I oto okazuje się, że ta myśl była! Że Mieszko na kraju Lubuszan nie poprzestał, a sięgnął i po kraj Stodoran, czy też jako ich Niemce nazywali: Hawelan, czegośmy w nocie w temże cyklu ostatniej (I, II, III, IV, V, VI, VII , VIII ), a o bitwie pod najprawdopodobniej jednak Cydzynkiem, a nie Cedynią, opisali.
Jako na mapę, którą powtórzę dla nawigacyi łacniejszej, wejrzycie, to kraj Hawelan to będzie ten klin pomiędzy Marchiami Łużycką i Północną, w samo serce cesarstwa celujący!
Przytwierdzają temu i insze dowody, jako chociażby późniejsze pożenienie syna Mieszkowego, Bolesława z Emnildą, która mimo niemieckiego imienia, była córką słowiańskiego księcia Dobromira. Szkopuł w tem, że o niem najmniejszej już pewności nie mamy, czem władał, aliści po mojemu być to musiało gdzieś na pograniczu między nami i Niemcami, czego i córki imię dowodzi, jako i to, że Thietmar tego księcia albo znał sam, albo znał kogoś, kto go znał i wpoił mu do niego niemały szacunek. Wyklucza to chyba koncepcje podług których miałby Dobromir być księciem pomorskim, czy nawet czeskim. Podług mnie zatem to będzie albo książę Stodoran właśnie, albo któregoś z plemion łużyckich. Czemu tak mniemam? Ano bo był Mieszko w kwestii mariaży do bólu praktyczny (czego po własnym z Dobrawą już Wam chyba dowiódł?) i takich zawierał, których na danym etapie mu było potrzeba. I tylko na tym etapie! Pierwszą żoną syna Bolesława była nieznana z imienia córka margrabiego miśnieńskiego Rygdaga, którego jak rozumiem, chciał Mieszko w ten sposób spacyfikować, by mu w poczynaniach na ziemiach Słowian połabskich nie bruździł. Ale zaraz po śmierci Rygdaga w 985 roku, ta dziewuszka stała się kompletnie zbyteczna, a dodatkiem jeszcze stała na zawadzie jakim inszym mariażom, na daną chwilę politycznie ważniejszym. Cóż zatem się z nią robi? Odprawia! Siadaj no, mała, na wóz i hajda do domu; ryczeć będziesz po drodze...
Księżniczka madziarska, połowica Bolka wtóra, znów nam nieznana z imienia? Ta może ze dwa lata zabawiła, nim i jej na wóz do dom odjeżdżający nie wsadzono, bo czas nam już nadszedł Emnildy, a był to ten sam czas, w którym nam najwięcej sojusznicy z Połabia byliby potrzebni, zatem sądzę, że i Dobromir tam gdzieś władał, a córa musiała Bolkowi do gustu przypaść wyjątkowo, bo już pozostała do swej śmierci w 1016 lub 1017 roku. I jakem w komentarzu na pytanie Kneziowe, czy Bolesław, zajmując w 1002 roku Miśnię, Łużyce i Milsko*, kontynuował politykę ojcową, odpisywał, że miał Bolesław najmniej jeszcze dwa inne, bardzo dobre po temu powody, tom miał w jednym z nich to na myśli, że być może zajmował między inszemi i te ziemie, które Emnildzie były ojczyzną. Nie ojcowizną, bo niewieście prawa dziedziczenia nie przysługiwały, ale ojczyzną i że mogło być i jej to miłe, a i tameczni mogli być dzięki temu lojalni bardziej...:) Z jakiegoś też powodu (oprócz własnej słabości) musiał cesarz Henryk II przecie pierwotkiem te zdobycze Chrobrego zaakceptować, choć przyznał mu ich jako cesarskiego lenna. Być i może, że szło tu o jakie przez Emnildę jednak powiązania. Nawiasem: wejrzyjcież na tę mapę i pod tem kątem jakiż to wielki szmat ziemi Chrobry zawłaszczył! Toż to niemal połowa przyszłego NRD! :) I przecie to oznaczać musiało ruinę całej koncepcji Ottona I z tymi marchiami jego! Po aneksji Chrobrego Marchie Miśnieńska i Łużycka de facto już nie istniały i racji bytu nie miały! I niech mi kto powie, że to nie jest jak najbardziej zgodne z koncepcją polityczną "zbierania ziem słowiańskich".
Ale do brzegu, jako Klarka napomina, gdy się w dygressyje kto rozjedzie niebaczne. Dokazaliśmy z batalią znaną jako cedyńska, że być mogła gdzie indziej zgoła i dowodziłaby tęgiego przez Mieszka mieszania Niemiaszkom w ich aneksyjnych zamysłach. Kończylim tej noty informacyją, że stary cesarz był pomarł, ergo odtąd mieć będziem z młodym do czynienia. Otton II zaś, w chwili ojcowej śmierci ledwo osiemnastoletni, na samym swego panowania początku wszedł w tęgi spór ze stryjecznym bratem swoim, Henrykiem II, książęciem bawarskim, znanem jako Henryk Kłótnik. Poszło o to, że pomarł bezpotomnie książę Szwabii, Burchard III, a Otton odmówił prawa do objęcia księstwa szwagrowi onego, czyli Kłótnikowi, własnego tam osadzając bratanka. Odtąd będzie mu bruździł Kłótnik jak tylko będzie umiał i potrafił, a popierać go będą nie tylko macierzysta Bawaria i część panów ze Szwabii, ale też i różni insi niemieccy wielmoże, a także książę czeski, Bolesław II Pobożny** i polski, czyli Mieszko. Wiemy z całą pewnością, że gdzieś w roku 974 przyszło do spotkania sekretnego Henryka Kłótnika z Bolesławem czeskim i z Mieszkiem, oraz z najpewniej organizatorem tegoż spotkania i jednym ze stronników swoich, biskupem Fryzyngi, Abrahamem.
Czemu Mieszko się w to w ogóle wtrącał? I czemu popierał Kłótnika, skoro z Ottonem I tak dobrze nam szło w kierunku jakiegoś nieagresywnego (jeśli najazd Hodona traktować jako coś w rodzaju wypadku przy pracy) współistnienia? Znowuż niczego z pewnością nie wiemy i możemy się tylko domyślać. Myślę, że dla przyczyn kilku, z których pierwsza mieć będzie źródło jednak w tym konflikcie, który do bitwy pod Cidini doprowadził. Zdaje się, że Mieszko zrozumiał, że doszedł do ściany, za którą Niemcy mu już bezkarnie integrować plemion słowiańskich nie dozwolą, bo przynajmniej część z nich już rozumie, że to jest wbrew ich najżywotniejszym interesom. Jeśli do tego dodamy, że syn pierworodny siedzi wprawdzie nie w więzieniu, ale w luksusach cesarskiego dworu, przecie jednak od domu daleko i w każdej chwili od kaprysów cesarza zależny, to nieufność Mieszka do cesarza nowego i młodego łacno możem pomiarkować... Plusem kolejnym i chyba najważniejszym była możność namieszania w cesarstwie cudzymi rękami, tak by dać młodemu cesarzowi wystarczająco dużo i dobrego zatrudnienia, gdy Mieszko będzie robił swoje. Dodatkiem Mieszko niewiele ryzykował, bo jak się zdaje, nie wojów Kłótnik po Mieszku oczekiwał i otwartego w jaką wojnę zaangażowania. Czegóż zatem? Pieniędzy? Proszę bardzo... Zdobycia poparcia inszych? Czemu nie... a nawiasem to by to nienajgorzej świadczyło o pozycji Mieszka w Niemczech... Gdyby się rzecz wydać miała, cóż tracił? Że będzie w niełasce? I tak był! Może kto rzec, że szafował życiem Bolesława zakładnika...
Ano właśnie... i tu rzec się godzi, że są tacy, co wątpią o tem, czy Bolesław, mimo wyroku starego cesarza, w ogóle na ten dwór pojechał... Takie Mieszka zachowanie dowodziłoby, że w rzeczy samej chyba nie...:) Albo, że się tak czuł swego pewnym, że wiedział, że się cesarz ukrzywdzić Bolesława nie poważy. Bo przecie cesarz się koniec końców o wszystkim dowiedział i represje na niemal wszystkich spadły...
Na Kłótnika, którego uwięziono; na biskupa Abrahama, co do klasztoru w Korbei zesłanym został za prostego mnicha, nareście na Bolesława, którego kraj Otton II najechał zaraz w roku następnym, choć przy tem nie odniósł sukcesu żadnego. W rok później Kłótnik się jakoś spod klucza wydostał***, zbiegł do Bawarii i znów stanął na czele stronników swoich. Otton znów go pokonywać musiał, a pokonany Kłótnik zbiegł do Czech, ergo Otton znów na Czechy najechał, ale tęgich tam zebrał batów pod Pilznem i się wycofać przyszło.
Rok z okładem zeszedł, zaczem cesarz w domu porządku zrobił**** i znów na Czechy najechał, tem razem o tyle fortunnie, że się Bolesławowi widać te zabawy znudziły, bo postanowił Kłótnika odstąpić i się przed cesarzem ukorzyć, co nastąpiło w Kwedlinburgu w Roku Pańskim 978, aliści nijakich większych konsekwencyj dla Czech nie przyniosło, bo księcia czeskiego na dworze z wszelkiemi honorami uważano...
Jak zatem widzicie sami, byłże nam Otton II młodzieńcem cokolwiek zajadłym, z tych co to mówią "ja tam pamiętliwy nie jestem, jeno mszczę się do siódmego pokolenia". Czy aby na pewno? Przecie był tegoż spisku uczestnik kolejny jeszcze, którego żadna przecie nie spotkała kara, ani nawet pomsta na synu jego, któren przecie zakładnikiem miał być na dworze...
Jakże to zatem z Mieszką sobie cesarz poczynał, skoro nic nie wiemy o tem, by jakie wojny były, luboż sankcje dotkliwe? Bardzo dobre pytanie...:)) Ale odpowiedzi na nie udzielimy już w nocie następnej i cyklu tego definitywnie ostatniej...
______________* - wyjaśnijmy od razu, że to mityczne Milsko, którem dziatwę po szkołach bakałarze katowali, to po prostu Górne Łużyce, dziś rozparcelowane między Niemcy, Czechy i Polskę. To będzie ten kawałek z Budziszynem, Zgorzelcem, Bogatynią i Żytawą...:)
** - syn Bolesława I Okrutnego, który pomarł tak jak i cesarz w 972 roku, choć Kosmas podaje datę 967, najpewniej jednak mylną.
*** - nie jest jasne, czy go uwolniono, czy też sam uciekł
**** - m.in. odebrał Bawarii Kłótnikowi i przekazał jej bratankowi, a dodatkiem ją podzielił, tworząc Księstwo Karyntii, która w przyszłości będzie Austrii zalążkiem.
.
Ciekawość bierze, czy na takim spotkaniu sekretnym uczestnicy rozmawiali przez jakichś tłumaczy, czy też potrafili się również w cztery oczy dogadać? Mówiłby Mieszko po niemiecku? Bo zapewne z czeskim kolegą po fachu kłopotów językowych nie miał i każdy z nich mógł po swojemu mówić, będąc rozumianym przez drugiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jeśli im na dyskrecji zależało, to najpewniej przekładał wszystkiego książę czeski, z dawna się w kręgu kultur obu obracający, to i pewnie z niemczyzną jako tam poznajomiony. Jeśli nie przywiązywali do tego aż takiej wagi, to pewnie każdemu towarzyszył jaki przyboczny, z obcą mową obznajomiony. Ale nie wykluczałbym, że i Mieszko gdzieś tam zdążył germańskiej mowy cokolwiek zapoznać...
UsuńKłaniam nisko:)
No tak, Mieszko łączył, a potem już wszyscy dzielili. To już tu też było mówione. Żal tylko, że takich Mieszków nie było więcej.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że to będzie ostatni odcinek... :)
Komentarz znalazłam. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Jeśli potraktować poważnie Dagome iudex, nie uwzględniające Małopolski i domysły, że to temuż, że tam już samodzielnie miałby władać Bolesław, to i Mieszko też dzielił... Co do ostatniego odcinka to mi właśnie Torlin zabił klina, bo poruszył tematy, których już nie zamierzałem omawiać, a tak pewnie przyjdzie i onym choć zdań paru poświęcić...
UsuńKłaniam nisko:)
Brawo Torlin! :)))
UsuńMieszko zaczął dzielić, bo za dużo miał następców i coś z tym musiał zrobić. Czyli czasem polityczne małżeństwa mają "skutki uboczne". :)
Pozdrawiam serdecznie :)
No właśnie... Czasem człek żałuje, że tak późno prezerwatywy się stały dostępne...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Grażynko! Dziękuję.
Usuń---------
"tak późno prezerwatywy się stały dostępne" - księża i tak poprzekłuwaliby je.
Ależ były, były! Z kiszek były robione. Np. baranich. Z tego co mi wiadomo, księża chyba wtedy jeszcze nie gromili za ich używanie? A może to tylko brak źródeł?
UsuńA także z rybich pęcherzy... I znane były już w starożytności, a mój niewczesny żarcik połączony z niebacznym skrótem myślowym faktycznie mógł być dezinformujący, zatem dobrze Kneziu, że czuwasz:)
UsuńMyślę, Torlinie, że ta grupa zawodowa raczej by zasłynęła pionierskim wykorzystywaniem tego wynalazku...:) A co do władców, to tym nawet masowość stosowania u innych nie wpłynęłaby jakoś na chęć samoograniczania się w tej mierze. Przecież oni to uważali za dowód jurności i tężyzny władcy, a czasem nawet za dowód, że to nie oni, a małżonka dziedzica wydać nie umie...
Kłaniam nisko:)
No proszę, jaką dysputę niechcący sprowokowałam. Ileż ciekawych rzeczy się można dowiedzieć... :)))
UsuńAle sądzę, że Mieszko byłby urażony propozycją stosowania czegokolwiek. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dowiedzieć owszem... choć cokolwiek daleko od tematu...:))
UsuńMieszko z pewnością byłby urażony i chyba nie tylko lekko..:) Ale znów sądzę,że gdyby mu ukazać jaką machiną czasu, ku czemu to za lat dwieście przywiedzie, a czego Bolko czasowo uniknął macochę z braćmi przyrodnimi wyganiając, zapewne by zrozumiał...
Kłaniam nisko:)
No masz :-) Nawet Szanowną Klarkę w to wszystko uwikłał hehehehehe :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
A co? Niech wie, że się nie wywikła...:) Pewnie nawet nie myślała, że Ją tu z Mieszkiem złączymy, może nie tyle na wieki, co do najbliższej awarii serwerów Bloggera lub do bankructwa ten interes prowadzących...
UsuńKłaniam nisko:)
To Ty jesteś Mistrzem Historii, nie ja, ale tak trochę mi to wszystko nie pasuje:
OdpowiedzUsuń1. "Miałem i żal do dynastów naszych, że nie wspomogli, że nie było myśli po temu, że oto jest potrzeba jednoczyć, choćby i siłą" - po pierwsze, nie przypuszczam, aby ważne były ówcześnie więzy krwi słowiańskiej, po drugie Polacy nie mieli tyle sił, aby pokonać np. Wieletów, po trzecie - oni są sami sobie winni, nie mieli przywódców klasy Mieszka, aby przyjąć chrześcijaństwo, i wytrącić Niemcom włócznię z ręki.
2. Jest dużo u Ciebie o Kłótniku, tylko pamiętaj o tym, że Henryk dostał w końcu swoją Bawarię (bez Karyntii), a w 992 roku brał udział w wyprawie Ottona III na Wieletów. I włos mu z głowy nie spadł. A ten drugi Henryk dostał tylko Austrię.
3. Dlaczego Mieszko opuścił Henryka? Moim zdaniem z trzech powodów: nie widział szans powodzenia całej akcji, spotkanie z Bolesławem i Henrykiem dla mnie było tylko demonstracją niezależności, a nie żadnym wystąpieniem przeciwko Cesarstwu, a po trzecie wielkiemu zagrożeniu wieleckiemu i - moim zdaniem - urodziła się myśl, że przejście na stronę Ottona pozwoli zabrać Bolesławowi Śląsk i Małopolskę. Związek Czechów, wręcz przyjaźń z Wieletami, a jednocześnie zagrożenie ze strony Wieletów dla Niemców i Polaków spowodowała, że Mieszko postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, odeprzeć Wieletów razem z wojskami niemieckimi, a drugiemu przeciwnikowi zabrać dwie dzielnice.
4. Zjazd w Kwedlinburgu, namiętnie teraz nazywanym Quedlinburgiem. Było ich kilka, ale nas najbardziej w tym momencie interesuje ten 986, gdzie wszyscy piszą, że Mieszko się ukorzył. Ale trochę inaczej pisze Thietmar: "Najbliższe Święta Wielkanocne obchodził król w Kwedlinburgu, przy czym czterech książąt pełniło dworskie posługi. Henryk (Kłótnik) jako stolnik... (...) Przybyli tu także Bolesław i Mieszko razem z orszakiem i kiedy wszystko jak należy załatwili, odjechali z bogatymi darami". Historycy twierdzą, że Bolesława tam nie było - mówimy oczywiście o Czechu.
5. czy była wojna polsko - niemiecka za czasów Ottona II? Do dzisiaj nie wiadomo, pisze na ten temat tylko jedno źródło, i to niezmiernie lakonicznie. Sam nie wiem.
6. Cesarzom niemieckim potrzebne były oddziały polskie do walki z Wieletami, a ówcześnie nikomu nie była obca przyjaźń - jak już pisałem - Wieletów z Czechami.
Pzdr
Jakim tam znowu mistrzem... dajże pokój!:)
UsuńAd.1 Pisałem już, że nie podejrzewam Mieszka, by temi kategoriami myślał, a żal był mój, a ściślej nastoletniego chłopca, który o tych rzeczach się rozczytywał po raz pierwszy...
Ad.2 - 4 i 6 No i mam kłopot z odpowiedzią, bo wyraźnie piszesz o sprawach, do których ja nie dość, że nie doszedłem jeszcze w tym opowiadaniu, to jeszcze nad częścią przez Ciebie poruszonych kwestyj, prawdę rzekłszy, nawet nie zamierzałem się rozwodzić:) Ale skoro nalegasz, to spróbuję własny osąd przy okazji zmieścić i zająć się i tymi zmiennymi aliansami. Daruj, że nie w komentarzu, ale to nie jest materia na parę słów, ani nawet na parę zdań...
Ad.5 To właśnie być miało tematem notki następnej:) I źródła można uznać, że jednak są dwa:)
Kłaniam nisko:)
Torlin recidivus - jak zwykle jestem niereformowalny. Upraszam się wybaczenia
UsuńI będziesz, mam nadzieję, nadal...:)
UsuńKłaniam nisko:)
I będziesz, mam nadzieję, nadal...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zlituj się Waćpan. Torlin - barbarus ante portas, a Ty na koń nie wsiadasz, szabli nie dobywasz... :D
UsuńPrzyjąwszy, że każdy ma takiego barbarzyńcę na jakiego sobie zasłużył, wnoszę, że Fortuna dla mnie wielce łaskawa:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czołem Wachmistrzu
OdpowiedzUsuńPrzyszła mi do głowy myśl, która jest wprawdzie czystą spekulacją, jednak pasuje do Twej wcześniejszej notki odnośnie Cydzynka.
Skoro Mieszko (podobnie zapewne jak grafowie niemieccy) trudnił się za młodu handlem ludźmi to zarówno jeden jak i drugi władca mogli się wybrać do kraju Drzewian na "łowy" aby podreperować budżet "towarem" na handel?
Wprawdzie Mieszko był już chrześcijaninem (od 6 lat) jednak zakaz handlowania ludźmi dotyczyl (jak mniemam) tylko chrześcijan, zaś łapania pogan (tfu) nie dotyczył! Podobnie rozumowali przecież ultra chrześcijańscy Amerykanie do połowy XIX wieku.
Przy takim założeniu może się okazać, że bitwa pod Cedynią/Cydzynkiem byla tylko rozgrywką pomiędzy dwoma bandami łapaczy niewolników, którzy pokłócili się o łupy :(
Moja teza nie ma wprawdzie żadnych podstaw źródłowych (jak rozumiem Thietmar nie wspomina o handlu niewolnikami) jednak z doświadczenia wiem, że trudno się pozbyć starych nawyków...
Kłaniam nisko
Krzysztof z Gdańska
Handel niewolnikami kwitnął w najlepsze jeszcze ładnych parę stuleci, pomimo wysiłków Kościoła, a z kilku "stolic" tego rynku do roli największych wyrastały Verdun i... czeska Praga, zatem to by dawało Twoim, Mości Krzysztofie, domysłom, solidną podstawę...
UsuńPrzyznam jednak, że ja byłbym wobec niej dość sceptyczny, nie tyle ze względu na moralny charakter zagadnienia, bo tu złudzeń nie mam, że tak jedni, jak i drudzy byliby do tego zdolni, ile co do celowości tego działania. Niemcy chcieli te tereny zagarnąć w całości, razem z dobrodziejstwem inwentarza, zatem wyludnianie ich poprzez ruinowanie osad i przedawanie ludności w niewolę raczej nie było w ich interesie. Mieszko znów, gdyby tak postępować chciał nadal, zbyt wiele - moim zdaniem - ryzykował. Jeśli cokolwiek na Połabiu czynił dla uwiększenia państwa własnego, to nie mógł tamecznych tylko podbijać i w niewolę sprzedawać, bo sam by tych krain nie zaludnił. Jeśli chciał zaś ludy tamtejsze do siebie przekonać i skaptować do jakiejś idei państwa słowiańskiego, opierającego się niemczyźnie, to nie mógł ich sobie zrażać, a rajdy po niewolnika byłyby tu najprostszą drogą do znienawidzenia imienia Mieszkowego na całym Połabiu...
Insza, że co najmniej do XIV wieku nader trudno by było dokonać jakiegoś ścisłego rozróżnienia pomiędzy niewolnikiem a brańcem na wojnie zdobytym i wyglądającym jakiego wykupu, czy wymiany. Do tego wątku zresztą i tak będę musiał wrócić w notce następnej...
Kłaniam nisko:)
Pamiętam szkolną wycieczkę do Cedyni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wachmistrza :)
Skoro zapamiętana, to widać wrażenia zrobiła... Choć może dla przyczyn inszych?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pozdrawiam tylko bo czas nie należy ostatnio do mnie
OdpowiedzUsuńA któż by to mógł o sobie powiedzieć, że nim włada...? Rozumiem aż nadto wybornie Waszmości...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czołobitności za Milsko, dopiero teraz wiem, że to Łużyce Górne. Takie umiłowanie historii dziś rzadko spotykane. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńNie takie znów rzadkie:) W moich linkach najmniej kilku jeszcze desperatów podobnych...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Mości Wachmistrzu, zali Wasze pisałeś kiedyś o Ranach i grodzie ich - Arkonie? Z pewnych przyczyn zainteresowała mnie wielce hostoria tego grodu i chętnie bym coś u WMści przeczytał. Jeśli tak, to byłbyś Wasze łaskaw naprowadzić na jakiś swój artykulik? A jesli nie, to może Wasze coś skrobniesz o tem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z pewnością żeśmy dysputowali gdzieś o Wolinie i czy był z Jomsborgiem tożsamym, zali nie, ale tego więcej w komentarzowej dyspucie kojarzę, niźli w tekście mojem. O samej Arkonie z pewnością żem jeszcze nie pisał, co nawet może i zbrodnia, na to wziąwszy, żem winien tego choćby przez sentyment do mych czasów skautowskich, gdzie szczep mój się właśnie tak zwał:)
UsuńKłaniam nisko:)
Podajesz w swoich publikacjach Wachmistrzu, takie ciekawe informacje, że trudno ich szukać w podręcznikach, a nawet ogólnych encyklopediach. Zamieszczasz dużo ciekawych, nieznanych szczegółów, dlatego posty czytam z dużym zainteresowaniem. Lubię poświęcać czas na rzeczy, z których coś ciekawego czerpię. Do tego język, którym posługujesz się prezentując przeszłość jest adekwatny do całości. Podziwiam zaangażowanie i wysiłek przy opracowywaniu tematu. Spotkałam się w niektórych miejscach z Twoimi wątpliwościami, co do faktów które opisujesz. Czy część zawartych w poście informacji jest tylko Twoimi przypuszczeniami, podanymi na zasadzie dedukcji, odczytania i domysłu, uzupełnieniem na podstawie przekazów historycznych?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wachmistrzu:)
Nadtoś WMPani łaskawą dla tych tu wypocinek moich:)) Bóg Zapłać za dobre słowo:) Co się pytań tyczy, to że akuratnie materyi mało udokumentowanej i słabo zbadanej tykamy, to i pole do spekulacyj największe. Staram się przecie zawżdy wyraźnie wykazać, co jest rzeczą pewną i dowiedzioną, a co jedynie domysłem moim... I czasem nawet mam wrażenie, że się te noty najwięcej ze słów: "być może", najpewniej", "prawdopodobnie", "podług mnie" i "po mojemu" składają...:)
UsuńKłaniam nisko:)