07 stycznia, 2018

O "złotym czółnie", czyli dla "złotych pociągów" alternatywa...

   Lectorów mam ja nad podziwienie grzecznych i 'kulturnych", tedy nie sarkają owi, nawet gdy ich odgrzewanemi kotletami karmić, aliści przecie byłoby nieludzkiem z czasu do czasu świeżego mięsiwa nie podać, tandem nie mieszkając bierzmy się do pracy, bo siła nam tu opowiedzieć przyjdzie, a więcej jeszcze pewnie pojaśnić, bo wojna, której się tkniemy, do najosobliwszych w dziejach naszych liczona być winna...
   Czemuż to tak, zapytacie...? No cóż mi rzec; że takiego nagromadzenia przypadków zgoła niezwyczajnych, paradoksów i absurdów, to nam się prawdziwie rzadko udało w jednej zmieścić wojnie. Weźmyż oto, że za sam fakt z Zakonem krzyżackim wojowania, króla naszego, Kazimierza Jagiellończyka, trzykrotnie interdyktem obłożono (razem ze wszystkimi poddanymi i Związkiem Pruskim, czyli antykrzyżackim ruchem oporu samych mieszkańców onych Prus, w znakomitej części już wówczas bynajmniej nie Prusów, a Niemców z urodzenia, bądź pochodzenia...)* .  Duchowieństwo nasze stanęło w swoistym rozkroku, podczas gdy prymas z jego częścią był za wsparciem Związku Pruskiego, a w konsekwencji i za wojną, przecie naówczas już kardynał (i z tego tytułu mający się za nad prymasa wyższego) Zbigniew Oleśnicki stanął temu naprzeciw i bruździł sielnie, szczęśliwie nie pożywszy nadto długo, by i może w czasie wojennym nie posunąć się do jakich działań, które by już i może się i o zdradę ocierały...
   Równocześnie po krzyżackiej stronie siła było zaciężnych czeskich, co krucjatowe krzyże na tuniki sobie naszywali tak, iżby widniejące na nich przódzi husyckie, ergo heretyckie przecie w oczach papieża i katolików prawowiernych, kielichy pozakrywać!
   Byłaż to i wojna, w której najwięcej sprawne działania wojenne toczone były... na morzu, o czem nam jeszcze siła tu pisać przyjdzie, mimo żeśmy przecie floty nie mieli, a Krzyżacy w wojowaniu morskiem z dawna do niemałej doszli experiencyi. W inszych wojnach naszych wodzowie i hetmani nasi sarkali nieraz, że się wróg tchórzliwie od stanięcia w polu uchyla, za murami fortalicyj i miast się chroniąc, znając, że nam w polu nie dostoją, a tu akuratnie jak nic, to myśmy w polu w d... wzięli jak mało kiedy w historyi naszej... Zamki dobywać zawszeć to nasza była Achillowa pięta, a tu przecie żeśmy ich nabrali nieskąpo, insza, że nie sztuką szturmową, czy oblężniczą, a może i mało honornie, przecie skutecznie: kupiecką...
   I o tem właśnie targowaniu nam dziś opowiedzieć przyjdzie, nim do owego właściwego czółna dojdziemy...
   Jakem w nocie sprzed lat  był pisał o bogactwie Zakonu przed Wielką Wojną z królem Jagiełłą i kniaziem Witołdem, któremu naówczas lekką ręką przyszło sypnąć 340 tysięcy dukatów Zygmuntowi Luksemburskiemu za to jedynie by ów w tej wojnie nam niejako "drugi front" otworzył, najeżdżając od południa, to w dziś opisywanej, wojnie trzynastoletniej, finanse Zakonu leżały właściwie w gruzach... I to pomimo posiadania przez nich pełnej kontroli nad całością handlu zbożem i wszytkiem, co spławiano tak Wisłą, jak i Niemnem! A to przecie bogactwo było niemałe, skoro mieszczaństwo pruskie o udział w tem, całej tej wojny rozpętało, jeśli pominąć kwestię swobód niejakich, co jednak zdaje mi się w tem całkiem drugorzędnem... Gdzież zatem owe przetracone grosiwo, zapytacie... Najprościej by rzec, że u tych, co najwięcej płakali po jego stracie, owe klątwy nam fundując, aliści takoż i u tych, których Krzyżaki najmowali do wojowania przeciw nam, a choćby tylko i do tego, by stali załogą w miastach i zamkach. Nigdyż przecie sami bracia nie byli w takiej liczbie, by samemu wojować, bez wsparcia najpierw "gości" z okcydentalnych krain, wojujących nominalnie za wiarę, choć więcej dla sławy i łupu, co się z punktu skończyło, gdy wyszło, że łatwiej tu samemu w niewolę popaść i grosz na wykup przetracić. Jako "gości" nie stało, przyszło najemnych zaciągać, a ci zawsze kosztowali fortunę... Ano i wyszło na to, że Jagiełło, zasię Jagiellończyk, wykończyli krzyżowych tą samą metodą, co Reagan Sowietów, przymuszając ich do niekończącego się finansowania armii, aż owa padając i państwo zawaliła...
   Z wojny samej początkiem, zaciągnęli Krzyżacy na załogi w zamkach pryncypalnych najemnych z Niemiec, tradycyjnie z Helwecyi, najwięcej zasię w Czechach, skąd pod dowództwem Bernarda Szumborskiego (to ten, co nam kota pod Chojnicami pogonił) i Oldrzicha Czerwonki z Ledecza, częstokroć zwanego w naszej historiografii z niemiecka Ulrykiem, przybyło ich jakie dwa i pół do trzech tysięcy chłopa...  Pierwotkiem rzeczy szły po krzyżackiej myśli, czego wiktoryja Szumborskiego pod Chojnicami najlepszym dowodem, aliści rychło sakiewka krzyżacka ukazała dno, a zaciężni się poczęli zaległego żołdu domagać coraz i więcej natarczywie, poczynając sobie z Krzyżakami bezceremonialnie, jako wówczas gdy Konrad Nostitz wielkiego mistrza Ludwiga von Erlichshausena za brodę wytargał w przytomności swoich żołdaków i braci zakonnych, wygrażając onemu, że jak grosza nie znajdzie, to go osobiście żywota pozbawi. Krzyżak się uląkł i, aby jakoś najemnych udobruchać, dokonał rzeczy niesłychanej: podpisał onym pergamina, podług których owi mogli dysponować bronionymi zamkami i miastami podług woli, jeżeliby dług zapłaconym nie został. I tak w maju 1455 roku Oldrzich Czerwonka stał się właściwie dysponentem zamku w Malborku, podobnie jak mniejszymi w Sztumie, Tczewie i Gniewie. 
    Krzyżowi na głowie stawali, by jakichbądź pozyskać pieniędzy, a póki co obiecywali Czechom zapłatę w coraz to nowych i więcej odwlekanych terminach. Zaciężni jednak wrychle się między sobą podzielili na dwa obozy, z których jeden, z Szumborskim na czele, skłonny był na krzyżacki grosz czekać i póki co, nadal z Polską wojować, jednak zdobywane zamki i miasta (Chełmno, Brodnica, Golub**) zajmował dla siebie, a nie dla zakonu; wtórzy zaś, Czerwonki za wodza mający, umyślili owych zamków królowi przedać polskiemu, jeno że zażądali tak wiele, że strona polsko-pruska rychło od pertraktacyj odstąpiła, widząc je niemożliwemi do sfinalizowania...
   Rok z okładem owe targi trwały (między latem 1455 a sierpniem 1456) i bynajmniej się z niemi nie kryto; Czerwonka nawet na sejm do Piotrkowa jeździł, by tam być wysłuchanym. Wielki mistrz miał zresztą coraz mniej do powiedzenia; w Malborku był de facto więźniem we własnej sypialni, choć i tej mu żołdacy przetrząsneli, szukając, czy w pościeli jakiego grosiwa nie skrywa... Osobna to niemal epopeja, jak król tych pieniędzy żebrał, zbierał, prosił i kombinował... Od biskupa krakowskiego "ze łzami w oczach" wybłagał sreber kościelnych jako zastawu pożyczki, której nawiasem nigdy nie spłacił, własnych przedał wszelkich drogocenności, od szlachty wydusił sporo za cenę przywilejów cerekwicko-nieszawskich, od Gdańska najwięcej, a i to jako pożyczki za "Wielki Przywilej", który de facto przyszłą tego miasta potęgę i niezależność zbudował, od mieszczan norymberskich, którzy przedali (jak rozumiem okazyjnie) sukno wartości ośmiu tysięcy grzywien polskich, które poszło w poczet należności (w umowie stało, że czwarta część kwoty być może w towarze wypłaconą).
   Pisał o tej sprawie Torlin ongi, którego najwięcej jednak zajmowało, czy miał król nasz do tryumfalnego do Malborka wjazdu moralne prawo, skoro go nie zdobył; pisali i inszy... Mnie w tem zaś najwięcej kwestie zajmują pieniężne, o czem jeszcze pisał będę, ale i epizodzik drobny, z owym czółnem tytułowym związany. Otóż w porozumieniu zawartym 15-16 sierpnia 1456 roku w Toruniu, jedną ze spraw kluczowej wagi było przekazanie najpóźniej do 7 września zaliczki w wysokości 25 tysięcy "guldenów" węgierskich***.   I po tą zaliczkę 4 września przybył do Torunia przedstawiciel Czerwonki, niejaki Hinko z Ledecza, pobrał onych i do Malborka wracał dwoma czółnami najsampierw Wisłą, zasię Nogatem. Pochodzenie onego nieprzypadkowe, bo to Oldrzicha był kuzyn, najwidniej zaufany, skoro do tejże misji posłany... 
   I ów Hinko wracać wracał, aliści nigdy nie wrócił... Już pod Malborkiem jego czółno się zderzyło z przęsłem starego mostu, co rozumiem, że jako jakiej jego podwodnej części i niewidocznej. Piszą****, że się czółno wywróciło i potopiło się sześciu ludzi z Hinkiem na czele i całym pobranym złotem... Imaginujcież sobie, jako się w Malborku na to zaciężnie wściec musieli... Że szukali, to pewna; pewne że i nie znaleźli, boć w dni niewiele potem pisał Czerwonka do Gdańska, że jakoby mięli tam kogo w odnajdywaniu pod wodą potopionych ładunków, to za sowitą nagrodą niechaj takiego do Malborka przyszlą... Czy Gdańsk kogo posłał, nie wiemy, ale nawet jeżeli, to i ten ktoś nic nie wskórał. 
   Ponoś dwa lata później kmiotkowie tameczni złota (i ciała Hinka z Ledecza) znaleźli i Czerwonce, natenczas już staroście malborskiemu z nadania Jagiellończyka, oddali, aliści nie sposób tej historii potwierdzić, a mnie się owa zda nader mało wiarygodną, czego zapewne w części kolejnej wyłuszczę...
   Podług mnie, skarb ów, a przynajmniej jaka jego lwia część w mulistościach Nogatu nadal zalega i jak komu nadto fatygi i kosztu gór i tuneli wpodle Wałbrzycha rozkopywać, może na brzegach Nogatu z łopatką urlop przepędzić, a jak ma jakiego jeszcze i do nurkowania apparatu, a i wykrywacza metali pod wodą działającego, to onego szanse na to, by takowych "goldguldenów" naleźć, wielce rosną:

których, jeśli  tej paginie: https://wcn.pl/eauctions/161124/details/64623
wierzyć, po półczwarta tysiąców złotych polskich spółcześnych onegdaj przedawano...

_____________________
* - legat papieski, Hieronim Lando (autor jednej z tych klątw), nawet usiłował zmajstrować przeciw krajowi naszemu krucjaty!
** - Golub właśnie znakomicie ilustruje ów między Czechami rozłam: 19 września 1460 Szumborski zajął miasto, w znacznej mierze dzięki zdradzie części mieszczan, ale zamku, bronionego przez Andrzeja Puszkarza i podległą mu załogę, nie zdobył i taki stan trwał niemal dwa lata, gdy miasta nie odbił... Oldrzich Czerwonka, teraz już z ramienia króla polskiego, który mu tegoż Golubia nawiasem nadał wrychle po dobiciu targu w sprawie Malborka i inszych fortalicyj.
*** - dałem owe guldeny w cudzysłów, bo dla mnie to pomieszanie z poplątaniem. Wszyscy wprawdzie o owych guldenach piszą, ale przekonany jestem, że idzie o dukaty lub, jak kto woli, floreny. Floreny i dukaty narodziły się w Italii jako odpowiedź miast włoskich na pojawiającą się potrzebę obsłużenia coraz większych transakcji coraz i bardziej wartościowym (a więc złotym) pieniądzem. Zaczęła Florencja przepięknie grawerowanymi monetami z herbem miasta, czyli lilią, co prostaczkowie rozumieli jako kwiat (fiorino) i to dla tego elementu, a nie dla nazwy grodu, ów pieniądz został florenem. Dukaty bić zaczęła Wenecja po 1284 roku, czyli w jakieś półtora wieku po Florencji, ale podług tejże samej zasady, czyli że obie ważą po 3,5 grama złota i obie wartać miały tyle, co karoliński funt denarów srebrnych. Miano zaś dukata się powzięło z sentencji łacińskiej, którą Wenecjany tłoczyły na obwodzie: Sit tibi, Christe, datus, quem tu regis iste ducatus (Niechaj ci, Chryste, będzie oddane to księstwo, którym rządzisz).Obie monety przyjęły się w całej Europie i traktowano je wymiennie i obie się nawet mniej więcej równo deprecjonowały: w Polsce za Łokietka wartały po 14 groszy, a za Olbrachta już groszy 30 w zasadzie były już pieniądzem mitycznym, bo wyparł je, równowarty im, czerwony złoty polski, czy jak kto woli złoty lub czerwoniec.
Od nazwy florena pochodzą zarówno węgierskie forinty, jak i… gulden właśnie, tyle że holenderski…:) Pierwotnie bowiem w Niderlandach tą monetę zwano „Gouden Florijn” (Złoty Floren). Ale na Węgrzech operowano jeszcze długo, długo florenami i gulden tam jako jednostka monetarna pojawiła się dopiero z przejęciem ziem węgierskich we władztwo cesarzy, a i to dopiero jako następstwo talara (a pierwszego talara wybito bodaj w 1519 roku). Tak czy siak, zarówno talar jak i gulden austriacki, czy później austro-węgierski był pieniądzem SREBRNYM i już choćby z tej racji nie może być z florenem tożsamym (choć bijący je władcy bardzo by tego chcieli, czego dowodem są bite na guldenach austriackich literki FL).
   Jak dla mnie to najprawdopodobniejsze jest traktowanie w artykułach rzecz opisujących dość swobodnie przeliczenia wartości florenów via talar na znacznie późniejsze guldeny, zapewne dla zobrazowania czytelnikowi XIX-wiecznemu wielkości omawianej kwoty (podobnie jak się to dziś czyni, przeliczając dzisiejszemu widzowi, czy czytelnikowi, wartość antycznych czy średniowiecznych skarbów na współczesne dolary). 

**** - „Geschichte von wegen eines Bundes” anonimowego XV-wiecznego kronikarza.

32 komentarze:

  1. Toż wiadomo, że odkąd pojawił się człowiek, pieniądze obojętnie w jakiej formie ciągną się za nim, potrafił nawet wielkie fortuny przetracić. Ponieważ ciągle mało, więc i ja wybiorę się, by ten muł przeczesać i te goldguldeny znaleźć.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia zatem mi życzyć wypadnie. Mieć jednak na względzie upraszam, że jeśli to iście owe goldguldeny, to by ich nie przedawać naraz na antykwarycznych aukcjach, bo cena okrutnie spadnie i sama WMPani siebie poszkodujesz...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. No proszę, to mamy swoją zatopioną Złotą Armadę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta...est ! Każda nacja ma taką Armadę na jaką sobie zasłużyła...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Zbigniew Oleśnicki? Prawdziwy patriota . Zwolennik przyłączenia Litwy do Polski. To jemu Witold Kiejstutowicz "zawdzięcza ", że nie został królem. Gorący obrońca każdej unii z krajami katolickimi i władzy papieża. Jakoś to nie przeszkodziło w przyjęciu kardynalskiego kapelusza od antypapieża Feliksa V w 1439 roku, a dwa lata później zabiegania o to, by jednak Eugeniusz IV ( panujący papież ) zaakceptował fakt, że Oleśnickiemu w nim było do twarzy. Oczywiście jako zwolennik jedynie słusznego poglądu zwalczał wszelkie przejawy ruchów husyckich. Jakieś zarazy rozsiewały plotki, że tylko z tego powodu, iż na ich czele w Polsce stały rody będące w opozycji do Oleśnickiego. Kazimierzowi IV Jagiellończykowi też musiał zaleźć za skórę, bo król odsunął go od władzy. Może dlatego, iż gardłował z ambony przeciwko przyjęciu korony czeskiej, a po śmierci Władysława Warneńczyka, zdecydowanie popierał kandydaturę władcy Brandenburgii na króla polskiego. Kiedy się w Watykanie nieco uspokoiło, a na tron wstąpił Mikołaj V ( 1447-1455), Oleśnicki uznał, że trzeba nowemu pryncypałowi złożyć obediencję, co się opłaciło, bo w 1449 roku dostał po raz trzeci kardynalski kapelusz. Jak nie patrzeć, miał facet głowę nie tylko od parady.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jak całkowity brak zrozumienia dla obyczajów i honoru rycerskiego; pod Grunwaldem przecie zajechał z boku Krzyżaka z królem się ścierającego, co wszyscy przytomni rozumieli jako rycerskie kopii skrzyżowanie, a i widać mięli niejakie pojęcie o zdolnościach samego króla, dość, że nikt nawet nie zamierzał owym w tym starciu przeszkadzać. Jedynie Oleśnicki się z tego wyłamał i nieelegancko Krzyżaka dobił...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Czesi jak to Czesi, umieli liczyć. Taki Jan Żiżka. Bohater, bo i bohater. Najpierw swoje usługi zaoferował krzyżackiej potędze. Cenę postawił zaporową. Kontrahenci też nie w ciemię bici, poszwargotali między sobą i wyszło im, że tyle marek to oni nie wydadzą. Czech ustąpić nie chciał, Koniec końców, do umowy nie doszło. No to pojechał Żiżka do Krakowa w przekonaniu, że centusie też dutki mają i nie odmówią sąsiadowi zza miedzy. I został ci Jan okrzyknięty bohaterem narodowym, wprawdzie czeskim, ale i w kraju Jagiełły ma swoje place, parki, czy ulice. Jak długo, to się wkrótce okaże.
    Bernard Szumborski, czy Oldrzich Czerwonka, to już klasyczne psy wojny, jak wynika z opowieści Pana Wachmistrza. Co się tyczy skarbu utopionego, to, nawet w przypadku odnalezienia, zysku żadnego nie będzie. Uchwaliły jaśnie pany posły, że wszystko, co w ziemi nie należ do tego, kto znalazł. A jak jeszcze pozwoleństwa nie posiadał, to tiurma murowana. Nie wspominam nawet o naruszeniu strefy chronionej przez konserwatora zabytków, bo na to też jest paragraf. Jak już kto chętny, to lepiej się zabrać ( w czynie społecznym, pod szczytnym hasłem) do kopania Mierzei Wiślanej.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławny to się Żiżka zrobił tak naprawdę dopiero za nieboszczki Peerelki, gdy robił za przykład internacjonalistycznej solidarności słowiańskiej przeciw teutońskiemu odwiecznemu wrogowi. No i jeszcze jako wojownik papiestwu przeciwny... O dutkach jakoś naówczas zacichło...
      Co się tyczy skarbu zaś samego, to czy ja każę zaraz o tym szczęśliwemu znalazcy rozgłaszać na prawo i lewo i mleć o tem ozorem każdemu?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Pojawił się w notce Zygmunt Luksemburski i warto poświęcić tej osobie kilka zdań.Jego brat, Wacław IV, był królem czeskim i niemieckim, ale trafił bardzo niefortunnie. Nie bardzo wiedział, czy poprzeć papieża w Awinionie, czy papieża w Rzymie. Na dodatek, popierając miasta niemieckie popadł w konflikt z książętami, którzy po rozgromieniu Związku Szwabskiego, zaczęli Wacława zdecydowanie zwalczać. Co gorsza, dołączył do nich członek dynastii luksemburskiej, margrabia Jodok ( Jodko, Jost) z Moraw. Ten poszedł dalej, bo Wacława uwięził. Jakby tego mało, Wacław nadepnął mocno na odcisk arcybiskupowi Janowi z Pragi, koniec końców Jan musiał uciekać. Kiedy na cesarski rozkaz utopiono Jana Nepomucena ( wikariusza arcybiskupiego), kościelni elektorzy ogłosili detronizację Wacława, wybierając na tron Ruprechta Wittelsbacha, elektora Palatynatu. Taki stan rzeczy podzielił kraje i miasta Rzeszy, bo Ruprecht niefortunnie zakończył wyprawę do Rzymu,nie dość, że przegrał militarnie, to jeszcze koronę musiał zastawić, bo nie miał za co wrócić do Niemiec.Kiedy zamknął oczy ( 1410), część elektorów wybrało Jodkę, część Zygmunta Luksemburskiego, brata Wacława, "obrońcę " Europy przed Turkami. Jodko wkrótce zmarł, Wacław zrzekł się prerogatyw rzymskiego króla na rzecz Zygmunta. Ten uznał, że władzy należy przywrócić autorytet, co zapoczątkował zwołaniem soboru w Konstancji. Luksemburczyk patrzył daleko i szeroko na wschód. To na jego dworze w 1393 powstał pierwszy projekt rozbioru Polski. Sprzymierzony z Krzyżakami był przeciwny unii polsko-litewskiej. Bałtyk nęcił zyskami, to i kontakty z Erykiem XIII, posiadaczem trzech koron skandynawskich. Neutralizację Litwy widział przez nadanie Witoldowi korony królewskiej. Był nawet gotów stanąć po stronie Krzyżaków w wojnie z 1410, ale Grunwald zdecydowanie ostudził te zamiary. Niestety, spalenie Jana Husa, mimo posiadania cesarskiego listu żelaznego, podcięło skrzydła Zygmuntowi.W 1419 zmarł Wacław IV, a Czesi zdecydowanie odmówili wpuszczenia Luksemburczyka na tron. Przez 15 lat trwały wojny husyckie. Zygmunt, mimo iż dźwigał "krzyż krucjatowy", ponosił klęski. Dostał też łupnia od Osmanów pod Nikopolis, i jedynie klęska Turków, jaką ponieśli z rąk Tamerlana, dała Zygmuntowi nieco wytchnienia. Ale długi były, czego dowodem jest przyjęcie przez Polskę, tytułem zastawu, miast spiskich, bo cesarz stał się niewypłacalny. Spiknął się jednak z Rzymem, poparł tych, co się opowiadali za władzą papieża ( a nie soboru ),co docenił papież Eugeniusz IV, koronując Zygmunta na cesarza ( 1433). Starania o unię kościelną, propaganda na rzecz akcji antytureckiej, rozłamy wśród husytów, zaowocowało pacyfikacją Czech i potwierdzeniem władzy ( 1436). Zygmunt zmarł rok później, pozostawiając jedynie córkę ( Elżbietę), zamężną z księciem Austrii ,Albrechtem IV.. W myśl układu dynastycznego Albrecht odziedziczył tron czeski i niemiecki, a w 1438 roku wybrano go na króla rzymskiego. Habsburgowie przetrwali do końca I wojny światowej.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwoli ścisłości, to Habsburgowie przetrwali do dzisiaj, tyle że od końca owej wojny światowej już nigdzie nie panując (poza browarem żywieckim:). Za udział w wojnie 1410 roku Luksemburczyk wziął tęgi grosz od Krzyżaków i MUSIAŁ się wywiązać, jeśli pragnął wiarygodność zachować. Ale uczynił to tak skromnymi siłami, że ten najazd na Stary i Nowy Sącz można rzec, że odparliśmy ławką rezerwową, która się dodatkiem tak rozochociła, że dopadła najezdników wpodle Bardejova dzisiejszego i namłóciła, ile wlazło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Sporo napisał Bosman, ja tylko chciałem podkreślić, że Oleśnickiemu bardziej były bliskie wszystkie sprawy związane z czystością wiary, niż ojczyzny.
    Wojna ta jest dla historyka niesłychanie ważna z dwóch powodów, o jednym piszesz, że to była chyba po raz pierwszy na ziemiach polskich wojna ekonomiczna. Ale jest i druga sprawa, tym razem wojskowa.
    Chyba po raz pierwszy w swojej historii Polacy zaczęli wyprzedzać państwa zachodnie pod względem taktyki wojskowej, a to wszystko dzięki Husytom. Klęska pod Chojnicami spowodowała, że król polski poszedł po rozum do głowy i zorganizował wojska zaciężne, a organizacja bitwy była w stylu husyckim, Dunin w Bitwie pod Świecinem założył obóz obronny typu husyckiego (szyk wozowy taborytów), a sama bitwa przypominała jako żywo Sierotki w akcji.
    Od tego momentu w Królestwie Polskim piechota wzorem husyckiej miała zdecydowanie strzelczy charakter, zaś na Zachodzie preferowano walkę wręcz. Pomiędzy 1410 a 1462 nastąpiła cała epoka, i ku pewnie zdziwieniu wielu ludzi Polacy to spostrzegli, A Krzyżacy nie.
    Mało się pisze na temat wagi zwycięstwa polskiego (??? - tu należałoby się zastanowić, czy to jest prawda, wojsk królewskich było jak lekarstwo)w Zatoce Świeżej. Wielkie, olbrzymie zwycięstwo moim zdaniem jest niedoceniane, a ono spowodowało zwycięstwo w całości Wojny Trzynastoletniej, odcięło Królewiec od dostaw, pozwoliło zdobyć Gniew a następnie twierdzę Neuenburg (dziś Nowe) nad Wisłą (1465), co odcięło Krzyżakom połączenie lądowe z Rzeszą Niemiecką, a Polakom dało połączenie z Gdańskiem (i całym światem drogą morską).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O starciach na morzu ( nie jedynie o Zatoce Świeżej) pisał jeszcze będę, aleś praw, że znaczenie tej batalii wciąż nie jest właściwie docenione... Co do rozwoju piechoty, to jeszcze dwa czynniki, których się zazwyczaj przy takich analizach nie bierze pod uwagę: rozległości przestrzeni, z jakimi się przyszło naszym wojskom zmagać w nadchodzących wojnach i brak dobrych dróg, któremi by artyleria ciągnąć mogła. Na Zachodzie zaś bezapelacyjny tryumf taktyki ubogich Helwetów ze swymi pikami i halabardami przeciw jeździe, którą to taktyką najpierw zdruzgotali największe w XV wieku mocarstwo Zachodu: Burgundię (prawda, że cokolwiek też i dzięki idącej w parze z głupotą zuchwałością Karola Zuchwałego), a potem taż taktykę przejąwszy, świeży władca Księstwa Burgundzkiego, Maksymilian Habsburg, z Marią Burgundzką pożeniony, powstrzymał francuskie apetyty pod Enguinegatte. Hiszpańscy późniejsi słynni tercios nie wzięli się przecie znikąd, jeno właśnie z tego, że Maksymiliana potomkowie, w Hiszpanii zapanowawszy, mięli skąd czerpać wzorca...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. "Dokonania " Hieronima Lando przedstawił pięknie Torlin na swoim blogu "Torla-kamienna wioska " ( z dnia 19.01.2010). W uzupełnieniu podam tylko, że legata papieskiego raz w ogóle nie wpuszczono na terytorium Polski, a parę lat później zrezygnowano całkowicie z jego "mediacji". Musiał mieć tak wielkie zasługi w budowaniu nieufności do swoich poczynań, że zanim wpuszczono do kraju kolejnego legata ( był nim Rudolf z Ridesheim ), nie omieszkano wnikliwie przeanalizować jego politycznych nastawień. Kardynał Marek Bardo, kolejny legat papieski , ( przyjechał do krakowa 4.07.1472), też miał swoje za uszami, i to chyba dużo, skoro nie zezwolono mu na swobodne poruszanie się po kraju. Z kolei Baltazar z Pescii, po ogłoszeniu klątwy na króla Kazimierza, został przez niego nazwany pseudolegatem. Wnioski nasuwają się same.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać za to (i insze dopełnienia)... Jak widać, Jagiellonowie mieli zdrowy do papiestwa stosunek, który nam się w przyszłych gdzieś latach zatracił...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Nie wypada zapomnieć o innym legacie papieskim, Juliuszu Cessarinim. Papieżowi Eugeniuszowi IV marzyła się krucjata antyturecka, a wydarzenia na Węgrzech,dokładniej wojna domowa między Elżbietą Luksemburską, wdową po Albrechcie IV Habsburgu, a Władysławem III Warneńczykiem, były tym, co odpowiadało papieżowi. Posłał więc z mediacją właśnie Cessariniego. Ten dokonywał sztuczek na tyle skutecznych, iż doprowadził do kompromisu i to takiego, że Węgrzy płakali, a papież zacierał ręce, bo krucjatowy krzyż zgodził się nieść sam Władysław. Miał przy tym poparcie nie byle kogo, bo i samego Zbigniewa Oleśnickiego,też bojownika o czystość wiary. Na początku było wspaniale, wyprawa z 1443 roku zakończyła się sukcesem po tureckiej klęsce w wąwozie Konowica ( 2.01.1444). Nie pasowało to Eugeniuszowi IV, bo Węgrzy nie palili się do dalszych działań przeciwko niewiernym. Doprowadzono do rozejmu na 10 lat,zawartego i zaprzysiężonego w Szeged ( 1.08.1444). Biedny Cessarini rwał sobie włosy z głowy, bo przecież zawiódł straszliwego swego pracodawcę. Szamańskimi rytuałami przekonał jego Władysława i ten 4 sierpnia wydał manifest zapowiadający wojnę z niewiernymi. Sam Eugeniusz IV się wykosztował na 22 galery, a także na weneckie i burgundzkie. Zapomniał o Genui, a ta rywalizowała z Wenecją. Dość powiedzieć, że genueńczykom musiał diabeł pomagać, bo skutecznie przeprawili Turków przez Bosfor. Po 2 dobach szybkim marszem ruszyli na giaurów. W dniu 6 listopada 1444 Węgrzy dowiedzieli się, że mają przed sobą główne siły tureckie ( papież był głęboko przekonany, że są one w Azji). Ostatni krzyżowiec Europy ,Władysław III, poległ pod Warną. Spirytus movens antytureckiej polityki ,Juliusz Cessarini, obładowany skarbami, uciekał co sił w nogach. Wedle jednej wersji trasę do Dunaju, w normalnych warunkach odległą o tydzień podróży, pokonał w 2 dni, i kiedy już wsiadł do łodzi, jakiś Wołoch nie pojął kogo ma zaszczyt przewozić, ograbił biednego nuncjusza i rzucił rybom. Inna wersja podnosi, że dzielny legat utopił się w bagnie w pobliżu pola bitwy. Polityka Eugeniusza IV doprowadziła do tego, że król Francji, Karol VII, zatwierdził antypapieską Sankcję Pragmatyczną ( wyższość soboru nad papieżem ). Przez wieki był to przedmiot sporu między Watykanem a francuskim katolicyzmem.
    Klęska pod Warną nie nauczyła też niczego innego dyplomatę, niedoszłego biskupa warmińskiego, Eneasza Piccolomini, znanego bardziej jako Pius II ( darł koty z Kazimierzem Jagiellończykiem ). Temu się marzyło nawrócenie sułtanatu na wiarę katolicką, pismo do sułtana nawet przygotował, gdzie wytykał błędy Koranu. Potem uznał, że jednak krucjata to jest to, co powinien zrobić, by odzyskać Konstantynopol. 11 kwietnia 1464 roku stał w oknie na zamku w Ankonie i wypatrywał sprzymierzonej floty, która miał osobiście poprowadzić przez Bosfor. Czekał i czekał, aż go powiadomiono, że żaden statek nie przybędzie. I tak się załamał, że 3 dni później odszedł na zawsze. Historia podpowiada, że wbrew buńczucznym zapowiedziom Europie dechrystianizacja nie grozi.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co akuratnie Europie zagraża lub nie, jest niebezpieczeństwem tego rodzaju, że nie wiadomo, co tu gorsze: choroba czy lekarstwo...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Ciekawe, czy naprawdę się utopił, czy myknął z łupem? I czy dałoby się to odnaleźć?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pamięć mnie nie myli, to wersja o tym, że Cessarini został utopiony, pochodzi od Długosza. Natomiast o tym, że papieski legat utopił się w bagnie, informował Filip Buonaccorsi, zwany Kallimachem. Po ucieczce z Konstantynopola ( bo się naraził okrutnie papieżowi Pawłowi II), postanowił poszukać dachu w Polsce. Miał tu krewnego, a liczył po cichu na poparcie Kazimierza Jagiellończyka, który też z Pawłem miał na pieńku. Wiosną 1470 roku Kalli mach przybył do Lwowa, a stamtąd trafił do domu arcybiskupa Grzegorza z Sanoka. Grzegorz z kolei za pontyfikatu Eugeniusza IV jeździł do Florencji, by sobie wyrobić probostwo w Wieliczce.I tam się poznali. Jesienią 1470 roku papieski poseł przybył do Piotrkowa na sejm, bo się Watykan dowiedział, że Kallimach jest w Polsce. Poseł gardłował, iż Buonaccorsi nastawał na życie papieża, a zarzuty były poważne i potwierdzone, więc sejm był skłonny wydać uciekiniera. Tutaj zadziałał Grzegorz z Sanoka, który ukrył go w swoich dobrach, dokąd burza nie przycichła. Tak się złożyło, że Paweł II zamknął oczy 28.07.1471. Skąd Kallimach miał wiedzę o bitwie pod Warną ? Otóż tam przebywał był Grzegorz z Sanoka i to od niego miał takie a nie inne informacje. A co się stało ze skarbem Cessariniego, tego nie wiem.
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
  10. Dzięki Stary Bosmanie za miłe słowa. Z wielką radością czytam Twoje komentarze.
    Jak mówimy o duchownych, to warto spojrzeć na sprawę biskupstwa krakowskiego. Wielki konflikt króla z papieżem, Oleśnickim i kapitułą krakowską skończył się zwycięstwem króla, który na tym stanowisku widział Jana Gruszczyńskiego, wiernego druha w zdobywaniu wpływów w Prusiech. Papież Pius II na biskupstwo krakowskie wyznaczył Jakuba Sienieńskiego (z Sienna), siostrzeńca kardynała Oleśnickiego, król się wściekł i skazał go na banicję, a członkom kapituły zabrał majątki, w tym Długoszowi. Teraz można zrozumieć, dlaczego kronikarz nie przepadał - delikatnie mówiąc - za Jagiellończykiem.
    "Byłaż to i wojna, w której najwięcej sprawne działania wojenne toczone były... na MORZU", dużo się działo, nie będę odbierał Wachmistrzowi chleba, zastanawiam się tylko, czy Bitwę w Zatoce Świeżej można nazwać bitwą na morzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko gwoli uzupełnienia notki Torlina. Zbigniew Oleśnicki ( zmarł 1.04.1455 ) miał jeszcze bratanka, też Zbigniewa ( 1430-1493), ale ten zaczął robić karierę dość późno. Od 1470 roku był sekretarzem Kazimierza Jagiellończyka, potem podkanclerzym koronnym ( 1472-1476), a od 1478 namiestnikiem króla w Prusach, gdzie rozwiązał konflikt o biskupstwo warmińskie..W 1473 roku awansował z kanonika krakowskiego i gnieźnieńskiego na biskupa kujawskiego ( 1473), a potem objął stołek arcybiskupa gnieźnieńskiego, czyli prymasa ( 1478). Po śmierci króla ( 7.07.1492) stanął na czele opozycji przeciwnej rządom Jana Olbrachta, popierając kandydaturę jego brata, Zygmunta, zwanego później Starym.Tu popadł w konflikt z synem Kazimierza, Fryderykiem Jagiellończykiem (27.04.1468-14.03.1503). Ten został prymasem po śmierci właśnie Zbigniewa Oleśnickiego. Ciekawe jest to, że pochodzenie ma znaczenie, bo 13 kwietnia 1488, w wieku zaledwie 20 lat Fryderyk ,jednogłośnie został wybrany na biskupa krakowskiego , a 5 lat później, 20 września 1493 został wyniesiony do godności kardynała, a już 2 października 1493 został prymasem. Fryderyk był znany z przywiązania do olśniewającego bogactwa i biesiad. Chodzą pogłoski, że także rozwiązły styl życia był przyczyną jego śmierci.
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    2. Zależy, Torlinie, co dla kogo jest morzem:) Wy tam na płaskim żyjecie, to Wam może i morze nie dziwne, ale ludek, co w pogodne dni gór jeszcze widzi, za morze uznaje to, co się zaczyna zaraz za końcem plaży...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Przyznam, że chciałem zostawić ślad mojej bytności, formułując małe pytanie. Kiedy jednak zobaczyłem, że byłbym niczym mysz przy słoniach, to wymiękłem. No przecież nie dorównam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vulpianie, bardzo Cię proszę, sformułuj :D

      Usuń
    2. To chyba wiesz teraz, jak się czują ci, co Twoje o kitajskim alfabecie wynurzenia czytają i dumają nad tym, jak tu o tem ze dwa słowa sklecić....:)) A do supliki Torlinowej i ja się dołączę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. To i ja się do Vulpiana dołączę, z dużym zadowoleniem konstatując, że nadmierny (moim zdaniem)umiar w długości notki dobrze rekompensują komentujący. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam ja Ci nadmierny umiar !:) Oj dam... W pięty Ci pójdzie jeszcze...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. A z Wachmistrzem jak zawsze dobrze dzień zaczynać, bo tradycyjnie wiele ciekawego się człowiek dowie. By tak Wachmistrz kiedy książkę wydał z najciekawszymi wpisami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Insza to jest rzecz, tak sobie gawędzić, a insza rzecz do druku wyszykować, gdzie by potrzeba mieć wszystkiego posprawdzanego akuratnie, przypisów dołożyć etc, dykcyonarzyka jak się patrzy, zasię indeksów, a to nie na moją głowę robota i nie na moje ustawiczne z czasu niedostatkiem perturbacje... Insza, żem już i próbował, po prawdzie z themą cokolwiek inszą, aliści żem przy tem experiencyj wielce zniechęcających zebrał na tyle dużo, że już i o tym ani myślę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Pan Wachmistrz wspomniał o interdykcie nałożonym na Związek Pruski i króla Kazimierza. W 1453 roku Krzyżacy zastosowali surowe represje wobec Związku, a to na podstawie wyroku cesarza Fryderyka, mocą którego głosił on likwidację całego Związku , nakładając surowe kary dla jego przywódców. Sędzia nie był stronniczy, on tylko pozostawał wierny cesarskiej przysiędze, iż będzie ochraniał Kościół. To, że jedną ze stron sporu był nie kto inny, ale sam Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego z Jerozolimie, potwierdza stanowisko sędziego. Wyrok, jak to wyrok, nie wystraszył " rebeliantów", skoro Fryderyk III Habsburg 24 marca 1455 musiał ogłosić banicję stanów pruskich za wypowiedzenie nieposłuszeństwa Krzyżakom.
    Fryderyk ( urodzony 21.09.1415 ) był synem Ernesta Żelaznego, habsburskiego księcia Styrii i jego żony, Cymbarki, urodzonej między 1393-95), księżniczki mazowieckiej, z dynastii Piastów. Była drugą córką księcia Siemowita IV i Aleksandry, siostry króla Polski, Władysława Jagiełły. Małżeństwo Aleksandry było częścią planu Jagiełły w zawarciu sojuszu przeciwko Zygmuntowi Luksemburskiemu. Cymbarka słynęła z urody oraz... siły. To, że gniotła orzechy rękami, to jeszcze nic. Gwoździe potrafiła nimi wbijać, a i podkowy łamać też. Drugą ciekawostką jest to, iż Elżbieta zwana Rakuszanką, wcześnie osierocona, była wychowywana na dworze właśnie Fryderyka III, w dniu 10 lutego 1454 została żoną Kazimierza Jagiellończyka. Zgodnie z umową przedślubną,zawartą między królem a opiekunem księżniczki ( Fryderykiem i jej bratem Władysławem, zwanym Pogrobowcem ) Elżbieta musiała zrezygnować z sukcesji w księstwie austriackim. Sprawę możliwej sukcesji czeskiej i węgierskiej po prostu pominięto milczeniem. Fryderyk III, określany przez jemu współczesnych jak Arcysafandułą Świętej Rzeszy, okazał się wielce przebiegłym i sprytnym, bo przez 53 lata był królem niemieckim ( od 17.06.1442) a przez ponad 40 lat cesarzem ( od 19.03.1452). Zmarł w Wiedniu 19.08.1493.Rekord ten pobił tylko jeden władca, Franciszek Józef. Przez pewien czas sekretarzem Fryderyka był nie kto inny, jak Eneasz Sylwiusz Piccolomini, zanim założył papieską tiarę jako Paweł II.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
  15. Za wyrokiem cesarza Fryderyka Habsburga poszedł sam papież Kalikst III, bo ten ledwo przywdział tiarę ( 8.04.1455) to już 24 września 1455 rzucił klątwę na wszystkich członków Związku Pruskiego, jak i tych, którzy ich popierali., a więc Królestwo Polskie też. Wpływ klątwy był ograniczony, ale napędził propagandowo akcję krzyżacką. Alonso Borgia urodził się w Hiszpanii, a kanonikiem został dzięki antypapieżowi Benedyktowi XIII. Dzięki jego zabiegom król Neapolu, Alfons I, uznał za papieża Marcina V i tak Alonso został biskupem Wenecji, a kolejny papież, Eugeniusz IV, wyniósł go do godności kardynała. Jako papież Kalikst III wiele pieniędzy przekazał na poparcie Jana Hunyadego, regenta węgierskiego,którego armia powstrzymała pod Belgradem ( 1456) napór wojsk tureckich. Jemu też zawdzięczają katolicy Święto Przemienienia Pańskiego (obchodzone 6 sierpnia ). On też zarządził, by w każdym kościele, każdego dnia, w południe rozlegało się dzwonienie na Anioł Pański, zwane tureckim. Podczas wojny trzynastoletniej stanął po właściwej stronie, znaczy krzyżackiej. Za jego rządów wróciły czasy nieograniczonego nepotyzmu, rozdawania urzędów kościelnych krewnym i powinowatym rodu Borgiów. Owszem, podejmował działania celem odwrócenia tureckiego niebezpieczeństwa, ale za to doprowadził do wyzywającego postępowania Hiszpanów ( buta, zdzierstwo i awantury zapisała się krwawo w Rzymie). Kardynał Rodrigo Borgia, siostrzeniec Kaliksta III ( późniejszy papież Aleksander VI) otrzymał dochodowy urząd wicekanclerza kurii, a jego brat, Don Pedro Luis, został naczelnym wodzem wojsk papieskich. Kiedy papież zamknął oczy, Rzymianie pogonili Hiszpanów, przy czym część uciekła wcześniej wiedząc, że pomników nikt im nie postawi. Problem był z Don Pedro. Kolegium kardynałów nie mogło się go pozbyć dopóki nie dostał kilkadziesiąt tysięcy dukatów. Kalikst III w 1456 polecił dokonać rewizji procesu Joanny d"Arc ( Pius X w 1909 dokonał jej beatyfikacji, a Benedykt XV dnia 16 maja 1920 ogłosił Joannę świętą ). Faktem jednak jest, iż w 1448 roku Karol Francuski nakazał rewizję procesu " heretyczki spalonej na stosie "..Posiedzenia trwały do 1456 roku, kiedy to ogłoszono, że proces inkwizycji był oszustwem. Jak zwykle zapomniano, kto był motorem, ale zapisano, że papież był kierowcą. Najzabawniejsze na koniec: utrzymują znawcy przedmiotu, iż Kalikst III od zawsze był ascetą. To nowe znaczenie tego pojęcia, bo skoro miał dwoje dzieci ?
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
  16. Kto chętny poświęcić nieco czasu, może zapoznać się z metodami działania legatów papieskich, m.in. Marka Barbo ( był bratankiem papieża Pawła II ), Rudolfa z Ridesheim, co pozwoli zrozumieć dlaczego król Kazimierz nazwał go pseudolegatem. Jest też o Baltazarze de Pisci. Ten ostatni "zasłynął " z tego, że 19 stycznia 1478 zwolnił Zakon z przysięgi wierności królowi polskiemu, a samego króla obłożył ekskomuniką. Jednak tej decyzji nie zaakceptował papież Sykstus IV ( Francesco della Rovere). I tu dwie ciekawostki - Sykstus był chyba pierwszym papieżem, który potrafił samodzielnie opracować i zinterpretować horoskop. Jego osobistym astrologiem był sławny Regiomontanus. Ksiądz Drabina, autor nader interesującego studium o legatach, wspomina też króla Macieja Hunyadego ( od kruka na herbowej tarczy zwanego Korwinem ). Jego nadwornym astrologiem był najpierw Regiomontanus, a potem Marcin Bylica,niepodzielny władca astrologii na Węgrzech. Długo by wymieniać papieży, którzy bez astrologii nie potrafili sobie radzić na tronie.
    z wyrazami uszanowania

    Jan Drabina Legaci apostolscy na Śląsku w latach 1471-1479 - BazHum

    bazhum.muzhp.pl/.../Slaskie.../Slaskie.../Slaskie.../Slaskie_Studia_Historyczno_Teologic..

    OdpowiedzUsuń
  17. Przyjdzie mi chyba Starego Bosmana na Starszego przynajmniej przemianować, by jakoś tym "awansem" docenić ogrom trudu w te dopełnienia włożonego...:) Z serca Waszej Miłości dziękuję:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)