30 grudnia, 2013

Na roku odejście toastów kilka (moich i Odyńca Jegomości)...

 Niejaką tu już tradycyją się stało, żem z końcem Decembra jakich tam podsumowań usiłował czynić, najwięcej temuż by własnych spamiętać stanów ducha, a i by tego z roku na rok porównywać móc... Ano i jakem do dawniejszych był sięgnął not w tem celu, takem porażony niemal został nieprzemijającą aktualnością tego, com ongi popisał... Tak dalece, żem tego in extenso niżej wkleił, a na koniec dwóch słów jeszcze aktualniejszych bym dodał:
 "Od dwóch już tu lat cosi podobnego na finis annum spisuję, nie tyleż może gwoli jakich konkluzyj głębszych, ileż dla uchwycenia nastrojów własnych na onegoż roku pokończenie. Początkiem to mi się nawet i zdało zbytecznem, trzebaż na to było tych dwóch lat perspektywy, by dojrzeć, że to może być po latach wielce przydatne źródło do odtworzenia kolei żywota własnego, aleć i tegoż tu naszego virtuali mundi...
   Owoż jakem podobnej noty Anno Domini 2007 spisywał, tom myśli był niewesołych, bo  nie do najszczęśniejszych nam policzyć danem roku tego było, bo to i kostucha zawadziła blisko, a i inszych nam nie oszczędziło życie frasunków,  z rękodajnymi niektórymi żegnać mi się przyszło, a trudu przede mną się ponad miarę być zdawało, tedy owa melankolija zasadną się zdała. Rok zaś, któregom się tak lękał, nad podziwienie się okazał profitnem i przyjaznem, co mię znów było assumptem k'temu, by kończącego się 2008 cależ pogodnie żegnać, a nawet i żem się poważył w szranki ówcześnego konkursu blogowego stanąć, co mi o tyleż uczyniło dobrze, że mi głupoty podobne raz a dobrze wybiło ze łba durnego...
   Dziś zaś rzec mi przyjdzie, za siebie wejrzawszy, że rok ów [2009- Wachm.] nie był mi złym rokiem, choć pewnie, że mu do najlepszych daleko było... Znam jednak, że Lectorom niektórym by ów rok się zdał koszmarem jakim sennym, tedy onym życzę by jak najrychleszego obudzenia się śród ludzkiej pogody i życzliwości.  Jeślim czego po tym roku pewien więcej, niźli przódzi, to tego, że familija affectami zbrojna wszelkiej nawale czoła stawić jest zdolna, zasię wyzwanie każde, by nie wiedzieć jak srogiem początkiem się zdało, byle się nie ulęknąć i  boju toczyć pospołu z temi, co wesprzeć gotowi... jest do sprostania... czego i sobie, i Wam Wszytkim in futuram życzę... A więcej jeszcze, byście bojów takowych toczyć nie musieli:)
   Nie był ten rok lekkim, a i przyszły zapewne nie będzie, tedy czegóż mi w tej chwili roku niemal ostatniej życzyć i sobie, i Wam? Ano pucharek napełniony i przechylony najpierwszy za zdrowie powszechne, przy czem nie jeno o straszące nas o zarazie mi idzie głosy, ile o to zwyczajne powszednie zdrowie, które nie dokuczając boleściami, pozwoli jeszcze czas niejaki żywota pełną czerpać garścią:) Pucharek wtóry za sakiewki wasze i nasze, by jako można, pełnymi były, a jak nie można, to by choć zawżdy co tam jeszcze w nich i było na dnie, okrom sukna wytartego...:) Pucharku zasię trzeciego za to spełnię, byśmy mogli za rok w miarę szczęśnie, i w gronie co najmniej tem samem, wypić przyszłorocznego pierwszego...:) Za co zaś będzie pucharek czwarty to już niechaj mojem ostanie sekretem nieodkrytem...:))
    Kłaniam nisko:)
                                Wachmistrz, Pan na Nalewkach, Nastojkach i Dwójniaczku, Dziedzic Miodu i Zarządca Węgrzyna"

  Cóż mi dodać k'temu, na finis 2013 roku? Ano, że pucharek czwarty odnośne bogi przychylnie przyjęły, tedy i nie był poszedł po próżnicy...:) Tak dalece, że tego już roku czwarty i dalsze już jeno będą dla uciechy gardłu i podniebieniu, chyba że z Was kto godniejszego przedłoży toastu...:) Roku minionego znajduję nie lepszym, ani nie gorszym dawniejszych, rok przyszły widzę ciężkim i znojnym, przecie że nie pierwszyzna, to i nie turbuję ja się tem nazbyt srodze... A skoro tak, to nim poczniem znów odliczać, że oto pierwszy za zdrowie powszechne, wtóry za sakiewki Wasze i nasze...et caetera, et caetera... pozwólcież, że się z Wami na Stary pożegnam Rok, a powitam na Nowy strofami Antoniego Edwarda Odyńca, Mickiewiczowego  druha:
"Precz, precz, od nas smutek wszelki,
Zapal fajki, staw butelki;
Niech wesoło z przyjacioły
Wdzięczny płynie czas!
Cóż pomoże narzekanie?
Co się stało, nie odstanie,
Dobrym wszędzie słodko będzie,
A złym wszędzie kwas.
Niech fortuna w zmiany chyża,
Tych podwyższa, tych poniża;
Kto poczciwy, ten szczęśliwy,
Nie dba o jej grot.
Jeszcze słońce nam zaświeci;
Tak! Tak! Bracia filareci,
Których klęski umysł męski
Umie znieść dla cnót.
Hej, nuże, panie marszałku,
Dziel nam ciasta po kawałku!
Pójdź no, Bachu, ty mój Stachu,
Pełne szklanki lej!
Przy gawędzie i przy winie
Czarny smutek z myśli ginie.
Człek pijany losu zmiany
Wszystkie znosi lżej.
Dolej, Stachu, dolej, dolej!
Niechaj jeszcze bieży kolej!
Hej, panowie, Zana zdrowie,
Wiwat Tomasz Zan!
Gdy uwielbień godna cnota,
Któż poczciwy nad Czeczota?
Więc panowie jego zdrowie,
Wiwat Czeczot Jan!
Pijmy zdrowie Mickiewicza,
On nam słodkich chwil użycza,
Ciężkie troski koi boski
Jego lutni dźwięk.
Jeszcze w górę wznieście szklanki,
Każdy chłopiec swej kochanki.
Biedni chłopcy, którym obcy
Jest miłości dźwięk.
Zaczekaj jeszcze, proszę,
Jeszcze jeden toast wznoszę:
W górę czasze, zdrowie nasze,
Wiwat mnie i wam!"

27 grudnia, 2013

O insurgentach wielkopolskich faktów i mitów przygarstek...

 Miałżem tej nadziei, że czasu nastarczy, bym i własnych w tej mierze przemyśleń ująć spróbował. Póki co, domostwo pełne gości mając, wielce sercu miłych i wytęsknionych, przecie czego by nie rzec... absorbujących:)), jeno temi starymi artykułami się Lectorowie kontentować muszą, choć przyznać mi przyjdzie, że wszystkie rzetelne i nader zajmujące:
 tu bym jeno dodał, że na przykładzie Dziadka mego, co w ułanach wielkopolskich służył, nigdy przecie w Wielgiej nie żyjąc Polszcze, że ten wysiłek zbrojny nie jeno samych Wielkopolan zasługą, z czem i tekst wtóry koresponduje wybornie:

21 grudnia, 2013

Suplementa o inszych jeszcze wigilinych obyczajach...

...i wierzeniach, których żem w notach, minionemi laty sprawionych, dopotąd nie wspomniał był...
  Po prawdzie żem już "O obyczajach wigilijnych" raz pisał, co dziś widzę, że jeno krótkiemi było do tematu wstępem, któregośmy rozszerzali tutajgdzieśmy między inszemi o psotach wigilijnych pisali i o ściganiu się włościan na pasterkę spieszących... Tutaj żesmy cytacikiem obszernem z JMci Xiędza Kitowicza się sparłszy, o jasełkach pisali, a własną ręką zaś kolędników dawniejszych żeśmy jeszcze i tutaj opisali, oryginalne przy tej wojnie klechów z kolędnikami kolędnicze podziękowanie z roku 1615 podając. Zasię żem Lectorom Miłym starodawnych góralskich składał życzeń "Na scynście, na zdrowie..." 
 Tutaj zasię żem własnej był alteracyi swej dał upust na durnotę ogólnonarodową, mniemającą karpia na wigilijnym stole mieć za obyczaj staropolski... Za okazyją, jako komu tego karpia, ryby dawniej rzadkiej i jeno na pański stół dawanej, chcieć prawdziwie po staropolsku na stół serwować, nie zaś jak leda kotleta schabowego na patelniej osmażonego, to tu ma przepisu na "Karpia po polsku w sosie szarym"...  Roku minionego żeśmy zaś notą "O kradzieżach noworocznych" kończyli, dawniejszego tam a dziś przepomnianego cale obyczaju opisanie po krótkości ująwszy...
   Nastroju odmieniwszy, bym jeszcze chciał wspomnieć przecudnej urody, choć smutną wielce "Kolędę ułańską" pióra Imci Minkiewicza, nam zaś dziś po tem wstępie krzynę może i przydługiem, pora do domostw zajrzeć dawniejszych, by tych wspomnieć obyczajów i wierzeń, o których żem dopotąd nie wspomniał...
  Wierzono pospolicie, że jakaż Wilija, taki i rok przyszły cały, co się nader udatnie na dziatwy utrzymywanie w moresie przydawało, jako owe pomiarkowały, że wziąwszy jaki na rzyć paskiem paternoster dnia tego, oznacza rok cały z tyłkiem chadzać obitem... Po prawdzie jednak, skoro napomnieniem pryncypalnem dnia tego byłoż żyć we zgodzie, nie wszczynać swarów i nie czynić nikomu przykrości, to i ojcowie jakoś do tegoż paska mniej byli ochoczy, choć znów bywały i familije, gdzie prawdziwie wierzono, że w przyszłorocznej karności dopomaga profilaktyczne egzekwowanie porzekadła, że "W Wigiliją chłopców biją, a w Święta dziewczęta"...
   Niczego dnia tego nie należało pożyczać sąsiadom, by dostatek domu nie opuszczał, czego ślad najdziem i w obyczaju, prawda, że rzadkiem, krępowania nóg stołu łańcuchami, czy sznurami, aby "chleb trzymał się domu".
   O obyczaju stawiania snopów po kątach, podobnie jak siana pod obrusem wszyscy wiedzą, aliści bym tu większego jeszcze był położył nacisku na genesis tegoż obyczaju, bo zawżdy tu szło o to, by plon przyszłoroczny był jak najobfitszem. Temuż i nie tylko sianko bywało na stole, ale i zboże niewymłócone, jako i stół cały posypany ziarnem, takoż grochem, makiem, soczewicą i czego tam sobie w obfitości in futuram życzono... Z podobnej myszli wychodził i obyczaj kładzenia pod stołem żelaza, jako to pługowych lemieszy, ale i sierpów, czy i kos nawet... Snop zaś nie jeden miał być, a w każdem kącie najstosowniejsze były zboża inszego, iżby ani pszenicy, aleć i żytka, owsa czy jęczmienia nie zbrakło. Na Sądecczyźnie i Podkarpaciu słomą całej nawet zaścielano podłogi, takoż i dla tej religijnej przyczyny, której przepięknie był wyraził słowami Wacław Potocki:
   "Stary zwyczaj w tym mają chrześcijańskie domy
    Na Boże Narodzenie po izbach słać słomy,
    Że w stajni Święta Panna leżała połogiem..."
 Podobnie na pamiątkę tego, że Pan Jezus miał być w żłobie położonym, na ścianach wieszano pęczków słomy, zwanych dziadami, luboż i słomianych gwiazd czy krzyży... 
   Pisałżem o nowomodności choinki, dziś to znalezionym cytatem podeprę z Łukasza Gołębiowskiego, kronikarza obyczaju I połowy XIX wieku, który w 1830 roku jeszcze sarkał z niejakiem zgorszeniem:
   "Obyczajem Prusaków jest zwyczaj w Warszawie - upominkiem dla dzieci w wiliję: sosienka z orzechami włoskimi, złocistymi jabłuszkami i mnóstwem stoczków."
  Ano i skorośmy przy tej choince, to pokończę* z Wańkowiczowych "Szczenięcych lat" kolejnym cytatem, by dokazać, że drzewko i sto lat temu jeszcze bynajmniej nie dekoracyjnych funkcyj miało:
   "Drzewko... było w dary konkretne zasobne i chodzić mogłeś koło niego, bracie, trzy dni i objadać się gruntownie... Poza świeczkami i lepionymi w domu łańcuchami z różnokolorowego papieru, wszystko tam można było w gębę włożyć. Od góry czerwieniały "pepinki" - małe kolorowe jabłuszka zawieszane na różnobarwnych włóczkach. Równie obficie wisiały figi, pierniki, złocone i srebrzyste orzechy i duże cukierki kri-kri. W papierowych koszyczkach znajdowałeś człowieku malagę (suszone winogrona), migdały, daktyle itd. Doskonałości te zrywało się na miejscu i rozdzielało pomiędzy parobczańską dziatwę..." :)
__________________________
* - Nie obiecam, że wtórej części uszykować przed Godami wydolę, choć themy żeśmy zaledwie liznęli... Jeśli nie poradzę, ninie wszelkiej ode mnie raczcie przyjąć życzeń pomyślności:)
     

10 grudnia, 2013

O lapidarności wymuszonej...

Grudniową porą nam przyjdzie święta 1 Pułku Szwoleżerów obchodzić, których dzieje i cośkolwiek z tradycyj żem już tu był opisywał w trzech nawet dla ogromu materyi częściach: I, II, III, tandem jako komu miło byłoby ich spomnieć wraz ze mną to i ku tamtym notkom upraszam...:)
 Zdałoby się, że trudnoż już by Wachmistrza mniej było w sieci, niźli miesiącami ostatniemi, co na karb niezwyczajnych zgoła zatrudnień złożyć dopotąd szło... Z pewnością sarkali i niektórzy, żem nie zachadzał, toastów za okazjami rozlicznemi nie spełniał, zasię i słowa dobrego nie rzucił, aliści wierzajcie mi, że czasem jako człek już dobrze wieczorem do dom wrócił utrudzony czasem zdałoby się, że i ponad ludzką miarę, to i sama myśl, by komputra odpalić zdawała się być przykrą...
  Aliści jako powiadał dobry wojak Szwejk: "Nigdy nie ma tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej"... I praw był, przechera... Oto roboty mi po prawdzie nie ubyło, a nawet i z tem bywa czasem jeszczeć i gorzej, za to wdała się turbacyja nowa, że mię wczoraj cośkolwiek na jednej z budów poszkodowali dłoni i dziś dopiero się pokaże, zali się wykpię okładami, kataplazmami i jaką nalewką grzeczną, zali też przyjdzie jakiemu od gipsu fachmanowi dać paru groszy zarobić... Tak czy siak, że pisanina wszelka niemałem się staje wyzwaniem, to com rzekł, że niemal niepojęte, by mnie i tu, i u Was jeszcze mniej być mogło, ciałem się mimo wolej stanie...:((
    Kłaniam nisko:)


P.S. z wtorkowego poranka: Kości się okazały całemi:), opuchliznę zatem na wszytkie kurując sposoby nadziei pełnym, że do dni kilku w formie będę dawniejszej... Póki co, wszytkim u Torlina cudnie pieprznego listu polecam Szopena:))
http://torlin.wordpress.com/2013/12/08/fantazja-utopiona-w-desdurce/

08 grudnia, 2013

O cyzjojanach...

Etymologicznie się to dziwo z łacińskich słów "circumcisio Domini" (Obrzezanie Pańskie) i "janus", "januarius" (styczeń) wywodzi. Byłyż to kalendarze swoiste, po łacinie czynione, dla przyrodzonej widno tępoty żaków i klechów się ich uczących, wierszowane, dla łacniejszego spamiętania świąt najpryncypalniejszych.... Układano ich aże i po ośmnasty wiek, potem widno czytać umiejących się tylu porobiło, że się cyzjojany zbytecznemi stały...
  Jakoż to się stosowało? Ano na takowem exemplum wyłożyć przyjdzie najrychlej. Otoż cyzjojan dla grudnia:
"De-cem-ber bar-ba ni-co con-cep el al-nui lu-ci-a sanc-tus ab in-dc tho-mas mo-do nat steph io pu tho-me sil"
   Sylaba każda jeden dzień sobą wystawia i jakoż bliżej wejrzeć december się wiadomym widzi, potem mamyż św.Barbary, której miana dwie pierwsze sylaby pomieszczono, w takiem atoli porządku, by pirwsza przypadała na dzień święto to oznaczający... mamyż zatem czwarte "bar" i takoż 4 decembra święto onej przychodzi... za koleją dalej bieżą święta: "ni" (Nicolaus), zatem 8 mamyż Niepokalanegoż Poczęcia (Concepcio) et ceatera... "lu"(Lucia), "tho"(Thomas), "do" "nat"(Nativitas Domini*), zatem Szczepan, Jan, drugi Tomasz i Sylwester...
  Pierwszy bodaj polski cyzjojan wyglądał tak:"Gru-dzien ad-went da, My-kosz Po-czę-cie, po-ści Lu-ci-a. Dni su-che, świę-ty To-mek pa-trzy Gód, Scep. Jan Dziat-ki daj nam".
  A na marginesie jednegoż z XV-wiecznych łacińskich jeszczeć cyzjojanów popisał kto pirwszych staropolskich mian miesiąców:
Ianuarius sticzen (styczeń)
Februarius luthy (luty)
Marcius marzecz (marzec)
Aprilis kwyeczen (kwiecień)
Mayus may (maj)
Iunius czyrvyen (czyrwień)
Iulius lypyen (lipień)
Augustus syrpyen (sirpień)
October wrzesen (wrzesień)
September pasdzernyk (październik) 
October wrzesen (wrzesień)- (taka błędna kolejność i tłomaczenie w oryg.-Wachm.)
Nouember lystopad (listopad)
December grudzyen (grudzień)
           Zatem moi Mili, niechaj Wam grudzyen miłym będzie:))
____________________
* Nativitas Domini - Boże Narodzenie



02 grudnia, 2013

Z myśli pokradzionych...

...najprzód Imci Gajuszowi Pliniuszowi Cecyliuszowi (61-113 naszej już ery), którego myśli:
"Nie ma książki tak złej, żeby nie przyniosła żadnego pożytku"
 osobliwie zgodnie sekunduje Angielczyk poeta, paręnaście stuleci później żyjący, Lord Byron:
" Żadna... książka nie może być zupełnie zła, gdy znalazła jednego, chociażby jednego czytelnika, który mógłby o niej szczerze powiedzieć tyle, co ja".

   Od się dodam, za signum temporis swoiste to mając, że dziś blogi mi się po jakiej części namiastką xiąg zdają, temuż z tem rozszerzeniem mieć obu panów na względzie jak najczęściej upraszam...