na którą żem już Towarzystwa upraszał był tutaj.
Zdarzyło się przecie, żeśmy i eksponatów użyczywszy, a nawet i na otwarcie proszeni, przecie dla zdrowotnych turbacyj Pana Ojca mego dwakroć już od wyjazdu odstąpili, tandem wystawa już i dobre pół roku czynną, a myśmy jej jeszcze ni razu nie widzieli...
By zatem tegoż zaniedbania nadrobić, a i familijantów tamecznych, w których liczbie i z czasu niejakiego Wachmistrzowica liczyć potrzeba*, nawiedzić, puściliśmy się ostatniej niedzieli gościńcem ku wschodowi...
Wystawę znaleźlim wielce zgrabnie zakomponowaną, z zamysłem widocznym ukazania tak sprzętów dawniejszych wiejskich, z których Kneziowi dedykuję maszyny bednarza do klepek beczkowych wyginania:
zasię Grażynie warsztatu tkackiego:)
Zdjęć też upraszam jakości wybaczyć, bom nie pomyślił o tem przódzi, to się i jeno apparatem z telefonu salwować jako tam udało, nie nadto znów rewelacyjnie, a już zgoła tragicznie tam, gdzie do gablot przyszło...:((
Inszy znów zaułek miał fragmentum placu targowego wystawiać, gdzie kmiotkowie przeróżnych nawieźli rękodzieł...
zasię nareście w gablotach pomieszczono tego, co nas najwięcej zajmowało, jako to owe wypożyczone notgeldy, asygnaty, bony, banknoty, monety i dokumenta z pieniężnemi dawnemi sprawami związane, jako to polisy, akty notarialne kontraktów przedślubnych, książeczki oszczędnościowe przedwojenne jeszcze i wiele, wiele inszych...
Części z tego, jako to skarbonki, w inszych jeszcze i gablotach ugrupowane z osobna:
i wielce melankolijnie nastrajający worek pieniędzy... niestety, już pomielonych...:((
Wielce organizatorom obligowani, pożegnaliśmy ten kultury i wiedzy przybytek, by wstąpić po sąsiedzku do ... Českej Hospody :)) z zamiarem wzmocnienia nadwątlonych cokolwiek i wyposzczonych członków naszych...
Nozdrza Wachmistrzowe zaraz za progiem znać dały, że się znalazł gdzie nieledwie raju blisko, skoro wyraźnie Rohozec czuje... Ano i faktycznie, jegomość zaraz za drzwiami siedzący się Dvanactką tegoż browaru, Wachmistrzową ulubioną, raczył i do tego się jeszcze, niech go kaci, oblizywał...:(( Kluczyki od automobilu poczęły Wachmistrza parzyć w kieszeni, osobliwie jako jeszcze następnego suszykufla, na jawne szyderstwo naprzeciwko Wachmistrza siedzącego nad Lobkovickim Ležakiem, ujrzał... :((
Sami przyznacie, że podobne tortury powinny być jakiemi międzynarodowemi konwencjami srogo wzbronione...:( Ano i nie powiem, dawnom tak nie cierpiał na jadło obstalowane wyczekując, osobliwie, że choć inszym wielce podeszły tameczne gulasze i Marinovaná krkovička, przecie Wachmistrzowa golonka w piwie ponoć marynowana, z pewnością by mogła w niem co jeszcze i trochę poleżeć... Knedliki podobnie znalazł Wachmistrz rozczarowującemi, podobnie jak Wachmistrzówna, która orzekła, że Maminy smažaný syr wielekroć tamecznego smaczniejszy... Insze jednak specjały Wachmistrzowic, już tam parokroć bywały, chwalił, tandem jako komu droga wypadnie i popróbować sam zechce, polecam szczerze, choć niekoniecznie wszystkiego...
____________________________________________
* - jak to bowiem powiada Pismo: "...opuści człowiek ojca swego i matkę swoją...[Mk 10.28]", ale żeby od razu do Rzeszowa...? :((
Dziękuję Wachmistrzu za wycieczkę, do Rzeszowa daleko, a dzięki Tobie powiedzieć można, że widziałam (i czytałam).
OdpowiedzUsuńTom rad, że niecała przyjemność po mojej jest stronie:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie jest źle - mógł do Przemyśla się przenieść...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mógł...:(( Albo nad morze...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Uuu. Ta druga możliwość jest faktycznie przerażająca.
UsuńPozdrawiam
Prawda? Wtedy bym Go widywał pewnie z taką częstotliwością jak i Ciebie... :((
UsuńKłaniam nisko:)
Zacny Wachmistrzu, powiem Ci na ucho, że mając do wyboru wystąpienie w pokazie umiejętności fitness sylwetkowego albo przedstawienie ludowi prostemu swoich zbiorów, wybrałeś słusznie :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka
Doceniam subtelność i delikatność uwag względem mojej sylwetki, jeno że ja się z nią pogodziłem lata temu i nawet wiele dobrych stron tego znajduję...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Piękne mimo nieostrości niejakiej zdjęć, ale czego nie widać, wyobraźnia dorysuje. Wielceś się, Wachmistrzu, nauce poglądowej o czasach dawniejszych przysłużył. Jeśli mnie drogi najbliższe zaniosą w stronę Rzeszowa, nie omieszkam wstąpić. Tylko do kiedy to czynne będzie, sprawdzić muszę.
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zaraz zdjęcie plakatu nieszczęśliwie odbita lampa błyskowa datę dzienną zniweczyła: do 11 grudnia:)
UsuńKłaniam nisko:)
Mmmm... Dzięki.:) Chętnie bym go sobie obejrzała, a jeszcze jak by pozwolili dotknąć...:)))
OdpowiedzUsuńCiekawe te skarbonki. Nawet świnka jest.:))) Właśnie, dlaczego świnka, a nie na przykład chomiczek?:)
I znowu daleko. Chociaż kiedyś w Rzeszowie byłam.:) Teraz o będącej w tamtej okolicy Trzcinicy marzę, ale to już do planów w następnym roku zapisać trzeba.
Pozdrawiam serdecznie:)
A jakby nie tylko dotknąć, a jeszcze popracować? :) Mam co negocjować o tem?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Panie Wachmistrzu !
OdpowiedzUsuńNie sumituj się Waść, że zdjęcia nieostre. Po pierwsze - są i to ważne. A po drugie - nietypowe sytuacje wymagają nietypowych rozwiązań. Zatem powodów do kajania nie widzę. Zawsze je można powiększyć i wtedy nawet tekst jest do odczytania. W materii kuchni przypomniały mi się wyprawy na Przełęcz Okraj do tameczniej gospody na smażeny syr, hranolki , no i wspaniałe piwo.
z wyrazami uszanowania
Częstowałem jednego czeskiego piwosza ongi naszemi krajowemi niektóremi, ma się rozumieć, nie z wielkich browarów, gdzie piwa produkują, a z tych, gdzie jeszcze je warzyć potrafią... I po czasie niejakim niechętnie przyznał, że co nieco w tejże materyjej potrafimy... A na odjezdne wyprosił dwie flasze raciborskiego zamkowego i już chyba bez proszenia mi tak jakoś zniknęło jedno kołobrzeskie...:))
UsuńKłaniam nisko:)
No to się wzruszyłam i to od samego rana.
OdpowiedzUsuńBo po pierwsze to Rzeszów memu sercu bardzo bliski jako że to miasto moich Rodziców. I ostatnio byłam tam w pażdzierniku ub. i szukałam śladów swojego dzieciństwa.
A po drugie to Franciszka Kotulę pamiętam jak przez mgłę /miałam wtedy 8 lat i przez rok mieszkałam u swojej rzeszowskiej cioci w domu naprzeciwko Letniego pałacu Lubomirskich/. Przychodził do mojej cioci bo ona miała wspaniały głos i śpiewała pięknie ludowe piosenki z Rzeszowszczyzny.
A po trzecie to właśnie wzięłam do ręki książkę Kotuli pt: "Znaki przeszłości" Odchodzące ślady zatrzymać w pamięci - wydaną w 1976 r. przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą.
I po czwarte to na tej książce ręką Kotuli wypisana dedykacja dla mojej Mamy.
I po piąte to mam jeszcze jedną jego książkę, dużo wcześniej wydaną... chyba o pieśniach z Rzeszowszczyzny. Ale nie mam jej pod ręką, tylko gdzieś na półce pod sufitem. Więc bladym świtem wspinać się nie będę...
I po szóste to chciałam napisać, że ten świat to jest nawet nie mały, tylko malusieńki.
Ej, no i popłakałam sobie z samego rana.
Jeśli tylko owe emocje nie nadto Stokrotce w czem szkodne, to mnie wielce miło będzie być ich pośrednim sprawcą...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Fajne byłoby confetti z takich pociętych banknotów, chociaż wolałabym, żeby były pocięte grubiej, aby bardziej widoczne było, co to jest. :-)
OdpowiedzUsuńA najlepiej żeby nie były w ogóle pocięte, to wtedy byśmy je najpiękniej wspominali, a ściślej wspominali na co żeśmy ich wydali, nieprawdaż?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Na warsztat tkacki to i ja bym się pisała :) A, że wór pieniędzy przemielonych już, to i dobrze, przynajmniej krzywdy nie zrobią, bo jak powiadają pieniądze szczęścia nie dają, ale odbierają...
OdpowiedzUsuńNo to się może jakoś podzielicie tym warsztatem?:)Jeśli zaś o pieniądze idzie, to owe ponoć rzeczywiście szczęścia nie dają, ale za to z nimi cierpi się o wiele wygodniej...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Na obsłudze takiego warsztatu się nie znam, ale nawet przy tym najprostszym druga para rąk bardzo się przydaje, to byśmy się podzieliły.:)))
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Witam.
OdpowiedzUsuńJa mam słabość do starych woluminów, porcelany i tkanin :)
A kolekcja banknotów wielkie wrażenie na Dziecięciu moim uczyniła, bo je Dziadek zbieractwem zaraził. Szkoda, że Rzeszów tak daleko, zawiozłabym, żeby sobie obejrzało.
A z czeskiego jadła najbardziej mi livance i houbova polevka smakowały. I... absynt w restauracji Czarne Słońce degustowany :)
Pozdrawiam :)
To ja się sobie sam dziwię, że przy moich słabościach mam jeszcze na cokolwiek siłę:))
UsuńKłaniam nisko:)
Mnie najbardziej podobał się zaułek z placu targowego i rękodzieła kmiotków, ponieważ sama różne rzeczy robię, więc wiem, ile pracy i czasu należy temu poświęcić.Skarbonki są oryginalne i taże przyciągają wzrok, ale te książeczki PKO miałam osobiście. Dziecięciu takoż założyłam i po dwudziestu latach oszczędzania zamiast obiecanego mieszkania kupiła sobie kiepskiej jakości narty.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Mamy experiencyi w tem względzie podobnej...:( Mnie owe wiklinowe wyroby tem jeszcze bliższe, że właśnie podrzeszowskiej familiji naszej część się tem wyplataniem trudni i niezgorzej z tego żyje...
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA jakby ten worek ktoś wyniósł, to uda mu się banknoty posklejać? Nie widać, by był zabezpieczony, to i pokusa jest... :) :) :)
Pozdrawiam serdecznie.
Nie wiem, zali by posklejał, ale że by miał zajęcia po żywota kres to pewna...:) Toć to iście, jako już Agniecha rzekła, na confetti podrobione...:))
UsuńKłaniam nisko:)