pokoleniem źle". Wielu z nich to rzeczowi, pragmatyczni ludzie. Znajdują swe miejsca na ziemi, często uczą się i pracują, dążą do spełnienia swoich marzeń. Mój wnuk już zapowiedział, że on studiował bezrobocia nie będzie. Ale czy to źle?
OdpowiedzUsuńZobaczymy :)
UsuńNiestety nie ma żadnej recepty na to żeby wiedzieć wcześniej. Kiedyś to już pisałem - to jak z koniem i wodopojem - można zaprowadzić, ale zmusić do picia się nie da! :)
Po prawdzie na to był w kawalerii sposób w postaci wiaderka skórzanego wieszanego koniowi na ogłowiu, z pyskiem w środek wsadzonym. Lało się doń wody niewiele, bo przecie nie o to szło, by konia utopić, jeszczeć w środku stepu, jeno krzynę wyżej nozdrzy... Zazwyczaj i koń też się parę razy zachłysnął, poparskał, ale szybko się uczył, że musi wypić choć część, by swobodnie oddychać...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja bym dodał, że właśnie u ludzi starszych obserwuję pewne pogubienie we współczesnym świecie, gdzie w telewizyjnym przekazie szukają oni drogowskazów nawet, czego młodym zarzucić niepodobna, bo oni z tego wybierają jedynie rozrywkę, na przeróżnym zresztą poziomie...
UsuńKłaniam nisko:)
... i oby tylko ci starsi trafili pilotem na właściwy kanał, a tak trudno przecież ucelować, kiedy ręce drżą...
UsuńTo i młodym drżą, jak miarki przebrali, luboż przy prasie wibracyjnej pracują...:) A któryż jest kanał właściwy, że dopytać pozwolę?:)
UsuńKłaniam nisko:)
O wodopoju, powiadam (jako źródle), nie o podtapianiu!!! Różnica to diametralna!!! :D :D :D
UsuńJa tylko stwierdzam, że każdy Cyryl ma swoje Metody...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wciąż ta pogoń za buntowniczymi nowościami, a przecież jak pisał poeta:
OdpowiedzUsuńWszystko już było - rzekł Ben Akiba
A gdy nie było - śniło się chyba
Trzeźwi, urżnięci i rak i ryba
A świat się w kółko kręci, świat się w kółko kręci
Hopaj siup
Pozdrawiam
I zgodzę się, i nie zgodzę zarazem... Nie było, jeśli idzie o techniki poziom i konieczność posiadania coraz i więcej wyspecjalizowanej wiedzy, by tej techniki, nawet codziennej domowej, ogarnąć... Za to jeśli idzie o reakcje i postępowania ludzkie, to te rzeczywiście widzę od stuleci, jeśli nie tysiącleci, niezmiennemi niemal...
UsuńKłaniam nisko:)
Faktycznie, coraz mniej kanałów do przełączania. Kiedyś słuchałam radiowej Trójki, a teraz niewiele z niej zostało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No to polecam Radio Pogoda:) Gadania tam się za wiele nie posłucha, za to sporo piosenek z czasów naszej młodości:))
UsuńKłaniam nisko:)