26 maja, 2016

O pożywieniu Polaków, czyli prospektu reklamowego continuum...

   W nawiązaniu do znanego już Lectorom Miłym z fragmentum inszego dziełka Szymona Starowolskiego, sub titulo "Polska albo opisanie położenia Królestwa Polskiego", wydanego w Kolonii w Roku Pańskim 1632, dziś wyimek inszy, z rozdzialiku o pożywieniu i stroju Polaków. 
   Jako i Wy w komentarzach, tak i ja w swoich do tamtegoż tekstu uwagach, wykazaliśmy przesadnie pochlebny obraz nacyi naszej, takoż i tu podobnie przyjdzie zapewne podzielić Starowolskiego przez pół najmniej, ale i tak przecie pozostaje obraz, który musiał się czytelnikom ówcześnym jawić jakim Edenu na ziemi prospektem, osobliwie Niemiaszkom, srodze toczącą się wojną trzydziestoletnią doświadczonych (choć też pamiętać upraszam, bo lwia część z nas może obraz tej wojny na "Matce Courage" Bertolda Brechta kształtowała, że i Brecht malarz niepospolity, choć ten akuratnie w drugą stronę)
" Pożywienie narodu naszego obfitsze jest niż prawie u wszystkich innych europejskich nacji, a na stołach możniejszych tak wyszukane, że magnaci największą część swoich dochodów na wonne korzenie i wina obracają. W dawnych czasach spożywanie żytniego chleba i piwa z jęczmienia albo pszenicy uczynionego wspólne było dla wszystkich i całkiem zwyczajne; teraz już nie tylko przedniejsi, lecz i samo pospólstwo chlebem pszennym i winem przy stole się raczy, zwłaszcza w większych miastach i tych, co bliżej Węgier leżą. I plebs nawet wiejski ma zwyczaj stół zastawiać połciami słoniny, baraniną, wołowiną, cielęciną, mlekiem, rybami, a najwięcej jarzynami, które to rzeczy na targach, także po wsiach, przy kościołach i widocznych miejscach, w świąteczne dnie są wystawiane. Atoli mieszczan i szlachty pożywienie o wiele wybredniejsze bywa, a stoły ich tuczonym drobiem wszystkich rodzajów, dalej dziką zwierzyną i ptactwem, i rybami wybornymi aż do zbytku niekiedy są zastawiane; także różnych wonnych korzeni, cukrów, win, potraw i innych zagranicznych przypraw albo łakoci bardzo dużo każdego dnia używają. Rusini i Litwini natomiast, u których jest mnóstwo ryb i miodu, obficie używają wina zmieszanego z miodem, podobnie jak piwa z pitną wodą gotowanego, nazywanego miodem."
    Tyle Starowolskiego, ja zaś bym tego fragmentum do dawniejszych naszych dysput o pożywieniu w dawnych czasach odniósł i powiązał, osobliwie z dysputą, co się pod notką o historii przez pryzmat drzewa widzianej wywiązała...
   Towarzystwo przyjdzie mi opuścić chwilowo, napominając przecie byście nie zabaczyli o przypadającym na niedzielę, 29-ego święcie pułkowym 18 Pułku Ułanów Pomorskich (to ci, których pod Krojantami szarży nieszczęśnej przypisuje się powstanie nieprawdziwej, acz nieśmiertelnej, niestety, bzdury propagandowej o szarżowaniu z szablami na czołgi). Jest po temu arcyważka przyczyna, ta mianowicie, że mus iżbym osobą własną dopilnował, by mi huncwoty spod znaku Kneziowiska nie wyżłopały wszytkiego na dorocznem spotkaniu naszem, tandem przebaczenia prosząc, że co responsować by przyszło, najpewniej po niedzieli dopiero uczynię, a ninie, że zaprzęgać pora, kłaniam się nisko...:)




19 komentarzy:

  1. 1. Kraj był rolniczy, to może faktycznie jedzenia było w bród. No ale czy rzeczywiście nawet najgorszy ciołek zażerał się co dzień słoniną to bym jednak powątpiewał.
    2. Miłego odpoczynku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Wiedziałem, że na Twój (nie wiem tylko czy wrodzony, czy nabyty:) zdrowy sceptycyzm zawsze mogę liczyć:))
      Ad.2 Bóg Zapłać, iście tak było, z czego - nadziei pełnym - następnym razem i Ty skorzystasz:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Kaca miłościwie niewielkiego dnia następnego po spotkaniu całej kompanii życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dni w sumie kilka i na toż właśnie owo doroczne spotkanie się w tych dniach wpodle Bożego Ciała odprawuje, iżby ich choć trochę było...
      Trunki na Watrowisku spożywane są roboty własnej uczestników, w pierwszym rzędzie Knezia Okrutnika i tej mają zadziwiającej własności, że nie tylko ja, ale i nikt inszy, nigdy dnia następnego niczego leczyć nie musiał...:)Tem niemniej rozumiem, żeś WMPani życzyć pragnęła jak najlepiej i za to z serca dziękuję:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Faktycznie, po trunkach owych nie ma efektu "dnia następnego", żadne mewy nie tupią itp.:)
      Pomijam doraźne i bardzo krótkotrwałe sponiewieranie, spowodowane degustacją nieznanego trunku, którego się nie podejrzewało o taką moc...:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Co nas nie zabija, to nas wzmacnia...:))))))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Panie Wachmistrzu!

    Kilka słów o dowódcy 18 pułku ułanów pomorskich. Kazimierz Mastalerz urodził się w Sosnowcu w 1894 r. w rodzinie kolejarskiej. Harcerz i członek "Strzelca". W latach 1914-1917 walczył w 1 pułku ułanów Legionów Polskich, zaś od 1918 w 1 pułku szwoleżerów. W wojnie z bolszewikami dosłużył się stopnia rotmistrza. Odznaczony też Orderem Virtuti Militari 5 klasy. Od 1930 roku dowodził 8 pułkiem ułanów im. Księcia J.Poniatowskiego i tu w 1934 roku awansowano go na stopień pułkownika. Z dniem 8 sierpnia 1939 przekazał pułk ppłk Włodzimierzowi Dunin-Żuchowskiemu. Na wojnę wyruszył na czele 18 pułku ułanów, walcząc w Pomorskiej Brygadzie Kawalerii. Zginął pod Krojantami, gdy na czele 2 szwadronów ruszył do szarży na batalion niemieckiej piechoty. Pośmiertnie odznaczony Orderem VM 4 klasy. Z lekcji historii w liceum pamiętam sytuację,gdy nasz Kościuszko ( nauczyciel historii ) zbeształ synka miejscowego aparatczyka, gdy ten zaczął wywodzić, iż konsekwencją przedwojennej propagandy były ataki lancami na niemieckie czołgi, bo te budowano z tektury.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemce iście w prapoczątkach swoich pancerniackich zapędów budowali atrapy czołgów, by - zabronionych traktatem wersalskim czołgów nie mając - móc przecie ćwiczyć manewrowanie czołgami na poligonach i taktykę walki tą bronią, cięgiem przecie nową. Nie jest to zatem tak, że to zmyślenie ze szczętem, choć epatowanie tą wiedzą przez buńczuczność propagandy naszej, w rzeczy samej błędem było porażającym... Bóg Zapłać Waszmości za tę o pułkowniku Mastalerzu przygarść wiedzy uzupełniającej.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. P.S. Poprawić przyjdzie z osobna, bom nadto późno ową myłkę u Waszmości dojrzał był. 8 Pułk Ułanów był pułkiem nie "imienia" Księcia Józefa Poniatowskiego, a po prostu pułkiem Księcia. To nie był patron w taki rozumieniu jak się dziś to szkołom nadaje, czy dawniej fabrykom. Kadra pułku, przez wzgląd na tradycje dawne, przyjęła Księcia Józefa jako pułku swego nominalnego i honorowego szefa (co z tego, że nieżyjącego?) i uznała się za coś w rodzaju Jego Gwardii, nad którą duch Jego czuwa i dowodzi nieustająco...:) Zatem pełna i prawidłowa nazwa pułku to 8 Pułk Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, podobnie jak 1 Pułk Szwoleżerów był 1 Pułkiem Szwoleżerów Marszałka Józefa Piłsudskiego (a nie imienia Marszałka)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

  4. Panie Wachmistrzu !

    Nareszcie wiem komu zawdzięczać argumenty, że " to Holendrowie i drudzy nas potrzebują, nie my ich, i oni do nas jeździć muszą po chleb" oraz " towary nasze tak zamorszczykom potrzebne, że bez nich żyć nie mogą, albowiem już od kilkudziesięciu lat owym się żywią jako z folwarku dorocznego " .Bo już mi się wydawało, iż wydumał to sam złotousty Rycho Obatel. Tak, żyło się po pańsku, ale z dobrobytu chłopom się we łbach poprzewracało. Robić się chamom nie chciało na pańskim, a przecież miał taki zapewnienie pracy od świtu do nocy przez 7 dni w tygodniu. Nie to, co teraz mamy w Najjaśniejszej. A dowodem na pańskie życie jest fakt, że mieli wąsy słone, a to od maczania w piwie jak to śpiewano o Mazurach. Nie dziw więc, że się imć Jan Pasek wściekł, gdy przydybał chłopa na na chwytaniu w sidła jego zająca, stąd też kazał pechowcowi zjeść żywcem owo zwierzątko. Ta cała szlachta, Panie Wachmistrzu, znaczy cząstkowa, czynszowa, zagrodowa, zaściankowa, szaraczkowa, gołota, brukowa, zagończykowa, czy też chodaczkowa, to ino prekursorzy dzisiejszych punków, hippisów ( osełedec na łbach mieli ) , pacyfistów ( szabla drewniana przy boku ) ekologów ( bo nie uznawali karmazynowych kontuszy ).. Co jeden przed gankiem rozwalonej chałupy tarczę herbową zawieszał, by wiadomo było, że urodzony tu zamieszkuje. To były czasy.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mazurowie naszy
      od jaglanej kaszy
      słone wąsy mają,
      piwem je zmywają".
      Jak widzisz zatem, Cny Bosmanie, nie od piwa owa słoność, a od słonej kaszy była, zaś to piwo właśnie było na to remedium:)
      Jam tam osobiście nie z herbowych, a z pracowitych, jak się zwykło włościan zwać, tom i może winien jaką mieć ku szlachcie ansę, aliści znam ja i porządki krajów ościennych, znam i dzieje nasze i znam, że wiele, co się o tej szlachcie wygaduje i wypisuje to głupstwa, niejednokroć ideologiją czasów słusznie minionych skażone... Tu jeno wypunktuję, że to nigdy nie była kasta zamknięta i fluktuacyje tak do niej, jak i z niej były na porządku dziennym, a co się owego ucisku chłopa rzekomego nadmiernego tyczy, to pozwolę sobie przypomnieć, żeśmy bodaj jedynym krajem w Europie byli, jeśli nie we świecie, co buntów chłopskich jako takich nie znał... Nie liczę tu powstań kozackich, bo to jednak podłoże insze, choć zbiegali do nich i kmiotkowie, nawet i z daleka, ni rebelii Kostki-Napierskiego, bo dziś to przecie wiemy, że to Szwedów był dywersant... I, jak dla mnie, brak owych powstań, nadto dobitnym jest dowodem, że z tem uciskiem to "łeż to i mazurska przesada"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ukłony i podziw Wachmistrzu za przedłożenie kwestii żywieniowej naszych ziomków. Pewnikiem nasi przodkowie radzili sobie bez marketów bardzo dobrze i korzystali z darów natury. U moich dziadków w spiżarni półki zastawione np. miodami z czterech uli, smalcu, a u belki wisiały połacie słoniny. Niektóre były żółte i mięciutkie i tylko żałuję, że nigdy nie spróbowałam i do tej pory nie wiem, jaki miała smak, choć namawiano mnie, by choć plasterek położyć na kromce chleba... Aliści z ziemianki wykopanej w brzegu lubiłam korzystać, zbierać warstwę śmietany, kłaść na chleb i posypywać cukrem. I niech schowają się przed temi delicjami dzisiejsze szynki!
    Z notką o historii widzianej przez pryzmat drzewa zapoznałam się takoż, a osobliwie z ciekawemi komentarzami mentorów.
    Nie zabaczyłam przepić ziółkami uczczenia święta 18 Pułku Ułanów Pomorskich...
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać za dobre słowo, jako i za Ułanów Pomorskich godne uczczenie:) Co się tyczy smaku słoninki to mniemam, że coś tu z Kneziem Jegomością obmyślimy, by temu zaradzić:) Ja zaś, jako niedawny jeszcze uczestnik Watrowiska niezapomnianego, chciałbym jeszcze i dzięki złożyć za nieprawdopodobnie hojne i obfite wsparcie tejże imprezy przez WMPanią, a tyleż rzeknę, żem jeszcze i do dom nabrał dla córy mej, przypadłością wegetarianizmu dotkniętej, naleśników z jarmużem i serem, któremi się pewnie ze dni jeszcze dwa najmniej zajadać będzie:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Na Boga Wachmistrzu, nie daj Córci, bo robione we wtorek, jutro będą miały tydzień. Obiecuję zrobić świeże i przekażę Klarce, więc dotrą na czas.
      Serdeczności i pozdrawiam.

      Usuń
    3. Boże zachowaj, iżbym ja jeszcze dobroci WMPani nadużywał, a jeszcze Klarki przy tem do jakiejbądź posługi przymuszał! Nie może to być i nie będzie, czego darować proszę i nie poczytać mi za grubijaństwo... Tożby i niepedagogiczne było wielce, bo jeśli smakowało (a czy zasmakuje to jeszcze, napomnieni WMPani słowy, przepatrzym zali dziś się jeszcze nada) to są jeszcze u oćca grosze na ingrendiencyje konieczne, u dziewczęcia dwie rączki nadobne, przepis, o wieleż mię memoryja nie zwodzi, na Kneziowisku udostępniony (a jeśli nie, to tej jednej łaski dopraszał będę:), i niechaj czyni gwoli podniebieniu swemu...
      Kłaniam nisko, wielce WMPani Dobrodzice obligowany:)

      Usuń
    4. Ze swej strony żałuję, że dopiero zaległości czytelnicze nadrabiam, bo posłaniec z watrowiskowymi przysmakami odjechał, a słoninki tam nie ma!!!
      Jest za to kawałek oryginalnej "palcówki" ze słoninką, do której ostre narzędzie potrzebne będzie. :)

      Usuń
    5. Co się odwlecze, to nie uciecze...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Już opisując kraj Mieszka I, kronikarze pisali, że obfituje w dobra wszelakie. Coś widać w tym być musiało...:)
    Chociaż zgadzam się z Vulpianem, że raczej nie wszyscy mieli tego pod dostatkiem.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak sąsiedzi wystrzałami z "Aurory" wezwali do gruntownej redystrybucji dóbr posiadanych, odzew u nas nie był przesadnie ochoczy...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)