Ano czteropak, bo czterech nam przyjdzie świąt pułkowych w kupie nieomal obchodzić. Primo: wczorajszego 1 Pułku Ułanów Krechowieckich im. Pułkownika Bolesława Mościckiego (pierwszego "Krechowiaków" dowódcy, postaci zgoła legendarnej)... O pułku dziejach i tradycjach żem pisał co więcej przed rokiem, tandem chętnych poczytać tam i też sobie odesłać pozwolę:)
Secundo: dzisiejszego święta "tatarskiej jazdy", czyli 13 Pułku Ułanów Wileńskich , zasię jutro nam 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich święto opijać wypadnie...:) Okrom linków podanych jest i o nich też przygarść w tejże pierwszej, "Krechowiakom" poświęconej nocie...
Ano i quarto, co mego poniekąd znów sumienia wyrzutem, że chociem na dawniejszem blogu o nieświeskich ułanach pamiętał, to na tem noty o 27 Pułku Ułanów imienia Króla Stefana Batorego żem już, nie wiedzieć czemu, przepomniał był...:((
Tandem by świętujęcego 27 Iunii pułku wspomnieć godnie słów o nich poniżej parę, a podług niektórych to temu pułkowi mielibyśmy wiktoryją w bitwie warszawskiej 1920 roku zawdzięczać:
Przenosim się w czas Niepodległej najgorętszy: lipiec 1920 roku... Na południu wpodle Lwowa nasze 2 i 3 armia w ustawicznych utarczkach z Konarmią Budionnego wielce ambarasowane i choć nareście k'temu przyszło, że jakie widoki by go strzymać choć krzynę się pojawiły, to na północy ode Niemna Tuchaczewski cios wyprowadził, co nam śmiertelnem miał być. W rozważania sztabowe nie wchodząc, tyleć tu rzec nam trza, że plan onegoż wielce był chytrem i wieleż nie zbrakło by się pofortunnił... Rolę takiegoż tarana, jak na południu Budionnemu, na północy przypisano korpusowi konnemu Gaj-Chana, co po prawej granicą Litwy i Prus Wschodnich osłonięty, przeć miał ile konie zniosą do przodu, by pospołu z III, IV i XV bolszewickiemi armiami docisnąć nas ku południowi, skąd zasię kleszczy część wtóra, z Grupą Mozyrskiej i XVI armii złożona, miała nas wepchnąć w Błota Poleskie i wybić do nogi...
Po części popłochowi i chyżości odwrotu, po części ofiarności ułanów pułków wszytkich odwrót ów osłaniających i wroga spowalniających nam tegoż zawdzięczać, że się ten zamiar nie powiódł i wojska nasze pod Warszawę dotarły niemal cało, choć pożal się Boże w jakiej też kondycyi (takoż i psychicznej...)
Tuchaczewski umyślił ciosu ostatecznego na Paskiewiczowem manewrze z 1831 roku wzorowanem, czyli obejść Warszawy siłami głównemi od północy i zaatakować onej od zachodu. Temuż i Gaj-Chana konnych i IV armijej na Płock wykierował, by nas od tyłu zaszli.
W temże czasie zwierzchność nasza, co może, czyni by Armijej Ochotniczej, nowem duchem zapalonej, uformować... przyjdzie nam jeszcze kiedy o tem szerzej pisać, dziś jeno proszę na daty zważać, w jakiem się też to wszytko pośpiechu działo: 203 pułku ułanów, bo to o niego rzecz idzie poczęto 27 lipca formować w Kaliszu z ochotników, co się po największej części z ziemiańskich synów spod Kalisza wiedli... 3 sierpnia nakazano onym na eszelon siadać i na front jechać! Pierwszy bój przyszło im już 6 sierpnia toczyć, ale o tem niech lepiej sam dowódca pułku owcześny (podpułkownik Zygmunt Podhorski, z "Krechowiaków" się wywodzący:) rzeknie:
"...W międzyczasie nadszedł meldunek, że nasze oddziały wycofały się już z pobliskiego Przasnysza, który zajęli kozacy. Nie chcąc dopuścić do zaskoczenia pułku w czasie wyładowywania, skierowałem natychmiast w kierunku na Przasnysz dwa szwadrony pod dowództwem mego zastępcy, rtm. Zakrzewskiego, z zadaniem nawiązania styczności z nieprzyjacielem i opóźnienia jego marszu na Ciechanów. Za Ciechanowem oba szwadrony zostały zaatakowane przez kozaków. Aby nie dopuścić do ich zniszczenia, szarżuję na kozaków, zapominając, że dowodzę niewyszkolonymi ułanami. Pędząc oglądam się za siebie i spostrzegam, że moi ochotnicy dzielnie wyrywają naprzód, nastawiają lance, wymachują szablami i głośno krzyczą "hura"... Szyk, w jakim to wszystko cwałuje, najtrafniej byłoby chyba określić: "Kupą, mości panowie"... Podaję prawie beznadziejny rozkaz do obsługi ckm.: Strzelać z karabinów. Natychmiast niemal pada kilkanaście strzałów. Nie wierzę swym oczom: co strzał, to kozak się wali. Ułani spokojnie i pewnie strzelają dalej. Nie zdążyli chyba wystrzelać po jednym magazynku, gdy 20 kozaków już leżało. Wśród nich spostrzegam zamieszanie, czołowi cofają się, widocznie udziela się to i dalszym, gdyż niebawem cała ława kozacka ucieka. Dzielni ułani w dalszym ciągu strzelają, wydatnie siejąc śmierć. Położenie uratowane. Rozkazuję zdjąć ciężkie karabiny maszynowe ze stanowisk i galopem wycofać się ze szwadronem do Ciechanowa. Zbieg okoliczności chciał, że przy ckm -ach znaleźli się jedni z najlepszych strzelców, znani myśliwi, Andrzej Potworowski, bracia Wyganowscy i inni, którzy z całą zimną krwią i opanowaniem potrafili kilku swymi celnymi strzałami odeprzeć szarżę kozaków, zadając im bardzo poważne straty. Naprawdę, pułk im zawdzięczać musi, że uniknął klęski i został uratowany ..."
Dni te... dla Ciechanowa wielce gorące, jeszcze opisywać będziem, tu zasię rzec trza, że nas koniec końców z tegoż Ciechanowa dwakroć wyparto i za jednem z tych dni, gdzie w Ciechanowie panoszyli się czerwoni, naszym ułanom przykazano flanki piechocińców* osłaniać, aleć kaliszanów temperament ułański poniósł i obszedłszy nocą z 14 na 15 sierpnia miasto samo i uderzyli tak niespodzianie, że paniki śród bolszewii szarżą tą wywołanej ani sposób opisać... Traf chciał, że w mieście stał akurat sztab IV armii... Dowódca onej, Siergiejew na pierwszem lepszem koniu zbiegł aż do Mławy, a sztab cały nie oparł się, aż w Ostrołęce dopiero! To jednak uśmiechy Fortuny dopiero początek: w ręce ułanów wpada radiostacja IV armii, JEDYNA droga komunikacyi Siergiejewa z Tuchaczewskim w odległem Mińsku siedzącem!
I tu przychodzim do tego, w czem wielu tajemnicy "cudu nad Wisłą" upatrują... Następne dni cztery rozstrzygnęły o wszytkim: nowo utworzonej naszej 5 armii pod Sikorskim przyszło nad Wkrą na czerwonych natrzeć i w boju śmiertelnem się zewrzeć, dla szczupłości sił swoich niemal bezbronnej flanki swej lewej mając... I na tą że flankę nakazywał Siergiejewowi Tuchaczewski co wrychlej uderzać! Wołał w próżnię... nieświadoma niczego IV armia z towarzyszącym onej korpusem Gaj-Chana szła wciąż na zachód, owo przódzi planowane Warszawy obejście czyniąc, a tem samem ode teatrum najpryncypalniejszego się oddalając... Po latach historyk francuski, rzeczy nieświadomy, rzeknie, że bolszewicy parli ku Toruniowi i zapędzili się w pomorski korytarz, bo z Traktatem Wersalskim chcieli wojować... Na koniec jakoż się nareście spamiętali, insi już pobici byli i IV armii mus było przed naszymi do Prus Wschodnich uciekać i dać tam internować, by się ze szczętem rozgromić nie dać... Ciekawym: wiele by też w ów czas Tuchaczewski był gotów dać za... jeden telefon komórkowy:)) Za możność wysłania jednego esemesa?:)) Maila?:)
Chwały ułanom kaliskim należnej poskąpił, co przykro powiedzieć, sam Marszałek, ani spominając o nich w swojej książce**, częścią zaś oddał im jej Sikorski***, gdzie wprost stwierdził, że jegoż 5 armia nadto słabą była, by dwóm armiom z przodu sprostać, a jakobyż jeszcze przyszło z trzecią z tyłu walczyć, żywa noga by najpewniej z naszych nie uszła, jakoby nie ciechanowski zagon 203 pułku... Wiele nam jeszcze pisać o dniach tamtych przyjdzie, takoż o wielgiej sztuce wywiadu naszego, co sowieckich depesz rozszyfrowywał przódzi, nim ich Tuchaczewski na swem biorku miał, póki co do ułanów naszych powróćmy...
Wojowali potem jako kawaleria dywizyjna 13 Dywizji Piechoty, a za pokoju nastaniem, jako jeden z nielicznych pułków ochotniczych, uznany godnym, by go w armijej regularnej zatrzymać, otrzymał za patrona króla Stefana Batorego i numer nowy: 27.
W Międzywojniu pułk stacyonował w radziwiłłowskiem Nieświeżu, tedy okrom 26 Pułku Ułanów Wielkopolskich imienia hetmana Jana Karola Chodkiewicza w Baranowiczach stojącego był najdalej na wschód wysuniętem garnizonem naszem. Między Nieświeżem a Baranowiczami ledwo kilometrów 40 tedy nie dziwota, że dla braku rozrywek inszych, często odwiedzano się wzajem i to przecie nie z rękami pustemi. Dodać wypadnie, że w 27 Pułku po wojnie przyszło służyć wielu dawnym carskim kawalerzystom. Temuż i marsz pułkowy na marszu 13 Narwskiego Pułku Huzarów wzorowan, temuż i obyczajów dawnych rosyjskich moc, jak choćby w pułkach na wschodzie kultywowana gra w "stukułkę"****, czy też stroju wielce nieregulaminowego w koszarach zażywanego, jako to granatowych spodni z żółtemi lampasami, jakich drzewiej Kozacy astrachańscy nosili... Temuż zresztą i nieświeskich ułanów czasem "Astrachańcami" zwano. Za jedną z wizyt wzajemnych w Baranowiczach, kiedy towarzystwu się już żegnać przyszło, komu z gospodarzy przyszło do łba toast wznieść "Niech żyją nam Astrachańczycy!" co tak rozeźliło wachmistrza Nurkiewicza, co już miał tęgo łeb okowitą zaprószony, że się ku odprowadzającym odwrócił i rzekł: "Pamiętajcie chłopy, że w dawnej Polsce hetman króla nie tylko w rękę, ale i w dupę całował!", niechybny onym wytyk do rangi obu pułkowych patronów czyniąc. Skandalu z tem związanego nawet się i opisać nie podejmuję... Dobre pół roku zeszło, zaczem się jedni ku drugim odzywać poczęli i i możnaż było towarzystwo za jednem stołem posadzić... Ponoć jednak, że i w dwa lata po tem zdarzeniu jeszcze oficyjerom w gości ku drugim się udającym broń w kancelaryi pułkowej deponować kazano...
Pułk we Wrześnie wojował pode Mińskiem Mazowieckiem i w słynnym pod Krasnobrodem starciach, inszych już i nie licząc... 27 wrześnie wpodle Władypola pod Samborem po bitwie przeciw Sowietom przegranej, kapitulować przyszło:(( Dowódcę, pułkownika Józefa Pająka, zamordowano w Katyniu.
W nowogródzkiej AK pułku odtworzono. Z początkiem Powstania Warszawskiego znalazł się w Kampinoskiej Puszczy, skąd się na zdobywanie lotniska w Bielanach pokusić probował. Rozwiązany na Kielecczyźnie w połowie 1945 roku.
________________________
* 18 Dywizji Piechoty
** "Rok 1920"
***"Nad Wisłą i Wkrą"
**** wielce hazardowna rozrywka, jako żywo na myśl "rosyjską ruletkę" przywodząca... Oficyjerowi jednemu oczu przewiązywano i stawiano na środku kasyna z nabitem rewolwerem. Reszta się przemykała cichcem pod ścianami, aż na sygnał "zabawą" kierującego wszyscy zamierali, a ktoś (wskazany lub losowany) zastukał w ścianę wyciągniętą ręką. Na ten sygnał oficer uzbrojony odwracał się i strzelał w stronę, skąd posłyszał stukot. W Prużanie się tem jeszczeć i ochotniej zabawiano i tam mi o jednej ofierze wiedzieć, co tejże zabawy nie przeżyła:(( Po inszych pułkach rannych było najmniej kilku...
Nie okrucieństwem doskwierał poddanym swoim król Baleryon cymberski, lecz zamiłowaniem do zabaw. I znów - nie uczty wyprawiał ani się w orgiach całonocnych lubował, niewinne bowiem były igraszki miłe sercu królewskiemu – a to w dzwonek i młotek, a to ency-pency albo w stukułkę grać od nocy do rana, (…).
OdpowiedzUsuńTak się zaczyna "Wyprawa piąta, czyli o figlach króla Baleryona" z 'Cyberiady' pióra pana Lema.
Pozdrawiam
Skoro doskwierał, a w stukułkę grywać lubił "od nocy do rana", to jeszcze pytanie w jakim charakterze... Bo jeśli strzelającego, to mógł pewnie dokąd było komu stukać, ale jeśli sam stukał, to poddani winni mieć nadzieję, że kiedyś w końcu...:))
UsuńKłaniam nisko:)