01 maja, 2015

O greckiej niewieście, co Niemcami rządziła i jej z naszym Mieszkiem amicycji, tudzież o aliansach przewrotnych...

   Zbliżając się przecie powoli ku końcowi naszego o Mieszku cyklu (IIIIIIIVVVIVII , VIII , IXX , XI ) przyjdzie teraz kolejną cudzoziemską niewiastę, ważką dla historii naszej, przedstawić, a i cyrkumstancyje temu towarzyszące.
    Rzec o Bizancjum tamtocześnym, że się za pępek świata miało, to nic nie rzec. Władcy tameczni uważali chyba, że to oni są światem, a reszty właściwie nie ma, choć czasem ta reszta dokuczliwie potrafiła życia uprzykrzyć. Ano i jak Otton I zamarzył, by dzieło Karola Wielkiego wiodąc i pęknięte cesarstwa rzymskie posklejać poprzez wzajemne uznanie się i mariaż obu dworów, to mu dość boleśnie dano odczuć, co się nad Bosforem myśli o tem. Cesarska córa dla syna tego barbarzyńcy, któremu się roi być prawdziwym cesarzom równym? W życiu... 
   W rezultacie długich i ciężkich rokowań, w trakcie której nie szczędzono deputacyi Zachodu upokorzeń, dostał Otton I dla syna księżniczki, której przez wiele wieków historycy uważali za córę cesarza Romana II, co miało dowodzić sukcesu Ottona.   Tak po prawdzie to na dobrą sprawę nie wiemy, czyją córę z Bizancjum na zachód posłali, a jej pochodzenie dziś wnosi się z dwóch rzeczy: primo, że w zasadzie nie występuje w bizantyjskich dokumentach z epoki i że nawet tam, gdzie się pojawia, to jej nigdzie nie nazwano Porfirogenetką, czyli porodzoną w specjalnej porfirowej komnacie*, w której w blacherneńskim pałacu dzieci cesarzy na świat przychodziły i secundo, bacząc na to jakież córkom imiona nadawała, bo podług obyczaju być to winny w pierwszej kolejności imiona babek dziecięcia. I faktycznie pierwsza córa dostała Adelajda, po maci Ottona II, zasię wtóra Zofija, co cesarza Romana wykluczało, bo ten miał żeny Teofano**, nie matki. Najpewniej "nasza" Teofano była córką Zofii Fokainy, bratanicy cesarza Nicefora II i zarazem szwagierki jego następcy Jana I Tzimiskesa. Nawiasem, po jej "wyeksportowaniu" znika ona w ogóle z bizantyjskich kronik, co by dowodzić mogło, jak małą wagę nad Bosforem do tego mariażu przywiązywano.
  Nawet Thietmar pozwolił sobie w swojej kronice na bardzo ostrożne stwierdzenie dowodzące głębokiego na ottońskim dworze rozczarowania, pisząc, że nie była ona "virgo desiderata", czyli dziewicą upragnioną, pożądaną i oczekiwaną. Odnotowano jednak, że przybyła z bardzo bogatymi darami i niezgorszym zasobem gotówki. Rozczarowywać miała otoczenie cesarskie jeszcze wiele razy, budząc wiele skrajnych emocji, najgłówniej za przyczyną swego zamiłowania do przepychu, swojej kultury i ogłady, które między saksońskimi prostakami uchodziły za chorobliwe dziwactwa... No bo kto to widział się kąpać co dzień albo jadło z talerza nieść do ust jakimiś wymyślnymi dwuzębnymi szpikulcami, zamiast jak Pan Bóg przykazał, palcami?:)
   W kontrakcie małżeńskim zawarowano jej koronowanie na cesarzową i współrządzenie, i faktycznie owa przez cały niezadługi żywot Ottona II jeździła z nim wszędzie i wspólnie z nim wszelkie podpisywała dokumenta. Wygląda też na to, że prawdziwie sobie ci młodzi do gustu przypadli, czego dowodem chociażby to, że w konflikcie z teściową, Otton II wziął stronę żony, nie matki, i Adelajdę Burgundzką,(nawiasem: kolejna wspaniała postać niewieścia tamtych czasów:), zmuszono do opuszczenia dworu...
  Ano i tak nawracając do naszych baranów, wieści o klęskach Ottona II w Italii od Saracenów, nie tylko Duńczyków i Słowian skłoniły, by podnieśli głowę. Takoż i Bizantyjczycy, mniej ważąc własną księżniczkę na zachodnim tronie, a więcej zagarnięte przez Ottonów italskie posiadłości Bizancjum, przeciw niemu wystąpili.  Ta wojna, miała się po największej części toczyć na terytorium Wenecji i choć żadnego nie przyniosła rozstrzygnięcia, angażowała sił i środków niemało...
  W środku tej całej zawieruchy, po osadzeniu na Piotrowym tronie papieża nowego, Jana XIV, nieoczekiwanie dopadła Ottona w Rzymie malaria i przyszedł nań tam kres, co Thietmar opisuje tak:
  "Po kilku dniach rozjechali się książęta, żegnając cesarza po raz ostatni. Albowiem cesarz, pozostawiwszy swą czcigodną matkę w Pawii, zaniemógł ciężko, gdy tylko przybył do Rzymu. Czując zbliżający się koniec, podzielił wszystkie swoje pieniądze na cztery części. Jedną dał Kościołowi, drugą biednym, trzecią swojej ukochanej siostrze Matyldzie, która jako wierna służebnica Chrystusa została ksienią w Kwedlinburgu, czwartą wreszcie swoim żałobą okrytym dworzanom i rycerzom. Odprawiwszy przed papieżem oraz innymi biskupami i duchownymi spowiedź po łacinie i uzyskawszy od nich upragnione rozgrzeszenie, cesarz rozstał się z tym światem 7 grudnia."
  Ano i tu się dopiero rozpętała kałabanija kolejna. Maluśkiego, trzyletniego Ottona III, jeszcze decyzją oćca wyprawiono do Rzeszy, by tam go w Akwizgranie na króla Niemiec koronowano. Na wieść o śmierci Ottona II, uaktywnił się jednak przeciwnik kolejny, a ściślej dawniejszy, nasz stary znajomy Henryk Kłótnik. Ten oto, ni mniej, ni więcej, tylko malca porwał i ogłosił się jego imieniem regentem, a najpewniej szło mu i o to, by w przyszłości Ottona od rządzenia odsunąć w ogóle. Rzec by można, że mu się nieomal udało: poparła go bardzo szeroka koalicja większości panów Rzeszy, plus - jakżeby inaczej - najdawniejsi jego alianci, czyli Bolesław czeski i nasz Mieszko...   Zdawałoby się, że karty rozdane i jest po herbacie, ale dopiero teraz Teofano pokazała nie tylko lwi pazur, ale i bizantyjską przebiegłość... Pierwszym krokiem jej było się do znienawidzonej udać teściowej do Pawii, stolicy italskich Longobardów, gdzie się ukorzyła, Adelajdy przebłagała i oto niewiasty obie zawiązały w obronie praw Ottona III niewieścią przeciw Kłótnikowi koalicję, do której jeszcze uprosiły wspominaną w tekście Thietmara, siostrę Ottona II, Matyldę, przeoryszę w Kwedlinburgu. Te trzy niewiasty przez rok z okładem, nie ruszając się z Italii, jedynie szląc listy, posłańców i złoto, doprowadziły do tego, że jako pierwotkiem za Kłótnikiem murem stanęli nieledwie wszyscy, to teraz się ten mur sypać zaczął... I to do tego stopnia, że w rok później to Kłótnik przed Teofano stanął, syna oddając i o łaskę prosząc, byle wojny domowej uniknąć!
   I tu dochodzimy do jednego z najciekawszych w dziejach Mieszka momentów, czyli do dokonanej przezeń w 985 wolty i przejścia do obozu cesarskiego, teraz już skupionego wkoło małego Ottona III i regentki Teofano (Adelajda znów została wygnana). Nim jednak o tem, to przypomnijmy, że gdzieś chyba jeszcze za żywota Ottona II, Mieszko córy swej, Świętosławy wydał za króla szwedzkiego, by go przeciw Duńczykom pozyskać...
  Ano i tu, myślę, mamy początku tej kombinacji, której Mieszko chyba już wtedy zamierzył. Jestem najgłębiej przekonany o tem, że Mieszko Kłótnika popierał jedynie przez pragnienie posiania jak największego zamętu w Rzeszy, ale że nie oceniał go chyba za zdolnego do władzy cesarskiej sprawowania. Uważcież, że przeciwnie do księcia czeskiego, ani razu, gdy się Kłótnik buntował, nie poparł go zbrojnie... I, jeśli niedowiedzioną wojnę roku 979 przyjmiemy jako jedyną próbę cesarskiego karnego na nas najazdu, to zadając wtedy Ottonowi II klęski, dobitnie pokazał, że lepiej go mieć za sojusznika, niż wroga... Otton chyba tej lekcji nie do końca zrozumiał, ale, jak się zdaje, pomiarkowała ją bardzo dobrze cesarzowa. Być i może, jeśli w rzeczy samej towarzyszyła mężowi w każdej wyprawie, to i już wtedy mogli się z Mieszkiem na jakich negocjacjach spotkać i narodziła się między niemi ta jakaś dziwaczna, ale dla nas wielce korzystna chemia, której między jej mężem a Mieszkiem z pewnością nie było...
   Czemu miałby Mieszko sojusz przeciw Dunom zawierać, jeśli my nie graniczyli z niemi? Jeśli między ichnimi a naszymi ziemiami, szmat ziem Wieletów leżał? Ano, jak mniemam, dla dwóch pieczeni, co ich na jednem piec ogniu Mieszko zamierzył... Primo, dla osłony dawnych ziem Wolinian, a ninie Pomorza naszego, od morskich najazdów łupieskich, secundo właśnie na to, by do rozgrywki cesarskiej siadając, mieć w rękawie atut jeden więcej: alianta gotowego na Mieszkowe skinienie uprzykrzonych cesarstwu Dunów bić...
   Jak mniemam, owe dwa lata od śmierci Ottona II, Mieszko poświęcił na to, by raz dobrze rozeznać po czyjej stronie stanąć się bardziej opłaci, dwa, by jako już tegoż wątpienia w sercu swojem rozstrzygnął, to by negocjując i drożąc się, jak najkorzystniej tegoż poparcia swego sprzedać...
   W międzyczasie Niemcom się udało pod Białoziemiem, czy jak kto woli: nad Tongerą, marsz Słowian Połabskich na zachód zatrzymać, choć znów nie pognębili tych Słowian tak, by do status quo ante powrócić. Ziemie Wieletów, Obodrytów i Stodoran (Hawelan) na wiele jeszcze lat pozostać miały niezależnymi... I tu się pytanie rodzi kolejne, czy gdyby naówczas Mieszko się jakoś z Wieletami uładził i pociągnęli na Zachód pospołu, przy zapewnieniu Cesarstwu dodatkowych kłopotów ze strony Duńczyków, opozycji wewnętrznej, Lotara francuskiego, ustawicznie usiłującego Lotaryngię odebrać, czy by się to Cesarstwo w ogóle utrzymało? Osobliwie, że gdyby pokazało słabość i że ku ruinie zmierza, niechybnie by na tem jeszcze chcieli skorzystać i Saraceni, i Bizantyjczycy, zatem Italia najpewniej zostałaby stracona...
   Czemu zatem Mieszko tego nie zrobił? Pisałem w swoim czasie, przy okazji rozważań o możliwym sojuszu z Hitlerem, jak niewiele brakowało Anglikom do przegrania powietrznej bitwy o Anglię w 1940 roku... I dowodziłem, że gdyby przy odmienionych sojuszach, to lotnictwo nasze nie po tej stronie, co prawdziwie, a po niemieckiej wzięło w tejże bitwie udział, to moglibyśmy wyniku tego przesądzić... I podobnie, jak mniemam, rzecz się miała tutaj. Nie idzie o to, by to Mieszkowi Otton hołd składał, ale o to, by na gruzach cesarstwa znów na nie wiedzieć ile wieków zaistniały zwalczające się księstewka, a na wschód od nich i od Łaby państwo słowiańskie, a ściślej państwa... 
  Sądzę, że to właśnie, że Mieszko był trzeźwo myślącym realistą sprawiło, że zapewne miał świadomość i takiej możliwości, ale znał jej cenę... A ta najpewniej byłaby taka, że sojusz z Wieletami rozpadł by się natychmiast po zwycięskiej wojnie, a wrychle zwycięscy Słowianie skoczyliby sobie do gardeł w bratobójczych wojnach o to, kto w tym światku nad kim miałby panować i komu czyje ziemie przypaść powinny...
  I dokonał wyboru, stawiając na najsilniejszego z możliwych obecnych i przewidywalnych sojuszników... Być i może, że to, co zupełnie opacznie rozumiemy jako fantasmagorie egzaltowanego i bardzo religijnego chłopca, ujawnione na zjeździe gnieźnieńskim, tak naprawdę były czymś zupełnie innym: pośrednim przyznaniem przez Teofano, zaszczepionym następnie synowi, że koncepcja cesarstwa lansowana przez dwóch pierwszych Ottonów poniosła klęskę... Że nie tędy droga, że trzeba szukać wyjścia nie przez podbój, na który cesarstwo nie ma dość sił i go nie stać, tylko, że trzeba postawić na współpracę i sojusz kilku mniej lub bardziej równorzędnych podmiotów... Być może pamiętacie ze szkół tej miniatury w podręcznikach dawniejszych powszechnej, ukazującej jako to Ottonowi*** hołdu składają cztery równorzędne krainy ( Italia(Roma), Galia, Germania i Sclavinia):
  Otóż wydaje mi się, że ani te koncepcje przy zjeździe gnieźnieńskim ujawnione o równorzędności tych cesarstwa członów, nie urodziły się tak naprawdę wtedy, tylko, że ta myśl powstała już wcześniej w kręgu Teofano, gdy pomiarkowała, że metodami męża cesarstwa nie utrzyma i nie uratuje, ani że tych koncepcji tak naprawdę poza nią i samym Ottonem nikt niemal nie zrozumiał... Oprócz Mieszka, któremu być może zdradzono jakieś pierwocinki tegoż pomysłu dopiero kiełkujące i tym go tak naprawdę przekonano... I prócz syna Mieszkowego, Bolesława, na którego politykę jeśli wejrzycie z tego punktu widzenia, to pocznie się ona wreszcie po raz pierwszy jawić nie jako bezwstydnie zaborcza polityka nieobliczalnego i zachłannego władcy, a jako spójna i logiczna próba realizacji zamysłu Ottona III. 
   Nasze podręczniki dawniejsze się półgębkiem nad tym prześlizgiwały, nie za bardzo chcąc Chrobremu przypisać roli agresora, ale trzeba przecie tej prawdy powiedzieć, że to on skończył z tą Mieszkową polityką w miarę zgodnej i dobrej współpracy z cesarstwem, zajmując po śmierci Ottona Łużyce, Milsko i Miśnię! Z pewnością i cyrkumstancyje się odmieniły, ale nie na tyle, byśmy mięli rozumować, że jak Kali komuś krowy etc.etc.... Chyba że... chyba że, jak mówię, to zbieranie do kupy pod jednym władztwem ziem łużyckich, miśnieńskich, czeskich, morawskich, wszystkich polskich i do tego jeszcze kijowskich, to było właśnie wszystko jak najbardziej w zgodzie z tym, do czego się tak naprawdę Bolesław z Ottonem w Gnieźnie dogadali...
______________________
* - i tego tytułu błędnie przez wieki tłomaczono jako "urodzonej w purpurze" i znaczenie tego być miało więcej metaforyczne.
** - nawiasem jednej z najbarwniejszych niewiast na bizantyjskim tronie. Córka sklepikarza, a okrom Romana, którego najpewniej zgładzić kazała, żona władców dwóch kolejnych: Nicefora II Fokasa i Jana I Tzimiskesa, zabójcy Nicefora. Matka Bazylego II Bułgarobójcy i Konstantyna VIII
*** - tak naprawdę ta miniatura tzw.bamberska z roku 1002 przedstawiała już Henryka II, a nie Ottona III, ale kto by się tam takimi drobiazgami przy pisaniu podręczników przejmował:)
                                         .

45 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe - zaczynam też widzieć kontynuację i analogie - tylko że Bizancjum nie ma.
    Jeszcze ciekawiej widzą mi się perspektywy i aż mną wstrząsa, gdy zaczynam wnioski wyciągać. Ciekawe, czy nasze elity dorosły, czy też po prostu grają jak im więksi grają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy na pewno nie ma? Grecy są, jak byli i podobnie samobójcze wykazują skłonności, jeśli znów przyjąć, że to Moskwa jest Trzecim Rzymem i Drugim Bizancjum, to też tam znajduję podobną megalomanię, biurokrację, korupcję i bizantyjskie porządki na dworze... A jeśli przyjąć, że dziedzicami są władający dziś miastem Turczynowie, to i tu się wszystko zgadza, bo mamy wszystkiego na głowie postawionego: ongi Europa w przedpokojach Konstantynopola na posłuchanie czekała, a dziś Konstantynopol w przedpokoju Europy zmiłowania czeka...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Stroje, jednakowoż, u zminiaturyzowanych prawdziwie bamberskie, a wejrzenia, jak napiszemy po dzisiejszemu bardziej niż w cytrynowym, panie tego, idiolekcie - bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli WMPani u miniaturzysty jaki wpływ halucynogennych substancji podejrzewasz, co mu się na tych wejrzeniach odbiło, to potwierdzam: długie posty i umartwiania mogły do halucynacji prowadzić...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Bardziej chyba wiernoppoddańczość z ich ócz wyzierająca w moje się rzuciła.
      I to, że jakby rzeczywiście zbiorowo ulegli, nie halucynacji jednak, co, na marginesie, i jedzących nieraz potrafi dosięgnąć, chleb z mąki ze sporyszem na przykład oraz grzyby rozmaite, i popijających tęgo mięsiwa tłuste i krwawe, ale przystępowi serwilizmu, który też im się na obliczach uwidocznił...

      Usuń
    3. Z tym ostatnim to się pewnie miniaturzysta konsultował z lusterkiem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Czołem mości Wachmistrzu.

    Teofano... ładne imię. Po naszemu "Boguchwała" czy też 'Bogumiła"?

    A tak przy okazji - od której strony należy liczyć postacie na miniaturze bramberskiej? Bo jeśli od prawa do lewa, to Sclavinia jakaś taka "czarniawa" mi się zdaje ;)

    Kłaniam nisko

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po "naszemu" Teofania - objawiona przez Boga, ale że greka to nie moja domena, tom tu imionnikowi zaufał:) Miniatury uwiększyłem, na ile mogłem, bez najazdu na kolumny boczne, by podpisy się czytać dawały i przestawiłem w tekście imion kolejność, bom ich uprzednio z głowy pisał, jak leci, bez związku z kolejnością na obrazku. Teraz idą, jako się należy, za koleją, w kierunku, w którym kłaniają się cesarzowi, czyli od prawej do lewej. Gdyby i Galia nie była "czarniawa", najpewniej bym co może jeszcze doszukiwał, że może miniaturzyście w Bambergu najbliżsi znani Słowianie to Czesi, a owi w tamtych czasach prawdziwą mozaikę etniczną tworzyli z mnóstwem pewnie jeszcze po Awarach pozostałości... A tak mniemam, że to jeno zabieg kompozycyjny, kolejne postacie kontrastujący, a może i ukazać mający, że cesarz i nad jakiemi egzotycznemi (z punktu widzenia Niemca z Bambergu) nacjami włada... A może iście za najbliższe samej istocie cesarstwa uznawano Germanię i Italię (bo bez Rzymu i papieża nie ma możności się na cesarza koronować), a Galia i Sclavinia w oczach miniaturzysty jednak cokolwiek pośledniejsze?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. 1. Umierający cesarz rozdał pieniądze jakoś dziwnie, bo nic o rodzinie nie wspomiano. No i ciekaw jestem niezmiernie, jak biednych typowano? Czy też szli słudzy z worami i rozrzucali pieniądze na śmierdzącej rzymskiej ulicy?
    2. Przebóg? Kąpała się co dzień?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Nic o tem bliżej nie wiadomo, a ja bym i nie za bardzo Thietmarowi nawet dowierzał, że tu jakiego dydaktycznego kitu nie wcisnął...:)
      Ad.2 No popatrz, jak to się ludziom na stanowiskach we łbach przewraca...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness1 maja 2015 14:48

    Z tego wszystkiego wynika, że Mieszko to był mądry chłop ino do kobit nie szczęścia nie miał hehehehehe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczur z loch ness1 maja 2015 14:59

      Jakieś dodatkowe: nie siem tu wkradło i zakradło :-(

      Usuń
    2. Co nie przeszkadza, że jest i tak zrozumiałe... Powiadasz, że jakby na Teofano trafił, to by razem pół świata zawojowali?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. A ja ciągle uważam, że odejście Mieszka z dotychczasowych sojuszy miało również podłoże antywieleckie i antyduńskie. Nie wiem, ale dla mnie ci Słowianie byli obsesją naszego władcy.
    "Czemu miałby Mieszko sojusz przeciw Dunom zawierać, jeśli my nie graniczyli z niemi?" i tu jest pies pogrzebany. Bo sojusze lub nienawiści nie zawsze wzdłuż granicy przechodzą. No bo popatrzmy.
    Bo trzeba się cofnąć aż do Adaldaga, który był arcybiskupem Bremy - Hamburga. Otóż nasz misjonarz postanowił założyć w Szlezwiku, Ribe i Aarhusie w latach 947-948 roku trzy pierwsze biskupstwa podległe swojemu arcybiskupstwu, które po wszystkim zatwierdził Otton I. Władca Niemiec chciał mieć wpływ na chrześcijaństwo na terenie Danii, więc wprowadził specjalne przywileje dla tychże biskupstw. Nie spodobało się to królowi Danii Haraldowi Sinozębemu, więc sprzymierzył się z Obodrytami przeciwko Cesarstwu. Na to Otton II najechał na jego ziemie i zabrał im południową Jutlandię. Na to Harald poparł wielkie powstanie słowiańskie. Takim ciekawym, niespodziewanym uzupełnieniem tej historii jest to, że Harald przegrywając zbiegł do Jomsborga.
    I tutaj mamy puzzel jak się patrzy, z jednej strony Czesi, Duńczycy, Wieleci, z drugiej strony Niemcy. Polska będąc sojusznikiem Niemiec mogłaby o wiele więcej zyskać, nie tylko osłabieniem Wieletów i Czechów, ale również... (Jomsborg!!! :) ).
    Potwierdzeniem tej tezy było również małżeństwo z Erykiem Zwycięskim, królem Szwecji, i wszyscy historycy potwierdzają, że to było małżeństwo polityczne, antyduńskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, żeś już z powrotem i cieszę się bardzo. Dzięki za dopełnienie wątku duńskiego. I myślę, że całkiem słusznie domniemujesz, a jedno nie wyklucza drugiego. Z tym, że ja bym Wieletów nie uważał za Mieszkową obsesję, tylko za realne i ciągle żywe zagrożenie. Jak dla mnie to tacy Serbowie Północy-w ustawicznym konflikcie ze wszystkimi i w permanentnej niemożności uznania kogokolwiek za równego sobie... Co się Jomsborga tyczy, to jeśli rację ma Jomsvikingsaga łącząca powstanie Jomsborga z Palnatokim i z Chrobrym, to by znaczyło, że Mieszko tak kalkulować nie mógł, bo Jomsborga jeszcze nie było...:) Wg innych źródeł znów jest możliwe, że autorzy sag pomylili Mieszka z Bolesławem. Tak czy siak, Jomsborga zakładali wikińscy uchodźcy, proszący polskiego władcę o prawa osiedlenia w zamian za służbę dlań, więc Mieszko nie miał się co ekscytować możliwością zdobycia czegoś, nad czym już miałby kontroli...
      Kłaniam nisko:)
      P.S. Gdybyś zechciał zajrzeć do noty z 26 kwietnia, gdzieśmy pod Twoją nieobecność sporo o determinizmie gwarzyli...:)

      Usuń
    2. 1. Ale będę złośliwy, jakbyś zajrzał do mnie, tobyś wiedział, że wróciłem. Ale Ci wybaczam.
      2. "ja bym Wieletów nie uważał za Mieszkową obsesję, tylko za realne i ciągle żywe zagrożenie" - a to nie jest to samo?
      3. "Serbowie Północy" - chciałoby się nawiązać Wieletów do Serbołużyczan, ale to nie jest to samo - niestety.
      4. Duńczycy podają, że Harald zmarł w Jomsborgu
      http://da.wikipedia.org/wiki/Harald_Bl%C3%A5tand
      5. W tych latach Jomsborg na pewno nie miał polskiej kontroli, mówimy o roku 986.
      6. Zaglądałem, całą dyskusję przeczytałem, miło, że mam wspólnika, i to jakiego. Ale wiesz Wachmistrzu, są różni ludzie, są tacy, którzy wierzą, że Ziemia jest okrągła. A tak naprawdę jest dyskiem opartym o łby sześciu krokodyli.
      Przesyłam Ci serdeczności, bo starałem się być dowcipny, a nie złośliwy, a mogę zostać źle odczytany.

      Usuń
    3. Ad.1 Jakbyś zajrzał do siebie, tobyś wiedział, że byłem, bo nawet Cię w komentarzu witałem...:) Ale nie będę złośliwy:P
      Ad.2 No, nie wiem... obsesja to raczej mi się kojarzy jakoś tak z przerostem uwagi poświęcanej czemuś, co niekoniecznie jest tego warte... A Wieleci na pewno zasługiwali na mnóstwo uwagi i ostrożności:)
      Ad.3 No, niestety... tych drugich w zasadzie już nie ma...:((
      Ad.4 i 5 O ile w ogóle Jomsborg już wtedy istniał, bo to pewne nie jest... Ale przyjmuję to jako hipotezę:)
      Ad.6 No tak, wspólnika Ci rzeczywiście tylko pogratulować:) Godnie Cię zastąpił:) I co Ty za jakieś potworne bzdury bredzisz o łbach krokodyli??? Toć przecie wiadomo, że to żółwie!!!:)))
      A za ostatnie zdanie, a ściślej za możliwość podejrzewania mnie o coś takiego, to palnę Cię w ucho, jak się spotkamy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Gdzieś czytałam, że to cztery słonie, stojące na skorupie wielkiego żółwia... :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    5. Popieram W.P. Grażynę, która dobrze odczytała stare mapy, przecież wszyscy wiedzą, że to słonie stojące na żółwiu trzymają świat na swoim miejscu!

      Co do Serbów, to, jak sądzę, nastąpiło drobne pomieszanie pojęć.
      Owóż w.p. Wachmistrz użył nazwy "Serbowie" jako przykład ludu, który jest "w ustawicznym konflikcie ze wszystkimi i w permanentnej niemożności uznania kogokolwiek za równego sobie" mając na myśli współczesnych Serbów z Bałkanów a nie Białych Serbów, żyjący wówczas na terenie Łużyc i fragmentu Dolnego Śląska (tak mi się wydaje). Nie da się ukryć, że Wieleci mogli stanowić poważny problem dla Mieszka i należało ich zneutralizować!

      Kłaniam się nisko wszystkim interlokutorom ;)

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    6. Słonie... Hmm... No to by mogło tłomaczyć trzęsienia Ziemi, gdy z nogi na nogę przestępują...:) JW Krzysztof prawdziwie mój zamysł o Serbach odczytał i iście o to dokładnie mi szło. Bóg Zapłać i zdrowia wszystkich dysputantów zanaszam:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Po powiększeniu miniatury daje się (z niejakim wysiłkiem) odczytać imiona hołdowniczek. Sclavinia faktycznie czarniawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po to powiększyłem...:) Możliwe, wg mnie przyczyny "czarniawości" wyłożyłem już Krzysztofowi w responsie, a po czasie przyszedł mi do głowy jeszcze jeden, najprostszy: że miniaturzysta użył dla dwóch postaci jednego barwnika, a dla dwóch lekko kontrastującego drugiego, ale ten po setkach lat po prostu sczerniał...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. W sumie lepsza taka ciemna twarz niż zielonkawa... :) Chociaż nie wiadomo, jakie one były na początku.
    Tamte kobiety rzeczywiście musiały być niezwykłe, skoro pamięć o nich przetrwała do dziś.
    Nie rozumiem użycia słowa "dziwaczna"...
    Czasem zastanawiam się, jakim człowiekiem był Mieszko. Znamy wybitnego wodza, polityka, dyplomatę. Cech charakteru możemy się tylko domyślać. Różni autorzy, pisząc powieści, dodają jeszcze uczucia. A jaki był naprawdę? Co czuł? No i jak wyglądał? :) Nie mamy nic. Tylko słowa obcych kronikarzy... Po naszym pierwszym władcy nic już nie zostało...
    Czasami to zazdroszczę Egipcjanom...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwszych władcach Egipcjan też zostało niewiele - tyle że po nich były całe, lepiej udokumentowane dynastie. U nas zresztą też, tylko krócej ;-)

      Usuń
    2. Ale po tych wielkich to im nawet mumie zostały. A u nas? Sorry, taki mamy klimat, że nic się nie uchowało.
      Jedynie pokładam cichą nadzieję w genetyce, że coś im się uda znaleźć, ustalić. Jak tamtym udało się odnaleźć królową Hatszepsut, to może i nam badania coś dadzą.
      Może lepszym wyjściem byłoby zmienić zainteresowania i przenieść uczucia na inną epokę. Ale jakoś nie mogę... :)))

      Usuń
    3. Ulubiony mój obraz Rembrandta najbardziej znany jako "Nocna straż" pierwotkiem nie miał nic z nocą wspólnego. Ściemniał z wiekiem i za sprawą konserwacji nieudolnej, zatem jak miniatura na początku wyglądała to by nam musieli orzec konserwatorzy sztuki po porządnych badaniach... Co znów do źródeł, to rzekłbym, żeśmy okrom spodziewanych genetycznych wyników, jeszcze o jedno nad Egipcjan bogatsi: tam to oni najwięcej piszą o sobie, my się przeglądamy, niczem w zwierciadle, w opiniach i osądach obcych... Jeden z niewielu filmów tej epoce poświęcony, "Gniazdo", gdzie Mieszka grał Wojciech Pszoniak, to nic aktorowi wybitnemu nie ujmując, mnie zdał się najgorzej dobraną personą do odegrania Mieszka. W ekranizacji "Starej Baśni" znów Imć Żebrowski zdał mi się pokłonem w komercji stronę... Ja bym pewnie roli starego Mieszka powierzył Franciszkowi Pieczce, ale z młodym mam kłopot...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Żebrowski, że się tak wyrażę, poleciał Geraltem. :))) Aczkolwiek jako wiedźmin Geralt był rewelacyjny (pomijając jakość całości filmu i serialu "Wiedźmin", to obsada była cudowna).
      Pewien wizerunek Mieszka utrwalił się nam za sprawą niejakiego Matejki. :) A odtwórca, który go grał w filmach p. Cozaca jest do tego z obrazów podobny. :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    5. No tak... Matejko...:(( Czasem się zastanawiam, czy on więcej pożytku narobił, czy szkody...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Gwałtownie protestuję. Nie wolno twórców takich jak Sienkiewicz, Matejko, Pol czy Grottger oceniać pomijając epokę, w której tworzyli. Mickiewicz "Pana Tadeusza" nie tworzył również dla czytelnika z XXI wieku.
      Sam wiem, ile nieprawd jest w obrazach Matejki, nawet słynnych, błędne tytuły, jak u "Stańczyka" czy "Koronacji", złe osoby, w złym wieku itd. Ale uważam, że ich wpływ w ówczesnych latach na utrzymanie polskości, nacjonalizm - wręcz bym powiedział, jest niewiarygodny. Pomijając wspaniałą epopeję obrazu "Jan Sobieski pod Wiedniem" trzeba wspomnieć działalność charytatywną i społecznikowską Pana Jana.

      Usuń
    7. Co do Matejki, to przecież w malarstwie też dopuszcza się coś, co można określić jako licentia poetica. :) Szkoda wielka, że żył dużo później niż Mieszko, bo taki Mistrz zostawiłby nam świetny portret. Nawet biorąc pod uwagę styl malowania z tamtej epoki. :) Zresztą jego wizja nawet mi się podoba. :)))
      Tylko coś mi chyba umknęło, bo jednej rzeczy nie rozumiem. Gdy patrzę na portret Mieszka, to zastanawiam się, skąd wziął się stereotyp Słowianina, konkretnie Piasta, o jasnych włosach i niebieskich oczach.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    8. Faktycznie, słusznieś WMPani uwagi zwróciła, że on tam więcej na jakiego Cygana podobny...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Torlinie Drogi, a cóż tu jest do oprotestowywania? Przecie nikt tu Matejki nie osądzą, a na razie jedynie pozwoliłem sobie wątpliwość wyrazić, co do jego pokłosia i wpływów w sztuce...Z wymienionych przez Ciebie o Grottgerze nie pisałem bodaj nigdy, Pola chyba raz wiersz jeden cytowałem i to chyba w dość sympatycznym kontekście, a Sienkiewiczowi not kilka poświęciłem ciepłych, uznając przede wszystkim jego wielki wpływ na kształtowanie narodowej świadomości... Od lat się zbieram do napisania noty o tym co zaszło w tej sferze, za punkt wyjścia biorąc świadomość narodową chłopów, tak strasznie opisaną w "Rozdziobią nas kruki, wrony" Żeromskiego, zaś za punkt odniesienia masowe uczestnictwo w Armii Ochotniczej odpierającej marsz bolszewików w 1920 roku... I jako jednego z głównych tej noty bohaterów widziałem właśnie Sienkiewicza i jemu zamierzałem oddać główną tego przeorania świadomości zasługę... Zaś na drugim miejscu kompletnie zapomnianych i niedocenianych działaczy ludowych w rodzaju księdza Stojałowskiego z jego "Wieńcami" i "Pszczółkami", tak infantylnymi, że dziś by przedszkolak tego bez bólu zębów czytać nie był w stanie... Ale widać taki był odbiorca... Dla tej warstwy Matejko w zasadzie nie istniał, bo mało kogo było stać na wycieczki, by obrazy jego oglądać (choć i takie czyniono, ale tu więcej chyba wygrywał Styka ze swoimi panoramami), a w czarno-białych gazetach wszelkie zdjęcia czy reprodukcje traciły mnóstwo ze swojej siły. Moja wątpliwość dotycząca Matejki dotyczyła dwóch płaszczyzn, o trzeciej, czyli o jego błędach napisałeś sam... Pierwsza to wdrukowanie w świadomość Polaków całego wachlarza stereotypów, chyba jednak per saldo szkodliwych, zwłaszcza, że niewiele znacząc dla szerszych warstw społeczeństwa sobie współcześnego, oddziaływał z całą mocą na pokolenia następne... Płaszczyzna druga to jego dyktat w sztuce krajowej, przez dziesięciolecia tłumiący rozwój jakiejkolwiek bardziej nowoczesnej formy i wyganiający malarzy naszych nad Sekwanę... I jeszcze raz przypomnę: wątpliwość, nie osąd, ale nawet gdybym osądzał, to czemu niby miałoby mi to być wzbronionem?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    10. Cny Wachmistrzu

      Odnośnie Mieszkowego koloru włosów i oczu przez WP Matejkę wymalowanych, to akurat zgadza się on z pierwszymi opisami naszych przodków. Chyba Geograf Bawarski albo Ibrahim ibn Jakub określił słowian jako krępych, ciemnowłosych (chyba) ciemnookich.
      Wygląd Polaka jako blondyna z niebieskimi oczyma to wynik głównie osadnictwa niemieckiego na ziemiach polskich, które mocno nam naród "podrasowało"

      Kłaniam nisko

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    11. Aha, jest i źródło. Dzięki! :)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    12. Bóg Zapłać, Krzysztofie, za przypomnienie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. polityka, polityka ... mówią, że to zabawa dużych chłopców, ale nie tylko jak widać ;)
    "Adelajda znów została wygnana"? przestała być potrzebna, czy z synową nijak dogadać się nie potrafiła??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno i drugie, ale sądzę, że z naciskiem na drugie...:) I pytanie, czy ona z synową, czy nie synowa z nią... I nie rzekłbym, że być potrzebną przestała, bo Teofano pomarła jeszcze przed Mieszkiem, w 991 roku i to Adelajda właśnie przejęła wychowanie i regencję Ottona, aż do jego tzw. lat sprawnych, czyli wieku lat 14-tu, co nastąpiło we wrześniu 994 roku...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Czyżby ona była kimś na kształt sufrażystki zanim to stało się modne? ;) Miło przeczytać, że kobieta mogła być traktowana jak partner w rządzeniu. Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sufrażystki? Boże Zachowaj! Może jeszcze feministki? Apage! Apage, satanas!...:) W tym przypadku współrządzenie wymuszone zostało kontraktem z Bizancjum, na którego poparciu Ottonowi bardzo zależało, zatem ścisły związek z polityką doraźną i chyba żadnego z prawami niewiast...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Ja to tylko dawno temu czytałam coś pod tytułem "Bazylissa Teofanu", ale za nic nie pamiętam, o której to było Teofanu ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tytułu wnosząc raczej zapewne o tej na bizantyjskim tronie siedzącej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. A o tej Adelajdzie coś gdzieś pisał Wachmistrz więcej? :> Bo jej losy rzeczywiście ciekawe :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przykrością stwierdzić muszę, że nie i że też żaluję, bo prawdziwie i ona nietuzinkowa, a i żywot, jak to się dziś mówi, zgoła filmowy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. To gdzie się da coś ciekawego wyczytac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza Wikipedią i tąż, niewiele obszerniejszą paginą to pewnie przyjdzie gdzie po żywotach świętych szukać, bo z niej koniec końców jeszcze i świętą zrobiono...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)