31 sierpnia, 2016

Święto 9 Pułku Ułanów Małopolskich...

...akuratnie dziś przypadające prosi się o toast czem godnym, osobliwie, że do kolejnego święta niemal miesiąc czekać przyjdzie, a potem już i do grudnia bez żadnego...:(( Ciekawych dziejów tegoż pułku i tradycyj upraszam tutaj:)

28 sierpnia, 2016

Cytat miesiąca, czyli z zabaw dawnych...

...ze "Skarbczyka" wielkiego staropolskich obyczajów znawcy, Zygmunta Glogera (było, nie było...autora "Encyklopedii Staropolskiej":) wypisanych:
                                                        K A R C Z M A
"Wszyscy siadają w koło i przybierają nazwy: karczmarz, karczmarka, owies, siano, wódka, piwo, miód, chleb, obwarzanek, kiełbasa... - słowem to wszystko, co w karczmie być powinno. Przybywa podróżny i wchodzi w rozmowę; a skoro wspomni karczmarza, karczmarkę, owies, wódkę i cokolwiek z rzeczy powyższych, osoba nosząca taką nazwę natychmiast wstać i wykręcić się powinna. Jeżeli przepomni, fant daje. Gdy podróżnemu rozmowa się sprzykrzy, zawoła wielkim głosem:
  - Karczma gore !
 Wtedy wszyscy zrywają się z miejsc swoich i siadają na inne, a kto zostanie bez miejsca, nowym jest podróżnym."

                ................

26 sierpnia, 2016

Święto 2 Pułku Ułanów Grochowskich imienia generała Józefa Dwernickiego...

...dziś akuratnie wypada, tandem poświętujmy, kto chce i może za ich pamięć czego tam stosownego przechylić, a kto by ich spomnieć chciał z dziejów, żurawiejek, obyczajów i tradycji, nawet jak na kawalerię niecodziennych, tego do dawniejszej o nich notki upraszam...

25 sierpnia, 2016

Europejski kogel-mogel, czyli rozważań o przetraconych szansach na rozbiorów uniknięcie ciąg dalszy jako tło dla żądanej przez Lectorów batalii pod Wyborgiem, alias cyklu o xiążęciu Denassów część siódma

   Cyklu poczętego (I, II, III, IV, V, VI), a w zamierzeniu być mającego niejakim wspomnieniem xiążęcia Karola de Nassau-Siegen, w Polszcze za Mickiewicza sprawą lepiej znanego jako "książę Denassów" i wiązanego z warszawskimi Dynasami, przyszło po części czwartej charakteru poniekąd odmienić, a to za sprawą wielkiej światowej polityki, w którą wdał się de Nassau niejako na uboczu naturalnych swych o karierę i apanaże starań. Postąpiliśmy bowiem w świat polityki tak wielkiej, że ponad zwykłego śmiertelnika wyobrażenie, choć "nasz" de Nassau stał się owej polityki przez jeden moment nawet i kreatorem, prawda, że więcej mimowolnym i raczej nie zamierzonym...
   Że się rzecz jednak po części pryncypalnej tyczy dziejów Rzeczpospolitej Obojga Narodów w ostatnich przed Jej zgonem latach, poświęcimy tym sprawom zatem czasu i myśli co więcej, za sposobnością rozmyszlając, zali nie udałoby się może statystom ówcześnym, rzeczy może inaczej wiodąc, roztropniej moderując, kierując się może więcej i wyobraźnią groźne skutki ukazującą luboż i ponad miłość własną się wzbijając, jako jednak grozy rozbiorowej zniweczyć i Ojczyzny Miłej ocalić... Przyjdzie nam się tutaj pomiędzy wszystkimi niemal potencyjami europejskiemi poruszać i śledzić meandry onych intencyj, zamierzeń i poruszeń, osobliwie aliansów, które po prawdzie wszytkie idzie skwitować Boy'owską fraszką, że "...w tem cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz"...
   Oto ze sposobności uwikłania się Rossyi w wojnę z Turczynem, gdzie pierwotkiem Moskale z wielce zmiennym szczęściem wojowali, moc tracąc ludzi, rynsztunku i grosiwa, postanowił skorzystać król... nie, nie nasz Stanisław August, choć wielce by się to i może prosiło... szwedzki: Gustaw III. Czemuż to, zapytacie, a ja, by rzecz tę wyłożyć, cofnąć się muszę do roku 1743, kiedy to traktatem w Åbö pokończono wojny między Szwecją i Rosją uprzedniej, przez Szwedów zresztą poczętej, by Rossyi powstrzymać przed włączeniem się w wojnę o sukcesję austryjacką . Podług tegoż traktatu Rossyja zagarnęła Karelii, to jest ziem w południowej Finlandii, wtedy będącej we szwedzkim władaniu, aż po rzekę, która będzie dla nas w tej wojnie ważką, tandem godzi się słów o niej dwóch tu rzec. Po szwedzku zwała się ona Kymmene i ta bitwa morska de Nassaua, umownie zwana bitwą pod Wyborgiem, w rzeczywistości miała miejsce u ujścia tejże rzeki, stąd spotkać się można i z taką tejże batalii nazwą , choć częściej zwie się ją bitwą na wodach Svensksundu*, czyli cieśniny oddzielającej wyspy Kotka i Kuutsalo. Dziś zwie się ta rzeka po fińsku Kymijoki i jak kto jej zechce poszukać na mapie, obaczy że uchodzi do morza dobre czterdzieści kilometrów na zachód od dzisiejszej fińskiej z Rossyją granicy.
   Okrom ziem tych zaboru caryca Elżbieta osłabłej Szwecyi narzuciła niezadługo najpierw na następcę tronu, a potem po króla Fryderyka Heskiego bezpotomnym zejściu króla nowego (brzmi znajomo?), którym był... dotychczasowy książę-biskup Lubeki z dynastyi holsztyńsko-gottorpskiej i zarazem opiekun małoletniego księcia tejże dynastyi, Karola Piotra Ulryka, młodzieńca... hmm... dziwnego i żywy niepokój otoczenia budzącego. Tegoż młodzieńca niezadługo ciotunia rodzona, własnej progenitury nie mająca, naznaczyła na swego następcę i kazała przywieźć do Rosji, gdzie go tresowano na rosyjskiego cara. Choć znów, cokolwiek nielogicznie, wynalazła onemu małżonki z rodu ubogich książątek niemieckich, niejakich Anhalt-Zerbstów i jako ciotunia Elżbieta, przedostatnia, w której żyłach jeszcze jakaś krew Romanowów prawdziwych płynęła, pomarła, to owo stadło książątek niemieckich panować poczęło jako car Piotr III i małżonka onego, Katarzyna. 
   A nasz ex-biskup? Wrychle wszedł w parantele solidne, bo za małżonkę pojął siostrę samego Fryderyka Wielkiego i, zbrojny poparciem szwagra, począł we Szwecyi zaprowadzać porządków, by rządów parlamentarnych ukrócić, co się skończyło tem, że niemal całej władzy nie stracił, bezskutecznie wojując z prorosyjskim "stronnictwem czapek" (coś Wam to przypomina?). Szczęśliwie dlań, władzę przejęło "stronnictwo kapeluszy", co się więcej ku Francyi skłaniało i król szczęśliwie dokonał żywota, płodząc dzieci, fundując kościoły i obżerając się bez umiaru, co też go i koniec końców zabiło...
   Syn onegoż najstarszy, właśnie Gustaw III, począł od zrobienia porządku z czapkami i kapeluszami, czego dokonał przy pomocy szlacheckiego korpusu oficerskiego i poprzez swoisty zamach stanu, wymuszając na Riksdagu nową ustawę (coś Wam to przypomina?), cokolwiek absolutystyczną. Królem okazał się względnie zręcznym, ale przeprowadzane reformy, by najwięcej oświecone, zwykle to mają do siebie, że owoce przychodzą po latach, póki co zaś nie sposób tej czy inszej grupie na odcisk nie nadepnąć. Rosnącego niezadowolenia król umyślił, jak to często z władcami bywa, spacyfikować przez jakąś zgrabną zwycięską wojenkę i sukces w niej odniesiony. Pierwotkiem się na Danię szykował, ale świadom, że mu Jekatierina zanadto urosnąć nie dozwoli, próbował jej do swych planów pozyskać (brzmi znajomo?), a gdy owa się okazała niechętną, zrozumiał, że nie nad Sundem leży rozwiązanie jego problemów, a nad Newą i postanowił uderzyć na Rosję. 
   Moment został wybrany niezgorzej, właśnie dzięki Turczynowi wielce Rossyję absorbującemu, plan też był nie od macochy, bo się po raz pierwszy mogło zemścić na Rosjanach ulokowanie przez Piotra Wielkiego stolicy nad morzem samym, gdzie uderzenie z Finlandii i od desantów wysadzonych na południowym brzegu Zatoki Fińskiej mogło wziąć Petersburg w kleszcze i zaowocować zdobyciem go.  Gustaw III zadbał jeszcze i o to, by mieć poparcia dyplomatycznego Prus i Anglii, a także świeżo co spacyfikowanej przez Prusaków Holandii**. Przecie plan to jedno, a wykonanie rzecz druga...
   Flota szwedzka, pod wodzą królewskiego brata, Karola Sudermańskiego***, z desantem załadowanym, co miał wpodle Oranienbauma**** wylądować i w dni kilka w Peterburku stanąć, napotkała przecie po drodze Floty Bałtyckiej, którą kolejny cudzoziemiec w carskiej służbie, Angielczyk Samuel Greigh, dowodził i przyszło do bitwy koło Hoglandu, w której to batalii więcej było po prawdzie manewrowania i kombinowania jako tu się do wiatru lepiej ustawić, niźli wojowania szczerego, przecie każda ze stron jednak jednego okrętu liniowego przetraciła. Nibyż effecta niemal żadne, przecie był to jednak sukces rosyjski niemały, bo do desantu nie dopuszczono, a i małoż na tem, wrychle szwedzkiej floty, co do Sveaborga wpłynęła dla napraw dokonania, w porcie tem zablokowano. Zdałoby się, że cóż jest jedna nie rozstrzygnięta bitwa, a przecie całe tem zamysły króla szwedzkiego zniweczono, bo floty aż do listopada tkwiły w klinczu blokady, dopokąd Rossyjanie nie cofnęli się na zimę do Kronsztadu i Peterburka, zasię Szwedy do Karlskrony. Wojska lądowe we Finlandyi bez wsparcia zostawione i nie dość zaopatrywane, takoż niczego nie zwojowały, osobliwie, że między oficyjerami rosło niezadowolenie z króla poczynań, które też i koniec końców zaowocowało zawiązaniem prorosyjskiej konfederacyi w Anjala, która się dalszej wojnie przeciwiała (coś Wam to przypomina?:), a przed ostrzami której król ledwo z Finlandyi uciekł żywym, armii porzucając.
   Na domiar Gustawowych nieszczęść, przeciwko Szwecyi wystąpiła i Dania, by Rossyi wesprzeć, aliści paradoksalnie ta właśnie rzecz się Gustawowi na dobre obróciła, bo raz, że tego nie ścierpiały ani Anglia, ani Prusy i niedwuznacznie kazały Kopenhadze się wycofać, chyba że i z niemi chce Dania mieć do czynienia, a po wtóre duńskie wystąpienie spolaryzowało społeczeństwa szwedzkiego i jak król się przódzi nie nadto wielkim w swych działaniach poparciem mógł cieszyć, tak teraz stanęły za nim Szwedy murem, okrom, ma się rozumieć, zdradzieckich targowiczan separatystów z Doniecka anjalczyków...
   Tych ostatnich król jednak, mając teraz tęgie oparcie w narodzie, wyaresztował bez miłosierdzia (z pominięciem tych, co zdążyli dać drapaka) i z wiosną Roku Pańskiego 1789 stanął gotów do rozprawy z Moskalami nowej, przecie w tych najczarniejszych dla siebie godzinach szukał on przeciw potencyi moskiewskiej wszelkiego możebnego sojusznika, w tem i nas właśnie, o czem dziś już nam się tu pisać nie pomieści, ale noty nowej od tegoż właśnie, niedoszłego ze Szwedem aliansu, wieść gawędy naszej rozpoczniemy, a do stołu zasiądą także Austryjaki, Prusaki, Francuzy i wszelkie nasze partyjki rodzime...

_____________________
* - a ściślej jeszcze to mówimy o tzw. drugiej bitwie na wodach Svensksundu
** - Władysław Konopczyński ten alians nazwał "trójprzymierzem z Loo", co jest o tyle nieścisłe, że to nie jeden je traktat stanowił, a raczej summa kilku i dodatkiem Holandia była w tem związku wyraźnie nierównoprawnym partnerem.
*** - U Szwedów to tradycyjne dla brata królewskiego miano (jako u Francuzów Orleański), a że imię Karol takoż u nich częste, to i nie udziwiłbym się, że Wam się owi mylić będą, bo historia zna kilku Karolów Sudermańskich. Ten będzie więcej znany, gdy najpierw zostanie regentem, zasię i królem jako Karol XIII
**** - dziś miasto Łomonosow, do którego podmiejska kolejka petersburska dochodzi, w schyłku XVIII wieku to jakie 50 kilometrów od ówcześnego Peterburka było... 

                        ................



21 sierpnia, 2016

Prolegomeny continuum, tło odmalowującej, dla żądanej przez Lectorów batalii pod Wyborgiem, ergo część cyklu o xiążęciu Denassów szósta...

   Z samego titulum wnosząc, którego widzę niejakim dowodem na to, że nam się sprawy cokolwiek komplikują i plączą, czuję się zobligowanym Lectorom Miłym przypomnieć jako się nam tenże cykl (IIIIIIIV, V)rozwijał, osobliwie że w czasu ustawicznym niedostatku pauzy pomiędzy onegoż częściami niebezpiecznie się przedłużają ponad drobne okresy półroczne, które to, jako to Vulpian Jegomość powiada, w klatce z jeżami idzie wysiedzieć...:)
    Byłoż w zamierzeniu naszem wystawić bohatera naszego, xiążęcia  Karola von Nassau-Siegen, rodu dla nas egzotycznie niemieckiego, przecie sfrancuziałego ze szczętem, który to xiążę, nim się w naszej literaturze śladem odcisnął* i warszawskich urządził Dynasów, w rozlicznych żywota swego kolejach i po tahityjskich insulach się błąkał, najazdów na Dahomej szykował, zasię  Gibraltaru na Brytach dobywać probował, nareście się z księżną Karoliną Sanguszkową pożeniwszy, na nasze ziemie zawitał. Uzyskawszy indygenatu polskiego, osiadł był w żony swej na Podolu włościach i tu z  czasem natrafił na tąż samą trudność, co i insi nasi ówcześni ziemianie po I rozbiorze, mianowicie niemożność przedawania zboża swego przez Gdańsk.  Turbacyja ta zaskutkowała próbami podobnego eksportu poprzez Dniestr ku Turcyi, jeno że Dniestr, dla porohów słynnych swoich, niespławnym będąc, dodatkiem w zarządzie krajów pogranicznych kilku, niemałych tu sprawiał turbacyj i de Nassau właśnie jednej z pierwszych wiódł expedycyj, co tych możności przepatrzyć i uskutecznić miała.
   Ano i kiedym tam tych kolejów żywota onego wykładał, niebacznie żem wspomniał, że ów się i w służby wojennomorskie dla carycy Jekatieriny był wdał, wojując i na Oczakowskim Limanie z Turczynem, a pod Wyborgiem ze Szwedem, którego to wątku Lectorowie rozwinięcia zażądali gremialnie i tak go oto, ze zmiennym szczęściem i porażającą zwłoką, rozwijam...:) Nim przecie do samej owej ze Szwedem batalii przyjdziem, refleksyj inszych się tu nasunęła moc niemała na marginesie niejakim owych de Nassaua awanturek, bo spraw najżywotniejszych dla Ojczyzny się naszej tamtego czasu tyczących. Uznałem wówczas, że się cyklowi należy niejakie interludium w postaci tła tamtych zdarzeń pełniejszego, czyli niejaka do tejże ze Szwedem wojenki i interesującej nas bitwy prolegomena. A że znów owo tło korzeniami głęboko wstecz się ciągnie, przyszło sięgnąć i do czasów konfederacyi naszej barskiej i uprzedniej jeszcze Moskala z Turczynem wojny, czegośmy uczynili w niejakim do tejże prolegomeny wstępie, czyli w części cyklu, nominalnie de Nassauowi poświęconemu, piątej, której pokończylim westchnieniem nad przetraconą dla Rzeczpospolitej szansą na może jakie się wyłabudanie z opresji i szponów rosyjskich... 
   Jeżeli to się wszytko komu wielce skomplikowane wydaje, to nie pocieszę pewnie, ale najgorsze dopiero przed nami... Zatem nie zwłócząc już dłużej, siodłajmy i w drogę!
  Opisaliśmy warunków pokoju lipcem 1774 roku zawartego w Küczük Kajnardży, który krwawą i ciężką wojnę kończył wielkiem dla Rossyi tryumfem, a dla Porty sromotą okrutną, osobliwie temuż, że Krymu tam i Tatarów tamecznych tam im spod władzy ujęto, której sułtani nad chanami mięli "od zawsze"** . To, więcej może niż przetracone ziemie insze, bolało Turków okrutnie, bo nie dość, że upokorzenie, to i sojusznika "odwiecznego" pozbawienie. Czuli zatem byli na tąż kwestyję okrutnie, po przeciwnej zaś stronie judził Jekatierinę do kroków dalszych kochanek jej dawniejszy, ongiś kapral lejbgwardii, ninie do rangi xiążęcia wyniesiony, Grigorij Potiomkin. A właśnie ten tytuł Xiążęcia Taurydzkiego (czyli Krymskiego, bo Krymu w Rossyi ówcześnej zwali Taurydą) dobitnie apetytów Potiomkina dowodzi, który zamyślił własnego prawdziwego dochrapać się księstwa. Mając już powierzone władztwo nad guberniami: noworosyjską, azowską i astrachańską, spacyfikowawszy Kozaków jaickich (uralskich), dońskich, nadwołżańskich i najwięcej niepokornych, starych naszych dobrych znajomych i onegdajszych poddanych, Kozaków zaporoskich, miał po temu solidne podstawy. Mniemam, że i z tą myślą zapewnił sobie polskiego szlachectwa (1775) i skupywał dobra ziemskie na Kijowszczyźnie i Bracławszczyźnie, których znów pragnąc mieć od Rzeczpospolitej niezależnemi, stał się z czasem największym orędownikiem jak najrychlejszego kolejnego rozbioru, a znów pożądając Krymu, wojny z Turczynem kolejnej zwolennikiem.
   Niechybnie pod jego to naciskiem caryca kwietniem 1783 roku wydała manifestu ogłaszającego wcielenie Krymu do Rosji, co traktatu z Küczük Kajnardży pogwałceniem było oczywistem. Turcja jednak tegoż policzka ścierpiała, podobnie jak kolejnych, gdy nominowany wówczas właśnie Księciem Taurydzkim, Potiomkin, począł na Krymie potężnej akcji osadniczej i na gwałt nowych czynił portów i miast. Czego by o niem nie mówić, dzięki niemu powstały Sewastopol, Chersoń, Jekaterynosław, Mikołajów i Odessa, zaś niewielkie twierdze jako Bałakława, Jenikale, Teodozja i Kercz przekształciły się we wcale poważne miasta. On też jest ojcem-założycielem rosyjskiej floty czarnomorskiej, zaś naszego cyklu bohater, książę de Nassau-Siegen, jako swej peregrynacyi po Dniestrze pokończył był z lata 1784 roku początkiem, wracał nie wiedzieć czemu przez Krym i okrutnie długo tam wpodle wybrzeży tamecznych żeglował, o czem żem w części czwartej pisał, konkludując: " Nad miarę, myślę ja, spekulacyje czynić, że ów już w 1784 rekonesansów tam czynił zamierzonych". Dziś myślę przeciwnie: że jak najbardziej zamierzonych... Że de Nassau na Krym jechał rozmyślnie, by się z Potiomkinem spotkać i skamracić, na to rachując, że ów mu jakiej godnej posady i rangi wyjedna i że już wówczas kniaź rosyjski międzynarodowemu awanturnikowi się z części najmniej swoich zamysłów zwierzył, a ten ich musiał entuzjastycznie popierać, widząc w tem i dla siebie szansy, by w łaski kolejnej się wkupić władczyni i ustawicznie fatalne finanse swoje poprawić. Nie byłbym ja i od tego, by go nie podejrzewać, że wobec świeżości sił morskich rosyjskich na Morzu Czarnem i własnej w żegludze experiencyi, może się i sam widział onych przyszłym admirałem.  Jeśli tak rachował, to się z czasem musiał zawieźć srodze, bo przecie mięli Rossyjanie swego Fiodora Uszakowa, prawdziwie wielkiego wodza morskiego, co już się wpodle Floty Czarnomorskiej krzątał.
  Wprzód wybiegając niejako, należy przecie objaśnić, że tak w tureckiej nadchodzącej wojnie, jako i we wtórej, ze Szwedem, na obu morzach do łask wróciły okręty o dawno już, zdałoby się, zapomnianej budowie i specyfice, a mianowicie galery. Owoż pokazało się, że osobliwie na wodach przybrzeżnych, z mnogością cieśnin, cieśninek, wysepek i półwyspów, co i rusz wiatr przesłaniających, gdzie okręt żaglowy też i dla bezwładności swojej nieraz się nie sprawdzi, osobliwie gdy mielizn i płycizn bogactwo, tam galera się więcej pokazała do manewrów zdolną, a niedostatek chyżości nie był tu aż tak doskwierającym. Przepiękne krajobrazowo w mnogości swych skalistych wysepek, zwanych szkierami, wybrzeża Wysp Alandzkich, Finlandii czy Szwecji wpodle Sztokholmu lub Göteborga, pokazały się zabójcze dla okrętów żaglowych, tandem tak w Szwecji, jako i w Rossyi potworzono tak zwane floty szkierowe, z galer się składające i jednostek pomniejszych, które tam właśnie radziły sobie niezgorzej. U Turczyna z galer tak naprawdę nigdy nie zrezygnowano, tandem rosyjska Flota Czarnomorska i tu się musiała niejako do przeciwnika akomodować i własnych galer budować. I tu wkracza na scenę nasz de Nassau, bo Potiomkin rzeczywiście go zatrudnił i tychże galer czarnomorskich dowództwa powierzył.
    Jak się zdaje, był też i de Nassau czynnym i w Potiomkinowskiej dyplomatyce. Kiedy bowiem kniaź nakłonił cesarzową do wielkiej inspekcji gospodarzonego przezeń Krymu i południowych guberni, z czego do historii przeszło pojęcie "wiosek potiomkinowskich", wojaż ten miał jeszcze i kilka inszych aspektów, wielce znamiennych dla ówczesnego układu sił, a więcej i może jeszcze: intencyj... Oto Jekatierina nie tylko na to jechała (a ściślej płynęła Dnieprem) do Chersonia, by się na potiomkinowskie napatrzeć makiety, ale przede wszytkiem na spotkanie z cesarzem austryjackim Józefem II, który się zdawał być najwięcej obiecującym przyszłym przeciw Turkom aliantem.  Po drodze zabawiła na ukrainnych ziemiach niedziel parę, spotykając się z tłumem przeróżnej klienteli, w tem i z naszemi magnatami na króla krzywemi, a i ten nieborak pędził ku dawnej kochanicy, licząc na jakie zrozumienie, wsparcie, może i na jakiego dawnego afektu nie tyle odświeżenie, co choćby właśnie przez sentyment dla chwil dawniejszych miłych, jakie przyjaźniejsze planów Stanisława Augusta potraktowanie. 
   Ciekawość, że jechał z planami, które w największem skrócie dałoby się streścić jako próbę wzmocnienia pozycji króla, wojska naszego i samej Rzeczpospolitej za sposobnością przedkładanego Katarzynie udziału naszego w wojnie z Turcją. Wojnie, której przecie jeszcze nie było i której przecie caryca z pewnością ze Stasiem nie konsultowała, a która wybuchnąć miała dopiero trzy miesiące później, gdy Turcy uznali fakt spotkania dwojga cesarstwa w Chersoniu, jako manifestację władania przez Rosję temi ziemiami, niezgodną przecie z zapisami traktatu wojnę poprzednią kończącego.
   Pytanie zatem zasadne, czy to o tej wojnie, jeszcze niezaczętej przecie, tak głośno ptaszki nad Wisłą ćwierkały ? A skoro nad Wisłą, to i w całej Europie zapewne...? Czy to była tamtym czasem taka oczywista oczywistość? Zapewne tak, a w każdem z podejmowanych tu działań znać palec Potiomkina, do wojny tej dążącego, w tem i w zabiegach de Nassaua, który królowi dopomagał tegoż spotkania w Kaniowie z carycą uskutecznić. Poniatowski tu raz jeszcze naiwność własną i mierność charakteru pokazał, gdy pomimo upokarzającego siedmiotygodniowego oczekiwania na audiencję u dawnej kochanki (kiedy miała czas między inszemi dla Szczęsnego Potockiego) planów swych nie odmieniał i zabiegał o nie upornie. Jekatierina nie zgodziła się na 45-tysięczny polski korpus posiłkowy i jedynym militarnym owocem kaniowskiego spotkania był, nigdy na front turecki nie wysłany, 12-tysięczny korpusik polsko-litewski pod hetmanem Branickim, nota bene żonatym od lat paru z siostrzenicą Potiomkiną, uchodzącą za córkę naturalną samej carycy, Aleksandrą von Engelhardt...
    Turcy, którzy tych dwunastu lat między wojnami nie zmarnowali i byli do kolejnej wielekroć lepiej przygotowanemi (zapewne i dlatego ścierpieli włączenia Krymu do Rossyi w 1783 roku), pozyskawszy jeszcze i poparcia angielskiego i francuskiego, w sierpniu 1787 rzeczywiście wypowiedzieli Moskalom wojny i pierwotkiem sobie radzili wcale, wcale... Potiomkin, który będąc nominalnie feldmarszałkiem i prezydentem Kolegium Wojskowego, został automatycznie naczelnym wodzem w tej wojnie, wyraźnie sobie nie radził, a co gorsza, załamywał się psychicznie przy każdym niepowodzeniu. Oto fragmentum jegoż listu do carycy  z tamtego czasu:"„Flota Czarnomorska rozbita przez burzę. Jej resztki schroniły się w Sewastopolu, ale to wszystko małe i można nawet powiedzieć, niepotrzebne okręty. Liniowe i wielkie fregaty przepadły. To nie Turcy nas pokonali, lecz – Bóg”. Caryca odpowiadając, pocieszała jak mogła i próbowała pobudzić w nim ducha walki ( „Daj Boże, aby nie utracić twierdzy kinburnskiej (…) Gdyby nawet jednak tak się stało, to proszę nie załamywać rąk i nie rozpaczać, lecz starać się pomścić stratę i wziąć rewanż na nieprzyjacielu. (…) Czy mało już twierdz zdobywaliśmy, aby je później stracić?”), ale chyba zrozumiała, że polegać na niem nie może... Dlatego zabiegała o włączenie się Austrii, która ostatecznie weszła do wojny w lutym 1788, a  z czasem ciężar dowodzenia w polu przerzuciła na lądzie na Suworowa, a na morzu na Uszakowa. Ale akurat jedno z ważniejszych pierwszych zwycięstw, zdobycie (a następnie rzeź obrońców, także niewiast i dzieci...) po półrocznym oblężeniu Oczakowa i jego wspaniałej, umocnionej przez francuskich inżynierów twierdzy, zostało wypracowane przez udane współdziałanie na lądzie Suworowa z flotą, gdzie eskadrą galer blokujących twierdzę od morza dowodził naszego cyklu bohater, książę Karol de Nassau-Siegen. I w trakcie tych zmagań przyszło w 1788 roku do bitwy na Oczakowskim Limanie, gdzie przódzi się z jedną z eskadr rosyjskich, dowodzonych przez kolejnego obieżyświata, wielce słynnego z czasów amerykańskiej o niepodległość wojny, "ojca" US Navy, Johna Paula Jonesa, Turcy starli, aliści Jones przed zagładą się wymanewrował, za sposobnością dwóch tureckich okrętów na mielizny wciągając. W kluczowym batalii tej momencie nadpłynęły mu z salwerunkiem galery de Nassaua i to na niego spłynął wiktoryi splendor, dodajmyż wiktoryi niemałej, bo nasz xiążę tam piętnastu łącznie tureckich poniszczył okrętów i z górą trzech tysięcy ludzi ubił, samemu jednej jedynej tracąc fregaty*** , kilkunastu zabitych i ponad dwudziestu mając rannych.
  Nie dziwota, że po tejże wiktoryi poczęto de Nassaua mniemać wielkim morskim wodzem, tandem gdy ów się z Potiomkinem poróżnił (ponoć o obsadę zdobytego Oczakowa), to pospieszył do Peterburka po sprawiedliwość swoją, ale że najpewniej caryca, nie chcąc z Potiomkinem zadrażnień w sprawach tak błahych, za to politycznych turbacyj mając moc, posłała xiążęcia z misją po Europie dyplomatyczną, w której ów nie wskórał zgoła nic, tandem po powrocie nominowano go dowódcą takiej samej galerniczej floty, jeno że Bałtyckiej, pod ogólniejszą, dowodzącego na Bałtyku,  Cziczagowa komendą... Ale o tychże turbacyjach carycy, osobliwie że w tem i naszych spraw niemało, to już opowiemy w nocie tegoż cyklu następnej, szczęśliwie, że już zaawansowanej znacznie, to i może nie będzie na nią potrzeby pół roku kolejnego czekać...:) 
   
______________________
* Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz" księga V :
" Klucznik mówił, że tylko znał jednego człeka,
Co tak celnie jak Robak mógł strzelić z daleka;
Ja zaś znałem drugiego: równie trafnym strzałem
Ocalił on dwóch panów; sam ja to widziałem,
Kiedy do Nalibockich zaciągnęli lasów
Tadeusz Rejtan poseł i książę Denassów.
Nie zazdrościli sławie szlachcica panowie,
Owszem u stołu pierwsi wnieśli jego zdrowie,
Nadawali mu wielkich prezentów bez liku
I skórę zabitego dzika; o tym dziku
I o strzale, powiem wam jak naoczny świadek;
Bo to był dzisiejszemu podobny przypadek,
A zdarzył się największym strzelcom za mych czasów,
Posłowi Rejtanowi i księciu Denassów".
  Że się tam jednak w zamku wrychle za łby wzięto, to i z opowieści wyszły nici, zatym raz jeszcze o niem w xiędze ósmej Wojski rzec probował:
"W świcie Księcia był książę niemiecki Denassów,
O którym powiadano, że w libijskiej ziemi
Goszcząc, polował niegdyś z królmi murzyńskiemi
I tam tygrysa śpisą w ręcznym boju zwalił,
Z czego się bardzo książę ów Denassów chwalił."

** - a tak dokładniej to od 1475 roku.
*** - skoro fregaty, czyli średnio dużego okrętu żaglowego, to pewnie jednak z eskadry Jonesa, ale że de Nassauowi przypisano dowodzenie całością, to i straty idą na jego konto.


                        ................





14 sierpnia, 2016

Znaczniejsze wynalazki uczynione w Europie od kilku wieków...

...a zebrane przez autora noty w "Kalendarzyku warszawskim" na Rok Pański 1772, za sposobnością nam dziś dającą ciekawy prospekt na to, coż tamtocześni za prawdziwie ważkie widzieli (nawet jeśli to groch z kapustą a i nieraz błądzili, mylnie rzeczy starożytnym już znane, przypisując komu z nowożytnych), a co nas nieraz i zaskoczy prawdziwie... I pytanie do Lectorów Szanownych moje (a ściślej dwa): czy byście może tej listy odmienili jako, wczuwając się w człowieka w tamtych czasach żyjącego i na tyle wykształconego, by mieć przeglądu dokonań ludzkości do tegoż, 1772, roku ?  Wtóre zaś o tem, co by się na Waszej, całkowicie subiektywnej, dzisiaj pisanej takiej liście znalazło...?:) Nie wymagam szczegółów dotyczącących daty czy nazwiska wynalazcy czy twórcy, starczy sam przedmiot wynaleziony, odkrycie jakie czy idea jaka, Waszym zdaniem, do pryncypalnych dziś dla nas się licząca...
   
" Regiomontanus* pierwszy przydał obrot Słońca, Księżyca i planet do kalendarza, który przed tym same tylko święta kościelne i imiona świętych w sobie zawierał [...]
Krzysztof Kolumbus Genueńczyk w r.1492 odkrył czwartą część świata, która potem, od Ameryka Wespucjusza, Ameryką nazwana była [...]
Franciszek Viete, rodem Francuz, pierwszym był autorem zażycia liter do rachunku algebry.
Mikołaj Kopernik, kanonik warmiński rodem z Torunia w Prusiech, pierwszy wynalazca i autor astronomii niniejszej (czyli obecnej-Wachm.)[...]
P.Gerlach, profesor w Wiedniu, świeżo wynalazł wagę, za pomocą której należycie zmiarkować można moc wiatru najtęższego ** [...]
Zwyczaj golenia brody na początku wieku przeszłego przywrócony był.
Pierwsze pończochy jedwabne nosił we Francji Henryk II r.1547, a w Anglii królowa Elżbieta r.1561.
Filip Chiese, rodem z Arauzykanu, pierwszy architekt Fryderyka Gwilelma (Willhelma-Wachm.), elektora brandenburskiego, jest wynalazcą karety zwanej berlinką.
Kawa pierwszy raz przywieziona do Marsylii w r.1644.
Leibniz wynalazł rachunek nazwany dyferencjalny roku 1648.
Początek karet nie jest dawniejszy jak od czasów Karola VI, króla francuskiego.
Karty do grania wynalezione były we Francji na cztery lub pięć lat przed śmiercią Karola V, zmarłego r.1380. To jest jednak dziwna, że już w r.1387 gra w karty w Hiszpanii edyktem królewskim zakazana była.
Moda zażywania kapeluszów nie dawniej nastała, jak za panowania Karola VI króla francuskiego.
Chocolata najpierwej z Meksyku do Europy sprowadzona była od Hiszpanów w r.1520.
Cyrkulacja krwi odkryta jest r.1628 przez Gwilelma Harvey, doktora angielskiego.[...]
Pierwsze szpilki*** robione były w Anglii r.1543. Przedtem damy zażywały tylko z drewna zrobionych kolców.
Teofrast Renaudot, doktor francuski, pierwszy gazety pisał w r.1631.****
Sztuka solenia śledzi wynaleziona była w r.1416 od jednego rybaka Holendra imieniem Gwilelma Boeckel.
Wynalezienie sztuki drukarskiej przypisuje się r.1438 Janowi Gutenberg***** nazwanemu Gänsefleisch de Jorgenloch (właśc. Johannes Gensfleisch zur Laden zum Gutenberg - Wachm.) z Moguncji. Najprzód tedy drukowano w Strassburgu, a wydoskonalony jest ten druk w Moguncji.
Najpierwszy raz w r.1745 zaczęli w osiadłościach angielskich w Ameryce do zaszczepiania ospy zażywać merkuriuszu (autorowi o rtęć idzie - Wachm.)******
Co się tycze objaśnienia nauki względem światła i kolorów, Newtonowi to przypisać należy.
Holenderczyk pewny podłego urodzenia imieniem Corneille Drebbel pierwszy wynalazł microskopium, czyli drobnowidło o dwóch szkłach, które zaś jest tylko o jednym, to wynalazł Chrystian Huygens.
"Góra miłości", czyli "komora potrzebnych", to jest kupa pieniędzy na zastawy ludzi pieniędzy potrzebnych i na zabieżenie lichwom niesłusznym postanowiona, złożona jest najprzód w Peruzjum od pewnych miłosiernych obywatelów, a potem w Sawonie od papieża Sykstusa IV w r.1479.******* 
 Pierwszy Keplerus obserwował, że forma śniegu spadającego jest sześciograniasta.
Pierwsza Agnieszka Sorel w Francji zaczęła do ubioru swego używać klejnotów, druga po niej Anna, królowa Brytanii.
Puder do włosów wynaleziony jest XVI wieku; na końcu wieku przeszłego sami się tylko komedianci pudrowali, mając co grać w teatrach, a schodząc z nich puder z głowy wyczesywali.
Pewny Anglik, imieniem Rafeling, pierwszy nauczywszy się w Wirginii palić tytoń, innych młodych ludzi w Anglii tegoż nauczył. Ci, jeżdżac do Holandii na nauki, zwyczaj ten z sobą tam przywieźli.
Torricelli, doktor wielkiego księcia toskańskiego, pierwszy wynalazł w r.1643 barometrum.
Pijawki na wezykatorie wynalezione od Areteusza.
Thomazjusz******** pierwszy, który znosił zwyczaj zabobonów palenia czarownic.
Krystian Wolff, największy matematyk, ułożył nowe systema filozofii w r.1720 i za nadgrodę został baronem w krajach niemieckich.
________________________
    *  - właśc. Johannes Müller . Sporo o nim pisałem w cyklu poświęconym Kopernikowi i Retykowi.
   ** - Pierwszym zarejestrowanym wynalazcą anemometru był italski architekt Leon Battista Alberti w 1450 r.
  *** - Z kontekstu domyślam się, że o szpile do włosów idzie, które znane były już starożytnym, a nawet w paleolicie.
 **** - Renaudot owszem zaczął wtedy wydawać "La Gazette", najstarszą gazetę (a ściślej tygodnik) francuską, natomiast przed nim w 1609 roku wychodziła w Strasbourgu (nienależącym wówczas do Francji) "Relation" i "Aviso", drukowana w dolnosaksońskim Wolfenbüttel.
***** -  Tak naprawdę to jest to do dziś mocno sporna kwestia, bo poniechawszy nawet Kitajców, o palmę pierwszeństwa na europejskim gruncie walczą zwolennicy Niderlandczyka Laurensa Janszoona Costera z Haarlemu, który miałby ruchomej czcionki wynaleźć około 20 lat wcześniej niż Gutenberg. Insi pretendenci do miana jej wynalazcy to: Jan Brito (Brugia, Belgia), Pamphilo Castaldi (Feltre, Włochy) oraz Prokop Waldfogel – czeski złotnik działający w Awinionie.
****** - przyznam, że nic o takich zdarzeniach nie wiem, natomiast pierwsze w Europie szczepienia przeciw ospie zawdzięczamy Lady Montagu, żonie ambasadora brytyjskiego w Turcji, która przeniosła z Turcji i upowszechniła w Anglii sposób szczepień, praktykowanych w Turcji od setek lat.
******* - W Polsce instytucję, zwaną "Mons Pietatis" założył ksiądz Skarga, później zwano ją właśnie "komorą potrzebnych", a przekształciła się w Bank Pobożny. Zaś przypisywane Sykstusowi IV, jednemu z najgorszych papieży w dziejach, zasługi w tej mierze w rzeczywistości są dziełem Jana Kapistrana, Bernardyna ze Sieny i Bernardyna z Feltre   
********  - z Christianem Thomasiusem, rektorem uniwersytetu w Halle i filozofem sprawa nie taka prosta, jak się autorowi kalendarza wydawało. Po primo, że przed nim mnóstwo teologów i filozofów przeciw paleniu czarownic występowało, a po secundo, że i sam Thomasius w procesie koszalińskim w 1694 roku jeszcze ten proceder popierał.


                            ................






07 sierpnia, 2016

Okruchy niedawnej codzienności IV, czyli o całunkach publicznie odprawianych...

    Co się mego zdania w onej materyjej tyczy, tom zawsze całuśnikom był sympatyczny, dopokąd żem w tem afektów lubo też czystej sympatyi  dowód widział. Też i wielekroć mi się trafiło bronić onych młodzianków przed jakim zajadłym moherem, co to mnie się widzi, że bardziej niźli zgorszony, to zazdrością wobec świeżości afektu podrażniony był...
   Ostatniemi jednak czasy trudnoż mi się wrażeniu oprzeć, że coraz częściej owe całunki nader lubieżnemi się stając, są jakoby preludium jakowe do gry miłośnej dłuższej, a nam, postronnym, jeno jakoby prowokacyą ukazaną, by rozjątrzyć luboż też, by granice spolegliwości otoczenia przetestować...
   Że cale nie tak dawnemi czasy cale to inaczej wyglądało, upraszam na reklamę jedną sprzed lat pięćdziesięciu wejrzeć:
  



. 



03 sierpnia, 2016

O 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich imienia Pułkownika Jana Kozietulskiego...

 ...którego to pułku dziś święto akurat wypada, żem ongi już pisał tutaj. Dziś Was znów do toastu zapraszam, osobliwie, że potem, aż do 18 sierpnia o suchem pysku siedzieć przyjdzie, a kielichy jeszcze tylko wszystkiego w tym roku sześć razy wznosić będziecie... :((