21 grudnia, 2012

O mordowaniu Cyprinus Carpio...


Nim ku meritum przejdę, własnego bym tu przywołał cytatu z noty dawniejszej, by Czytaczów wstecz nadto nie przeganiać:
"Karpia wszytkim z Wiliją się kojarzącego przyjdzie tu oprotestować mi najsolenniej, boć karp ryba miła i smaczna, chocia czasem komu nadto tłustą luboż i mułem zalatującą się widzi... jednak ja nie przeciw jadłu samemu, ileż przeciw temu, co komuniści przebrzydli ludziom przez jedne durne pół wieku do łbów wciśli, że to obyczaj staropolski jaki! Nigdyż karpia nie był oblig we Wiliją serwować!!!  Ryb generalliter owszem, prawda najświętsza: szczupaków, sandaczy, linów, sumów, takoż i karpiów, aleć bez onej szczególnejszej estymy dla karpia, jakoż niby dania tradycyjnego...  Jeśli bym już jakiej rybie tegoż miana miał przydać, to prędzej śledziowi! Karpia do tradycyi narodowi naszemu zaszczepił niejaki Hilary Minc w roku 1948, z tegoż prostego założenia wychodząc, że jakoż na stoły się robotnikom da co dobrego, tedy ci łacniej nowej władzy spolegliwi będą.  Temuż jego program masowych Państwowych Gospodarstw Rybnych miał służyć, temuż masowa produkcyja, boć to i trudno nawet i hodowlą zwać, karpia, coż do wojny za "pańską rybę" uchodził, tedy jeszczeć więcej był i pożądanym... i tak żeśmy przyszli do 5 milijonów sztuk każdego roku na połowę grudnia do handlu szykowanych... 
   Drugie co mię ku alteracyi wielgiej przywodzi, jako o karpiu wigilijnem prawić, to sposób przyrządzania onegoż. Horrendum przeczyste! Ubić, wypatroszyć, sprawić i....osmażyć niczem kotleta jakiego!!!  Taż co takiego praszczurom naszym wmawiać, żeśmy po nich tradycyją przejęli, to niczem oćca swego i matkę spotsponować! Ciekawym zaliby Francuzowi kazać ślimaki nad ogniskiem piec i wmówić onemu, że to tradycyja, zaliby się tego tknął? Głowy pod topór dawać nie będę, ale nie pomnę, by jakiejkolwiek ryby na Wiliją antecessores nasi smażyli... Specyjalnością kuchni naszej byłyż za to ryby w sosach, osobliwie w sosie szarym!!!
I jako komu się zachce prawdziwie tradycyję poszanować, tedy do podanego w sierpniu Anno Domini 2006 przepisu na karpia po polsku na szaro odsyłam... 
   Przebaczcież mi oną alteracyą, alem rok w rok tejże samej śpiewki o "staropolskiej" karpia proweniencyi słysząc, już i białej gorączki bliski..."
   Teraz zasię ku spominkom własnym mi się cofnąć przyjdzie, gdy trafiło się Wachmistrzowi w młodości zamierzchłej, że czas niejaki przepędził inter officium pracując, przy czem słowo "pracując" okrutnie tu srogim nadużyciem i obrazą dla ludzi prawdziwie się trudzących... Czas to był, choć i dla młodości mej dawnej uroków piękny, przecie za przyczyną tegoż właśnie zatrudnienia obmierzły wielce. Pytającemu przyczyny pytaniem odpowiem: "Ileż można nic nie robić?" Godzinę, dwie może to i dla człeka wytchnienia szukającego miłe, takoż dla natury z gruntu leniwej, przecie dla człeka młodego, aktywnej natury?... Tortura to istna! Żebyż to się jeszcze można jakiej lekturze xiąg zacnych oddać! Ale gdzie tam... mus arbaty za arbatą przepijać, ploteczek słuchając luboż i opowieści, co gdzie tam która w jakiem sklepie dojrzała... Zżymać się, palce gryźć, przecie trwać... Przyczyn tegoż zasię dziś bym już tu i eksplikować nie chciał, przecz żem tam akurat się był zatrudnił, dość żem się w onem officium trzypiętrowem i obszernem niemal jedyną męską biurwą (łac.biurva irritata:) okazał, jeszli prezesów nie liczyć, zaopatrzeniowców i człeka jednego, prawdziwie osobnej nawet i nie noty a xięgi godnego...
  Osobnik ów był wielce złośliwym i manierycznym, a słuchy krążyły że ów i o zdrowiu swojem jakie pergamina pono zielone czy żółte posiadał, temuż zalecenia powszechne, by nie drażnić, Boże Broń, by jakiej hałaburdy niebacznej nie wywołać... Ba! Rzec łacno, ale jakże tu zmilczeć, gdy ów się co i rusz o klapsa w zęby prosił, poruczone sobie mając rozdzielenie wszytkiego, coż labores jako wszelkiej maści "socjal" przysługiwało... Owoż człeczyna owa z uporem zgoła maniackiem wiodła wszelkich tabel, wyliczeń i obrachunków, z których wynikiem wypadało, że jako ów trzy dni chorzał, zasię dwa insze się urlopował, temuż mu już i nie cała arbaty (arcypodłej, bo czasy to były jeszcze za nieboszczki Peerelki, Świeć Panie nad Jej duszą szubrawą!) onemu paczka, a jeno onej części siedm z dziesięciu, luboż i nie mydło jedno całe a jeno trzy ćwierci...
   Nie pomagało tłomaczenie nijakie, że nas w dziale piąci, temuż się jako i między sobą ugodzim; przecie pospołu tej arbaty parzym i pijem! Aliści onemu to się za proste wydało, by nam dać na piąci paczek pięć, luboż i w tem miesiącu nie dawać żadnej, temu co się nadto długo absentował, zasię na kwartał cały wydać paczek cztery, byle CAŁE! O nie! Ów, jako już wszytkiego sobie obrachował, brałże się do noża i krawał owo mydło na cząstki, rżnął onej herbaty nożyczkami, nieledwieśmy czasem sobie dworowali, że je na wiórka rozsypie i wiórek nam będzie wyliczał...
  Ode rżnięcia ręczników odstąpił dopiero jakom mu zagroził był, że zwierzchność uwiadomię, że tem sposobem mienie niszczy, aliści jako za nastaniem czasów już i ze szczętem ciężkich, gdzie po sklepach jeno ocet stojał, ku Wilijej przyszło, zwierzchność nasza jako tam się i wystarała, by podległym sobie karpiów sprawić... Radości początkowej wrychle zgroza przyszła, jako uwiadomiono nas, że dzieleniem ma się ów spomniany człek zająć. Wiadomo przecie, że karp karpiowi nie równy i niechybnie przy wydaniu by i jakie kwasy były i targi, przecie nikt myszli nie przypuszczał, by miał karpia całego nie dostać, a nie jaki odwłok tego, czy owego pozbawiony! Wizyje koszmarne karpiów przez maniaka dzielonych podług wagi arcydokładanie tedy niechybnie płetewki czy łby odrzynającego, by się waga zgodziła, krążyć poczęły nad officium onym, zatem i lęki, by się komu na końcu cebrzyk samych łbów nie dostał... Larum się podniesło w babińcu okrutne, po czem rada w radę, deputacyja ku zwierzchności wyruszyła, by pod pozorem baczności na rozdział sprawiedliwy onemu to odebrać, a jakiej komisyi poruczyć...
   Zwierzchność na to przystała ochotnie, aliści ku mojemu utrapieniu, na odchodnym dodała: "A weźcież i do niej onego nowicyusza, to Wam  je od razu pozabija!" Ano i poczęło się przekleństwo moje...:(( Wszytkie te osóbki wdzięczne, młodsze i starsze, szpetne i urodziwe, jednako się do mnie wdzięczyć poczęły, bym się zgodził onym ichnich rybów ubić, by się ku domostwom już nie musiały kwapić z jakiem cebrzykiem wodą napełnionem, luboż i torbą podskakującą... Cóż mi czynić było? Urlopu nie stało, z nagła zachorzeć naonczas znajomych medykusów zbrakło, cożby gotowi byli pergamina stosowne wyszykować... Ano: akomodowałżem się k'temu, ani myszląc w jak srogie termina mi popaść przyjdzie...:(( 
   Dnia naznaczonego żem jeszcze i koncypował jakiej mieć k'temu asystancji w osobach zaopatrzeniowców naszach, aliści hałastra ta pod pretekstem leda jakiem tyły podała, salwując się rzkomo pryncypalniejszemi zadaniami, mię jeno młotek jaki ostawiwszy, bym tych stworzeń niewinnych gołemi rękami dusić nie musiał... Oszczędzę ja Lectorom moim opisów krwawych godzin następnych, gdziem w łazience onegoż officium był rybom szlachetnym gehenny prawdziwej urządził, wielce niewprawny w mordowaniu naonczas będąc...:(( Cóż będę rozprawiał... ani o tem jakem rybą cuchnący, a okrwawiony do dom wracał, a Pani_Serca_Mego jak mię ze zgrozą powitała, ani się i na przyniesionego karpia nie radując... Ani jako mi się nocami te dwie, czy trzy setki pomordowanych stworzeń śniły... Ani jako owe wszytkie białe głowy i podwiki, tak się wdzięczące przódzi, na sam mój widok się nazajutrz wzdrygały, mimo żem nie co insze czynił, jeno ich prośbom zadosyć czynił...
   Tyleż Wam rzeknę, żem tam jeszczeć i z przerwami rozmaitemi służąc, dwóch Wilij jeszcze doczekał, gdzie experiencyją nauczony żem się i przyodziewy stosownej uszykował, a i narzędzi katowskich, temuż już i egzekucyje następne mniej rzeźnię przypominały, a i sprzątaczka, co pono za razem pierwszym zemdlała,  łazienkę ujrzawszy, przestała mię do siódmego wyklinać pokolenia...
   Dziwno Wam pewnie już i nie będzie, że jako doma przyjdzie karpia ubić, czynię co mi czynić oblig, przecie z przykrością najwiętszą, a i ze spominkami niemiłemi wielce. Ano i przyszlim tak ku czasom, gdzie syn własny w dorosłość wszedłszy, myszli mi tej mimo wolej podsunął, by się może i jako jednem chocia razem wymówić... Tedyż gdy Pani_Mego_Serca była wypowiedziała te słowa, że trza by naszych rybków jako co roku sprawić, a wszytcy przy tem nie wiedzieć czemu się na mnie wejrzeli, temum ja i odchrząknął i powstał, by na powadze przybrać, zaczym żem począł oracyi:
- Synu Mój! Otoś już i dorosły, pora zatem najwyższa po temu bym Cię nauczył, jako się...
-...wrzuca suszarkę do wanny? - wypalił mi znienacka ów wąż, com go latami na piersi hodował.

27 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt21 grudnia 2012 11:31

    1. Widzę, że do grona ludzi o groźnych przydomkach (Bazyli Boulgaroktonos, Kalojan Romaioktonos) dołaczyć trzeba jeszcze i Waści. Wachmistrz Kiprinoktonos takoż serce przerażeniem napełnia.
    2. Wyznać muszę, że w bardzo zdecydowany sposób odmawiam mordowania czegokolwiek, dając do wyboru małżonce: albo innego męża musi sobie poszukać, albo już sprawione kupujemy. Ku memu wielkiemu szczęściu (jak dotąd) małżonka wybiera wciąż mnie. Ciekawe jak długo jeszcze...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Hmmm... równać mię z Bułgarobójcą? Muszę to przemyśleć...
      Ad.2 Na własną, domową miarę koncept nader udatny... Mnie, niestety, insze trapią skale...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. W zżyciu nie zabijałabym żadnego stworzenia Bożego, a już szczególnie karpia, kiedy on tak jakoś patrzy z wyrzutem. Ostatnio w Lidlu można kupić płaty. Przygotowane i tym zadowalam się . Smacznego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to karpiowi jakiej szczególnej czyni różnicy, ale polemizował nie będę:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Hmmm, a to tradycja... dorsz, halibut, tuńczyk, śledź, rekin - tyle mam, karpia nie masz w moich świątecznych zapasach. Niczego ubijać nie będę, kupuję zamordowane :-(

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A byczki w tomacie to już nie tradycja?:) Jedną z ujemnych stron przepisu na karpia w szarym sosie ta jest, że k'temu krew karpiowa potrzebna, a tej, niestety, luzem nie kupisz...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. No cóż pokolenie nowe szczere nam rośnie i bezkompromisowe.
    Pozdrawiam świątecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nibyż to jeno żart być miał, przecie sam tegoż myszlenia sposób dowodzi, żeś Waść przy słuszności. I ja pozdrawiam, a z życzeniami się dopiero wybrać zamiaruję:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Jak trzeba - zabiję świnię, kaczce łeb utnę, kurze gardło poderżnę [najlepiej robi się to za pomocą introligatorskiej gilotyny do cięcia papieru - bierze się kurę za nogi, robi kurą kilka obrotów, co ją oszałamia, spokojną już wkłada się kurzą szyją między ostrza gilotynki, przyciska dźwigienkę i...], królika gracko strzelę kantem dłoni za uszami...... Ale karpia??? ZA NIC!!! Nie ma nóg, nie ma skrzydeł...Czym się ma opędzać - skrzelami??? Zgłuszam go tylko specjalnym młotkiem z gumowym obuchem- on tego zwyczajny, robi się to z nim co roku. Tę ostateczną - oprawczą czynność zostawiam mej Żonie...Sam jestem najwyraźniej zbyt delikatny Ona to robi tak zręcznie...
    MIŁEGO KOŃCA ŚWIATA życzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagonionym tak okrutnie, żem sobie z wieczora dopiero przypomniał, że koniec świata miał być... Chocia jak na kuchnię mą wejrzeć, to chyba ona od tego nieodległa...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Niech choinka się całą noc świeci
    Niech cieszą się z tego też małe dzieci
    Niech renifer grzeje z kopyta
    A Mikołaj za prezent chwyta.
    Niech życzenia sypią się wokół
    Niech smutki opuszczą lokum
    Niech nikt nie tonie w amoku
    bo zbliża się najpiękniejszy dzień w roku.

    Zdrowych i radosnych świąt życzę ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołaj Romanow z Rodziną21 grudnia 2012 17:58

      Extra życzenia! Tylko z tym "chwytaniem za prezent Mikołaja" byłbym może odrobinę ostrożniejszy... Nie każdy Mikołaj to lubi...

      Usuń
    2. Bóg Zapłać za dobre słowo, choć w rzeczy samej, że Mikołaj już był, to i go za nic chwytać nie będę, bo mógły pastorałem odwinąć...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Gościom i Gospodarzowi wszelkiej pomyślności, wesołych Świąt i radosnych chwil Щедрий вечір/Добрий вечір/Добрим людям/На здоров'я!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imieniem swojem z serca dziękuję, osobliwie za tak energii pełne i miłe sercu memu śpiewki:) Imieniem gości za pamięć i życzenia:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wachmistrzu, dygam wdzięcznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja i odkłaniam najpiękniej, wielce za wizytę obligowany:)

      Usuń
  9. Z serca Ci Wachmistrzu spółczuję tej paskudnej roli, jaka Ci przypadła w okresie tem niezwykłem. Osobiście wraz z Familią mamyż do karpia awersję lekką.

    Onegdaj letnim czasem, ość z tej ryby Mamie Mojej z nagła w gardle stanęła, porządnego stracha wszytkim napędzając.Odtąd na naszem wilijnem stole karpia nie uświadczysz, jeno pangę luboż w ostateczności paluszki rybne :o)

    Kłaniam się nisko i świątecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojmuję przy doświadczeniach tak srogich, że być inaczej nie może:) Chyba, że się na azard szprotek puszkowych jeszcze zapuścicie, ale one potrafią być, weredy, zdradliwe...
      Kłaniam nisko, wszelkiej świątecznej życząc Radości:)

      Usuń
  10. Ma MARTWY płat karpia, zatem nikt do tej roli się nie szykuje. Pogodnych Świąt życzę, bez krwi i trupów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do karpia w płatach też żeśmy musieli cywilizacyjnie i technologicznie dojrzeć... Za nieboszczki Peerelki: nie do pomyślenia... Za życzenia Bóg Zapłać; i ja życzę podobnie WMPani, a jeszcze lekką ręką i sercem dobrego zdrowia pożyczę...:) A co? kto bogatemu zabroni?:) A i sakiewki pełnej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Kneź Okrutnik22 grudnia 2012 19:19

    Przyszło mi dzisiaj dwa utłuc, taki los okrutnika. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co wyrzekać: gorzej być mogło, jakoby familia była liczniejszą luboż gości być miało ponad palcy u rąk liczbę... Moje jeszcze pływają...:((
      Kłąniam nisko:)

      Usuń
  12. Ojej...ubawilam sie. Wiem ze temat nieciekawy emocjonalnie i duchowo, ale wyobraznia moja dziala i se to wszystko przed oczami zobaczylam. Te paniuski co to najpierw sie mizdzyly i domagaly ubicia a potem....och, coz za niewierne istoty, niestaly puch:)))

    Nie wiedzialam, ze karp to komunistyczny wymysl. A rybe w smietanie, taka co palce lizac, to umial tylko moj ojciec i recepte zabral ze soba w zaswiaty:((

    Zycze Wam zdrowych, pogodnych Swiat:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle może sam karp, co jego upowszechnienie i wmawianie ludziom, że to staropolska tradycja...:)A oćcowego przepisu doprawdy tak by ciężko było próbami licznemi odtworzyć popróbować, skoro taki wyborny?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. I tu mnie Waszmość zaskoczyłeś kompletnie, bom całe życie sądził, że ów karp to od wieków tradycja Wigilijna w Najjaśniejszej RP, a tu bęc tralala :-) poczułem się jak nieodrodne dziecko nieboszki komuny. No i mam teraz ambiwalencję odczuć, bo nie wiem, czy ten karp ma mi stanąć Mincem w gardle, czy wprost przeciwnie, uznać go za tradycję, bo koniec końców, ileś już lat owego karpia na Wigilię zajadam.
    Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecie Minc karpia nie stworzył, a jeno upowszechnił, zasię propogandyści dopisali mu tradycyi wiekowej. Zatem nie bolszewickie Waść wydłubujesz ości i pożywaj na zdrowie, jako i ja spożywam:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)