29 lipca, 2014

Nota powinnością pisana...

 Przyznaję z niejakiem zawstydzeniem, że w mojem utrudzeniu teraźniejszem wielekroć milej by mi było krzynę pospać, niźli się klawiaturą bawić, przecie jest u mnie jeszcze ta sumienia resztka, co nie dozwala... Przewiniłem ja wobec 7 Pułku Strzelców Konnych ciężko, najzwyczajniej o nich przepominając i za lat osiem ni razu ich święta nie czcząc godnie, ni wersu im nie poświęcając, to by się przecie nie godziło wylegiwać, a o pułku tak zacnym nie wspomnieć.
  Dlatego nie będziem się dziś zajmować ani automobilem feralnym arcyksięcia, co do Sarajewa po swą i połowy świata zgubę pojechał, ni białymi koziołkami jego, choć to rocznica okrągła i dawnom sobie obiecywał, że co więcej za tą sposobnością o tem świecie ku zagładzie zmierzającym popiszę... Dziś powinność nasza miejsce godne 7 Pułkowi Strzelców Konnych Wielkopolskich pomiędzy inszemi przywrócić.
   Pisząc o czasie wojennym bolszewickiej wojny od razu też i wyjaśnić wypadnie, że przyszły 7 Pułk był wówczas pułkiem piątym, a siódemkę dostał już po wojnie, gdy kawalerię bez ustanku reorganizując, umyślili nasi ówcześni sztabowcy dla strzelców konnych roli kawalerii dywizyjnej dywizyj pieszych i każdy pułk, który w jakiem okręgu wojskowem osadzono numer tegoż okręgu dostawał, co być miało praktyczniejszym.
  Pierwsza, nieudana, próba tegoż pułku powołania miała miejsce jeszcze w grudniu 1919, za dekretem złączającym wojska wielkopolskie z Wojskiem Polskim, aliści przewidziany tam na 5 Pułk kandydat, czyli 4 Pułk Ułanów Nadwiślańskich się przed tą odmianą uchował i ostatecznie... przetrwał jako 18 Pułk Ułanów Pomorskich, tak że dopiero kwietniem 1920 roku w Grudziądzu powstał właściwy szwadron zapasowy, w którem zalążki 5 PSK były formowane.
  Szło trudno, bo brakowało wszystkiego, a potrzeby frontu były tak extraordynaryjne, że cokolwiek sformowanego się dało w jakiej takiej kupie na front wysłać, jechało... Pułk tamtej wojny nie miał szczęścia całością wojować, jeden z odrębnie posłanych plutonów wpodle Działdowa wojując  z sowiecką 12 Dywizją Strzelecką dał się pobić na głowę i rozproszyć, a za szlak bojowy pułku przyjmuje się walki dwuszwadronowego dywizjonu (jakie 150 szabel) posłanego piechocie wielkopolskiej w sukurs z początkiem sierpnia pod Ostrołękę*. Dodajmy też od razu, że nie zanadto szczęśliwie, bo już w tych pierwszych bojach się przyszło wycofywać, przyparci do Wkry, przekroczyli ją w bród, tabory odsyłając na Nasielsk, co się nie pofortunniło, bo je ogarnęli sowieci. Dwie niedziele szaserzy wojowali o głodnym pysku, to w niem czasem mając, co rekwizycyjami gdzie zdobyli, czy co kłosów z pól mijanych narwali. Powetowali sobie nareście z początkiem bitwy warszawskiej pochwyciwszy kilku wpodle Raciąża brańców i wymiarkowawszy marszruty sowieckiej kolumny, sami tamecznych taborów zdobyli niemal setkę wozów, w tem jadła niemało, amunicyi, broni i wszelakiego dobra... Dalsze boje pod Mławą, Sulmierzem i przemarsze za pogromionym przeciwnikiem, zasię eszelonami przerzucony dywizjon razem z całą 18 Wielkopolską Dywizją Piechoty na front południowy, poczynał sobie między Dorohuskiem a Kowlem wcale śmiele, nie mając jednak szczęścia do bitew znacznych i głośnych, sławę przynoszących. Ot, zwykły żołnierski trud, który przecie podsumowany za wojny pokończeniem bilansuje stratą własnych pięciu zaledwie żołnierzy, przy tysiącu jeńców wziętych i wielkich zdobyczach materialnych.
  W Międzywojniu pułk, już jako 7 PSK, odesłano pierwotkiem do Leszna, zasię do Inowrocławia, by nareście od października 1921 na stałe do Poznania, gdzie wielce silny stał wtedy garnizon. "Siódmemu" przydzielono koszary przy ul.Grunwaldzkiej, gdzie się pomieścić nie umiał, stąd i jeden szwadron stał stale w Zbąszyniu, a część pododdziałów przy Marcelińskiej.
  Oto macie wartę garnizonową z 7PSK, z odwachu wracającą do koszar**. Pytającym o barwę otoków z punktu mówię, że jasnożółte:), zasię wszytkim bym uwagi chciał zwrócić na ładnie widoczny sposób noszenia zrolowanych płaszczy i charakterystyczny dla ułanów pieszo maszerujących sposób trzymania szabli.
   Tu zaś grupa podoficerów 7 PSK, kopiec Piłsudskiego w Krakowie po śmierci Marszałka sypiąca. Jako, że dysponuję wielce podobnym zdjęciem Dziadka mego (z 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich) z taczkami i dla tej samej przyczyny, wiem też, że się o to deputacje żołnierskie i podoficerskie dopraszały, by im na koszt własny dozwalano do Krakowa jechać, jeno rozkaz podróżny dając i dni urlopu parę, by każdy mógł mieć tegoż zaszczytu choć dwóch taczek na Sowińcu na szczyt kopca wepchnąć...
   Trzej dżentelmeni na powyższym zdjęciu to od lewej rachując, rotmistrze: Seweryn Kulesza, Henryk Leliwa-Roycewicz i Zdzisław Kawecki, czyli nasza "srebrna" drużyna jeździecka z Olimpiady w Berlinie w 1936 roku. Rotmistrz Kawecki, z 7 Pułku Strzelców Konnych właśnie, podług mnie największym tegoż występu bohaterem, bo mimo połamanych dwóch żeber, gdy się w próbie terenowej z koniem pospołu obalił, biegu dokończył i z czasem niezgorszym, drużynie medal ratując...
    Pisałem o wojnie dwudziestego roku, że tam pułk nie miał jakoś do sławy szczęścia. W kolejnej wojnie przyszło im tej sławy zdobyć nieskąpo, przecie okrutnej za to płacąc daniny krwi. Pułk, jeszcze nim do bitwy nad Bzurą przyszło, miał strat niemałych, najwięcej od aeroplanów szkodnych, przecie gdy jenerał Kutrzeba z armią ku Bzurze był ruszył, stawali arcydzielnie w składzie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii jenerała Romana Abrahama. Godziną ich próby były arcytrudne boje w dniach 14-15 września, gdy uderzenie wojsk jenerała Kutrzeby się już właściwie załamało i szło już nie tyle o losów kampanii odwrócenie (na co szansa przecie była, gdyby nieczynna przez pierwsze dni Armia "Poznań" dozwolone miała od razu uderzać z flanki na omijających ją Niemców), co o tych żołnierzy od zagłady uratowanie. By tego dokazać potrzeba było przepraw przez Bzurę obsadzić i utrzymać przez czas przemarszu piechoty i osłonić kolejne znów nadrzeczne przymoście, pod Wyszogrodem przez Wisłę, by Niemiaszków nie puścić... To tutaj, w mało znanych, przecie przez to nie mniej ważkich bojach pod Brochowem i Witkowicami kawalerzyści jenerała Abrahama, dali popis odwagi, determinacji i wytrwałości, co w połączeniu ze znakomitym dowodzeniem*** dało rezultat upragniony, mimo że przeciwnikiem były jednostki naprawdę doborowe: niemieckiej 4 Dywizji Pancernej i SS-Leibstandarte "Adolf Hitler".
  Zarzucano po latach Abrahamowi, że się ze swoją kawalerią potem pod Kampinos przebiwszy, do Warszawy zdążał i dał się zamknąć w okrążonym mieście, wszelkich atutów kawalerii się dobrowolnie pozbawiając, gdy pozostając poza pierścieniem okrążenia, mógł być wielekroć więcej Niemcom przykrym i szkodnym... Myślę, że odpowiedzią na te zarzuty byłaby lista strat 7 Pułku, co w Kampanii Wrześniowej stracił 174 zabitych**** i 274 rannych żołnierzy, co niemal połowę stanu z 1 września stanowiło... I może jeszcze słowa z wniosku jenerała Abrahama, co w oblężonej Warszawie 24 września przedstawiał do odznaczenia krzyżem Virtuti Militari sztandar pułku i kilkudziesięciu żołnierzy: "Przez cały okres tych walk ofiarnością i męstwem wyróżniał się 7 psk, któremu najtrudniejsze powierzałem zadania bojowe. Pułk nie szczędził krwi, aby je wykonać. Na 48 oficerów, podoficerów i strzelców przedstawionych przeze mnie do odznaczenia krzyżami VM - 34 otrzyma je pośmiertnie."

_______________________________________
*  Dzień święta pułkowego na 29 Iulii naznaczony był właśnie na tegoż na front wymarszu upamiętnienie.
** To i pozostałe zdjęcia za Wielką Księgą Kawalerii Polskiej.
*** Tuż przed wojną z pułku odszedł wieloletni jego dowódca pułkownik Włodzimierz Kownacki, ustępując miejsca pułkownikowi Stanisławowi Królickiemu, byłemu dowódcy 1 PSK, który po przeznaczeniu jego pułku do Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej (pułkownika Roweckiego, późniejszego dowódcy AK) i odebraniu mu koni, poprosił o przeniesienie do innego pułku strzelców konnych. Śmiertelnie ranny w lasach kampinowskich, zmarł 28 września. Wcześniej zginął jego zastępca, major Paweł Budzik, właśnie w czasie walk o Brochów. Kolejny dowódca resztek pułku, rotmistrz Szacherski, został ranny w walkach o Laski i pułk do Warszawy wprowadzał rotmistrz Konstanty Kozłowski.
**** Dodać by jeszcze do tego potrzeba jakich dwudziestu oficyjerów pułku, co ich sowieci w Katyniu i Starobielsku pomordowali, w tem i medalistę z Berlina, rotmistrza Kaweckiego.




18 komentarzy:

  1. Pięknie się chłopy prezentują!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mieli wybór? Wszak to kwiat polskiej jazdy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A może Pani Wachmistrzowa lub Panna Wachmistrzówna jakiś ranking najprzystojniejszych ułanów prowadzą?
      Oni wszyscy dzielni bardzo byli. Ale jeśli chodzi o urodę to pewnie któryś pułk się wyróżniał...
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ja im dam rankingi!:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Jasnożółte, powiada Pan, otoki? :))))
    Strasznie musiały pobrzękiwać te medale przy taszczeniu taczek na samiuśki szczyt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, proszę łaski Pani Cytrynowej: w Pani barwach:)) Co się medali tyczy, to uwagi zwracam, że wszyscy tą mieli sobie robotę za zaszczyt i coś nieledwie jak uroczystość. A uroczyście się występuje, wiadomo: z całą paradą... Dzisiejsi notable kamienie węgielne wmurowywujący, też się jakoś w ferszalungi nie przebierają...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Drużyna olimpijska piękna. Ale jakie tragiczne losy: zastrzelony w Katyniu. Az ciarki po człowieku przechodzą, gdy się czyta takie losy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo i czasy takie i taki nasz los narodowy... I Bogu dziękować, że dziś inaczej, ale im chociaż tę pamięć jesteśmy, myślę, winni...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Szanowny Wachmistrzu, czy ty masz jakąś przyjemność w udręczaniu się?
    Nie było noty, a teraz jest i chwała Ci za to. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jej nie było... Przez ośm lat przepominać, to nadto nawet dla sklerotycznego Wachmistrza. I nie o udręczanie idzie, bom nie masochista, jenom u zarania cel sobie postawił pamięci jazdy naszej być głosem i, toutes proportions gardées:), jakoby ambasadorem tejże pamięci... A tu wychodzi, żem się nawet w tej roli nie poradził spisać, jako się należy, bom nawet nie jeden pułk pominął, co by myłką człekowi zwyczajną wytłomaczyć przyszło, a cztery!...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Vulpian de Noulancourt29 lipca 2014 17:45

    Nie wróżę spokoju w przyszłości. Mieć sumienie to trudna rzecz, która wcale nie dopomaga żyć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałżem się ongi już pozbyć tego ciężaru i nawet darmo dawałem, aliści nie było chętnego brać...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Obyś Waść w klauzulę żadną nie zechciał go zamykać, tego sumienia! Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Ni w klauzulę, ni w klauzurę...anim myślił o tem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Ciąg myśli okrężnych:
    1. Zdzisław Kawecki zginął w Katyniu,
    2. Zdzisław Kawecki w 1936 roku zdobył srebro na Olimpiadzie w Berlinie w drużynowym WKKW razem z Sewerynem Kuleszą i Henrykiem Leliwą-Roycewiczem
    3. Henryk Leliwa-Roycewicz w 1936 roku zdobył srebro na Olimpiadzie w Berlinie w drużynowym WKKW razem z Sewerynem Kuleszą i Zdzisławem Kaweckim,
    4. Wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną razem z całym 25 Pułkiem Ułanów Wielkopolskich uciekł przez okno szpitala w Stryju i nie został dzięki temu rozstrzelamy w Katyniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiesz, 25 Pułk jest dla mnie szczególny... Ze wspomnień Dziadka mego wiem, że bodaj jeno dla oficyjerów sowieci chwilowo mięli jakieś względy, bo podoficerów z 25 Pułku rozstrzeliwano od razu. Jego wraz z grupą innych zaprowadzono na bużański most i ustawiono tak, by ciała spadały do wody, bo im się nawet kopać grobów nie chciało...Dziadek ocalał dzięki temu, że draśnięty pociskiem w głowę i mocno krwawiący, spadł jak inni, ale w wodzie otrzeźwiał i, umiejąc pływać, nurkował kryjąc się za przęsłami mostu, aż dotarł do pasa trzcin, gdzie przeleżał do wieczora, widząc przy tym kolejne egzekucje...
      Nawiasem to zastanawiam się, jak wielu jeszcze z tych, o których co najwyżej można powiedzieć, że "zaginął w strefie działań wojennych" we wrześniu '39, zostało w taki właśnie lub podobny sposób od razu zamordowanych...?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Uczestnicy takich właśnie mniejszych bitew, co je Historia nazbyt często milczeniem zbywa... Oni patrzą z niebios na takich historyków i pasjonatów jak Waszmość i duma ich rozpiera, że ktoś pamięć o ich czynach heroicznych ogółowi przywraca... :) Nawet jeśli nie zawżdy robi to o czasie, za co żadną miarą nie powinieneś czynić sobie wyrzutów....

    We wrześniu powinna być na Polance dwuczęściowa notka o dwu bohaterach II wojny...radbym widział tedy Waszej Miłości komentarz fachowy :) Wtedy...jako i zawżdy zresztą ;)

    Kłaniam uniżenie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś był przy słuszności, Kawalerze:) Bóg Zapłać za dobre słowo:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)