06 marca, 2015

O hetmanie, co być nim nie chciał i prawdę rzekłszy, wielkim być nie zdążył...I

   Titulum tak pogmatwane z punktu by objaśnienia wymagało, cóż kiedy by tego poczynić, trzeba by począć od puenty... Tandem tedy pocznijmyż opowieść o Romanie Sanguszce jako się należy, ab ovo, a ściślej od tego, co o niem najpierwsze znamy...
    Porodzony z oćca Fiodora i Anny z Dospotów, wiódł się szlachetnością rodu daleko i głęboko, bo to onegoż przodek, Lubrat niejaki, xiążę na Łucku i Włodzimierzu, bratem był rodzonym samego Kiejstuta, ergo samemu królowi Jagielle stryjował:) Sanguszkowie, ówcześnie jeszcze Sieńkuszkami wołani, ergo po jakiem Sieńce (Semenie=Szymonie) potomkami, na trzy się podzielili linie, z których koszyrska pokończyła żywota na długo, nim tego samego doczekała Rzeczpospolita ówcześna, kowelska więcej szczęśnie naszych czasów dotrwała, zasię nas dziś najwięcej zajmująca linia niesuchojska pogasła połową XVII wieku, zasię Niesuchojeże z inszemi Sanguszków włościami przeszły posagami na Krasickich i Ordów.
   O bracie Romana, Dymitrze, żeśmy niedawnym czasem pisali w notach smutne dzieje Halszki z Ostroga spominającej (I,II), za której to sprawą i Dymitr sławy zyszczeł cokolwiek szczególnej, aleć i żywota postradał... :(( O Romanie, osobliwie z czasów młodości, wiemy niewiele, temuż jedni go na dworach lokują, insi przeciwnie z dala od gwaru wielkiego świata, w którymś z ojcowych majątków. Jedno, co pewne, że się w latach późniejszych przyszły hetman z taką zdradzał wiedzą i erudycyją, że możem domniemywać, iże nawet jeśli nie po akademijach, to wielce gruntownej był odebrał nauki...
   Młodzieńcem będąc dwudziestoletnim został starostą żytomierskim coż by jeszcze można wpływom oćcowym przypisać, aliści na to jak ów w polu stawał, ociec już przecie wpływu mieć nijakiego nie mógł. A rzecz się poczęła niejako w tle szykowanej przez Zygmunta Augusta wielgiej przeciw Moskwie wyprawie, na którą niemal wszytkim inszym starostom poruczono się stawić z rycerstwem ziem swoich. Że Sanguszki ostawiono doma, to nie dla jego wieku młodego, jeno dla tej przyczyny, iżby kresów ukrain naszych bezpieczności strzegł, te bowiem na azard niemały wystawione zostały przez eskapady warchoła niebywałego, Dymitra Wiśniowieckiego.
  Znany nam późniejszy krzynę krewniak Dymitrowy, kniaź Jeremi, Jaremą zwany, ociec Michała Korybuta, mniemam, że sobie może gdzie i na ambit wziął, by sławą swoją tegoż krewniaka zakasać, bo to Dymitra i paru inszych zagończyków sprawą było, że granica nasza od tatarskiej strony bezpieczną była. Przykrem effectem ubocznem tejże sławy hajdamackiej i poczucia własnej wartości owych przywódców czy to obrony potocznej, czyli też wojska własnego, to było, że mało komu się tu udało karność jaką, subordynację i wierność zupełną Rzeczypospolitej zachować... Ciężko doprawdy to rzec, czy to wiatry stepowe tak tam na człeka działają, traw bezkresna zieloność czyli też kozackie obyczaje, dość, że dotknęło to i Łaszcza, o którymżeśmy też już pisali, dotknąć miało Samuela Zborowskiego, ninie zaś uderzyło do głowy Dymitrowi właśnie...
  Insza, że onegoż metoda uspokajania granicy nader była prostą: uderzyć pierwszemu luboż takiego zapuścić Tatarom odwetu, by bolał jak najdłużej. Ano i jako Dewlet Girej puścił z dymem Bracławia Anno Domini 1552, tak Dymitr Wiśniowiecki skrzyknął ku pomocy Bernarda Pretwicza*, Bogusza Koreckiego i Mikołaja Sieniawskiego i z odwetem poszli aż za Oczaków. Był czas, że nim matki tatarskie pacholęta nieposłuszne straszyły...
   Nim go podstępem ku Wołoszy nie zwabiono i tam nie pochwycono, nie było nań mocnych, a podług legendy, nim go w Stambule przed Sulejmanem stracono, miał go sam sułtan agitować, by wiary odmienił, córy sułtańskiej przyjął za żonę i islamowi służył. Na co miał Wiśniowiecki sułtanowi pod nogi plunąć i rzec "Twoja doczka choroszaja, twoja wiara praklataja". Gdyby dumkom kozackim wierzyć, gdy go na haku za poślednie ziobro wieszali, miał jeszcze strażnikowi łuk wyrwać i przez trzy dni, dopokąd nie skonał, razić pohańców, czego przytaczam, nie iżbym w te bajędy wierzył, jeno by Wam wystawić, jakże owa persona śród kozactwa umiłowaną była...
   Aliści, żeśmy nadto dygresyją w przód wybieżeli, nawróćmyż ku latom pięćdziesiątym, gdzie Wiśniowiecki u szczytu swej potęgi** roił o wygnieceniu tatarstwa zupełnem. Nie dziwota, że Tatarowie zamyślali o odwecie i sączyli jad w sułtańskie ucho, by wspomógł ich i z całą potencyją na Rzeczypospolitą runął...
   Sułtana się udało jeszcze dyplomatyką ugłaskać, co jeszcze jakie lat parędziesiąt miało się powtarzać, przecie już Tatary powstrzymać było niepodobieństwem zgoła. I tak wyszły początkiem roku 1558 na Podole i Bracławszczyzną złączone siły ord Krymskiej i Białogrodzkiej w jakich piąci tysiącach licznej, przecie to jeno dywersyja była, bo pryncypalnego umyślili ataku ku Winnicy i to siłami dwakroć liczniejszemi...
  Ano i tymże drapichrustom drogę zabiegł hetman polny koronny Mikołaj Sieniawski z wojewodą kijowskim Hrehorym Chodkiewiczem. Zasię pogromiwszy onych częścią, ku granicy gonili na podobieństwo młota w zamachu się rozpędzającego, by niepokorne żelazo na kowadle zgnieść... A tym kowadłem był właśnie młodzieńczy starosta żytomierski, Roman Sanguszko...
   Tegoż samego roku jednak ukazał się on i z niezbyt pięknej strony, za zagrożeniem kolejnem, tem razem od Wołoszy idącym. I tego najazdu odparto, przecie na czas, gdy Sanguszko się z pohańcami uganiał między Wołyniem i Polesiem, w Żytomierzu naznaczył swego zastępcy, niejakiego Piotra Czaplica, który miał obroną dowodzić tej twierdzy. Prawem obyczaju w tem czasie powszechnego, takowy namiestnik miał prawo do połowy podatków od szlachty miejscowej wybieranych, przecie tego właśnie prawa Sanguszko Czaplicowi odmówił i wszczął się z tego spór tak głośny, że aż królewskiej interwencyi wymagający...
    W temże i czasie wszczęła się na północy jednak kałabanija nowa, a ta mianowicie, że car moskiewski Iwan, przez swoich nazwany Groźnym, a przez Polaków ówcześnych Tchórzliwym w pamiątkę tego, że się nigdy przeciw nam nie ośmielił w polu stanąć, umyślił był ziem zająć Kawalerom Mieczowym*** i wyjść nareście na Bałtyk. O sporach w łonie samego zakonu, o uwięzieniu biskupa Wilhelma i o objęciu onegoż Wilhelma protekcyją króla polskiego rozprawiać nie będziem, dość rzec będzie, że gdy król w obronie sprzyjającego nam biskupa ryskiego wojsko był zgromadził, ulękły się Krzyżaki i wielki mistrz Johann Wilhelm von Fürstenberg złożył Zygmuntowi Augustowi w obozie w Pozwolu hołdu podobnego temu, którego pokolenie wcześniej był składał z Prus oćcu Zygmunta Albrecht Hohenzollern. Różnica ta była, że Inflantczyki póki co jeszcze się na świeckich nie pisali i grabarzem zakonu miał zostać za lat trzy dopiero Gotthard Kettler , ale i tego starczyło, by tego miał Iwan wziąć za casus belli i rozpocząć zmagań, których tak po prawdzie to dopiero Batory pokończył, a w których to zmaganiach nasz Roman Sanguszko nieśmiertelnej miał zyszczeć sławy... Aleć o tem, to już opowiemy w notach następnych...
_____________________________________

* Wielkich i nieprzeszacowanych zasług dowódca, w swoim czasie legenda pogranicza, która aż do przysłowia przeszła ("Za pana Pretfica wolna od Tatar granica")... Bodaj jedyny z wodzów poważniejszych obrony potocznej, którego ta skłonność ku anarchizacji nie dotknęła... może dlatego, że Niemiec...:)
** Między inszemi ufortyfikował pewnej insuli na Dniestrze, Małą Chortycą, zwanej, czyniąc jej tak nieprzystępną, że jako już i Wiśniowieckiego nie stało, potomkowie jego Kozaków tam właśnie osiedli, pierwszej czyniąc Siczy...
*** A ściślej inflanckiej gałęzi Zakonu Krzyżackiego, bo Zakon Kawalerów Mieczowych, przez Krzyżaków wchłonięty, istnieć przestał Anno Domini 1237, jeno że potocznie tak się i nadal Krzyżaków inflanckich nadal zwało...


                                               .

23 komentarze:

  1. Vulpian de Noulancourt6 marca 2015 14:15

    Dziwno mi, że nie wspominasz o tym, jakoby pan Pretwicz upolował był ostatniego żyjącego na ziemi jednorożca, którego róg królowi polskiemu przesłał, ten zaś natychmiast cesarzowi austriackiemu go (róg, nie pana Pretwicza) ofiarował. Przy tym spokój na pograniczu, choć ważny, blednie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A komu drugi róg owego jednorożca darował? :D :D :D

      Usuń
    2. A tak naprawdę to był siekacz narwala.
      ---------------
      Bernard Pretwicz "władał biegle w mowie i piśmie językiem niemieckim" (Wikipedia), a są przykłady, w których ludzie tak znający niemiecki zapominali o tej umiejętności i nie rozumieli ani jednego słowa, jak np. admirał Unrug.

      Usuń
    3. No pacz pan, nie pomyślałem! :D

      Usuń
    4. Dla tej, Miły Vulpianie, przyczyny, że mnie okrutnie ciekawość zżerała, czy o tem pamiętać będziesz:) Do objaśnień Torlina względem siekacza narwala dodać należy, że drugi z nich jest "normalnie" ukryty w dziąśle i nie ma przesadnie wielkich rozmiarów, a tych że narwale czasem łamią w walce luboż w dnie nadto twardem grzebiąc, to i potem ich czasem woda na brzeg wyrzucała morski, skąd legendy się o jednorożcach powzięły. Najpewniej w taki też i sposób Pretficz swego zdobył, dorabiając do tego historyj niestworzonych... A jak komu ciekawo tego, to jest takowy w krakowskiem Farmacyi Muzeum...
      Do Vulpiana mam ja jeszcze suplikę pokorną, jakoby nie nadto fatygi było naleźć mieśćce na Twych dawnych blogach i przypomnieć gdzie rozważania o tych koloniach Kettlerowych szły wraz z dysputą pod niemi, bom tego ani za Googli pomocą, ani tej onetowej wewnątrzblogowej Twojej łże-wyszukiwarki naleźć nie umiał...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Vulpian de Noulancourt7 marca 2015 14:19

      1. Strach coś u Waszmości napisać, bo okazuje się, że tu wieczny egzamin z pamięci trwa. A przecież dawno już temu ustaliliśmy, że pamięć mam wspaniałą - chociaż nie: to wzrok mam doskonały. Tak, o tym kiedyś prawiliśmy i zostało to ponad wszelką wątpliwość ustalone.
      2. U mnie? A to przecież u Waszmości onegdaj o Gambii był krótki odskok od głównego tematu. Link tutaj.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Absolutnie i nieprawdopodobnie bezczelnie zauważę, że na ten temat była dość duża moja notka, z jakże cennymi komentarzami Wachmistrza, z którymi się nie zgadzałem ;)
      https://torlin.wordpress.com/2014/01/06/w-imie-rzeczpospolitej-to-jest-moj-lennik/

      Usuń
    7. No i jak widać najwięcej, Vulpianie, by się to egzaminowanie mojej przydało memoryi...:) Bóg Zapłać za odszukanie, ale naprawdę jeszcze wczoraj bym głowę dał, że to u Ciebie, a tu się okazuje, że i u mnie, i u Torlina po trochu...:) Mater Dei, cóż ta skleroza robi z człowieka...:(( Szkoda tylko, że jeden z przywołanych tam linków dziś już na jaki Berdyczów wiedzie netowy... Z wtórej znów strony miło było ślad jaki po Cypryjanie obaczyć na nowo...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Masz absolutną rację, Torlinie, choć chronologicznie rzecz jest cokolwiek wtórną w stosunku do odszukanej przez Vulpiana dysputy. Podkreślę od razu, że dla mnie wtórną, Tyś najpewniej ani o tem wiedział przecie (nawet nie wiem czyśmy się marcem 2007 w ogóle już znali:)... Niechybnie też gdzieś jeszcze jaka była o tem dysputa, bo swego pamiętam z kimś w tej kwestii sporu o to najgłówniej, żeby problem kozacki przez kolonizację rozwiązać, a tego motywu nie ma ni pod jedną, ni pod drugą notą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Kilka drobnych uwag:
    1. Wielki Mistrz nie złożył przysięgi Królowi Zygmuntowi Augustowi, tylko per procura zrobił to Mikołaj Radziwiłł Czarny,
    2. Tak źle na tym nie wyszliśmy, bo sobie Kettler wyciął własną dynastię, dzięki czemu możemy dziś powiedzieć, że mieliśmy własne kolonie w Ameryce i Afryce ;)
    3. I tak zajęliśmy ich posiadłości, i tak. Ale to nie było za Batorego, tylko jeszcze za Zygmunta w czasie I Wojny Północnej. Wachmistrzu nad Wachmistrze, czy znana jest Wam nazwa Księstwo Zadźwińskie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 To widać, że lepsze mas źródła od moich...:)
      Ad.2 O tych aspiracjach kolonialnych z całą pewnością pisał ongi Vulpian, nie wiem czy jeszcze nie na swojem starym blogu, alem próbował naleźć tego na jednem i na drugiem i żem nie nalazł, takie tam ma onet te wyszukiwarki wewnątrzblogowe... Pomnę, że była i pod tem postem pasjonująca dysputa... Może sam Vulpian znaleźć i przypomnieć raczy...
      Ad.3 Naturalnie, że znana, choć nie było tu zamiarem mojem dziś akurat całych wojen inflanckich wystawiać:) I po prawdzie nie wiem, gdzie w mojem zdaniu, całości się tych zmagań tyczącym ("...by tego miał Iwan wziąć za casus belli i rozpocząć zmagań, których tak po prawdzie to dopiero Batory pokończył...") znajdujesz stwierdzenie sprostowania względem przejściowo zajętego terenu wymagające... Nicku "wachmistrznad wachmistrze" używam jedynie u Ciebie i Celta, bo obaj posługujecie się Łotrpressem uważającym, że istnieje jakiś inny, widać znaczniejszy Wachmistrz, skoro nie przyjmuje tam mojego miana, uparcie mi wmawiając, że ktoś taki już tam się gdzie szarogęsi...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Ad. 1 Nie chciało mi się szukać (jestem po 12 godzinach pracy), więc daję linki tylko takie, które mam w notatkach: "Również 5 III t. r. «Czarny» odebrał w imieniu króla przysięgę wierności od przedstawicieli stanów oraz Gotarda Kettlera jako lennego księcia Kurlandii".
      http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/mikolaj-radziwill-zwany-czarnym-h-traby
      ----------------
      "5 marca 1562 roku w Rydze złożył hołd lenny Zygmuntowi II Augustowi, który w zastępstwie króla przyjął Mikołaj Radziwiłł Czarny".
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Gotthard_Kettler

      Usuń
    3. Zatem dziękuję za ten cenny wkład uzupełniający, Torlinie:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Wachmistrzu drogi :)
    Jestem, lekcję historii zaliczyłam, z serca dziękuję :)
    Mile pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, na razie obecność podpisana - zaliczenia to Wachmistrz rozdziela ;-)))

      Usuń
    2. To mnie podziękować wypadnie, Morgano:) Tetryku, po prawdzie nie planowałem, ale skoro Waść sam się dobrowolcem o examen prosi...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Zrozumiałam, że w o najważniejszej personie tego wpisu i jej dokonaniach w następnym odcinku będzie? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. O! Znowu w odcinkach. :) Ale ja nie narzekam, nawet mi się to podoba. Małe porcje łatwiej mi zrozumieć, a nawet udaje mi się coś zapamiętać. :) No i, jak zawsze, dobrze się to czyta. :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd to obserwacja statystyk wymusiła, że dzielę...:) Ilekroć mi się zdarza chcieć jakiej themy obszernej w jednej zamknąć nocie, w efekcie czego owa długością Lectorów przeraża, zaraz to po statystykach widać, że jest rzadziej czytaną...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Podsumowując dyskusję i wątkach tyczących kolonialnej ekspansji, pozwolę sobie zauważyć pewną słabość blogowej działalności. Otóż notka i dyskusja zaprzeszła, są martwe i zimne jak nie przymierzając d. nieboszczyka i nawet nagrobka nie widać! Coś tam jeszcze takie przypominanie jak tu zamiesza i to tyle. Przyznam szczerze, że mi ta "kulawość" od jakiegoś czasu coraz bardziej doskwiera, tyle że receptę jakoś nie widzę na tę właściwość blogowania. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i jeszcze komentarz mi równie kulawy wyszedł. :(
      Załóżmy że ktoś, kto czyta wstawi sobie właściwe literki na miejsce. :D

      Usuń
    2. Podobno byle pierwsza i ostatnia litera na swojem były miejscu, a i ilość onychże prawidłową była, oko samo mimo wolej porządkuje onego czytającemu...:) Co się meritum Twego głosu tyczy, tom tu w rozterce, by bym Ci przyklasnął rad, zasię znów z wtórej strony, po statystykach widzę, że dawniejsze noty cależ i niezgorszą popularnością się cieszą, a i ludziska wyguglać potrafią... Choć czasem jako baczę, czego szukali, a do mnie za tem nibyż trafili, to ręce opaść potrafią i człek sam siebie zapytuje jakiegoż to dał pretekstu jakim może słowem niebacznem do skojarzeń tak durnych, a czasem i zgoła nieprzystojnych... Zda mi się przecie, że Autora rolą jest zadbanie o to, by tych not, które ważkiemi, czy to jemu samemu się zdają, czyli też za odzewem Czytelników tak właśnie sądzić o niej powinien, iżby tych niejako "na wierzchu" trzymał, w jakiej grupie rekomendowanej... Nawiasem, to koncept z Kneziowiska z notą porządkową sub titulo "Zalecamy, polecamy" zda mi się być wartym upowszechnienia szerszego i za jakiem czasu kęsem swobodniejszym większym rad bym swoje dawniejsze pozbierać tak rekomendacyje i w jednem pogrupować, a i zdałoby się, iżby to jako jakie swoiste "podaj dalej" żyć własnym życiem mogło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)