08 listopada, 2012

O pocięglu...


   Studiując, skądinąd pasjonującą:), "Instrukcję dla maszynisty parowozowego"z roku 1923, nalazłżem był w rozdziale drugiem o obsłudze parowozu paragrafu 9 o tegoż parowozu urządzeniach, a w niem takież oto zdanie:
"średnica pałąka sprzęgowego w punkcie stycznym z hakiem pocięgla (podkr.moje-Wachm.) winna wynosić najmniej 30 m/m."
  Nie o toż mi idzie by to deszyfrować probować, bom od ambicyj takich daleki, starczy mi tego, że słówko "pocięgiel" tu najwidniej użyte w takiem zostało pojmowaniu, że się tem cosi pociąga; słowem, że staropolskiego:)))) użyję: wihajster to jaki, którem się insze mechanizma uruchamia pociągając zań. Żem już gdzie był tego napotkał, a bodaj czy nie Chmielewska z lubością tegoż używa, tam gdzie jaki rodzaj "cięgna" by może właściwszy był, umyśliłem prawdziwe "pocięgla" znaczenie przypomnieć.
  Byłże ci to bowiem we średnich, a i późniejszych wiekach pasek najzwyklej rzemienny, którem szewc (temuż i częstokroć mistrzem pocięgla zwany, jako się mularza mistrzem kielni zwało i dopotąd zwie) opasując sobie kolano i przydeptując stopą, unieruchamiał but na temże kolanie trzymany, by się mu ów jako nie wysmyknął przy czynnościach wpodle niego podejmowanych. Przykrzejszego może i czeladnikom, czy uczniom szewskim znaczenia ów pocięgiel nabierał był, gdy przyszło którego za jaką tam przewinę, luboż zapału do pracy niedostatek, pokarać...:(( , bo pocięgiel się ku temu nadawał arcywybornie, a i lepiej jeszczeć niźli pasek z pludrów dobyty, bo go ściągać nie trza było, a i nie groził nieprzystojnem pludrów opadnięciem.

40 komentarzy:

  1. Może i memoryum moje szwankuje nieco, ale zda mi się, że Wasze już o pocięgle pisałeś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawuje się nader dobrze :)
      A Wachmistrz przypomina tu notki z onetu, bo i warto przenieść, nie wiadomo jeszcze co tam onet - brzydko mówiąc - odwali...

      Usuń
    2. Rzec bym mógł, Mości Nitagerze, że Ci już JWPani Baba rzeczy objaśniła, ale że może krzynę niepełnie, a i nie godzi się gościowi, jeszczeć tak znamienitemu, responsu nie udzielić, tandem spieszę rzec, jako się rzeczy mają... W rzeczy samej noty o pocięglu żem był na dawnem mem blogu jesienią Anno Domini 2007 pomieścił, a teraz jeno nieznacznie moderując, użył tutaj... Dla dwóch najwięcej to czynię powodów; primo, że iście Onet mego zaufania przetracił, a że się dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzi, nie zamierzam ja tam nic czynić nowego z blogiem swojem starem. W rewanżu spodziewam się po Onecie wszystkiego najgorszego, zatem ratuję, co się da z tekstów dawnych, choć na tem kaducznie schodzi, bo chyba fatum temu towarzyszy jakie... Co siądę k'temu, by not na dysk kopiować, to wraz kto zadzwoni, czy się jaka sprawa pilna napatoczy i jeszczem nigdy bodaj nie skopiował za dzień więcej jak pięć-siedem...:(( A i prawda niezełgana, że części kopiuję od razu tutaj, nowego im żywota dając, bo mi się za te lat sześć grono Lectorów, z wyjątkami których na palcach jednej ręki policzyć idzie, a do których Wasza Miłość masz honor (a ja zaszczyt) się liczyć, wymieniło niemal zupełnie, iście jakoby w szwadronie zdziesiątkowanem szarżami jakiemi krwawemi...:(( Tandem, aby i tych dzisiejszych Lectorów Nowych nie pozbawiać możności rzeczy cależ przecie przez czas niespsowanych, czytywać, ku ich to najgłówniej potrzebie i przyjemności rzeczy te odświeżam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Za pomoc w objaśnieniu, Bóg Zapłać, Pani Babo:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt8 listopada 2012 12:22

    Sprzęg jest opisany i narysowany tu:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Sprz%C4%99g_%C5%9Brubowy
    "Pałąk" jest zaznaczony jako nr 8. Z rysunku wynika, że pałąk ma styk jedynie z hakiem następnego wagonu, czyli, że ten dość tajemniczy 'pocięgiel' oznacza tu właśnie kolejny wagon.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wagon w roli pocięgla? To już chyba zacznę domniemywać o jakich szkodliwych dla mózgowia effectach zbyt długiego wkoło parowozu krążeniach... Co nie znaczy, żem nie jest z serca za ten link i dopełnienie wdzięczen...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Pocięglo od wagonów obejrzałam z linku Vulpiana, dla mnie jest to określenie nieznane , więc wiedzę rozszerzyłam o ten zwrot, ale czy go zapamiętam? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wieleż nie będziesz się WMPani trudnić parowozów budowaniem, to mniemam, że niezapamiętanie tego niczem tragicznem się nie skończy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Zaiste parowóz wiele kryje tajemnic. Dość wspomnieć, że w pojeździe tym urządzenie mechaniczne się znajdowało, którego zadaniem było oczyszczanie wody z tzw. kamienia i nawet rysunek stosowny oglądałem owego urządzenia ale do dziś pojąć nie mogę na jakiej zasadzie rzecz cała się dokonywała.
    Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tu bym się ku wiedzy Czcigodnego Vulpiana Jegomości odwołał, który jeśli mię memoryja nie zwodzi, czego podobnego w kotłach okrętowych mi kiedy tłomaczył, alem ani nie pomiarkował, jako to u Wachmistrza zwyczajnie, ani nie zapamiętał...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt9 listopada 2012 12:00

      Część #1/2 - musiałem podzielić, bo zbyt długie wyszło.
      ==============================================

      Herr Je! Parowóz widuję czasem z daleka na stacji w moim mieście albo w parowozowni w Kościerzynie, gdzie można sobie nawet na taką lokomotywę wejść. Dlatego mogę tylko podejrzewać, o jakim urządzeniu mowa.
      Chodzi o to, że w kotłach, w których czynnikiem jest woda, nie powinna ona ani powodować korozji ani osadzać na elementach kotła żadnego paskudztwa (kamienia itp.). No i nie jest to, wbrew pozorom, błaha sprawa. Można, oczywiście, napełniać układ wodą destylowaną i wówczas wydawałoby się, że te problemy ma się z głowy. Życie okazało się jednak bezwzględne i taki pomysł został odrzucony ze względów ekonomicznych.
      Każdy, kto widział choć raz w życiu parowóz na chodzie pamięta, jak mu tam coś bucha i para leci na boki, więc oznaczać to musi konieczność ciągłego dodawania wody do obiegu. Pomijając fakt, że koszt destylacji jest dość wysoki, to jeszcze ile można wozić ze sobą w zbiorniku tendra wody destylowanej? A co ma zrobić załoga na statku, skoro każdy armator chce mieć jak najwięcej miejsca na ładunek (czyli możliwie małe zbiorniki – no, przy zachowaniu bezpieczeństwa autonomii statku), a wkoło przecież istne morze wody, tylko że słonej?
      Nie wchodząc w szczegóły wystarczy zapamiętać, że wodę można uzdatniać różnymi sposobami. Albo przepuszcza się ją przez jakiś zbiornik, w którym zalega tak zwane złoże (jakieś paskudztwo, które reaguje z niepożądanymi w obiegu składnikami rozpuszczonymi w wodzie), albo przez urządzenia magnetyzujące (wówczas te niepożądane składniki w wodzie tworzą coś w rodzaju skoagulowanego mułu, który ma mniejszą skłonność do osadzania się na ściankach), albo, wreszcie, poddaje się ją odparowaniu. Ta ostatnia metoda jest szeroko stosowana na statkach.
      Mogę tylko podejrzewać, że podobne urządzenie stosowano w parowozach, ale przecież żadnej pewności nie mam (patrz początek tego tekstu). Przypomniałem też sobie teraz, że, faktycznie, kiedyś mnie coś napadło i opisałem Wachmistrzowi dość szczegółowo zasadę działania wyparownika, ale było to, o ile pamiętam, mętne i nieprzekonujące. Spróbuję raz jeszcze – z tym, że proszę o wyrozumiałość (zwłaszcza tych, którzy mają wykształcenie techniczne), bo to będzie uproszczenie prostackiej prostoty.
      Proszę sobie wyobrazić, że mamy jakiś zbiornik cylindryczny (takie wiadro ze szczelną pokrywką). Do zbiornika dochodzi jakaś rurka (pewnie z zaworkiem), którą możemy nalewać do tego zbiornika wody. Takiej wody, jaką dysponujemy: na lądzie – z kranu, a na morzu – słonej. W obydwu przypadkach nie jest to woda czysta, tylko zawiera w sobie jakieś tam składniki rozpuszczone, których obecność jest dla nas niepożądana.
      ==============
      Dalej w części #2/2

      Usuń
    3. Vulpian de Noulancourt9 listopada 2012 12:01

      Część #2/2 - musiałem podzielić, bo za długie mi to wyszło i Onet odrzucał:
      ===============================================

      A u dołu tego zbiornika (szczelnie zamkniętego wiadra) jeszcze jedna rurka z kurkiem – to dla możliwości opróżnienia. Teraz przez wiadro przewiercamy z boku poziomy otwór trochę poniżej górnej pokrywki. Taki, że wiertło przeszło na wylot po średnicy i widać je z drugiej strony wiadra. A teraz montujemy tam kolejną rurkę i uszczelniamy ją w miejscach przejścia przez wiadro.
      Tu jeden warunek: rurka biegnąca teraz w środku szczelnie zamkniętego wiadra ma na tym wewnętrznym odcinku otwór – ordynarną dziurę, a w dodatku lekko się rozszerza w kierunku spodziewanego kierunku przepływu tego, co przez nią będzie płynąć. I voila! - w ten sposób zbudowaliśmy sobie wyparownik, a ta dziwna rurka z otworem udaje tak zwany eżektor.
      Przez ową rurkę przepuszczamy teraz parę wodną (na przykład z gigantycznego czajnika, ogrzewanego na ognisku roznieconym obok – ale, w końcu, i na statku i w parowozie para nie powinna być problemem).
      No i co się dzieje? Wszystkie wymiary całego tego urządzenia i parametry pary zostały tak dobrane, że para w rurce wcale nie wypełnia nam wiadra, tylko wylatuje drugą stroną. Co więcej, przepływając z dużą prędkością obok otworu (tej nieszczęsnej dziury w rurce) porywa ze sobą cząsteczki powietrza, powodując spadek ciśnienia w zamkniętym szczelnie zbiorniku (wiadrze). No i tu ci, którzy na fizyce nie grali w okręty, czy nie oglądali nieprzyzwoitych obrazków pod ławką, mogą pamiętać, że istnieje jakaś tam zależność pomiędzy ciśnieniem a temperaturą wrzenia cieczy.
      Proszę uwierzyć mi na słowo: przy podciśnieniu woda wrze w temperaturze, której daleko jeszcze do stu stopni Celsjusza. A w zbudowanym przez nas zbiorniku (szczelnym wiadrze) wytwarza się właśnie takie podciśnienie. Skoro tak, to woda z wiadra wrze i jej pary są porywane przez parę lecącą furt ciurkiem przez tę poziomą rurkę z dziurą. Na jej wylocie otrzymujemy zsumowany strumień pary: tej z naszego czajnika i tej wytworzonej z wody w zbiorniku (wiadrze). Związki rozpuszczone w wodzie zawartej w zbiorniku pozostają na dnie i kiedy wreszcie otrzymamy tam bardziej lub mniej zagęszczoną solankę, to wypuścimy ją używając dolny zaworek. Jeśli zbuduje się taki wyparownik we właściwy sposób, to jego wydajność (ilość wyprodukowanej pary z dostarczonej wody) będzie o wiele większa niż ilość pary, którą trzeba dostarczyć dla prawidłowego działania (przepływu przez rurkę z otworem).
      Mam nadzieję, że:
      1. powyższy wywód jest zrozumiały;
      2. nawet, jeśli chodziło o coś innego, nikt nie będzie mieć pretensji;
      3. nie zajrzy tu mój pan docent od kotłów parowych.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Vulpian de Noulancourt9 listopada 2012 12:36

      Już tylko dla porządku, żeby nie tworzyc fałszywego obrazu.
      1. we współczesnych kotłach okrętowych woda jest tak spreparowana dodawanymi wciąż chemikaliami, że pozostała z niej już chyba tylko nazwa. Raz na wachtę trzeci mechanik już to odmula, już to odsala kocioł - bo tyle się w nim przez parę godzin tworzy paskudztwa.
      2. są też kotły na specjalny olej termiczny, gdzie problem uzdatniania wody wcale nie występuje. Ale to zupełnie inna historia.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Szanowny Vulpian de Noulancourcie, imienniku zresztą, okazuje się że rzecz cała kryje się w bezwładności myślenia, a w tym przypadku w znajomości obiegowej opinii na temat przeprowadzania procesu destylacji, kojarzonego tylko w jeden sposób, tzn. tu podgrzewamy, a tam się skarpla. Pomijając kwestię, że z ową destylacją również mamy tutaj okoliczność, wspomniana destylacja jawi się całkiem inaczej, na podobieństwo perpetum mobile, a zatem genialnie, zaś opis ze szczegółami podany zasadę wyjaśnia. Chylę czoła, innymi słowy, bom wiele, wiele lat temu czytał dzieło antykwaryczne w dwóch tomach, pod wdzięcznym tytułem Parowozy, dedykowane przyszłym inżynierom w latach piećdziesiątych wielu ubiegłego i wszystko wydawało mi się jasne, z wyłączeniem fragmentu o oczyszczaniu wody z kamienia i osadów, co w parowozie uwzględniono.
      Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    6. Vulpianowi za objaśnienie tak szczegółowe, które i do mnie prawie dotarło (co nie znaczy, że z lubością nie wrócę do tematu, jak się tylko stosowna nadarzy okazja np. będziemy pisać o samolotach na parę:), serdeczne i szczere Bóg Zapłać, zasię Waćpanom obydwu za ten dyskurs wspaniały, co w konkordii tak zacnej jeno do ubogacenia wiedzy naszej i Lectorów ochoczych posłuży...:)
      Kłaniam nisko, wielce obligowany:)

      Usuń
    7. Vulpian de Noulancourt10 listopada 2012 11:00

      Wybaczcie, że w jednej kopercie dwa różne pisma:
      ==============
      Do Pana ze Szkocji: a myślałem, że Vulpian to bardzo niespotykane imię. Poza tym, o mały włos, nosiłbym bardziej swojskie: Siegfried.
      ==============
      Do Wachmistrza: temat lokomobili parowej do orania pól angielskich w XIX wieku używanej (a przynajmniej były takie próby - nie wiem, na ile udane) wydaje mi się frapujący. Ale niczego Waćpanu nie odważę się narzucać, ani nawet sugerować.
      Pozdrawiam

      Usuń
    8. Kopert ci u nas dostatek, że o teczkach nie wspomnę, ale wielcem rad, że problem owego odkamieniania wody w lokomotywie znalazł rozwiązanie, bo chociaż to pewnie śmieszy, ale rzecz męczyła mnie od lat - jakimże to sposobem jest możliwe. I mam tu takie, luźne skojarzenie z zabawkami, które obecnie bateryjkę obligatoryjnie zawierają, a zatem niczego nie uczą, bo wiadomo bateryjka. A kiedyś wiele z owych zabawek koncept jakiś zmyślny w sobie miało, który bawiąc uczył.
      Kłaniam nisko Waszmościom z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    9. Postaram się zatem czegoś o tych lokomobilach, Vulpianie, poszukać, ale sam sobie tu bat kręcisz, bo to najpewniej w obcem narzeczu będzie i niechybnie będę pomocy czekał...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Znaczenie słowa pocięgiel znam od niepamiętnych czasów, bo w mojej wiosce był kulawy szewc i miał swój warsztat niedaleko naszego domu.
    Też fascynują manie słowa, które napotykam. W dzieciństwie często bawiliśmy się w miejscu, przy którym widniał napis: "Chodzenie po mygłach surowo wzbronione", a my nawet nie wiedzieliśmy, co to są owe mygły, abyśmy po nich nie chodzili i nie popełniali przestępstwa. Dopiero nie tak dawno dowiedziałam się, że jednak chodziłam po mygłach;)
    Gorąco pozdrawiam wieczorową porą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czyście choć po mygłach okorowanych chodzili?:)) Bo jak nie, to pod korą mnóstwo żyjątek się kryje, osobliwie szczypawek młodym dziewczętom wielce obmierzłych...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. jantoni341.bloog.pl8 listopada 2012 23:51

    Pamiętam z młodości,
    że pocięgiel też był... paskiem,
    którym szewc utrzymywał but na... kopycie,
    a dodatkowo był używany
    do wymierzania kar cielesnych.
    Pozdrawiam
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby móc pocięgla przy kopycie używać, przódzi było potrzeba kopyta wynaleźć:)) A to najpewniej nastało dopiero, jako się podeszwy sztywniejsze stały, a jeszczeć wyodrębnił się obcas...
      Kłaniam nisko Waszmośći, wielce za wizytę obligowany:)

      Usuń
  7. Przyznam, że wpadłam głównie po to, żeby moje Tatry obejrzeć.!!!!
    A jeśli chodzi o ten pocięgiel to pamiętam z dzieciństwa, że tata mojej koleżanki /mieszkali w Czersku pod Warszawą/ był szewcem i używał czegoś takiego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i proszę: spomnieć wystarczy o czem, aby się w memoryi jakie dawne otwierały drzwiczki...:) A na brak Tatr widoku co zaradzić popróbujem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Mam nadzieję Wachmistrzu że się nie pogniewałeś o to pierwsze zdanie w moim poprzednim komentarzu...
    Bo to jest tak, że Tatry zajmują z moim sercu pierwsze miejsce.... a potem dopiero Wachmistrz sie gdzieś tam plasuje.
    Ale już nic więcej nie napiszę żeby się nie pogrążyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wachmistrz jest po prawdzie wereda, aliści nie aż taka by się o byle co zaraz gniewać... I pojmuję, że choć sam ma Tatrów "potela", to że są inksi, co się w nik lubujom...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. To przynajmniej wiem teraz skąd branie cięgów wzięło.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że to jeno teoretyczna ta wiedza, nieprawdaż?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Ojciec mój ryzykował spodni opadnięcie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój hazardzistą nie był... Pasków miał kilka...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Kiedyś usłyszałam nazwisko Pocięgło.Przyznam , ,że nie zastanawiałam się nad jego znaczeniem . Teraz wiem i serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawym, czy sam tegoż nazwiska właściciel znałby jegoż proweniencyję...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. ojciec mój pociegla uzywał karząc nas no cóż po tyłkach, a poza tym był taki samochód lub wyrób samochodopodobny nazywał się Syrenka i owóż tam było też i ciegło dzisiaj pedałem gazu zwane
    pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano cóż, pokolenie ojców naszych samo przy użyciu rzemienia chowane było, to i się im zdało, że tak trzeba... To nasze czasy odmieniły tak wiele w tej mierze: synam pierworodnego uderzył bodaj raz i to dłonią, a córka to już w ogóle nie wie, co to klapsy i myśli, że gruszki...:)
      Kłaniam nisko, wielce za wizytę Waćpani obligowany:)

      Usuń
  13. a mój tata używał pocięgla do ostrzenia brzytwy. brzytwa owa służyła do golenia, nie do niecnych celów. pocięgiel był przyczepiony z jednej strony do czego tam, a z drugiej do tatowej reki. lubiłam na to patrzeć. pocięglem nie wolno było dzieci karać, bo mógł się uszkodzić. pociegiel oczywiście. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam swego Dziadka przy podobnych czynnościach pamiętam, przy czem ów się urządzeniem ku temu posługiwał specjalnem, gdzie grubego rzemienia dwa na rączce napinały jakie rozpychacze i kręcąc ową rączką się stopień napięcia rzemienia regulowało. Ostało mi to po Nim, jako i brzytwa i pędzle w specjalnej drewnianej skrzyneczce, aliści żem ja nie taki ryzykant, bym co dnia ręką niewprawną brzytwą wkoło gardła wodził, to i leży przykurzone, a mnie gęba od lat już dziesiątków włosiem zarasta...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Czyli to rzemienny pasek? Ale wcześniej to se bezkarnie ludzi karano:))Jeżeli możesz zajdź do mnie na bloga... wyróznienia się sypią:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególny pasek...:)) No i czy tak znowu bezkarnie to bym pewny nie był: byłoż nie było, jeśli taki jaki czeladnika ponad miarę katował, to ten mu w końcu przecie uciekł i całegoż wydatku na naukę jego w błoto wyrzuconego liczyć trzeba... A są i po kronikach, osobliwie sądowych, zapiski o tem, że się był czasem i taki czeladnik czy uczeń do ostateczności przyprowadzony jął noża czy inszego narzędzia i majstru odpłacił...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. Skoro już o drogach żelaznych Waszmość czytać raczył takową księgę fachową (a u JMości Covallusa zbiorek kolejarskiej wiedzy zacny) tedy wskazówkę podaję do starszej nieco księgi inż.Pietraszka, który siłę wiedzy nt. machin parowych opisał Roku Pańskiego 1873, a na której w moim folwarczku pisując wzorować się staram, lubo bo biegłości wiele mi brakuje.

    http://winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty2/0219/

    Kłaniam nisko.
    Mikrus

    P.S.
    Do odwiedzin zapraszam, bowiem po przerwie ostatniej częściej do pisania zasiadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać Waszmości i ze ten adres, tak cenny, jako i za inwitacyją. Niemałej żeś mi też i tem uwiadomieniem poczynił radości, bom miał już Waścin blog za jakie jeno experimentum chwilowe i wielcem temu rad, że odżywa...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)