22 stycznia, 2020

O księgosuszu i mądrości niektórych przodków naszych...

   Flasze stawiam pełne przeciw pustym, że lwia z Was część bodaj nigdy w życiu o księgosuszu nie słyszała, co jeno zasług przodków naszych sprzed wieku uwiększa, a chciałoby się, byśmy podobnie zapomnieli i nie słyszeli o odrze, śwince, grypie, eboli, ASF i tysiącu inszych paśkustw ludzkość i żywinę trapiących. Odra nawiasem najpewniej z tegoż samego źródła się wzięła, co i księgosusz, jeno że jedno gdzieści wpodle IX-XI wieku poszło na ludzi, a wtóre bydełko sobie upodobało.
   Księgosusz bowiem to arcypaskudna choroba bydła, które w podobie do cholery postępuje arcychyżo i do sześciu dni sztukę zarażoną do śmierci przywodzi, przódzi ją jednak umęczywszy ponad wszelkie wyobrażenie, umartwiając za koleją wszelkie błony śluzowe. Najpewniej, jako większości utrapień naszych, żeśmy onej powzięli ze wschodu, od bydła którego ze sobą pędzili Mongołowie na Kijów idący, zasię na nasze i madziarskie ziemie w połowie XIII stulecia. Poszło potem od tego po totus Europeae, okrutnie dziesiątkując krówki i byczki nasze, choć szczęściem te, których Columbus był na Haiti przywiózł, od tegoż przekleństwa wolnem były i bydło, co się po stepach obu Ameryk rozpleniło nad podziwienie, łajdactwa tego nie znało, co wielce dopomogło Argentynie i Ameryce w wydrapaniu się na szczyt światowych wołowiny producentów.
  Wróćmyż jednak do antecessores naszych i pytania dla jakiej przyczyny tak ich poważam. Ano bośmy wiek temu stanęli przed wyzwaniem okrutnym, a sprostaliśmy onemu jako nikt przed nami we świecie! Ale idźmyż ab ovo... Plag tegoż księgosuszu przez wieki przeżyliśmy nieskąpo, przecie mało kiedy takich, co kraj cały krówek i wołków pozbawiały, a o to przecie wielce łacno było przy wielkich spędach bydła na jarmarki w Przemyślu czy Przeworsku, gdzie onych niebożątek gnano tysiącami, nawet i z Mazowsza czy Litwy. Aliści z rokiem 1917, jakoby mało było dopustu bolszewickiego, w całem tem zamęcie i chaosie owych dni nieszczęsnych, przyszłoż jeszcze i k'temu, że i owo plugastwo łeb podniosło i przyszło do Rossyi znękanej, zasię przetoczywszy się przez nią krwawym śladem i stosami bydlęcych trupów, przyszło wraz z wojną 1920 roku na ziemie nasze. Wiadoma rzecz, że tamtych czasem insze zgoła były pryncypia i zdałoby się, że gdy o gardła nasze i wolność szło, bydlątkom poczekać przyjdzie niemało zaczem się kto o onych niedolę upomni, a jeszczeć i więcej, gdy zaradzi czego... :(
   Tem zaś czasem, iście jakoby to nie w Polszcze było, znaleźli się i ludzie, i myśl, i pieniądz, a nade wszytko zrozumienie tego, że jako w tej czarnej godzinie jeszcze i bydła nie stanie, to nie dość że się i liczba z głodu pomarłych uwiętszy ponad wyobrażenie i to nie tylko po wsiach, ale że wsi przyjdzie od zera odbudowywać, czego znów nie wiedzieć czy krajowi tak srodze doświadczonemu sił i zasobów wystarczy, by się z klęsk tych podźwignąć! Nade wszystko zaś podziw mój budzi odwaga, której naówczas nie zabrakło, by iść ścieżkami, któremi przed nami nikt jeszcze nie kroczył i szukać konceptów, gdzie ich przed nami nie szukano...
  Wymieńmyż zatem te persony nieulękłe, tego rozumu i ducha wielkiego, dziś tak kaducznie przepomniane... Najpierwszy z tych odważnych to minister rolnictwa ówcześny, Juliusz Poniatowski, który zadecydował wbrew temu, co doradzały Francuzy i Niemce, by stad zarażonych całością nie wybijać, jeno czego inszego się chwycić. Miarkował on, że te w kraju, w którym każda krowa, jeśli pozostała w oborze, to tylko dzięki niebywałej przemyślności i odwadze ukrywających ją chłopów, utrata każdej sztuki jest stratą niepowetowaną. Że czterdzieści tysięcy padłych już sztuk to tragedia, ale jeśli wybijemy pozostałe, to będzie ona kroplą w morzu straty, którą odrabiać będziemy pokoleniami! Wieloma pokoleniami...
  Nie wiem, czy Poniatowski miał aż takie zaufanie do doktora weterynarii Feliksa Jaroszyńskiego, czy po prostu miał nóż na gardle i nie przebierać mu było w oferentach. Z części administracyjnej minister wywiązał się wybornie: na poniższej mapce* ujrzeć możecie linię kordonową, której zarządził i wyegzekwował, posterunki pięcioosobowe czyniąc na niej, co 5-10 km, których jedynym zadaniem i obowiązkiem było niedopuszczenie do przechodzenia bydła przez  tę granicę w którymkolwiek kierunku.

    Jedyne od tejże reguły wyjątki, to były te sztuki, które epidemię przeżyły, nierzadko jako jedyne ze stada i których pod ścisłą kontrolą i w izolacji od inszych, pędzono do Puław, gdzie pod kierunkiem Jaroszyńskiego urządzono nasze centrum walki z księgosuszem, tzw. stację księgosuszową. To tam Jaroszyński, opierając się m.in. na pracach Marcelego Nenckiego, ówcześnie już nieżyjącego kolejnego zapomnianego geniusza, próbował z krwi tych ocalałych wyekstrahować szczepionki, słusznie domniemując, że te, co przeżyły, musiały same jakich przeciwciał dla wirusa wytworzyć. To, że tej szczepionki w extraordynardyjnym pośpiechu sporządził, to już samo w sobie mało do uwierzenia możebne, aliści i to, że służby nasze weterynaryjne ówcześne, w kraju wojną znękanym, poradziły skutecznej bariery postawić i wzdłuż wyznaczonej linii przeprowadzić masowe bydła szczepienie, to już się zdaje cudem nad Wisłą prawdziwym. Dość rzec, żeśmy w dwa lata księgosuszu wyplenili i to tak skutecznie, że nie tylko my go nie znamy, ale że niedawnym czasem oenzetowska organizacja ds. rolnictwa i wyżywienia FAO ogłosiła (co nie wiem, czy nie za pochopnie jednak), że choroba ta już na wieki zwalczoną i świat od niej wolnym, jak długi i szeroki.
  I jeszcze bym czego podkreślić chciał na większą chwałę Jaroszyńskiego, który nawet uczciwego biogramu w całym internecie nie ma, i Poniatowskiego, któremu tą sprawę akurat najmniej pamiętają: że w dzisiejszej metodologii zwalczania zaraz zwierzęcych niewiele masz tej mądrości, by przeciwciał u ozdrowieńców szukać. Stada świń, u których wykrywamy ASF, wybijamy bez pardonu, ani próbując szukać, czy może która z nich by nas nie obdarzyła naturalną szczepionką... Bo tej syntetycznej, przez mózgowców po laboratoriach koncypowanej, to chyba nie doczekamy...
______________________
* - mapka zapożyczona stąd

18 komentarzy:

  1. Piękna historia, Panie Wachmistrzu. Myślenie jednak nie szkodzi, a nawet pomaga. A skąd taka nazwa dziwaczna? Zanim przeczytałam tekst, myślałam, że piszesz o niedoborze książek.:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z komór żołądka przeżuwaczy nosi nazwę księgi. Może tu szukać źródła nazwy?

      Usuń
    2. Myślę, że Grażyna tu przy prawdzie, skoro rzecz się na zniszczeniu błon śluzowych zasadzała, przez co owe wyglądały jak wyschłe...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Nie tylko inteligencja, ale i szybkie działanie.
    Dzisiaj to może ludzie też mają pomysły, ale grzęzną w papierach, przepisach, szukaniu funduszy, sponsorów i innych takich.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I też w zwykłym lekce sobie ważeniu problemu... Bardzo na czasie relacja człeka, co z Kitaju zarażonego wrócił i przez liczne przechodząc po świecie kontrole, jeno u nas się żadnej nie doczekał na aerodromie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Kolumb zawlókł do obu Ameryk  inną zarazę  : misjonarzy.  4 marca 1493  Aleksander I, z zawodu papież, wydał bullę Inter caetera, mocą której przyznał - jako samozwańczy władca całej ziemi - królom Hiszpanii i Portugalii wyłączność ziem zdobytych w wyprawach zamorskich. Konkwistadorom towarzyszyły jednostki odznaczające się cnotą i bojaźnią boża, których celem było nauczanie w wierze katolickiej.  Na pamiątkę  zbawiciela i 12 apostołów  wieszano po 13 Indian, podkładano im pod nogi ogień i palono żywcem. Na tę zarazę nie wynaleziono żadnej szczepionki.Tak, doniosłe dzieło ewangelizacji należy oglądać wyłącznie z podziwem i wdzięcznością, bo przecież to oni pierwsi zasiali ziarno wiary, bez reszty poświęcając się dziełu chrystianizacji, ponosili ofiary, a nawet męczeńską śmierć.  To nie moja kpina, to przytoczenie wypowiedzi Jana Pawła II. Bidula zapomniał, że za zabicie jednego chrześcijanina, w odwecie zabijano 100 Indian, co podnosił biskup Bartolemeo da Las Cassas, jak i konkwistadorzy.

     Konsekwencją  bulli  był traktat z Tordelillas z 1494 roku, pokazujący jak Portugalczycy wykiwali Hiszpanów, braci w wierze, w myśl reguły bij swój swego, niech się obcy boi.

    OdpowiedzUsuń
  4. W dniu 27 września 1920 roku mocą rozporządzenia Rady Ministrów  powołano Naczelnego Komisarza do walki z księgosuszem.  Od jego decyzji nie było odwołania, mógł także, w zależności od sytuacji , przesuwać wytyczoną   graniczną linię ochronną, do czego upoważniało go rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych. Naczelnym Komisarzem został   Jan Kiszkiel.  Jego następca został  Kazimierz Zagrodzki   

    Jan Kiszkiel (25 stycznia 1865 we wsi Budziewizna w pow. sejneńskim - 9 stycznia 1951) absolwent weterynarii w Warszawie 1888, pracował jako okręgowy inspektor weterynarii w stepie kirgiskim, później weterynarz przy Bukiewskiej Ordzie, a następnie główny weterynarz w guberni astrachańskiej, od 1897 inspektor weterynaryjny w guberni piotrkowskiej, w czasie I wojny światowej od 1915 lekarz weterynarii w armii rosyjskiej, do kraju wrócił w 1920, po powrocie lekarz wojskowy w stopniu podpułkownika, dr wet. UW 1925, wykładowca z administracji i ustawdawstwa weterynaryjnego oraz weterynarii sądowej UW, od lat dwudziestych naczelnik wydziału w Departamencie Weterynaryjnym Ministerstwa Rolnictwa, działacz społeczny, m.in. prezes Polskiego Towarzystwa Lekarzy Weterynaryjnych oraz przewodniczący Komisji Skór Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, autor wspomnień “Na dziejowej fali. Z Piotrkowa przez Władywostok do Śniatynia” oraz “Wyzwolenie. Okruchy przeżyć i wrażeń”.
    Dodał: km_nida

    OdpowiedzUsuń
  5. W załączeniu biogram Juliusza Poniatowskiego z Polskiego Słownika Biograficznego

    https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/juliusz-poniatowski

    OdpowiedzUsuń
  6. W pracy "100 osobliwości na Stulecie Niepodległości 1918-2018" znalazłem notkę pokazującą warunki w jakich wytwarzano szczepionkę.

    W Puławach udało się powstrzymać śmiertelną chorobę bydła. Na przełomie lat 1919-1920, zupełnie niespodziewanie na terenach Polski pojawił się księgosusz– groźna choroba, która wyniszczyła dziesiątki tysięcy sztuk bydła.W Michałówce k. Puław prowadzono badania nad szczepionką. Osobami odpowiedzialnymi za likwidację epidemii byli dr Feliks Jaroszyński i dyr.PINGW prof. Leon Marchlewski. W ciągu kilkunastu miesięcy udało się wyprodukować ponad 15 tysięcy litrów surowicy oraz zaszczepiono całe pogłowie bydła w Polsce.  W późniejszym okresie, dzięki szczepionkom z BIOWET-u, zlikwidowano zarazę stadniczą, nosaciznę i brucelozę. W znacznym stopniuograniczono pomór świń, różycę i gruźlicę. Czas zmagań z epidemią księgosuszu i organizacją produkcji surowicy przeciw księgosuszowej wspominał prof.Andrijewski:
     
    Gdyby dr Feliks Jaroszyński nie zdążył na czas zgromadzić w słynnej Michałówce za drutami kolczastymi 500 wyborowych wołów, oraz zorganizować tam laboratorium, które pomimo braku wodociągu,elektryczności, gazu pobiło światowy rekord w produkcji surowicy przeciw księgosuszowej i umożliwiło masowe uodpornienie całych zagrożonych okolic – to nie wiadomo, czy sprawa nie zakończyłaby się ciężką katastrofą dla tylko co powstałego państwa. Pozostało mi do dziś dnia żywo w wyobraźni oryginalne życie w Michałówce wśród lasów i za drutami kolczastymi, gdzie obok Polaków pracowali Francuzi, Duńczycy, Szwedzi, Niemcy i Czesi oraz przyjeżdżali delegowani przez swe rządy fachowcy ze wszystkich krajów, nawet z Argentyny, aby przypatrzeć się wyrobowi surowicy na wszelki wypadek,gdyż po pierwszej wojnie światowej księgosusz zawleczony był nawet do Anglii i Belgii.Dzięki ogromnej pracy wszystkich pracowników zatrudnionych na Michałówce, tę groźną chorobę udało się zlikwidować do końca 1922 r. 


    http://bib.pulawy.powiat.pl/sites/default/files/StoOsobliwosciKsiazka.pdf    

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozporządzenia rozporządzeniami, ale liczyło się dotarcie do jak najszerszego grona rolników. Gazeta Zgierska z dnia 30 października 1920 roku ( zapewne inne lokalne dzienniki także)  wydrukowała apel Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych związany z  przestrzeganiem m.in. zaleceń władzy w walce z księgosuszem. Na str.3/4  gazety  można zapoznać się z treścią obwieszczenia Juliusza Poniatowskiego

    http://bc.wbp.lodz.pl/Content/70697/Gazeta_Zgierska_1920_no_44a.pdf  

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mości Bosmanie, dłużnikiem twym jestem (jak zawsze:) za owe dopełnienia wszelkie, wielkiej wagi, ale i urody:) Bóg Zapłać!

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedopuszczalna "literówka". Przpraszam

      Usuń
    2. Trudno się teraz odnieść będzie, skoro Lectorowie nie wiedzą, żeś Waść o przebieg tejże linii wątpił. Ja rzec tyle o tym mogę, że wnosząc z czasu, gdy jej ustalano, zapewne wpływ na to niemały miała linia frontu wciąż jeszcze krwawego.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Istotnie, trudno, lecz nie było to zwątpienie... Linia owa dziwnie mi bowiem przypomina przedwojenny podział na Polskę A i B oraz - za ową linią na wschód - Polskę C. Jakby dziś przebiegał ów limes inferior zbydlęciałego mózgosuszu?

      Usuń
    4. W tej kwestii mniemam, że podziały nie w terenie biegną, jeno poprzez ludzi, nawet jeśli to czasem na jakim obszarze skupisko czyni większe niźli gdzie indziej.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. A ja tuszę, że to nie co inne, a ludzka pomysłowość trzodę każe dziś wybijać. Bo to i cena żywca zaraz idzie w górę, i odszkodowanie się należy - a żywności wokół tyle, że co drugi człek z oponą wokół pasa chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej bym w tym asekuranctwa dopatrywał, tegoż samego, co przy konstrukcji przetargów, gdzie organizujący się lęka iżby mu nie zarzucono, że nagmatwał wymogów, by łacniej w łapę wziąć. Jak napisze, że o wszystkim rozstrzyga cena, nikt mu przekupstwa nie zarzuci... A że to popiera mierne materiały i podłe wykonawstwo? A czyż to go musi obchodzić? Tu też podobnie, niechby choć z jednej ostawionej sztuki cokolwiek niedobrego powstało, toć przecie tenże decydent się będzie prokuratorom tłomaczył, to przecie lepiej wybić niż się narażać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)