26 listopada, 2012

O tem, czem nieobecność na obiedzie grozi...


 Każdemu niemal, co szkół kończył wiedzieć, że się nam król Staś Jegomość w obcowaniu intelektualnem lubował okrutnie, a że ambicyj królina była niemałych to i moc obcego nam tu krzewił naśladownictwa, takoż i sam osobą własną umyślił był na kształt salonów paryskich literaturą się bawiących, własnego utworzyć salonu. Temuż i one spotkania czwartkowe, gdzie najznamienitszych upraszając, samojeden się za wyrocznię kulturalną nominował był, boć w czasach, gdzie literat jeden z drugim, jeszli sam z domu wielkim panem nie był, luboż majątku z urzędem czy godnością (najochotniej biskupią:)) związanego nie miał, to i często gęsto nie dojadał, ergo królewskie zaproszenie cenę swoją miało, osobliwie że kucharzył u Króla Jegomości słynny Imć Tremo, o którem żeśmy kapkę spominali ongi, wywiad Bikonta i Makłowicza dla "MW"cytując...* 
   Ano że się królowi nie odmawia to raz, że i kałdun pusty niepodłem jadłem napełnić sposobność to dwa, tertio że w czasie gdyśmy tu nijakich Goncourtów ni Noblów nie mieli, a pospólstwu za modą goniącemu nie miał kto ukazać, cóż czytać winno, obiady one niechybnie swej roli pełniły, bo biuletyna z nich edytowane sub titulo "Zabawy Przyjemne i Pożyteczne" ambitniejszy gmin czytywał i jako na marketingową wejrzeć tejże kwestyi stronę, nie od rzeczy było się tam znaleźć wymienionym... a jeszczeć jako się co celniejszego spłodziło (czyt.: co się więcej królowi podobało:), temuż i medal od monarchy łaskawego z podobizną własną i napisem "Merentibus"** na rewersie...
  Niechybnie obiady te się w liniję polityki króla i reformatorów wpisywały temuż nie miał co szukać na nich stolca swego, by i największy piórem się parający stronnik inszej opcji, przecie mię to właśnie ode maleńkości zajmowało, jakże się to króla zabiegi trwałemi okazały...
  Pewnie że edukacyja pokolenia mego, na czas jedynie słusznej linijej klasy pracującej miast i wsi przypadająca, ex definitione niejako nacelowana była szukaniem po dziejach jeno tych, co się za postępem, nie za wstecznictwem opowiedzieli, choć dziś już wiemy, że nie każdy krok w przód jest postępem, a nie każde cofnięcie wstecznictwem... Osobliwie jako się stoi nad przepaścią, luboż przy torach z nadjeżdżającym pociągiem...
   Aleć i przy tejże propagandzie dziwiło mię zawżdy, że wystawiano nam onych Krasickich, Naruszewiczów, Trembeckich, Bohomolców i inszych, jako wojujących z ciemnotą i wstecznictwem sarmatyzmu, niczem jakich aniołów z mocami ciemności nieogarnionemi, gdzie to się niczem znój syzyfowy nieledwie widziało wobec mocy dawności okrutnej, przecie nie pomnę bym ze szkół wyniósł bodaj jedno naźwisko kogo piórem walczącego PRZECIW onym reformom czasu stanisławowskiego....
  Jakże to zatem? Nie było tam nikogo? To z kimże tak "nasi" dzielni tak wojowali zajadle? Pewnie, że to zwyciezce historyję piszą, przecie nie do uwierzenia, żeby cały talent i wszelka pisania uroda się po tej jednej jeno, postępowi przychylnej zgromadziła stronie...  Ano lat zeszło niemało, zaczem żem pojął, że to po prawdzie choć i owi pośledniejsi wielce i na dowcipie, i na piórze, a i na umyśle nieraz, przecie nie w tem rzecz, czy to przy nich talent i racyja, jeno w tem, że owi Rzewuscy, Ogińscy, Bończa Tomaszewscy, Turscy, Kossakowscy, Suchorzewscy, Suchodolscy, Czetwertyńscy, Molscy, Moszczeńscy, Kosmowscy et consortes na one obiadki proszonemi nie byli, tandem przepadła o nich niemal ze szczętem memoryja wszelka...
  A co się obiadów samych tyczy... to już tamtego czasu tak o nich pisał Kajetan Węgierski, aluzyję czyniąc k'temu że najwięcej tam sam Staś rozprawiał z Naruszewiczem i Trembeckim:
   "A uczone obiady? Znasz to moze imię,
    Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie;
    W których Król wszystkie musi zastąpić ekspensa:
    Dowcipu, wiadomości i wina, i mięsa.":))
_____________
* Tradycyi tychże obiadów wskrzesił w Warszawie na krótko przed swą śmiercią biskup Jan Paweł Woronicz (zm.1829)
** łac. - Zasłużonym

38 komentarzy:

  1. Jako teraz na sprawę ową spoglądam, po lekturze Waszmości, rzeczywiście...w dawnych moich podręcznikach ni słowem nie spomniano o PRZECIWNIKACH tychże obiadów sławetnych... Zauważyłem to dopiero teraz, nie wiedzieć czemu.

    Sam zaś ten biuletyn pamiętam dobrze... Ciekawość, czy pismo owe doczekało się może potomka jakiego? :)

    Dziękuję za komentarz u siebie i życzenia... :) Niezmiennie podziwiam Waćpana rozległą wiedzę w temacie :)

    Kłaniam niziutko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi nie wiedzieć o jakich kontynuatorach bliskich. Pominąwszy efemerydy emigracyjne następnym, co by się miał prawo ubiegać o miano czasopisma literackiego, byłyby chyba warszawskie "Kłosy", co niemal sto lat później wychodzić poczęły...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt26 listopada 2012 12:45

    1. To kolejny dowód na to, żeby pochopnie nie rezygnować z możliwości oddziaływania na maluczkich, pasąc się mniemaniem, że wystarczy rację mieć. Najlepszym tu przykładem (rozwijałem już tę myśl kiedyś u siebie) geniusz marketingowy Gomorytów, którzy, oddając się przecież dokładnie temu samemu, co Sodomici, potrafili całe odium na tamtych zwalić, tak że nawet po wiekach mówi się o 'sodomii', czy 'sodomizowaniu', a nie o 'gomorii' i 'gomoryzowaniu', choć (plan nie udał się w 100%) istnieje przecież zawołanie 'Sodoma i Gomora'.
    2. No i co szkodziło wydawanie jakiegoś "Wstecznika Obojga Narodów, bo Koronnego i Litewskiego, czyli ostatniego obrońcy praw naturalnych i kardynalnych, przez zdrayców tęgo oprymowanych"? Pożałowali pieniędzy, to mają za swoje i z pamięci ogółu sami się usunęli.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 W rzeczy samej... Podesłałbyś link, bym całego blogu przekopywać nie musiał?:)
      Ad.2 Poniekąd tą rolę pełniła "Gazeta Warszawska" księdza Łuskiny:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt27 listopada 2012 08:46

      Ad 1. Trzeba znaleźć wpis z 04.06.2006.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Znalazłszy, poczytałem, aliści, że autor niecnota komentować zbronił, jeno tu wyrazy uznania ostawić mogę, primo za to, żeś bodaj jako pierwszy tego był dostrzegł, secundo za koncept ze współczynnikiem przewyższenia poprzedników, który niegraniczone w zasadzie otwiera możliwości. Jak bowiem rozumiem, skoro rzecz jeno na deklacjach jest oparta, których żadną miarą zweryfikować nie sposób, to w gruncie rzeczy skromność ówcześnego premiera podziwiać należy i wstrzemięźliwość, bo cóż mu broniło podać tej cyfry pięcio, a bodaj i dzisięciokotnie większej?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Vulpian de Noulancourt28 listopada 2012 22:44

      1. Restauracja zamknięta = posiłku się tam nie zje.
      Przez analogię --->
      Blog zamknięty = komentowanie stało się niemożliwe.
      2. I tak musisz przyznać, że dałem całą wstecz rezygnując z pierwotnego zamiaru skasowania całości.
      3. Sądzę, że mało kto odczuwa chęć komentowania moich starych tekstów sprzed lat, tak samo jak prawie nikt nie zamierza polemizować np. z pamiętnikarzami z XVII wieku.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Ad.1 Jak to nie zje? Toż właśnie lektura tu ucztą... Zjeść zje, jeno nie zapłaci...
      Ad.2 W rzeczy samej... Podziwu godny radykalizm wstrzemięźliwości:)
      Ad.3 Na szczęście podobnych argumentów takiego np.Kafki bliźni nie posłuchali...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. A dzisiaj to co? Tak samo: o kim nie mówią i nie opisują w mediach, zwłaszcza w globalnej sieci internetowej, ten nie istnieje.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na nieistniejącego czuję się zdumiewająco dobrze:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Na koniec wnoszono trzy śliwki, co było sygnałem zakończenia obiadu. Bywało i tak, że znudzony król kazał podawać owe śliwki już po kwadransie i wychodził z sali ku rozczarowaniu uczestników. Toteż goście starali się, by rozmowa była żywa i interesująca.

    Nieprawdaż, że dobry sposób na pozbycie się nudnych gości :)

    Serdeczności zostawia,.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To po co ich było zapraszać, skoro nudni do obrzydliwości?:) A względem tych śliwek tom od zawżdy w tem podejrzewał jakiego może remedium na trawienne króla jegomości kłopoty...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Pewnikiem nie wiedział wprzódy, kto nudziarzem się okaże, tedy spraszał. A zważ, Wasze, że i najbłyskotliwszy umysł może mieć słabszy dzień.

      Usuń
    3. Tego pierwszego szło się przecie wywiedzieć discrete... Przecie rodacy nasi niczego tak nie uwielbiają jak bliźniego obsmarować...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Klik dobry:)
    Znaczy, że stara to prawda, że bywanie, gdzie trzeba znanym i sławnym uczynić może.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba! Jeno jak poznać GDZIE dziś trzeba?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Widzi mi się, że rolę niegdysiejszych "Zabaw Przyjemnych..." spełnia dziś w zakresie informowania o fanaberiach "wielkich" [jaki poziom takie wielkoludy]M.IN. forum Onetu - celebrujące celebrowanie celebrytów, o których wszystko wiedzieć można - od upodobań kulinarnych... przez preferencje erotyczne... aż do gatunku używanego papieru...ściernego... Pospólstwo dowartościowuje się przez nabywanie "wiedzy", że "wielcy" zupełnie do niego podobni - i na odwrót. Dzięki temu rosną mediom - czytalność, słychalność, oglądalność i docieralność... Tylko wąchalności brak do pełnego zadowolenia. Rośnie "zawrót głowy od sukcesów"... No i spełniana jest ta... jak jej tam...ta Misja!!!
    POZDRAWIAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie znam dokonań w tej mierze poratli inszych (poza -okazjonalnie - interią), aliści zda mi się, że sama tegoż portalu powszechność poniekąd płytkości gustów dowodzi, a może tylko marketingu więcej skutecznego... A Misji nie znam i nic o niej nie wiem...:(( Ładna ona chociaż?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. W zamierzeniach mamy Propagandy - najprzecudniejsza, zaś na skutek działanie genów wszystkich Tatusiów - szkaradkowa//szkaradkówna [ale pełna wartości]

      Usuń
    3. To ja bym może inszych już szukał piękności...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. W Polsce żyjemy to i nie ma się co dziwić że wszystko po polsku organizowanej jest i było.
    A nieobecni jak zwykle nie mają racji.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że jej racji nie mają, to oczywista, gorzej, gdy wychodzi, że nigdy jej nie mięli...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Czyż nie o obiadach czwartkowych mowa??? My za młodu zwaliśmy nasze 'polaków nocne rozmowy' - czwartkowymi spotkaniami, chociaż zasady inne nimi rzadziły i obecność nie była nakazem czy obowiązkiem. Pokłony i sklony. Paczucha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem: o czwartkowych... Skoro nie była nakazem, liczyć zatem można chyba było, że się dysputy toczyły dobrowolne, zatem zapewne ogniste:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Ciekawie pisane ,wiele sie można nauczyć ,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. nie było wtedy onetu....wszyscy by wszystko o wszystkich wiedzieli. a nawet więcej niż wszystko. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie, że "więcej niż wszystko" najwięcej się lękam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Oj, Mości Wachmistrzu, czepiasz się i to kogo? Króla Stasia!
    Nasz prezydent zaprasza na posiedzenia RBN imć Kaczyńskiego. I co? I nic! Imć prezes nie przyjdzie, bo już sześć razy przegrał wybory i jest ciężko obrażony. Może król też zapraszał swych oponentów, a oni odmówili?
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, by tak być mogło... Królowi się nie odmawiało i trzymali się tego nawet i najwięcej opozycyjni magnaci, a cóż by dopiero jaka literacina drobna... Owszem, może by tam jeden z drugim raz czy dwa się może chorobą wymówił, przecie, gdyby ich iście proszono ustawicznie niemożebnem, by nie bywali...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nie odmawiało się premierowi Pawlakowi, jak powiedziała jego cudnej urody rzeczniczka, pani Wachowicz.
      Poza tym, król chciał odpocząć od trudów rządzenia i po co miał zapraszać kogoś, kto napsułby mu krwi. Chyba każdy z nas zaprasza tego, kogo lubi.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. To i prawda, że król nijakiego obligu nie miał tych upraszać, co by mu obiad spsowali. I bynajmniej mu tego za złe nie mam, a napominałem jedynie byśmy dzisiejszych naszych imaginacyj nie przekładali na zachowania sprzed dwóch i pół już niemal wieku...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. obiady czwartkowe i u mnie mają miejsce .Znajomi radość mają że tylko w ten dzień posilamy się posiłkiem co to obiad się zwie .
    Masz rację Człeku , że nie każdy krok wprzód oznacza postęp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... nadziei pełnym, że nie za sprawą niedostatku aż tak przykrego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Obecnie bardziej w modzie obiady ćwiartkowe :-)
    Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiady czy przekąski? A ściślej przepijki?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Zapewne to z niezaproszonych ktorys zrewanzowal sie wierszykiem: "... kosztował pomnik sto tysiecy, ja bym dwakroc łożył, by Stanisław skamienial a Jan III ożył"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykluczyć nie sposób...:) W tenże sposób, choć anonimowo, twórczość jego dla potomności choć częścią przetrwała...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)