17 września, 2017

O tropieniu gaf...

... czem się z upodobaniem niejakiem zajmował ongi Stefan Garczyński, upubliczniwszy nawet dziełko sub titulo: "Gafy. Komizm mimowolny", gdzie za exemplum gafy z ignorancji popełnionej, wystawił następującą:
  "Savoir-vivre to znajomość towarzyskich form i obyczajów, a "savoir" znaczy wiedzieć. By nie uchybić dobrym manierom, trzeba wiedzieć nie tylko, co przyjęte jest, a co nie, ale także znać... okoliczności. Przez ich ignorancję skompromitował się kiedyś nie byle kto, bo sam szef protokołu dyplomatycznego, generał Wieniawa-Długoszowski [...] podejmując rumuńskich przemysłowców wzniósł toast za zdrowie króla, który od dwóch lat był w grobie. Tak, ignorancja jest najbardziej niebezpieczna, gdy nie podejrzewamy się o nią."
   Ano i cóż mi rzec...? Że kaducznie się tu z autorem zgodzę: ignorancja jest naprawdę niebezpieczna, osobliwie, gdy jej u siebie nie dostrzegamy i płodzimy z namaszczeniem bzdurstwa, inszych pouczając... Wieniawa nigdy nie był szefem protokołu dyplomatycznego, jedynym rumuńskim królem, który w latach Międzywojnia pomarł, był Ferdynand I Hohenzollern-Sigmaringen, a stało się to w lipcu 1927 roku, gdy Wieniawa był jeszcze pułkownikiem. Generałem został w 1932 roku. Tyle fakty... A od siebie dodam, że nie wyobrażam sobie, by Wieniawa, będąc mocno w sprawy rumuńskie zaangażowanym*, o śmierci króla Ferdynanda nie wiedział jako może i jeden z pierwszych w Polsce...
______________________________
* - był attaché wojskowym w Bukareszcie w latach 1922-23 i sporo pracował nad sprawą zawarcia sojuszu polsko-rumuńskiego, wspierając tu starania generała Tadeusza Rozwadowskiego, który był osobiście z królem rumuńskim zaprzyjaźniony. Wizytę królewskiego brata, księcia Michała w 1933, zaś nieomalże osobiście pilotował, poczynając od powitania na lotnisku, gdzie nawet na zdjęciach widać, że stoi bliżej księcia, niźli minister Beck.

27 komentarzy:

  1. Gdzieś przeczytałam,że kultura (czytaj:savoir-vivre)poleganie na tym,żeby posiadać frak, ale na tym,żeby wiedzieć,kiedy go założyć, w domyśle:a kiedy nie. Stefana Garczyńskiego mam książkę o istocie i formach komizmu. Cała klasyfikacja się tam znajduje.Całkiem przystępnie napisane,a najlepsze są oczywiście przykłady :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Różnie mówią:
    "Dyplomata to człowiek, który dwukrotnie się zastanowi, zanim nic nie powie" (W. Churchill)
    albo:
    "Dyplomata to człowiek, który gdy powie ci sp..laj - to w taki sposób, że cieszysz się na nadchodzącą podróż"
    Mówią też:
    "Dobry dyplomata wie, że służba Ojczyźnie wymaga poświęceń - szczególnie ze strony wątroby."

    Dawno dawno temu, gdy przestrzegano etykiety "na salonach", a dyplomacja coś znaczyła, z zapałem wyszukiwałam spisanych w książkach anegdot i wspomnień byłych np. ambasadorów.
    I wtedy popełniane gafy miały nawet swój urok.
    Tamte czasy już minęły - obecnie nie o gafach czy lapsusach czytam lecz raczej o arogancji, prostactwie, chamstwie i skandalach politycznych.

    (z ostatnich publikacji, jakie "dorwałam" na temat wspomnianych faux pas, a które dobrze się czyta - to "Przywitaj się z królową" Ł. Welewskiego i "Ambasadorowie - czego nie powie ci królowa", Walewski/Pośpiech).

    I jeszcze anegdota:
    Londyn.
    Polski prezydent W. wraz z Królową, odkrytym powozem, przemieszczają ulice miasta.
    W pewnym momencie któryś z koni głośno... (wydalił gazy)
    - Ups, proszę o przyjęcie przeprosin, Panie Prezydencie!- Uśmiecha się lekko Jej Majestat.
    - Nic nie szkodzi, Pani Elu - odpowiada Lech - ja myślałem, że to koń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten trzeci rodzaj dyplomaty zdaje mi się być dyplomacją ze szkoły sowieckiej, natomiast co do Churchilla to rzekłbym, że maniery, jeśli je posiadał, nie przeszkadzały mu być niezłym hmm... dawni Polacy zwali takich bledyńcem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. W sprawie Churchilla pobiegłam po pomoc do... Wachmistrza:
      (nota z 14 czerwca 2009):
      " bledyńcem dawniej zwano kogo, komu macierzy jego niepoćciwe prowadzenie się imputowano… Za uszami zatem, luboż i w oczy, jak kto miał owego za kurwego syna, bledyńcem go zwał…"

      Bo od kogo mi czerpać wiedzę, mnie - ignorantowi, jeśli nie u jej źródeł?

      Dyplomata- bledyniec?
      Znam, znam... co dzień się stykam, widzę, obserwuję...

      Usuń
    3. Bledyniec to chyba pochodzi od bladzi...

      Usuń
    4. Podobne, Tetryku, pochodzeniu, to i trop dobry...:) Małgośko, w tym przypadku określenie "u źródeł" wypada cokolwiek dwuznacznie...:)))))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. :))))Broń Boże!!!! (w każdym skrócie myślowym można dojrzeć jakąś dwuznaczność ;) , a Ty Wachmistrzu, jesteś specjalistą od ich wyłapywania!)

      Usuń
    6. Może czasem... w dobre dni:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. No, Mości Wachmistrzu, zdradź-że co Wieniawa zamierzał? Bo że to celowym było zagraniem, chyba nie ma wątpliwości. Niestety, moja wiedza historyczna nie śmie równać się z WMściną i sam nie zgadnę, choćbym i pękł, co zamierzam uczynić dopiero po "reformie" sądownictwa w Polszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak Wasze stawiasz sprawę, to jedyne co mi do głowy przychodzi, to to, że zmierzał do toastu kolejnego, tym razem za pamięć...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. szczur z loch ness17 września 2017 18:55

    Jak zwał, tak zwał odkryłeś Waszmość prekursora tzw. fake newsów :-) Z drugiej strony można się zastanawiać, bowiem liczba dykteryjek i anegdot traktująca o wspomnianym pułkowniku, a późniejszym generale jest tak duża, że prawdopodobnie część z nich została wymyślona i mija się z prawdą.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko prawdopodobnie, ale nawet z całkowitą pewnością, przy czym i on sam się do autorstwa niektórych przyznawał... Osobna historia z legionami niewiast, które chwaliły się być przezeń usidlonemi, a gdyby to prawdą być miało, to biedak by nic już inszego nie miał czasu robić...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Może on po prostu, z jakiegoś powodu, Wieniawy nie lubił?:))) A wtedy nie wszystko można było tak łatwo i szybko sprawdzić. No i nie wszystkim się chciało sprawdzać...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że mi ta możliwość nawet w głowie nie powstała, a pewnie jest najakuratniejszą...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Dobrze, że autor nie bloger, bo teraz by latał po cudzych stronach i uragał na Ciebie, żeś nieuk i kłamca. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale gdyby był blogerem to być i może mógłby się z ripostą inszego blogera zmierzyć, a tak by musiał pisarz pisarzowi, a to znów, nim procesu wydawniczego przeszło, to mało kto by pamiętał, o cóż poszło...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. M. Barbasiewicz w "Dobrych manierach w przedwojennej Polsce" pisze, że prezydent S. Wojciechowski miał za nic protokół dyplomatyczny, więc kiedy przed przybyciem gości stoły były już przygotowane, a na poszczególnych miejscach umieszczono odpowiednie winietki z nazwiskami poszczególnych dyplomatów, prezydent postanowił wprowadzić po kryjomu własne porządki. Wojciechowski poprzekładał karteczki wedle osobistego uznania, łamiąc tym samym protokół dyplomatyczny. Na honorowym miejscu obok siebie posadził np. ambasadora Francji, z którym widoczni miał sobie ochotę podyskutować, stąd wyjaśnianie było częste, dlaczego etykietę zmieniono.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i się przyjemnie czyta, ale jak się nad tem głębiej zastanowić, to niechybnie nie raz i nie dwa uraził takiego czy inszego ambasadora, czyli cżłowieka, który władzom swego kraju pisał raporty o nas i na ich decyzje, nas się tyczące, wpływał... Nie powiem, bym miał tego za roztropne, choć czynności te w wykonaniu byłego socjalisty rozumiem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Czyli z tego wynika jedno: Długoszowski zaiste był w rumuńskie sprawy zaangażowanem, chocia w nieco innem sensie, niż to Garczyński podaje :)

    Uwielbiam notki takie jak ta, w których Waszmość rozległą swą wiedzę ujawniasz, prostując bzdurstwa różnych osób, które mienią się wiedzieć tyle samo, co Waszmość :) I dzięki temu jak zawżdy, dowiaduję się czegoś nowego :)

    Kłaniam niziutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było zamierzeniem mojem deprecjonowanie Garczyńskiego Jegomości w ogólności, ale miał on pecha przykładem się posłużyć, który jego własnej obnażył niewiedzy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Milczę, bo nic do dodania nie mam. Prawdę powiedziawszy nawet myślenie wydaje mi się dzisiaj bolesne i zaczynam się obawiać, że to coś więcej, niż zwykłe, jesienne zmęczenie. Spacer nad morzem niczego nie daje, mewy drą swoje ryje zupełnie już niemożebnie, sroki nie dają spać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeżeli mewy drą ryje, to jeszcze nie jest tak źle. Podobno gorszy jest ich tupot. Zwłaszcza tych białych...:)))

      Usuń
    2. Nie dziwię się, że mnie myślenie boli, bo to zawszeć nienawykłemu ciężko, ale Ty? Świat się kończy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Wachmistrzu drogi!
    Kolejny raz dowiedziałam się czegoś nowego, ciekawego z historii- dziękuję:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, jak zwykle, dziękuję za odwiedziny i dobre słowo:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)