12 września, 2018

O wymycie...

   Jestże proceder krajowi obmierzły, gdy zabronionego towaru luboż może i dozwolonego, przecie cła stosowne omijając, jaki zbrodzień po kryjomu, sekretnie gdzie przez granicę przenosi, luboż i na skalę wielką kontenerami przewozi, w których to one na papierze co inszego, a poćciwego udają. Naszym czasom zda się być doskonale obojętnem, zali tego czyni z kraju naszego do ościennego, czy też przeciwnie, jednako proceder ten zwie przemytem, a trudniącego się niem: przemytnikiem. 
  Przodkowie przecie naszy owo rozróżniali wyraźnie i to, co my dziś zwiemy przemytem znaczyło ową niecnotliwość, aliści DO kraju zwożoną i najpewniej w początkach swych to był przymyt, nie przemyt. Odwrotność zaś tego procederu zaś zwała się wymytem, choć rzekłbym, że w tym określeniu zawierało się i nasze dawne nazwanie embarga. Zazwyczaj tyczyło się to wywożenia broni, prochów czy właściwie wszystkiego, co mogło pomóc wrogowi, z którym aktualnie żeśmy jakiej wiedli wojny, bywały czasy, gdy zbraniano wywozu kruszców, tak w surowcu, jako i w monecie gotowej, przecie był i jeden tegoż wymytu podmiot szczególny, który od już Zygmunta Starego (1538), będąc wzbronionym w wywozie, poprzez wszytkich następnych władców bywał potwierdzanym, gdy wywóz czego miał być nawet i na gardle karanym!
   Szło o konie husarskie, zwierzęta same w sobie wyjątkowe i niebywale kosztowne, zarówno dla niezwykłej wprost wytrzymałości i odporności, których przecie zawżdy więcej szukano, niźli dostępnych było, jako że specyfiką szarż husarskich przez długie lata to było, że czasem w nich zginął jaki towarzysz, a kilku poraniono, przecie koni tracono bez porównania więcej i każdy husarz na wyprawę idąc, musiał ich mieć kilku dla siebie, a i dla pocztowych swoich, bywało że i z dziesięć by się takowemu zdało. Ano i by tej nierównowadze popytu i podaży zaradzić, przy tem ustrzec się przed tem, by takie skarby się znalazły u być i może wroga przyszłego*, nakazano:

„Aby konie z korony wywodzone nie były starostowie pilnie strzec mają. A kto by wygnać miał takie ie Starostowie albo celnicy brac mają. A który by śmiał konie przepuścić wiadomie iesli Starosta albo celnik ma przepasc dwiescie grzywien. Jesli by sie pisarz celny warzył, tedy ma siedzieć dwanaście niedziel wieży. A aby iemi przekupywać nie śmieli. A który by się ważył tego tedy przez starosty ma być iman a konie mają mu bydż wzięte a sam obwieszon ma być bez folgi”

___________________
* - byłyż próby, więcej żałośne, niźli rządne, a po prawdzie, to i komiczne nieraz, jako to Moskwicinom się własnej zachciewało husarii, która tem tylko posłynęła, że jako 10 Mai Anno Domini 1654 przeciw Litwie wyruszając z Moskwy, w bramach grodzkich kopij swych połomiła, nie opuściwszy onych na czas.

20 komentarzy:

  1. Już sam nie wiem, czy lepiej być powieszonym bez folgi, czy może jednak z folgą? Niby czas w wieży się dłuży, smutne myśli do głowy przychodzą, ale też wciąż się żyje. Może strażnik da się przekupić i wina przyniesie? Albo dziewki wpuści? Albo odwróci się zła karta i wypuszczą, kogo innego na stryczek wysyłając?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może zapomną. A może przyjdzie ktoś i uwolni. A może strażnik zejdzie. Wiara i nara!

      Usuń
    2. Folga właściwie mogła oznaczać tylko od tejże kary uwolnienie, bo nie bardzo sobie wyobrażam jakąś bardziej miłosierną formę wieszania (perfumowany albo jedwabny sznur, jakim duszono nad Bosforem?), zatem jednak byłbym za folgą:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Bengalski, tygrys13 września 2018 12:22

      No niby czas w wieży się dłuży,
      Lecz zwykła to rzecz przed podróżą?

      Usuń
    4. Jest słowo "pofolgować", więc "bez folgi" rozumiem, że pofolgowac onemu nie wolno, czyli obwieszon ma być koniecznie.
      Ale jeżeli to szlachcic? Co z "neminem captivabimus"?

      Usuń
    5. No to naówczas się takiemu uczyni uczciwy i sprawiedliwy proces, a potem bez folgi powiesi:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Eksport koni z Polski wynosi ok. 25-30 tys. sztuk rocznie a głównym odbiorcą są Włosi. To i tak niewiele, bo dwie dekady temu było to ok. 100 tys. zwierząt. Oczywiście importerzy twierdzą, że zamierzają owe konie zjeść. Jednakowoż w świetle Waszmości wpisu jak nic szykują Italczyki oddziały ciężkiej jazdy aby nas zaatakować.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te dwie dekady miłośnicy koni, którym się nie mieściło w głowach przerabianie przyjaciół na salami, zrobili co mogli, by tego ograniczyć, jeśli nie w ogóle zakazać... Insza, że forma tych wyjeżdżających niebożątek jest taka, że jeśli by na nich Italczyki się mieli na nas wyprawiać, tom spokojny, że nawet Alp nie przejdą, a ostatniego odegnamy od granicy tym, czym się dzisiaj najczęściej konie płoszy: jakąś starą foliową reklamówką puszczoną z wiatrem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Rozumiem, że "prochy" to te do strzelania?:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mówimy o dawnościach, to alternatywą mogły być chyba tylko doczesne szczątki zmarłych:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Powołując się na słowa niejakiego Kmicica, to i tak na jedno wychodzi.:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. No, jakby to rzec... prochu ów mąż nie wymyślił...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Przyjmując, że pierwsze oddziały husarskie pojawiły się za czasów Jana Olbrachta , wolno twierdzić , iż konie miały rodowód polski. Są wzmianki o imporcie z Węgier, ale też informacje o zakazie wywozu koni z Turcji czy Rosji, gdyż ich władcy zdawali sobie sprawę z wartości konia nie tylko w okresie pokoju. Zakazy to woda na młyn kupców ormiańskich i żydowskich, ale hospodar mołdawski też musiał mieć z tego zysk ( bywało, że konie "konfiskował" ) . Koniec końców cena konia rosła. Zwierzę musiało być zdrowe, bardzo odporne na trudy wojenne, szybkie i wytrzymałe. Dodać do tego trzeba czas na " ułożenie " konia na użytek husarza .Po inkorporacji Podlasia, Wołynia, Kijowszczyzny, potem Podola i Ukrainy ( 2 połowa 16 wieku) nastąpił rozwój hodowli koni na kresach południowo-wschodnich, gdzie na obszarach latyfundiów magnackich tworzono stadniny koni. Znawcy podają, że cena husarskiego konia zaczynała się od 100 zł polskich, przeciętnie kosztował 200, ale bywały jednostki warte niemal tyle co wieś ( ok. 1000/1500 zł). Husarz musiał mieć kilka koni, stąd tylko ludzie bogaci mogli wstępować w szeregi elitarnej jednostki.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koń, którego zwiemy husarskim, nie jest osobnym gatunkiem, jako Koń Przewalskiego, kuc szetlandzki czy tarpany. To hodowlana, rodzimej proweniencyi i starania, przecie krzyżówka odmian wielu, w tem i orientalnych, by z zapożyczonych dostać wierzchowca na trudy wytrwałego, chyżego i dość mądrego, by onego uczyć szło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Taka reklamówka, Panie Wachmistrzu z 7:00 dzisiejszej, to ona nieźle potrafi nafruwać
    https://www.youtube.com/watch?v=V73598mBfKY.
    Co i dlatego na dowód załączam, że o pięknie mowa, a o tych koniach to pięknieś Pan napisał, i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zda mi się przecie, że świat by bez tych wynalazków był szczęśliwszym, a z pewnością piękniejszym... A takowa, jako się gdzie jeszcze gałęzi zahaczy i na wietrze szeleści, snadniej cały pułk ułanów by wstrzymała, niźli jaka nawała kartaczy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Czytam w "Gawędzie o koniu polskim", że wszystkie znamienite rody zajmowały się hodowlą koni, "Aby wytworzyć spójny eksterier potrzeba ok. 40 lat czystości chowu. Skoro zatem np. w 1520 r. ktoś zapragnął, by hodować konie specjalnie dla usarzy, to ok. 1565 r. (bliżej 1570 r.) miałby pierwsze egzemplarze... tylko, że husaryia, jej ogląd i potrzeby były już wyraźnie inne. Ot siurpryza". Kraj chylił się ku upadkowi, to i husaria nie była potrzebna.
    Pozdrawiam














    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniemam, że wpodle 1570, to choć król ducha był właśnie oddał, przecie krajowi do upadku jeszcze całkiem było daleko...:) A husarii największe wiktorie dopiero nadejść miały...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. "Przemyt" znam (szczęśliwie nie z autopsji ;) ), a i nieco rzadziej używane dziś "myto" również jest mi znane... Ale "wymyto" ma uroczy wydźwięk.

    Pozdrawiam Waszą Miłość z całego serca! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się upierał, że "wymyt":) A myto z wieloma ościennymi nacyjami mamy pokrewne, snadź słówko w powszechnem było i u nich użyciu.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)