25 listopada, 2017

O grochowiankach...

  Jest w narodzie za sprawą jenijuszu Wieszcza znana sprawa czarnej polewki, której epuzer niefortunny doświadczał w gościnie w znak nieprzychylnych onegoż zapałom rodzicielskich planów i chęci, słowem rzecz najprościej rzekłszy odmowna i ucinająca w zaraniu niezłożone jeszcze kawalera o rękę panny prośby... Znaną jest też i podobna w sensie i zamyśle formuła "kosz", luboż i "dostać kosza", a już mniej znaną "harbuz" (arbuz), co też sprawę odmowy załatwiał poprzez stół i talerze... Byłaż przecie jeszcze i insza, a któż wie, czy i nie powszechniejsza forma podziękowania kawalerowi za staranie jego, zwana "grochowianką", co znaczyło luboż samą słomę wymłóconą grochową, luboż i z tejże słomy sporządzony wianek... Czego w literaturze jeden jedyny bodaj unieśmiertelnił Fredro:

38 komentarzy:

  1. Szykujesz się Waść do zastosowania którejś z powyższych metod? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże Zachowaj ! Każda z nich przecie oznacza, że się delikwenta żywego puściło spod ostrza i przez to jeszcze teraz z niem gadać potrzeba...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A to czemu? Zaliżby mi Fanfikcją córę chciała bałamucić?:) To lepiej niech się nie mnie, a samej Wachmistrzówny boi...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Przy dzisiejszym zaopatrzeniu najłatwiej arbuza kupić, ale czy kto się pozna na tej symbolice, zwłaszcza z pokolenia ewentualnych epuzerów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że pokolenie aktualnych kandydatów nawet nie ma tej świadomości, że są absztyfikantami vel epuzerami...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Jeśli wierzyć szeptanym informacjom, na pasku telewizorni ( tej jedynie słusznej) poinformowano, iż IPN, dokonując wnikliwej i pogłębionej analizy materiału dowodowego orzekł, że wszystkie przysięgi małżeńskie z czasów słusznie minionych, są w świetle prawa nieważne. Jaki się ruch we wsi zaczął ! Stary Pinderynda , pamiętający czasy dinozaurów ( a może i nawet początków węgla ) , na gwałt poszukuje szewca, bo chce buty z cholewami obstalować. Smalić będzie sam, jakiś eliksir "wyczaił" - maksigrą się nazywa. Lepiszewska, zwana ( złośliwie ) " pierduśnicą " zapisała się do kolejki, bo mają przywieźć arbuzy. Obsztorcowała okrutnie swoją sąsiadkę ( wolna europa ją wołają), że jej córki nie są potrzebne, ona to dla siebie zakup będzie robiła. Sąsiadce to nawet operacja plastyczna nie pomoże, dodała na odchodne. Tradycyjne obyczaje pozbycia się absztyfikanta mają duże szanse powrotu do łask. Tylko drugi sort coś "bałaka", że IPN wypowiadał się w sprawach przysięgi, ale wojskowej.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Wszelkie pudernice, i dzidzie-piernik, i lampucery, i pierduśnice wieku średniego, które przysięgały w czasach słusznie minionych (czego obecnie żałują) na moment wstrzymały oddech - po Twojej informacji, Stary Bosmanie...
      Dochrapiesz się!
      Żartuj sobie tak dalej, a zasadzą Ci takiego arbuza, że grochowiankowy wianek, dostarczony w koszu, nijak na głowę nie będzie Ci pasował!
      IPN, kulson mać, powiadasz?

      Usuń
    2. Ależ, Mości Bosmanie, na to cały ten koncept grochowiano-arbuzowo-polewkowy, iżby właśnie przysięgać nie musieć....:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. A ja tak sprawdzam, cóż to za staropolskie słówko, ta maksigra :D. Widać, że telewizorni nie oglądam, to i reklamy mnie omijają :D

      Usuń
  4. Kiedy moja obecna żona postanowiła pokazać mnie pierwszy raz swoim rodzicom, to ci zaprosili mnie na obiad. Student zawsze był głodny, więc bardzo się ucieszyłem, chociaż obiad był bez zupy. Dopiero po latach dowiedziałem się, że przezorni i wrażliwi teściowie nie podali barszczu, żeby mi się coś źle nie skojarzyło z czarną polewką, skoro córka wyglądała na zadowoloną. No i jesteśmy już ze sobą 38 lat.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozazdrościć teściów...:)

      Usuń
    2. W rzeczy samej... Pozazdrościć wrażliwości:) A barszcz, przepraszam, jaki był? Ukraiński? Bo jeśli tak, toś nie nadto stratny, pomnij że zawsze na Ciebie czeka w Krakowie...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Tańcowały dwa Michały

    Tańcowały dwa Michały,
    jeden duży, drugi mały,
    tak tańcują dookoła,
    aż im pot się leje z czoła.

    Tańcowała ryba z rakiem,
    a pietruszka z pasternakiem;
    cebula się dziwowała,
    że pietruszka tańcowała.

    Tańcowała śliwka z banią,
    grochowianka z miotłą za nią!
    a pogrzebacz się dziwuje,
    że i miotła też tańcuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z serca Ci za ten wierszyk dziękuję, bo sam z memoryją nietęgo i przepomniałem, że i tam przecie grochowianka stoi...:) A raczej tańcuje...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. szczur z loch ness27 listopada 2017 15:35

    No dobrze. Pisze Waszmość, że była to forma: a któż wie, czy i nie powszechniejsza. Dlaczego zatem, tylko jedno potwierdzenie znajduje w literaturze, nie licząc wierszyka zacytowanego przez Imć Torlina, gdzie raczej o tańcowaniu warzyw jest mowa, a nie o zaślubinach?
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Szczurku, to był rodzaj żartu, z niczym mi się grochowianka nie kojarzy, najwyżej pisana dużą literą mieszkanka Grochowa. Ten wyraz znałem jedynie z tego wierszyka, z Fredrą nie kojarzyłem, dlatego go przytoczyłem.
      Inna sprawa, że nie wiem, o co chodziło z grochowianką w tej dziecięcej rymowance - w niej są nie tylko warzywa, jest balia, miotła. Może to chodziło o tyczkę grochową z jesieni, gdy zielone pędy są już uschnięte, ale w dalszym ciągu owinięte wokół tyczki?

      Usuń
    2. A czarna polewka to więcej ma potwierdzeń? Znasz jakieś poza geniuszem Mickiewicza? Pomijam panią Musierowicz, bo to współcześne wariacyje na temat...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Torlinie, Doroszewski podaje między znaczeniami innymi właśnie "słomę grochową" i najpewniej o nią sprawa, bo trudno przypuścić, że idzie o zupę grochową, abo o pluskwiaka Acyrtosiphon pisi...:) Zważcie, Mili Moi, że o ile zwrotka wtóra budowana jest na zasadzie podobieństw, to trzecia cokolwiek przeciwnie; absurdalia preferuje...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. szczur z loch ness29 listopada 2017 12:14

      Wychodząc z założenia, że najbardziej liczy się wartość dodana do tekstu, wpycham rzeczone grochowiny na półkę z napisem Wachmistrz, gdzie po prawdzie ledwie już się wszystko mieści, więc będę musiał pomyśleć o jakimś regale
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    5. Drogi Szczurku!
      Proponuję od razu kupić nowe mieszkanie. A co się będziesz ograniczał.
      ---------
      Wachmistrzu!
      Nie leży mi ta słoma grochowa w kontekście tańca, chyba że będziemy rozważać wyspiańskiego chochoła. Bo jak słoma ma tańczyć w parze z miotłą.

      Usuń
    6. To ja mam u Ciebie swoją półkę?:)) I też nie masz co tam trzymać lepszego, niż wypociny moje? Ani tego wypić, ani tym zakąsić....:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Być może, Torlinie, dobrym tropem byłby ów kij do grochu, z namotaną nań ową zeschłą słomą...:) Tylko, że wówczas tańczą tak naprawdę dwa kije i niebezpiecznie zbliżamy się to tej innej piosenki, gdzie przez owe kije bierze się tego, co z nami nie pije...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Gdzieś się spotkałam z określeniem, że grochowiny to symbol staropanieństwa, ale nie pamiętam gdzie, jakaś dawna lektura.
    Reszta symboli częściej gości w literaturze, w powiedzeniach.
    Sądzę jednak, że dzisiejsi kawalerowie i panny to już nie mają o tych zwyczajach pojęcia. Teraz się podobno smsa wysyła...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Staropanieństwo- jak najbardziej zapewne w zgodzie z zamysłem Cześnika...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. ...a w 1856 r. niejaki Antoni Małecki też napisał "Grochowy wieniec, czyli Mazury w Krakowskiem".
      Wynikałoby z tego, że to zwyczaj mazurski?

      Usuń
    2. Mazurami pospolicie zwano Mazowszan z Mazowsza migrujących... A migrowali wszędzie, także i do Prus, gdzie z czasem ich miano się potocznie rozszerzyło na całą ludność polskojęzyczną i jako jedyne przetrwało. Wszędzie indziej Mazurowie się rozmyli i roztopili w ludności miejscowej, choć czasem zdradzają nazwy miejscowości takie dawniejsze swe korzenie. No i nie bez kozery w całej Polsce znane były mazurki (zarówno do tańczenia, jak i do jedzenia:)
      Dzięki za owego Kniaźnina wyszperanie, choć z kontekstu wynikałoby, że ów grochowy wieniec był tam jakąś złośliwostką owemu Bartoszowi uczynioną...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Nie tylko arbuz, czernina lub wianek z grochowin ( wieszany na ścianie też ) oznaczał rekuzę. Na terenach dzisiejszej Estonii, nad rzeką Aa ( i w okolicach) czerninę zwano jusznikiem . Kandydata na zięcia, który nie przypadł go gustu, częstowano gęsią lub kaczką w szarym sosie. Podobne znaczenie miało podanie prosięcia na obiad. Z kolei na Żmudzi formą rekuzy były szupienie, czyli gęsta grochówka z wieprzowymi ogonkami, tyle, że owe ogonki musiały być skierowane w dół. Natomiast ogonki sterczące w górę były bardzo wyraźną oznaką przychylności przyszłych teściów.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko na ścianie, bo czasem i pod drzwiami (lub na samych drzwiach) gościnnej komnatki kładziony, czy wieszany, luboż (jako Ultra za Bystroniem przypomniała) wrzucany do powozu czy kolaski. Za cenny szczegół z owymi szupieniami wielcem obligowany:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Absztyfikant jednak winien cały czas wykazywać czujność, bowiem zdarzało się, że nie było polewki, arbuza, wianka przyczepionego do powozu , tudzież innego sygnału. Formą odmowy było malowanie płotu kawalera w białe ciapki, gdy był z tej samej wsi, a panny - gdy młodzian był przyjezdny . Z kolei na Lubelszczyźnie , gdy chłopak zrobił dobre wrażenie, podawano wódkę ( lub piwo). Gdy poczęstunku nie było, kandydat przepadał. Zdarzało się, iż butelkę wódki przynosił swat. Odmowa wypicia, choćby kieliszka, oznaczała rekuzę. Bywało, że udawano się w dziewosłęby ( zmówiny) z antałkiem piwa. Przyszły zięć nie wchodził do domu , lecz siedział na wozie( niby pilnując piwa) i bacznie obserwował drzwi wejściowe. Kiedy ukazywał się jeden z dziewosłębów, oznaczało to, że, po antałek, zatem kandydat był zaakceptowany. Gdy wychodziło ich dwóch, szans na rękę panny nie było.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem też i te pertraktacje były toczone w karczmie i formą odmowy była np. niezgoda na opłacenie kolejki u szynkarza, co z kolei było powinnością starających się. Czasem też wystarczyło skrytykowanie przyniesionej okowity, lub stwierdzenie, że owa "nam nie w smak"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. W.S. Bystroń w "Dziejach obyczajów w dawnej Polsce pisze: "Tam, gdzie sadzono kawony, a wiec na południo-wschodzie, kawon był symbolem rekuzy; podawano go konkurentowi do stołu lub tez podrzucano w jego pokoju czy wozie. A zamożnych sferach ziemiańskich Ukrainy kawona zastąpił potem ananas. Tam gdzie starym zwyczajem wysyłano dziewosłębów, mających wyłożyć rodzicom panny projekty kawalera, niepodanie im kieliszka wódki było również wyraźną odmowa córki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie iżbym z Bystroniem chciał polemizować, aliści niemal wszędzie gdziem uchem sięgnął, to starający się przychodzili z gościńcem i onego odmowa przyjęcia, luboż przyjmowanie "na stojąco" i krótko, było takoż odmowy formą (choć czasem tylko postawą negocjacyjną, demonstrującą na razie rezerwę)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Witam.

    U nas słomę grochową kojarzono dwojako.
    Po pierwsze z - oględnie mówiąc - nielegalną produkcją niesprawnego intelektualnie potomstwa:)
    Przyczyn intelektualnej indolencji dziecka dopatrywano się w zdradzie na tychże nieszczęsnych grochowinach, niewygodnych, więc sugerujących pośpiech i jednocześnie - emanujących "mocami" krzywdzącymi przyszłe dziecko:)
    Powiedzenie funkcjonujące do dziś jest obelżywe i trywialne, poza tym - łatwe do odgadnięcia, więc go nie przytaczam.
    Po drugie - z wyszukiwaniem jak najprostszych źdźbeł słomy grochowej i wyściełaniem nimi drogi od łoża do drzwi, by pomóc duszy, która miała trudności z opuszczeniem tego świata.

    Natomiast swatanie nazywano u nas "rajeniem", a swata "rajkiem" (później także "faktórem"). Przy odmowie czyli "odkoszu":) podawano zupę owocową na gorzko ("Tako, paniusiecko, niesłodko, aże gorzko.") lub gotowane na twardo jajka. Zdarzało się też, że umówiony rajek zastawał "chałupe zaperto całkiem na jamen":)

    Nikt w komentarzach o powyższych potrawach i zamkniętym na głucho domu nie wspomniał, więc pozwoliłam sobie uzupełnić:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za uzupełnienia wielcem obligowany, a skojarzenia wielce mi się podobają:) Tylko jak wiedzieć zawczasu, że się niesprawne intelektualnie produkuje? Bo casus Beethovena dowodzi, że domniemanie po kreatorach powzięte może jednak na manowce wieść... A znów nieraz dwoje, zdałoby się niegłupich, powołuje na świat arcydurnia...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. A mi link nie działa, piszą, że usunięty czy też zablokowany :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zdaje się na tytubku trwa jakaś nieustanna wojna tych, co chcą coś światu ukazać i tych, co pilnują praw autorskich i w efekcie można dać link, jak ja dałem, a nazajutrz już mieć okiennice zawarte na głucho, pozamiatane i nawet zaorane po śladzie, że tam cokolwiek było...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)