31 sierpnia, 2014

O hetmanie, co to ani z soli, ani z roli...II

   Ostawiliśmy bohatera naszego, jako się pożeniwszy i poszedłszy w oficery, zdałoby się że na progu przepięknej był stanął kariery. Osobliwie, że wrychle przyszło do czegoś, co by można nazwać próbą generalną przed Chmielnickiego rebeliją... Do powstania Pawluka w 1637 roku. Nie pora to i nie miejsce, by tu o tem co pisywać szerzej, starczy rzec, że się bunt ten po jednej zaledwie był skończył batalijej, pod Kumejkami stoczonej i że w tejże batalijej przyszło do rzeczy nigdy więcej nie powtórzonej w dziejach naszych: oto szarża jazdy naszej rozerwała tabor obronny kozacki, co się ex definitione od taktyki tej taborowej obmyszlenia niemożebnem zdawało!!!
   Chorągiew Czarnieckiego tam sobie poczynała nader w tem starciu śmiele; dość rzec, że najwięcej poranionych w niej właśnie było, ale też i jaka sława! Wrychle potem go koło żołnierskie, czyli podkomendni i towarzysze właśni wybrali posłem do sejmu, co miał zdobyte tam odwieźć sztandary, a w stolicy wziął jeszcze udziału w pracach komissyi, co radziła nad unormowaniem relacyj między kozactwem a Rzecząpospolitą. Boleć nam nad tem, że ta komissya nic niemal nie zdziaławszy, rozeszła się w końcu, aleć to nie Czarnieckiego wina, bo ów był w niej przecie za najmarniejszego ze statystów...
   Lat kilka następnych zeszło porucznikowi w rodowej Czarncy, którą częścią dostał działem po ojcu, częścią po braciach zapobiegliwie przejmował. Rokiem jednak 1644 kres nastał na to hreczkosiejstwo, bo spadł był na ukrainne ziemie największy bodaj z dotychczasowych najazd ordy, aleśmy mięli przeciw niej wodza znamienitego, Koniecpolskiego, co drogi pohańcom pod Ochmatowem zabiegłszy, jedno z najcelniejszych w dziejach naszych zwycięstw odniósł, a w dziejach husaryi i przez znawców tematu Ochmatów jest niemal jednem tchem wymieniany z Wiedniem, Kłuszynem i Kircholmem...
    Ano i tu sprawiedliwości porucznikowi naszemu oddać się godzi, że gdy go w chwili rozstrzygającej posłał był hetman przeciw siedmiu tysiącom tatarstwa tylnej straży z kilkorgą zaledwie choragwij husarskich, owi pohańców zgnietli i rozproszyli, miary wiktoryi dopełniając!
   Najpewniej po takich to właśnie okazyjach, takoż i po experiencyjach własnych i braci wcześniejszych przyszło Czarnieckiemu tego nabrać mniemania, że z jazdą doborową idzie wszytkiego dokonać, z czego go dopiero Szwedzi leczyć mięli miksturą z ołowiu i lewatywą z kartaczy, a zda mi się, że i nie ze szczętem uleczyli...
    Za te zasługi spomniane dochrapał się Czarniecki rangi rotmistrza królewskiego, czyli służącego na stałym żołdzie, nie zaś od zaciągu do zaciągu, przy tem zebrawszy w nadaniach królewskich czterech wsi w województwie ruskim, zaś samemu dokupiwszy Bachninowic w latyczowskiem powiecie, rzec by można że stał już na drodze do majętności niemałej. Ano i tu za okazyją nowy, a Lectorom części pryncypalnej rys charakteru Czarnieckiego nieznany: okrutna za groszem zajadłość, by nie rzec po imieniu – chciwość. Praktyką bowiem nie tak cależ rzadką było, że dowódcy, jeśli mięli jakich wsi własnych, w nich też i na leża zimowe, hiberną zwane, oddziałów swych kładli. Korzyści z tego było kilka, bo raz, że kmiotkowie więtsze mięli o żołnierzach staranie, ci zasię znali, że gwałty jakie i rabunki czynić droga na gałąź suchą najprostsza... Przy tem grosz dowódcy płacony na kwaterunek wojsk jego, we własnej zostawał komendującego kieszeni... Bym nie miał jeszcze o Czarnieckim i jeszcze świadectw inszych, tegoż jednego by można jeno za zapobiegliwość i może uważać...
   Od księcia Koreckiego nabrawszy w arendę dóbr ilinieckim daje nam mimochodem Czarniecki pojęcie o ówcześnej majętności swojej, bo summa dzierżawna, na czterdzieści tysięcy złotych rachowana, do małych nie należała. Skoroż stać było Czarnieckiego, by to gotowizną wyłożyć, miał się ów widać w tem względzie niezgorzej... A przecie nie na to dzierżawił, by miał tracić na tem!
   No i przyszedł na niego nareście rok 1648 z całym Chmielnickiego buntem. Początek tych zmagań żem wystawił w nocie husaryi najwięcej poświęconej „Jakoż to nad Żółtemi Wodami prawdziwie było” gdziem tragedyi oddziałku syna hetmańskiego, Stefana Potockiego, opisał... Nie pisałem jednak o tem, że był i pomiędzy niemi Czarniecki, co miał podług hetmańskiej intencyi młodzikowi radą i pomocą służyć. Ano pewnie służył dopokąd mógł, aliści w godzinie próby go w obozie nie stało, bo dni kilka przódzi, będąc od hetmanowicza posłanem na pertraktacyje, został wiarołomnie przez Tuhaj-beja uwięzionym, co mu i zapewne ocaliło żywota, bo ze szturmu taboru mało kto z naszych żywo uszedł.
    Jest w „Ogniem i mieczem” scena poruszająca, gdzie Czarniecki pomierającemu na jego rękach Stefanowi Potockiemu srogą pomstę na Tatarach i Chmielnickim obiecuje... Nie znam ja, czy rzecz taka iście być mogła zdarzoną, choć brzmi prawdopodobnie... Musiał mieć Czarniecki za policzek dla się, że hetmana zawiódł, hetmanowicza nie ustrzegł a i wojsko przetracił; dość to powodów, by chcieć pomsty szukać. Póki co mu się udało tyleż wyjednać, by ciało wodza do swoich odwieźć, aliści nie dozwolono mu, by szedł z niem hetmanowi naprzeciw, jeno do Kudaku go pchnięto.  Wolności nibyż odzyskał, cóż po tem, skoro Kudak oblężony z końcem września kapitulować musiał i choć jego komendant, arcyzacny i mężny, jednooki Krzysztof Grodzicki, wymusił uporczywą obroną kapitulacyi honorowej, gdzie załoga i mieszkańcy mięli wolno być puszczonemi, to przecie Kozacy wiarołomnie ugody złamawszy, zmasakrowali obrońców... :((
  Płakała Polska po obrońcach kudackich, a gniew ten i zawziętość nie bez wpływu była na liczbę stawającego pospolitego ruszenia. W pomięszaniu ogólnem hyr poszedł i o Czarnieckiego ubiciu, w co tak dalece wierzono, że i już przyznane cześnikostwo chełmskie król inszemu przeznaczył... Z sierpniem dopieroż roku następnego rzecz się wyjaśniła, aliści nawet i przy traktatach zborowskich nie chcięli Kozacy Czarnieckiego za wykupem oddać. Wrócił do dom dopieroż przed końcem 1649 roku, podobnie jak i brat Marcin, również za ubitego mniemany...
   Godzi się tu spomnieć, że choć de nomine był Czarniecki nadal jeno rotmistrzem, których przecie było w armii na pęczki, to miał de facto pozycję wielekroć wyższą. Był już „starym żołnierzem” (piąty krzyżyk na karku!), ciężkiej doświadczył niewoli, był zaufanym hetmana Mikołaja Potockiego i przyjacielem jego tragicznie poległego syna, przy tem pamiętano mu dawniejsze jego zasługi... Słowem, gdy przyszło gdzie jaki podjazd słać znaczny, było wiadomem komuż tego poruczą, jako i przed Berestecką bataliją, gdzie trzy tysiące jazdy Czarnieckiego terenu przepatrzyło przódzi i spyży zwiozło do obozu niemało.
   A w bitwie samej? Był i tam... i znów chorągiew jego, jak i pod Kumejkami, najwięcej skrwawioną... Rzec naturaliter można, że się kulom nie kłaniali, z mężnych najmężniejsi, to i padło niemało... Ale rzec i można, że oto może wódz gorączka, i o żołnierza w boju nie stoi... i nie jest to jeno wątpienie tu moje, bo się i po bitwie podniosły już głosy, że Czarniecki „nazbyt gnał” w tej bitwie... Tydzień później dopadli królewscy tabor cały kozacki i doszło nie tyleż może i do bitwy, co do rzezi nieludzkiej, a za temi, co spod miecza uszli posłano dwóch adwersarzy przyszłych: Czarnieckiego właśnie i... Bogusława Radziwiłła... „Ci, różnymi szlakami za nimi się uganiając, aż do sytości krwią nieprzyjacielską się nasycili, gdy jednych mieczem, drugich kopytami końskiemi pogubili”
   Ano i tutaj przychodzim do cechy Czarnieckiego kolejnej, co mej ku niemu sympatii nie wzbudza... Skłonności do okrucieństwa... Pewno, że pojmuję ja, że po przejściach tak strasznych mógł on Kozaków i Tatarów nienawidzieć sercem najszczerszem, przecie jeśli mamy kogo nominować do narodowego Panteonu zdałoby się może, by ów umiał patrzeć szerzej, a nie jeno miarą krzywdy własnej... Inaczej jeno wzajemnej nakręcając spirali nienawiści, żeśmy w rok po Beresteczku przyszli do niesławnej pod Batohem rzezi odwetowej, której nie darmo zwą historycy „sarmackim Katyniem”. Nie przypadkiem Czarniecki był zaraz po Jaremie najwięcej przez Kozaków znienawidzonem i doprawdy nie umiem ja pojąć jakiem to cudem z tej rzezi ocalał, skoro nawet i Marcin, brat najmilejszy się nie ocaił... Ponoć miał go jakiś znajomy Tatar wyratować...
   Z całą pewnością odpłacił za to, prowadząc w roku 1653 wyprawy, której nie sposób nazwać inaczej jak akcją pacyfikacyjną, a i to zgoła w stylu niemal tem samem, co Niemce trzysta lat później na Zamojszczyźnie. Obrócono w zgliszcza dziesiątki miasteczek i wsi, prawdziwie spalonej za sobą zostawując ziemi...:(( Mieszkańców wyrżnięto, częstokroć torturując najokrutniej... W Pohrebyszczach czarniecczycy wpadli do miasteczka w czas jarmarku i nie dali z niego zbiec ni jednej żywej nodze...:(( Kosa na kamień trafiła dopiero w Monasterzyskach, gdzie obrony zdołał uszykować i dowodził nią wielce udatnie, kolejny nam z kart Sienkiewicza znajomy: Bohun...* Nie dosyć, że poszczerbił czarniecczyków tęgo przy wałów szturmowaniu, to i przedarł się między niemi z garścią swoich, a w starciu tem dostał Czarniecki pamiątki po żywota kres w postaci przestrzelonego podniebienia, przez co już zawsze mowy był cokolwiek niewyraźnej, a i lica oszpeconego...
  Gdy rok później swej był powtórzył rejzy, znacząc szlak od Winnicy do Humania krwią, ogniem i płaczem ludzkim, całości tych wysiłków skwitował najcelniej wojewoda natenczas łęczycki, przyszły kanclerz, Jan Leszczyński, który do żadnego nie aspirując panteonu, zdobył się na trzeźwość nieledwie proroczą: „Tyle milionów, tyle ludzi straciliśmy, a ciągle w tym samym odmęcie pozostajemy. Mimo tylu podatków, zaciągów i takiego krwi rozlania żadnej korzyści nad nieprzyjacielem nie odnosim; ani wywalczyć, ani okupić pokoju, ani odetchnąć nie możemy, ale w coraz większe wpadamy niebezpieczeństwa”...
_______________________________________________
* nawiasem w czasie powstania niemal równolatek Czarnieckiego, z dorosłym już synem, tedy prawdziwie trudno go mieć za „mołojca” na zawadzie Skrzetuskiemu do panny stającego...:)

30 sierpnia, 2014

O hetmanie, co to ani z soli, ani z roli...I

   Nigdym jakoś zanadto za tem bohaterem narodowem nie przepadał... Nie wiedzieć czemu, bo przecie summa jego dokonań imponuje... Może dla tej przyczyny, że onegoż słowa o tem, że nie z soli i nie z roli, nader skwapliwie propaganda czasów szczęśnie minionych wystawiała nieledwie jako motto jakiego ludowego zgoła przywódcy, przeciwstawianego magnatom, ergo nibyż to nieodległego ideologij masy ludowe w dziejowej walce klasowej apologetyzujących... 
   Możem przez skórę czuł, że choć to jeden z trzech jeno z nazwiska w hymnie wymienionych herosów narodowych, to jakoś nie grzeszą zapałem ku tej postaci ani literaci mniejsi czy więksi, ani reżyserowie dzieł kinematograficznych... Jeden bodaj Sienkiewicz go nie pominął w „Potopie”, aliści pisać o tamtej ze Szwedem wojnie bez Czarnieckiego, to jak Piłsudskiego pominąć przy wojnie dwudziestego roku, czyli też dzieje napoleońskiej doby bez księcia Pepiego spisywać... A przecie i u Sienkiewicza on jakiś drętwy i nie nazbyt sympatyczny... Filmowa rola, też chyba jedyna, gdzie w ekranizacyi Hoffmanowej go Imć Czereśniak... pardonnez moi:))... Gołas wystawia, takoż cieplejszych uczuć nie wzbudza... Jedyny chyba, co o niem chwilami z uwielbieniem pisze, choć jak poznamy, dalibóg, miałby prawo nie mieć ku temu powodów, to Pasek...
    I nie piszę ja tu o czasach, gdym żywota jego poznał koleje, a o swoich od maleńkości uczuciach, gdym jeszcze tyle tylko znał, co i wszyscy znają: że Krakowa bronił przed Szwedem, zasię „wojną szarpaną” go tak pognębił, że precz poszedł, że go król jegomość Duńczykom posłał przeciw Szwedowi w sukurs, że się hetmańskiej buławy niemal nie doczekał, wiecznym się przymuszony kontentować regimentarstwem i że był, tych słów, goryczy pełnych, o soli i roli, autorem...
   Przyznaję, że nie gustując szczególnie ani w brązowniczej robocie, ani przeciwnie: w odbrązawianiu, chociem tu ongi Mieszkowi Pierwszemu trochę tego pomnikowego brązu płatków odłupał, noty tej przyjdzie mi pisać z przykrością niejaką... Ale cóż, amicus Plato, sed magis amica veritas...:(
   Pocznijmyż od tego, że mało z początków jego żywota pewnego, osobliwie, że ów z rodzeństwa nader licznego, a że i nie zanadto zasobnego, tedy od ojca dwóch jeno najstarszych braci miało mieć działy w spadku naznaczone, reszta zasię w wojskowej winna karierze prospektów szukać swoich.
   Dodajmyż dla porządku, że było tych braci dziesięcioro, z których Stefan był w kolei szóstym, tedy nawet tej reszty pod sztandary posłanej starczyło, bo do dziś trwał ambaras dla biografów, któreż wojenne czyny w młodości prawdziwie Stefana, które Marcina, Pawła, Piotra etc.
   Szczególnie to ważkie przy najpierwszych przyszłego hetmana sprawach, bo nie znamy z pewnością, czy wyprawa chocimska 1621 była najpierwszem jego wojowaniem, czyli też się z braćmi Marcinem i Pawłem nie prowadzał i przódzi do Madziarów z lisowczykami... Po latach nazwie go Pasek „lisowskiego jeszcze zabytku” żołnierzem, aliści to nie dowód, osobliwie, że kontekst by i mógł na jeno przejęcie od lisowczyków taktyki chadzania komunikiem wskazywać... Już większej wagi dowodem pośrednim by być mogło, że się ów na służbę cesarską Anno Domini 1629 zdecydował i na lat cztery z kraju i z oczu kronikarzy zniknął. Rzecz w tem, że na służbę taką w tem czasie najczęściej się ci z lisowczyków decydowali dawnych, na których ciążyła jaka infamia za bezecności w granicach Rzplitej popełnione i szło najwięcej o to, by zasługami jakiemi w wojnie trzydziestoletniej cesarza przeciw schyzmatykom, się u króla, też przecie arcykatolickiego zasłużyć, by wyroki banicyj potargał... Ale też i być równie dobrze mogło, że dla towarzystwa się najął któremu z braci...
   Co pewnem mamy, to że po chocimskiej wyprawie ostał w chorągwi rotmistrza królewskiego, Marcina Czarnieckiego, brata bodaj ulubionego, i że przeciw Tatary i Kozaki stawał, możebne że i w sławnem boju pod Martynowem Roku Pańskiego 1624. Dwa lata później go odnajdujem w chorągwi u inszego z braci, Pawła, co pod Koniecpolskim przeciw samemu Gustawowi Adolfowi stawał. Z całą też pewnością na przyszłym mistrzu „wojny szarpanej” już wtedy musiały wpływ niemały wywrzeć i lisowczyków sposoby, a i experiencja walk na Dzikich Polach, gdzie tylko komunikiem idąc, całegoż dobytku w sakwach mając przy siodle, bez nijakiego taboru, prospekta były Tatarów doścignąć... Tegoż się i Koniecpolski na Pomorzu trzymał, takiego też właśnie Szwedom czyniąc „blitzkriegu”, co tylko Czarnieckiego utwierdzić musiało, że to jedna z taktyk najcelniejszych...
   W roku 1633 został nareście kim znaczniejszym czyli porucznikiem* w chorągwijej kozackiej własnej ówcześnego hetmana koronnego polnego Marcina Kazanowskiego i w takiem charakterze ruszył przeciw Moskwie, gdzie po odblokowaniu Smoleńska onegoż (a ściślej Kazanowskiego) działania, najwięcej na tem polegały, by kraju nieprzyjacielskiego pustoszyć i do pokoju przymusić. Po prawdzie barbarzyństwa owe wielce skutecznemi były, nie sposób tu przecie niejakiego nie odczuwać absmaku, że nasz przyszły hetman ze swemi „siekali, palili, dzieci małe i białogłowy w plen brali”...
  Rzeknie kto, że cóż, wojna... że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, że to my dziś inaczej na wojny patrzymy, konwencjami genewskiemi i haskiemi zmanierowani... Zapewne i tak, by rzec można... Tyle, że Czarniecki nie raz da dowód jeszcze, że mu taka robota wstrętną nie była...:((, a jeśli już mamy kogo na sztandary wynosić, zdałoby się może, by ów jakich jednak walorów moralnych osobą swoją prezentował...
   Za tąż wojnę najpierwszej dostał od króla nagrody: włók** ziemi dwieście w Popowej Górze, w smoleńskiej ziemi. Najpewniej z tej intraty stać go było, by się doposażyć zasobniej, bo go w 1635 widzimy porucznikiem, ale już chorągwi husarskiej w Prusach przeciw Szwedom się szykującego, a to nierównie większy ekspens znaczyło, niźli w chorągwi lekkiej, ówcześnie kozacką zwanej.
  Anno Domini 1637 roku pożenił się wreszcie, przy tem na ów maryaż dyspensy trza było, bo Zofija Kobierzycka córką była z pierwszego małżeństwa macochy Stefana. Nibyż to nie krwi związek, aliści podług kryteryów ówcześnych rodzina nadto bliska. Znów nic o tem bliżej nie wiemy, zali to małżeństwo jakie z rozsądku u męża już niemal czterdziestoletniego, gdzie i być może o to iść mogło, by działów ojcowizny nie mnożyć... A może cależ przeciwnie: jest to ślad jakiego afektu prawdziwego, od młodości pod dachem ojcowem skrycie hołubionego? Byłżeby to cależ piękny ludzki rys i jest coś, co za tem by przemawiać mogło: owoż nim ku temu przyszło ślubowi, pomarł ojciec Stefana, pan starosta żywiecki, Krzysztof... Zaliżby miał być jaką temu związkowi przeszkodą za życia swego?
   Dygressyją czyniąc niedużą na zakończenie tejże części pierwszej, dodam, skoro już o prywatnem życiu Czarnieckiego prawim, że miał on z Zofiją córki jeno dwie i to nam starczyć winno za objaśnienie, czemuż to nasz heros rodu jakiego sławnego nie jest protoplastą... Mniej zasobni od niego i mniej zasłużeni są powodem do chwały Lubomirskich, Ossolińskich, Radziwiłłów et consortes, słowem rodów, co na stuleciach nawet zaważyły następnych, zasię ród Czarnieckich nawet nie powstał...
______________________________________________

* co „poruczano” porucznikowi i kto tegoż czynił, żem opisał w nocie, sub titulo: „O porucznikach, namiestnikach i rotmagistrach”.

** włókę na jakie 30-33 morgi przeliczać upraszam

24 sierpnia, 2014

O lecznictwie ludowem I

  Umyśliłem sobie przedstawić Lectorom Miłym przygarść konceptów dawniejszych, by się jako w tej czarnej godzinie odnaleźć umieli, gdy to wszystko, co dziś służbę zdrowia stanowi w proch i pył się obróci, a ostanie się jeno NFZ, który nas leczył będzie procedurami swemi...
   W czasach zatem, gdy dzieciątek naszych nie trapiły jeszcze epidemije złośliwe dysleksyj, dysgrafij i dysrachowij, a były ci one jeno prosto nieukami, luboż jak kto woli kpami z gatunku asinus asinorum; w czasach gdy mężom dokuczała jeno pedogra i katzenjamer luboż rany sercowe, a niewiastom spazmy, fluksje, wapory i globus, nie zaś jakieści stresy i peemesy, salwowano się tak*:
  "Roślin w okolicy rosnących, tak dzikich ziół jak i ogrodowych kwiatów i warzyw, jakoteż i liści drzew owocowych, używa lud pospolicie na lekarstwa i to na wszelkie zewnętrzne choroby, a po części i wewnętrzne. Z i e l e, to snopek spory różnego gatunku ziół i traw, te tylko wyjąwszy, które na każdej murawie znaleść można; święci się je 15 sierpnia co rok w tym celu, aby leki lepiej skutkowały; święcenie musi się corocznie powtarzać i to wszystkich ziół, bo przeszłoroczne nie mają już żadnej mocy; wszelako zioła nie użyte, a święcone należy spalić, a nie wyrzucać na śmietnik, "b o   t o   g r z y c h". Jest to zresztą powszechnem mniemaniem, że nie tak lekarstwo, jak szczęśliwa godzina leczy chorobę, dlatego też niewiele zwracają uwagi na dobór lekarstw; krótka modlitewka o dobrą godzinę i żegnanie ran są główną przy leczeniu rzeczą.
  Na skaleczenie i wszelkie rany używają liści m i ę k k i c h drzew, tudzież ziół i traw; główną tu rolę odgrywają liście olszy i ślazu**. Kładą je świeżo zerwane i co chwila odmieniają.
  Świeże łopuchy, tudzież zebrane na św.Jana Chrzciciela i za strzechą uschnięte, przez cały rok dobre są na ból brzucha. W innym celu, na inną chorobę nie używają ich.
   Na ból żołądka piją wódkę z pieprzem***, miętą pieprzową, a niekiedy z centuryą, albo też smarują brzuch tłustością tj. sadłem.
  Na przeczyszczenie żołądka używają olejku rycynowego lub senesu.
  Na puchlinę wskutek przebicia, najczęściej nogi, używają pokrzywy żgawki, którą należy nasamprzód utłuc na miazgę, a następnie okładać ranę. Również pomaga na to smoła z masłem zmięszana, ziemniaki tarte, liście śluzowe, olszowe i orzechowe (orzechu włoskiego).
  Na bolączki, które zowią "o b i e r z k a m i" (obierać)**** przykładają najczęściej stare sadło.
  Na ból zębów okadzają się ziołami, niekiedy kadzidłem kościelnem, kurzą fajkę z kminkiem, trzymają wódkę lub "harak" w ustach, kładą na ząb suchą śliwkę z pieprzem.
   Na fluksyę, opuchnięcie dziąseł lub ich krwawienie używają odwaru z szałwii, zmieszanego z octem i miodem, lub szałwii ugotowanej w mleku. Odurzają się także parą z odwaru lulka. W tym celu gotują lulek, rozpalają do żaru cegłę, wylewają nań mocny odwar lulka, a nad parą wywiązującą się z cegły, trzymają otwarte usta.
  Na g ł o w ę tj. na ból głowy najpowszechniejszym lekarstwem jest u ludu tutejszego woda zimna; oprócz tego używają często krochmalu rozpuszczonego, chrzanowych liści, chrzanu tartego z octem; przykładają macierzankę moczoną w occie lub wódce, spirytus kamforowy, samą wódkę, a nadto dobrze jest też okurzyć się różą, 15 sierpnia święconą i spalić g o ś c i e c, który jest w głowie.
   Spalenie gośćca odbywa się na wszystkich bez wyjątku częściach ciała, na które się dłuższy czas cierpi. Spalenie na siwym papierze zapomocą prochu strzelniczego na krzyż lub według sztuki spalającego ułozonego lnu (przędziwa), nad chorą częścią ciała trzymanym, - tworzy tę całą sztukę, której nie każdy może próbować; nie umiejąc bowiem zakląć, może się stać niezręcznym i chorego większych nabawić cierpień."
__________________

*cytat z pracy Bronisława Gustawicza wydanej we Lwowie Anno Domini 1901 w serii zeszytów (nr 12) Wydawnictwa Towarzystwa ludoznawczego (tak w oryginale: małą literą - Wachm.) sub titulo "O ludzie podduklańskim w ogólności, a iwoniczanach w szczególności".
** w pacholęctwie Wachmistrzowem, lecz to okolice insze, praktykowano jeszcze i babkę lancetowatą.
*** którego to konceptu i dziś Wachmistrz poleca, a w przypadkach szczególnych dopuszcza się odpust od pieprzu...
**** tj.ropiejące

22 sierpnia, 2014

Polecam...

... myśl Pascala głęboką, przez Torlina wyszperaną, z onej genezą i narodzin cyrkumstancyjami:

18 sierpnia, 2014

Czterokroć puchary wznieście...

...w tem miesiącu jeszcze za pamięć pułków zacnych, godnych i łaskawej pamięci się dopraszających. I doprawdy, jestże to trud tak wielki, by kusztyczkiem choć niewielkim onych uczcić, osobliwie, że to nie dnia jednego ? Tandem przykra to jest rzecz defetystów słuchać, co się wątrobą wymawiają czy alkoholowej choroby lękają tam, gdzie nie jest nawet po czem, by zaszumiało we łbie...:) Już prędzej ja programowych, czy prawdziwie zdrowiem szafować nie mogących, abstynentów pojmę, niźli tych, co ułanom, szwoleżerom i szaserom tejże najmniejszej, dostępnej nam, odrobiny skąpią pamięci...
    Naturaliter, tym, co na jednem poprzestać nie chcą (luboż się im zza stoła wstawać już nie kalkuluje, skoro święto kolejne nazajutrz:), mnie się nie godzi odmawiać, czy powstrzymywać...:) Osobliwie, gdy do spominanego już tu (3.VIII) święta 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich dodamy pułki tak świetne jak dzisiejszego przezacnego 26 Pułku Ułanów Wielkopolskich imienia hetmana Jana Karola Chodkiewicza w... Baranowiczach stojący:), czy jutrzejszego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich imienia jenerała Karola Edmunda Różyckiego. A przecie nie gorsi od nich Ułani Grochowscy, których 2 Pułku święto wypadnie 26-go, czy miesiąc zamykający Ułani Małopolscy z 9 Pułku z Trembowli...:)
   Zwłaszcza, że nam wrześniem już jeno ostaną Ułani Zasławscy, zasię posucha niewymownie przykra aż do grudnia, gdy szwoleżerskie 1 Pułku święto przypadnie i znów o suchym pysku aż do marcowego świętego Józefa, gdy Ułani Księcia Józefa Poniatowskiego cykl cały rozpoczną de novo...:(

17 sierpnia, 2014

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część XIII i zapewne wciąż nie ostatnia...

   Części poprzednich żem dwanaście, jeśli komu tegoż cyklu ciekawo, tutaj pomieścił (III, III, IV, V , VI, VII , VIII, IX , XI , XII), luboż szukać ich może podług kategoryj po prawicy uwidocznionych...
nieznacznie - coż dziś znaczy tłomaczyć nie muszę, aliści jeśli kto sceny w w "Ziemi obiecanej" czyta czy ogląda, gdzie Moryc Welt u kupca izraelickiego Grosglika o kredycie dla nowo stawianej rozmawia fabryki:
ten może niekoniecznie rozumieć, o coż Grosglikowi idzie, gdy ten mówi, że "gdyby to nie był Borowiecki, to by się go nadepnęło nieznacznie (w wersji książkowej: przydeptało - Wachm.)". Zdałoby się, że rzecz w jakiejś delikatnej nibyż jest przykrości, czemu przeczą słowa kolejne: "i zdechłby prędko", atoli wszystko się zrozumiałem staje, gdy owo "nieznacznie" odczytamy po staropolsku, gdzie owo znaczyło: znienacka...
ciąża - słownik dawnej polszczyzny Jegomości Reczka podaje tegoż słówka aż pięć znaczeń, z których ŻADNE nie jest tem, którego, mniemam, każdy z Was by się za niem spodziewał... Ano to za koleją: primo, że to sekwestr jaki, egzekucja, zastaw czy zajęcie... W Kodeksie Świętosławów* jak wół stoi nakaz, że w razie odmienienia wyroku "sędzia wziętą ciążę wrócić ma". Grzegorz Knapski, zwany Knapiuszem, co polskich pierwszych zbierał przysłów i paremij, odnotował takowego proverbium, że "Kto ma ciążą, tego nie wiążą" (nie odstawiają do więzienia - Wachm.). Secundo ciąża była pokutą, czego ślad mamy u Jakuba Wujka, że tam komu "spowiednik miasto ciąży abo kaźni kazał mu do Rzymu jechać". U Marcina Bielskiego najdziem znaczenie trzecie, jako podatku, obciążenia ("Dworzanie podwody i stacje biorą, także i ciąże"), zasię u Samuela Twardowskiego czwarte, gdzie to udrękę czy zmartwienie znaczyło ("Taż to jest przyczyna mojej tej ciąży"), nareście quinto, gdzie to najzwyczajniej we świecie ciężar w jak najbardziej dosłownym, fizycznym, rozumieniu znaczyło ("Wina podrosłych gron ciąże" opisywał Sebastian Petrycy)
lubieżny - znowuż by się komu zdało, że wie w czem rzecz wybornie, tem zaś czasem idzie to z lubieży, co powab i wdzięk znaczyła, tandem lubieżny to kto łagodny, miły i inszym przyjemny, jako o samem Bogu Ojcu Psałterz Puławski spomina ("Lubieżny gospodzin wszystkim"), a i nie mniej ochoczo tem komplimentem obdarza Macierz Bożą znany w swojem czasie kaznodzieja Jan Paterka z Szamotuł ("aby ta lubieżna panna była nam początkiem wszytkiego dobrego")
  Na koniec zasię insza znów pułapka, co by się może komu z jaką kojarzyła Cepelią... Aliści "ludorzeźba" nic pospólnego z twórczością ludową nie ma, a znaczy jedynie jaką ogromną a okropną ludu masakrę, jako Linde przywoływał w opisaniu słówka tego "Okropne dni krwi rozlewu i wściekłej ludorzeźby"...
___________________________________________
* Kodeks wydany w połowie XV wieku, zawierający prawa z czasów Łokietka i Kazimierza Wielkiego, takoż odrębnie prawa xiążąt mazowieckich.






09 sierpnia, 2014

O wyrokach wstydu grodowi nie przynoszących...

   Był czas w Europie, a jak opowieści z Salem zamorskiego dowodzą, nie jeno w niej jednej, gdy wszelkich utrapień przyczyny w czarownic czynności inwestygowano, ergo też i za temi czarownicami mniemanemi prawdziwych rozpętano polowań. Ciekawym tego odnośnego przedkładam we Wikipedyjej articulum, takoż i wtóry o słynnem narzędziu dla inkwizytorów sub titulo "Malleus Maleficarum"("Młot na czarownice").
   Nie jest zamiarem mojem tutaj przyczyn tegoż dochodzić zjawiska, choć osobliwie owo w czasie się zbiegło z Reformacyi pochodem, zasię z przeciwem katolickiego Kościoła atakiem na wszytko, co onegoż czystości pożądanej przeciwnem być mogło. Osobliwe też, że w dziejach możem tegoż samego po wielekroć oglądać zjawiska, jako ciało, czy organ jaki sam siebie za uosobienie czystości wystawiający w chwili zagrożenia, z podobną zajadłością będzie wszędzie doszukiwał się sił tajemnych i nieczystych, osobliwie zaś i odstępców w szeregach własnych...
   Z danych jednak w artykułach owych przywołanych jednej bym tu powtórzyć pragnął, bo arcyzgrabnie ona do rzeczy naszej dzisiejszej przystaje. Jest tam owoż tabela, gdzie się cyfrę zrachowanych oskarżeń i procesów do liczby skazanych porównuje i jak kto sobie jednej przez drugą podzieli, wyjdzie mu że na niemieckich ziemiach nie dosyć, że spraw tych było najwięcej, to i zajadłość sądów jako szczególna k'temu przywiodła, że w cesarskiej dziedzinie sześć na dziesięć oskarżonych kończyło żywota na stosie. U Angielczyków, takoż i po onych kolonijach zamorskich, tudzież u Skandynawów tenże odsetek maleje do czterech na dziesięć z tych niewiast nieszczęśnych, do trzech we Francyi i nim do ziem naszych przejdę, godzi się jeszcze rzec słówko o pozornie najniższym z tych wyników dla Europy Południowej, pojmowanej jako Hiszpanija z Portugaliją, tudzież z ziemiami italskiemi.
   Ano, jeśli bowiem przyjąć, że najwięcej tych oskarżeń brało się z popędliwości ludzkiej, by swego sąsiada uprzykrzonego oskarżyć i onemu zaszkodzić, to na iberyjskiej ziemi nie trza było po temu się do czarów uciekać. Donieść starczyło, że ów jest skrycie pod dawnemu Żydem, luboż muzułmanem, katolika jeno fałszywie udającym i dopiero jakobyśmy summę tych skazanych złączyli, co ich inkwizycyja za owo żydostwo czy muślimaństwo mniemane, apostazję prawdziwą czy rzekomą i nareście za owe czarnoksięskie praktyki pokarała, tożbyśmy cyfry dostali obraz zjawiska prawdziwego malującej...
   Na tem tle mamyż i ziem naszych, aliści z madziarskimi i moskiewskiemi złączonych w obrachunku, gdzie tych ofiar by miało być mniej niż trzy na dziesięć, aleć nie znając jakoż z tem u Madziarów było, wnioskować ciężko o średniej dla ziem stricte naszych. Tem niemniej przyjąć by tu można, żeśmy nie byli na te czarownice jako szczególnie zajadli, za cóż i chwała przodkom naszym, aleć najszczególniejsza tam, gdzie pomimo owej aury powszechnej wiary w tych niewiast rozpanoszenie sądy jednak wielce roztropnie sobie z temi oskarżeniami poczynały.
  Najwięcej mam tu na myśli grodu mojego sądy grodzkie, przed któremi spraw takich było niemało, zasię pokaranych żywota utratą niemal nie masz, a i z samych protokołów jawnie wyziera dążność do zdroworozsądkowego rzeczy pokończenia...
   Anno Domini 1611 kmieć jeden z Zabłocia oskarżył niejaką Katarzynę Korzyninę, że mu czarnoksięskiemi praktykami sprawiła, iż mu "dwoje krowy odeszły". Owa zaś zeznała, że to za radą ludzi inszych jeno swej krowy, gdy mleka dawać przestała, "omiwała ją święconą wodą i z zielem omiwszy, kazała to chłopu wylać na krzyżową drogę abo do Wisły", co sądowi w zupełności wystarczyło. Podobnie niejakiej Annie Mikołajowej wystarczyło przed sądem przysiąc, że "laniem wosków bydła ludziom nie psowała" , jako i pewnej Halszce w 1609 roku, choć tą sami "księża od św. Trójcy" oskarżali, że "im krowy poczarowała".
   Anno Domini 1624 radny miejski, Wojciech Malarzowicz, oskarżył służącą u aptekarza Zofiję ze Skalbmierza, że ta "syna jego Szymona sobie nierządną miłością zniewoliła[...] do siebie w nocy do kamienice piwnicą z ulicy puszczała". Jest nawiasem w tem oskarżeniu jeden z piękniejszych opisów stanu zakochania, osobliwie, że gdzie jak gdzie ale po grodzkich regestrach by się człek nie takich spodziewał zapisów...:) Tu zaś mamy czarno na białem, że ów młodzian "nie wie co się z nim dzieje, od rozumu odchodzi, porywa się, uciekać chce, lada co mówi i leży osłupiały". Szydło z worka wyszło zda się z tem, że ów rajca szkody swe nie wiedzieć na co przetracone (młodzian na miłośnicę nie skąpił?) obrachował nader skrupulatnie... aż na złotych trzysta trzydzieści i trzy i domagał się, oczywista bezskutecznie, nie tyleż nawet czarownicy pokarania, ile owej kwoty zwrotu.
   Oskarżenie z roku 1713, roku morowej zarazy, zatem i trwogi szczególnej, mieszczanina Morettiego przeciw służącej Paprockiej na takich się między inszemi tęgich wspierało podstawach:
"...matkę miała wróżką[...] musiała się i ona czego nauczyć, ta też w Rusi była i fama publica o niej, że czarownicą jest."
  Dwa insze punkta uzasadnień takież były, że nasuszyła chleba na suchary dwa wory, niechybnie zatem z jaką intencyją podłą, a przy tem, jako z temi tobołami właziła w dom, to przy tem "mruczała tam coś, potem chmura naszła i deszcz lunął gwałtowny".
   W przewodzie sądownem jednak te argumenta zbito, że chlebem handlując, przedać nie poradziła na czas świeżego, to i wolała na suchary nasuszyć, przy tem wielce przytomnie konkluzyje wywiedziono, że karać za macierz przecie nie sposób, zaś sama opinija czyja dowodem nie jest, skoro crimen nijakiego z tem się nie wiąże. Byłaż jeszcze i rewizyja nakazana domostwa, ta jednak inkryminowanej przez oskarżyciela wężowej skórki do zadawania czarów nie odkryła i babę uwolniono.
   Z roku 1715, takoż z 1717 mamy zapisanych wielce zajmujących interwencyj Arcybractwa Męki Pańskiej, o którego działaniu i pochodzącem od owych Braci nazwaniu ulicy Brackiej, na której zdaniem Imci Turnaua ustawicznie pada deszcz żem już tu ongi pisał był. Owoż Bractwo, zwyczajnie wykupnem uwięzionych za długi się trudniące, zapłaciło po 10 złotych polskich od głowy i tegoż nastarczyło, by uwolnić "niewiastę imieniem Zofija, wsadzoną (posądzoną-Wachm.) od pana kwatermagistra o pomówienie czarostwa", takoż "Barbary Wierzbowskiej, szewcowej, która zwadziwszy się z Krzysztofową, mieszczką, wsadzona (jak wyżej - Wachm.)została o zadane czary"
  W temże samem 1717 roku karczmarzy dwóch służącą, niejaką Małgorzatę Natanczynę, skarżyło, że im czarnoksięskiemi praktykami piwo spsowała, aliści nader sprytny patron wywodził przeciwnie, że to z całą pewnością za sprawą wilgotnego zboża przez sknerów do warzenia użytego, albowiem "czarownice [...] gdy zepsują co, umieją i naprawić" a obwiniona Margośka najwidniej, mimo tortur, nic w skisłem piwie naprawić nie poradziła, któremu to głosowi sąd dał wiary i na torturach tych się rzecz cała pokończyła.
  W 1752 roku głośna była sprawa szlachcianki, Magdaleny Dobielskiej, oskarżonej od familii Łodzińskich, że im syna Tomasza czarami miłosnemi zbałamuciła i w chorobę wpędziła, przy czem nie tyleż tu szło o sam zarzut, co o gwałt uczyniony przez oskarżającego Franciszka Łodzińskiego, podczaszego Xięstwa Zatorskiego, który miał dziewkę od Dominikanek na Gródku porwać i we własnej więzić wieży, nim jej na ratusz nie oddał. Sąd nie dość, że Dobielskiej uniewinnił, to jeszcze nakazał raptusowi dwustu złotych polskich pannie tytułem rekompensaty wypłacić. Małoż na tem! Instygator biskupi rajców oświęcimskich pod sąd za to oddał, że dopomagając Łodzińskiemu. mniemaną Dobielskiej wspólniczkę, Małgorzatę Kobiałczynę z Czańca, uwięziwszy na tortury wydali i o śmierć przyprawili...

03 sierpnia, 2014

O sierpniowych czynnościach gospodarskich...

   
    Gwoli ordynku jeno przypomnę, żeśmy tu już w tem cyklu* porad mięli tyczących się miesięcy wcześniejszych (styczeńlutymarzeckwiecieńmajczerwieclipiec )

" W Sierpniu ubywa gorąca. 


- Gdy zwożą zboże, upatrować, aby nieporządnie jedno na drugim zrzucane nie było, ale żeby z pilnością i gęsto snopki jeden na drugi były układane, żeby myszy między nim przebiegać się nie tak mogły. Niektórzy podkładają słomę pod nowe żyto w sąsiekach , ale lepiej olszowe liście pod nie kłaść, bo myszy w nim nie będą bywać, jako niektórzy rozumieją [...]
- Najlepsze zboże i napiękniejsze osobno ma być kładziono na nasienie, aby się potym łacniej wziąć mogło, gdy go młócić będzie potrzeba.
- Jajca świeże nalepsze lecie trwają w otrębach. [...]
- Może też o tym czasie młócić kazać żyto i pszenicę na nasienie, aby trzy abo cztery niedziele przed Św. Michałem**, gdy chłopkowi dla roboty około rolej i siewów trudno, gospodarz naprzedaj miał co zboża, także na nasienie.
- Pola sprawować na oziminę trzeci raz i przed Św. Bartłomiejem*** wygotować.
- Niektórzy sieją na początku Sierpnia rzepę na nasienie, także i rzodkiew.
- Len i konopie na początku tego miesiąca zwieść, jeżeli się dostoją. A len jako skoro z pola będzie zebrany, zaraz go miądlić i główki wymłócić i potym wychędożony do fasy wsypać. Siemię też zaraz młócić, bo gdy długo w stodole leży, zmiękczeje.
- Pod ten czas wody szukać na studnie i studnie kopać i budować.
- Łąki, które się dwa kroć sprzątać nie dawają, siec je około św. Wawrzyńca**** a przed św. Bartłomiejem.
- Po Św. Wawrzyńcu drzewo już więcej nie roście, dla tego też pod ten czas winne macice obrzynają.
- Na Św. Wawrzyniec wyrywają sadzoną cebulę na Śląsku i potym ja na ziemi rzadko roztrząsnąwszy przesuszają; a gdy już przeschnie, ocierają każdą i za ogony na obręczy wiążą, abo na słomie przeplatują i wieszają. Zaś małą tegoroczną, która
jeszcze niewielka porosła, kładą w worku i wieszają przez zimę w izbie i potym na wiosnę ją sadzą, około grząd, jako się wyższej wspomniało w księżycu Marcu.
- Na Św. Bartłomiej pospolity człowiek liczy pierwszy dzień jesieni.
- Na Św. Bartłomiej zastawiają ptasznicy sidła na ptaki, gaiki dla łowienia ptaków gotują , bo pod ten czas zwykli iść ptacy.
- O tym też czasie poczyna się ucieszne pole z krogulcem. [...]
- Na niektórych miejscach około św. Bartłomieja gdzie jest kraj po temu, zwykli niektórzy na zimę jęczmień siać, przedtym nim żyto sieją.
- Około Św. Bartłomieja gdy miesiąc jest w pełni, może młode kury kapłonić.
- Około Św. Bartłomieja przestają ryby wzdłuż rość, ale już wzmiąsz rostą i tyją.
- Len, konopie brać tak, coby każdy snop mniej ani więcej nie czynił jedno garść i tak go siać i brać, aby go za słońca zatrzeć, i moczyć go przed Św. Bartłomiejem.
- W tym miesiącu, a zwłaszcza na schodzie, nie mają być kokoszy sadzone i bronić im tego, aby samy nie siedziały. Bo w miesiącu Wrześniu zimno następuje i dla tegoż kurczęta zmarznąćby mogły i nad to rzadko się uchowają i podrostą; co małego będzie zimie, tak małym zostanie; a ten ztąd pożytek, że po tym kokoszy lepiej lecie nieść będą.
- Prosięta, które w tym miesiącu i w inszych przyszłych czterech abo piąci rodzą się, zwykli dobrzy gospodarze bić do jedzenia; bo takowe prosięta z trudnością uchować się mogą przez zimę, i rady zdychają; kosztują też przez zimę niemało, bo ich ziarnem karmić trzeba.
- O tym też czasie ubóstwo grzyby zbiera i na słońcu je suszy abo je też pieką w piecu, jako i insze owoce, i tak je potym przez zimę , w worku zawiesiwszy, chowają.
- Na końcu też tego miesiąca proso zwożą i sprzątają, laskowe orzechy oskubuja, liście obłamują około gron winnych, gdy się nie rychło chcą dostawać, aby tym lepiej słońce je grzało; rane grona obrzynają a późne na agren zbierają i sok z nich czynią do potraw; kamienie z rolej sprzątają, zielsko wyrywają
i korzenie.
- Liście dla owiec dębowe, brzozowe zbierać i w wiązanki wiązać, suszyć i wozić.
- Szczep młody polewać przez gąbkę.
- Potrawy siec drugie.
- Gotować się na zbieranie wina, komu się go siła rodzi.
- Letne zboża młócone jako najcieniej po szpichlerzach zsypować, rozgamować i co trzeci dzień poruszać.
- Jesienny gnój wywozić.
- Stado gęsi wielkie, gdzie pasza dobra, chować, bo do wielkiego stada tak potrzeba sługi jako i do małego.
- Sadów pilnie strzedz, a gdy przyjdzie czas, owoc rzadnie odbierać, jedno suszyć, drugie chować.
- Gospodarz dobry poczyna rok od Św. Bartłomieja. Abowiem do św. Bartłomieja ma wszytko z pola sprzątnąć i począć siać, a ma zasiać do Św. Michała abo nadalej po Św. Michale w tydzień, a tak się ma, aby siać co naraniej. A to najwiętsza do-
brze rola sprawić i na nasienie zorać, a pyrzu aby namniej nie było w rolej. [...]
- Przypłodek wszelaki stada, bydła, owiec, gęsi, kur, kaczek, indyków, pawów, etc. i wszelaki inszy piętnować, znakować, tak w małych folwarkach jako i w wielkich, kędy jedno sam pan abo pani nie liczy ani zna swego dobytku, przy wielkości majętności abo trudności jakiej inszej. Pasterskie, urzędnicze i czeladne piętnować na lewym uchu a pańskie na prawym i liczbę w regestr pański, wiele tego kędy ma być, tamże gdzie i pańskie spisać. Stadu piętno, bydłu znak dla tego czynią , żeby się mogło poznać między cudzem i dla odmienienia skóry, gdy zdechnie. "
________________
*niemal w całości cytatem będącym z rozdziałków kolejnych poradnika ziemiańskiego Teodora Zawackiego z 1616 sub titulo "Memoriale oeconomicum"
**29 Września
***24 Sierpnia
****10 Sierpnia