30 maja, 2016

O Jacku Jezierskim, kasztelanie łukowskim, wspomnienie czyli cyklu solnego część dziewiąta i bodaj ostatnia...

  ...przynajmniej jeśli o saliny w I Rzeczypospolitej idzie...
 Długom dumał, zali o Jezierskim pisać, boć to nie postać, której by człek chciał może za wzór stawiać, dodatkiem osobliwie pomięszana z dobrego i złego, ale że bez niego trudnoż o oekonomice schyłku Rzeczypospolitej Obojga Narodów rozprawiać, temum koniec końców biesowi był uległ i tegoż arcyfranta przypomnieć zdecydował... Nie wiem zali to piękna będzie coda na cyklu naszego (IIIIII , IV , V VI , VII , VIII ) pokończenie, aleć tego niechaj już insi sądzą...
   Pisalim w części tegoż cyklu ostatniej jakeśmy Wieliczki, za zaborem pierwszym straconej, bodaj na arendę pozyszczeć pragnęli, by nas Austryjacy ceną okrutną za sól nie mordowali... Nam dziś ta sól się zda w budżetach domowych pozycją groszową, temuż znaczenia onej nie pojmujem zgoła. Pamiętać upraszam, że przodkowie naszy lodówek nie znali, tedy jak mięsiwo jakie, a czasem i ryby czy inszą spyżę, jako na dłużej zachować chcieli, bez soli jeno suszenie i wędzenie ostawało...* Ergo, jako kto miał nad krainą jaką władzę onej soli przedać lub i nie, jeszczeć po cenie sobie umyślonej, znaczyło, że jej niemal u stóp miał powolnej...
   Temuż król jegomość licznych w tej mierze podejmując przedsięwzięć, między inszemi Imci Carosiego, o którem jeszcze nam tu pisać przyjdzie, detaszował ku robocie nad świdrem wiertniczem stricte naprzeciw Wieliczki, po drugiej Wisły stronie, domniemując, że się tam może i złoże tameczne ciągnie. Wiertał Carosi lat parę, gronta w Mogile i Krzesławicach** dziurawiąc i psowając, bez effectu jednak nijakiego... I tu nam bodaj po raz pierwszy gwiazda Jezierskiego rozbłysła, boć ów wielekroć praktyczniej ku rzeczy był przyszedł, pierwej wioszczyny poszukawszy, z dawna słonemi wodami znanej*** i tam szybów bijąc wrychle się solanki dokopał...
   By jednak pracy takiej dokazać, nawet i wtedy ekspensa niemałe znaczącej, kapitału trza mieć było nieskąpo. Pytanie zatem wielce zasadne skądże go miał ten hołysz, szlachetka nieznaczny, co nawet i przy parantelach niejakich z Małachowskimi nie inaczej był postrzegan, jak chudopachołek między magnatami... A tego to nam Xiądz Dobrodziej Jędrzej Kitowicz objaśni, bo dobre pół strony Jezierskiemu w swych memuarach poświęcił:
  "Z rodzaju prześladowców duchowieństwa niepoślednim**** , także pokazał się Jacek Jezierski, kasztelan łukowski. Ten człowiek, nieznany w Rzeczypospolitej za panowania Augusta III*****, pierwszy raz był posłem po jego śmierci na sejmie konwokacyjnym. [...] Wtuliwszy się w kredyt Podoskiemu, trzeciemu przed dzisiejszym (Michałem Jerzym Poniatowskim, bratem królewskim - przyp. Wachm.) prymasowi, zrobiony od niego komisarzem (zarządcą dóbr - przyp.Wachm.), przez zdzierstwo poddanych i oszukiwanie pana przez lat kilka złupił z dóbr dwakroć sto tysięcy złotych, z czym się wielokrotnie chlubił, urągając się jeszcze do tego z prymasa, jakoby rządzić nie umiał."
    Jak zatem widać, proverbium i w naszych czasach wszelką niecnotę w biznesie uzasadniające, iż pierwszy milijon trzeba po prostu ukraść, okrutnie długich ma korzeni... :(( Chciwość nieposkromiona miała jeszcze Jezierskiego przywieść do popleczników zdrajcy Ponińskiego******, pamiętnego marszałka sejmu rozbiorowego. Ówże mu na kilkakroć sposobów rewanżował, primo kasztelanii czyniąc w Łukowie, gdzie jej od stworzenia świata nie znali, po to jeno, by się Jezierski mógł kasztelanem pieczętować. Secundo, co było na czasy ówcześne horrendum, pod sąd swój sejmowy marszałkowski, podciągnął był Poniński szereg spraw cywilnych, dowolnie wyroki niższych traktując trybunałów, byle rozstrzygnięciami swemi własnej nadgrodzić klice. Skorzystał na tym i Jezierski, o czem znów Kitowicz tak pisał:
   "...gdy Jezierski wydarł także [ tym sposobem - Wachm.] kawał substancji pewnej pani, umawiającym się (broniącym jej - przyp. Wachm.) za tąż panią niektórym dystyngwowanym osobom czołem bezwstydnym odpowiedział, iż mu się ten awantaż należał za usługę miłosną, którą tej pani uczynił."
Łotr? Szalbierz? Niecnota?... Niechybnie... Przydajmyż jeszcze do konterfektu, że go Warszawa najwięcej poznała jako twórcę burdelu "łazienek" publicznych w pałacyku u wylotu Bednarskiej ulicy, które iście publicznemi były w pełnym tegoż słowa rozumieniu i jak najakuratniej tąż pełniły rolę, co łaźnie średniowieczne, niemałego przy tem sutenerowi przedsiębiorcy... przynosząc profitu...
   Saliny w Solcy budował jednak Jezierski jeszczeć nie za grosz kurwi, a za prymasowski, a na tejże soli się dorobił majątku znacznego, co go był potem obracał... ano właśnie i tu może się przyjdzie nad dwoistością tego człeka natury zadumać krzynę, bo nie tylko on na sejmach najwięcej o tem gardłował, byśmy własnego przemysłu budowali podwaliny, nim nas Austryjaki i Niemce nie zdepczą... Tegoż właśnie czynił sam, wielgiej przy tem ukazując rzutkości i jak byśmy dziś rzekli, niemałych menedżerskich talentów. A liczyć umiał, prawda że najlepiej swoje, ale pozwólmyż wreszcie onemu samemu zabrać głosu...
   "Polska nie tylko zwróci (Polsce się zwrócą - wyj.Wachm.) wychodzące za granicę miliony, ale utracony w Wieliczce dochód do własnego powróci skarbu, jeżeli nad warzelnią soli taką przełoży osobę, która by nadziei publicznej nie zawiodła. Posłuchajcież, Najjaśniejsze Stany: ja wam, jako praktyk i pierwszy wynalazca soli warzonej w pozostałym kraju, najpewniejszą uczynię relację. Uprzedzenie to jest polskie, żeby sól kopana wielicka z dowozami dalekiemi miała mniej kosztować, niż warzona przy bliskich lasach, kiedy u mnie samego ta miara, która się przedaje na złotych 16, kosztuje złotych 4, choć nie ma własnego lasu. Druga prewencja, że sól wielicka słońsza niż warzona; wielicka sól w Łęczycy sprzedaje się garniec po złotych 2, a moja warzona po groszy 20. Nadto sól moja blisko w równym gradusie słoności z twardą solą równa się..."
    Fragmentum to mowy sejmowej Jezierskiego z 1790 roku... Co najpierwszych może uwag nasuwa nad marżami przez imci kasztelana praktykowanemi, o których tu z rozbrajającą mówi szczerością; wtóre to dowód na potęgę marketingu wielickiego, dawnego przecie, a nie nowego austryjackiego, co wyższość swej soli ludziom przez wieki wmówić zdołał, że Jezierski musiał swej soli trzykroć (trzykroć, bo złotówka ówczesna się na trzydzieści dzieliła groszy) taniej przedawać, jako rzkomo podlejszej...
  Ano i za sukcesem Jezierskiego niczem rzeka po tamy urwaniu ruszyły i starania insze... Sam król jegomość, temże samem podążywszy tropem, najpierwej za niejakiego Beusta, Sasa sprowadzonego, pomocą, kolejnej warzelni w Busku uruchomił; nieznany nam z miana "Żyd ubogi, a przemyślny" na królewskie działający zlecenie wyszukał wód słonych kolejnych w Wilczkowicach (Łęczyckie) i w Rączkach (Sieradzkie). I nie onego to wina, że zegar Rzeczypospolitej ostatnie już bił chwile i z eksploatacyją nie nadążono... Dla tejże samej przyczyny za Ciechocinka genesis się króla już pruskiego i ministra Redena przyjmuje starania, których takoż nota bene na Redena zlecenie polski geolog Mielęcki był czynił. A przecie najpierwsi o tym znali urzędnicy naszej komory celnej w Nieszawie, co swą uwiadomili zwierzchność Anno Domini 1788, że w tejże wioszczynie woda słona sama z ziemi płynie. By onego weryfikować doniesienia, posłano z Warszawy niejakiego Hiacynta Dziarkowskiego, nota bene lekarza, mieszczanina, co nie tylko owe raporta potwierdził, aleć i szczegółowej mapy okolicy ze źródeł słonych wskazaniem sporządził! Ale, że się to już Jezierskiego nie tyczy a i wyzyszczeć tej wiedzy Rzeczpospolita nie zdążyła, ostawmy to do inszych opowieści o tem, któż tego medykusa był wysłał, bo i to spomnienia godne, a o imci kasztelanie takoż jeszcze pokończym, choć już nie o solnych jego interessach, a więcej o tem, dla jakiej przyczyny dziś mu więcej i może zasług, niźli przewin pamiętają...
_________________________

* Choć po prawdzie tom tu i tu już pisał był o dawniejszych chłodniach i lodowniach domowych...
** czyli dokładnie tu, gdzie dziś Nowa stoi Huta
*** Solca w łęczyckiem powiecie
**** Xiądz Kitowicz pije do powszechnie znanej zajadłości Jezierskiego, ustawicznie optującego za opodatkowaniem duchowieństwa. Uznając przydatność niejaką kleru w ogólności, za zbyteczne zupełnie pojmował zakony... Komu co o tem ciekawo czytać, tu ma jednej z mów sejmowych Jezierskiego, między inszemi o tem właśnie traktującej:
http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=324&dirids=4

***** był kapitanem w artyleryi, co już na tamte czasy znaczyło niejakie obycie z matematyką i inżynierią, ergo przeważnie światlejszego horyzontu człeka, niźli rębajłowie konni ( I jam to wyrzekł? Niepodobieństwo zgoła.... Wieniawo, przebacz...:)) czy piesi...
****** na słynnem obrazie Imci Matejki pamięci Rejtana poświęconemu to ten dumny i władczy jegomość w centrum, obok wyraźnie zawstydzonego króla



                                        ................


11 komentarzy:

  1. Panie Wachmistrzu!
    Urasta Kitowicz, z zawodu ksiądz, do autorytetu moralnego, ganiąc Jezierskiego za co tylko można. Bidulka zapomniał, że Jezierski miał cudownych prekursorów. Taki Młodziejowski, biskup zresztą, przystrajał kochanki w klejnoty z monstrancji. O sprzętach kościelnych przegrywanych w karty nie wspomnę. Kolejny orzeł, Podoski, tu już nawet brak słów. No i szef całego burdelu, Stasiu Antoś, ze swoją Henriettą Zofią Lhullier, nadworną rajfurką. Staś uwierzył w jej przepowiednię o koronie, no i Lulierka dostała w nagrodę kamieniczkę w Warszawie. Potem już ssała ze szkatułki królewskiej. Tak, król Staś popierał rozwój manufaktur, zakładając wytwórnie fajansu, broni, ludwisarni ,kapeluszy, dywanów, koronek, pończoch i innych towarów,dotąd importowanych. Koniowi niech Kitowicz wmawia takie dyrdymały. Na Litwie były dobra stołowe, zarządzane przez Antoniego Tyzenhausa, a Staś Antoni potrzebował szmalu. Doraźne zyski wkurzyły władcę, stąd wystawił dobra na swoistą licytację. Klika dworska doprowadziła do tego, że inwestycje przemysłowe zrujnowano. Jezierski patrzył na siebie i miał rację, iż gardłował za swoją sprawą, bo łeb do interesów miał jak mało kto. Burdel w Warszawie postawił? Przecież były w tym mieście od lat, a on tylko wyczuł koniunkturę na usługi, bo rozwiązłość, i zbytek były na porządku dziennym. Jezierski wolał zarządzać wszystkim sam. Bez wspomagaczy w sutannach. Nie w smak Kitowiczowi, że Jezierski opowiadał się za reformami na wzór Józefa II Habsburga. No pewnie, bo doszło do tego, że sam Pius VI udał się do Wiednia na rozmowy. Żeby było śmieszniej cesarz w dwukonnym powozie powitał papieski orszak pod Neunkirchen. Panowie pogadali, ale cesarz pozostał nieugięty. Klasztorowi, w którym żegnał papieża obwieścił, że klasztor zostanie zlikwidowany. Pius VI musiał się też zgodzić na to, że to cesarz będzie obsadzał stanowiska biskupie na swoich terytoriach we Włoszech. Taki łotr jak Jezierski mógł pozbawić kuriewnych szmalu.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, iżby Kitowicza można było o memoryję słabą oskarżać.Podoskiego, z tego co pomnę, bynajmniej nie oszczędzał, podobnie jak inszych kościelnych hierarchów... Zresztą jest przecie zbiór pamiętników onego sub titulo "Historia Polska": sprawdzić łacno...
      Nie sądzę też, by miał w zamiarze cokolwiek komukolwiek wmawiać, czego dowodem najlepszem, że pamiętników tych nie planował do druku i pisał je do szuflady, zatem wolnym będąc od licznych lęków autora przed możnymi tego świata.
      Mogę na Xiędza Dobrodzieja może i co sarkać o onego poglądach, w których jest szczery do bólu, gdy pisze o warchołach i utrapieniach dla ojczyzny takich jak Kościuszko czy Madaliński, albo gdzie płacze po "najlepszym z królów": Auguście III, ale nie zmienia to faktu, że jest to bezcenne źródło tyleż dla faktografii, co właśnie dla zrozumienia mentalności ówcześnych naszych rodaków, ich sposobu myślenia, oceniania i w konsekwencji popierania tej czy inszej sprawy, stronnictwa czy osoby... Rzeknę nawet, że bez lektury pamiętników Kitowicza próba każda zrozumienia istoty konfederacji barskiej, z góry będzie na porażkę skazaną, co nie znaczy, że po lekturze będzie to proste...:)
      Merkantylna polityka króla to temat na zupełnie odrębną dysputę, aliści tu dla mnie punktem wyjścia byłyby sprawy o co najmniej wiek, jeśli nie dwa, wcześniejsze, zatem to do stosowniejszej okoliczności (za której przysporzeniem już pracować zacząłem) to odłożę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. 1. Strach z takiego usług miłosnych korzystać. A nie mówi historia o tym, czy owa pani była chociaż z usług onego kontenta? Bo jeśli nie wzniósł się ponad przeciętną, a na dodatek słono sobie policzył, to faktycznie skandal.
    2. No i czemu dzisiaj się tak chętnie obrażamy na burdele? Były, są i będą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (2) Najkrócej mówiąc - ponieważ zyski komu innemu przynosząc, nam ich (co najwyżej!) nie umniejszają...

      Usuń
    2. Ad.1 Ni historia, ni Kitowicz nie raczyli nawet miana owej niewiasty przechować, to i trudno się spodziewać, by i onej opinię za usługi spisała.... Wziąwszy przecie, że się o zwrot grosza dopominała otwarcie, nawet i jakich po temu plenipotentów angażując, możem przyjąć, że najwyraźniej uważała owej (jeśli owa iście była i była choć jakiej takiej uwagi godną) za przepłaconą...
      Ad.2 Jeśli o mnie idzie, to choćby i temu, że coraz tam częściej dzieweczki nie po dobrej woli trafiają...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Tjaa...
    Ale ostatnia kropeczka super...:)
    Czy mi się wydaje, czy pod poprzednim wpisem kropeczek nie było?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kropki to czasem i z pół godziny, albo i lepiej nawet szukania, przesłuchiwania rzeczy nieznanych przódzi... Czasem i tego czasu kaducznie brakuje, to i się to na kropkach odbija...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. No i skoczył i odbił się od ściany jak Neo, a bez zaświatowego wspomagania to było ;-) (przedostatnia kropeczka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niechaj się raduje, że mu nie kazali tejże ściany potem odmalować de novo...:(
      Kłaniam nisko:)
      P.S. Widać wspomaganie jazzem też ma swoje plusy:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness1 czerwca 2016 06:19

    Poruszałem już ten aspekt ale przyjdzie do niego powrócić. Wydaje się, że cały cykl - z relatywnie niewielkimi uzupełnieniami - mógłby stanowić bardzo zgrabny podręcznik podstaw ekonomii, a w szczególności opisujący zasady funkcjonowania mechanizmów rynkowych. Po dopisaniu ostatniego rozdziału wiodącego do czasów bardziej nam współczesnych nazwałbym to nawet rozprawą o tym dlaczego kiedyś sól była droga, a obecnie jest tania.
    Kłaniam Waszmości z zaścianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać Waszmości za dobre słowo, aliści w najmniejszej ja mierze się na siłach nie czuję, by się za co takowego porywać...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)