Umyśliłem sobie przedstawić Lectorom Miłym przygarść konceptów dawniejszych, by się jako w tej czarnej godzinie odnaleźć umieli, gdy to wszystko, co dziś służbę zdrowia stanowi w proch i pył się obróci, a ostanie się jeno NFZ, który nas leczył będzie procedurami swemi...
W czasach zatem, gdy dzieciątek naszych nie trapiły jeszcze epidemije złośliwe dysleksyj, dysgrafij i dysrachowij, a były ci one jeno prosto nieukami, luboż jak kto woli kpami z gatunku asinus asinorum; w czasach gdy mężom dokuczała jeno pedogra i katzenjamer luboż rany sercowe, a niewiastom spazmy, fluksje, wapory i globus, nie zaś jakieści stresy i peemesy, salwowano się tak*:
"Roślin w okolicy rosnących, tak dzikich ziół jak i ogrodowych kwiatów i warzyw, jakoteż i liści drzew owocowych, używa lud pospolicie na lekarstwa i to na wszelkie zewnętrzne choroby, a po części i wewnętrzne. Z i e l e, to snopek spory różnego gatunku ziół i traw, te tylko wyjąwszy, które na każdej murawie znaleść można; święci się je 15 sierpnia co rok w tym celu, aby leki lepiej skutkowały; święcenie musi się corocznie powtarzać i to wszystkich ziół, bo przeszłoroczne nie mają już żadnej mocy; wszelako zioła nie użyte, a święcone należy spalić, a nie wyrzucać na śmietnik, "b o t o g r z y c h". Jest to zresztą powszechnem mniemaniem, że nie tak lekarstwo, jak szczęśliwa godzina leczy chorobę, dlatego też niewiele zwracają uwagi na dobór lekarstw; krótka modlitewka o dobrą godzinę i żegnanie ran są główną przy leczeniu rzeczą.
Na skaleczenie i wszelkie rany używają liści m i ę k k i c h drzew, tudzież ziół i traw; główną tu rolę odgrywają liście olszy i ślazu**. Kładą je świeżo zerwane i co chwila odmieniają.
Świeże łopuchy, tudzież zebrane na św.Jana Chrzciciela i za strzechą uschnięte, przez cały rok dobre są na ból brzucha. W innym celu, na inną chorobę nie używają ich.
Na ból żołądka piją wódkę z pieprzem***, miętą pieprzową, a niekiedy z centuryą, albo też smarują brzuch tłustością tj. sadłem.
Na przeczyszczenie żołądka używają olejku rycynowego lub senesu.
Na puchlinę wskutek przebicia, najczęściej nogi, używają pokrzywy żgawki, którą należy nasamprzód utłuc na miazgę, a następnie okładać ranę. Również pomaga na to smoła z masłem zmięszana, ziemniaki tarte, liście śluzowe, olszowe i orzechowe (orzechu włoskiego).
Na bolączki, które zowią "o b i e r z k a m i" (obierać)**** przykładają najczęściej stare sadło.
Na ból zębów okadzają się ziołami, niekiedy kadzidłem kościelnem, kurzą fajkę z kminkiem, trzymają wódkę lub "harak" w ustach, kładą na ząb suchą śliwkę z pieprzem.
Na fluksyę, opuchnięcie dziąseł lub ich krwawienie używają odwaru z szałwii, zmieszanego z octem i miodem, lub szałwii ugotowanej w mleku. Odurzają się także parą z odwaru lulka. W tym celu gotują lulek, rozpalają do żaru cegłę, wylewają nań mocny odwar lulka, a nad parą wywiązującą się z cegły, trzymają otwarte usta.
Na g ł o w ę tj. na ból głowy najpowszechniejszym lekarstwem jest u ludu tutejszego woda zimna; oprócz tego używają często krochmalu rozpuszczonego, chrzanowych liści, chrzanu tartego z octem; przykładają macierzankę moczoną w occie lub wódce, spirytus kamforowy, samą wódkę, a nadto dobrze jest też okurzyć się różą, 15 sierpnia święconą i spalić g o ś c i e c, który jest w głowie.
Spalenie gośćca odbywa się na wszystkich bez wyjątku częściach ciała, na które się dłuższy czas cierpi. Spalenie na siwym papierze zapomocą prochu strzelniczego na krzyż lub według sztuki spalającego ułozonego lnu (przędziwa), nad chorą częścią ciała trzymanym, - tworzy tę całą sztukę, której nie każdy może próbować; nie umiejąc bowiem zakląć, może się stać niezręcznym i chorego większych nabawić cierpień."
__________________
*cytat z pracy Bronisława Gustawicza wydanej we Lwowie Anno Domini 1901 w serii zeszytów (nr 12) Wydawnictwa Towarzystwa ludoznawczego (tak w oryginale: małą literą - Wachm.) sub titulo "O ludzie podduklańskim w ogólności, a iwoniczanach w szczególności".
** w pacholęctwie Wachmistrzowem, lecz to okolice insze, praktykowano jeszcze i babkę lancetowatą.
*** którego to konceptu i dziś Wachmistrz poleca, a w przypadkach szczególnych dopuszcza się odpust od pieprzu...
**** tj.ropiejące
Jeno z tym pieprzem w wódce trochę przesady, bo i bez niego lekarstwo to wyborne na każdą okoliczność :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
Temuż i ja tu nie nadtom jest ortodoksyjny i zdarza się zgodnie z duchem, nie z literą, zażywać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jednakowoż pieprz i osobno dobrym jest lekarstwem, bowiem zawiera capsaicynę, która to na wiele dolegliwości okazuje się i współcześnie pomocna. Dlatego też i z gorzałką dobroci nie traci. Jednakowoż doradzam umiar w łączeniu - kilka ziarenek kolorowych na flaszeczkę wystarczy! Wtedy i smak ma, i witaminy, i zdrowia dodaje tyle ile trzeba! :)
UsuńBym i ja jeszcze pomiarkował dobrze... Ziarenka kolorowe być mają, flaszeczka czy zawartość?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ja bym ziarenka preferował, ale rzecz gustu. :D :D :D
UsuńTen lulek to co ? Z babką lancetowatą miałam sposobność we wczesnym dzieciństwie moja Babcia okładała moją stopę ale już nie pamiętam :czy była skaleczona czy rana po gwożdżiu a że skutecznie to jestem tego żywym dowodem :) Medycyna wszak opiera się na zielarstwie ,zwierzęta dziko żyjące także ...-pozdrawiam Eliza F.
OdpowiedzUsuńLulek jaki jest, każdy widzi...:)) Prawda, że na zielarstwie aleć i guseł w tem niemało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Elizo, to dość pospolity chwast, bardzo silnie trujący. http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Hyoscyamus_niger.htm
UsuńRoślina ma nieco podobne działanie jak bieluń dziędzierzawa i pokrzyk wilcza jagoda. Jednym słowem, trucizna!!!!
Jego działanie jest na tyle silne, że wystarczyło z otwartymi ustami nad palącym się zielem pochylić, (ale ostrzegano żeby NIE WDYCHAĆ) i znieczulał bolące zęby.
Jest bardzo halucynogenna i odurzająca.
Sławetne: "Jedzą piją, lulki palą" zapewne nie znaczyło cygara czy fajki, tylko właśnie opary halucynogenne i dym z lulka czarnego albo może z haszyszu czy czegoś podobnego? W każdym razie po takich inhalacjach można było nie tylko diabła zobaczyć, ale i wiać od żony własnej! Księżyc tu jest bardzo na miejscu! :D :D :D
Od połowicy by bieżać, to wielu znam, co by niczego paląc, ni pijąc, sami z siebie chcięli...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zimna woda zdrowia doda, mawiają, więc może przy kolejnym bólu głowy (rzadko mi się zdarzają, na szczęście) z niej skorzystam. Tylko jak, Wachmistrzu, jak konkretnie? :)
OdpowiedzUsuńNiestety, przez namaczanie...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Czy długo moczyć trzeba? Nie daj Bóg, utopić się możnaby przy okazji. Co z pewnością na ból głowy by pomogło.
UsuńAle wówczas leczący by raz tylko zarobił, a proceder cały obliczony na to, by tego czynić ustawicznie... Ja tam osobiście w zdrowotne właściwości wody nie wierzę, bo od niej się rdzewieje, zatem pijam szlachetniejsze trunki:)
UsuńKłaniam nisko:)
wódka była dość popularnym lekarstwem;))
OdpowiedzUsuńI jakże łatwo przedawkowywanym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
"Świeże łopuchy" - pamiętam Babcie jak chodziła zrywać,
OdpowiedzUsuń"smarują brzuch tłustością....." Stosowalismy na własnej córce tyle, że masełkiem.
Zabrakło mi liści naszej poczciwej kapuchy.
Klarko - popularnym lekarstwem nadal jest i to skutecznym.
Mości Wachmistrzu - Myslę, że gdyby wrócić do stosowania ziól to NFZ by splajtował.
Kłaniam nisko
Albo odwrotnie: grosza by na nas nie wydając, wszystko zmarnotrawił na swoje siedziby, biurka i komputry...
UsuńKłaniam nisko:)
W mojej familii kultywuje się stare sposoby. Najchętniej spirytusem, Pije się go, wciera w różnych postaciach, robi okłady itp. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńRozumiem, że jak najwięcej w zgodzie z biblijnym: spiritus flat, ubi vult...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Bene dignoscitur, bene curatur! Pozdrawiam :D
UsuńPrzyjaciel mój jeden, co sługą jest Asklepiosa, twierdzi podobnie, że nie ma zdrowych, a są tylko źle zdiagnozowani.:) Ale to zboczeniec jest, co już ludzkie odruchy zatracił: nawet jak człeka obejmuje, to nie z serdeczności, jeno na to, by szczyty płuc oklepać, a jak rękę takiemu podać, to można być pewnym, że za sposobnością i puls zmierzy...:(( Dobrze, że choć jeszcze pije jak człowiek...
UsuńKłaniam nisko:)
1. Myśl celna, zwłaszcza w czasach, kiedy do lekarza trzeba się wpisywać w kolejkę nieraz i kilkumiesięczną. Tedy by nie zemrzeć w międzyczasie dobrze tradycyjnymi metodami leczenia samemu się posługiwać.
OdpowiedzUsuń2. Jednak czas publikacji niezbyt szczęśliwy. Św. Jana dawno temu za nami, a i 15 sierpnia kilka dni temu koło nosa przeleciało. Pozostaje już tylko wódką się smarować i ją, w celach leczniczych, zażywać.
3. Mam też pytanie pro domo sua. A gdy ktoś wódki nie lubi, to czy może doustnie ją na wino zamienić? Kuracja wówczas byłaby, prawda, dłuższa, ale za to łatwiejsza do przełknięcia.
Pozdrawiam
Ad.1 Zejścia po prawdzie i tak nie wykluczę, ale przynajmniej chory i jego otoczenie będzie miało na ów "międzyczas" jakieś zajęcie:)
UsuńAd.2 Prawda, że więcej przypadkowy, co zawdzięczać wypadnie temu, że autor cierpi na chroniczny nieżyt czasu i niedowład pomysłów świeżych...
Ad.3 Można, ale wyłącznie w celu dokonywania okładów... Najlepiej butelką...:))
Kłaniam nisko:)
Wódkę z pieprzem to i do dziś stosują u mnie w rodzinie, ale częściej jednak imbir biorą z miodem i cytryną.
OdpowiedzUsuńNa przeziębienie rozumiem, przecie na żołądkowe boleści bym tego imbiru zalecał z rozwagą...
UsuńKłaniam nisko:)
Miałem kiedyś kuzynkę - zielarkę. Dla niej każda roślinka na łące od czegoś była. A potrafiła wspaniale leczyć zadrapania, zwichnięcia, ugryzienie kleszcza i różne takie
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie w Twem wpisie niepokoi, to przecz piszesz o Niej w czasie przeszłem?
UsuńKłaniam nisko:)
Od lat nie żyje. Była dorosłą kobietą, jak ja byłem szczeniakiem. Usiłowałem się trochę nauczyć, jak i kiedy zbierać lipę, czarny bez, co jest na owrzodzenia, a co na skręcenie nogi. Mało co zostało, bo uczeń był wyjątkowo odporny na wiedzę.
UsuńTak to z młodymi bywa... Co mnie Pan Ojciec technicznych chciał wyuczyć ciągotek... I co się nieborak nazamartwiał o tem, że mnie to ni w ząb...
UsuńKłaniam nisko:)
Z tym senesem to ostrożność doradzam. Nie każdy doczyta, że to jeno kilka łyków wypić trzeba, broń Dadźbóg cały kubek! A że działanie tego ziela mocno opóźnione - bywa że i godzin dziesiątek - nijak nie należy owej kuracyi powtarzać, gdy "nie zadziała". A już niech ręka boska broni, by po zażyciu od domostwa się oddalić! Sromoty jeno człowiek się naje, gdy nagle, bez żadnego ostrzeżenia, kiszki mu skręci i wtedy nie patrzy człek, zali to las, zali park, zali osiedle mieszkaniowe, ważne że krzaki tam rosną!
OdpowiedzUsuńWielce to ważne zalecenie, które - tuszę - wezmą Lectorowie do serca, coby się ni na nieprzystojność, aleć i na boleści zbyteczne, nie narażać...:) Bóg zapłać Waszmości:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dobrze żem został ostrzeżon. Chciałem już w organiźmie jakieś zapasy poczynić :-))
UsuńNieuków dwa były rodzaje: lenie, co się uczyć nie chcieli, i tumany, którym nauki nijakim sposobem do głowy wnijść nie mogły.
OdpowiedzUsuńZ tym, że na to pierwsze nie potrzeba było medycyny, tylko rzemień dobry, a na to wtóre znów żadna medycyna nie poradzi...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No niezupełnie, Zacny Wachmistrzu, niezupełnie... Co do rzemienia - zgoda [co mi tam, już nie edukuję]... Co do drugiego - rodzice na stanowisku... Oto źródło naszych zwycięstw.
UsuńPisałem, że medycyna nie poradzi, a nie że nie ma sposobu...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Kiedyś mojego Francuza dopadł ból barku. Akurat byliśmy w Gorcach i miał on z tym problem bo w takich razach lekarz dawał mu mocne leki przeciwbólowe w formie zastrzyku.
OdpowiedzUsuńNa to trzeba żywokostu i słoniny trzyletniej zawyrokowali miejscowi.
Szybko nakopali żywokostu a z najodleglejszej chałupy w osiedli dostarczyli starą słoninę.
Obłożyliśmy bark tym kotletem mielonym z korzenia i słoniny. On czuł się jak w namiocie szamana z ekipą National Geografic. Obowiązowo wypił do tego trochę gorzałki. Na rano ból ustąpił. Znikło tez niedowierzanie z twarzy Francuza. Pozdrawiam
Dam głowę, że najbardziej to gorzałka mu pomogła :D
UsuńNo proszę, czyli jeszcze są i miewają się niezgorzej, medycyny tej znawcy...:) Bóg Zapłać Waszmości za tą opowieść:)
UsuńKłaniam nisko:)
W dawnych przepisach, oprócz zabobonów i różnych dziwactw, kryje się wiele skutecznych leków. I dzisiaj z tego korzystamy, tylko że np. z całego ziela jedną substancję potrafimy wyłączyć i ją stosować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Jest to przedziwna miszkulancja bzdur i mądrości, chociaż i w tem bzdurstw steku możem się czego niegłupiego doczytać... Jako nakazanie znachorki szło, że weźmisz czarno kure i zarżniesz ją na rozstajnych drogach o północy nożem pod figurą po trzykroć przeżegnanym, a spluwając przy tem przez lewe ramię ku wschodowi, to z jednej strony szło o to, by w kmiotkach przekonania o udziale sił nadprzyrodzonych i magii ugruntować, czyli swoiste placebo, zasię rzecz wtóra to ta, by chory najzwyczajniej dostał pokrzepiający rosół...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jedyny lek aprobowany przez moją Babcię Franciszkę [urodzona w roku, w którym "pociągi z Warszawy puszczono do Lublina" - tak zwykła określać swoją datę przyjścia na świat] to była wódka - 100 gram z pieprzem mielonym... Miała nawet do tego celu specjalny kieliszek ze "rżniętego szkła", z którego tylko jej wolno było leczyć się. Babcia dożyła dzięki tej stałej w miarę kuracji w zdrowiu 86 lat, niemal do końca była zapaloną kibicką wyścigów żużlowych na lubelskim stadionie, wierzyła w południce i płanetników, chciała mnie stłuc za to, że stwierdziłem - wtedy niedouczony dwunasto-trzynastolatek - iż Księżyc jest "trochę tylko mniejszy od Ziemi", modliła się za duszę Robinsona Crozoe, od czasu, gdy niebacznie tę książkę rodzinie na głos przeczytałem i nawet za jego duszę chciała dać na mszę proboszczowi... Na szczęście dla rodziny w porę przypomniałem sobie, że Robinson nie był katolikiem, co skutecznie intencję Babci zniwelowało... - Z bolszewika nie dla ani grosza.! - zadecydowała...
OdpowiedzUsuńWłaściwy lek we właściwej proporcji i właściwym opakowaniu - oto podstawa konserwowania zdrowia.
Toast za Was, Zacny Gospodarzu i Czytelnicy...
Przepraszam... To nie delirium tylko wzrok - odnośny akapit winien brzmieć "Za bolszewika nie dam ani grosza"... Przepraszam...
UsuńOdwzajemniam toastem za pamięć Babci i za Jej Wnuka:) Godna Ona tego po wielekroć, z Waszmości odmalowania wnosząc:)
UsuńKłaniam nisko i upraszam się nie turbować drobiazgami w rodzaju literówek:)
Wujek Google - "Duże znaczenie w historii Lublina miało uruchomienie 17 sierpnia 1877 połączeń kolejowych z Warszawą i Kowlem, w postaci tak zwanej Kolei Nadwiślańskiej". Jak Klechistan z Absurdastanu nie chce podać daty rocznej, to ja to zrobię.
OdpowiedzUsuńA ładnie to tak niewiastom wiek wypominać, Torlinie?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję, Torlinie, za przekręcenie mego miana... Podnoszenie w pewnym wieku ciężkiego kieliszka ze stugramową zawartością do ust jest wystarczającą mordęgą fizyczną, a "wyrzucanie"- nawet płynnego - wytworu ludzkiego geniuszu byłoby zarazem grzechem [nawet dla ateisty], niewdzięcznością, marnotrawstwem i - pardon - zwykłą głupotą.
UsuńMiało to być z sympatią, i takie było założenie. Miało być dowcipne.
UsuńA - jeszcze jedno. Konserwowanie zdrowia to jest wysiłek fizyczny, a nie lekarstwa. Te trzeba wyrzucić.
OdpowiedzUsuńW pojęciu rodaków przed dwustu i trzystu lat, osobliwie szlachty, to będzie to wszystko, co służy utrzymaniu zdrowia, zatem nawet i msze w tej intencji... Wysiłek fizyczny w postaci zgiętej nad zagonem zdrowiu nie służy z pewnością, a sportów raczej nie znano...
UsuńKłaniam nisko:)
Parę tych ziółek w pobliżu znajdę, pokrzywę, podbiał, babkę... Owoce suszonego bzu dodaję do wigilijnego kompotu - pycha! Bez tego nie ma właściwego smaku. Lipy nie lubię, za mdła. Nie wiem za bardzo co to jest palenie gośćca, ale czytam, że to bardzo skomplikowana procedura.
OdpowiedzUsuńO gośćcu będziem jeszcze z osobna pisali, bo to się ściśle z kołtunem wiąże.
UsuńKłaniam nisko:)