25 sierpnia, 2016

Europejski kogel-mogel, czyli rozważań o przetraconych szansach na rozbiorów uniknięcie ciąg dalszy jako tło dla żądanej przez Lectorów batalii pod Wyborgiem, alias cyklu o xiążęciu Denassów część siódma

   Cyklu poczętego (I, II, III, IV, V, VI), a w zamierzeniu być mającego niejakim wspomnieniem xiążęcia Karola de Nassau-Siegen, w Polszcze za Mickiewicza sprawą lepiej znanego jako "książę Denassów" i wiązanego z warszawskimi Dynasami, przyszło po części czwartej charakteru poniekąd odmienić, a to za sprawą wielkiej światowej polityki, w którą wdał się de Nassau niejako na uboczu naturalnych swych o karierę i apanaże starań. Postąpiliśmy bowiem w świat polityki tak wielkiej, że ponad zwykłego śmiertelnika wyobrażenie, choć "nasz" de Nassau stał się owej polityki przez jeden moment nawet i kreatorem, prawda, że więcej mimowolnym i raczej nie zamierzonym...
   Że się rzecz jednak po części pryncypalnej tyczy dziejów Rzeczpospolitej Obojga Narodów w ostatnich przed Jej zgonem latach, poświęcimy tym sprawom zatem czasu i myśli co więcej, za sposobnością rozmyszlając, zali nie udałoby się może statystom ówcześnym, rzeczy może inaczej wiodąc, roztropniej moderując, kierując się może więcej i wyobraźnią groźne skutki ukazującą luboż i ponad miłość własną się wzbijając, jako jednak grozy rozbiorowej zniweczyć i Ojczyzny Miłej ocalić... Przyjdzie nam się tutaj pomiędzy wszystkimi niemal potencyjami europejskiemi poruszać i śledzić meandry onych intencyj, zamierzeń i poruszeń, osobliwie aliansów, które po prawdzie wszytkie idzie skwitować Boy'owską fraszką, że "...w tem cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz"...
   Oto ze sposobności uwikłania się Rossyi w wojnę z Turczynem, gdzie pierwotkiem Moskale z wielce zmiennym szczęściem wojowali, moc tracąc ludzi, rynsztunku i grosiwa, postanowił skorzystać król... nie, nie nasz Stanisław August, choć wielce by się to i może prosiło... szwedzki: Gustaw III. Czemuż to, zapytacie, a ja, by rzecz tę wyłożyć, cofnąć się muszę do roku 1743, kiedy to traktatem w Åbö pokończono wojny między Szwecją i Rosją uprzedniej, przez Szwedów zresztą poczętej, by Rossyi powstrzymać przed włączeniem się w wojnę o sukcesję austryjacką . Podług tegoż traktatu Rossyja zagarnęła Karelii, to jest ziem w południowej Finlandii, wtedy będącej we szwedzkim władaniu, aż po rzekę, która będzie dla nas w tej wojnie ważką, tandem godzi się słów o niej dwóch tu rzec. Po szwedzku zwała się ona Kymmene i ta bitwa morska de Nassaua, umownie zwana bitwą pod Wyborgiem, w rzeczywistości miała miejsce u ujścia tejże rzeki, stąd spotkać się można i z taką tejże batalii nazwą , choć częściej zwie się ją bitwą na wodach Svensksundu*, czyli cieśniny oddzielającej wyspy Kotka i Kuutsalo. Dziś zwie się ta rzeka po fińsku Kymijoki i jak kto jej zechce poszukać na mapie, obaczy że uchodzi do morza dobre czterdzieści kilometrów na zachód od dzisiejszej fińskiej z Rossyją granicy.
   Okrom ziem tych zaboru caryca Elżbieta osłabłej Szwecyi narzuciła niezadługo najpierw na następcę tronu, a potem po króla Fryderyka Heskiego bezpotomnym zejściu króla nowego (brzmi znajomo?), którym był... dotychczasowy książę-biskup Lubeki z dynastyi holsztyńsko-gottorpskiej i zarazem opiekun małoletniego księcia tejże dynastyi, Karola Piotra Ulryka, młodzieńca... hmm... dziwnego i żywy niepokój otoczenia budzącego. Tegoż młodzieńca niezadługo ciotunia rodzona, własnej progenitury nie mająca, naznaczyła na swego następcę i kazała przywieźć do Rosji, gdzie go tresowano na rosyjskiego cara. Choć znów, cokolwiek nielogicznie, wynalazła onemu małżonki z rodu ubogich książątek niemieckich, niejakich Anhalt-Zerbstów i jako ciotunia Elżbieta, przedostatnia, w której żyłach jeszcze jakaś krew Romanowów prawdziwych płynęła, pomarła, to owo stadło książątek niemieckich panować poczęło jako car Piotr III i małżonka onego, Katarzyna. 
   A nasz ex-biskup? Wrychle wszedł w parantele solidne, bo za małżonkę pojął siostrę samego Fryderyka Wielkiego i, zbrojny poparciem szwagra, począł we Szwecyi zaprowadzać porządków, by rządów parlamentarnych ukrócić, co się skończyło tem, że niemal całej władzy nie stracił, bezskutecznie wojując z prorosyjskim "stronnictwem czapek" (coś Wam to przypomina?). Szczęśliwie dlań, władzę przejęło "stronnictwo kapeluszy", co się więcej ku Francyi skłaniało i król szczęśliwie dokonał żywota, płodząc dzieci, fundując kościoły i obżerając się bez umiaru, co też go i koniec końców zabiło...
   Syn onegoż najstarszy, właśnie Gustaw III, począł od zrobienia porządku z czapkami i kapeluszami, czego dokonał przy pomocy szlacheckiego korpusu oficerskiego i poprzez swoisty zamach stanu, wymuszając na Riksdagu nową ustawę (coś Wam to przypomina?), cokolwiek absolutystyczną. Królem okazał się względnie zręcznym, ale przeprowadzane reformy, by najwięcej oświecone, zwykle to mają do siebie, że owoce przychodzą po latach, póki co zaś nie sposób tej czy inszej grupie na odcisk nie nadepnąć. Rosnącego niezadowolenia król umyślił, jak to często z władcami bywa, spacyfikować przez jakąś zgrabną zwycięską wojenkę i sukces w niej odniesiony. Pierwotkiem się na Danię szykował, ale świadom, że mu Jekatierina zanadto urosnąć nie dozwoli, próbował jej do swych planów pozyskać (brzmi znajomo?), a gdy owa się okazała niechętną, zrozumiał, że nie nad Sundem leży rozwiązanie jego problemów, a nad Newą i postanowił uderzyć na Rosję. 
   Moment został wybrany niezgorzej, właśnie dzięki Turczynowi wielce Rossyję absorbującemu, plan też był nie od macochy, bo się po raz pierwszy mogło zemścić na Rosjanach ulokowanie przez Piotra Wielkiego stolicy nad morzem samym, gdzie uderzenie z Finlandii i od desantów wysadzonych na południowym brzegu Zatoki Fińskiej mogło wziąć Petersburg w kleszcze i zaowocować zdobyciem go.  Gustaw III zadbał jeszcze i o to, by mieć poparcia dyplomatycznego Prus i Anglii, a także świeżo co spacyfikowanej przez Prusaków Holandii**. Przecie plan to jedno, a wykonanie rzecz druga...
   Flota szwedzka, pod wodzą królewskiego brata, Karola Sudermańskiego***, z desantem załadowanym, co miał wpodle Oranienbauma**** wylądować i w dni kilka w Peterburku stanąć, napotkała przecie po drodze Floty Bałtyckiej, którą kolejny cudzoziemiec w carskiej służbie, Angielczyk Samuel Greigh, dowodził i przyszło do bitwy koło Hoglandu, w której to batalii więcej było po prawdzie manewrowania i kombinowania jako tu się do wiatru lepiej ustawić, niźli wojowania szczerego, przecie każda ze stron jednak jednego okrętu liniowego przetraciła. Nibyż effecta niemal żadne, przecie był to jednak sukces rosyjski niemały, bo do desantu nie dopuszczono, a i małoż na tem, wrychle szwedzkiej floty, co do Sveaborga wpłynęła dla napraw dokonania, w porcie tem zablokowano. Zdałoby się, że cóż jest jedna nie rozstrzygnięta bitwa, a przecie całe tem zamysły króla szwedzkiego zniweczono, bo floty aż do listopada tkwiły w klinczu blokady, dopokąd Rossyjanie nie cofnęli się na zimę do Kronsztadu i Peterburka, zasię Szwedy do Karlskrony. Wojska lądowe we Finlandyi bez wsparcia zostawione i nie dość zaopatrywane, takoż niczego nie zwojowały, osobliwie, że między oficyjerami rosło niezadowolenie z króla poczynań, które też i koniec końców zaowocowało zawiązaniem prorosyjskiej konfederacyi w Anjala, która się dalszej wojnie przeciwiała (coś Wam to przypomina?:), a przed ostrzami której król ledwo z Finlandyi uciekł żywym, armii porzucając.
   Na domiar Gustawowych nieszczęść, przeciwko Szwecyi wystąpiła i Dania, by Rossyi wesprzeć, aliści paradoksalnie ta właśnie rzecz się Gustawowi na dobre obróciła, bo raz, że tego nie ścierpiały ani Anglia, ani Prusy i niedwuznacznie kazały Kopenhadze się wycofać, chyba że i z niemi chce Dania mieć do czynienia, a po wtóre duńskie wystąpienie spolaryzowało społeczeństwa szwedzkiego i jak król się przódzi nie nadto wielkim w swych działaniach poparciem mógł cieszyć, tak teraz stanęły za nim Szwedy murem, okrom, ma się rozumieć, zdradzieckich targowiczan separatystów z Doniecka anjalczyków...
   Tych ostatnich król jednak, mając teraz tęgie oparcie w narodzie, wyaresztował bez miłosierdzia (z pominięciem tych, co zdążyli dać drapaka) i z wiosną Roku Pańskiego 1789 stanął gotów do rozprawy z Moskalami nowej, przecie w tych najczarniejszych dla siebie godzinach szukał on przeciw potencyi moskiewskiej wszelkiego możebnego sojusznika, w tem i nas właśnie, o czem dziś już nam się tu pisać nie pomieści, ale noty nowej od tegoż właśnie, niedoszłego ze Szwedem aliansu, wieść gawędy naszej rozpoczniemy, a do stołu zasiądą także Austryjaki, Prusaki, Francuzy i wszelkie nasze partyjki rodzime...

_____________________
* - a ściślej jeszcze to mówimy o tzw. drugiej bitwie na wodach Svensksundu
** - Władysław Konopczyński ten alians nazwał "trójprzymierzem z Loo", co jest o tyle nieścisłe, że to nie jeden je traktat stanowił, a raczej summa kilku i dodatkiem Holandia była w tem związku wyraźnie nierównoprawnym partnerem.
*** - U Szwedów to tradycyjne dla brata królewskiego miano (jako u Francuzów Orleański), a że imię Karol takoż u nich częste, to i nie udziwiłbym się, że Wam się owi mylić będą, bo historia zna kilku Karolów Sudermańskich. Ten będzie więcej znany, gdy najpierw zostanie regentem, zasię i królem jako Karol XIII
**** - dziś miasto Łomonosow, do którego podmiejska kolejka petersburska dochodzi, w schyłku XVIII wieku to jakie 50 kilometrów od ówcześnego Peterburka było... 

                        ................



20 komentarzy:

  1. Panie Wachmistrzu!
    Pierwsza bitwa podczas wojny szwedzko-rosyjskiej miała miejsce 17.07.1788 na wodach Zatoki Fińskiej. Siły wyrównane, ale brak wiatru,spowodował, że nawet holowanie okrętów łodziami nie pomogło. Strony straciły po jednym statku, bitwa niby bez rozstrzygnięcia, ale Rosjanie zatrzymali szwedzki pochód. Kilka miesięcy po bitwie żywota dokonał adm.Samuel Greig ( 15.10.1778 w Tallinie, dawniej Rewel ). Niemal rok później floty spotkały się ponownie koło Olandii, dokładnie 29.07.1789. Admirał Cziczagow, mimo wyrównanych sił, unikał bitwy obfitującej w wiele manewrów, która rozpoczęła się o 14.00 i trwała do zmierzchu., ale rozstrzygnięcia nie było. Książę Sudermański został zmuszony do zawinięcia do Karlskrony. Winą za ten stan rzeczy obarczył adm. Liliehorna, zawiadującego tylną strażą szwedzką. Koniec końców Liliehorn dał głowę, bo taki wyrok wydał sąd wojenny (co nie dziwi). Książę Sudermański dowodził bitwą pod Rewlem ( 13.05.1790), chcąc zniszczyć część wrogiej floty na redzie rewelskiej. Wszystko grało do chwili, gdy koncertu nie rozpoczął wiatr utrudniając Szwedom manewry. Stracili parę okrętów na mieliznach, jeden spalono, a godzi się podkreślić, że 13 szwedzkich jednostek ( z 35 okrętów) w ogóle nie dotarły do rosyjskiej eskadry. Potem jeszcze doszło do potyczki artyleryjskiej w Zatoce Fińskiej ( 3.06.1790 ), ale i tu Rosjanie byli górą, wszak zatrzymali pochód szwedzkiej floty. Koniec końców 14.08.1790 zawarto pokój w Varala.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielcem Waszmości obligowany tak za dopełnienie, jak i za to, żeś w niem nie zanadto przed orkiestrę wysadził, to i mamy jeszcze co opowiadać:)
      Co się tyczy starcia pod Rewlem, tośmy z Kneziem Jegomością o tem siła rozprawiali w komentarzach pod notą bitwę pod Abukirem opisującą, znajdując ją wielce do porównań fortunną, bo tak tu, jak i tam nadpływająca flota zmierzyć się miała z zakotwiczoną w półkolu flotą przeciwną, zatoki broniącą. Reszta zaś się zawiera w różnicach między stylami dowodzenia Nelsona i księcia Sudermańskiego, czy jak kto woli między tragicznymi konsekwencjami ślepego stosowania szyku liniowego i rewolucyjną umiejętnością zerwania z niem w cyrkumstancyjach sprzyjających...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Ojć. Nie na mój rozumek...:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ta kokieteria niewieścia...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Dobrze, że o kropeczki się nie upomniałam.:)))
      Taki pałac wraz z otoczeniem i mieszkańcami, to już cała miejscowość.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Dlaczego, przecie nie gryzę za to... :))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Nie, no cudowne! Cały wpis dygresją, bo jakoś do Dynassowa nie doszło ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to było pobieżne naszkicowanie tła... ;-)

      Usuń
    2. A kto to jest Dynassow ?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Bardzo pobieżne, Tetryku, bardzo...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. O Denassowie też nie było, więc w zasadzie nie ma różnicy ;-)

      Usuń
    5. Przecie nie o literkę się stroszę:)) Próbowałem, jako to młodzi prawią: "uciąć głupa" ale widać żem w tem nader kiepskiej experiencji...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Nie Wachmistrza wina, że ja ciężka kolubryna i dowcipu nie załapałam. Myślałam, że o literkę chodziło. No, trudno, wybacz, spaliłam dowcip :-(

      Usuń
    7. Albo to właśnie dowcip nazbyt ciężki i lotniejsze go nie chwytają umysły:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Całkiem udana próba zarysu wstępu. Mogę mówić tylko za siebie: jestem zachwycony impetem, z którym ruszyłeś temat (liczę, że inni też). Tym bardziej, że temat jest, jak widać, niezmiernie ciekawy. Teraz czekam na ciąg dalszy (nie poganiam!), podkreślając, że mnie mnogość odcinków wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - uważam je za plus.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwalam sobie przyłączyć się do zdania imć Vulpiana! :)
      Tylko trochę przykrótko, ale tuszę, że niedługo czekać będziemy, gdy zarys tak wartko (nomen omen)popłynął!:)

      Usuń
    2. Po pierwsze: to dopiero przygotowanie do wstępu, po wtóre: dworujcie sobie, dworujcie... obaczym, czy Wam po następnej będzie do śmiechu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Grabisz sobie, Zenuś... Oj, grabisz...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No dobrze, już dobrze - widzę je! :D

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)