Pacholęciem byłem, gdym pierwszy raz tego posłyszał, czy gdzie przeczytał proverbium "Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa". Nie pomnę już kogom o znaczenie pytał, wszelako mi tegoż tłomaczono tak, że to szlachty ówcześnej powiedzenie było, a nader dobitnie oddaje ono owej zainteresowań płytkość, horyzontów rozległość i ogólniej: sens żywota tejże warstwy próżniaczej, pasożytniczej i dogadzającej jeno przyjemnościom swoim... A znów, że i król nie od tego odległy*, to się i jeden z drugimi, jakoby do pary dobrali...
Jak mniemam i Wam tegoż tłomaczono podobnie, a winować tych, co tłomaczyli też nie ma potrzeby, bo interpretacyja takowa bynajmniej nie z młodością naszą w komunistycznym raju związana, jeno pokoleniami się ciągnie aż do romantyzmu czasów, co saskie czasy miał w absolutnej pogardzie.
Było mi potrzeba czasu niemało, a i lektury Cata-Mackiewicza, co był ongi natrafił na nibyż podobne proverbium białoruskie, przecie to nasze w cależ inszym stawiające świetle:
"Za Sasa było chleba i miasa;
Nastau Poniatowski, uż chleb nie takouski!"
Ha! Z przysłowiem białoruskiem nawet i dysputować nie ma o czem: jednoznacznem jest wyznaniem żalu czyjego za czasem minionem, w którem najwidniej wielekroć lepiej się ludziom powodziło... Małoż na tem! Jakże znamienne, że się to przysłowie po białorusku przechowało! Po białorusku, czyli w języku nacji, co nijakiej w tem czasie warstwy nie miało oświeceńszej, ergo jeno między chłopstwem, a i najpewniej jeno w ustnej, pokoleniami przekazywanej, formie... A skoro przetrwało, widać było przekazującym ważkie, choć dziś już rozstrzygnąć nie sposób, czyli dla owej tęsknoty za dobrobytem czasów saskich, czyli też dla owej niechęci dla króla naszego ostatniego...
__________________________
* Kronikarz czasów tamtych, mój faworytny xiądz Jędrzej Kitowicz spomina, że pijać, król pijał mało, za to obiady i po 20 dań miewały!
.
Mniemam, że owe "dobre czasy" tym się wyróżniają, że władza dozwala na zwyczajne życie, nie nadto doskwierając. To dla odmiany jest prostym porównaniem ciężarów, które są na kark nakładane prostemu ludowi - czasu nie starcza na zajęcie się własnym bytem - "kołdra" staje się "bardzo krótka". Natomiast samo przysłowie, czy raczej porzekadło świadczy chyba głównie o tym, że polityczny "pijar" nie od dziś mamy w użyciu. :)
OdpowiedzUsuńPrzysłowia akurat idą w kulturze "z dołu" i nie sposób ich nikomu narzucić, dlatego są dość autentycznym zapisem jakichś poglądów, wierzeń czy próbą opisania zjawisk. Rzeczony "pijar" ma się tu zatem jak garbaty do ściany, choć już myśl o tem, co tak prawdziwie "dobre czasy" od innych wyróżnia uważam za cenną...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zastanawiam się, czy wyjaśniać o co mi chodziło, ale w sumie chyba nie warto - zanadto od tematu odbiegnę zapewne. :P
UsuńZ bieganiem zawsze jest to ryzyko, że się pobiegnie nie wiedzieć gdzie, zabłądzi i nie wróci przed zmrokiem...:)) Jeszcze gorzej, gdy się biega po bezdrożach, pustyniach bezwodnych, lodowcach etc.etc.
UsuńKłaniam nisko:)
Pamiętam, jakoś Waszmość już onegdaj tłumaczył nam proverbium owe... O chlebie i miasie, o ppouszczaniu pasa pamiętam i ja z dzieciętwa swego...aleć owe proverbium białoruskie pierwszy raz widzę...
OdpowiedzUsuńI nie da się ukryć - za Augusta II dwór nasz był i kolorowy i karnawałowy :D Stąd nie dziwota, że z taką tęsknotą to co niektórzy wspominają...
Pozdrawiam!!
Augusta TRZECIEGO miało być
UsuńBo i prawda: tłomaczyłem... Będzie z cztery już roki temu, tandem podziwiać mi memoryję młodą, bo taki Vulpian jegomość to prawdziwie to wzrok ma znakomity...:) I co tu się dziwić nostalgii niektórych za czasami saskimi, gdy na własnem podwórku mamy dziesiątki przykładów westchnień za nieboszczką Peerelem... Sam Xiądz Kitowicz Dobrodziej, człek przecie niegłupi, śmierć Augusta III opisał słowami: "umarł najlepszy z królów"...
UsuńKłaniam nisko:)
"Pijał mało" - to znaczy dwa kieliszki do obiadu, czy zaledwie trzy-cztery flasze (podczas gdy inni pozwalali sobie na więcej)?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na ten moment niczym od Kitowicza bardziej szczegółowym nie dysponuję, ale znów bacząc na punkt odniesienia, gdzie tenże sam Kitowicz o pijatykach pisał, wnoszę, żeśmy tu raczej tej niższej liczby bliscy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Onegdaj słyszałam, że pierwszą sztuką była sztuka mięsa. Od zawsze wiadomo, a dzisiejsze czasy to naocznie potwierdzają, iże najbardziej potrzebuje nasz pierwotny instynkt : igrzysk i chleba. Imć Kitowicz to także wiedział. Kłaniam się takoż nisko.
OdpowiedzUsuńJeżeliśmy przy instynktach pierwotnych, to przyjęcie tej tezy przeczyłoby innej, tej że mężczyznom zawsze tylko jedno w głowie:)) Na czym się Kitowicz, jako ksiądz, też wyznawać akurat nie musiał...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Każdy manuskrypt to uwidacznia, że ludziska najbardziej pożądają "chleba i miasa" . Aleć i tak nie mogę wyjść z podziwu, że król potrafił spałaszować aże dwadzieścia obiadów. Niskie ukłony.
UsuńŻe ich na stole stawiano i to potraw, nie obiadów, nie znaczy zaraz, że ów zeżarł i wylizał talerz...:) Najpewniej uszczknął z każdego po trochu dla spróbowania, a służba potem dokończyła resztę:)
UsuńKłaniam nisko:)
Skoro ma być na temat, niechętnie ale jednak odłożę na bok bezcenny manuskrypt, tj. Antologię poezji bułgarskiej i pooddam w wątpliwość tezę, że: Przysłowia akurat idą w kulturze "z dołu" i nie sposób ich nikomu narzucić. Jakoś trudno uwierzyć, że niepiśmienni chłopi pańszczyźniami, sobie tylko znanymi sposobami, wyłuskali z ksiąg Greków i Rzymian przeróżne sentencje recutując je przy pracach w polu, przez co podchwyciła owe zdania inteligencja. Również nie sposób dać wiarę, że Benard Show, czy też Oscar Wilde uganiali się po wioskach aby zapisywać błyskotliwe aforyzmy, itd., itp. etc. Problem w tym, że przysłowie (łac. proverbium lub adagium) to zdanie utrwalone w tradycji oralnej, bezpośrednio lub metaforycznie wyrażające myśl o charakterze ogólnym, ale odnoszącą się do określonej sytuacji życiowej. Istnieją również powiedzonka, tj. krótkie i zwięzłe wypowiedzi zawierające jakąś myśl ogólną oraz porzekadła, zwykle bezwienie powtarzane ciągi wyrazów, chociażby "panie dziejku", czy też "po prawdzie" hehehehe :-) Problem w tym Zacny Wachmistrzu, że odnosząc zacytowaną tezę do przysłów niejako w ogóle nie spełnimy kryterium prawdziwości, natomiast w odniesieniu do przsłów ludowych, a i owszem. Mam wrażenie, że przysłowia omawianego w tekście notki nie wymyślił lud prosty, który jak sądzę powtarzał to co w tym względzie powiadali światlejsi, bo nie jest przysłowie ludowe, niezaleznie od tego, ze przesz lud powtarzane.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
Amen! :)
UsuńRozdzieliwszy przysłowia, przy których upierać się będę jako ludowej formie mnemotechniki na zapamiętywanie przeróżnych zależności pogodowych, kolejności prac rolnych etc.etc., a dopiero później jakich refleksyj ogólniejszej natury, od aforyzmów i głębokich myśli uczonych mężów, zasię przejętych przzez Twój ulubiony lud prosty jako swoich, przerozmaitszych wyimków z Pisma Świętego, w tym akurat przysłowiu jestem pewien jego chłopskiego pochodzenia całkowicie:). Nie iżbym nie miał w sobie pokory, każącej uznać, być może, odmienną od polskiej tradycji, specyfiką narodu jakiego, gdzie być i może, że się rzeczy jakim odmiennym potoczyły torem... Aliści, co się Białorusów tamtocześnych tyczy, to owi żadnej innej warstwy, okrom chłopskiej przez stulecia nie mięli, a i są tacy co i dziś powątpiewają, że mają...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bosze i ło matko i córko ale literówek narobiłem :-( Popraw Waszmość, bo wstyd na całe Loch Ness. A skoro już dopisuję, to równiez odnotuję :-) Otóż, wyszło na to, że August III Sas był prekursorem Watrowisk :-) co nawet nie dziwi, bo jak to powiadają: wielcy ludzie, Knezia Okrutnika nie pominąwszy, sami stwarzają swoich własnych prekursorów.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka :-)
Nie mam możności ingerowania w niczyje komentarze:) To nie Onet, gdzie każdy autor może sobie koło komentarzy pogrzebać i z oryginalnego tylko podpis ostawić...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Owszem, białoruski trop to znaczący argument. Zastanawia wszakże chociażby literalna treść przysłowia, w tym kontekst popuszczania pasa z nadmiaru jadła i napitku oraz wiązanie tego akurat z określonym królem. Obawiam się, że lud prosty niezależnie od tego lub innego władcy pasa zazwyczaj mocno zaciskał i niedojadał, a jeśli już komuś się w tamtym okresie poprawiło to najprawdopodobniej magnaterii i szlachcie. Czy miało to aż tak znaczące przełożenie na chłopów? Wydaje się wątpliwe. Dodajmy do tego, że wieśniakowi było dokładnie obojętne, co szlachta myśli o królu takim lub innym, bo rzeczywistością gminu była codzienna bieda, niezależna od obżarstwa na salonach. Stąd, sugerowałem że to raczej powiedzenie szlachty wspominającej z nostalgią po części mityczny czas miniony, co wieśniacy rozumieli prosto oraz głównie przez pryzmat własnego bytowania, chyba najbardziej w kontekście że dobrze to już było, bez wnikania o kogo chodzi i dlaczego. Można to również rozumieć jako anegdotę o samym królu, który zasłynął z obżarstwa, co również wskazuje że jeśli była ona powtarzana, to wśród szlachty.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
Darować upraszam, bo nie z nieuszanowania pacjencji prosić będę więcej, ale mi wsiadanego trąbią, a nie miałżem kiedy wskazanego przez Vulpiana Jegomości articulum przepatrzyć, cóż ów nam nowego wnosi... Przy tem uwagi Waszmości mię do ogólniejszej natury refleksyj pewnych przywiodły, co i może nawet poradzi do noty ich zebrać osobnej...
UsuńKłaniam nisko:)
Wydaje mi się, że to źródło może dopomóc w tej dyskusji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bóg Zapłać za trud, ale wczytać się przyjdzie na spokojniej w jakiej może późniejszej godzinie...
UsuńKłaniam nisko:)
No tak, chciałoby się rzec, że za króla Sasa to dopiero były czasy. Cóż nam począć teraz, kiedy królów nie ma :) A na koniec obiadów czwartkowych, na znak ich końca trzy śliwki (chyba trzy były?) kładziono na znak, że króla już bardzo znudzono.
OdpowiedzUsuńTo powiedzenie, o którym Waść piszesz i mi ostało w pamięci z lat wcześniejszych i myślę, że tylko król się tak dobrze bawił i żył razem z wyżej postawionym dostojeństwem, a "szaraczki już tak wesoło nie mieli i tak już ostało do dzisiaj.
Cóż, kto ma to pije i wesoło żyje,
a kto nie ma, to tylko się oblizuje.
Mości Wachmistrzu, naleweczka u mnie czeka :)
Pozdrawiam cieplutko.
A xiądz Jędrzej Kitowicz jest moim faworytem... o!
UsuńOwszem, śliwki obiady czwartkowe kończyły, o czem zresztą żeśmy już ongi tutaj pisali... Nawiasem cytując i złośliwego Kajetana Węgierskiego, co pisał:
Usuń"A uczone obiady? Znasz to moze imię,
Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie;
W których Król wszystkie musi zastąpić ekspensa:
Dowcipu, wiadomości i wina, i mięsa."
Bóg Zapłać za trud z notą i przepisem związany:)
Kłaniam nisko:)
Zawsze mi się to przysłowie kojarzyło z dostatkiem, dobrobytem. Może wśród szlachty dość hmm... rozpasanym.:)
OdpowiedzUsuńObiad z 20 dań? No przecież to królewski stół, to nie wypadało inaczej. A my przecież na kolację wigilijną 12 dań podajemy (choć z innego powodu). :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Też sądzę, że to kwestia więcej i może reprezentacji, osobliwie ważnej w czasach, gdy leda magnaciątko więcej na stół stawiało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Coś zostało nam z dawnej gościnności szlacheckiej do dziś. Prawdziwe było powiedzenie z tamtych czasów: Za króla Sasa…… Prawdziwe jest też to z czasów PRL-u: Zastaw się, a postaw się. Kiedy nic nie było w sklepach oprócz octu i musztardy, a goście mieli zjechać się licznie, nawet za pożyczane pieniądze kupowało się walutę i biegło do PEWEXU po najlepsze smakołyki, byle tylko goście nie powiedzieli, że jesteśmy skąpcami. Chyba można podciągnąć to współczesne postępowanie pod pozostałość i dziedzictwo po biesiadach szlacheckich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wachmistrzu:)
Z pewnością ...:) Choć "zastaw się, a postaw się" takoż wielekroć starszej, niźli peerelowska, proweniencyi...:)
UsuńKłaniam nisko:)