03 kwietnia, 2016

Żupników galeryjka nieduża, czyli o dawnej soli opowieści część czwarta...

  Pora nam do przerwanych o żupie wielickiej rozważań nawrócić, a żeśmy za częściami trzema (I, II, III ) nie pomieścili nadto wiele o ludziach, co się tejże zasłużyli najwięcej, pora zaniedbanie naprawić, a za pokutę zdałoby się suszyć choć dni kilka, co że przecie niemożebne, chyba że świętemu, temuż my posuszym jeno do obiadu... :)
    Badacze dziejów żupnych przyjmują za pierwszego z wielkich Mikołaja Bochnera, że ów się miał zasłużyć pierwszemu mechanizma we Wieliczce zaprowadziwszy i szybu nowego drążąc... Może to i powód dobry, przecie rzec się godzi, że Bochner się ani jako żupnik, ani jako człowiek interesu nie popisał, do dziś bodaj jedynym będąc, co na soli stracił... Szyb ów bowiem (później "Bochnerem" zwany) w złoże nie trafił, co dopiero po latach chodniki odeń drążone ku północy soli sięgnęły...:(( W temże przedsięwzięciu Bochner całej swej gotowizny utopił, temuż by się zratować jako, póki się soli nowej nie dokopie, począł czynności wielce smutnych, cożbyśmy onych dziś policzyli między rabunek więcej, niźli gospodarkę ućciwą... Ceny poniżył, byle przedawać jak najwięcej, że nareście przyszły niżej kosztu... Dobywać kazał byle więcej, co i bezpieczeństwu nie służyło, takoż jak i oszczędności extraordynaryjne... Wszytkiego po to, byle przetrwać dopokąd "Bochner" Bochnerowi nie zaprofituje nareście, expensa wszytkie z nawiązką wracając... Ano, ale daremne to były nadzieje, bo nie nadążył Imć Mikołaj i... po dzisiejszemu mówiąc: zbankrutował... :( Gorzej jeszcze, że przedtem żupy przywiódł do stanu, w którem sam jako dzierżawca mniej płacił Jagielle czynszu, niźli Gotfryd Fattinante lat trzydzieści przódzi Kaźmirzowi Wielkiemu... Prawa Bochnerowe do szybu za nie nadto duży grosz kupił odeń... Uniwersytet Krakowski*, później Jagiellońskim zwany... na utrzymanie swoje, a ściślej rektora, doktorów i magistrów swoich:))
   Nie miała i potem szczęścia długo żupa, bo dzierżawce kolejni, najwięcej możni panowie, arendę swoją za nadgrodę mając od króla, tegoż baczyli, by grosiwo mieć, zasię górniczych już spraw niebaczni, podupaść jej dali... Fatalnemu skarbowi stanu króle kolejni zaradzić probowali najprościej, po pożyczki sięgając zgoła lichwiarskie, na wielickich zabezpiaczając je żupach, temuż i owe ekspensa ciążyły niczym kamień u nogi... Nareście za Zygmunta Starego trafił się jej administrator z prawdziwego zdarzenia, cośmy go dla poczynań jego studiować i dziś winni, by nauki jakiej powziąć. Cóż po tem, gdy o Andrzeju Kościeleckim mało kto dziś słyszał, a jeślić już i czegobądź się o niem wywiedział, to najpewniej o skandalu, którego ów stał się bohaterem, a który mu niemałej przyczynił niesławy i zgryzoty... tak dalece, że się odeń bracia najrodzeńsi odstrychnęli demonstracyję czyniąc wyjściem swojem z posiedzenia senatu, jakoż jeno się na niem zjawił imć podskarbi koronny. Jako deputacyja nasza we Wiedniu z cysarzem traktowała i ów uczty dla gości wydawał, Kościeleckiego nie zaproszono, przykry afront mu czyniąc, a i jeszczeć rozgłaszając przytem cichcem, że cesarz nie będzie przy jednem siadał stole z "mężem nierządnicy"... Przepaskudnie o pani serca pana podskarbiego pisał nasz łaciński poeta-biskup Andrzej Krzycki, nawiasem sam się o podobne o sobie poema prosząc moralnością wielce dwuznaczną...
   Kimże zatem była owa pani, co takich panu Andrzejowi despektów była przyczyną? Ano... primo, że mieszczką, secundo, że nałożnicą królewską, co Zygmuntowi Staremu trojga pacholąt powiła... tak, tak! O słynnej Czeszce, Katarzynie Telniczance to mowa... Nawiasem: ciekawość okrutna, cóż te Czeszki w sobie miały w owych czasach, że i Kaźmirz się przecie w Rokiczanie kochał?:))
   Pospolicie mniemano, że to król, o miłośnicę swą stając, by jej za odprawieniem się krzywda nadto wielga nie działa (a odprawić mus było: zjeżdżała Barbara Zapolya, Bony na tronie i w łożu królewskim poprzedniczka:), wydał ją za dworzanina swego, jako to w owych czasach praktykowano nierzadko... Tyle, że o wieleż Kościelecki prawdziwie mógł się przódzi za druha Zygmuntowego szczerego mniemać, tak właśnie od onego ślubu królewska przyjaźń jakby stygnąć poczęła, a o zabezpieczenie potomstwa swego nieprawego Zygmunt i bez Kościeleckiego zadbać umiał: syna jednego przecie nawet biskupem uczynił wileńskim!:) A skoro król najwidniej też się mariażem imci podskarbiego nie zachwycił, a i go k'temu nie przymuszał, znać że się pan Andrzej po własnej dobrej woli żenił! A gołowąsem jakiem nierozumnem nie będąc, a i owszem mężem źrzałym, statecznym, lat niemal piącidziesiąci liczącym, wiedział przecie po jakiem świecie chadza i że matrimonium owo niejednej mu przysporzy zgryzoty, a i nie raz pewnie przyjdzie przeciw światu stanąć całemu... Tem mi więcej Imci Kościeleckiego podziwiać, bo dowód mi to afektu prawdziwego i prawdziwie wielkiego, że się ów o szczęście swoje dobijał, nie bacząc przycinków, despektów i afrontów, w tem i tego cesarskiego, we Widniu, skąd powracając do dom, nam Pan Andrzej zachorzał dyzenteryją srodze i pomarł, jeszcze na czeskiej ziemi, co wielu, przyczyny nie znając, rozumiało, że pochorował się od przykrości i ta go właśnie zabiła... O córce pogrobowej, Beacie Kościeleckiej, mięliśmy tu już okoliczność pisać w minicyklu smutnym(I, II) o niej i o jej z kolei córze, Halszce znanej jako Halszka Ostrogska, luboż Halszka z Ostroga...
   Aleć od spraw pryncypalnych odbieżawszy, pora nam koni rozhukanych pochwycić i kolasę naszą na powrót w koleiny opowieści naszej włożyć... Kościelecki był się po raz pierwszy gospodarzem pokazał tęgim, gdy od Jagiellończyka nadano mu starostwo bydgoskie. Wielce się na tem pokazać musiał, skoro mu Olbracht już i podskarbiostwo poruczył. Inny z jagiellońskich braci, kardynał Fryderyk wziął go na marszałka dworu swego, aliści wrychle w niem talentów dyplomatycznych odkrywszy, gęsto go do posłowania zażywał i takiemż to sposobem był się Imć Kościelecki w Budzie z królewiczem Zygmuntem (co by go nanonczas nikt jeszcze Starym zwać nie śmiał) skamracił... Ciężko było za żywota starszych braci, co poważnego dla najmłodszego wykroić, temuż owe u węgierskiego Jagiellona starania za Zygmuntowem dziedzictwem. Dopiąwszy na koniec księstwa głogowskiego, wziął i Zygmunt sobie Kościeleckiego, by mu spraw finansowych wieść raczył...
   Na Imci Kościeleckiego przed ową z Telniczanką sprawą cależ inaczej baczono, niepomiernie onego szanując i admirując, takoż dla rozumu niemałego, dokonań nieskłamanych a i ućciwości przysłowiowej... Dowód najlepszy, że na czas interregnum, sejmik Małopolan onego (Wielkopolanina!)** na jednego z sześciu prowizorów skarbu królewskiego naznaczył!!! Może to i nie tyle azard był wielki, bo za słowem skarb się wielga pustka kryła: Kościelecki skarbu przejmując doliczył się w niem...61 złotych! I to był dramat prawdziwy i do dziś niedoceniony... że się imć podskarbi podjął zadania nieomal beznadziejnego: finansów królewskich uzdrowić to jedno, bo i insi probowali... Aleć dokazać tego... o, to rzecz już insza i nie wiem, zali to nie ta głowa, co tego dokazała więcej korony godna, niźli ta, co ją prawdziwie dźwigała!
    A przecie jak Kościelecki swego pewnym być musiał, że się nie wahał majątkiem własnem... ba! i majątkiem inszych finansistów: Jana Bonera***, Kaspra Bera czy Seweryna Betmana za długi królewskie ręczyć... Lat kilka zeszło nim Kościelecki z pajęczą cierpliwością plątaninę interesów żupnych rozsupływał, jednych spłacał, inszych wykupywał, luboż na królu odmiany nadań a i cofnięcia nieraz przymuszając... aż i ku temu przyszedł, że to o niem Decjusz**** po latach napisze:
"On to przywrócił do stanu używalności żupy solne i podniósł ich stan ogólny, czyniąc to lepiej niż ktokolwiek przed nim. Był tak zdolny, iż sam jeden zarządzał wszystkimi podatkami wpływającemi do skarbu państwowego i królewskiego (baczyć upraszam, że to już dwa odrębne skarby były!-Wachm.), a robił to z wielką starannością i rzadko spotykaną, niezmienną uczciwością."
  Ano, starczy może już i tych peanów...rzeknijmyż czego w samych żupach Kościelecki dokazał. Pomną może Lectorowie moi, żem Wam o soli zielonej i o orłowej (najczystszej) prawił... Alem nie rzekł tego, że to Kościelecki właśnie, nijakiego przy tem nowego szybu nie drążąc (!), samem jeno umiejętnem chodnikami i szybikami podchodzeniem, do tejże soli był dotarł, co dochody żupne w dwójnasób podniesło! Byłżeby sam tak intuicji wielkiej? Być i może... aliści więcej możebnem, że dar miał u polityków arcyrzadki: dobrać spółpracowników fachowych i umieć ich słuchać! Co się solnych spraw tyczy, prawą Kościeleckiego ręką był Seweryn Betman, przódzi bachmistrz wieloletni. O nich to obu Decjusz pisał, jak nie bacząc nawet na grozę utraty życia, dzieła swego umiłowanego ratowali:
" ...niegodziwy górnik w kopalni soli, wychodząc z kopalni, rozniecił w niej ogień. Gdy ogień rozszerzył się, wnętrze kopalni napełniło się dymem i swądem. Wielu górników zostało oszołomionych dymem i zaduchem i błądząc po podziemnych grotach, albo pozabijało się, albo zadusiło dymem (...) Kiedy (...) wśród prostych ludzi nie znalazł się nikt, kto by zechciał opuścić się na dół, Kościelecki opasany liną, sam udał się na dół, aby ratować sytuację. Wraz z nim zszedł na dół prawie dziewięćdziesięcioletni rajca krakowski, Seweryn Bethman, budzący szacunek siwowłosy starzec*****, wówczas przełożony kopalni. On to właśnie odurzonego już dymem Andrzeja wyratował z najgłębszych pokładów kopalni. Niemniej potem dzięki zaradności ich obu ogień został ugaszony, a ich ofiarność uratowała pokłady umieszczone na różnych poziomach".
   I jakże to? Mamyż Imci Kościeleckiego pamiętać jeno temuż, że się w pannie z trojgiem dzieci zadurzył? Zali ów nie godniejszy naszej o Niem wdzięczniejszej memoryi? A nawiasem... to próżno szukać we Wieliczce ulic Kościeleckiego, Betmana, Bonera, Bochnera czy choćby Morsztyna którego... :(( Nie masz i kilku inszych, co po nich nastali, a o których w części kolejnej rozprawiać będziem...
___________________________

* nawiasem: pomną może niektórzy ze szkół jeszcze, że to królowa Jadwiga dała grosza na tęż uczelnię, a to o czem piszę dowodzi jedynie, że pierwsi uniwersytetu zarządcy umięli owo grosiwo z legatu królowej ulokować nader zgrabnie:)
** może to i nie toż samo, co by kibice Wisły arcykibica Legii na skarbnika wybrali, przecie wiele to od tego nieodległe...:))
*** po prawdzie tom do dziś nie dociekł zali nie przy słuszności ci, co familiję ową Bonarami piszą, ale że naźwisko Bonerów najwięcej już i osiadłe w dziejach, to i ja, by nie mylić, tak ich zwać będę...
**** upraszam choć okiem tutaj rzucić, by dojrzeć w Decjuszowym drzewie, jakoż owi wszyscy, cośmy tu już ich mieniali, skoligaceni ze sobą:)
**** Sam Kościelecki miał naonczas lat 55...





                                 ................

29 komentarzy:

  1. I cóż nawet, że mię odjechała ta osobliwa bryczka zanim się spostrzegłam, kiedy jej turkot tak miłym dla ucha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... bryczki zawrócić nie sposób, aliści może i pociecha w tem, że owe jeżdżą wcale często...?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Zaległości mam... Na jakimś portalu dzisiaj jest informacja o badaniach podwodnych jeziorka w Wieliczce. Nie doczytałam jeszcze, czego tam szukają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpewniej jakich dawniejszych utensyliów kopalnianych, w słonej wodzie możebne że i niezgorzej zakonserwowanych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Hmm,zaraz, zaraz... o, tu:

    "... począł czynności wielce smutnych, cożbyśmy onych dziś policzyli między rabunek więcej, niźli gospodarkę ućciwą... Ceny poniżył, byle przedawać jak najwięcej, że nareście przyszły niżej kosztu... Dobywać kazał byle więcej, co i bezpieczeństwu nie służyło, takoż jak i oszczędności extraordynaryjne... Wszytkiego po to, byle przetrwać ..."

    ...kogoś mi ten Mikołaj Bochner przypomina!
    A co do ulic w Wieliczce : mają swoje leśniczy Jedynak, podskarbi wielki koronny, papież, ksiądz Golian, brat Kosiba, Kubuś Puchatek - to może się i Andrzej Kościelecki kiedyś doczeka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawość: kogo?:)) Za to ma swojej, a i to cależ pryncypalnej oszołom Dembowski...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Górnictwo w Polsce, opis kopalnictwa i hutnictwa polskiego - pióra Hieronima Łabęckiego .

    O kopalniach soli na str. 93 - 100 oraz 134 - 189,

    https://books.google.pl/books?id=1dlbAAAAcAAJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna rzecz:) Aleś mi, Wasze, lektury przysporzył...:) Ledwom do połowy tego dotrzeć zdołał, a już mię tyle słów zapoznanych urzekło. Taki słonomiar na przykład...:)
      Kłaniam nisko, wielce obligowany:)

      Usuń
  5. A ten obiad, co to aż do niego miałby Wachmistrz suszyć, to bym przecie proponował parę godzin wcześniej podawać, niż zazwyczaj. Toż nawet w umartwieniu znać trzeba granicę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nil desperandum, Vulpianie:) Mamy z czego tracić:) I wiadomo przecie, że nim kto przy mojej cyrkumferencji w zauważalny sposób się uszczupli, to chudy już dawno zdechnie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Zygmunt Stary, wydając Kasię Telniczankę, zapewnił jej roczną pensję w kwocie 100 dukatów, ale żeby szlachta nie robiła tumultu z tego powodu, pensja pochodziła z opłat składanych przez żydów. Kościelecki prawdopodobnie dostał ekspektatywę podskarbiego wielkiego koronnego, ale za cenę rezygnacji z urzędu kasztelana i wielkorządcy zamku krakowskiego. Dziwne, że senatorowie z braćmi Kościeleckiego odsądzili go od czci i wiary. A dziwne, bo jakoś nie naruszało wyznawanych wartości zagarnięcie spadku po Andrzeju, a już w ogóle siedzieli wszyscy cichutko, gdy Krzysztof Szydłowiecki, kanclerz wielki koronny, wręcz ostentacyjnie bratał się z Habsburgami.

    Kalendarz historyczny na wszystkie dni odnoszone do lat ery chrześcijańskiej ( z roku 1843 ) podaje, że pożar wzmiankowany przez Pana Wachmistrza wybuchł 27 stycznia 1510 roku. Mając na uwadze tytuł owego kalendarza wnosić należy, iż jest to data wedle kalendarza gregoriańskiego.

    Kościeleckiemu zawdzięczamy wprowadzenie stołów "czworograniastych ", sposób ich ustawiania, jak i przyozdabiania, co wzbudzało podziw i zazdrość cudzoziemców bywających na Wawelu. Wspomina o tym Łukasz Gołębiewski w swojej pracy Domy i dwory przy tem opisanie (.....) stołów (....).
    W przedmiocie daty śmierci Andrzeja Kościeleckiego sensacyjną informację podaje Julian Ursyn Niemcewicz ( Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszcze (....). Otóż jego zdaniem powodem śmierci było to, że nie otrzymał starostwa krakowskiego, bo to przypadło zausznikowi Habsburgów, Krzysztofowi Szydłowieckiemu. Habsburgów nie cierpiał z kolei Kościelecki, odmawiając przyjęcia tytułu hrabiego z nadania Wiednia, co skończyło się dość ostrą ripostą tego dworu. I z tejże zgryzoty Kościelecki zszedł dnia 6 listopada 1515 roku. Data i okoliczności budzą jednak poważne zastrzeżenia.

    Tenże Kościelecki musiał być ważną postacią w historii, a potwierdza to sam Matejko w Hołdzie Pruskim, bo na obrazie umieścił .nieżyjącego już Andrzeja Kościeleckiego ( podobnie jak Benthama, Bonera, Annę Mazowiecką ). Podskarbi wielki koronny (przedstawiony w lewym dolnym roku ) zbiera złote dukaty z tacy trzymanej przez dworzanina.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemcewicz ma zasług niemało, aliści jakowa szczególna pieczołowitość w oddzielaniu plotek i legend od prawdy do nich z pewnością nie należy... Co nie znaczy znów, by go dyskredytować ze szczętem, ale w najlepszym razie byłbym tego przyjąć gotów jako jednej jeszcze krążącej o tej śmierci wersji, niekoniecznie przekonywającej... Bóg Zapłać Waszmośći za to dopełnienie cenne, a ja dodać sobie pozwolę, że pożarów w kopalni było wiele, w tem i najgroźniejszy chyba z roku 1644, jak podaje Boczkowski, ośm miesiąców trwający w szybie Bonerowskim, co się począł od zapalenia siana dla koni dołowych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Po tych tekstach o soli czuję się jakby bardziej związany z rejonem w którym od niedawna żyję.
    Już nie poprzez rodzinę a wiedzę o historii
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zełgałbym prawiąc, żem to świadomie po temu czynił i z rozmysłem pisał, aliści nie obyło się przy redakcyi ostatniej bez ciepłej myśli o Waszmości na obecnych włościach...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Cykl się przyjemnie rozwija i czytać miło.:) Kropeczki też ciekawe.:)))
    Jazzu nie. Stanowczo nie. Zaintrygowało mnie Solne uwielbienie. Ciekawy pomysł na nazwę...:)
    Lubię patrzeć, jak ktoś tak kroi pietruszkę.:) Ale pietruszki już nie lubię. Toteż zupę ominę dużym łukiem. Również ze względu na zawartość mięsa...
    Czy ten Bóbr już się nie czaił pod kropeczkami? Chyba że coś pomieszałam.:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czaił...:) Ale bodaj pod świętem pułkowych, na ogół skrzętnie pomijanym, po którym zaraz na dzień drugi insza przyszła notka, tom - dla oddźwięku braku - uznał, że przeszedł niezauważony:) Poza tym pasuje do niemal każdej sytuacji, niestety...
      A jazzu to nie całkolutnie i absowicie? Czy tylko współczesnego?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Z tym jazzem to tak dziwnie. Ogólnie jest dla mnie trudno przyswajalny i nie odróżniam poszczególnych utworów. :) Ale jeden raz się zdarzyło, że wysłuchałam jakiegoś utworu z przyjemnością. Nie wiem co to było, ale akurat podziałało kojąco na moją obolałą duszę...:) Był to jednak przypadek odosobniony.:)
      U mnie w domu funkcjonuje właśnie powiedzonko: "Niedobrze, panie Bobrze". Teraz wiem, skąd się wzięło.:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Ciekawe, bo "Hit the road Jack" akurat bardzo lubię, a Louisa Armstronga słucham z wielką przyjemnością. :)
      Ale już gorzej znoszę coś takiego:
      https://www.youtube.com/watch?v=q2lubYW8UiQ
      albo:
      https://www.youtube.com/watch?v=YGURYe7coRU

      Usuń
    4. Świetną muzykę podpowiadasz, Grażyno!
      (ludzie są różne! ;-) i bardzo dobrze!)

      Usuń
    5. Mmmmm... Ray Charles...:)) Miód na serce i uszy moje:)) Nawet Armstrong mniej jakby, że o Glenie Millerze nie wspomnę... Mnie tam więcej niewiasty urzekają (Ella i Mahalia) a wykonawcy dziś nie tak już pamiętani jako choćby Count Basie. Z linków przywołanych drugi też nie urzekł, ale pierwszy to dla mnie niemal muzyka relaksacyjna:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Na wszystko jest czas i miejsce! :)
      Czego kiedyś nie znosiłem to mi się niedawno zaczęło podobać. :)
      A to mi się podobało i dawniej i teraz! :)

      Usuń
    7. No dobrze, to też jest piękne:
      https://www.youtube.com/watch?v=Fy_JRGjc1To
      :)

      Usuń
    8. Owszem:) Choć dla mnie Nat King Cole jest odrobinę przesłodzony... Kneziowa klasyka jest owszem owszem, ale mnie od maleńtasa prowadziło to :)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Nat miał czarujący uśmiech... mmm...:)))
      Mam czasem wrażenie, że jazz bardziej lubią faceci. Klasyczny jazz działa na mnie usypiająco. Podobno do tego trzeba dorosnąć.:)))
      A gdyby ktoś posłuchał muzyki, którą mam na odtwarzaczu mp3, o by miał mocno mieszane uczucia, taka tam jest mieszanka.:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  9. Solankę planuję sporządzić w ramach poznawania wschodnich smaków. Jest to zupa legendarna, a przecież nie można żyć w niewiedzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W leciech szczęśliwie minionych, każdej Barbórki oczy nam Pstrowskim wykłuwano, zamiast wspomnieć o bohaterach prawdziwych, jak choćby wspomniany przez WMść Seweryn Bethman, o którym - sromota to przyznać - nigdy przedtem nie słyszałem. W wieku lat dziewięćdziesięciu, w czasach gdy średnia życia zapewne niższa była niźli połowa z tego, cud w ogóle był dożyć tylu lat, a on jeszcze opuścił się na linie do szybu dymu pełnego, aby ludzi ratować... Toż dla starca nawet dziś byłoby to bohaterstwem niebywałem, choć w masce gumowej i kombinezonie ogniotrwałem, elektrycznym elewatorem się opuszczając!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiemy jeszcze o niejednym takim górniczym "bohaterze", choć może nie dla jego heroizmu, co dla inżynierskich więcej dokonań...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)