Nim przecie na te dopłyniemy wody, zdałoby się szerszego tła odmalować, osobliwie, że owo tło tyczy się chwili, gdzie kto wie, czy przy inszym władcy i inszej polityce byśmy i może nie umięli wybrnąć jako z zagrażających nam paści rozbiorów i bytu państwowego ocalić...:(
Przyjmuje się powszechnie, że ostatnia światowa wojna, że w naszem kraju wybuchła i o nasz kraj szło w samiuśkich jej początkach, była jakoby wojną "polską", czego ja bym akurat uznawać nie był skłonnym. Insza z wojen między potencjami obcemi, której zwano "polską", czyli napoleońska wyprawa na Moskwę Roku Pańskiego 1812** także była nią jeno z miana swego, choć aspekt kraju naszego uwiększenia w razie sukcesu niechybnie był tam podnoszony i stąd powszechne, acz płonne nadzieje wielu rodaków naszych***
Byłaż jednak wojna, której nikt po prawdzie "polską" nie nazywał, aliści w niej prawdziwie o Polskę szło i nasze to sprawy się ku niej casus belli stały. Idzie mi o wojnę, której Turczyn wypowiedział carycy Jekatierinie 25 września 1768 roku w obronie konfederatów barskich i przeciwko panoszeniu się Moskali w Polszcze. Naturaliter, Osmanowi nie z afektu do polskości to czynić przyszło, jeno ze zrozumienia nader trzeźwego, że to co caryca w Polszcze wyprawia jest jeno wstępem do rozpanoszenia się jej zagrażającego sąsiadom wszytkim, a Imperium Osmańskiemu w szczególności. Można by rzec, że mogła nas złączyć wtedy wspólnota interesów, aliści to Turczyn mógłby godnie nieść wówczas nam znajomy sztandar z hasłem "Za Waszą i naszą wolność!". Formalnym pretekstem do wojny stał się zagon kozacki, co w pogoni za konfederatami na tureckie się zapuścił terytorium i Bałty był spalił. Ano i jako tak człek o tej nieszczęśnej konfederacyi barskiej myśli, to prawdziwie żałość ogarnia, że takie to tam wszystko było nibyż wzniosłe i afektu patriotyczno-religijnego pełne, a byle jakie w gruncie swoim, jako i w całem tem wojowaniu, gdzie jedynym z powstań narodowych naszych będącym, co miało formalnego i prawdziwie walczącego sojusznika**** wiernego i nie byle jakiego przecie... że się to tak zmarnotrawiło wszystko w próżności gestów, tromtadracji zgoła niebywałej, degeneracji tradycyj wojskowych naszych i jałowości starań już to fantasmagorycznych, już to zwyczajnie durnych czy desperackich... I na konsekwencyje tejże wojny wejrzawszy, gdzie Turcja lipcem 1774 roku, po sześciu latach krwawych i ciężkich zmagań, pokoju w Küczük Kajnardży podpisawszy, przetraciła ziem między Dnieprem a Bohem (części tzw. Jedysanu) z czarnomorskim portem w Chersoniu, Kabardyi kaukaskiej, twierdz w Azowie, Kerczu i Jenikale, Bukowiny na rzecz Austryi, dozwolić musiała Rossyi na żeglugę po Morzu Azowskim swobodną, co w połączeniu z Chersoniem dawało Moskalom wymarzone wyjście na Morze Czarne.
Nade wszystko jednak bodaj czy i nie najdotkliwszą stratą turecką było wymuszone zrzeczenie się zwierzchności nad Chanatem Krymskim, gdzie odtąd Tatarzy mięli być formalnie niepodlegli, aliści i tam się wrychle był rozciągnął protektorat rosyjski, zaś formalne wcielenie Krymu (czy jak to Rossyjania zwali: "Taurydy") do imperium rosyjskiego stało się przyczyną wojny z Turkiem kolejnej
Ze stu tysięcy, co się przez szeregi konfederackie przewinęło (a nigdy ich w polu naraz więcej jak 20 tysięcy nie było) król w mowie sejmowej w 1776 wygłoszonej obrachowywał poległych na jakie sześćdziesiąt tysięcy, a przecie temu by przydać jeszcze należało straty wojsk królewskich pod Branickim przymuszonych Moskalom dopomagać w konfederatów zwalczaniu, ruinę setek majątków ziemskich i tysięcy wsi i miast, nawet nie tyle spalonych, czy zniszczonych w walkach, co zrujnowanych rekwizycjami i kontrybucjami wybieranemi z całą bezwględnością przez wszystkie wojujące strony...:( Na Sybir pognano ponad 14 tysięcy konfederackich brańców, z których uciekły zaledwie jednostki (np. Beniowski), a powróciły zdziesiątkowane niedobitki... I weź tu człecze nie płacz nad tem, jak bardzo by te wszystkie siły ludzkie i zasobność narodu przydały się w kilkanaście lat później, gdy Fortuna, czy jak kto woli Opatrzność dała nam w na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych sposobność wywikłania się z większości obieży naszych, z której dla tysiąca powodów i zaślepień naszych żeśmy skorzystać nie umięli, za to rychło w czas żeśmy do ostatniego zrywu w 1792 roku stanęli już samotnie, wszelkich osobno pobitych pozbawieni możliwych sojuszników...:(( O tem wszakże przyjdzie nam już jednak w nocie kolejnej napisać...
_________________________* - gwoli ordynku niejakiego rzec się godzi, że mowa o wtórej z dwóch tam stoczonych bitew. Pierwsza miejsca miała rok wcześniej; 24 sierpnia 1789, nas interesująca została stoczona 8 lipca 1790
** - tak ją nazwał sam Napoleon w rozkazie do Wielkiej Armii: "drugą wojną polską", z czego należałoby wnosić, że pierwszej rozumiał tej z 1806/07 roku, w efekcie której się Xięstwo Warszawskie zrodziło.
*** "O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!
Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju,
A żołnierz rokiem wojny; dotąd lubią starzy
O tobie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy.
Z dawna byłeś niebieskim oznajmiony cudem
I poprzedzony głuchą wieścią między ludem;
Ogarnęło Litwinów serca z wiosny słońcem
Jakieś dziwne przeczucie, jak przed świata końcem,
Jakieś oczekiwanie tęskne i radośne.[...]
O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju,
Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!
O wiosno! kto cię widział, jak byłaś kwitnąca
Zbożami i trawami, a ludźmi błyszcząca,
Obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna!
Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna!
Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,
Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu. "
**** - w grudniu 1768 zawarto przymierza konfederatów z Turczynem i Tatarami, gdzie się między inszemi poganie zobowiązywali pokoju osobnego z Rossyją nie zawierać, dopóki w Rzeczypospolitej "poprzedni system rządów" nie zostanie przywrócony.
................................................................................................................................
Jak nie będziem, kiedyśmy (ale nie my, tylko oni) są; jak nie ugniemy, kiedyśmy ją na talerzu przynieśli, a talerz w zębach, obadwa zaś w podskokach??
OdpowiedzUsuńBardziej merytorycznie to zgłaszam postulat, iżby czarne chował Pan, Panie Wachmistrzu,pomiędzy czarnymi, bo tak to, co prawda, pręcik & czopki wariują, ale przecież nie do tego stopnia, żeby korali koloru koralowego nawet bexa raz dwa trzy znaleźć nie potrafiła.
Pręciki, rzecz jasna, wszystkie - nie jeden.
OdpowiedzUsuńMoże bym się i kiedy dał na takie zabawy namówić, ale primo, że nadal uważam, wbrew Szczura sugestiom, że najważniejsza jest ta część noty nad kropkami:) I wprowadzając taką zmianę z punktu pozbawiam możliwości zorientowania się w tej zabawie potencjalnych Lectorów Nowych, którzy przykładowo właśnie od dzisiejszej noty by poczęli z moim blogiem znajomość, całej tej sprawy z kropkami ani znając...
UsuńKłaniam nisko:)
1. Nie desperuj, Wachmistrzu miły, pół roku to w klatce z jeżami można wytrzymać.
OdpowiedzUsuń2. Czytając kiedyś książkę o carycy Katarzynie (Władysław A. Serczyk - Katarzyna II, Ossolineum 1989) miałem wrażenie, że tam przez cały czas rosyjskie wojska z kimś na różnych frontach walczyły.
Pozdrawiam
Ad.1 Zawsze uważałem, że masz niebanalne rozrywki...:)
UsuńAd.2 I właśnie o to idzie! Tyle, że w prawdziwych dziejach to ona rozkładała na łopatki przeciwników po kolei, raz tylko wojując z dwoma na raz. A mnie idzie o to, że gdyby ktoś o przenikliwości już nie mówię, że Piłsudskiego, ale kogokolwiek innego, kto nie był tak jak król Staś Semiramidą Północy zaślepiony i dojrzał by furtki na zadanie ciosu w momencie właściwym, a miał w sobie tej wielkości, by się z narodem umieć pojednać i tegoż ciosu zadać wytężonymi i WSZYSTKIMI siłami narodu, kto wie, czybyśmy biegu dziejów nie odwrócili...
Kłaniam nisko:)
Dlaczego w naszej historii jest tak dużo sytuacji, o których potomkowie mówią: "bo gdyby wtedy to, albo tamto..., to teraz byłoby lepiej..." itp. Dlaczego tak wiele niefortunnych zdarzeń, pomyłek, przegapienia okazji itp.? Ciekawe czy u innych też tak jest, czy to już nasza domena z charakteru wynikająca?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nie sądzę, byśmy tu w czem od Angielczyków, Amerykanów czy Francuzów byli gorszymi, co do których z punktu bym mógł z dziesiątek cyrkumstancyj przywołać podobnych... Jeno, że nie mamy szczęścia być Islandią, gdzie jako Wikingowie osad pozakładali tysiąc lat temu z okładem, to tam pies z kulawą nogą nie zawitał przez następne tysiąclecie i dzięki temu przetrwała tam swoista demokracja plemienna, nikogo w oczy nie kłując... My zaś jesteśmy na skrzyżowaniu szlaków wszelkich wojen tej części Europy się tyczących i stąd jesteśmy fruktem, na który apetyt od zawsze mięli wszyscy wokoło... Może dlatego jesteśmy tacy w survivalu dobrzy, bo nasza historia, to jedna wielka szkoła przetrwania?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Mnie zafrapowała jeszcze rzeczypospolita pawłowska k/ Mercza na Litwie. Zniesiono tam pańszczyznę chłopów, zastępując ją czynszem, utworzono sejm gminny - taki wiejski samorząd.
OdpowiedzUsuńI znów coś zmarnotrawiono. Te 500 bitew i tyle ofiar (do 60 tys. dodać należy ofiary koliszczyzny z 1768 od kilkunastu do kilkudziesięciu tys. oraz tych, którzy nie wytrzymali trudów drogi na Sybir), a wszystko "w obronie wiary i wolności". Smutne nasze dzieje. Pozdrawiam serdecznie.
Nie patrzyłbym na nie jeno z przykrej strony... Siła w nich osiągnięć prawdziwie powodem do dumy naszej z przodków być mogących przyczyną. A i, pomimo wszystkie przykrości dzisiejsze i turbacyje, niemal żem jest pewnym, że czasy obecne będą jeszcze kiedyś jako "Złoty wiek" wspominane... Niestety...
UsuńKłaniam nisko:)
Piszesz: " formalnego i prawdziwie walczącego sojusznika (...) wiernego i nie byle jakiego przecie...", ale mogli mieć również sojusznika neutralnego i sprzyjającego im, i też nie byle jakiego przecie (rzecz jest oczywiście do dyskusji).
OdpowiedzUsuńMoże sobie przypominasz moją zagadkę, w której brałeś udział, kim jest tajemniczy pan Y, sam wiesz, że to był Pułaski.
https://torlin.wordpress.com/2010/03/31/zagadka-historyczna-z-tajemniczym-panem-y-w-tle/
Józef II – Masz wielmożny panie dużo sławy w obcych krajach. Na kogo liczycie?
Pułaski – Mamy niewinność i sprawiedliwość sprawy naszej, mamy błogosławieństwo od głowy najwyższej kościoła katolickiego, mamy wreszcie krajową sposobność i ludzi do wojny z Moskwą zgodnych
Józef II – Czy to jednak nie za mało? Musicie wejść w trwały sojusz z taką potencją europejską, która w sojuszu tym znajdzie własną korzyść.
Pułaski – Bóg, który z niczego wszystko stworzył jednym skinieniem i momentem, wszystko może zmienić. Nie tylko Polska zagrożona jest od rosnącej potęgi Rosji i Prus, które w niedawnej wojnie zagarnęły Austrii Śląsk. Gościna, którą udziela Austria „Generalności” powinna doprowadzić do ściślejszych związków naszych państw. – czerwiec 1770.
Można się zastanawiać, czy koregent Józef II rozmowę tę przeprowadził na serio, przecież to jest tuż po zajęciu miast spiskich, a 2 lata przed pierwszym rozbiorem. ale Austria moim zdaniem nie była jeszcze wtedy "rozbiorowa".
Po raz pierwszy miałem wrażenie tych słów czytając, że by się Pułaski na rzecznika PiS-u był nadał... Niemalże ta sama beznadziejnie naiwna wiara w to, że Bóg MUSI się nami zajmować i opiekować, zatem wystarczy się zdać na niego. Do tego te o papieżu słowa jako żywo kojarzące mi się z jegomościem, co mówi, że to deszcz pada, gdy w pysk mu plują. Przecie Klemens XIV nie tylko ich nie błogosławił, ale nawet wydał brewe króla jegomości popierające, zatem jeśli tak widzieli sprawy ludzie poltykę konfederacji robiący, to żal nie powiem co ściska... Józef II ewidentnie sonduje naiwnego Pułaskiego, czy konfederaci mają jakiekolwiek już polityczne zagraniczne poparcie i z całą pewnością naiwne wypowiedzi Pułaskiego go utwierdziły w tem, że nie mają niczego poważnego w zanadrzu. Zgadzam się, że Austria nie była do tei idei jeszcze wtedy przekonaną, a przeciw Rosji przecież wkrótce wystąpi i o tym też między inszemi pisać będę. Starostwo spiskie to jest rzecz szczególna, raz że go Austriacy zajęli na prośbę Kazimierza Poniatowskiego, którego zamku w Starej Lubowli próbowali zdobyć konfederaci Bierzyńskiego, zatem trudno to za "czystą" aneksję uznać; dwa że spór o podstawy prawne do posiadania tych terenów ciągnie się od czasu słynnej pożyczki Jagiełły dla Zygmunta Luksemburskiego i cesarze (tutaj występujący jako sukcesorzy praw królów węgierskich) mogli uważać te ziemie za co najmniej sporne...
UsuńKłaniam nisko:)