Są ludzie, w kręgu naszym przez Torlina reprezentowani, co Piłsudskiemu odmawiają zdolności do pochylenia się nad społecznemi problemami państwa już to się rodzącego, już to później okrzepłego... Tak jakby ów był jakim nieczułym na nędzę potworem, któremu w głowie tylko wojsko i mało co poza tym jeszcze. Można by rzec, żem sam kończąc części VII (I, II, III, IV, V , VI , VII) i przywołując w niej słów, któremi Ów Moraczewskiego uraczył, zakazując mu wszelkich w sprawy społeczne ingerencji, dostarczył argumentu na tejże tezy potwierdzenie... Jeno, że ja się nie zadowalam sądzeniem po pozorach i ślizganiem po powierzchni zjawisk...
Jeśliśmy ustalili, że od 18 Listopada, a pełniej jeszcze od 22-go mamy w Polsce centrum władzy wykonawczej oparte na Naczelniku Państwa i powołanem przezeń rządzie Jędrzeja Moraczewskiego* , to trudnoż przypuścić, by rząd ten mógł jakich skrycie przeprowadzać dekretów, luboż że ich przeciw Naczelnikowi kierował... A przecie pomimo owej rozmowy to właśnie ten rząd Moraczewskiego zadekretował jedno z najbardziej postępowych w ówczesnym świecie prawo wyborcze**, ustanowił ośmiogodzinny dzień pracy, zagwarantował legalność związków
zawodowych i prawo do strajku,
wprowadził inspekcję pracy, ubezpieczenia chorobowe, ochronę lokatorów i
uchwalił dekret o walce z paskarstwem... Mało? I przecie nie sposób było tego wszystkiego przeprowadzić, gdyby rzeczywiście Piłsudski był temu przeciw... Moim zdaniem, Ów tu raczej swoistej gry prowadził. Nawet jeśli wynurzenia hrabiego Kesslera, że w drodze z Magdeburga do Berlina miał się Piłsudski tem zamartwiać, czy aby zdąży w Polsce rewolucji zapobiec, przyjmiemy jedynie za Komendanta grę, by Kesslera (a za jego pośrednictwem jego mocodawców) poddać presji czasu, to znamienne, że był to pierwszy argument, który przyszedł Piłsudskiemu do głowy. I nawet jeśli tamto było grą, to myślał o tym niewątpliwie...
Zapobiec rozprzestrzenianiu się rewolucyjnej zarazy można było na dwa sposoby: siłowo lub metodami politycznymi. Na rozwiązanie siłowe Piłsudski chyba jeszcze sam był zbyt blisko własnych socjalistycznych korzeni, a poza tym, kim na Miły Bóg, miałby te demonstracje rozpędzać, czy strajki pacyfikować? Policją, której nie było? Czy wojskiem, którego było tyle, że najmarniejsza socjalistyczna manifestacja, by cały ten dawny Polnische Wehrmacht czapkami nakryła? Nie mówiąc już o tem, że tworząc wojsko i wcielając do niego dawnych peowiaków, niejako wprowadzało się tam element ideologicznie wcale nie tak odległy od tego, co tych manifestacyj czynił, ergo gdyby co do czego przyszło, czort jeden wie, czem by się ta konfrontacja pokończyć mogła...
Spotkałżem się z konceptem, że trzeba było właśnie rewolucyjnym zagrożeniem motywować wobec Ententy konieczność jak najszybszego przysłania do kraju Armii Hallera z Francji, a nawet żądać wojsk francuskich i brytyjskich! I że to one mogły być tą siłą, którą w Polszcze rewolucyję można było zdusić z zarodku...
Per analogiam patrząc na to, na co zdobyły się państwa Ententy w zrewoltowanej Rosji, gdzie przyczyn do interwencji miały wielokroć poważniejszych***, powątpiewać śmiem, czy by się zdobyły na przysłanie sił większych, niż symboliczne i ze skutkiem takimże samym. O przysłanie Armii Hallera Piłsudski dokładnie takiemi właśnie argumentami zabiegał, jeno że tą decyzję alianci uzależniali od stanowiska Komitetu Narodowego Polskiego, właściwego tejże armijej patrona i po części niemałej twórcę... A w Komitecie rządził Dmowski i oczywistem było, że niczego Piłsudskiemu nie wyśle, jeśli nie będzie musiał, zatem ta droga ewentualnych rozwiązań siłowych także była zamkniętą... Pozostawała ostatnia: zwrócić się o to samo do Niemców, lub sprawić, iżby im tego nakazała Ententa... tylko w takim razie, na cośmy ich rozbrajali? I czy o to w tem całym wolnościowym zrywie szło, iżbyśmy w kilka tygodni później mięli tegoż samego okupanta de novo, dodatkiem z błogosławieństwem Ententy, czyniącego tu, co mu się rzewnie zamarzy?
Oczywistem zatem jest chyba dla każdego, że Piłsudski drogi siłowej wybrać nie mógł. Pozostawało pokazywanie społeczeństwu, że wszelkie rewolucje są zbyteczne, bo właśnie sam rząd się znakomicie o te sprawy troszczy i nieźle z tem sobie radzi, dodatkiem zapewniając pokój i jaki taki spokój, co było nie bez znaczenia, wobec powszechnego wojną zmęczenia i smutnych wieści o tem, ku czemu to prowadzi, z Rossyi dochodzących... Pytanie tylko było: jak długo prawica tę grę tolerować będzie...
Bardzo się szybko okazało, że nie nazbyt długo****... Już w styczniu dochodzi do próby puczu, znanego w historii jako pucz Januszajtisa, choć okrom tego ostatniego główym spiritus movens całej zabawy był książę Eustachy Sapieha.
Samego zamachu w komentarzu pod notą uprzednią tak znakomicie przedstawił i podsumował Torlin, że Go tu in extenso przytoczę: "[...]popatrzmy na pucz ze stycznia 1919 roku, który stał się kabaretem, żałosną farsą, ale przecież mógł zdezorganizować państwo. Przecież pułkownik Marian Januszajtis-Żegota oraz książę Eustachy Sapieha zdołali aresztować - i to kogo? Zdołano uprowadzić ministra spraw zagranicznych Wasilewskiego, komendanta Milicji Ludowej kpt. Ignacego Boernera, uznawanego za czołowego ideologa PPS Witolda Jodko- -Narkiewicza i ministra spraw wewnętrznych Thugutta. Według Wikipedii porwany został również sam Moraczewski, według moich informacji - nie. Spiskowcy padli przy próbie aresztowania szefa Sztabu Generalnego Stanisława Szeptyckiego, bo ten po spostrzeżeniu się, co się dzieje, wycedził przez zęby: „Ja wam ten cały zamach zlikwiduję bez strzału”. I kazał wojskom spiskowców stanąć na baczność i wykonywać jego rozkazy. I było po buncie. A Piłsudski po dowiedzeniu się o puczu puścił puczystów wolno, więcej powiem - książę Sapieha już w kwietniu tego roku zostaje ambasadorem Polski w Londynie, a Marian Januszajtis-Żegota już po roku został dowódcą 12 dywizji piechoty z Tarnopola. Dlaczego tak Piłsudski postępował? Czyżby chciał dać przysłowiowe: świeczkę i ogarek?"
Torlin odpowiada na to, że nie, bo dla Komendanta "podstawowym bólem była armia, i to zajmowało go przede wszystkim. 1918 - 5.000 żołnierzy, po włączeniu POW - 20 tys, 1.I. 1919 roku - 100.000 liczyła polska armia. Brakowało jej wszystkiego, uzbrojenia, amunicji, mundurów, wyżywienia, węgla, koni, już nie mówiąc o bardziej wyrafinowanym uzbrojeniu. A jeszcze większym problemem okazały się różnice pomiędzy byłymi zaborami, i ludźmi wprawdzie z tego samego zaboru, ale pozostających w strasznym konflikcie. Dowódcy z tym nie dawali sobie rady. Mówił na ten temat Piłsudski do Władysława Baranowskiego: "Kotłuje się w Poznańskiem i że w Warszawie ciągle się burzy. To jeszcze są rzeczy drugorzędne. Ale mnie chodzi o wojsko, którego tak naprawdę jeszcze nie mam. Przecież widzieliście, jak trudno ze Lwowem i co z Wilnem... (Baranowski był u Komendanta z Witoldem Jodko - Narkiewiczem). Sprawy wewnętrzne załatwi Sejm, który na to właśnie zwołuję.jaki będzie: lewy czy prawy - zobaczymy. Wszystkie moje wysiłki muszą iść w kierunku armii. (...) Gdy będę miał wojsko, będę miał wszystko w ręku".
Nie odmawiając Torlinowi części słuszności, przydam oceny swojej: primo, że zamach, a ściślej jego próba, uzmysłowiły Piłsudskiemu, że gra na to, ile Moraczewski reform przeprowadzić zdąży, właśnie się skończyła... Że dalej, owszem, będzie można, ale za cenę eskalacji wrogich działań ze strony endecji, co się nieuchronnie musiałoby skończyć wojną domową, a tego, jak wiemy, Piłsudski lękał się najbardziej... Inszemi słowy, to był ostatni dzwonek, że czas na pokojowe się z endecją dogadanie bezpowrotnie przemija, a dogadanie to jest koniecznością dziejową. I pomijając ten drobiazg prawny, jak brak konstytucji i kodeksu karnego, na podstawie którego można by (jeśli chcieliśmy zaczynać jako państwo prawa) spiskowców sądzić***** , to jakakolwiek poważniejsza kara wymierzona zamachowcom mogła zaciążyć na porozumieniu z Dmowskim...
I o tem właśnie, aleć i o sekretnych poczynaniach wywiadów i dyplomatów, o przedziwnej trasie podróży Paderewskiego do Warszawy i o jego przyszłym rządzie będzie nota w tem cyklu następna, jak sądzę, ostatnia...
_______________
* - zawsze mnie ten "Jędrzej" w dobie rozpanoszenia się Andrzejów zachwyca...:)
** - formalnie większość rządowych dekretów ukazywała się jako dekrety Naczelnika Państwa. Prawo wyborcze obejmujące również niewiasty przyjęliśmy w Europie jako siódmi po Finlandii, Norwegii, Danii, Łotwie, Estonii i Rosji, a przed Niemcami, Austrią, Holandią, Belgią i Luksemburgiem. Dopiero w 1920 roku uzyskały go niewiasty amerykańskie, zasię w Szwecji, Czechosłowacji i Albanii. Niewiasty brytyjskie doczekały się dopiero w 1928, Francuzki... w 1944, a Włoszki w 1946... Szwajcarki w 1973, a w niektórych kantonach to nawet dopiero w 1990...
*** - w czasach mojej szkolnej edukacji w ogóle się nie mówiło o tem, przyjmując ogólnikowo, że interwenci "napadli" na rewolucyjną Rosję, bo się tejże rewolucyi bali. Bali się z pewnością, ale nie tyle samej rewolucji, co tego, co rewolucjoniści zrobią z Rosją w tym konkretnym czasie i miejscu. Primo, szło o to by Rosja nie wycofała się z wojny i by Niemcy tych dziesiątek dywizyj nie mogli przerzucić na Zachód. Secundo, szło o gigantyczną pożyczkę wojenną carowi udzieloną na zakup nowoczesnego sprzętu wojskowego, której bolszewicy z punktu odmówili spłacić, a sprzęt już do Rosji dotarł, bądź docierał... Tertio, o tenże sprzęt szło, by się w bolszewickie ręce luboż niemieckie nie dostał.
**** - pamiętać upraszam, że to, co prawica za powód do zamachu przedstawiała, czyli złamanie słowa danego Radzie Regencyjnej i niepowołanie przez Piłsudskiego Rządu Narodowego (z udziałem wszystkich sił politycznych), wcale nie było takie bezzasadne... insza, że próby takiego rządu stworzenia endecja torpedowała... Jeśli k'temu przydamy nadgorliwość wielu komisarzy tegoż rządu w terenie, wieszających ad hoc wykonane godła państwowe z orłem bez korony i odmawiających wieszania w budynkach państwowych krzyży, to zrozumiecie, że prawicy musiało się to widzieć zwycięstwem Antychrysta... Podobnie jak wcale nie takie rzadkie przypadki przejmowania prywatnej własności, w postaci fabryk fabrykantom, czy prób samowolnego parcelowania majątków ziemskich, na co zazwyczaj władze nie reagowały, lub reagowały, zdaniem pokrzywdzonych, zbyt pobłażliwie i opieszale...
***** - teoretycznie wojskowego Januszajtisa można by sądzić za złamanie przysięgi, ale to była niebezpieczna droga, bo rota przysięgi, ustanowionej jeszcze przez Radę Regencyjną (i formalnie zmienioną dopiero w...lipcu 1924 roku!) brzmiała tak:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że Ojczyźnie mojej, Państwu Polskiemu i Radzie Regencyjnej, jako tymczasowej zastępczyni przyszłej Władzy Zwierzchniej Państwa Polskiego, na lądzie i wodzie, i w powietrzu, i na każdym miejscu wiernie i uczciwie służyć będę, że będę przełożonych swych i dowódców słuchał, dawane mi rozkazy i przepisy wykonywał, i w ogóle tak się zachowywał, abym mógł żyć i umierać jako mężny i prawy żołnierz polski. Tak mi Panie Boże dopomóż”. Jak sami widzicie, szło tego na wszystkie strony wykręcać, łącznie z kwestionowaniem przed sądem i opinią publiczną, czy to aby sam Piłsudski Rady Regencyjnej nie oszukał. Ergo, postawienie Januszajtisa przed sądem mogło się skończyć kompromitacją państwa, zwłaszcza, że uderzająca byłaby wówczas bezkarność drugiego współsprawcy: cywila Sapiehy... Nie jest też prawdą, że żadne nie dotknęły Januszajtisa konsekwencje, bo go pierwotkiem w stan spoczynku przeniesiono, czyli w stan niemożności dalszego szkodzenia, a nominacja na dowódcę dywizji, o której Torlin pisze, następowała już w zupełnie innych okolicznościach rozwijającej się z bolszewikami wojny, gdzie niczem na okręcie ze sztormem walczącym, wszystkich rąk na pokładzie żądano...
W szkole po tym okresie raczej się prześlizgnięto, nie dręcząc uczniów szczegółami. Chyba nawet lepiej, bo - jak widać - bardzo głęboko trzeba wchodzić w historię, żeby zacząć coś z tamtych czasów rozumieć.
OdpowiedzUsuńA w wieku bardziej zaawansowanym (kiedy żaden nauczyciel nie może już nabytej wiedzy egzekwować) człowiek chętniej w te szczegóły jest gotów się zagłębiać. Czekam na część kolejną.
Pozdrawiam
Myślę, że nie tylko o niechęć do dręczenia szczegółami chodziło... Przeinaczywszy cokolwiek faktów wymowę, by ich więcej spolegliwemi dla tez ideologicznych widzieć, niesporo było w szczegóła wchodzić, boć owe misterność manipulacyjnego zabiegu obnażały...
UsuńKłaniam nisko:)
Bo i historia w naszych szkolnych czasach po tym okresie też się ślizgała.
UsuńPozdrawiam
Za to nie możemy mówić, żeśmy nie żyli w ciekawych czasach...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Po tym się prześlizgnięto, o powojennym już z ostrożności choćby nic nie mówiono... My ten okres - życie naszych rodziców pamiętamy z ich opowiadań i własnego dzieciństwa, pokolenie naszych dzieci karmi już tylko oficjalna i opozycyjna propaganda.
OdpowiedzUsuńDobrze, że można własną historię tutaj odkrywać i dyskutować.
Szczęśliwie nie tylko tutaj, co rzecz czyni daleko więcej prawdy bliską... Któż przecie zaręczyć może, że i ja uwiedziony jaką wizją szczególnie ponętną, we wnioskowaniu nie pobłądzę?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Właściwie tak naprawdę to niezbędny jest następny odcinek, bo dopiero wtedy można cały ten galimatias umiejscowić w miejscu i w czasie. Rozpatrywanie rządów Moraczewskiego, próby puczu i spraw Endecji w oderwaniu od pozostałych okoliczności, musi rozumowanie sprowadzić na manowce.
OdpowiedzUsuńŻeby nie wyjść przed orkiestrę i nie psuć Wielkiemu Wachmistrzowi możliwości pokazania koronkowych zabiegów naszych polityków w zmieniającej się rzeczywistości zaznaczę jedynie, że Piłsudskiemu kamieniem przy szyi wisiały stosunki z Dmowskim (już w grudniu wysłał delegację z Dłuskim z osobistym listem do Przew. Romana: "Na podstawie dawnej znajomości tuszę, że w tym wypadku i w tej ważnej chwili przynajmniej niektórzy ludzie, jeśli już nie cała Polaka niestety, wznieść się muszą ponad interesa stronnictw, klik i grup, do takich zaś ludzi chciałbym zaliczyć Pana".
Nastąpił konflikt Dmowskiego z rządem Moraczewskiego, KNP nie uznawał tego rządu i uniemożliwiał przyjazd delegacji Dłuskiego. To też był ból głowy Marszałka. A z tym jest związany fakt, że do 29 stycznia Rada Najwyższa kwestionowała polską obecność na Konferencji. Dmowski grał na dwóch trudnych frontach, z jednej strony pracował całymi dniami i nocami nad argumentami polskimi (Romer się przydał), z drugiej jak mógł uniemożliwiał siłom polskim wtrącania się do KNP.
Przygotowanie do wyborów i w ich wyniku sukces prawicy.
Wojna na Wschodzie, zaczyna się bitwa o Wilno, Mińsk czy Lwów.
23 stycznia wojska czechosłowackie zajmują Zaolzie.
To tak tylko rzucone uwagi, bez spojrzenia na całokształt nie można rozpatrywać działań poszczególnych osób, w tym premiera.
Ps. Dziękuję Wachmistrzu za zrobienie ze mnie króla notki, jeżeli Ci to nie przeszkadza, to w wolnych terminach coś tam skrobnę. Pzdr
Hmmm... Wielki? ... No wiem, wiem, alem dawno przetracił na schudnięcie nadziei...:) Pisz, co możesz najwięcej, bo akuratnie ja w czas znów wchodzę gorący, a jak widzisz, staram się, by to pospólne nasze wysilenie effecta Lectorom w zrozumieniu przyniosło...
UsuńSłusznie prawisz, że bez spojrzenia na całokształt wiele zdarzeń się staje niezrozumiałemi, ale jeślibym miał to w ten sposób pisać, to wyjdzie monografia wielotomowa, a na to ani mnie, ani Lectorów cierpliwości i wytrwałości nie stanie... A takich spraw są tysiące i wciąż odkrywam nowe: ot, choćby wczoraj w memuarach xiędza Meysztowicza spomnienie o tem, jak wielkiego wrażenia w środowisku wileńskim poczyniło przybycie w grudniu (Meysztowicz to błędnie datuje na listopad jeszcze) kapitana Klingiera, wysłannika Piłsudskiego, co odebrali jako wyraz otuchy i nadziei, że się w Warszawie o nich nie przepomniało i nie pozostawi Wilna na pastwę bolszewikom... Insza, że w słowach następnych już spomina, jak bardzo kapitan Klingier był od rzeczywistości oderwanym, gdy od ludzi, co ledwo kilkusetosobowe formacje samoobrony sformować byli w stanie, domagał się utworzenia nieledwie ciągłego "frontu" na kierunku bolszewickiego marszu... O Lwowie ledwo wzmiankowałeś, a to przecie jak w soczewce pokazuje tegoż państwa się rodzącego słabość i niewydolność. Walki o Wilno czy sprawa Zaolzia dopiero nadejdą, ale Lwów od samego początku był w ogniu walk, gdzie początkowo kilkuset ochotników stawiało opór siłom pięciokrotnie silniejszym i gdzie kontratak na jakiej jednej pozycji szykowany wymagał ogołocenia z ludzi niemal połowy pozycji... Żeby Lwów uratować wystarczyło ledwo niespełna te półtora tysiąca żołnierzy, co tam wreszcie pod Karaszewiczem-Tokarzewskim 20 listopada dotarły! Tylko, że nim do tego doszło, przez dwadzieścia dni nikt nie poradził tej odsieczy zorganizować i wysłać! I nie idzie mi nawet o przepychanki Rozwadowskiego z Roją, czy ogólny brak środków i ludzi, ale o powołanie rządu Daszyńskiego... Niby to wszyscy uznajemy za wielkie dokonanie i wspólne historyczne dobro, ale jakbyś zapytał Lwowiaka, jak oni to widzieli, to dla nich to znaczyło, że się politycy kłócą o władzę, a wojsko, co miało z Lublina pójść wg planu Rozwadowskiego Lwowowi na odsiecz, ugrzęzło w tem Lublinie, zatrzymane przez Śmigłego dla ochrony rządu, w efekcie czego Lwów kolejne dwa tygodnie musiał sobie radzić sam!
Kłaniam nisko:)
Myślałem, że jesteśmy w styczniu.
UsuńJeżeli chodzi o Lwów. Najpierw trzeba wyraźnie napisać, że oddziały ukraińskie właściwie bez walki to miasto zajęły w nocy z 31 października na 1 listopada, tak jak i wszystkie miasta Galicji Wschodniej z wyjątkiem Przemyśla. I tu jest powód późnej reakcji polskiej na Lwów. Przemyśl był w rękach polskich, później powołano komisję polsko - ukraińsko - żydowską, aby pilnowała porządku. Jednak w nocy z 3 na 4 listopada Ukraińcy wznowili walki i zajęli cały prawobrzeżny Przemyśl, biorąc do niewoli nawet komendanta miasta. Polacy zareagowali wysłaniem oddziału majora Juliana Stachiewicza, który musiał najpierw zająć Przemyśl, a był traktowany jako forpoczta Karaszewicza - Tokarzewskiego.
Dwie sprawy tak na boku, trzeba napisać o pogromie Żydów we Lwowie z rąk Polaków, odbiło się to szerokim echem na całym świecie. Po drugie - opóźnienie wymarszu na Lwów winna była grypa hiszpanka.
Za przypomnienie o hiszpance dziękuję, bo bym przepomniał... Nibyśmy jakim tam pokręconym kurcgalopkiem do stycznia dobieżeli, przecie i tu nawet żeśmy w listopadzie poczynali...Sam widzisz, jak w tem zawile, gdzie co i rusz o jakich nowych cyrkumstancyjach przypomnieć się godzi... Exemplum najlepsze, żem pierwotkiem notki zamierzył, na Knezia z Kneziowiczaniami uproszenie; ta mi się poczęła do dwóch rozrastać, zasię trzech i sam widzisz, że do ósmej przyszło, a bez dziewiątej ani rusz... Gdzieś to w końcu przerwać potrzeba , bo przecie nie chcę ja tu monografij dziejów pisać ojczystych de novo. Umyśliłem w styczniu, bo to i wybory i rząd Paderewskiego nowy, no ale jakże tu dojść do rządu, jakeśmy jeszcze w Paryżu i za oceanem nie byli?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dysputy z Imć Torlinem to rzecz doprawdy zawiła, więc zmilczę :-) i serdeczności z zaścianka Loch Ness Waszmościom zgromadzonym w tym szacownym miejscu pozostawię.
OdpowiedzUsuń:-)
A w czym zawiła?
UsuńNie sądzę, by to być miało zawiłe, choć z Torlina dyskutant wielkiej miary, przy tem rzecz znający solidnie:) Jeśli jest gdzie w czem jaka zawiłość, to jeno w tem, że być może w dysputy ferworze zapominamy, że czytają nas insi, mniej rzecz znający i wszelkie skróty myślowe mogą rzecz utrudnić...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja nie na temat, ale taka już wredna jestem. :))) Co będzie w styczniu, jeśli poradnik imć Zawackiego już w każdym miesiącu był cytowany?
OdpowiedzUsuńA tekst przeczytałam, ale na tak zawiłe tematy nie będę się wypowiadać. Wiedza moja zbyt mizerna i umysł ograniczony. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Problem to w rzeczy samej poważny i rozważywszy dwie opcje, postanowiłem jednak bloga nie zamykać, a z drugiej skorzystać, mianowicie tej: coś się wymyśli...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńUsiłuję uruchomić szare komórki w zakamarkach pamięci i nic, ale to zupełnie nic w nich nie ma na temat tego okresu historycznego. I tak zastanawiam się, czy ja na wagary chodziłam, zamiast na lekcje historii?;) :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęśliwego Nowego Roku. W Sylwestra i za zdrowie Mości Wachmistrza poucharek wzniosę.
Jeśli te wagary milej i cieplej wspominane, niźli te lekcyje, to ja osobiście nic naprzeciw temu nie mam...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tym razem nie na temat, poniewaz przyszlam Wsci zlozyc poswiateczne poklony, oraz zyczyc szczesliwego Nowego Roku. Dyg dolaczam.
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać i dla WMPani wzajem:)
UsuńKłaniam nisko:)
To ja może po przeczytaniu trochę tu postoję, ogłupiały i z czapką w ręku? Przynajmniej do kolejnej części? :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że ostatniej .
UsuńHmmm... a czemu z czapką? Kwestujesz na coś?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Z zamiarem kłaniania do ziemi. :)
UsuńDajże pokój! :)) W naszym wieku?:) Jeszcze Ci co w krzyżu strzeli i mi tak na sumieniu zostaniesz...:)
UsuńKłaniam nisko:)
:)
UsuńDa Bóg, że jeszcze z rok nic nie strzeli! :)
Przepraszam, a skąd wiesz?
UsuńA nie wiem, ale może jakoś się uda bez większych obrażeń skłonić, przynajmniej przez rok? :D :D :D
Usuń