03 grudnia, 2017

Do noty o grochowiankach i "Zemsty" post scriptum czyli znów o wyrazach przepomnianych...

  Za sprawą noty ostatniej o grochowiankach, gdzieśmy się exemplum posłużyli fredrowskim wyszła i pobocznie kwestyja insza, a mianowicie młódź nam zbłądziła tegoż dzieła Imci Aleksandra inscenizacyję szkolną szykująca i z tekstem fredrowskim się biedząca... Ano i gdy mię zapytali jakąż to dywidendę Dyndalski w przywołanej scenie Milczkowi obiecuje, że by go z rąk Cześnika spotkać miała przy pojedynku sposobności, pojąłem jakem już z osłupienia był wyszedł, że siła nam tu tłomaczeń jeszcze nieraz czynić przyjdzie, by prosty, zdałoby się tekst sprzed ledwo dwóch stuleci, zrozumiałym uczynić. A że, jak mniemam, Lectorom Moim takoż tych objaśnień nie zawadzi, to i przywołuję, com szkolnikom tłomaczył, że w słowach
                   "Bo jak machnie po pętlicach,
                    Zdywiduje, jak Bóg Bogiem."  
nie idzie o żadną dywidendę, a o toż same słówko łacińskie znane z proverbium "Divide et impera"... Jeno,  że Dyndalskiemu nie idzie o żadne dzielenie metaforyczne, a najzupełniej konkretne. Inszemi słowy, znając przeszłość swego pana, a umiejętności szermiercze Rejenta mając widać za nieprzesadnie wielkie, prorokuje on Milczkowi, że go Cześnik potnie w kawały, czy jak kto woli poporcjuje... Nawiasem wskazuje też i zarazem, że to o korpus rejentowy idzie, bo "machać po pętlicach", czyli zapięciach szamerowanych, składających się ze zdobnego guza (dawniejszej hetki) i pętelki, można było w zasadzie tylko mierząc po tułowiu...
   Zaraz też nam wyszła do tłumaczenia i prezumpcyja ze sceny dziewiątej, gdzie Dyndalski się żali na spostponowanie go przez Cześnika przy pisaniu sławnego listu przez pana swego dyktowanego.
DYNDALSKI
(zbierając kawałki swojego pisma)

Jak co sobie ubrda w głowie,
To i klinem nie wybije.
Żebym pisał co się zowie,
Jak już długo z Bogiem żyję,
Tegom jeszcze nie powiedział -
Grzechem prezumpcyja taka,
Ale jednak rad bym wiedział,
Czemum dzisiaj zszedł na żaka?...
Co on sobie, tylko proszę,
Mógł do tego B upatrzyć?
Co nie staje tej literze?
Czy brak w kształcie, czy brak w mierze?"

     Ano najprościej by rzec, że to pomiędzy kilkudziesięcioma znaczeniami bym tu najcelniej widział zadufanie jakie, wyniosłość, zarozumiałość czy wręcz pychę. Nawiasem z tamtej znów sceny problemem się okazał "hebes" ("Z tym hebesem nie pomoże"). Ano, paru żeśmy tu mięli w niedawnym czasie z wizytą, nawiasem gdyby dziś zajrzeli najpewniej by Fredrze udowadniali, że nie ma wyrazu prezumpcyja, tylko presumpcja, bo taka tylko jest w słowniku PAN-u...:)
   Ale hebes nie tylko abderytę znaczył, także nicponia, czego exemplum mamy w jednej z nowel Reymontowych ("zaprowadzę pana do kawiarni, gdzie pan zobaczy kolonie nadzwyczajnych hebesów! Malarze, muzycy, poeci, rzeźbiarze, prorocy, matołki i geniusze, jednym słowem, całą menażerię artystyczno-intelektualną").
  Byłaż i jeszcze insza tłomaczenia potrzeba, gdzie wprowadzają Cześnikowi porwanego Wacława, a ten się raduje słowami: "Objechałem jak bartnika" (nie wiedzieć czemu, mnie w wymowie Imci Gajosa, aktora skądinąd przewybornego, wciąż się zdaje, że tam słyszę "warchlika"). Idzie o niedźwiedzia, przez myśliwych przy barci osaczonego i w zasadzkę pochwyconego, zatem rzec by można, że owe myśliwskie Raptusiewicza metafory, to i poniekąd kompliment dla Wacława, którego z pewnością nie można uważać za jakiegoś szczególnie trudnego przeciwnika, a przecie go Cześnik porównuje do nie byle kogo, bo spotkanie z niedźwiedziem w borze zawszeć były i są do przeżycia spotykającemu ciężkim, a pojedynki z niemi to w naszej literaturze jedne z najwięcej emocjonujących kart...  




32 komentarze:

  1. Ależ Wachmistrzu Drogi, to są trudne wyrazy i nieużywane od dziesięcioleci, a czy masz imaginację tak wielką, by przewidzieć, jak dzisiejsza młodzież rozumie chociażby w zacytowanym fragmencie: "co nie staje tej literze"???? Chodzi o słowo "staje" ;-) Rzecz jasna z przysłowiem "Tak krawiec kraje, jak mu materii staje" są równie wielkie problemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młódź akurat arcyskrupulatnie wyłapuje wszelkie choćby ślady dwuznaczności choćby i pozornych, że się do sławnego odwołam "pęku kluczów" Gerwazego-Klucznika, który ich nosił za pasem, "uwiązanych na taśmie, ze srebrnym kutasem"...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No tam to raczej klaskało grono bynajmniej nie młodzieży, a ludzi wielce doświadczonych... W stawaniu, ma się rozumieć, takoż...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. 1. Dwieście lat i mieliby rozumieć?! A spróbuj może, drogi przyjacielu, w tramwaju wsłuchać się w rozmowy młodzieży. Idę o zakład, że sporej części nie zrozumiesz, a połowy reszty domyślisz się źle.
    2. Ileż to razy pytałem własnych dzieci, o co chodziło w takich przypadkiem zasłyszanych przeze mnie dialogach młodzieży. I dobrze jeszcze, jeśli owe rozmowy nie miały na celu namówienia drugiej osoby do barłożenia się w pościeli, bo wówczas własne dzieci mówiły mi, że nie chcę wiedzieć, o co właściwie w tym tramwaju chodziło.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Rzadko podróżuję tramwajami, ale jeśli się zdarzy, że mam i przy tym kontakt z językiem młodzieży, to ów mi się wielce wydaje bliskim językowi budowlańców, a ten znam bardzo dobrze, luboż i pewnym odmianom mowy ogólnowojskowej, której też rozumiem bez przesadnych trudności, aczkolwiek staram się nie stosować przy dzieciach i damach...
      Ad.2 I co wyniosłeś z tych dopytywań, oprócz przekonania, że są one najpewniej podobnie trywialne jak nasze w ich wieku...?:)) Przez co znów nie chcę dać do zrozumienia, że dziś to już sama mądrość przez nas przemawia, ile że pewne sprawy może już tak mocno nie uderzają w mózg, zajmując właściwie całe nasze myślenie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. 1. No właśnie, że nie zawsze ten język okazywał się koszarowo-budowlanym.
      2. Pół życia jeżdżę codziennie kolejką do pracy dwa miasta dalej (czyli z Gdańska do Gdyni). Przed laty, gdy wsiadła młodzież, to patrzyła sobie w oczy, coś tam do ucha szeptała, że się im policzki czerwieniły, za kolano chwytała. A dzisiaj każdy (to znaczy - takie same, na oko, grupy młodzieży) wyciąga własnego smartfona i ani na innych nie spojrzy, kciukami po telefonie stukając, że tylko miga. I Ty mi chcesz powiedzieć, że oni mają te same trywialne chęci, co my przed laty? To, moim zdaniem, jakoś dziwnie zabierają się do czynu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Po pierwszym bym był skłonnym to uznać za arcypozytywny rys, ale z wtórego wnoszę, że owi po prostu zamilkli w te swoje ekraniki wpatrzeni... :(( Smutne to... jeszcze trochę i będą w nich szukać aplikacji SelbstKinderMacht...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Witam.

    Pomijając takie Fredrowskie cudowności jak: "sekatury", "dryjakwie","praszczęta" czy "traktamenty", mnie osobiście bardzo bawiły pseudo-łacińskie powiedzonka "fugas chrustas" i "łapes capes" oraz wszelkie "pedogry", "rumatyzmy" i "alkiermesy":)

    Szkoda, że coraz mniej osób jest w stanie docenić te smaczki.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszmy się, że jeszcze żyjemy.:-)
      "Fugas chrustas" wyjątkowo uroczym powiedzeniem jest. I tak się zastanawiam, czy pewne znaczenia można odbierać bez znajomości konkretnej? Bo na przykład taki "Wiedźmin " Sapkowskiego naszpikowany jest cytatami z polskiej literatury i nawet wyżej wzmiankowane "fugas chrustas" tam występuje, i młodzież to czyta i jakoś nie miauczy. Może po prostu przepuszcza, czego nie rozumie, a skupia się na akcji?

      Usuń
    2. Witaj, Agniecho.

      Ja się cieszę. Nieustannie:)

      Przepuszcza, albo przypisuje autorstwo twórcy, którego właśnie k o n t e m p l u j e :)

      Ten moment szczerego zachwytu "odbiorcy naiwnego", przeradzającego się w niedowierzanie, gdy okazuje się, że jakiś wyłuskany przez niego koncept bądź motyw muzyczny został powtórzony po pisarzu, poecie, muzyku sprzed kilku setek lat - bywa nawet zabawny:)

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Podobnie mnie te drobiazgi i bawią, i radują:) Czasem sobie nawet poprawię współcześnym Fredrze Janem Lamem, u którego tego właśnie jest jeszczeć i w dwójnasób więcej...:)
      Obawiam się, że ten "odbiorca naiwny" to jakieś dziewięć dziesiątych wszystkich odbiorców... A dodawszy, że odbiorca jakikolwiek jest w ogóle w zdecydowanej narodowej mniejszości, to jesteśmy po trosze jak ci rabini z żydowskiego dowcipu, o tem jak się spotkało w pociągu dwóch sławnych cadyków. Ich zwolennicy ich czym prędzej posadzili w restauracyjnym za jednym stołem i zalegli wkoło w oczekiwaniu na dysputę dysput, a tymczasem obaj rabini milczeli. Kiedy wreszcie jeden z wiernych zapytał czemu, jeden z cadyków odparł: "On wie wszystko, ja wiem wszystko; to o czym mamy mówić?"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Gdzie te wydania, gdzie przypisów było więcej niż samego tekstu? Aż miło było czytać i najmniejsza książeczka się tomiszczem stawała :D. Swoją drogą tradycyjnie na dłuugo przed Nowym Rokiem składam już życzenia udanego kolejnego, bogatego we wpisy i nalewki wszelakie, a także miłych Świąt, jeśli Wachmistrz obchodzi (albowiem ponieważ gdyż znając moje zalatanie i częstotliwość wpadania na blogi następnym razem będę tu w lutym :( ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakem był pacholęciem, to mało co mnie bardziej od takich wydań irytowało...:)) Teraz mnie irytują takie, gdzie przypisy są nie na stronie, tylko na końcu, i człek wciąż po książce w tę i nazad łazi i odcisków się nabawia...:)
      Za życzenia Bóg Zapłać, wzajem życzę byśmy jednak tego czasu na życzenia właściwe i o czasie jednak poradzili znaleźć:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Prezumpcja to nie może być również przypuszczenie, domniemanie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Młodzież niektóre słowa rozumie bardzo... dosłownie. Ktoś kiedyś opowiadał, że student słowo: "drzewiej" zrozumiał jako: "stań się drzewem".:)))
    Czasami mam wrażenie, że przy dzisiejszym pośpiechu słowa zaczynają... przeszkadzać w komunikacji. Lepsze są skróty, obrazki...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jakiś dowcip funckcjonował, bodaj o peerelowskich milicjantach i dosłowynym rozumieniu słów "zamieć" i "gołoledź"(choć rozumianego jako "...leć":) I widzę, że słowo ciałem się staje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Tam proszę zajrzeć, und alles ist klar, wszystko jest wyjaśnione czarno na białym
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, naturlich, że alles klar... Torlin mi chleb odbiera...:))) Dzięki, Torlinie, rzeczywiście bardzo porządnie opracowane...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. szczur z loch ness6 grudnia 2017 06:28

    Mości Wachmistrzu, jako ludzie prości i w świecie mało bywali nie sięgamy do Fredry natomiast po raz wtóry i wzorem niejakiego Gogola przymierzamy się po raz kolejny do wystawienia Ożenku, co jak wiadomo prostym również nie jest.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślałem, że to jednak będzie "Wesele"... No, byle nie "Cztery wesela i pogrzeb"...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Jeszcze zależy od tego, czyj pogrzeb, proszę Wachmistrza. ;-)

      Usuń
    3. Z tego grona, czyj by nie był, nie byłaby to radosna okoliczność...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Podkolesin: Ale panna... Panna jaka?
    Fiokła Iwanowna: Jak ta rafineria. Biała, rumiana, jak krew z mlekiem. Słodycz taka, że wyrazić nie sposób.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Namyślę się jeszcze, mamciu, rozważę. Przyjdź pojutrze.":)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. "Grzeszni dumą za pychę
      zapłacą wielkimi cierpieniami.
      Dopiero na starość
      nauczą się rozumu."

      Kurtyna.
      :)

      Usuń
  10. Ze słownika Kumanieckiego:
    prae-sumo, -sumpsi, -sumptum, 3.:
    naprzód brać;
    odczuwać naprzód, naprzód zażywać;
    wyobrażać sobie naprzód, przypuszczać, oczekiwać, przedstawiać sobie.
    Tę zwrotkę rozumiem tak:
    Że jestem biegły w pisaniu, w życiu nie powiedziałem, bo grzechem byłoby gdybym tak uważał (tak przedstawiał sobie). Ale żeby mnie zwymyślano jak żaka?
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie rozumowanie i domniemanie jak najbardziej prawidłowe i jedyne, co zdaje mi się nieznacznie naddanem, to nacisk na owo zwymyślanie. Podług mnie, Dyndalski godzi się z losem, że musi znosić Cześnika wybuchy i nie tyle na to się żali, że go zwymyślano jak żaka, ile nadal nie pojmuje, że po prostu miał pecha być pod ręką i nadal szuka rzeczywistych mankamentów w tym, co napisał, próbując prawdziwie zarzuty Cześnika zrozumieć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)