W dawnej Polszcze
niemałem wzięciem się taka gra cieszyła, jaką dziś bym mógł z
"marynarzem" równać, a w czas wojny światowej z
przyniesionym przez krasnoarmiejców "machniom"... Owoż
jeden z grających brał w garść jakich przedmiotów drobnych ilość
pewną, i o tę ilość właśnie szło... a kaducznie to o to, zali
ich cyfra parzysta (cet, cetno) czy nieparzysta (licho)... Mnie co w
tym najwięcej zajmuje, to ciekawość jaka też relacya zachodziła
między nieparzystością, a jakością poślednią... boć przecie
lichym zwano wszytko, co dla kiepskiego wykonania wraz się abo
rozpruć, abo zawalić mogło! "Do licha!" do dziś żyjące
przekleństwo z tem się właśnie wiąże, odsyłając przyczynę
przeklinania ku jakiej tandecie... Jeno dla jakiej przyczyny jeśli
czegoś nieparzyście, zaraz gorszem się zdawać musiało? Jako kto
z Czytelników miłych wie...wiedzy swej niechaj nie skąpi...
Otóż, Zacny Wachmistrzu rzecz cała w binarności świata się zasadza, w którym dwupłciowość wszelkie skojarzenia i rozumowania wymusza, a jeśli coś jest nie do pary, to wydaje się jakieś odmienne od reszty całej.
OdpowiedzUsuńKłaniam (my) z zaścianka Loch Ness :-))))))
Toś mi za jednem zamachem wyklarował, czemuż to te wszytkie geje et consortes to odmieńcy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
ups, to ja licho jakieś jestem! dobrze wiedzieć ;) pozdrawiam słonecznie :)
OdpowiedzUsuńMoże lepiej nie aspirować do tegoż miana, bo licho nie śpi...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Parzystość jest funkcją symetrii, która widać od zawsze człowiekowi wydawała się bliższa doskonałosci. Mamy dwoje rąk, dwie nogi, dwoje oczu, parę uszu... i tak dalej. Ciekawe jednak, czy owa "doskonałość" parzystości obowiązywała we wszystkich kulturach. Moze gdzie indziej było i jest inaczej, i nieparzystości przypisuje się wyższą wartość. Przecież szczęśliwą liczbą jest siedem ;-) Może więc to tylko taki nasz lokalny koloryt?
OdpowiedzUsuńnotaria
Owszem, mamy tych organów po dwoje, aliści to, co u człeka najcenniejszym uważamy, czyli i serce, i głową pojedyńczymi są, tandem nie ze szczętem mnie to przekonuje...:) No i "Bog Trojcu ljubit", że wejrzymy choćby na Trójcę Świętą...:)
UsuńKłaniam nisko:)
"Choćby na Trójcę Świętą". A potem?
UsuńA potem to już podług gustu...:) Gust Wachmistrzowy do trójniaczków wiedzie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Licho to raczej personifikacja braku szczęścia, a raczej nieszczęścia czyhającego na człowieka - licho nie śpi, licho wzięło, licho podszepnęło, podkusiło. Do pary było widocznie bardziej szczęśliwe, ale to chyba czysto umowne jak orzeł i reszka? W końcu na dwoje babka wróżyła :D
OdpowiedzUsuńWrzuciłem w wyszukiwarkę YT hasło "lich" i dostałem coś takiego:))
UsuńKłaniam nisko:)
I coś dla Wachmistrzówny :D
OdpowiedzUsuńA może Tym od Lasów i Jezior?:)
UsuńKłaniam nisko:)
To się na pewno wkrótce zmieni - nieparzystej liczby doskonałej szukają już tak długo... Zapewniam Pana, Panie Wachmistrzu: to tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńRozumu jeszcze dłużej i też bezskutecznie...
UsuńKłaniam nisko:)
Jak świat światem, a rodzina rodziną kto sobie pary dobrać w stosownym czasie nie potrafił, uchodził za gorszego - lichego właśnie. Mnie by bardziej interesowała etymologia słowa "cetno"...
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć czemu w spamie wylądowało, skąd żem wyciągać musiał, odkurzać, pocieszać, poić i karmić...
UsuńNie chciałbym tutaj zanudzać, ani wroga sobie sprawić, to pozwolę odesłać do tych, co rzeczy biorą ściśle naukowo:))
Kłaniam nisko:)
Hm... z tego zrozumiałem, że "cetno" samo jest źródłem, a wcześniejsza jego historia ginie w pomroce dziejów. Interesująca historia. I słowa mają swoje własne losy ;)
UsuńNo, nie do końca... Znamy praindoeuropejski rdzeń kait, z którem nam tegoż cetna wiążą... A że losy słów bywają pasjonującemi, to tego od lat dowieść się staram...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nic mi do głowy nie przychodzi oprócz skojarzeń, które sam uważam za głupawe:
OdpowiedzUsuńa) po rosyjsku "lichoradka" to 'gorączka' (chociaż nie tylko);
2. w tymże języku jest pojęcie: "lisznij cziełowiek", czyli 'człowiek zbędny'.
Pozdrawiam
Skojarzenia słowiańskie nie takie tu znów głupie, choć ja bym ich bardziej na południu szukał (czeta-para)...
UsuńKłaniam nisko:)
Nieparzystość to brak pary, a kiedy brakuje pary, to jakoś tak się robi...całkiem licho:))) Więc po prostu lubimy, kiedy wszystko jest parzyście, no bo jak tu chodzić w jednym bucie?
OdpowiedzUsuńA z jedną głową?:) Luboż jednym przyrodzeniem męskim lub niewieścim?:) I bynajmniej nie zdaje nam się to lichem urządzeniem, a niektórym to i o to jedno za wiele...:)
UsuńKłaniam nisko:)
To i nie od parady powiedzenie: co dwie głowy, to nie jedna ;)
UsuńA narządy... no - po to parowanie, by i one się sparowały ;)
Byle właściwy z właściwym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ponieważ już na temat parzystości wszystko zostało wyjaśnione, przypomnę wiekopomną zabawę w ciasteczka Ireny Kwiatkowskiej w programie "Ekspress czyli kabarecik kolejowy". Otóż Irena miała ze sobą torbę papierową z kruchymi ciasteczkami, wkladała tam dłoń i przed wyciągnięciem ciasteczka pytała: "Całe czy pokruszone?".
OdpowiedzUsuńTen kabarecik to był szczyt surrealistycznego i nonsensownego humoru, królowali tam Pokora, Dobrowolski, Łazuka i Gajos. Znalazłem na YouTubie jeden filmik.
http://www.youtube.com/watch?v=2yVOtWM3NgA
Wcale bym nie miał kwestii za zamkniętą...:) Ale za kabarecik przecudnej urody z serca dziękuję:)
UsuńKłaniam nisko:)
Znowu przyszłam zawiadomić pana hrabiego że i tym razem na mnie nie może liczyć.
OdpowiedzUsuńWięc tylko pozdrowię serdecznie i podziękuję za hurtowe odwiedziny na moim blogu.
:-))
Jak spotkam jakiego hrabiego, to mu przekażę... Z pewnością będzie niepocieszony... Mijamy się?:)))
UsuńKłaniam nisko:)
Można powiedzieć że jesteśmy u siebie w tym samym czasie... :-)))A wcale się przedtem nie umawiamy!
UsuńNawet i nie telepatycznie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dziecięca fantazya nie zna granic. A skojarzenia dziecięce - ano te, co dziecku najbliższe. Szczęściem było dwojga mieć rodziców, nieszczęściem, gdy jedno z nich pomarło - może to dla tej przyczyny pacholęta parzystość wyżej stawiały?
OdpowiedzUsuńAle przecie nie pacholęta ustalały prawideł pojmowania świata...:) Choć wywód wielce mi się podoba:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ale one to właśnie igry takowe wymyślały, czyż nie? Pozdrawiam.
UsuńPrawyś, Mospanie, to dzieciaczki w to grały zapewne najwięcej... Jeno jest pewne prawidło zabaw dziecięcych ogólniejszej natury, tej mianowicie, że to one w swych zabawach naśladują świat dorosłych, a nie go tworzą...
UsuńKłaniam nisko:)
A "pal licho" od czego?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Od palenia...:)) Co zresztą jest bardzo niezdrowe, ale pal to sześć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
AA tak a`propos znaczeń słów, byłam na wystawie wykopalisk z Czermna i przy okazji dowiedziałam się, co to hetka. Słowo daję, nie miałam pojęcia.
OdpowiedzUsuńnotaria
Czermn jest w Polszcze kilka, ale rozumiem, że o te idzie, co na Lubelszczyźnie tożsame nam są z dawną stolicą Grodów Czerwieńskich... Kościane te hetki, czy drzewiane?:)
UsuńKłaniam nisko:)
To Ci zagadka nielicha dopiero! :))))))
OdpowiedzUsuńI nie wiem zalim dobrze skojarzył, aleć Waszmości opis przywiódł mi na myśl grę w "cymbergraja"nazywaną, luboż coś wpodle tego...
Kłaniam nisko!!
Cymbergaj jest grą, gdzie się w jaką namiastkę piłki nożnej gra, jeno na stole jakiem przysposobionem i za mej młodości, jakeśmy w szkole na ławkach w to grali, to grało się monetami, gdzie jedne zawodników znaczyły, a jedna piłkę. Ninie, widzę, że po salonach gier stawiają takie stoły, gdzie się żetonami gra, a odbija czemsi w rodzaju platikowej plakietki
UsuńKłaniam nisko:)
Licho to zło, diabeł. Zabiłeś mi Waćpan ćwieka w głowę, bo wydaje mi się, że czytałam powieść, bodajże Kraszewskiego, o takim tytule, czyli "Cetno i licho".
OdpowiedzUsuńZaraz wybieram się do Google, aby sprawdzić, czy mnie pamięć nie zawodzi.
Serdecznie pozdrawiam.
Znalazłam i to dość szybko, tylko że tytuł nieco inny: "Cet i licho". Zaś "Cetno i licho" napisał Stefan Żółkiewski, ale tego nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPodziwiam swoją pamięć, bo tę powieść musiałam czytać około 34 lat temu.
Pozdrawiam.
To i ja podziwiam, choć po równi z szacunkiem dla autora, który widać, nielichego na Waćpani musiał wówczas wywrzeć wrażenia, skoro zapamiętanym został...:) Bruckner wywodzi cetno z pnia praindoeuropejskiego, w którem w słowiańszczyźnie moc wyrazów pokrewnych, międze inszemi rosyjskie "czet", którego to wpływu bym na tytuł u Kraszewskiego widział...
UsuńKłaniam nisko:)
Akurat wtedy przebywałam na urlopie macierzyńskim, a do biblioteki miałam tylko kilkadziesiąt metrów, więc często z wózkiem i synem odwiedzałam bibliotekę. Postanowiłam przeczytać wszystkie powieści historyczne Kraszewskiego i tak zrobiłam. Fakt, że akurat niczego z tej powieści nie pamiętam, ale w internecie widziałam streszczenie, więc z przyjemnością przeczytam dla przypomnienia.
UsuńZ języka praindoeuropejskiego wywodzi się wiele wyrazów starosłowiańskich, choć niektóre już wyszły z użycia. Może na wsi by się ich trochę znalazło.
Pozdrawiam.
Podziwiam zatem determinacyję Waćpani, bom ja przez Kraszewskiego ani pół nawet przebrnąć nie poradził...:)
UsuńKłaniam nisko:)