29 czerwca, 2013

Polecam...

Arcyważkiej treści tekst Bexy Lemon, który choć stylem nielekki (... i kto to mówi?:)), to przecie zda mi się, że zdałby się każdemu z nas ku przemyśleniu...
http://slowgarnek.blogspot.com/2013/06/o-to.html

9 Pułku Strzelców Konnych im. gen. K. Pułaskiego dziś święto...:)

9. Pułk Strzelców Konnych im. gen. K. Pułaskiego świętuje w rocznicę akcji bojowej szwadronów kawalerii dywizyjnej w 1920 r., które później w skład pułku weszły  jako szwadron pierwszy i drugi...
   Że mi pilno inszego kończyć przedsięwzięcia, a i szczęśnem Fortuny zrządzeniem, godniejsi i mędrsi ode mnie o pamięć tegoż Pułku zadbali, tedy jeno do Towarzystwa Przyjaciół 9 Pułku zapraszam...:)

27 czerwca, 2013

O tem jak wymiarkować, zali białogłowa wierności dochowuje...

   Jestże ta kwestyja mężowi każdemu pryncypalną, tedy  umyśliłem porady przytoczyć autorytetu w tej mierze niemałego, a to niejakiego Albertusa Magnusa, któren w dziełku sub titulo "O sekretach białogłowskich, mocy ziół, kamieni y zwierząt osobliwych" dan w Amsterdamie Anno Domini 1695 rzecz całą wyłuszczył akuratnie.
  Przy tem, by moich wyłożyć motywów, nie jest bynajmniej zamierzeniem mojem, by niewieście jakiej niepoćciwość imputować, luboż i naturę płochą a lekką... Bynajmniej, jeśli ja stoję o co, to jeno o to, by mąż onej luboż kochanek mógł się łacno o stałości affectów lubej przekonawszy, ucieszyć na duszy i sercu, zasię bez zbytniej mitręgi, poważniejszym się oddał zajęciom, jako chocia dzbanów suszeniu, luboż oczu radowaniu wdziękami jakiemi powabnemi, że już o poważniejszych przedsięwzięciach nie wspomnę... Czegóż zatem czynić potrzeba dla onej spokojności ducha i serca?
   "A kiedy chcesz, aby białogłowa abo dzieweczka twoja wypowiedziałać wszystko, co uczyniła, weź z gołębia serce i głowę z żaby, a ususz to, zetrzej na proch i posyp na piersiach śpiącej, tedyć wypowie wszystko, co uczyniła. Gdyby się zaś obudziła, otrzej to z piersi, aby ciężkości nie uczuła. Mówią podobnie, że kto położył dyjament na głowie białogłowy śpiącej, wydaje, jeżeli jest cudzołożnicą; bo jeżeli taką jest, od strachu upada z łóżka, jeżeli zaś nie jest, obłapia mile i przytula się do męża swego".

   Pojmuję ja, że się tu zaraz jakie sarkanie pocznie, że to gdzież to niby człekowi statecznemu po mokradłach za żabami brodzić, abo się za gołębiem uganiać, prze tem w czasach ekoterrorem zarażonym, niepoćciwie to jako i niepolitycznie żywinie szkodować, przecie znów dyjamenty siła kosztują, tedy i ekspens to znaczny, aleć od drugiej na to wejrzawszy strony... Mości Panowie, zali jestże jaka cena nadto wysoka za spokojność naszą, hę?

24 czerwca, 2013

Święto 20 Pułku Ułanów...


imienia Króla Jana III Sobieskiego...za tą okazyją wszytkim jeszcze żyjącym ułanom, a za koleją śmiertelnikom poślednim, jednak starą broń i barwę miłującym... miodunki!!! A żywo!!!!
  Umyśliłem sobie kapkę formuły świętowania odmienić, bo że większej części po raz wtóry obchodzić nam tu przyjdzie, tedy czasem i link do noty sprzed roku wystarczy, czasem co dodać więcej wypadnie, gdym rok temu nadto ascetyczny był, jednakowoż umyśliłem faktografij odchudzić, zasię na obyczajach temuż pułkowi właściwych i zdarzeniach życiu pułkowemu charakterystycznych bym się skupić pragnął...
  Dni temu nazad kilka żem był wielgiej ochoty by o TEM pułku pisanie Imci Scovronowi poruczyć, by szacunku należnego ułanom i czołobitności właściwej :))) nabrał, osobliwie, że o Jego to zapłociu prawić będziem, bo 20 Pułk przed wojną in Resoviam stacyonował... alem uznał, że szkółka moja bezstresową będzie, tedy nikogo do tablicy przywoływać nie będziem:))
   Pułku formowano czasem wielce gorącem, bo latem 1920 roku, gdy bolszewicy na Warszawę już nastawali. Naturaliter, odbiło się to i na formowaniu pospiesznem i tak rychłym w bój posłaniem, że nawet i stanów pełnych pułk osiągnąć nie zdążył:
"Liczba duża, lecz pułk mały,
   Dwudziesty ułański cały."
  "Więcej panów, trochę chamów,
    To dwudziesty pułk ułanów."
  "Trochę chamów, trochę panów,
    To dwudziesty pułk ułanów"
    Dwóch ostatnich żurawiejek objaśnić się godzi, bo nie w tem jednem pułku podobnych śpiewano. Otóż pułk formowano w Ostrołęce (pierwotnie nosił numer 108 Pułku Ułanów) z żołnierzy szwadronów zapasowych (a i częścią już i w boju będących) 6 i 8 Pułku Ułanów takoż 3 Pułku Strzelców Konnych. Do 1924 roku strzelcy konni najczęściej za zwiad piechocie służyli, tedy w towarzysko-ambicyonalnej hierarchijej kawaleryjskiej strzelcy konni za co gorszego uważani byli (oficer przenoszony ze strzelców do ułanów miał to za nobilitacyję, przeciwna operacyja, nawet jak z awansem wiązana, mało kiedy się towarzyską "degradacyją" nie widziała) i to dla tej przyczyny w pieśniczce mamy tych niby lepszych "panów"(ułanów) i "chamów" (strzelców konnych).
   Spomnieć się godzi, że część tych ochotników, co do pułku przypisana została najsampierw dywizyon krakusów w Krakowie utworzyła. Żem już tłomaczył, czem był dywizyon, nawracać nie będę, ale żem o krakusach dopotąd słówka nie rzekł, tedy pora zaniedbanie naprawić...
   Rzecz się tyczy czasów, gdy po moskiewskiej Napoleona wyprawie kwiat jazdy naszej przepadł bezpowrotnie na pustaciach rosyjskich i ziemie nasze niemal się bezbronnemi widziały... Ostatnim wysiłkiem wielce już przecie doświadczonego Księstwa Warszawskiego była taż właśnie próba armijej zatraconej odtworzenia. Branki nadzwyczajnej ogłosiwszy, zwierzchność nakazała po jednem jeźdźcu na każde 50 dymów ekwipować... W tenże to właśnie sposób powstał ewenement swoisty, bo kawaleria czysto chłopska, na konikach niedużych, w sukmanach występująca i w długie piki bez proporców zbrojna... W bojach późniejszych na terenie Niemiec i Francyi tak się wsławili, że ich po równi ze szwoleżerami gwardyi poważano, często i "polskiemi kozakami" zwąc i do najpryncypalniejszych jazdy rodzajów onych licząc... Krakusów pułki znów się w Powstaniu Listopadowem pojawiły, takoż we styczniowem probowano ich reaktywować, aleć bez sukcesu, tedy ów dywizyon z dwudziestego roku bodaj jedyną znaną mi próbą krakusów odtworzenia.
   Do naszych ułanów jednak wracając:  Swięta pułkowego na dzień imienin Patrona obchodzili, rokrocznie wielgiej przy tem parady urządzając, takoż i częścią w strojach husarzów spod Wiednia, niemałej przy tem sensacyi budząc...
"Wśród ułanów nie masz pana,
Nad ułana króla Jana."
"Noszą szable po kolana,
To ułani króla Jana."
"Mają coś tam po kolana,
To ułani króla Jana."
   Wrześniem pułk nie miał szczęścia nadto dużego, by powojować długo... Pospołu z całą Kresową Brygadą w lesie pod Psarami otoczony i rozgromiony, poszedł w niewolę, nielicznym niedobitkom (pierwszy szwadron pod porucznikiem Janem Burtowym) się wielce śmiała szarża pod Osuchowem powiodła, co się onym pozwoliło do inszych wojsk polskich przedostać.
   Na koniec bym chciał jeszcze o obyczaju pewnem, temuż pułkowi (aleć najmniej jeszcze i kilku inszym) właściwym... jako oficyjera nowego do pułku przyjmowano, dawano onemu w usta trąbkę sygnałową, do której flaszy wina wlewano*. Próba przybyszowi zadawana na tem się zasadzała, by ów trąbki opróżniwszy był jeszczeć i w stanie "wsiadanego" odtrąbić...:))
___________________________
* musiały być mniejsze niźli 0,7 litra, bo obadawszy rzecz empirycznie, stwierdzić mogę, że się flasza spółcześna nie mieści...

22 czerwca, 2013

Oddzwaniać, nie oddzwaniać...

  Dziś bym, extraordynaryjnie zgoła, od opowieści swoich odstąpił, na to by Was suplikować o zdanie Wasze w pewnej, cokolwiek delikatnej materyi... Dawniejszem bowiem czasem rzeczy tej nie bywało, tandem nie poratują mnie wszelkie savoir-vivre'u poradniki i kindersztuby kompedia, bo one same jakoby cokolwiek nie z tego, chamiejącego na potęgę, świata... Może to i dziw, że się o to taki prostak jak Wachmistrz dopytuje, aliści miała ongi Pani  Matka sporo starania swego a i Pan Ojciec paska nie żałował, by urwipołcia wychować na takiego, co się go przed ludźmi wstydać nie będzie potrzeby, to i na sercu rzecz leży i uwiera. 
  Wachmistrz bowiem, jako i pewnie lwia z Was część, podręcznego wynalazku Imci Bella używa, takoż do spraw firmowych, jako i prywatnych jednej i tej samej, bo przecie nie będę z siebie choinki robił, obwieszonej dwoma, trzema, czy czterema... Nie mówiąc o tem, że jakobym każdej miał karmić pamiętać i jeszcze one numerki sekretne, to bym niechybnie w kobierzyńskim wrychle wylądował przybytku! Jako i pewnie każdy mam ja tam przypisanych numerów rękodajnym moim, znajomkom, kontrahentom znanym, familijantom, słowem wszytkich, co wiem o nich, a z czasu do czasu pogwarzyć przyjdzie. Jako więc dzwoni który, wraz widać, kto zacz... Gorzej z temi, co ich znać nie mam przyjemności i jeno cyfr się pokazuje rządek, a wiadomo, że człek czasem nie dosłyszy w hałasie, czem inszem i gdzie indziej zatrudniony, dość że się w godzin parę uzbiera jakich tam paru nieodebranych. Do niedawnego jeszcze czasu żem oddzwaniał każdemu z ochotą, osobliwie, że zawszeć to przecie mógł być klient nowy i to ten, za którego sprawą pocznę ja nareście w dostatki jakie opływać...:) Aliści z roku już z górą będzie, jakem pomiarkował, że klientów tak już i kaducznie skąpo, a jak który się trafi, a za razem pierwszem się nie pofortunniło, to najczęściej oddzwaniając, jest już po harapie, a jak nie to ów by i tak dzwonił jeszcze... Za to lwia część owych dziś dzwoniących, w tem i tych, com nie odebrał, to wszelkiej maści nowomodni komiwojażerowie, choć dziś już nie rondlami czy żelazkami kupczący i nie od drzwi do drzwi chodzący, a właśnie wydzwaniający, by człekowi czasu ukraść i bzdur nagadać o kredytach swoich, ubezpieczeniach, reklamach, inwestycjach nie wiedzieć jak profitnych, co mię po żywota uszczęśliwią kres i sam już nie pomnę z czem jeszcze... Ano i jakem raz, drugi i dziesiąty do alteracyi był przyszedł, że oto ja z grzeczności oddzwaniający, mam za własne, ciężko zarobione pieniądze bzdur tych wszytkich wysłuchiwać i na toż czas i zdrowie mitrężyć, by mię tam jeden z drugim uroki jakiego banku nad insze wynosił, luboż głupiego szukał na te banialuki swoje, tom się był w sobie zawziął, że nie będę ja więcej czynił tego... Aliści spotkał mię ostatniemi znów czasy zarzut od persony, co jej poważam i szanuję wielce, że to grzeczności mej braku jest dowodem i bym tego odmienił co rychlej...
   Ano i stąd ta moja, ku Wam suplika jest grzeczna moja, byście co poradzili, bom z jednej strony nieprzekonany, z wtórej znów rzecz uwiera jak zadra...

20 czerwca, 2013

O rocznicy kaducznie przepomnianej...

   Ośmnastego dnia tegoż miesiąca, przed siedmioma laty, tąż notą:
http://wachmistrz.blog.onet.pl/Obrona-Leppera,2,ID105668009,n
 się narodziły Pogderanki niniejsze, choć jeszcze na onetowych pastwiskach... Prawdy by rzec, tom tego ówcześnie jako odskoczni niejakiej był pragnął ode spraw smutnych, strasznych i groźnych, które przecie do pół roku później się niezgorzej rozwiązać poradziły... Mniemałżem pewnie wtedy, że to równie motylego będzie miało żywota, jako i liczne insze zapały moje, co się nader często słomianemi pokazały. Różnie w latach kolejnych z tem było, raz nam się tej rocznicy obchodziło hucznie, raz w smutku, gdy się to nieszczęśliwie w czasie zbiegło z odejściem wielce w tem światku blogowem poważanej Petroneli, a bywało żem i przepomniał i insi przypominać musieli, jako ninie mimo wolej Nitager, swojej świętujący rocznicy...:) Nie zmieniło się to, że mimo wszelkie nastroje i zniechęcenia częste, blog trwał, a ja z niem, poniekąd , przezeń tej pacjencji i wytrwałości uczony, których mi przez żywota część pryncypalną nie zbywało... I za to żem onemu winien podziękowanie odrębne, okrom tego, com Wam go jest winien.
    Roku przeszłego, gdym tam co pisał na okoliczność rocznicy ówcześnej, o przykrej kondycji całego blogowiska, osobliwie tego na Onecie ostałego, jak i jego miejsca w naszych sercach i głowach... miałżem ówcześnie poczucia, że to nie świeczkę na torcie zapalam, a znicz na nagrobku bloga tamtego...  Aliści rok miniony, choć w inszych cyrkumstancyjach wielce przykry, w bloga tegoż dziejach między najlepsze policzyć winienem i za to Wam wszytkim dank składam, bo to za Waszą się stało sprawą... Takoż i pewne odmiany, jako udział mój w przedsięwzięciu zbiorowem, Kneziowiskiem zwanym, takoż jak i insze jeszcze sprawy, których mię przedkładają, a których rozważam, nie znając zali podolę ja trójpolówki w XXI przecie wieku uprawiać... :)
   Kłaniam nisko:)

19 czerwca, 2013

O kuźnikach pośledniejszych i o wojnach leśnych...


...czyli cyklu naszego kuźniczego część szósta (IIIIII, IV, V). Pośledniejszych, naturaliter, od Roździeńskiego, aliści ta pośledniość jeno z naszych się bierze wyobrażeń, bo że Ów był okrom swego rzemiosła i poetą niezgorszym, temuż imaginacyję naszą zapładnia, temuż nam on znaczny, że dziś i ulice Onegoż miano noszą... A kto słyszał o Słupskich, Łojkach, Pankach, Marciszach czy Duraczach? Może jeno mieszkańcy wsi czy miasteczek, po dziś dzień od nich założonych i miana swe wywodzących, jako Suchedniów od Suchyni. A to przecie rody kuźnicze całe, znaczne i bogate tak, że Roździeńskiego może by i dla fachowości jegoż i zatrudnić chciały, przecie bratać się? Z takim hołyszem?  Walentego Duracza nobilitował Batory, co dla rzemiosła, osobliwie tego, co oręż dawał, miał aż nadto serca otwartego. Przecie i to signum narodowi naszemu swoiste, bo uszlachcał król-Madziar kuźnika-Polaka za de facto dawniejsze onego zasługi, gdy za króla Zygmunta Augusta, z Litwinów i Włoszki się wiodącego, żelazo na najpierwszy w Warszawie most dawał! Tak, ten o którem sam Mistrz Jan z Czarnolasu swej popisał fraszki:
               Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,
               Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi;
               Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć,
               A ty musisz tę swoje dobrą myśl położyć,
               Bo krom wioseł, krom prumów już dziś suchą nogą
               Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
  Gęsto i rody te, Duraczowym śladem, po indygenat sięgały; gęsto też szlacheckie kopiując obyczaje, wiązały się maryjażami dla pomnożenia majątku, luboż i znaczenia swego. Pisał sam Roździeński, choć błędnie, o pochodzeniu swego rzemiosła, wywodząc je z Miśni:
   "Z tejże ziemie myszyńskiej do Szląska w te strony
     Żelazny i miedziany kunszt jest przyniesiony,
     Przez niektóre wędrowne niemieckie kuźniki,
     Mistrzowne w tym oboju dziele rzemięślniki."
    
     Ale Roździeński mógł o cystersach z Wąchocka, co już w 1179 się nad Kamienną usadowili, nie wiedzieć. Pisał to, co zapewne posłyszał od ojca swego, ów zaś zapewne od swego, zapewne jednak ta wiedza kilku ledwie pokoleń sięgająca, tyczyła się jeno upowszechnienia tejże kuźniczej technologii, w której Roździeński był mistrzem, ergo młotów z kołami młyńskiemi sprzężonych i miechów ogromnych. Jakże się to ma jednak do powszechnie w Europie uznawanego za polski, wynalazku młota podrzutowego, o którem już żeśmy tu i pisali przódzi?
     "Ze Szląska potym do Polski zaś żelazne dzieło
       Przez niejakie Mysznary przyniesione było."
   Ano, że tych Mysznarów nam jakoś długo w badaniach widać nie było, mniemano, że ich Roździeński zmyślił, luboż że to legenda jaka... Aliści, jako się poskrobało głębiej, wylazły i Mysznary, jedne, drugie, trzecie, jeno, że się wszytkie w koligacyjach właśnie kuźniczych rozpłynęły... A to z Kawkami spod Kostrzyna, a to ze znanymi Roździeńskiemu Marciszami z Zawiercia, a to ze Słupskimi...
   Wszytkim, co Śląsko jako tam bodaj i znają wiedzieć, że jest w Katowicach dzielnica, co się Bogucice zwie. Małoż komu jednak znać, że to od familijej kuźniczej znacznej, niejakich Boguckich, którzy tam od XIV mieli wieku swej kuźnicy, sławą i potęgą znacznej. W XVI wieku ród to był tak godny, że niejednemu szlachetce inwidia o ich majątek i znaczenie spać nie dawała... Aliści owi wcale na parantele herbowe nie łasi byli... Zych Bogucki w połowie XVI stulecia córki swej rękę dał... kuźnikowi inszemu, Jakubowi Bruskowi z Małej Panwi, zasię nasz kuźnik-poeta, wielekroć tu spominany, tegoż maryjażu owocem:)
   Bywali po prawdzie i tacy, co od szlachty obyczajów przejmowali, wraz i z temi najgorszemi. By wojnie rodowej między Łojkami i Pankami dać kresu byłoż trzeba lat z górą dwudziestu, a wszystko, co Fredro pisywał o Cześniku i Rejencie, byłoby jak ulał się i nadało lat czterysta wcześniej! Ugoda przed sądem Anno Domini 1560 zawarta, skazywała Łojków na 20 talarów* grzywny za rany i straty w substanycyjej zadane...
   Nawiasem, to jakeśmy przy wojowaniu kuźniczem, to przeskoczywszy o wiek niemal, bym do obrony Częstochowy trzech groszy dorzucić zapragnął... Owoż legenda nam narodowa przeora Kordeckiego maluje jako gołąbka nieomal, srogością najezdników przymuszonego, by oporu stawił z garścią szlachty okolicznej, żołnierza przygarstkiem, wolentarzami kilkorgą i braciszkami zakonnemi, co przecie ex definitione prochu nie wąchali... Ano, przykro to może i komu czytać przyjdzie, aliści w wojnie, co ją paulini jasnogórscy ze starostą krzepickim. Mikołajem Wolskim, o którym tu siła nam jeszcze pisać przyjdzie, toczyli, nieobce im były i rusznice i nawet harmaty! Zakonnicy pod wodzą byłego lisowczyka, xiędza Wyszyńskiego, co szabli na habit odmienił, regularnie lasy starostwa nachodzili i gdy pachołkowie drzewo cięli, braciszkowie z lontami u rusznic, a i u armatek na wozach wożonych czuwali, by onym ludzie Wolskiego wstrętu nie czynili! A przecie to nie byle jaka tam sądziedzka wojenka! Ladaco Wolski, nie ladaco, przecie starosta, ergo władza państwowa, przeto paulinów rozboje czemsi na kształt buntu by i pisać można! A przecie Wolski to nie byle szlachetka, co się starostwa ledwo dochrapał i już nijakiej możniejszej nad sobą nie miał protekcyi! Toć to marszałek wielki koronny, ulubieniec króla samego, z którem pospołu się alchemicznemi bawili experimentami tak zapamiętale, że mało co Wawelu nie spalili!
   Aż dziw doprawdy, że w tej wojnie paulini wygrali, śmierci Wolskiego doczekawszy, bo już po nim nikt nie miał śmiałości onym zbrojno stawać. Xiądz Kordecki po prawdzie na Jasną Górę dopieroż po dwudziestu latach nastanie, aliści nie wierzyć mi, by tam już naonczas nie było takich, co to za młodu z xiędzem Wyszyńskim lasów państwowych rabowali zbrojno...  Luboż, że przepomnieli, jako się rusznice nabija... A i myśl może nienadto poćciwa: skoro to takie rębajły go przeorem obierały swojem, to i może ów nie jeno do brewiarza był zdatny?
____________
*nie miejsce tu, bym zawiłości monetarne wykładał. Przyjmijmyż póki co, że to niemal toż samo, co w czerwonych złotych...

16 czerwca, 2013

O kuźniku najsławniejszym opowieści continuum...


..cyklu naszego kużniczego część piąta (I, II, III, IV). Noty o Roździeńskim poprzedniej żem kończył onegoż uwięzieniem i zapowiedzią, że w tej się Lectorowie wywiedzą jakoż się z tych terminów srogich wykaraskał nasz bohater. Ano i jako się komu zdało, że będę jakie wielkie opisywał ucieczki w rodzaju tej z zamku Świętego Anioła złotnika Celliniego, to rozczarować mi przyjdzie Lectorów Moich... Roździeński bowiem wolność odzyskał jak najbardziej rodzimą, polską metodą, czyli za protekcyi sprawą...
  Był bowiem Imć Walenty druhem serdecznym pana dość znacznego, Andrzeja Kochcickiego, ponoć równolatka swego, skąd i kolejne moje o wieku Roździeńskiego domniemanie, że młodszy, niźli Wikipedia podaje. Gdzież się owi poznać mogli i tak skamracić serdecznie? Raczej nie w Stuttgarcie i Wittenberdze, gdzie Kochcicki za naukami jeździł... Pewnie też nie na zamku w Koszęcinie, gdzie Kochcicki jedną z większych na Śląsku trzymał bibliotek, ani też nie w inszych wyższych sferach ziemi opolsko-raciborskiej, boć to przecie jednak za wysokie progi na kuźnika nogi.. Gdzież zatem? Ano, źródła nam milczą o tem, ale jako powiązać, że ojca Walentowego, Jakuba Bruska, wywodzilim z Bruska koło Kalet nad Małą Panwią, to toż właśnie dobra są Kochcickich! Może i Walenty za młodu bywał u dziadków swoich w Brusku, a zaś Jędrzej Kochcicki ze swej strony może i tak ojcu swemu, Janowi II Młodszemu Kochcickiemu, towarzyszył przy sprawach jakich... Fantazyję już snując czystą, bo nic przecie nie mam na słów swych potwierdzenie, przecie zda mi się to nad wyraz możebnem, że się chłopięta tam właśnie poznali i skamracili nad podziwienie, bo przecie dla obcego by się pan Jędrzej po latach do oświęcimskiego zamku i kasztelana Padniewskiego nie fatygował! Nie od rzeczy dodać, że Imć kasztelan własnych kuźnic w Niwce wpodle Siewierza był posesyjonatem znacznym i najwidniej kuźnikiem zręcznym nie pogardził. Nie znać mi, czyli Imć Kuchcicki za Walentego jaką składał porękę, czyli też całe Salamonów oskarżenie obalił, dość że granicę Siewierskiego Xięstwa Roździeński przekraczał jako człek wolny, a nie banita przed sprawiedliwością uchodzący...
     Czas pod Siewierzem przepędzony to nareście jaka stabilizacyja dla człeka już przecie nie najmłodszego. Nie znamy imienia pierwszej żony pana Walentego, wiemy jeno, że ją miał i że się ze związku tego porodziły dzieciaczki: Władysław i Zofija. Z dokumentów grodzkich wynika jawnie, że był tam w tem czasie i jaki inszy familijant Walentego, Roździeński Jan*, co imieniem tamecznego urzędu grodzkiego gęsto w sądach i deputacyjach do miast inszych był pisanym, ergo tu i może jaka protekcyja krewniaków kolejna, niechybnie okrom wcześniejszej Kochcickiego przydatna, gdy się Imć Walenty o indygenat starał. Zasadna kwestyja zali się Imci Roździeńskiemu jakie większe z tem szlachectwem roiły nadzieje, czyli też to jeno zapobiegliwość była czysta człeka niedawnem uwięzieniem doświadczonego?  Przypomnę, że co insze przymknąć za długi kuźnika nieznacznego, a insza szlachetnego Roździeńskiego!  Nawet znając, że Xięstwo Siewierskie aż do 1790 roku miało jurysdykcji własnej, nader srogiej wprawdzie**, przecie nie sposób mi wystawić sobie biskupa krakowskiego i pana siewierskiego***, co by się prawom Rzeczypospolitej miał jawnie przeciwić, a w Najjaśniejszej przecie od niemal już  dwustu lat względem szlachetnie urodzonych obowiązywało "Neminem captivabimus, nisi iure victum..."
   Siedział Roździeński w podsiewierskich kuźnicach do roku 1605 i znów żeśmy na domysły skazani o przyczynach dalszych peregrynacyj jego. Dwie zaś najwięcej możebne; primo że go owa, nieznana z imienia, odumarła żona, dziatek niewielkich jeszcze przecie osierocając, wtóra zaś więcej jeszczeć skomplikowaną, ale po perturbacyjach w Roździeniu, wielce mi się możebną zdająca...
   Ano mamyż w sądowych regestrach sprawy mieszkańców Siewierza, co ją przeciw własnemu podnieśli staroście o bezprawny wyrąb lasu w sąsiedniej Piwonii. Że dobra ówcześnie biskupie, to i sąd biskupi, który... o dziwo!, przy skarżących stanął i wyrębu dalszego zakazał pod grozą grzywny niemałej, bo na pięćset grzywien obrachowanej. Jakiż tu z Roździeńskim związek? Ano jeno znów w domysłach, że skoroż miejscowi tak za tem lasem stali, znak że w okolicy już z drewnem było nietęgo... A my przecie nie o wiązce chrustu prawim! Jest zachowane Regestrum minerarum dla ziem tych w Archiwum Kapituły Katedralnej Krakowskiej, gdzie dla lat 1656 - 1657  zapisano należności kuźnicy w Piwonii, czyli względem tegoż samego lasu, o który się pół wieku wcześniej siewierzanie sądzili, na sągów**** drewna cztery tysiące z górą zwęglonego! A my przecie teraz o czasie prawim wojennym, gdzie Szwed rabuśnik sowieckim chyba jeno sołdatom w tym względzie podobny, a i insze czasu wojennego cyrkumstancyje niechybnie na pracę kuźnicy wpływały i ani mi wierzyć, że te cztery tysiące sągów to effecta pracy kuźnicy pełną parą!
   Jeśli zatem pół wieku przódzi byłoż już z tem drewnem pod Siewierzem krucho, to i możebne, że Roździeński zniechęcony temi wpodle węgla dla kuźnic turbacyjami, a i wdowieństwem świeżym, ruszył w świat gdzie indziej szczęścia szukać...
   Dodajmyż i zrazu, że się za tym szczęściem długo nie najeździł, bo Koziegłowy od Siewierza ledwo jakie dwie mile*****, temuż niechybnie bywał tam i przódzi. Spominałżem w nocie poprzedniej owe domysły względem ślubu jakiegoś Roździeńskiego w Maryjackim krakowskim kościele, co się odbył w roku 1617 i tu bym do tegoż nawrócić chciał wątku, bo wtóra Imci Walentego żona, Anna Woszczyńska, się właśnie z Koziegłów wiodła i pewnie to jedna z przyczyn przeprowadzki pryncypalnych. Jeno, że jeśli to affect jaki był szczery, czemużby mieli lat czekać ze ślubem jedenaście? Jeszczeć w czasach, gdzie na kocią łapę żyjącym niechybnie letko nie było... A i przyczyny mi nie znać nijakiej, cożby ten ślub tak długo odwlekać miała. Przeciwnie rzekłbym, że co mi o Roździeńskim znać, że ewangelik szczery, temuż by niechybnie nie chciał w grzechu żyć tak długo, a jeślić nawet o affectach wątpić, i stadło to mieć za więcej jakiego swata działanie, przedkładającemu wdowcowi konieczność nad dziećmi opieki, to przecie to sensu było największego by jak najrychlej po żony pierwszej skonie, ućciwej, oczywista, odczekawszy żałoby, tedy w latach 1605, a niechby i 1606, gdy dzieciaczki ledwo paroletnie, a nie dziesięć lat później, gdy Władysław już młodzieniec podrosły, a Zofija niemal sama panna na wydaniu! No i co jeszcze jedne podnosi nam Imć Leonard Jagoda, badacz koziegłowski, że pani Anna wielkiego być musiała nabożeństwa do koziegłowskiego kościoła, boć onemu całego niemal zapisała po sobie i mężu zmarłym majątku; dla jakiej zatem przyczyny mieliby młodzi się do katolickiego kościoła w Krakowie na ślub kwapić?
    Młodzi, rzecz jasna w cudzysłowie, bo Roździeńskiemu było już jakie 35 roków, to i nie młodzieniaszek, a mąż źrzały i stateczny. Ano i te koziegłowskie lata Roździeńskiego najszczęśniejszym mi się w jego żywocie okresem widzą. Dzieło życia jego, któremu pamięć o nim zawdzięczamy, czyli "Officina Ferraria, abo Huta y Warstat z Kuźniami szlachetnego dzieła Żelaznego" tu właśnie powstać musiało, skoro go w 1612 roku w Krakowie wydano. Podaje nam Wikipedia, że Imć Walenty po śmierci Katarzyny Salamon do Roździenia był wrócił i znów miał z bratem pospołu kuźnicy tam wieść, aliści nie znam ja na to dowodu inszego, a rzecz mi się myłką autora notki zdaje, co najpewniej czasy poplątał...
   Primo, że nijakiego inszego brata Walentego, okrom pomarłego wrychle po ojcu, Jana, nie znamy. Secundo, że skoro turbacyje z węgla do kuźnic niedostatkiem tak w Roździeniu, jako i w Niwce kuźnikowi doskwierały, byłożby logicznem na te stare śmiecie wracać, gdzie byt niepewny, a własność dawna przetracona i wspomnienia przykre? Porzucić pewny chleb zarządcy hut u patrona swego, Imci Kochcickiego? Nawiasem to do Koszęcina Kochcickich z Koziegłów ledwo trzy mile, a z Roździenia dwakroć tyle! Cóż by tam ciągnąć miało poetę naszego? Sentymenta? Nie wyglądał na takiego... Może jakie technicznej natury ciekawość do huty dobrze zaopatrzonej?
Aliści w Starej Kuźnicy wpodle Koziegłów miał wielce sobie oddaną familiję Marciszów i hutę na tamte czasy jedną z nowocześniejszych, z dwoma piecami dymarskiemi, co miechy miały wodą poruszane i cztery koła do młotów! Na tamte czasy to niemal kombinat metalurgiczny! A w 1618 stanęła nareście jescze nowsza kuźnica w Rzeniszowie, Reniszowską zwana... Zwyczajnie nie wierzyć mi, by się Roździeński przy takich perspektywach chciał z Koziegłów ruszać...  No i jeszcze co: jest  w aktach sądowych sprawa z roku 1644, gdzie córa Zofija testamentu po macosze obalić próbowała, koziegłowskiego skarżąc proboszcza, że panią Annę omamił i do donacji tak znacznej na kościół swój nakłonił. Możnaż przypuszczać, że familija się po śmierci Imci Walentego koło roku 1620 na powrót do Koziegłów przenosiła, stąd i z kościołem tamecznym związki, aliści w kontekście rzeczy wyliczonych, jeno mi to dowód jeden więcej, że przeciwnie... nikt się z Koziegłów nie ruszał i jako pani Anna ćwierć wieku po mężu ducha oddała, to i temuż donacja tak znaczna na kościół będący jej w czasie wdowieńskim pociechą duchową... Do osobnych to i może rozważań assumpta, że się to pewnie z jakiem powrotem na katolicyzmu łono wiązało...
 Sprawy córa nie wygrała, choć zyszczeła tyle, że sąd nakazał wyodrębnić z testamentu jeno własne pani Anny wiano... Całego zaś majątku w tem testamencie mamy obrachowanego " w pieniądzu gotowym, złocie, srebrze, klejnotach, miedzi, cynie, mosiądzu, sukniach, odzieży, pościeli, w broni, rusznicach, książkach, bibliotekach, polach uprawnych i inszych rzeczach" na dwa tysiące grzywien monety polskiej. A skoro rzecz przed sądem biskupim w Krakowie, tedy najpewniej o grzywnę krakowską idzie, która tamtem czasem służyła za jednostkę obrachunkową. Jedna grzywna to dwieście gram srebra, a na pieniądz przeliczając realny drogą dosyć okrężną, bo poprzez grosze praskie i polskie na nowe, od Zygmunta Augusta bite, złote polskie, byłoby tych grzywien równe jakim  3 200 złotym polskim... Przypomnę, że kamienicę na krakowskim rynku szło kupić za złotych osiemset, temuż majątek po Roździeńskim, nawet wianem pani Anny wsparty, cależ znaczny jak na człeka ongi za długi więzionego! Takoż i na kogoś, kto sam pisał o sobie i sobie podobnych:
      "Na jutrzejszy sobie dzień nic nie zachowujemy,
       Wszytko na raz, cokolwiek zarobim, strawimy,
        Bo u nas o bogactwo bynajmniej nie dbają,
        Tylko na tym, co zjedzą i spiją, przestają."

_________________
* ściślej to dwóch nawet, tegoż imienia, aleć jeden to bratanek, po bracie zmarłym, coż dopiero in futuram do godności jakich przyjdzie...
** byłoż tamtem czasem i proverbium śród hultajstwa znane, co się przed mieczem kata siewierskiego ostrzegało wzajem: "Kradnij, zabijaj, ale Siewierz omijaj!"
*** Jeszcze kardynał Sapieha tytułu książęcego,  z dawnych czasów należnego biskupom krakowskim właśnie z tytułu historycznego posiadania księstwa siewierskiego, używał do swej śmierci w 1951 roku. Spraw inszych tejże ziemi ciekawych, do Imci Keraunosa odsyłam, który jako Czeladzianin ma się honor do nacyi pisać od nas reszty odrębnej i na to dowody tutaj wykłada....:)
****sąg - miara czterem kubikom drewna równa
***** mila staropolska, ośmiu stajom równa, to na dzisiejsze miary 8, 634 kilometra będzie

14 czerwca, 2013

Pułku 3 Ułanów Śląskich i 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich dziś święto...


 Znów mi świąt dwóch w nocie jednej złączyć przyjdzie, o coż dumam, że mię ani ci z Pułku 3 Ułanów Śląskich, ani ci z 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich nie usieczą, jako już pomiędzy nich, w szeregi "Błękitnego Szwadronu" postąpię...:)
   Tradycyj 3 Pułkowi szukać w czasach Księstwa Warszawskiego, zasię Królestwa Kongresowego i walk powstańczych Anno Domini 1831. W nowszych czasach 3 Pułk Ułanów się rodził wraz z I Korpusem Polskiem  na rosyjskiej (a ściślej: białoruskiej) ziemi, w Bobrujsku. Za rozbrojeniem onegoż przez Niemców (maj 1918), żołnierzów lwia część się ku Warszawie przedostawszy, w nowem polskiem wojsku od jesieni formowanem mieśćce swe nowe znalazła. Takoż i z 3 Pułkiem było: odtworzono go W Warszawie (szwadron jeden w Dąbrowie Górniczej) i pierwszemi zadaniami onegoż były...asysty pogrzebowe... dla których przyczyny kilka zaprawionych rozgoryczeniem niejakiem żurawiejek powstało:
"Za pogrzebem szarżą leci,
  To ułanów jest pułk trzeci."
 "Alejami z lancą leci,
   To jest pułk ułanów trzeci."
  " Po Alejach szarżą leci,
   To jest pułk "Warszawskie Dzieci" *
   "Z adiutantów i malarzy,
    Trzeci pułk karawaniarzy."
    "Z aptekarzy i malarzy,
     Ma Warszawa pułk gówniarzy."
    W wojnie z bolszewikami karta wielce chlubna, z której najpryncypalniejszych jeno bojów wyliczę:  zagon na Baranowicze (13 marca 1919), akcyja na Łuniniec i  walki o Mińsk (od 19 kwietnia do 19 sierpnia), wypad na Łokiszyn (13-14 czerwca- i dla tejże to batalijej uczczenia święto pułkowe właśnie na 14 czerwca naznaczone) i akcya na Słuck (10 sierpnia). Dowodził w tem czasie pułkownik Cyprian Bystram, a jak dowodził, żurawiejka poniższa dowodzi:)
"Śpi spokojnie każda mama,
   Gdy ma syna u Bystrama."
   Walk następnych w wyprawie kijowskiej (Nowa Hebla, Kniahiń) już jeno spominam, by bitwy wielce ważkiej pod Cycowem w czasie "cudu nad Wisłą" podkreślić. Tamże właśnie Bystramowi chłopcy, pospołu z 7 Pułkiem Ułanów (Lubelskich) Rossyjan zatrzymały, zasię odrzuciły precz... Bitwa ta na tablicy Pomnika Nieznanego Żołnierza między najpryncypalniejszemi tamtej kampanijej policzona została.
   Epizodem jedynie pod Kraków pułku przenosiny, zasię na stałe od 1922 roku, już jako Pułk 3 Ułanów Śląskich, w Tarnowskich Górach rezydował, coż niejako nagrodą było za udział w Śląska po plebiscytach i powstaniach przejmowaniu.
 "Jedzie ułan - dupa w chmurach,
  To jest pułk w Tarnowskich Górach."
   Wrześniem 1939 roku, w obronie Śląska ciężkich walk pod Tarnowskimi Górami stoczywszy, z całą Armią "Kraków" do odwrotu przymuszony, cofał się, boje osłonowe nieustanne tocząc, na Pińczów, Busko, pod Baranowem przepraw na Wiśle bronił. 16 września skrwawił wielce w walkach o Tarnogród, by na koniec do nieszczęśnego "trójkąta bermudzkiego"(Hrubieszów-Tomaszów Lub.- Krasnystaw) wpodle Tomaszowa Lubelskiego dotrzeć, gdzie z górą sto tysięcy wojska rozmaitego z robitych dywizyj kilkunastu najmniej walki rozpaczliwe toczyło, by się ku Rumunijej przebić... Niestety, od wschodu przez wiarołomców sowieckich naciskani, zasię od zachodu i południa przez Niemców osaczani, najczęściej w tą drugą niewolę iść woleli... jakże słusznie jak później Historia ukazała... Czytaczom uważniejszym tych pułkowych spominek może i juz uwagi zwróciło jak wielu pułkom tam właśnie; pod Krasnobrodem, Tomaszowem, Józefowem... szlaku bojowego kończyć przyszło...
   Ano i nie inaczej ze śląskiemi ułanami było... a jakby się komu mapy zachciało przepatrzyć właśnie onej prawidłowości dostrzeże, że od Tarnogrodu ku Tarnawatce niemal ku północnemu wschodowi szli, zasię znów ku wsi Rogóźno, gdzie pułku rozbito, toż niemal prosto ku południowi, a znów ku lasom wpodle Ulowa, gdzie kapitulować przyszło... toć już na zachód droga... prosta droga ostatnich nadziei i nadziei tychże umierania...
  W tejże wojnie trzykrotnie jeszcze 3 Pułk Ułanów się objawiał światu, raz w konspiracyi głębokiej gdzie go w ramach AK w miechowskiem obwodzie jako części 106 Dywizji Piechoty AK odtworzono; dwa - na italskiej ziemi, gdzie przy Drugiem Korpusie Andersa z jeńców polskich a armijej niemieckiej wziętych nowych jednostek czyniono. Tameczny 3 Pułk Ułanów Śląskich był już pułkiem na wskroś pancernym, aleć w walkach już udziału wziąć nie zdążył...
   Trzeci, co miana tegoż zażywał (choć już bez Śląskich, mimo że ich barwy nosił), to 3 Pułk Ułanów Wojska Polskiego, co się Ludowem zwało... Frontowe ich dzieje to przyczółek warecko-magnuszewski, Wał Pomorski i szarża pod Borujskiem sławna, bodaj w wojnie tej ostatnia kawaleryjską taka... Chwały im jednak odjąć przyjdzie za walki po lasach toczone przeciw niedobitkom akowskim...
                                               *   *   *
    21 Pułk Ułanów Nadwiślańskich tradycyjami się wiązał do 1 i 2 Pułku słynnych Ułanów Nadwiślańskich, coż ich jeszcze z Legionami Dąbrowskiego nam pospołu spominać... Pisać mi jeszcze i szerzej o Legii Nadwiślańskiej przyjdzie, tu jeno o tejże wielce smutnej Napoleonowej komendzie, co ich w 1807 roku, gdy po latach tułaczki wreszcie ku Polsce szczęśna gwiazda przywiedła, ze śląskiej już ziemi pod komendę króla westfalskiego Hieronima (brata Napoleonowego) posłano... Najpewniej cesarzowi o to szło, że między legionistami dawnemi moc republikanów było, co koncepcyi cesarskiej by Xięstwa Warszawskiego urządzanie na arystokracyi i szlachcie zeprzeć zagrozić mogło... Tak czy siak żurawiejka po latach przez następców śpiewana:
"Chociaż Wisły nie widzieli,
Nadwiślańskich miano wzięli." 
może to i żartobliwie traktuje, ale podług mnie Nadwiślańcom pierwszym większej krzywdy uczynić nie można było:((
  Nowożytni następcy najpierw się 11 Pułkiem Strzelców Granicznych zwali i jako takich ich w Starej Wsi pod Warszawą w lipcu 1920 formowano. Rychło jednak miano im pomieniono i już pod tem dziś nam znanem na Wołyniu w 1921 roku granicy pilnowali, nawiasem wielce to sobie chwaląc:))
"Kto chce żołdu oprócz gaży,
  Niech służy w granicznej straży."
   Interesujące wielce, że za święto pułkowe Święto Matki Boskiej Nieustającej Pomocy uznano (27 czerwca), a jeno dla tejże przyczyny, że to z terminami letnich obozów kolidowało, przeniesiono go na 15 czerwca, czyli dzień sztandaru wręczenia. Osobliwością pułkową było też obchodzenie poszczególnych świąt szwadronowych...
   W Międzywojniu pułk stacyonował w Równem. Na wojnę 1939 roku wyruszył w składzie Wołyńskiej Brygady Kawalerii, z którą juz 1 września pokazał światu, że mądrze dowodzona kawaleria i z czołgami umie sobie poradzić:) W słynnym boju pod Mokrą to Niemcy blisko setki czołgów i wozów pancernych na polu zostawili, a natarcie niemieckich dwóch pancernych dywizyj na dni dwa wstrzymane zostało... Insza to rzecz, że powodzenia nam najwięcej armatkom przeciwpancernym zawdzięczać i pociągowi pancernemu, co ułanów wspierał, ale to wagi tegoż sukcesu nie umniejsza przecie... Przykrzejsze cyrkumstancye za odwrotem się zdarzyły, gdzie pułki wszytkie srogich strat poniesły, takoż wrychle w bojach pod Ostrowami i Cyrusową Wolą (pn-wsch od Łodzi) się pułk tak wykrwawił, że niemal istnieć przestał... Części się pofortunniło do Andersa na południe się przebijajacego dołączyć, część się 19 września do Warszawy okrążonej przebiła...
  Za Wrzesień 1939 Pułk Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari odznaczon został. Tradycyj tak szczytnych Małopolski Klub Rekreacji i Turystyki Konnej imienia 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich kultywuje rokrocznie wystawiając (częstokroć pospołu ze Szwadronem "Niepołomice" w barwach 8 Pułku) Kawalerię Małopolską...
____________________
* miano "Dzieci Warszawy" używane było do 1924 roku 

12 czerwca, 2013

8 Pułku Strzelców Konnych jako i 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich dziś święto...:)

Frasunek żem miał w tem tygodniu niemały, bo jakobym  o pułkach wszytkich za porządkiem pisać zamyślał, ani by czasu stało o czem bądź jeszczeć i inszem spomnieć, bo i nie dość, że święta cztery, to jeszczeć i takich pułków jako 2 Szwoleżerów Rokitniańskich czy Pułk 3 Ułanów Śląskich, leda spomnieniem zbyć się nie godzi...
  A że Ociec mój mię napominał zawżdy, bym się nie między te milijony liczył, coż mózgowie jeno noszą, aleć między te tysiące, co ich jeszczeć i kiedy niekiedy używają, a i najchętniej jeszczeć między seciny tych, coż tego ze skutkiem pomyślnem czynią, tedym i ja umyślił, że not złączywszy, o dwóch pułkach pisać będę pospołu...  Dziś zatem o 8 Pułku Strzelców Konnych z Chełmna, dla święta jegoż dzisiejszego, zasię o szwoleżerach, co jutro świętują...:))
  Za wojny z bolszewikami pułk nie nadto miał się okazyi wiele gwoli wykazania, boć go dopiroż wrześniem 1920 roku we Włocławku konstytuowano. Aliści początki onegoż wcześniejszego, między inszemi Dywizjonu Syberyjskiego słynnego sięgające, o czem za osobną okazyją opisania przewag naszych na Syberii dokonanych pisać będę*. Tu się jeno do żurawiejek kilku odwołam, co tych zdarzeń upamiętniały:
  "Słuchaj: strzelcy my z Syberii,
    Sławni z szarż, burd i brewerii."
   " Słuszaj: strielcy my z Syberii,
    Sławni z szarż, burd i brewerii."
 Osobliwością pewną udział wDywizjonie kilku byłych mnichów, coż assumptu do żurawiejki dało:
  "W ósmym pułku strzelców konnych,
     Samych braci masz zakonnych."
   Wielce mi to osobliwe cyrkumstancyje, tem ciekawsze, że nie pierwszy raz mi się z tem spotykać, by tamtem czasem wielu habit porzucało, by szabli przypasać.
   Pułk w Chełmnie stacyjonując, przypisan był do służby ustawicznej w gotowości bojowej pełnej za przyczyną burd ustawicznych przez Niemców gdańskich czynionych. A że i w zawodach licznych hippicznych trofeów sporo zdobywano żurawiejka kolejna:
   "Same pany i sportsmeny,
     Ósmy strzelców to nie treny**."
    "Wyścigowcy i sportowcy,
      Ósmy strzelców konkursowcy."
     "Choć najmłodszy z naszej broni,
       Po mistrzowsku zawsze goni." 
      "Tęga mina, kieszeń pełna,
        To jest ósmy strzelców z Chełmna."
   Święta na 12 czerwca dla uczczenia rocznicy sztandaru ufundowania przez obywatelstwo Ziemi Chełmińskiej w 1924 r.
   W czas wojny wtórej w ciężkich walkach na Pomorzu strat ciężkich pod Świeckiem doznał, zaczem jeno niedobitkom się z pułapki "korytarza pomorskiego" wydostać udało, by wziąć udział w bitwie nad Bzurą, gdzie wielce dzielnie znów pod Ozorkowem stawali. Szwadronowi jeno jednemu się do Warszawy przebić udało, w której obronie do końca walczył na Dolnem Mokotowie.
  Tradycyj tegoż pułku dziś Klub Jazdy Konnej "Joker" z Działowa strzeże, takoż Koło 8 Pułku Strzelców Konnych w Chełmnie samem.

                                                                    *    *    *
   Zaczem co o 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich popiszę, godzi się samego pojęcia objaśnić, takoż historyi sporu pewnego, co światła kapkę rzuci na nazwy pułków naszych w Międzywojniu:) Miano samo się z francuskiego (chevau-léger, od cheval - koń i léger - lekki) wywodzi i oznacza jedynie, że to kawaleria lekka (bez pancerzy i ciężkich koni do szarż przełamujących). W Polszcze najwięcej znani szwoleżerowie gwardyi Napoleona z lat 1807-1815 byli, ale że tamtym not osobnych, a i to wielu zapewne poświęcić przyjdzie, dziś jeno spomnimy o nich, że to do tejże tradycyi się szwoleżerowie nasi czasu Międzywojennego odwoływali...
  Jako się wojsko nasze w ośmnastem roku formować poczęło, jenerał Dowbor-Muśnicki był się z piłsudczykami zeswarzył o starszeństwo pułków ułańskich swoich, co ich przy swojem I Korpusie w Bobrujsku formował. Że tradycyj z Księstwa Warszawskiego nie po to sięgali, by teraz pola w pierwszeństwie ustępować jakim chłystom z Legionów się wywodzącym. Nie chciał Piłsudski tegoż sporu zaogniać; nadto Mu na scalaniu armijej zależało, a przy tem Dowbor świeżą sławą wodza powstania wielkopolskiego opromieniony... tandem Marszałek ustąpił onemu...
   Jednak, jak mniemam, za Wieniawy poduszczeniem, inszego wyjścia znalazł, by i legionistom honor oddać. Niechajże Dowbor ma swoje: 1,2 i 3 pułki ułańskie... tym, co się z Legionów wiedli (dawne pułki ułanów legionowych przy I i II Brygadzie) przyznano miano szwoleżerów właśnie i przez całe Dwudziestolecie, gdzie bądźkolwiek kto pułki ułańskie wyliczał: pierwszych szwoleżerów wymieniał:))
  Protoplasta: 2 Pułk Ułanów Legionowych się najwięcej szarżą niezwykłą pod Rokitną dokonaną był wsławił. Szczegółów ciekawych odsyłam tutaj, od siebie jeno rzeknę, że wszelkich porównań, co Rokitny do Somosierry porównują, bym za nietrafne miał... Przyznam, że gdyby mię kto przymusił w szarżach tak szaleńczych udziału brać, wolej mi na bateryje armat doby napoleońskiej (coż jeno raz za cały szarży czas wypalić zdążyły) gonić, niźli przeciw okopanym i wstrzelanym karabinom maszynowym... Do opisu bym jeszczeć dodał, bo się czytającemu owych piętnastu poległych kresem strat może wydać, że mało kto ranion w tem starciu nie został, a do okopu rosyjskiego czwartego już jeno dziewięciu jeźdźców dotarło... Przy opisie jeno obraz sławny Kossaka, tedy tutaj bym konterfektu ś.p. rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza, dowodzącego tą szarżą pomieścił pragnął:  
  Pułku, coż z całą II Brygadą w lutym 1918 pod nieodległą od Rokitny Rarańczą się przez front przedarł, zasię pod Kaniowem poszli w kolejny bój srogi, de facto odtwarzać było trza i tegoż czynić poczęto w listopadzie już ośmnastego roku z żołnierzów pułku dawnego legionowego. Styczniem 1919, skutkiem opisanej między Dowborem a Piłsudskiem utarczki, przemianowan na szwoleżerski, a w czerwcu miano Rokitniańczyków otrzymał i odtąd na dzień onej szarży przesławnej (13 czerwca) mu święta obchodzić...
  W Międzywojniu pułk w Starogardzie stacyjonując, w tejże samej, co i 8 Pułk Strzelców Konnych, Brygadzie Pomorskiej przynależąc, pospołu z niemi losów wrześniowych dzielił, w tech samych mieśćcach krwawiąc... O jednej jeszczeć bym tu zdarzeniu chciał spomnieć, aleć o tem lepiej strona szkoły w Giżycach powie...

_________________________
* temu też to i upamiętnienia wielce godne, bo jeślić mię pamięć nie zwodzi, to od posiłków czeskich pod Grunwaldem (nota bene po stronach obu:)), toć chyba nasza jedyna z Czechami okazyja, by co o braterstwie broni móc rozprawiać...
** "trenami" tabory zwano potocznie... (że się niby podobnie ciągną:))

10 czerwca, 2013

O kuźniku najsławniejszym opowieści część pierwsza


  ... czyli cyklu naszego kuźniczego część czwarta (I, II, III). Z punktu też dodajmy, że najsławniejszym dziś, bo w czasach swoich był przecie jeno jednym z wielu (choć nie sądzić mi, by się kuźników wielu poezyją parało...), a dzieło pryncypalne pióra jego, w 1612 roku wydrukowane, przez stulecia było zaginionem i zupełnie nieznanem, by się dopieroż w jednem jedynem odnaleźć egzemplarzu dopiroż Anno Domini...1929! Strach myśleć, że by się znaleźć nie miało i nie o toż mi idzie, że by nikt dziś może i o Walentym Roździeńskim nie słyszał, jeno że przepadłoby źródło arcykapitalne i do języka naszego szesnastowiecznego, aleć i do dziejów naszej techniki ówcześnej, takoż gospodarki, jeografii i cyrkumstancyj ówcześnych...
 Ad rem tedy, czyli ab ovo... Owoż jaje w Roździeńskiego przypadku to jaki rok 1570, gdzie choć Wikipedia 1560 podaje, jam tu więcej dowierzać skłonny Imci Leonardowi Jagodzie, co na rzecz Stowarzyszenia dla Rozwoju Gminy Koziegłowy ślady kuźnika sławnego na tamecznej ziemi tropił... W mieśćcu stosownem wskażę dla jakich to przyczyn mi tak mniemać, póki co przecie ostańmyż na tem. Miano Roździeński ode wsi Roździeń się bierze, co osobliwe rzuca światło na kuźników obyczaje, bo przecie tak się właśnie najwięcej szlachetnie urodzeni pisali, a Roździeński choć indygenat w kwiecie lat zyskał, przecie herbowym de origine nie był... Najwidniej Roździeń znaczyć co musiał w tem kuźniczem światku, skoro pisząc się zeń pochodzącym było niczem jakie diplomma fachu swego pro publico objawiać Walentemu Bruskowi, synowi Jakuba Bruska, bo tak się prawdziwie nasz bohater zwał. Roździeń zaś nad dawną rzeką Roździanką leżący, to dziś Szopienic cząstka, Roździanka zaś miana przez wieki odmieniwszy wszytkim dziś na Śląsku więcej jako Rawa jest znaną... Nie ojciec jednak Walentego tego kuźniczego rodu protoplastą, a pradziadowie co najmniej, co się z Bruska nad Małą Panwią wiedli. Najpewniej Jakub kuźnię w Roździeniu z wianem swej żony Zychy dostał był i tak się rody kuźnicze Boguckich i Brusków związały. Uwagi na to zwracam, boć dziwnie te obyczaje ludzi wolnych, jakiemi kuźnicy byli, podobne do zwyczajnych między herbowymi maryjaży, gdzie temże sposobem wsi łączono, przyłączano, klucze i ordynacyje tworząc...  Nawiasem, to ziemie te wszytkie do pszczyńskiego należały ongi pana, którem przed jeszczeć i pewnie porodzeniem ojca Walentego był... Aleksy Turzo, brat ołomunieckiego biskupa Stanisława i wrocławskiego Jana, syn zaś bohatera naszego inszego cyklu, o którym już tutaj żeśmy pisali ongi...
   Niechybnie byli Bruskowie-Roździeńscy ewangelikami, co potwierdza wizytacyja diecezji krakowskiej z 1598, gdzie owych za protestantów popisano, a pamiętać o tem upraszam, bo jest i głos o ślubie Roździeńskiego rzekomym w 1617 roku w Kościele Maryjackim w Krakowie, gdzie świadkiem jednem miał być kanonik od świętej Anny, xiądz Stryjeński... Nie godzi mi się to jednak, by w katolickim kościele, z xiędzem jeszczeć i kanonikiem za świadka ślubu tamtem czasem brał ewangelik tak gorliwy, że i w poemy swoje fragmenta kazań z postylli xiędza Mathesiusa (przyjaciela samego Lutra!) wplatał... Najpewniej o inszego tam Roździeńskiego szło i zbyteczne te rozważania nasze... Póki co, mamy roku 1595 i pomiera nam Jan Brusek, synom swoim kuźnicy ostawiając: Janowi starszemu i Walentemu młodszemu... To najpierwsze do lat Walentowych domniemanie moje, bo gdybyż się miał w 1560 rodzić, miałby lat 35, a brat jego przecie jeszczeć i więcej, co przecie nie zbrodnia, aliści w tem wieku już człek o jakiem ustatkowaniu się przemyśliwa zwykle, nasz zaś bohater niechybnie był jeszcze bezżennym. Z drugiej znów strony brat go odumarł w rok po ojcu, temuż jeśli to nie nieszczęścia jakiego sprawka, luboż choroby nieznanej nam a srogiej, to nie mógł i on być młodzieniaszkiem...
   Owe bliskich zgony to jednak jeno część ówcześnych Imci Walentego turbacyj... Owoż, po Turzonie ziemie te z różnych do różnych przechodziły rąk, by na koniec w latach tych właśnie przypaść do dominium mysłowickiego Stanisława Salamona, po którem dziedzicząca Katarzyna Salamon srodze na to nastawała by kuźnicy Roździeńskich (takoż i później Boguckich) wywłaszczyć luboż pod przymusem wykupić... Przyjdzie nam jeszcze o tem w wielekroć szerszem rozprawiać kontekście jako nad upadkiem kuźnic i hut naszych dumać będziem, póki co proszę tegoż zapamiętać exemplum, bo wielce ono będzie znamiennem dla lat przyszłych...
   Czemuż Jejmość Katarzyna i Salamonowie tak przeciw kuźnikom stali? Ano... oficialiter o rachunki za lasy przetrzebione na mielerze dla kuźni robiące szło... Najpewniej już Jakub Brusek w długi brnął za tąż przyczyną, a synom jego przyszło tu i jak mieć najgorszego finału, bo jeśli się z wierzycielem ugodzić nie idzie, a ów ręki ma na lesie pobliskiem, tedy by choć nawet chcieć spłacić,  to jakże produkować by na to grosz wziąć, skoro surowca nie staje... Pewnie, że by i z dalsza może wozić się poradziło, przecie ilości kuźnicy potrzebne nie jednego wymagały wozu, ergo to znów expensa następne niemałe, a na to skąd znów brać, jako kto w długach już po uszy? Ano i nie po myśli rzeczy poszły Roździeńskiemu, skoroć ów nie dość, że jurydycznym wyrokiem kuźnicy rodowej był stracił to i jeszczeć onegoż samego za długi uwięziono...:(( O tem, jakże się wykaraskał z onych terminów i dalszych onegoż żywota kolejach opowiemy jednak już w nocie następnej...

09 czerwca, 2013

5 Pułku Strzelców Konnych dziś święto...:)


Najpierwszy 5 Pułk Strzelców Konnych się ze spominanego już tu zgromadzenia szlachty zbrojnej pod Łowiczem Anno 1807 wiedzie i działań pułkownika Franciszka Garczyńskiego, coż na wydanem przez jenerała Dąbrowskiego listopadem 1806 "Urządzeniu względem rekrutowania żołnierza" się spierając, pierwocin pułku szykował. Jednak miano swoje i numer pułk dopiero po bitwie pod Frydlandem (czerwiec 1807) otrzymał. Walczyli też szaserzy przeciw Austryjakom w 1809, i nie bez kozery żem dni kilka temu nazad Berka Joselewicza spominał, bo to w barwach tegoż właśnie pułku Ów walczył i poległ. Po moskiewskiej wyprawie 1812 tylu ich jeno wróciło, że ledwo na szwadron w innym, 1 Pułku starczyło..:((

  Po raz wtóry się Pułk odrodził czasem insurekcyi 1830-31, gdzie styczniem 1831 roku pułkowi strzelców konnych gwardii numeru piątego przyznano. Pod pułkownikiem Zielonką stając, pod Wawrem i Grochowem, zasię pod Ostrołęką i Raciążem obowiązek swój spełnił... Osobliwa historyja z tem pułkiem się po upadku powstania wiąże, bowiem jako wszytcy insi Prus granicy wpierw przekroczyli, zasię carskiem ukazem specyalnem wszytkim tegoż pułku żołnierzom i oficyjerom amnestyi udzielono, na powrót ich zapraszając... ba!, nawet z carskiej szkatuły ekspensa tegoż powrotu ponosząc... Mnie w tem widzieć kaprysu jakiego z poduszczenia księcia Konstantego czynionego, a powszechnie przecie wiadomo jako Konstanty swej gwardyi miłował...
  Trzeciego razu do 1919 czekać trza było... Najsamprzód jako 3 Pułk Dragonów, w mieście Tarnowie formowan, zasię przemianowan na 3 Pułk Strzelców Konnych (lipiec 1919), by na koniec (1920) do numeru 5 przyjść. W czas wojny z bolszewikami pułk nie miał szczęścią nigdy całością wystąpić. Szwadrony poszczególne, w miarę formowania postępów wyruszały na front, by do jakich piechoty formacyj być przypisanemi, co nie znaczy, że nie stawali dzielnie...
  W pierwszem szwadronie po walkach na Wołyniu toczonych przyszłoż i k'temu, że jeno 25 żołnierzy ostało:(( Drugi, a jeszczeć i więcej trzeci się w wyprawie kijowskiej odznaczyły, tymi żołnierzami będąc, co najdalej na wschód dotarli! Bojów sławnych, toczonych dla ubezpieczenia cofającej się znad Dniepru 7 Dywizji Piechoty, uczcić pragnąc właśnie dzień 9 Iuni na święto pułkowe naznaczono. Szkak bojowy takaż żurawiejka upamiętniała:
  "Wisła, Niemen, Berezyna,
    Śpiew i wino i dziewczyna.":))
  W Międzywojniu strzelcy najsamprzód w Tarnowie stacyonując, wielce się wdzięcznie w pamięci mieszkańców zapisali, czegoś dowód w tem największy, że mimo iż pułku 1938 rokiem do Dębicy przeniesiono, to w Tarnowie ode 2004 roku się święta pułkowego obchodzi za staraniem Tarnowskiego Oddziału Jazdy im.5 Pułku Strzelców Konnych:)
    "Kto pod kocem dziewki chowa?
       To jest piąty spod Tarnowa."
     "Po pijaństwie leżą w rowie,
      To jest piąty pułk w Tarnowie."
   Wrześniowe przewagi strzelców się pod Zawierciem zaczęły, gdzież się dla całej Krakowskiej Brygady Kawalerii wojna wszczęła, zasię w walkach odwrotowych pod Pińczowem, Buskiem-Zdrojem i Szczucinem, by się na koniec w rejonie Tomaszowa Lubelskiego dostawszy, razem z inszymi tam wojsk resztkami, przed Niemcami kapitulować (od wschodu bowiem ostro Rossyanie następowali)...
  W Armii Krajowej pułku odtworzono, nawet i do dwóch tysięcy luda dochodząc, co w akcyjach licznych udział przyjmując, godnie tradycyj pięknych podtrzymali.

08 czerwca, 2013

O czeskim Mistrzu...

Zarażony przez Knezia afektem w latach późnych cokolwiek nieoczekiwanym przyłączyć się chciałbym do tych, co sześćdziesiąte urodziny czeskiego barda świętują... Naturaliter, po Wachmistrzowemu... Velkopopowickim Kozlem...:)


Na zdraví !

05 czerwca, 2013

Zginął jak Berek pod Kockiem...


... tak iście brzmiało proverbium wielce w swoim czasie popularne. Ściślej w epoce powstań narodowych, najwięcej zasię po Listopadowej Insurekcyi, do której się niemało przez granice przekradło Galicjan, a że z nich wielu nie powróciło i przepadło bez wieści, tedy proverbium owo na takich właśnie cyrkumstancyj opisanie służyło...
   Kim był Berek Joselewicz przypominał nie będę, bo tu nie miejsce na encyklopedyi przepisywanie... Nas dziś te tajemnicze cyrkumstancyje śmierci sławnego pułkownika zajmować będą, o których przez lat dziesiątki tyle wiedziano, że zginął pod Kockiem, że od Austryjaków najpewniej ubit, aliści już szczegóła wszelkie: kto? jak? i dlaczego? w głębokiej tonęły pomroce...
   Najpierwsze o czem rzec trzeba koniecznie, to to, że pod Kockiem nie było batalijej nijakiej, ani głośnej jak raszyńska, ani przepomnianej jak ta pod Ostrówkiem, której już żem tu ongi przypominał... Jeśli starcie jakie, to na najmniejszym szczeblu nieledwie na poziomie patroli, czyli rzecz we wojnie powszechna i zwyczajna, aliści w powszechnem odczuciu, nawykłem, że jeno śmierć na polu bitwy memoryi jest godną, niejako już i zgon taki znamiona nosi pewnej przypadkowości, odartem jest z nimbu heroicznego, a jeślić jeszcze i świadków zbrakło, to i tej memoryi nawet szczątkowej nie masz... Stąd i proverbium owo, co nawet i między rymy zawędrowało *, miało i posmak niejakiej bezsensowności takiej śmierci, ofiary złożonej bez pożytku większego, ergo może i zgoła zbytecznej...
   Historyk musi czasem myśleć jak detektyw... I tak właśnie postąpił Józef Wawel-Louis, szperacz XIX-wieczny, dziś niemal ze szczętem przepomniany, a w którego "Okruszynach historycznych, zbieranych po dawnych aktach, archiwach i dziennikach" z 1898 żem tejże śmierci wyjaśnienie znalazł... Wawel-Louis podszedł bowiem do rzeczy z takiem właśnie, zgoła detektywistycznem zacięciem, a konkluzyja zgoła jenijusz zdradzająca, na tem się zasadzała, że skoro zginął oficer rangi wysokiej, to najpewniej ten, co go ubił, jakiej doczekał nagrody, osobliwie, że tamtem czasem brali Austryjacy tęgie baty niemal wszędzie, to i choć ku pokrzepieniu i inszym ku naśladowaniu godziło się takiego zucha docenić, a czyn jego rozgłosić...
   Ano i tak, znając jeszcze tyle, że się Joselewiczowi szaserzy** z austryjackiemi ucierali tam huzarami, co się wpodle Kocka właśnie na leża ułożyli, ruszył Wawel-Louis tropem krzyżów i medali nadawanych, najwięcej zaś wniosków i uzasadnień za temi wnioskami pisanych śladem.
  Myśl była, jak się pokazało, przednia, czyli też jak to czasem we familijej mojej się mawia: pszenno-buraczana...:) Z punktu bowiem się jawnem stało, że medal srebrny za waleczność dostał huzar Stefan Toth, co Joselewicza ubił, zasię wtórego kapral Meszelits, a z uzasadnień nagród obu całe się już zdarzenie objawiło...
   Owoż po opisanej batalijej pod Ostrówkiem, gdy się Austryjaki na powrót w Warszawie zamknęły, xiążę Józef na Galicyję ruszył, by tam podobnego pobudzić wzburzenia, jak tego, co dwa lata przódzi spod pruskiego panowania ziem przyszłego Warszawskiego Xięstwa oswobodziło. Myśl była z gruntu słuszna, wykonanie zręczne, effecta nadspodziewane, ale nie to nas dziś zajmuje, jeno to że w forpoczcie tej armii szedł szwadron Berka Joselewicza i w takiem też charakterze doszedł do Kocka, który od 1803 roku był garnizonem dla jednego ze szwadronów cesarskich huzarów. W tem jednak czasie byłoż ich tam dwakroć tylu, bo lwia część pułku wprawdzie poszła na Raszyn i Warszawę, aliści dwa szwadrony z dwoma rotmistrzami zostały do granicy pilnowania.
   Jeden z nich, Pauliny, poszedł był z pocztem rankiem 4 maja 1809 gościńców ku północy przepatrzeć i już nie wrócił, bo go wpodle Siedlec odcięto i ledwo się, ku Lublinowi mierząc, wykaraskał. Pozostali w Kocku wysunęli jeden pluton ku północy, drugi stał na kockiem rynku tamtemu w odwodzie, insze zasię na drugiem brzegu Wieprza, przy przedmieściu zwanym "lubelskim". Ano i na te oba plutony najechał był ze swemi Berek około południowej godziny dnia 5 maja.
  Wpadł na stojący pod miastem pluton podporucznika Horvatha z takiem impetem, że go z punktu pomięszał, zgnębił myśl o wszelkiej obronie i na karkach huzarskich wpadł do miasteczka, gdzie ta ciżba z punktu drugi z huzarskich plutonów, nadporucznika Stankowitsa (Stankowicza?), w niezdatną do boju zbieraninę spanikowanych ludzi i koni przemieniła...
   Runęli pomięszani huzarzy ku mostowi, by za Wisłą salwerunku od kompanów szukać, zasię Berkowi szaserzy cięgiem na ich karkach siedząc, gnali onych bez nijakiego miłosierdzia. Trafem akurat po moście szedł był spominany kapral Meszelits z huzarami kilkorgą, a że był, widać, rozumu bystrego, uskoczył na bok pędzącym, ale ucapiwszy łańcuszka od mostowej mytnej rogatki, spuścił jej z wielkim wyczuciem za ostatniem huzarem, a szaserom prosto na łby... Pomięszawszy ich tem, dał jeszcze ze swemi z karabinków ognia, przy tem krzycząc, jakoby co najmniej batalijonem komenderował, sprawił, że się szasery cofnęły ku rynkowi, gdzie też i Berek właśnie probował szwadron swój wyzbierać i uszykować, bo w starciu i w zamięszaniu okrutnem ów się ze szczętem rozprzągł i rozsypał...
   Nie chcę ja tu krytyki pisać bohatera wielgiego, aliści mię to pomięszanie zwycięskiego dopotąd szwadronu wielce zastanawia... Najprostsze, co się do myśli ciśnie, to że Berek nad niem, ni oficyjerowie jego, nie panowali zupełnie... I byłbym nad nią może i do porządku przeszedł, gdybyż nie wcześniejsze Wawel-Louisa rozważania, czy aby w chwili skonu Berka iście jeszcze starozakonnym zwać możem... Dowodu nie masz na to nijakiego, przecie wywodził Wawel-Louis logicznie, że by pod Żydem żaden szlachciec wojować się nie godził, a musiał ich mieć Berek śród i oficyjerów, a i śród żołnierstwa zwykłego... Więcej przekonującem jest jednak dowód pośredni inszy, a ten, że się przed wojną zdążył był Berek do wolnomularzów popisać, najpewniej za przykładem dowódcy pułku, Kazimierza Turny, a i zapewne na fali mody w tem pułku swoistej, bo znamy, że i insi szefowie szwadronów (Umiński, Siemiątkowski, Kurnatowski, Osiepowski) a i moc rycerstwa rang mniejszych się pomiędzy wolnych mularzów pisała... Ano i tu domniemanie chyba zasadne, że by się masonem uczynić, musiałby był Berek przódzi Stary Zakon i wiarę przodków odrzucić... Czy się i wychrzcił zatem? Nic nie wiemy o tem i ta zagadka już i pewnie nierozwikłaną zostanie... atoli myśl jest uporczywa, zwłaszcza w kontekście tegoż braku w dyscyplinie szwadronu, który wszytcy dopotąd na karb gorączki kładą bitewnej...
   Wracając do potyczki naszej... Huzarskie plutony za Wisłą stojące, na odgłos walk w miasteczku toczonych, ruszyły z odsieczą, a choć poszczerbionym nie pomogły, przecie wpadły na ryneczek akurat w tejże chwili, gdy Berek pomięszanego szwadronu sprawiał. Najprzykrzejsza to żołnierzowi chwila być atakowanem, gdy nieuszykowany i boju niegotowy, tedy nie dziwota, osobliwie przy przewadze niemal dwukrotnej, że nie dotrzymali szaserzy huzarom pola i zemknęli niczem zające przed chartami. W pomięszaniu kompletnem Berek z kompanionów kilkorgą wpadł w przestrzeń przy rynku z pozoru otwartą, która się jednak pokazała ogrodzoną ujeżdżalnią huzarską. Dodatkiem jakiś przytomny huzar migiem tejże rejtszuli zaporą zamknął i tak Berek się w matni znalazł...
   Widząc rangę, kilkakroć go pono nawoływano, by się na parol zdał, aliści tych apeli Joselewicz odrzucił i przeciw kilku naraz wojując huzarom, od spominanego Stefana Totha cięty, z konia się zwalił i pod kopytami wierzchowca skonał. Ubito z niem i kilku tych innych żołnierzów, reszta przecie z miasteczka pognana, rzeczy była nieświadomą zupełnie, mieszczany tameczne najpewniej się zawarowały po domach, modły wznosząc o żywota i substancyi zachowanie, to i świadczyć nie było potem komu... A huzarzy z Kocka nieledwie w dwa kwadranse wymaszerowali i już tu nie powrócili nigdy.
   Dwie jednak mi spokoju nie dają tu sprawy... Primo, że w tych kilkanaście pacierzy musieli by i huzarzy zdążyć pogrzebać wszystkich swoich i wroga poległych, skoro żaden potem świadek wskazać nie miejsca zgonu, ni pochówku nie umiał przez lata... Rzecz sama w sobie nie dziwna, bo co może o wojnie dziwno tak i mówić, aliści ta akurat kampania była jedną z więcej cywilizowanych, jakie ziemie nasze widziały... Próżnoż tu o rabunkach czego szukać, gwałtach i łupiestwach ze stron obu, co i rusz za to do jakich przychodziło układów, gdzie się sobie wzajem rannych oddawało, luboż dla jakich inszych celów zawierało armistycjum... O toż mi idzie, że wojsko, świadome że odwrotu poczyna i niechybnie jeszcze świeżą walką podniecone, na toż czasu jeszcze znalazło, by tych kilku mogił kopać... I jeśli iście tak było, tom gotów przed cesarskiemi huzarami się nisko pokłonić i z uszanowaniem...
   Rzecz wtóra, to że przecie nie jedynie ubici na placu boju zostali... Było i rannych szaserów kilkoro, i to nie jakich durnych niepiśmiennych, a porucznik Franciszek Katerla***, czy wachmistrz Zimermann... Było zatem komu dać świadectwa, bo nie sądzę, by rannych huzarzy ze sobą brali w drogę daleką i niepewną. Najpewniej ich tedy w jakiem domu mieszczańskiem ostawiono, by ich Polacy nadchodzący naleźć mogli, tedy tem więcej to dziwne, że dnia następnego wkraczający na czele swego plutonu artyleryi konnej, hrabia Roman Sołtyk nikogo nie znalazł, coby mu o starciu zdarzonem relacyi złożył...
___________________________
*)W tym wypadku huncwockiem
    Zginął Berek pod Kockiem.
    Był to Berek, sławny Żyd.
    Człek sumienny - Polak prawy.
    Nie kwaterką - ni szacherką,
    Lecz się krwią dorobił sławy.... - głosiła popularna ongi piosnka ludowa.
**) strzelcy konni, w tym przypadku z 5 pułku jazdy, gdzie Berek był szefem szwadronu. Od razu też objaśniam, że ta nomenklatura po Francuzach wzięta, dowódcę znaczy, nie zaś jak my to dziś pojmujem odpowiednika dzisiejszych szefów kompanij, zwykle podoficyjera i to z tych najstarszych. Kozietulski pod Somosierrą też był "tylko" szefem szwadronu... 

*** W 1831 roku będzie dowodził 4 pułkiem szaserów.

02 czerwca, 2013

O przepomnianym boju pod Ostrówkiem...


Trudnoż raszyńskiej batalijej za wiktoryją mieć i nie w tem się sens jej najpryncypalniejszy zasadza... Najwięcej jej nawet historycy życzliwi półgębkiem jeno za nierozstrzygniętą ją głoszą. Do dwóch jednak niedziel po niej przyszło do bitwy kolejnej, której znaczenia wcale bym nie miał za mniejszego, straty w niej nawet i może dla Austryjaków więcej bolesne, jak te spod Raszyna i tu już nikt o wiktoryi wątpić nie może, bo ponad wszelkie wątpienie ona naszą... I cóż? Ano, nic... sami mi to rzeknijcie: któż z Was o bitwie pod Ostrówkiem słyszał?
   Że pewnie niewielu, choć jako kto "Popioły" czytał Żeromskiego, to tam jest i o tejże batalijej. Spółcześnym się ważką zdała, boć zamysł austryjacki by się miał pofortunnić, któż wie, zali by kolei tejże wojny nie odmienił, temuż zażegnanie niebezpieczeństwu temu miał xiążę Józef za tak ważkie, że raportem osobnem o tem cesarza uwiadamiał... Tegoż raportu później liczne w Europie gazety cytowały i zdałoby się żeśmy ją w kanon starć liczyć pryncypalnych winni, aliści ,jak widać, Raszyn przyćmił wszystko...
  Opowiedzmyż więc zatem, jakże pod tem Ostrówkiem było. Raszyńskiej batalii następstwo to układ zawarty o Warszawy oddaniu, przecie Austryjaki się zobowiązywały mieszkańców nie turbować, ni kontrybucyjami nie gnębić, naszych rannych wykurować i do swoich wolno odesłać brygad, a że nasi sobie zawarowali na Pradze siedzieć, która naonczas lepiej nawet niźli Warszawa ufortyfikowaną była, temuż dysputa zasadna zali to iście porażką zwać można... Osobliwie, że w czas niejaki później ruszył był Poniatowski ku Galicyi, tamże na fali entuzjazmu niemałego insurekcyja miejscowa zmiotła austryjackie władanie, a "Pepiemu" armia z dziesięciu do sześćdziesięciu urosła tysięcy! Austryjaki temczasem po próżnicy w Warszawie siedzący, poniewczasie pojęli, że ich wystrychnięto na dudków, co gorsza jeszcze tych trzydziestu tysięcy, co z arcyksięciem Ferdynandem pociągnęło na Xięstwo Warszawskie okrutnie potem zabrakło pod Wagram!
   Wypadków jednak nie uprzedzając, póki co mają Austryjaki Warszawy i poczucie niejakiej wiktoryi, przecie wiedzą, że się im Poniatowski wymknął i wpodle Pragi stojąc nadal groźnem jest... Umyślili zatem Wisły sforsować i zajść Polaków z flanki. Temuż ruszyli przez Białobrzegi ku Górze Kalwarii i nad Wisłą stanąwszy najprzód pchnęli na łodziach pułk tęgo wzmocniony pułkownika o swojskim naźwisku Czerwinka, saperzy zasię poczęli od strony Góry Kalwarii mostu budować, by czem wrychlej przeszła niem armii część pryncypalna.
   Czerwinka jednak dostrzeżonym został i gdy swój umacniał przyczółek, między Polakami już trąbki grały i tarabany biły na alarm, kuryerzy zaś raportów biegali do xięcia, zasię na powrót ordonansów do regimentów poszczególnych. Tegoż dnia (2 maja 1809) już jednak niewiele poczynić zdążono, choć jenerał Sokolnicki z kolumną swoją zdążył od Okuniewa przez Karczew podejść i Czerwinki zablokować, by się dalej już od Wisły posunąć nie zdołał.  Od rana dopiero się poczęło spychanie Austryjaków do Wisły... Ruszył pułkownik Bogusławski z batalionem jednym od strony wioski Glinki, od Kosumców następował pułkownik Siemiątkowski ze swemi żołnierzami, a jako już owi Austryjaków wzięli w kleszcze, od przodu niczem młot uderzył Sokolnicki siłami głównemi.
   Ano i dobrze już było ku wieczorowi, jako ostatni Austryjacy, co nie poginęli, luboż nie potonęli w Wiśle, broń przed Polakami złożyli, na parol się zdając. Poległo tam naszych jakich stu żołnierzy, śród ranionych licznych oficyjerów niemało, co jeno dowodzi, że się za żołnierzami nie kryli, w tem podpułkownicy Blumer* i Suchodolski. Pułkownika Mojaczewskiego raniono trzykrotnie!  A przecie te straty to ledwo dziesiąta tego część, co Austryjacy stracili, szansy zaprzepaszczonej na pognębienie wojsk polskich nie licząc... Wejrzwszy zaś na to, żeśmy pod Raszynem "ledwo" ośmiuset najeźdźców ubili, bój pod Ostrówkiem niechybnie przyjdzie Austryjakom mieć za więcej krwawy...  Gazety francuskie z przesadą niechybną pisały o Wiśle od krwi czerwonej, choć to przecie nie żadna była masakra, jeno obie strony ućciwie stawały, a żeśmy i przewagi mieli i z onej umieli skorzystać mądrze, to i chwała wojownikom tamtym, o spomnienie których upraszam każdego, co by kiedy pod Górą Kalwarią mostem przez Wisłę przejeżdżać miał...

______________
* Ignacy Blumer - wielce zacny zasługami swemi oficyjer legionowy, któremu mało zaszczytnie przyszło żywota dokonać w Noc Listopadową, gdy insurgentom przeciwny, Arsenału bronił...

01 czerwca, 2013

23 Pułku Ułanów Grodzieńskich dziś święto...:)

 Dziś nam święta obchodzić 23 Pułku Ułanów Grodzieńskich, co właśnie 1 czerwca był powstał z jednostek przeróżnych połączenia, a bodaj każda z nich noty własnej godna:))
  23 Pułk Ułanów jeno wtedy Litewskiemi zwany, istniał w czasów Powstania Listopadowego i to do tejże tradycyi się nasi międzywojenni ułani odwoływali. 1 czerwca 1921 połączono 3 Dywizjon Strzelców Konnych, Dywizjon Huzarów Litwy Środkowej z 23 Pułkiem Ułanów Nadniemeńskich (wszytko formacyje ochotnicze!), któren się z kolei wiódł z wielce sławnego 211 Pułku Ułanów braci Dąbrowskich, zasłużonych ogromnie w walkach formacyj Samoobrony Litwy i Białorusi z bolszewikami... Przykrość mi dziś prawdziwa, że miano to dziś szarlatanerya polityczna zawłaszczywszy, postponuje nijakiej miary nie znając, tradycyom prawdziwie zasłużonym, samem istnieniem swojem ohydnych konotacyj imputując...
   Czytelnik uważny dojrzał już pewnie, że wszytkie pułki, co się ode cyfry "200" poczynały, stricte ochotniczemi były... Że mam sygnałów kilka o niepojętości nomenklatury dawniejszej, przyjdzie za tąż okazyją objaśnić coż to w kawaleryi dywizjon* znaczył.... Podstawową jednostką jazdy był szwadron coż ode stu do dwustu i czasem szabel liczył a po wojnie pierwszej ujednolicono go w wojsku naszem do jakich stu dwudziestu ludzi. Etat pułku z czterech szwadronów złożonego, szwadronu ckm i inszych przyległości liczył jakie 850 chłopa. Dywizjonem zasię zwano jednostkę pośrednią, do jakiego jednego jeno działania wyznaczoną z pułku, najczęściej z dwu szwadronów złożoną... I takich to jednostek w wojnie z bolszewikami było niemało, boć dla zagrożenia niemałego, pchano na front cokolwiek się jeno sformować udało, ani czekając, aż pełny pułk powstanie. Jakem pozawczora o 18 Ułanów Pomorskich pisał, że przez Łotwę morzem wracali, to właśnie tegoż czynił dywizjon z pułku tego... Wierę, że to niełatwe, osobliwie białogłowom, wyrozumieć, aliści tem się pocieszyć możecie, że to trudność i więcej wdrożonym czyniło...
   W czas bitwy pod Grochowem (25 lutego 1831), gdzie de facto komendę dzierżący Chłopicki, formalnie jeno personą cywilną był, sporych nam przyszło mieć z tem trudności, bo jenerałowie insi rozkazów onegoż słuchać nieradzi, jegoż prawo komendy kwestyonowali... Krukowiecki wręcz odmówił swej dywizyi ruszyć, a Łubieński (dawny szwoleżer napoleoński, co i przy Somosierrze miał udział!) się właśnie tem nazewnictwem wykpił, jazdy swej nie chcąc angażować... Jakoż mu dwakroć adiutanty od wodza naczelnego rozkaz przyniesły, wymawiał się właśnie onem statusem Chłopickiego niedoprecyzowanem. Adiutanta trzeciego (którym był syn Napoleona i Marysieńki Walewskiej!) był spytał, czy ruszyć ma całąż dywizję, czy jeno dywizjon... Różnica niebłaha:  trzysta szabel, czy parę tysięcy... Biedny porucznik Walewski się tak skonfudował, że ani wiedział, co rzec i tak się to wszytko na niczem skończyło...
  Aleć do naszych ułanów powracając: o zasługach w czas wojny z bolszewikami trudnoż rozprawiać, bo przecie pułk po wojnie powstał. Godne jeno odnotowania, że do sporu małego u zarania doszło, bo zwierzchność Pułk czyniąc, barw mu po 211 ostawiła. Że o tem pułku rozmaicie gadano, a starszeństwo nad tradycyami Powstania Listopadowego sięgającemi wątpliwe... żołnierze się zbuntowali! I wywalczyli swoje; dowództwo się ugięło i pomarańczowo-białe barwy do dawnych tradycyj przypisane przywrócono!
  Na przełomie 1922/23 dowodził Pułkiem sam Mariusz Zaruski (!), którego w pułku najwięcej z tego zapamiętali, że jak się żegnał, to następcy prosił, by z aresztu wszytkich osadzonych uwolnił:))
   Stacyonującemu w Postawach, licznych Białorusinów do służby przyjmować było, tedy najwięcej znane żurawiejki nie po polsku są:))..:
   " W boju kriepkij, w miru sławnyj,
    Dwadcat' trietij - prawosławnyj."
   "Wodku pijot, samyj gławnyj
    Dwadcat' trietij - prawosławnyj."
  Boje w 1939 roku począł w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii od boju pod Piotrkowem, zaczem pod Maciejowicami (8-9 września) go rozbito. Ci, co się na powrót zebrać zdołali, już za cofającą się Brygadą nie zdążyli i ruszyli w Góry Świętokrzyskie, gdzie niczem partyzanty sobie nawet i do paździenika niezgorzej poczynali.
  W Armii Krajowej odtworzony Pułk, jako partyzancki, walczył między inszemi w Puszczy Nalibockiej i w Kampinosie, gdy się ku powstańczej Warszawie przebijali.
___________________
* w kawalerii, bo w lotnictwie, zwłaszcza tym na Zachodzie walczącem, dywizjonem zwano jednostkę lotniczą, do boju w dwanaście do dwudziestu maszyn lecącą, zasię w marynarce dywizjon to zespół najmniej trzech okrętów tejże samej klasy. Osobną kwestya to dywizjony artyleryjskie, których w zasadzie z pułkami utożsamaiać by można...