23 sierpnia, 2015

O jednem ciele wątpienie...

...słowami Jana z Kijan wyrażone:

"Jeżeliby to prawda, jako powiadają,
Iże mąż z żoną pospołu jedno ciało mają,
Co, jeśliby tak było, czemuż mąż nie czuje,
Gdy mu owo kto inszy żonę kutneruje?"

                                                            
                                                                      .

20 sierpnia, 2015

Cokolwiek melankolijnie...

  Miałem sen... Po przebudzeniu żem pomiarkował, że o sobie... Owoż byłem ci ja w niem koniem wyścigowym, aliści nie młodym, sił pełnym, co i rusz po championat sięgającym, fotografowanym z wieńcem na szyi, wpodle dżokeja radośnie wznoszącego puchar, jeno zestarzałym i złachanym nad wszelkie pojęcie, któremu iść w wyścigu z młodymi trzylatkami kazali, bo tam który okulał i stawka by nie była pełna... No i biegnę, rzężąc ostatkiem sił i cały już w pianie, oczy zachodzące mgłą nawet już kierunku nie baczą, aliści tego akurat dżokej z batem pilnuje... Oczy przymykam, bo te gówniarze przede mną, okrom kurzu jeszcze wzniecają spod kopyt drobinki nawierzchni, która jak trafi w oka środek, ból czyni nie do opisania... Zdało mi się już parokroć, żeśmy metę mijali, ale jakoby i biegu tego cięgiem wydłużają i nowe przychodzi biec okrążenie, ze wszystkich sił o to walcząc, by od stawki nie odstawać... A jeszczem stajennych przed biegiem słyszał, co prawili, że ostatni, co na metę przyjdzie, to po wyścigu na salami odjedzie z tym grubym rzeźnikiem w poplamionym fartuchu, co stoi zaraz za sędziami...
  Ano i taka to kondycyja moja, takież tego lata termina, gdzie okrom onego biegu ustawicznie wydłużanego, jeszczeć i skwaru nad wszelką miarę cirpieć przychodziło, a i z utrudzenia bywało, że człek nawet i po szklenicę się nie kwapił, ostatniego pocieszyciela, prosto z flaszy sącząc, niczem jaki podsklepowy menel, od którego się już chyba tylko trunku jakością niezadługo przyjdzie odróżniać...  K'temu przyszło, żem już i nawet bez konfuzji czy złości, a z melankoliją jedynie skonstatował, żem pozawczorajszego święta przezacnego 26 Pułku Ułanów Wielkopolskich imienia hetmana Jana Karola Chodkiewicza w... Baranowiczach przed wojną stojącego:), czy wczorajszego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich imienia jenerała Karola Edmunda Różyckiego nie dopatrzył i na czas Was nie uwiadomił, świętowania stosownego i godnego pozbawiając... Tandem, by in futuram podobnych nie uczynić tragedyj, zawczasu uwiadamiam, że 26-go świętują Ułani Grochowscy, a miesiąca domykają Ułani Małopolscy z 9 Pułku z Trembowli...:)

                                                       .

16 sierpnia, 2015

O ciesiach, ciosnach, ciośnicach, ciośliczkach i ciupagach...

   Sama cieś jest dziś już pojęciem niemal nieznanem, a że od niej znów cała wyrazów się wiedzie familija, częścią znanych, jako powszechny jeszcze cieśla, tandem godzi się o tejże familijej i o jakich pokrewnych słów powiedzieć paru.
   Cieś znaczyła belkę, bal drewna, przy tem zarówno tu prawim o czemsi już toporem tkniętym i jako tam obrobionym, a choćby i jeno okorowanem, aliści takoż samo zwano ledwo co pocięte cząstki dopiero co zwalonego pnia (czyli śniatu:). Dopieroż taka cieś pole do popisu dawała cieśli, któren przysposabiał na przykład cieśnic, czyli dylów nie nadto szerokich, których tracze piłą nawet nie pogłaskali, a ów właśnie ociosał ich z okrągłego drzewa. Z owych nader często dawne kładziono podłogi i pułapy, tandem jak sami pojmujecie, trudnoż o równości pawimentu takiego dawnego nawet i rozprawiać. Choć, że domostw stawiano od pożaru do pożaru, to i niejeden przetrwał wieków parę, tandem owe cieśnice niechybnie się już i częścią starły, częścią zaś kurz i błoto nogami z zewnątrz wniesione, wszelkie już i nierówności zatarły...
    Ciosnem zwano wszelkie na drzewie uczynione nacięcie, czy to dla znaku od zbłądzenia w boru uczynione, czyli też dla pokazania własności czyjej luboż granic włości w lesie idącej. Bardzo bliskie w brzmieniu ciosło byłoż jednak czem zupełnie różnem, bo narzędziem ciesielskiem nader ważnem, nawiasem też arcyczęsto zwanem ciosełką luboż i cieśliczką. Jest to najkrócej rzekłszy siekierka, jeno z ostrzem względem trzonka ustawionym poprzecznie i nie służy do cięcia, a więcej do wydłubywania z pnia, tego co jego miąższ i jądro stanowi. Na cóż? Ano na to by wydłubać łodzi, koryta, ula dawnego, niecek wszelkich...
    Bliska znów w nazwie cieśliczce cieślica była narzędziem jednak zupełnie odmiennym, boć ta siekiera służyła jeno do pnia po bokach ociosywania, zatem była w ostrzu gruba i zakrzywiona u obucha, aby drewno zacinała już przy prostem wzdłuż pala uderzeniu, a nie jako przy siekierze zwyczajnej, którą dla tej sztuki krzywić, uderzając, potrzeba... Cieślica znów, co się do sporych rozrosła rozmiarów często już i toporem ciesielskim jest zwaną...
   A cóż ma do tej całej kompanijej ciupaga?:) Ano ma... Jako powszechnie owa dziś jest Wam wszytkim znaną i z jednem związaną regionem, tak przed laty wielu, postronni góralom, a najczęściej krakowiacy, ani wiedzący przecie, że to więcej może i czekana namiastek i laska w drodze pomocna (choć z pewnością znający jej walor jako broni:), wiedzieli też i tego, że owa właśnie dlatego, iżby spierającego się na niej nie ukrzywdzić nigdy przesadnie ostrą nie była. Z tegóż, a i z poniekąd z lekka ku góralom pogardliwych uczuć się powzięło, że z czasem wszelką siekierę, co już się nad miarę stępiła i niezdatną była, zwano urągliwie ciupagą...


                                                     .

09 sierpnia, 2015

O tem, co we śpiżarniej rządnej być winno...

  Czasu nawet na sprawunki najkonieczniejsze nie mając, doprowadziliśmy się oto do stanu, w którem Wachmistrz, odemknąwszy któregoś ranka drzwiczek ode machineryi chłodzącej próżno był tam szukał czego, co by się na ząb zdało, boć tam jeno mucha i światło...:(( Jednaż pociecha, że refleks u Wachmistrza jeszcze całkiem, całkiem... tandem jako tych drzwiczek nazad zamykał, to już tam jeno światło ostało...
   Ano i tak westchnąwszy sobie nad losem okrutnem, któren przymusił sfatygowanych ruszyć członków, by ich na poniewierkę zakupów wydać, spomniał był Wachmistrz cytowanego tu już ongi poradniczka sub titulo "Spiżarnia wiejska obywatelska" J.Dabkiewicza z 1838 roku, któren tak widział, cóż we śpiżarni przyzwoitej być na zimę uszykowanem powinno:

"...chleb, groch biały i zielony, soczewica, majran, czarnuszka, kmin, kalandra, jagody jałowcowe, rozmaryn i cząber suche, bazylika, tymianek i hanyż. Mąka pszenna, żytnia i gryczana. Krupy: perłowe, jęczmienne, gryczane przecierane i proste, takież żółte i białe, owsiane i jaglane. Krochmal kartoflany, otrębi pszenne, karuk [klej - Wachm.] rybi i gorczyca. Ziarna konopne, mak, miód z wosku oczyszczony, cebula, czosnek, fasola biała i bob. Suszone śliwki węgierki, jabłka i gruszki. Ryba sucha różnego rodzaju. Rzeczy zagraniczne: pieprz angielski i prosty, migdały słodkie i gorzkie. Sago białe, ryż, kawa, cynamon, imbier, wanilla, kardemony, kubeby, saletra. Gałki i kwiat muszkatołowe. Goździki, rozynki bez pestek, ordynaryjne i czarne drobne. Szafran, kokcynella*, skórka pomarańczowa, różne gatunki serów, makarony, cytryny, appelcyny [pomarańcze -Wachm], kaparki, oliwa i indygo, czyli berlinblau. Nadto, powinne się w spiżarni znajdować ciasta, mogące się parę miesięcy konserwować, jako to: sucharki, ciasta migdałowe i francuzkie, różne pierniki, biszkokty, konserwy i inne cukry, w szklannych słojach utrzymywane. Należą tu jeszcze świecy, drożdże zimną wodą nalane i w lodowni utrzymywane, tudzież płótno tkackie, kużelne i grube, różny papier, pęcherze bydlęce, szare nici do szycia i szpagat gruby i cienki"
__________

* od nazwy robaczka czerwcowego barwnik dającego... "Kucharka litewska" Wincenty Zawadzkiej wylicza: "kokcynellę i inne kolory do galaret, cukrów itp"

                                                                   .

06 sierpnia, 2015

Repertoar

W "Dykcyonarzyku teatralnym", wydanem w Poznaniu w Roku Pańskim 1808 tłomaczą nam, coż jest ów repertoar następującemi słowy:
  "Repertoar czyli Sztukozbiór wychodzi co miesiąc czy co tydzień, które mają być dzieła okazywane, a to aby artyści wiedzieli, jaką wprzód rolę przed się brać powinni. Jest tradycja, że od najniepamiętniejszych czasów nigdy następność reprezentacyi w repertoarze wyznaczonych nie doszła". :)

                                                                          .

03 sierpnia, 2015

Na kucharkę...

                                      3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich imienia     
 Pułkownika Jana Kozietulskiego dziś święto :)

Dziś Wam, Mili Moi, fraszeczka sub titulo jako i już powiedziano, pióra Daniela Naborowskiego(1573-1640), jednego z więtszych naszych literackich zbereźników...:)
    "U stołu w kompanijej dobrej się mówiło,
      Co by potrzebniejszego z tego dwojga było,
      Czy kucharz, czy kucharka? Zgoda tak stanęła,
      Że przecie przed kucharzem kucharka dank wzięła.
      Bo kucharz, kiedy oraz wyda swe potrawy,
      Już się żadnej u niego nie spodziewaj strawy.
      Ale zasię kucharka choćby wszytko dała,
      Specjalik osobny przecię będzie miała."

                                                                      .

01 sierpnia, 2015

Summariusz refleksyj okołopowstaniowych moich i cudzych...

  Od lat trzech żem się na tem blogu premedytacyjnie themy tej nie dotykał, bo nazbyt ona bolesna, przynajmniej dla mnie, chociem ani nie Warszawiak, ani nikt z bliskich moich bezpośrednio z tragedią Powstania związku nie miał... Alem daleki od karmienia się jałową boleścią i najpewniej gdyby nie wizja powrotu do władzy tych, co się lubują w zawłaszczaniu i przeinaczaniu Historii, to i dziś bym zrobił to, co mi ostatnio wychodzi najlepiej: zmilczał...
   By jednak dać, a ściślej przypomnieć, świadectwo prawdzie, pozwolę sobie własne w tej mierze dawniejsze przywołać teksty, a że wywiad w "Wyborczej" z profesorem Janem M.Ciechanowskim, historykiem i powstańcem, zatem jak nikt inny, uprawnionym do miarodajnego głosu w tejże kwestii zabierania, któregom powoływał sierpniem 2012 roku, już powszechnie dostępny nie jest, odwołuję się do zbliżonego duchem i treścią w "Newsweeku":
http://polska.newsweek.pl/targ-o-powstanie-warszawskie,94696,1,1.html
Zasię relacyja i próba analizy pióra Imci Sidorowicza (długa okrutnie:), którą od lat już chyba ośmiu wszelkim zapaleńcom przed oczy kładę:
http://forum.idg.pl/topic/7444-powstanie-warszawskie-bez-niedom%C3%B3wie%C5%84/
 do której słów swoich (takoż sprzed lat) chcę dodać paru:
Wielekroć w tem tekście przywoływany batalion AK „Jeleń”, to konspiracyjna kontynuacja przedwojennego 7 Pułku Ułanów Lubelskich… I jeszcze jedno: z tekstu Pana Sidorowicza biją ogromne emocje… Być może to one sprawiły, że nie ustrzegł się On i błędów, które choć ogólnego obrazu nie zmieniają, przecie zbytecznie Autora na zarzut „naciągania faktów” narazić mogą. Mówię tu choćby o stratach batalionu „Jeleń” których Autor niemal podwoił, lub też jako sumę zabitych podał wszytkich poległych i rannych… Bazując jedynie na tem tekście, rotmistrza Głuchowskiego można mało pochlebnie oceniać… Tedy na obronę Jegoż rzeknę, że atak na Szucha poprowadzić musiał, bo taki miał rozkaz, a rozkaz nie gazeta, nie jeno do czytania służy, a w wojsku się nad rozkazem nie dysputuje i nie głosuje. Spółczuć mi Onemuż, jak i inszym wszytkim, świetnie przecie pojmującym, że to szaleństwo, przecie odmówić nie mogących… :(( osobliwie w polskich cyrkumstancyach odwiecznych, swoistą niewolą przed zarzutem tchórzostwa będących… Co się zaś tyczyłoby milczącego zarzutu Imci Sidorowicza braku u Rotmistrza troski o ludzi, tutaj cytat z artykułu o źródłach odwagi i lęku pióra pułkownika Łowczyńskiego („Bellona” Zeszyt III, Londyn 1953, str. 44-45): „…Od samobójstwa, będącego aktem rozpaczy, odróżnić trzeba wypadki szczególne, gdy powód jest innej natury, jak na przykład ten, opowiadany mi przez ppor. Prus-Kosteckiego z czasu warszawskiego powstania. Na stanowisku, które miało być opuszczone, został ranny jego dowódca (właśnie rotmistrz Głuchowski, a rzecz tyczy końca powstania: bodaj 27 to września był-przyp.Wachm.). Jama brzuszna otwarta. Zatrzymując ręką wnętrzności, dowódca wydał rozkazy wycofania się. Siebie kazał zostawić, bo wyniesienie go nie było możliwe, a nawet próba byłaby powodem pewnej śmierci kilku podkomendnych. Żołnierze odmówili odejścia bez zabrania go, nie chcąc go opuścić. Gdy odwrócili od niego uwagę, szybkim ruchem wyciągnął pistolet i skrócił swą mękę, dając innym moralne prawo odwrotu. Ten wypadek, to nie tchórzostwo, a bohaterstwo. Zwycięstwo nad samozachowawczym instynktem dla ratowania życia swych żołnierzy. To dowód szlachetności duszy i wielkiego serca….”
  A na zakończenie bym jeszcze pragnął dysputy gorącej sprzed lat dwóch, co się na Kneziowisku odbyła, polecić:
http://www.kneziowisko.pl/godzina-w-2/, po części w powiązaniu z moim komentarzem tu pomieszczonym...

                                                                     .