Po służbach, co ich xiążę Karol de Nassau-Siegen był dla carycy pełnił i niemałej się tam dobił na dworze pozycji, można by i mniemać, że za wojną z Polską w 1792 roku, zechce tam kto po tego, byłoż w końcu nie było: najemnika, sięgnąć, skoro ów i kraj zna i ludzi... Luboż jednak po klęsce od Szweda zadanej akcyje xiążęcia nie nadto tam wysoko stały, luboż jako chce i Rydel ów by się przeciw krajowi żony nie podjął służby, ale że i nie chciał przeciw przyjaciołom stawać moskiewskim, to i do polskiego się nie spieszył wojska. Nie znam ja, by go kto w tem wojsku pragnął, znając pewnie, że onegoż wojennika sława wielekroć większa, niźli zdolności prawdziwe, ale jak na niemieckiego przecie księcia, owa "neutralność" swoista, potrafi szacunku wzbudzić... osobliwie żeśmy renegatów mieli niemało i to własnego chowu...
Osobliwe, że człek tak rzutki, tak świata ciekawy, tak na sławę wszelką zajadły, dni swych dożył w podolskich swych włościach, a ściślej w majątkach po żonie (zmarłej w 1800 roku)dziedziczonych, dwakroć jeszcze tylko na szersze się zapuszczając wody. Za razem pierwszem, gdy ponoć miał wodzostwo dostać nad wojskami Rzeczypospolitej Weneckiej, przeciw nie byle komu, bo... Napoleonowi samemu! Po raz wtóry zaś gdy być i może za owe dawniejsze swoje przeciw cesarzowi zasługi, a i inne może z emigrantami francuskiemi znoszenia się*, umyślił był się z Bonapartem spotykać i przywieść do skutku swej idee fixe, a to wielkiego przeciw Albionowi aliansu francusko-rosyjskiego, którego miał się widzieć kreatorem najpryncypalniejszym...
To jeno pewna, że się z Bonapartem w Paryżu spotykał sekretnie, ale czy ów jeno przez de Nassaua intencyje sondował rosyjskie, pozwalając wierzyć książęciu, że pospołu świata porządek układają, czyli też ucha ku temu iście nakłaniał, orzec trudno, choć podług mnie więcej możebne to pierwsze... Tak czy siak, nie wyszło nic z tego, zamiast dyplomatów przemówiły pod Austerlitz i Frydlandem armaty i tyleż było z de Nassauowych konceptów.
Pomarł był xiążę w Tynnej w roku 1809, licznych przy testamencie czyniąc zapisów, by choć grobowiec swój (i żony) od zapomnienia ocalić, aliści i tu potomność zadrwiła, bo przepadł ów między chwastami na podolskim stepie, a paradoksem jedyne co się po książęciu w Polszcze ostało, to nazwa, co po warszawskim dawnym żony pałacu przeszła na teren przyległy i na dzisiejsze Dynasy... No i owe w "Panu Tadeuszu" cytowane już parokroć Wojskiego spominki...
______________________________
* po zajęciu przez Napoleona Wenecji, gdzie osiadł był przyszły Ludwik XVIII, ów król wygnańczy tułał się od dworu do dworu, między inszemi i od rosyjskiego cara Pawła naznaczonych mając na siedzibę Kowla, Łucka i Włodzimierza! Trudnoż przypuścić, by się de Nassau w to nie wdał, gdy mu niemal po sąsiedzku książę Kondeusz pułków dla króla Francyi formować usiłował, luboż by się nie znaszał z dziesiątkami exulantów francuskich, od których się po 1794 zaroiły dwory i pałace na Ukrainie i na Podolu...
................
Osobliwe, że człek tak rzutki, tak świata ciekawy, tak na sławę wszelką zajadły, dni swych dożył w podolskich swych włościach, a ściślej w majątkach po żonie (zmarłej w 1800 roku)dziedziczonych, dwakroć jeszcze tylko na szersze się zapuszczając wody. Za razem pierwszem, gdy ponoć miał wodzostwo dostać nad wojskami Rzeczypospolitej Weneckiej, przeciw nie byle komu, bo... Napoleonowi samemu! Po raz wtóry zaś gdy być i może za owe dawniejsze swoje przeciw cesarzowi zasługi, a i inne może z emigrantami francuskiemi znoszenia się*, umyślił był się z Bonapartem spotykać i przywieść do skutku swej idee fixe, a to wielkiego przeciw Albionowi aliansu francusko-rosyjskiego, którego miał się widzieć kreatorem najpryncypalniejszym...
To jeno pewna, że się z Bonapartem w Paryżu spotykał sekretnie, ale czy ów jeno przez de Nassaua intencyje sondował rosyjskie, pozwalając wierzyć książęciu, że pospołu świata porządek układają, czyli też ucha ku temu iście nakłaniał, orzec trudno, choć podług mnie więcej możebne to pierwsze... Tak czy siak, nie wyszło nic z tego, zamiast dyplomatów przemówiły pod Austerlitz i Frydlandem armaty i tyleż było z de Nassauowych konceptów.
Pomarł był xiążę w Tynnej w roku 1809, licznych przy testamencie czyniąc zapisów, by choć grobowiec swój (i żony) od zapomnienia ocalić, aliści i tu potomność zadrwiła, bo przepadł ów między chwastami na podolskim stepie, a paradoksem jedyne co się po książęciu w Polszcze ostało, to nazwa, co po warszawskim dawnym żony pałacu przeszła na teren przyległy i na dzisiejsze Dynasy... No i owe w "Panu Tadeuszu" cytowane już parokroć Wojskiego spominki...
______________________________
* po zajęciu przez Napoleona Wenecji, gdzie osiadł był przyszły Ludwik XVIII, ów król wygnańczy tułał się od dworu do dworu, między inszemi i od rosyjskiego cara Pawła naznaczonych mając na siedzibę Kowla, Łucka i Włodzimierza! Trudnoż przypuścić, by się de Nassau w to nie wdał, gdy mu niemal po sąsiedzku książę Kondeusz pułków dla króla Francyi formować usiłował, luboż by się nie znaszał z dziesiątkami exulantów francuskich, od których się po 1794 zaroiły dwory i pałace na Ukrainie i na Podolu...
................
Panie Wachmistrzu!
OdpowiedzUsuńW II połowie XVIII wieku Rzeczpospolita Wenecka żyła tylko wspomnieniami dawnej świetności. W wojnie między Francją a Austrią rząd republikański starał się zachować neutralność, ale kto ze słabym się liczy. Stąd walczące strony rządziły się jak w nieprzyjacielskim kraju. Zdzierstwa Francuzów doprowadziły do tego, że mieszkańcy Werony wymordowali francuską załogę. Bonaparte nie przyjął satysfakcji ofiarowanej przez wenecki rząd i wypowiedział wojnę. Kiedy armia napoleońska zajęła Wenecję, rzeczpospolita praktycznie bez walki przestała istnieć. Po pokoju w Campo Formio część ziem weneckich oddano cesarzowi austriackiemu, z pozostałe utworzyły Rzeczpospolitą Cisalpińską. Stąd ktoś taki jak de Nassau mógł być brany pod uwagę jako wódz wojsk weneckich, ale na pomyśle się skończyło.
z wyrazami uszanowania
Każda zawierucha o niepewnem wyniku jest wodą na młyn dla wszelkiej maści kondotierów i awanturników, a kimś takim był, nie bójmy się rzecz nazwać po imieniu, właśnie "nasz" xiążę de Nassau... I to chyba dla takich ludzi typowe, że się w dziesięć różnych projektów angażują, z których może dwa, trzy jako tako realne, a z których może jeden wypali prawdziwie... Reszta to po większej części same fantasmagorie, choć znów czasem nie pozbawione zamysłu głębszego, jak chociażby starania xiążęcia Czartoryskiego by popowstaniowych oficyjerów naszych lokować po przeróżnych egzotycznych armiach, primo dla żołdu, iżby żebrać nie musieli na paryskim bruku, secundo dla ćwiczenia nieustannego, by byli w jakiej takiej formie i ciągłości aktywności, gdy się może i dla Polski jakie sprzyjające cyrkumstancyje otworzą...
UsuńKłaniam nisko:)
Zaciekawiona zaglądam jeszcze do wikipedii (:( i czytam tam, że książe ów, poślubia Karolinę Sanguszkową wraz z jej posiadłością:), a może nawet poślubia posiadłość wraz z Karoliną... Nie wiedziałam skąd ta nazwa Dynasy, a przecież na Dynasach tyle się działo miłego :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności załączam :)
Ściślej, o czem żem w pierwszych częściach tegoż cyklu wspominał, to poślubia majątek Jaśnie Wielmożnej Karoliną z miłą okrasą Jej osoby, a najprawdziwiej rzec będzie, że poślubia miraż o tymże majątku i niewiastę, co jego samego w utracjuszostwie przerosła wielekroć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie wiem, co napisać, to tylko odnotuję obecność i że przeczytałam.:)
OdpowiedzUsuńNassau miejscami takie pastelowe, że skojarzyło mi się ze słodkimi piankami, które niedawno dzieciom kupiłam.:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Przypuszczam, że zamek Neuschwanstein do dziś się w logo Disneya przebija na świat cały, że Imć Disney Nassau nie widział...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No dobrze, przyznam się do pewnego ogłupienia. Nassau to stolica Bahamów, ale ta nazwa to zapewne jakaś kopia miejscowości ze starego kontynentu. Czy też się mylę i bohater tego cyklu pochodził z dalekich wysp?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okazuje się, że to dosyć popularna nazwa.:)))
Usuń"Nassau – stolica Bahamów
Nassau – jedna z wysp wchodzących w skład Północnych Wysp Cooka
Nassau – osada na Wyspach Cooka
Nassau – miasto w Niemczech, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat, w powiecie Rhein-Lahn
Nassau – gmina związkowa w Niemczech, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat, w powiecie Rhein-Lahn"
Grażyna Ci już rzeczy objaśniła, tandem nie musisz do pierwszej cyklu części sięgać, gdziem pisał, skąd de Nassau-Siegen pochodził...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Dobrodzieju! Ja nie pamiętam, gdzie buty postawiłem, a co dopiero, o czym dwa lata temu czytałem. Z pokorą tedy radę przyjmuję, ale więcej do tej słabości przyznawać się nie myślę.
UsuńPozdrawiam
W naszym wieku już pewne automatyzmy działają i nawyki, zatem sądzę (z dokładnością do pięciu centymetrów:), żeś ich tam postawił, gdzie wczoraj i przedwczoraj... Słabość? Jaka słabość?
UsuńKłaniam nisko:)
A mnie tam zawsze smutno jak sie jakiś cykl kończy
OdpowiedzUsuń:-(
Kłaniam z zaścianka
Coś się kończy, coś się zaczyna...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Niestety, wśród młodych Warszawiaków nazwa "Dynasy" nie istnieje. Dla mnie jeszcze z punktu widzenia historycznego Dynasy kojarzyły się z kolarstwem, z osobistego - uczyłem się w szkole na skarpie, moi koledzy pochodzili właśnie z Zajęczej, Dobrej, z Tamki. Ale Dynasy zawsze ciężko było nazwać ulicą.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie istnieje, a jest niejakim zwornikiem dla tradycji jakiejś miasta części,to dowód na brak starań włodarzy miasta a i może samych miłośników jego, że o to nie zadbały... Podobnie jak w Krakowie masz Kleparz, który jest tylko placu targowego okolicą, ani nie ulicą, ani (choć kiedyś był) dzielnicą, a wszyscy rejon ten kojarzą, bo on wciąż żyje i to życiem dla mieszkańców publicznym...
UsuńKłaniam nisko:)
I sam sobie odpowiedziałeś Wachmistrzu. Niepotrzebnie obciążasz włodarzy miasta zaistniałą sytuacją, nazwa albo żyje, albo nie. I żadne rozkazy nie pomogą. Na pseudouliczce Dynasy nie ma nic, nawet tradycji. Tymczasem ja, jadąc 2.IX. do Czarnogóry, gdy zapomniałem kapelusika na głowę przed słońcem (skąd mogłem wiedzieć, że podczas całego trekkingu będzie lało non-stop), to poszedłem na bazarek Starego Kleparza. Bo ta nazwa funkcjonuje w codziennym obrocie, tymczasem Dynasy w Warszawie nie.
UsuńDoskonałym przykładem jest Wierzbno, wyciągnięte z lamusa historycznego, nieistniejąca w świadomości Warszawiaków nazwa poddzielnicy Warszawy. I nawet nazwanie jednej ze stacji Metra "Wierzbno" nazwie tej nie pomogło.
Włodarzy (ale i wszelkich zorganizowanych tzw.miłośników) obciążam, bo jeśli są włodarzami całą gębą i zależy im na ożywianiu historycznych związków, daną okolicę spajających i wyróżniających, to sposobów na podtrzymanie tego mają setki... Byle tylko chcieć... Ale jeśli się ma insze priorytety...:(( Czasem się zdarzy, że dopomogą i deweloperowie, jakiego nowego chcąc wyróżnić osiedla, czy ekskluzywnym je czyniąc, pod tradycyjne tej okolicy sięgając miana...
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj Wachmistrzu !
OdpowiedzUsuńChętnie do Ciebie zajrzałam, aby zapomnieć o moim smutku- zapraszam na bloga.
Zawsze z przyjemnością zaczytuję się w Twoich opowieściach- Mistrza historii !
Pozdrawiam:)
Nadtoś WMPani łaskawą... Byłem, czytałem o tejże smutnej sprawie...Współczuć jeno mogę...
UsuńKłaniam nisko:)
I to już koniec??? :(
OdpowiedzUsuńTak, proszpana... Koniec, który jest i zarazem nowym początkiem...:) A tak po prawdzie, to o żadnem chyba cyklu rzec nie mogę, że to jego koniec ostateczny; do tylu już się znagła jakie znalazło rzeczy interesujących i do tylu żem nieoczekiwanych suplementów pisał, że nieroztropnem by było myśleć inaczej o tem...
UsuńKłaniam nisko:)
A jak tak, to spokojnie czekam co się dalej z tego wykluje!? :D :D :D
UsuńZ tego, czy z nowego?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dzięki Wachmistrzu za rozbudzanie ciekawości u laików, więc sięgnęłam jeszcze do tekstu Jankowskiego:
OdpowiedzUsuńhttps://pl.scribd.com/doc/128348059/Czes%C5%82aw-Jankowski-Powiat-Oszmianski-1900-4-4
"Lasy Nalibockie rosną do dziś dnia jeszcze na oszmiańskiej ziemi, tylko że już żaden Rejtantam dziś nie poluje, zaś książę Denassów, tak "z polska"nazwany, akurat tak mało fikcyjną jest osobowością, jak wcale niezmyślony w "Panu Tadeuszu" są Nalibockie lasy."
Serdeczności zasyłam.
Prawda, choć Puszczy Nalibockiej to i w Hollyłódzie znają, za sprawą skręconego zgrabnie, choć kłamliwie wielce, filmu o żydowskiej partyzantce braci Bielskich z czasów wojny ostatniej, nawet i z gwiazd udziałem, jako Daniel Craig czy Liev Schreiber...
UsuńKłaniam nisko:)