22 listopada, 2015

O Polakach przy boku Rosjan walczących, o tem kto był naprawdę ostatnim Rosji carem i czemu to dla nas takie ważne, czyli cyklu o urządzaniu Niepodległej część XI...

  Wspomniany w części uprzedniej IIIIIIIVV , VI , VII , VIIIIX , X )pierwszy z Komitetów Narodowych Polskich Dmowskiego i spółki za bodaj największy swój sukces uważał objęcie politycznego patronatu nad Legionem Puławskim, swoistą kontr-analogią do Legionów Piłsudskiego. I, o dziwo, ta paralela jest całkiem zasadna, jeśli mieć wzgląd, że tak jedne, jak i drugie zaborcy umyślili zlikwidować, a żołnierzy wcielić do regularnych jednostek zaborczych armii, z tem, że tutaj podobieństwa się kończą, bo w obronie swoich Legionów Piłsudskiemu udało się dokonać rzeczy niezwykłej, a mianowicie zjednoczyć wokół tej idei wszystkie, bez mała, siły polityczne Galicji (zjednoczone potem w Naczelnym Komitecie Narodowym) od konserwatystów po socjalistów i owi Legionów obronili.
   Legionu Puławskiego obronić się nie udało, choć jakiś wielki widać zwolennik Dmowskiego, autor noty wikipedycznej o Komitecie Narodowym Polskim z lat 1914-17, robiąc nader dobrą minę do złej gry, przedstawia przekształcenie go w oddziały pospolitego ruszenia za sukces Komitetu.  Co ciekawe, z tejże noty linkuje się do hasła "Legion Puławski" tejże samej Wikipedii, który rzecz całą tak opisuje:
"Wskutek nieprzychylnych knowań różnych osobistości, car Mikołaj II wydał ukaz zakazujące dalszego organizowania oddziałów polskich, i wcielenia istniejących do pospolitego ruszenia. 27 marca 1915 władze rosyjskie rozwiązały Komitet Organizacyjny, a Legion Puławski stał się 739 drużyną nowoaleksandryjską [Nowym Aleksandrowem nazywali Moskale Puławy - Wachm.], a Legion Lubelski - 740 drużyną lubelską na prawach rosyjskiego pospolitego ruszenia; oddziały jazdy zaś przemianowane zostały na 104 i 105 sotnie konne pospolitego ruszenia. Oddziały wyłączono spod gestii KPN i podporządkowano warszawskiemu generałowi gubernatorowi - gen. P. Jengałyczewowi. Legion Lubelski wkrótce uległ rozkładowi i jego resztki wcielono do Legionu Puławskiego. KPN nie widząc żadnych szans, odciął się od dalszych starań na rzecz tworzenia oddziałów polskich. Gen. Swidziński podał się do dymisji."Jak zatem widzicie sami, w rzeczy samej sukces pełną gębą...:(( 
   Aliści, gdy się całej tej historii z manifestem wielkiego księcia i Legionem Puławskim przyjrzeć głębiej, to jednak dla sprawy narodowej przyniosło to całkiem niezgorsze owoce... 
   Primo: we Francyi, gdzie od Wielkiej Emigracyi insurgentów z roku 1830, cięgiem żywa była ku Polszcze sympatia, po prawdzie wyżywająca się w próżnym gadaniu i czasem jakichś datkach, przecie i owa niemal zamarła, jako Francuzy przeciw Niemiaszkom sojusznika w caracie zyszczeły. Ano i jako to ubodzy krewni, nie śmiejąc bogatemu wujaszkowi wytykać, że się nie myje, obyczajów jest paskudnych, a przy stole to już wcale szkaradnych, tako i Francuzy zacichły w jakiej autocenzurze, nie dozwalającej krytykować niczego, co się Rossyi tyczyło, w tem i dotykać kwestii polskiej... No ale skoro tę kwestyję podniósł sam z siebie rosyjski wielki wódz i cara krewny, to już zupełnie insza bajka... I tak oto oddźwięk tejże sprawy zaowocował nagłym spraw polskich nagłośnieniem, z czasem przychodząc i do klimatu dość przychylnego do Dmowskiego oficjalnych działań, jako i do formowania armii jenerała Hallera.
Secundo: w Rossyi samej, gdzie z resztek Legionu Puławskiego (nawiasem wcale licznego w swoich początkach, czego bym jednak nie na karb jakiej popularności idei składał, a na prozaiczną okoliczność, że władze rosyjskie uznawały ochotniczy do Legionu akces za zwalniający z poboru do rosyjskiej armii) z czasem znów uznano za konieczne formować jednostki pod auspicjami KNP i o charakterze polskim, zatem powstała najpierw ośmiotysięczna Brygada Strzelców Polskich, zasię Dywizja Strzelców Polskich. I te precedensy nagle, wobec diametralnie zmienionej sytuacji prawno-politycznej, nabrały szczególnego znaczenia, ale by tego pojaśnić, nie sposób się nie zapuścić w szczegóła, zazwyczaj pomijane...
   Oto bowiem car abdykując, bynajmniej nie rezygnował z monarchii w Rosji istnienia, bo tronu zrzekł się na rzecz brata swego, wielkiego księcia Michała. Ten znów, bynajmniej nie czując się mężem nowej Rosji opatrznościowym, a z charakteru będąc człekiem nieprzesadnie silnym i zdecydowanym, zdecydował się na ruch, z punktu widzenia interesów monarchii, najgłupszy z możliwych, czyli ogłosił, że przyjęcie tronu odkłada do decyzji konstytuanty, czy aby w ogóle Rossyjanie chcę mieć jeszcze monarchii... Nas, pokolenia już dziś niemłodego, uczono w peerelowskich szkoła jakimż to skarbem były dla naszej niepodległości deklaracje Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich i późniejsze dekrety bolszewików, półgębkiem przyznając, że podobne składał i rosyjski Rząd Tymczasowy księcia Lwowa. A przecie tak jedni, jak drudzy już wyjścia nie mieli żadnego innego wobec decyzji formalnego ostatniego, jednodniowego cara, Michała II Romanowa, który zrzekł się, przekazanej mu przez brata, władzy na rzecz Tymczasowego Komitetu Dumy, czyli na rzecz władzy parlamentarnej. Ten akt przecie dopiero, a nie abdykacja Mikołaja II, powszechnie acz błędnie rozumianego ostatnim carem, formalnie zakończył istnienie monarchii w Rosji.
    Sęk w tem, że jedyną legitymacją dla władzy rosyjskiej nad częścią ziem polskich (poza bandyckimi z charakteru traktatami rozbiorowemi, nieuznawanemi powszechnie) były postanowienia Kongresu Wiedeńskiego sprzed stu lat, przekazujące ówcześnemu carowi Aleksandrowi I część tych ziem, jako Królestwo Polskie, złączone z Cesarstwem Rosyjskim unią personalną.
  Personalną, a nie realną, czyli państwową! Zatem rozpad monarchii w Rosji oznaczał w sensie prawnym automatyczne niejako anulowanie uchwał wiedeńskich i uznanie niezależności i odrębności dawnego Królestwa Polskiego! Przyznawanie nam tego prawa przez jakiekolwiek ciała czy gremia w Piotrogrodzie miało może znaczenie dla ludzi na obszarach poddanych władzy tych ciał, ale na arenie międzynarodowej to właśnie abdykacja Michała II stworzyła pustkę prawną i formalne podstawy do uznawania niepodległości Polski, przynajmniej w granicach dawnego Królestwa Kongresowego. Cała reszta tamecznych deklaracyj była zatem tego samego pokroju, co panazagłobowe darowywanie królowi szwedzkiemu Niderlandów...
   A jednak te akty miały dla nas znaczenie, osobliwie w powiązaniu z precedensami już właśnie przez endeków poczynionemi względem sił zbrojnych naszych... Owoż logiczną konsekwencją abdykacji carskich, zasię deklaracyi Rządu Tymczasowego z 30 marca 1917 roku o przyznaniu "narodowi polskiemu całej pełni prawa stanowienia według
własnej woli o swoim losie" powinno być natychmiastowe zwolnienie z wojska rosyjskiego wszystkich służących tam Polaków, by właśnie mogli o swym losie "według własnej woli" postanowić, a nie brać udziału w wojnie nie przez siebie wywołanej i cudzym interesom służącej. No i wraz się pokazało, że deklaracje pięknych słów to jedno, a zrezygnowanie z setek tysięcy doskonałych żołnierzy, jeszcze w dodatku w cyrkumstancyjach rozpadającej się armii, to drugie... I tu właśnie endecy, z braćmi Grabskimi (Stanisławem i Władysławem), pod nieobecność od dawna już przebywającego na Zachodzie Dmowskiego, podsunęli Rządowi Tymczasowemu wyjścia z tej obieży...
    Owoż właśnie na przykład już sprawdzony jednostek polskich przy boku armii rosyjskiej się powołując, przekonali władze rosyjskie, by tych żołnierzy nie tyle uwalniać, co kierować, luboż i dozwolić im samym wstępować do powszechniej formowanych jednostek polskich, które nie opuszczą Rosjan w potrzebie i pospołu nadal z Niemiaszkiem wojować będą, jeno jako armia już sojusznicza.
  I tu się właśnie wybornie jako exemplum nadała Dywizja Strzelców Polskich, której poczęto na parę tygodni przed obaleniem caratu formować, tandem dziwić się nie należy, że się jawiła rodakom naszym, osobliwie tym już w wojsku służącym, jako ostoja porządku w coraz więcej się rozlewającym morzu chaosu i bezprawia, a to znów się przełożyło na niebywale liczne do niej zgłoszenia. Ćwierć wieku później coś podobnego nastąpi z armią Andersa, do której ciągnąć będą wszyscy Polacy wiążący z nią nadzieje na wydostanie się z tego przeklętego kraju. Póki co, Dywizja, mająca podług etatów liczyć jakie 12-14 tysięcy żołnierza, wrychło przyszła do stanów trzykroć większych, co mięszane reakcje władz rosyjskich wywołało. 
    Niechętni nam, lękali się siły tak znacznej i tak dobrze zorganizowanej, ci znów, co umieli dostrzec w Polakach niejakiej przeciwwagi dla coraz i więcej się rewoltujących jednostek rosyjskich (co nie znaczy, że i w naszych oddziałach agitacja bolszewicka nie znajdywała oddźwięku) i jednych z bardziej zdeterminowanych formacyj przeciw Niemcom walczącym*. W postępowaniu wobec naszych jednostek możemy dostrzec działanie tak sił jednych, jak i drugich; z jednej strony jest zgoda na formowanie Korpusów Polskich w Rosji**, z drugiej jednostki te doznają wszelkich możliwych komplikacji i utrudnień.
   Nie jest moim zamysłem pisanie tu historii tych Korpusów, ale bez słów paru się nie obejdzie. Generalnie rzec można, że wszystkie trzy się między młotem rozlewającego się bolszewizmu i zwykłego bandytyzmu znalazły, a kowadłem postępujących Niemców, którzy nie zamierzali na swoim obszarze działania tolerować deklarujących wprawdzie neutralność, ale niepewnych przecie politycznie, za to dobrze uzbrojonych i doświadczonych bojowo oddziałów. 
    I Korpus jenerała Dowbora-Muśnickiego, najliczniejszy, z górą  20-tysięczny, przymuszony przez Niemców do uznania władzy Rady Regencyjnej, ale jednak rozbrojony i ewakuowany z rejonu Mińska i Bobrujska do Warszawy, znalazł się tam w samą porę, by w listopadzie swoimi byłymi żołnierzami walnie wspomóc akcję rozbrajania Niemców i tworzenia nowej armii polskiej, a sam Dowbór-Muśnicki oddelegowany zostanie na wodza wielkopolskim insurgentom.
   Z II Korpusem sprawa była więcej jeszcze i delikatniejszej natury, bo trzon jego tworzyła dawna II Brygada Legionów, przez Hallera dowodzona, która w kryzysie przysięgowym nie zachowała się jak inne, wierne Piłsudskiemu, oddziały i tejże przysięgi złożyła. Aliści i ona, jako Niemiaszki wiarołomnie, w traktacie brzeskim z Ukraińską Republiką Ludową, Ukraińcom lekką ręką oddały Chełmszczyzny, się pobontowała i przerwawszy frontu pod  Rarańczą, przeszła na rosyjską stronę. Zatem podporządkowanie się niemieckim rozkazom o rozbrojeniu i kapitulacji oznaczało oddanie ponad półtora tysiąca ludzi pod jurysdykcję c.k. sądów wojskowych, mających pełne prawo ich wszystkich sądzić za bunt i zdradę. Nie dziwota, że się nasi nie palili do tego i próbowali umknąć, a bój osłonowy tegoż odwrotu pod Kaniowem początkiem się stanie szlaku chwały dla przyszłego 6 Pułku Ułanów Kaniowskich i bodaj jedyną bitwą tej wojny, gdzie rzec można żeśmy jako samodzielne polskie wojsko przeciw Niemcom wojowali, co niejakiego miało dla władz Ententy znaczenia, by nas za sojusznika uznać. Z tegoż też to Korpusu się rozejdą drogi do przyszłej sławy i osławy jego wodzów ostatnich, jenerała Hallera i pułkownika Michała Roli-Żymierskiego, zdrajcy, agenta NKWD i komunistycznego marszałka Polski.
  Dość krótkie dzieje III Korpusu streścić można w jednem zdaniu mówiącem o beznadziejnych uporczywych walkach ze zrewoltowanym chłopstwem, zwykłemi bandami, oddziałami Armii Czerwonej i ukraińskimi bojówkami, by na koniec, dla ratowania życia ostatnich żołnierzy, poddać dwa tysiące chłopa Austryjakom, którzy ich na tereny centralnych ziem polskich przywieźli akuratnie na to, by ci się w listopadzie przydali do rozbrajania niedawnych prześladowców swoich... ______________________________________
* m.in. niemałego wrażenia na dowódcach rosyjskich wywarła postawa właśnie tej Dywizji, która w lipcu 1917 roku,  w rejonie Husiatynia, nie mając masek gazowych, wytrzymała kilkudniowy ostrzał pociskami iperytowymi i odparła natarcie niemieckie na swoim odcinku. To w tej właśnie dywizji, przypisany do niej oddział ułanów, samowolnie rozrósłszy się do pułku, stoczył nieśmiertelnej pamięci bój pod Krechowcami, szeroko potem opisywany tak w prasie rosyjskiej, jak i niemieckiej, a sam pułk pod dowództwem pułkownikami Bolesława Mościckiego przetrwa i zasłynie jako 1 Pułk Ułanów Krechowieckich. Godzi się też wspomnieć, że to z tej dywizji się wywodził późniejszy dowódca znany, jenerał Lucjan Żeligowski.
**  formalnie tej zgody dostaje Naczelny Polski Komitet Wojskowy, powszechnie zwany Naczpolem, wyłoniony przez zwołany w czerwcu 1917 pod auspicjami endeków I Ogólnorosyjski Zjazd Wojskowych Polaków w Rosji. Szczegół o tyle może wart podkreślenia, że przewodniczącego tegoż komitetu, chorążego Władysława Raczkiewicza, znów gościć na kartach historii naszej będziemy w dwadzieścia lat później, jako emigracyjnego prezydenta. 


                                                                        .                                            

34 komentarze:

  1. Doczekałem. Wreszcie mi ktoś tamte czasy przystępuje wykłada. Jasne, że mogłem sam źródeł jakich poszukać, ale to nie zawsze jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Czekam więc na kolejne części.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadtoś łaskaw... Nie wiem, czy w rzeczy samej tak przystępnie, jako bym chciał, bo zda się, niewielu się przez to przebrnąć udało...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Zut! Przystępuje = przystępnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu małe wyjaśnienie. Poprzedni wpis wysyłałem z tabletu, ale to głupie bydlę samo uznaje, jakie słowo chciałem wpisać i zmienia nawet te, które dopisałem do końca (jak powyżej). Chyba będę musiał poszukać sposobu wyłączenia tego idiotycznego automatycznego poprawiania - o ile da się coś takiego zrobić.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Myślę, że najmniej istotna kwestia i nadto dużą wagę przykładasz do drobnej literówki...:) Przecież i tak chyba wszyscy, podobnie jak ja, dobrze pojęli, coś zamierzał napisać...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Bardzo szczegółowe rozważania. Dowiedziałam się pochodzenia nazw Pułków: Kaniowskiego i Krechowieckiego. A to - wobec ogólnej mizerii mojej wiedzy w tym zakresie - niemało :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jeno tyle, to w rzeczy samej, nie zanadto wiele... Możem zbłądził zanadto się w one szczegóła zapuszczając...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No ale to przecież nie koniec, czekam na ciąg dalszy, wtedy może ogarnę ;-)

      Usuń
    3. No to może napiszę...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Bardzo przystępnie, ostatni osioł rozumie taki wywód! :D
    Najbardziej jako analogia rzuca się w oczy bezsens i nieudacznictwo początków tej całej skomplikowanej sytuacji, tak jak i okresu Konfederacji Barskiej. Tyle że wtedy skończyło się totalną klapą i niczego nas nie nauczyło, poza budowaniem mitu, a tu proszę, bezsens przydał się w każdej postaci! Ale budowanie mitów pozostało. :)
    Pozdrawiam Gospodarza i miłych Gości! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kneziu!:) Z tą analogią do konfederacji barskiej to nie jestem do końca przekonany, bo tam zdaje się, cele od początku były poza realnymi możliwościami... Choć znów, z drugiej strony, jak mawiał Tewje Mleczarz, myśmy przed 1918 rokiem też nawet marzyć nie śmieli o wojnie, która kończy się klęską wszystkich zaborców...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness23 listopada 2015 16:53

    O wyrozumiałość uniżenie proszę Waszmości, bom człek prosty i w świecie mało bywały i przez to pewnie dojść nie mogę jak to z tym ostatnim carem Rosji było? Znalazłem bowiem takie zdanie w Wikipedii, jednakowoż nie bułgarskiej: (...) abdykował na rzecz swojego brata, wielkiego księcia Michaiła, który jednak tronu nie przyjął (?). Rzeczony był owym ostatnim carem, czy też nie był?
    Kłaniam z zaścianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre pytanie i niełatwa kwestia... Powszechnie się przyjmuje, że nie był, bo:
      - tronu nie przyjął
      - nie koronował się
      - nie posługiwał się tytułem cesarski
      - nie sprawował rzeczywistej władzy
      Czemu to wszystkiemu ja nie zaprzeczam, oczywista, aliści podpisał jeden jedyny dokument, który w sprzeczności z pierwszym i czwartym stoi... Skoro bowiem sam abdykował i władzy przekazał Dumie, to jak mógł przekazać coś, czego nie przyjął? I sam ten akt czymże jest inszym, jeśli nie sprawowaniem władzy, do prerogatyw której należy też i rezygnacja z niej. Gdyby tej władzy nie przyjął i niczego dalej nie czynił, rzecz by wróciła do Mikołaja i być może ten by ją przekazywał Dumie, lub jeszcze komuś innemu. W takiej sytuacji nawet bym nie myślał o uważaniu go za ostatniego cara. Ale Michał tak nie postąpił...
      Niejaką analogię widziałbym tu do naszej sytuacji we wrześniu 1939 roku. Najpierw internowany w Rumunii Mościcki, korzystając z zapisu w konstytucji kwietniowej, umożliwiającego przekazanie władzy wobec niemożności jej sprawowania, desygnuje na swego następcę Wieniawę. Ten nawet się wybiera do Paryża, by sondować możliwości zaakceptowania tej kandydatury przez emigrację i aliantów, czyli czyni więcej, niż w swoim czasie wokół swej władzy czynił Michał. Aliści, pojąwszy, że poparcia nie zyszcze i konfliktem z emigracją może tylko sprawie naszej zaszkodzić, rezygnuje i rzecz wraca do Mościckiego, który kolejnym aktem dopiero przekazał władzę Raczkiewiczowi... I tu, jako najzupełniej słuszne rozumiem stanowisko, Wieniawy za prezydenta nie uznające...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. szczur z loch ness24 listopada 2015 07:44

      Nie mając wiedzy związanej z prawem obowiązującym w Rosji za czasów carów, tym kodyfikowanym oraz tym zwyczajowym, jedyne na czym mogę się oprzeć to analogie do współczesności. Otóż, Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że abdykacja oznacza zrzeczenie się władzy przez monarchę, czyli inaczej mówiąc abdykacja jest rezygnacją ze sprawowania władzy przed zakończeniem przynależnego czasu panowania. Jak zwał, tak zwał abdykacja jest aktem prawnym jednostronnym. Aby wyłuszczyć czym jest ów akt prawny jednostronny posłużę się również przykładem. W oświacie nauczyciele posiadają tzw. stopnie awansu zawodowego. Chociażby nauczyciela dyplomowanego. Załóżmy, że jakiś nauczyciel wszelkie warunki do uzyskania tego stopnia wypełnił i wszelkie egzaminy zdał oraz wymagane papiery złożył. Czy jest on nauczycielem dyplomowanym? Otóż, nie. Dopóki nie dostanie urzędowego aktu mianowania. Ktoś do tego uprawniony musi go wspomnianym aktem jednostronnym mianować. I wydaje mi się, że tak też było z owym carem a zarazem nie-carem. Abdykacja Mikołaja na rzecz odpowiadała spełnieniu warunków aby zostać carem, jednakowoż carem nie czyniła. Następca nie został bowiem koronowany. Oddając władzę Dumie postąpił on w efekcie nielegalnie, bo nie miał ku temu umocowania i przekazał coś czego faktycznie nie posiadał. Wydaje mi się, że jednak ostatnim, legalnym i koronowanym carem był Mikołaj. Nie zmienia to w niczym faktu, że problem nie jest prosty, bo nie znamy wspomnianych na początku zasad, przepisów i praw zwyczajowych obowiązujących wówczas w Rosji.
      Kłaniam z zaścianka :-)

      Usuń
    3. Też nie jestem konstytucjonalistą w prawie rosyjskim, jeszczeć czasów carskich, biegłym, aliści jak dla mnie rzecz się na logice zasadza... Nie można przekazać dalej czegoś, czego się nie przyjęło. Skoro się przekazuje, to znak widomy, że się przyjęło choćby na tą chwilę, by przekazać, choć w chwili przyjęcia intencje są nieistotne. Sam przywołujesz definicję abdykacji, która jak ulał tak do jednego (Mikołaja), jak i drugiego (Michała) pasuje... Kwestia koronacji jest tu atrybutem zwieńczającym, aliści nie uważał bym jej za bezwzględnie konieczną. Sobieskiego królem obrano w 1674 roku, a koronował się dopiero dwa lata później (zasłaniając się koniecznością prowadzenia wojny, ale raczej chodziło mu o to, by jak najpóźniej oddać hetmaństwo i związaną z nim władzę) i nikomu nie przyszło do głowy nawet, żeby go z tego powodu za króla de facto nie uważać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. A pożartować można? Bolesław Krzywousty nigdy nie był królem, a traktowano go jak monarchę. Więcej powiem, kardynał Richelieu nie był nawet księciem, a też go traktowano jak króla.

      Usuń
    5. szczur z loch ness24 listopada 2015 13:48

      Przykład wyborny, a na dodatek zastanawiający, bo dowodzi poniekąd obu tez równocześnie :-) No i bardzo dobrze, bo nie chodzi o spór, a o ewentualne zainteresowanie Szanownych Czytających. Otóż, z przypadku Sobieskiego - chociaż nie tylko - wywieść można, że zasadnym byłoby traktowanie wskazanej przez Mikołaja osoby jako cara. Wywieść też można całkiem inaczej, bowiem jak sam podajesz status Sobieskiego, namaszczonego na króla, był jednak inny przed koronacją, a inny po koronacji. Innymi słowy, owa koronacja nie stanowi jedynie uroczystości bez znaczenia. Z jednym należy się jednakowoż zgodzić, że w omawianym przypadku - z wyłączeniem złożenia carskiego urzędu na rzecz Dumy - nie doszło do jakiegokolwiek faktycznego sprawowania władzy, koronacji, etc. Oznacza to, że problem czy ktoś był carem, czy też nie był, ma charakter rozstrzygnięcia przez biegłych prawników konstytucjonalistów. Obawiam się jednak, że nawet w Rosji opinie na ten temat byłyby podzielone. W każdym razie rzecz sama w sobie ciekawa, czyli jak to zwykle u Wachmistrza.
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    6. Zważ jednak Szczurku, że rzecz tyczy również kwestii dziedziczenia i następstwa tronu, a tu można przyjąć, że oczywistą jest pewna ciągłość i co prawda niekoronowany ale przecież car był - do czasu aż władzę scedował na kogoś innego. :)

      Usuń
    7. szczur z loch ness24 listopada 2015 18:27

      Trafnie prawisz Dreptaku, bo to kolejny i ważny przyczynek. Jednakowoż, niewiele biedak miał do scedowania owej Dumie, bo jak się wydaje tylko zwierzchnictwo nad armią pozostawało jeszcze formalnie w rękach cara.

      Trafnie także prawisz Torlinie, wskazując na Księcia Bolesława zaliczanego do władców Polski, chociaż rzeczony królem nie był.

      Obu Jegomościów pozdrawiam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    8. Torlinie, pożartować nie tylko można, ale nawet należy...:)
      Koronacja, Szczurku, największego znaczenia miała, pozorowi wbrew, nie w związku z koroną, a z namaszczeniem "świętymi" olejami, czyli z metamorfozą zwykłego Jaśka z Sobieskich w pomazanego tą świętością nietykalnego "pomazańca"... Z drugiej znów strony, jak mawiał Tewje Mleczarz, tylu pomazańców opuściło ten padół przed czasem, że skuteczność tych olejów jest zdaje się podobna do skuteczności leków na katar, które skracają czas jego trwania z całego tygodnia do zaledwie siedmiu dni...
      Co do dziedziczenia po carach, to nie mając jeszcze wówczas wiedzy o tym, co z majątkiem carów zamierzają uczynić bolszewicy, przypomnę, że mówimy o nieruchomościach, ziemiach, klejnotach, udziałach etc.etc. wartych dziesiątki dzisiejszych miliardów... I nie mówię ja o miliardach bezwartościowych rubli, tylko o poważnych walutach...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Tyle się Wachmistrz napracował i czasu poświęcił aby takie dzieło powstało a ja i tak nic nie zrozumiałam. To znaczy może i trochę zrozumiałam, ale zaraz zapomniałam bo pamięć mam dobrą ale krótką.
    A tak na poważnie to gratuluję kolejnej części:-)
    Dobrze, że przydreptali tu jacyś nowi blogerzy to będą mądrzejsze komentarze od mojego wpisywać.
    A tak przy okazji to bardzo proszę zajrzeć do Notarii pod swój ostatni komentarz.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie w te deklarowane niezrozumienie nie dowierzać...:) Nie wiem o jakich nowych WMPani prawisz blogerach, bo ja nie dostrzegłem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Nie lekceważyłbym poparcia poszczególnych środowisk carskiej Rosji dla niepodległości Polski, sprawy formalne moim zdaniem nie mają większego znaczenia. Marzec 1917 roku kiedyś mnie bardzo interesował z racji pisania pracy magisterskiej, więc w 2008 roku popełniłem notkę na ten temat. Nie bardzo chcę robić kopiuj/wklej, więc jeżeli ktoś ma ochotę przeczytać, jak to było ze sprawą Polską ówcześnie w Piotrogrodzie - to zapraszam.
    https://torlin.wordpress.com/2008/01/05/sprawa-polski-w-rosji-w-marcu-1917-roku/
    ---------------
    Trzeba pamiętać, że Naczpol wykonał tytaniczną pracę, najpierw zewidencjonował nazwiska Polaków walczących w armii carskiej, a następnie opracował szczegółowe plany mobilizacyjne, na początku obejmowały one fronty: Północny, Zachodni i Południowo - Zachodni.
    -------------
    " I tu właśnie endecy, z braćmi Grabskimi (Stanisławem i Władysławem), pod nieobecność od dawna już przebywającego na Zachodzie Dmowskiego, podsunęli Rządowi Tymczasowemu wyjścia z tej obieży..." To niedokładnie tak. Komitet Narodowy wypowiedział się na początku jedynie za stopniowym rozszerzeniem istniejących polskich oddziałów, jedynie związek pod nazwą Konfederacja Wojska Polskiego żądał natychmiastowego utworzenia polskiego wojska. Ponieważ i socjaliści, i Stronnictwo Demokratyczne było przeciw tworzeniu, wojskowi Polacy zaczęli sami działalność organizując zjazdy, najczęściej za zgodą i wiedzą Naczelnego Dowódcy Armii i Floty. Pierwszy zjazd odbył się w V armii Frontu Północnego w Rzeżycy w kwietniu 1917 r,, a drugi w Mińsku (kwiecień - maj 1917) załogi tego miasta należącego do Frontu Zachodniego. Pierwszy Zjazd Wojskowych Polaków w Piotrogrodzie rozpoczął się 7 czerwca tego roku i jak dla mnie, to endecy podpięli się pod oddolny ruch Wojskowych Polaków.
    --------------
    I jeszcze jedno, bardzo silny na Zjeździe był ruch przeciwko tworzeniu oddziałów, podstawowymi argumentami za "nietworzeniem" była niepewna przyszłość armii, którą można w ówczesnych warunkach łatwo utworzyć, a która po pewnym czasie mogła zostać bez chleba i amunicji. Cytat z pamiętników ze Zjazdu: "mówią: stwórzmy armię sprzymierzeńczą, która pójdzie razem z koalicją. Iść razem można dwojako: idą dwaj żołnierze do ataku z karabinami w garści oraz idzie pan z rękami w kieszeni, obok niego ubogi z podartą czapką w rękach". A na to Dowbor - Muśnicki w swoich wspomnieniach: "Delegaci od szeregów w zgodzie z ludźmi czującymi po polsku, wypowiedzieli się za stworzeniem wojska polskiego. Mniejszość, w zespole Żydów i socjalistów - przeciw". Ta prawa strona nigdy się nie zmieni, jakbym PiS słyszał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Torlinie:) za nader szczegółowe i cenne uzupełnienie. CO do Dowbora, to tu akurat nie wiem, czy nie wypadałoby się z nim zgodzić, bo któż ostatecznie w tamtym czasie stał na czele bolszewików w bardzo dużym procencie? Oczywistem dla mnie dziś, że socjaliści być przeciw tej armii musieli, bo skoro programowo stawiali na rozpoczynającą się rewolucję (w zamyśle światową) to armia przez Dowbora formowana wcześniej czy później stanąć musiała w sytuacji konieczności walki z Armią Czerwoną i nic w tem nie znajduję dziwnego, że jej chcieli osłabić.
      Masz rację, że to często był ruch oddolny, podobnie jak przejmowanie władzy w niektórych jednostkach, natomiast moim zdaniem endecy wykazali się tutaj bardzo dużą elastycznością, potrafiąc sporo z tego inspirować, czy nawet jeśli nie, to przedstawiać Rządowi Tymczasowemu, czy nawet i potem KNP paryskiemu, jako działania własne. Bardzo też umiejętnie rozgrywali te sprawy pomiędzy naczelnym dowództwem rosyjskim a rządem, pertraktując z każdem z nich z osobna i jakby z innych pozycji. Stanisław Grabski w swoich wspomnieniach wprost pisze o rozmowach z naczelnym dowództwem rosyjskim jeszcze w 1915 roku: "Już w parę godzin po przybyciu
      tam zostałem przyjęty przez szefa sztabu, generała [Michała] Aleksiejewa. Okazał on pełne zrozumienie dla roli, jaką polska ochotnicza siła zbrojna po stronie rosyjskiej ma do odegrania w
      zmaganiach się politycznych orientacji w łonie polskiego społeczeństwa w Królestwie. Był też w gruncie rzeczy zdecydowany już zgodzić się na zorganizowanie brygady polskich strzelców. Idąc za radą Zamoyskiego, z którym odbyłem poprzednio dłuższą rozmowę, podkreśliłem silnie potrzebę dania jej wyraźnych oznak polskiego naprawdę wojska. A więc obok polskiej komendy,polskich również sztandarów. Wyszedłem
      z audiencji tej z wrażeniem, że najżyczliwszym dla narodowych naszych dążeń czynnikiem w cesarstwie rosyjskim jest jego armia. (…)"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. "Co do Dowbora, to tu akurat nie wiem, czy nie wypadałoby się z nim zgodzić, bo któż ostatecznie w tamtym czasie stał na czele bolszewików w bardzo dużym procencie? Oczywistem dla mnie dziś, że socjaliści być przeciw tej armii musieli, bo skoro programowo stawiali na rozpoczynającą się rewolucję".
      Absolutnie nie. Ale to absolutnie. Tylko się na mnie Wachmistrzu nie pogniewaj, ale uległeś komunistycznej propagandzie, że bolszewicy byli wszędzie i zawsze. Otóż nie. W Piotrogrodzie w pierwszej połowie 1917 roku bolszewicy faktycznie nie istnieli. Napięcia pomiędzy mieńszewikami i eserowcami z jednej strony, a bolszewikami z drugiej były tak duże, że wygnańcy - najważniejsi przywódcy bolszewii - bali się wrócić z wygnania. Trzeba pamiętać, że przecież Kiereński był eserowcem, działał do czasu powołania na stanowisko ministra i premiera jako wiceprzewodniczący Rady Delegatów i był koalicjantem mienszewików. To on 3 – 5 lipca zwalił na bolszewików represje. Lenin i Zinowjew ukryli się; Trocki, Łunaczarski, Kamieniew, Raskolnikow i wielu innych zostało uwięzionych. W związku z tym mówienie o bolszewii w czerwcu 1917 roku, i to do tego w wojsku polskim, jest świadomym dyskredytowaniem osób, które miały inne zdanie na temat tworzenia wojska. Argumenty przez nich przedstawiane są bardzo ważkie - powtórzę - " armii, którą można w ówczesnych warunkach łatwo utworzyć, a która po pewnym czasie mogła zostać bez chleba i amunicji. ". To, co Ty piszesz, zaistniało 22 września, po przejęciu władzy w Radzie przez bolszewików w wyniku nowych wyborów.

      Usuń
    3. I jeszcze jedno, piszesz: "socjaliści być przeciw tej armii musieli, bo skoro programowo stawiali na rozpoczynającą się rewolucję". A gdzie Ty przeczytałeś coś takiego? Socjaliści byli najrozmaitszych "marek" w ówczesnej Rosji. Nie można powiedzieć, że mienszewicy byli za rewolucją, bo przecież ich powstanie to wspaniale udowadnia. Mienszewicy wyodrębnili się z SDPRR w 1903 roku w formie sprzeciwu przeciwko wprowadzaniu rewolucji. U eserowców - przyznaję - był nurt terrorystyczny, ale ich podstawowi przedstawiciele byli raczej socjaldemokratami. Powtarzam jeszcze raz, ówczesne Rady Robotnicze i Żołnierskie nie miały nic wspólnego z bolszewikami, rewolucją i terrorem.(mówię o okresie do IX 1917 roku).

      Usuń
    4. Rzeczywiście, nie przegapisz najmniejszej do polemiki sposobności:)) A dla mnie nauczka, by Ci nie responsować w pośpiechu, gdy mi już wsiadanego grają, bo wtedy najłacniej o niebaczne skróty myślowe czy też i o zwykłe błędy...
      Torlinie, faktograficznie i chronologicznie masz, oczywiście, rację, tyle że my mówiliśmy nie o tem, jak i co po kolei szło, a o odczuciach Dowbora, które kazały mu, cytowane przez Ciebie słowa, wypowiedzieć, czy napisać. Nie wiem gdzie i przy jakiej sposobności, ale domyślam się, że to ze wspominków, w wiele lat później spisywanych, gdzie, jak sądzę, percepcja wydarzeń późniejszych dała Dowborowi assumpt do takiego, a nie innego postrzegania Historii, a mnie szło o to, że mu się w tym nie dziwię... O ile w ogóle Dowbor się w subtelności rozróżnień między eserowcami a odłamami inszemi wdawał i je dostrzegał. Podejrzewam raczej, że patrzył na to z perspektywy dowódcy jednostki bezustannie wojującej wkoło z wszelkiej maści buntownikami czy pospolitymi bandytami, którzy wszyscy byli dla niego po jednych pieniądzach... I że jego spostrzeżenia będą raczej dotyczyły terenu, a nie samego Piotrogrodu, a w terenie bolszewicy rośli w siłę chyba jeszcze szybciej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Już się uspokajam. Siadam do pisania notki u siebie. Też będzie historyczna.
      Tak tylko na spokojnie Ci odpowiem, że atmosfera na Zjeździe kipiała emocjami, część delegatów opuściła oburzona salę obrad. Dla Twojej ciekawostki Matuszewski był przeciw tworzeniu oddzielnych oddziałów tylko polskich.

      Usuń
    6. Torlinie, to nie był wytyk, tylko podziw...:)))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wciąż dowiaduję się o dziurach w mojej znajomości niedawnej historii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to jakie pocieszenie, Tetryku, ale ja też się o swoich dowiaduję nieustannie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Czy Królestwo Kongresowe nie było już tylko wyblakłym wspomnieniem? Po dwu Powstaniach utraciło nawet pozory autonomii. Rosyjski był językiem urzędowym. Chyba mało kto zdawał sobie wówczas sprawę z wygaśnięcia "uni personalnej"? Nie przypisywałbym więc temu faktowi istotnego znaczenia. A, nawiasem mówiąc, czy były wówczas inne zagarnięte przez Rosję kraje o podobnym statusie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest kwestia "wewnętrznego" urządzenia przez carów i ich aparat władzy swojej monarchii, tylko o legitymację prawną do jej sprawowania. Pozwolę się sobie analogią posłużyć do domu z dwóch odrębnych mieszkań się składającego. Przypuśćmy, że masz, Krzysiu, takowy, bo masz dwa odrębne akty własności na oba mieszkania. Aliści, jeśli na skutek jakich zawirowań żeś praw do jednego przetracił i przypuśćmy, że go komornik chce zabierać, to najmniejszego nie ma znaczenia, żeś Ty to wszystko przez lat nawet i dziesiątki, jako całość traktował, pobudował wspólnej klatki schodowej, czy tarasu, albo kocioł centralnego ogrzewania kupił, obrachowywany mocą na potrzeby domu całego... Masz jedno mieszkanie oddać, boś do niego stracił praw, ergo trzeba drzwi poprzebijane na powrót zamurować, instalacje podzielić itd.itp...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. P.S. Przyjmuje się porównywać nas do Finlandii, podobnie wówczas do wolności aspirującej, jednak ta analogia jest o tyle nietrafną do tej sytuacji, że o FInach nie rozstrzygał żaden Kongres, nawet Wiedeński:), tylko dwustronne traktaty pokojowe pomiędzy Szwecją i Rosją. No i Finowie nigdy nie byli wcześniej niepodległym państwem, a paradoksalnie to właśnie pod panowaniem carów Rosji mięli najwięcej autonomii w swoich dziejach i więcej wolności, niż jej mieli za Szweda. I wówczas też zostały w pełni rozbudzone aspiracje narodowe, zrealizowane przez nich nie tak spektakularnie jak w naszym przypadku, za to cicho i skutecznie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)