19 listopada, 2017

O niegodziwościach listopadowych... I

przez  które rozumieć będziem tak aury plugawość, jako i w ludziach się budzące upiory i podłość małości, prawda że zrodzonych w cyrkumstancyjach szczególnych, których nam przyjdzie umiejscowić w przestrzeni między Moskwą a Berezyną, a w czasie właśnie listopadowym roku 1812*, co, jak się zdaje, większości znakomicie umyka, że to bynajmniej nie były jakie srogie mięsiące prawdziwie zimowe, a zimy rosyjskiej dopieroż uwertura...
   Ową małość można było po prawdzie dostrzec już i wrychle po borodińskiej batalii, gdzie armia na Moskwę ciągnąca, bezdusznie mijała Monastyr Kołocki, gdzie zniesiono z pobojowiska dwadzieścia tysięcy rannych i gdzie naczelny chirurg Wielkiej Armii (obecnie już jeno jakie 140-150 tysiąców liczącej), jenerał Dominik Larrey z przygarścią chirurgów i sanitariuszy onym co dopomóc probował. Onże sam z wyrzutem wspomina: "[...]nikt nie zadał sobie trudu, aby korzystając z pięknej pogody ewakuować rannych. Tłoczyli się oni w cuchnącej, pełnej zarazy, ze wszystkich stron otoczonej trupami stodole, nie otrzymując prawie żadnej żywności, zmuszeni jeść głąby kapuściane gotowane z koniną, aby oddalić widmo głodu. Z powodu wielkiego niedostatku płótna ich rany rzadko kiedy były opatrzone. Chirurdzy sami musieli prać bandaże i kompresy."
    Napoleon po prawdzie wydał był ordonansu, by na każdy wóz taborowy wziąć jednego czy dwóch rannych, aliści po największej części przydał im jeno cierpień, bo motłoch taborowy, owi markietani jeno z wojny żyjący, owi wozacy więcej o swe konie dbający, niźli o poruczonych im nieszczęśników, pozbywali się niechcianego balastu za pierwszą po temu sposobnością, a już z pewnością w chwili, gdy stawali się oni ciężarem, tak dla koni, jak i dla mikrego jadła zasobu...
  Podłość z ludzi (i to ze stron obu) wylazła jeszczeć i większa, gdy przyszło Moskwy zająć nieledwie bezludnej, zasię nastało bezeceństwo rabunków domostw porzuconych, których czasem i jeszcze dla zatarcia śladów podpalano, przyłączając się mimo wolej i samobójczo do dzieła wszczętego przez Roztopczynowych agentów i uwolnionych przezeń z tiurm zbrodniarzy. Pomiędzy temi, co w Moskwie ostali niemało było Francuzów, a co i więcej Francuzek, bo teatr cały moskiewski przed wojną stał niemi. Los owych niewiast, które z lęku przed pomstą rosyjską, wolały z armią napoleońską odejść, jest dziś niemal zapomnianym. Czasem się spomni nazwisko dyrektorki tegoż teatru, Mme Aurory Bursay, jako jednej z tych arcydzielnych niewiast, co żołnierzów szły opatrywać, mimo rosyjskich kartaczy i kul, ale już mało kiedy o onej, często bezimiennych towarzyszkach. Sztabskapitan Eugene Labaume w swych memuarach zdań parę poświęcił "młodej, wzruszającej Fanni", której początkowo traktowano jak miłej podróży towarzyszki, a w miarę postępu w odwrocie spod Moskwy, przywiedziono jej "do stanu, w którym żebrze o najmniejszą przysługę. Za ten kawałek chleba, który dostaje, płaci zazwyczaj w najbardziej poniżający sposób. Szukała u nas pomocy, a my ją tak wykorzystaliśmy. Co noc należała do tego, który zdecydował się ją nakarmić." Podług relacyi sztabskapitana owa nieboraczka pomarła ostatecznie gdzie pod Smoleńskiem, dokąd się ostatkiem sił, uczepiona jakiego wozu, dowlokła...
   Groza tegoż odwrotu nieodłącznie się Francuzom z Kozakami kojarzy, którzy uchodzących ustawicznie szarpali i wykrwawiali**, a pochwyconych rozdziewali do naga i porzucali na mrozie, nie fatygując się nawet iżby im własną ręką śmierci zadać... Angielczyk, jenerał Wilson, co za oficyjera łącznikowego z rosyjską armią w tamtem czasie służył, spominał, jako to eskortujący go Kozacy, znaleźli dnia pewnego "na dnie wąwozu jakieś działo i kilka wózków, obok których leżą konie. Obejrzawszy nogi kilku zwierząt, kozacy zaczynają krzyczeć, podbiegają i całują kolana angielskiego generała oraz jego wierzchowca; tańczą i skaczą dookoła oraz czynią fantastyczne gesty, niczym wariaci. Gdy euforia nieco opadła, wskazują na podkowy martwych koni i mówią: Bóg sprawił, że Napoleon zapomniał, iż w naszym kraju jest zima"***  A skorośmy przy konikach, to inszych memuarów fragmentum, Henryka Dembińskiego, przyszłego jenerała powstania listopadowego i węgierskiego z 1848 roku, w owym czasie dopiero porucznika w 5 pułku strzelców konnych, który nad "straszliwie popsutemi" końmi biadał: "To popsucie tak było mocne, iż pomimo derek w 16 razy złożonych, te kompletnie przegniły, tak, że jeżeli zgnilizna i czaprak przegryza, można było wnętrzności konia, gdy żołnierz zsiadał z niego, z łatwością widzieć."
   Wirtenberczyk Jakob Walter spominał jako po drodze do najostatniejszych przyszło w armii rozwiązłości : "Jednostki są w większym lub mniejszym stopniu rozwiązane [nader elegancki eufemizm na faktyczny rozpad większości oddziałów - Wachm.]. Ze szczątków tych potworzyły się sześcio-, ośmio- lub dziesięcioosobowe korporacje, których członkowie wspólnie maszerowali, wspólnie też trzymali swoje rezerwy i odpychali wszelkich outsiderów
**** . Nieszczęśnicy ci maszerowali stłoczeni razem w kupie jak owce, zwracając najwyższą uwagę tylko na to, aby nie zaginąć w tłumie, z obawy przed utratą łączności ze swoją grupką i sponiewieraniem. A gdy ktoś się zgubił? W takim przypadku inna korporacja zabierała mu całe żarcie, jakie mógł mieć przy sobie, i niemiłosiernie odganiała go od ognisk - jeśli w ogóle wiatr pozwalał coś rozpalić - i z każdego miejsca, gdzie pragnąłby się schronić. Ludzie ci mijali generałów, a nawet samego cesarza, nie zwracając na nich większej uwagi niż na ostatniego ciurę w całej armii."
____________________________
* - Początek epopei odwrotowej wiąże się z rozkazem odwrotu i wymarszem z Moskwy 18-19 października oraz z klęską w bitwie pod Małojarosławcem 24 października, która uniemożliwiła odwrót przez Ukrainę i zmusiła do powrotu tą samą, ogołoconą już z żywności i paszy drogą na Smoleńsk i Wilno. Mrozy i zamiecie zaczęły się po 3 listopada, zaś bitwa nad Berezyną o ocalenie przepraw i umożliwienie odwrotu resztkom wojsk napoleońskich, umownie przyjmowana jako koniec wyprawy moskiewskiej, zakończyła się 29 listopada.
** - osobliwe, że owi nader niechętnie Polaków atakowali, znając, że niemal zawsze cięgi za to zbiorą. Są we wspominkach żołnierzów naszych relacyje o tem, jako to Francuzy, Sasi, Wirtenberczycy i inszy złotem płacić chcieli i płacili za jaki okazalszy polskości dowód, osobliwie czaka ułańskie nasze, które ubierano stojącym na widecie wartownikom, pozór czyniąc, że to Polacy obozują... Co się zaś pochodzenia owego złota tyczy, to owo przeróżnej, najwięcej grabieżczej było proweniencyi. Pułkownik Józef Szymanowski spomina epizod z grudnia już początków, gdy w podwileńskich Ponarach, gdy pod oblodzoną górę nijakie nie były w stanie wyjechać wozy i u podnóża tejże wysoczyny się zator poczynił niemożebny, w którym utknęły i cesarskie furgony z kasą Wielkiej Armii. Rabunek, który się tam wszczął, rzec by można, że pojednał wrogów: "Zaraz też odbito dna w kilku baryłkach i eskorta zaczęła wyładowywać złotem kieszenie, gdy wtem wpadają kozacy, a łapczywi na pieniądze jak na niewolnika, razem z Francuzami zabierają napoleondory z baryłek, ładując je w swoje bezdenne szarawary. Tak więc rzadkim, a pociesznym zarazem być musiał widok grenadiera francuskiego, wypróżniającego do spółki z kozuniem furgon skarbowy."
*** - Polacy, jako jedyni w Wielkiej Armii, mieli w zapasie, stosowane w tamtych czasach, tzw. zimowe podkowy, dzięki którym ocalili niemało swoich koni, a i dzięki nim, także większość armat. Poza niemi, cała Wielka Armia przeprowadziła przez Berezynę jedno działo... (http://starywww.up.wroc.pl/polish/struktura/wet/kkc/cwiczenia/podkowy_kopyta.html poz.22 i 23)
**** - okrutnie mi te formy (korporacja, outsider etc.) nie leżą, aliści wspomnienia Waltera znam jeno poprzez książkę Paula Britten Austina "Wielki odwrót", przełożonej przez Wojciecha i Klementynę Chrzanowskich i, jak mniemam, w owych dwukrotnych translacyjach, z niemieckiego na angielski i z owego na nasze, leży pies pogrzebiony...

38 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Na tom dał w przypisie linku i pozycji tam oznaczył, by onych zębcowych i hacelowych, takoż informacji o tem, dla jakiej przyczyny onych, jako konikom szkodnych, dziś się już nie stosuje... :)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Uprzejmie dziękuję, Wachmistrzu.

      Usuń
    3. Uprzejmie proszę:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Może lepiej było owej Fanni jednak w Moskwie pozostać? Czy też oznaczałoby to automatycznie zgwałcenie przez cały szwadron Kozaków?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno orzec, z pewnością jacyś "Francuzi" (choćby nawet byli z Bawarii) zostali i nie słyszałem o prześladowaniach... Pobyt Rosjan na ziemi francuskiej w latach 1814-1816 rodzi pytanie skąd oni tych okupantów wzięli, bo zachowywali się tak tam grzecznie i przykładnie, że to chyba byli wynajęci aktorzy hollywodzcy, Moskali udający... Co nawiasem nam potem okrutnie u okcydentalnych przeszkadzało, no bo jakże to możliwe, że my takie okropieństwa o tych miłych ludziach wygadujemy i wypisujemy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. szczur z loch ness20 listopada 2017 13:24

    Z uporem godnym lepszej sprawy polski system edukacji, a mówiąc szerzej przyjęty sposób uprawiania historii sprowadza rzecz do dat, ważniejszych nazwisk oraz wybranych, ważniejszych uwarunkowań. Przy tym ostatnim odnoszę nieodparte wrażenie, że w sytuacji, w której wiadomo co się kiedyś zdarzyło i działając niejako post factum, a na dodatek mając o wiele większą wiedzę od samych uczestników zdarzeń dość łatwo dorobić do tego teorię i trendy nazwać. Pomija się przy tym niekoniecznie sympatyczne i miłe dla samych uczestników realia życia temu wszyskiemu towarzyszące. Innymi słowy dokonuje się uproszczeń, niedomówień, a przez to przekłamań, a w efekcie i nie jako w przeciwieństwie do artykułów Waszmości, historia jawi się jako nauka śmiertelnie nudna.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na sposób uprawiania historii przez tzw.ogół historyków, osobliwie edukujących dziatwę szkolną, wpływu nie mam najmniejszego i zapewne mieć nigdy nie będę. Podług mnie kluczem do zrozumienia dawności jest zrozumienie sposobu myślenia i podejmowania decyzji przez ludzi z czasów czasem i wielce odległych, bo owe, jak się głębiej poskrobie, zdarza się, że bywają racjonalne, ale to rzadkość... Drugie zaniedbanie to to właśnie, by realia życia wystawić, w tym przypadku grupy wielce licznej i na historii Europy ważącej. Inaczej zdawać się nam będzie, że owi na wycieczkę poszli i nie wiedzieć czemu nie wszyscy wrócili...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Przymierze Napoleona przyniosło Aleksandrowi nabytki terytorialnie, mianowicie Finlandię po wojnie ze Szwecją. Na zjeździe erfurckim Napoleon poręczył jej posiadanie i tytuł wielkiego księcia finlandzkiego. Szwecja, gdzie rządził marszałek Bernadotte, ułożyła się z Aleksandrem zyskując obietnicą otrzymania Norwegii w zamian na utraconą Finlandię. Po pokoju wiedeńskim ( 1809) zaczęło iskrzyć, a to z powodu powiększenia Księstwa Warszawskiego. Oliwy do ognia dolało zajęcie Oldenburga, gdzie panującym był jakiś pociotek Aleksandra. Do tego dodać trzeba zatargi o blokadę towarów angielskich, bo Aleksander miał swoje pomysły i nie w smak mu było realizować zalecenia Napoleona. W styczniu 1811 Aleksander posłał Adama Czartoryskiego, by ten przekonał Józefa Poniatowskiego do przejścia na stronę rosyjską i wspólny atak na Francję. To miała być szansa jakiejś tam autonomii Polski pod berłem rosyjskim. Napoleon ze swej strony zapowiadał zniesienie poddaństwa chłopów i ich uwłaszczenie, a to byłoby groźne dla caratu. Tak więc strony od kilku lat przygotowywały się do starcia. Dodać należy, iż "komitet polski" na Białorusi, pod kierownictwem Tomasza Wawrzeckiego ( tak jest, następcy Kościuszki po Maciejowicach) starał się jak tylko mógł, by oddać Rosjanom żywność i paszę z tych ziem. Umyślili sobie, że car po przegranej Napoleona, doceni starania i z wdzięczności utworzy autonomiczną Polskę z obszarów zaboru rosyjskiego. Szło mu o tyle łatwiej, iż białoruska szlachta była wybitnie niechętna do " tyrana i odszczepieńca" Napoleona.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Łysiak, choć sensat i na stare lata fantasta już chyba zupełny, przecie w najlepszych swych latach wcale zgrabnie wykazał, że całe przymierze było jednym wielkim dobrej woli Aleksandra testem. Iskrzyło tam zresztą od samego początku a w 1809 nasi wciąż nie wiedzieli, czy korpus rosyjski jest ukrytym wrogiem, czy niedbałym sojusznikiem. Dość rzec, że Kraków zajęto na nieledwie godziny przed wkroczeniem doń Rosjan, którzy znów nie wiadomo, zali by go potem zechcieli opuścić.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Szkoda, że takich obrazków nie pokazują na lekcjach historii; wychowywałyby dla pokoju, a nie wojny, a młodzi ludzie zaczęliby myśleć.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tem ubolewam wielce, ale nie w mojej to mocy odmienić...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. O, to, to, właśnie też zawsze myślę, gdy czytam o wojnach. I czy nie było też tak, że któryś z naszych miłosiernie panujących polityków nie oburzał się, że jedno z muzeów (chyba Muzeum IIWŚ?) ma wystawę, która za bardzo koncentruje się na okropnościach wojny zamiast pokazywać bohaterstwo i patriotyzm?

      Usuń
    3. Tego ostatniego nie potwierdzę, bo współczesna polityka mnie zajmuje wielekroć mniej, niźli zeszłoroczne śniegi...:) Ale dla zapobieżenia wojnom należałoby królów, prezydentów i generałów najpierw edukować, najlepiej przez przepędzanie o głodzie i chłodzie przez takie właśnie odwrotowe trasy. Myślę, że gdyby ich z ciepłych bunkrów sztabowych wygonić, to by zaraz im ochota do wojowania odeszła...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Dziwi mnie wszelako, iż tak potężna organizacja jak armia nie zorganizowała awaryjnej produkcji podków, Polacy znali wzór, a kowali chyba można by było w szeregach znaleźć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napoleon nie planował tego odwrotu, przeciwnie do Moskwy wkraczając był przekonanym, że to w niej w najgorszym razie przezimuje. Spalenie jej to gorzej niż kilka przegranych bitew, bo to właśnie przesądziło o odwrocie, a do odwrotu sposobiła się już tylko piąta część tej Wielkiej Armii, która w czerwcu na Rosję wyruszała. I sądzę, że to już wtedy była mocno zdemoralizowana machina, która w tygodniach następnych jako siła bojowa się rozsypała niemal całkowicie. Myśl o podkowach mogła tam komuś zakiełkować, ale najpewniej dopiero pod koniec pierwszej dekady listopada, gdy już było za późno na podobne działania; nie było z kim... Może przy jakiejś większej determinacji pomniejszych dowódców i upowszechnieniu wiedzy o tym, by może kilka pułków własnym sumptem gdzie się udało w takowe zaopatrzyć, ale nie wierzę, żeby więcej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. O takich podkowach to chyba mówiła ta miła pani w Muzeum Kowalstwa.:)
    Z tą plugawością aury zgadzam się całkowicie. Trafne określenie.:))) No i trzeba mieć pecha, żeby w takim miesiącu mieć urodziny...:)))
    A że okoliczności parszywe, to i z ludzi to co paskudne wyłazi...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, żem wówczas mało słuchał, skupiając się na oglądaniu...:) Możliwe:) Dlaczego zaraz pecha? Może i szczęście, że na dwór nie ciągnie i można się w spokoju nad kielichem skupić?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No cóż, nic dziwnego, że nieuważnie słuchałeś - pani była bardzo sympatyczna...:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Nawet jej nie pamiętam; z tego co jakoś się po łbie mąci, tom się skupiał nad próbami zdjęć czynienia, co i tak się psu na budę zdało...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Aprowizacja armii Napoleona już w momencie wkroczenia na Litwę wyglądała bardzo źle. Kraj był spustoszony przez działania wojenne w latach 1805-1807. Podatki pobierano w rublach, a na obszarze Litwy zgromadzono 2 armie rosyjskie. Miały się utrzymywać z podatków, ale pieniądze ginęły w kieszeniach urzędników carskich. Stąd rekwizycje na własną rękę ogołacały mieszkańców. Kiedy wyczyszczono kraj z pieniądza , w tym papierowego, przystąpiono do poboru podatków w naturze. W 1812 rozpoczęto pobór świadczeń za cały rok z góry. Wejście Napoleona stało się kolejnym nieszczęściem Litwy, bo znów zażądano podatków, gdyż te uiszczone na rzecz cara nie liczyły się. W tym stanie rzeczy wygłodzone wojsko napoleońskie zastało puste magazyny, Już w chwili wymarszu w kierunku Moskwy racje żywnościowe obniżono. A im dalej, tym było gorzej. Powrót z Moskwy to już była hekatomba. Kiedy wrócili Rosjanie, rozpoczęły się represje, za wszystko, co tylko mógł wymyślić carski urzędnik wobec litewskiego chłopa. Nie dziwi zatem fakt, iż w chwili wkroczenia Napoleona na Litwę, liczyła ona ok. 2,5 mln mieszkańców., lecz pod koniec 1813 roku populacja zmniejszyła się prawie o połowę. I o tym także trzeba pamiętać.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
  9. Napoleon przed wyruszeniem na Moskwę zgromadził w gdańskich magazynach zaopatrzenie dla około 400 tys. żołnierzy i paszę dla ok.50 tys. koni. W Magdeburgu i Kostrzynie spoczywały racje w ilości ok. 1 mln. W Szczecinie, Głogowie ( i już wymienionych ) znajdowała się amunicja dla dział. Do tego trzeba dodać odzież, obuwie, broń dla piechoty. Potrzebne były też konie dla kawalerii, ale najpierw należało je wyszkolić, by były nie tylko odporne na działania wojenne, ale i posłuszne żołnierzowi, zależnie od tego jaką bronią się posługiwał. Należało to jeszcze przewieźć tak, by były " pod ręką". Uwzględnić trzeba nie tylko odległości, ale i stan dróg. Jeśli już zebrano tabory, to i tak nie nadążały za szybko maszerującym wojskiem, więc nic dziwnego, że grabieże stały się codziennością. Kowno rozgrabiono niemal na oczach cesarza. Zanim dotarli do Wilna ( Rosjanie zdążyli spalić magazyny z paszą dla koni), po drodze padło kilka tysięcy zwierząt. W Wilnie zorganizowano wypiek chleba, bo czekano na transporty z prowiantem. i na rozciągnięte korpusy. Trzeba zaznaczyć, iż armia się wykruszała, nie tylko z głodu, ale i pragnienia, bo panowały upały, a wody nie było. Kontyngent bawarski stracił połowę stanu, a jeden z pułków westfalskich dotarł w stanie 200 żołnierzy ( a wyruszyło ich ok. 2000 ).
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiorczo za oba wspaniałe dopełnienia Waszej Miłości podziękuję, bo w rzeczy samej bez nich ciężko byłoby sobie obraz skali aprowizacyjnej trudności imaginować... Dodam tylko, że liczba miliona racji, choć pozornie zdaje się wielką, to dla półmilionowej armii zapasy wszystkiego na ledwo dwa-trzy dni. A to przecie trzeba jeszcze przewieźć, a z każdą furą i wozem potrzeba osobnej spyży i paszy dla pary koni i ludzi... Armia napoleońska wiedziała, że najlepiej zaopatrzone magazyny i najsprawniejsze kwatermistrzostwo nie zapewni wszystkiego i od dawna w niej panowała zasada, że wojna "żywi się sama"... Tyle,że co sam Waszmość wykazałeś, żywić sie nie było z czego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Bullą Domine ac Redempor z 1773 papież Klemens XIV skasował Towarzystwo Jezusowe, podporę papiestwa w walce z kontrreformacją. Pius VII w 1801 roku, tak cichaczem je reaktywował ( 1801), a oficjalnie w 1814 r.Podjęto działania w celu ustanowienia nuncjatury apostolskiej w Petersburgu, wszak jezuici w Rosji mieli się w miarę dobrze. Sprzeciwił się ostro arcybiskup mohylewski Stanisław Bohusz Siestrzeńcewicz, zwierzchnik kościoła katolickiego w Rosji. Koniec końców car Aleksander zdecydował, że jezuici poprowadzą Kolegium w Połocku, a spór z Uniwersytetem Wileńskim spowodował, że Kolegium uzyskało statut Akademii na prawach uniwersytetu. W styczniu 1812 roku jezuici dorobili się ( na wyraźne polecenie cara Aleksandra ) filii w kilku miastach. Intencją było to, by wyznawcy katolicyzmu stanęli przeciwko Napoleonowi. Wszystko grało, ale koncert zaczął się po Kongresie Wiedeńskim. Otóż, Aleksander uznał, że jezuitów trzeba wygonić z Rosji, co stało się w 1820 roku, a to dlatego, że szerzyli katolicyzm, co pozostawało w jawnej sprzeczności z polityką uznawaną przez cara. Skoro przestali być potrzebni, to banicja stała się konieczna. Tak więc i propaganda miała swój wkład w wojnie z Napoleonem.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Propaganda się w każdej wojnie pomocną okazuje, a zdaje się, że i bez nich podobnie... Widzę, że Wasza Miłość jakie dzieje papiestwa studiuje równolegle?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Oj tam, Panie Wachmistrzu, zaraz studiuje! Szukam odpowiedzi na pytanie, nie tyle z jakiego powodu nie przepadam za członkami z tej organizacji, ale staram się pojąć, jak to się stało, że starzy kawalerowie, nie zawsze wzrostu prezydenckiego, z menażerią lub bez, opanowali niemal do perfekcji sztukę dyktatury. Wszak żaden z nich nie miał stażu małżeńskiego, choćby te 25 lat, a wiedzą, co to owo pojęcie znaczy.
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    3. Więcej wiary, Mości Bosmanie...:) Toć przez nich przecie przemawia Duch Święty, to po cóż im jakie małżeńskie doświadczenia... :) Spomniał mi się jeden z wykładowców moich, już niestety ś.p. Władysław Serczyk, co wspominał jako to na uniwersytecie bodaj kijowskim, gdzie w pięćdziesiątych latach otworzyli katedry historii średniowiecznej Półwyspu Iberyjskiego. Gdy zdumiony historyk z Polski pytał dla jakiej to przyczyny, czy może jakie źródła pozyskali nowe, a wcześniej nieznane (a któż wie, co Armia Czerwona z Berlina i Wiednia wywieźć mogła?), odpowiedziano mu, że nie, bynajmniej żadnych nowych źródeł nie mają. Znając, że wyjeżdżać im do archiwów z pewnością nie dozwolą, dociekał czemuż się zatem zajęli czymś, do czego nie mają nic zgoła, czego by badać mogli, na co mu wreszcie odrzekli, że mają się czym zajmować i jest w tem sens głęboki, bo w przeciwieństwie do historyków hiszpańskich i portugalskich "mają wyższość metodologiczną"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Anim śnił, że aż tyle różnych podków jest na świecie! Słyszałem za to o podkuwanych... gęsiach. Najpierw przepędzano je po roztopionej, acz niezbyt gorącej smole, a potem po żwirze. A po co? Ano, bo je na jarmark dość daleko pędzono i łapki by sobie starły do krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest jak się na konika i furkę skąpi...:)) Jak mniemam to z Wielgiej Polski takie praktyki, gdzie gęsinie wielce radzie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Pooglądałam obrazki ;-) W mojej wsi ostatnią kuźnię zlikwidowano co najmniej 20 lat temu. Nie wiem, gdzie teraz podkuwają konie ostatni pasjonaci, którzy jeszcze je trzymają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kowal to teraz zawód obwoźny. Przyjeżdża z majdanem w samochodzie i robi swoje.

      Usuń
    2. I to dodajmy, niezgorzej płatna, a i od obstalunków ciężko się onym opędzić, jako to zwyczajnie, gdy popyta nad podażą przemaga...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Napoleon już się wykazał podobnym brakiem wyobraźni, przewidywania i po prostu kompletna nieodpowiedzialnością - w Egipcie. Zapewne nie tylko, ale tylko tam i w Rosji konsekwencje były tak fatalne, a może tylko moja wiedza jest tak słaba? Wszak trudno byłoby przypuszczać, że tylko dwa razy mu się to zdarzyło? Nie wiem na co liczył? Na to, że "jakoś to będzie"? Podejrzewam, ze tak wielka armia w tamtych czasach nie mogła być w żaden sposób zaopatrzona na tyle, żeby nie było tak potwornych strat? Ja rozumiem, że wyznawał zasadę, że wojna żywi się sama, ale przecież określone obszary mogą wyżywić ograniczone ilości ludzi i zwierząt. Nie było sztabowców, którzy potrafili to wyliczyć? Wychodzi na to, że ta masa wojska nawet bez walki nie miała szans przetrwać?! Sam marsz i warunki ją rujnowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łysiak się ongi nad Berthierem rozpływał w zachwytach, jakimże to on był zdolnym szefem sztabów z nieledwie komputerową pamięcią. Ponoć w środku nocy zbudzony umiał powiedzieć, gdzie w danej chwili który korpus i która dywizja gdzie stacjonuje, czy maszeruje i dokąd i za wiele dni czy godzin tam dojdzie... W kampanii 1805 umiał właśnie wybornie o jadło i paszę zadbać, ale casus rosyjski wyraźnie ukazuje, że tu go to zadanie przerosło... I prawyś, Kneziu, że jest co w podejściu Napoleona na rzeczy. W Egipcie to flota zaopatrywała armię, przynajmniej do Abukiru i potem się okazało, że przy ogromnym oporze miejscowych oraz klęsce zamysłów przebicia drogi do Indii(kłania się temat, któregom zaniedbał po opisaniu batalii abukirskiej: poczynań Sidneya Smitha i oblężenia Akki-tak naprawdę pierwszej wielkiej klęski Napoleona) armia jest skazana na zagładę, nawet żadnych większych bitew nie tocząc... Być może to nie do końca "ja z synowcem na czele i jakoś to będzie", choć tak to pozornie wygląda. Uważ, że obejmował w Italii komendy nad wygłodzonymi obdartusami i dokonywał z nimi cudów, ugruntowując w sobie przekonanie, że zapał i motywacja są ważniejsze od zaopatrzenia. Ale Włochy to nie Rosja, a w armii 1812 roku już bardzo niewielu żołnierzy było prawdziwie do niekończących się wojaczek chętnych (a ci spod Arcole i Lodi w znakomitej większości już nie żyli, albo gdzie dożywali swych dni, jako inwalidzi...). I też mam czasem wrażenia, że Napoleon był tak znakomitym mistrzem improwizacji, że nie zawracał sobie głowy szykowaniem na zapas jakichś "planów B", co było mało znaczące, gdy rzecz się dało naprawić jakimś zgrabnym manewrem czy przegrupowaniem. Z chwilą kiedy rzecz sie rozciągała w czasie i zaczynała grać ogromną rolę właśnie zaopatrzeniowa logistyka, wszystko się wykładało na mordę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Niesamowite rzeczy prawisz Wachmistrzu... aż tak się naszych bali wojaków? :) W sumie miło usłyszeć. Zajazd za zajazdem na sąsiada, to i pewnie doskonale wyćwiczeni byli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, lękali się srodze... Nie bez kozery jednym z dowódców ariergardy uczynił Napoleon szwoleżerów Jerzmanowskiego, który w tej kampanii najpiękniejsze zapisał karty... Ułani pułkownika Konopki za punkt honoru postawiwszy sobie niczego w moskiewskim nie zostawić rękach, wracali z szarżą z powrotem, gdy jednemu z nich rogatywka z głowy w walce spadła... Natomiast experiencyja w wojowaniu brała się nie z zajazdów, ale z popularnych wielce już od szkolnego wieku zabaw w palcaty, gdzie się małymi kijkami fechtowano, krzywdy sobie nie czyniąc zbyt dużej, za to ćwicząc oko i rękę od maleńkości.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. O tych ćwiczeniach wspominają różni autorzy i rzecz wydaje się być oczywista, że w wojskowym ćwiczeniu młodzież (głównie szlachecka) była dobrze zaznajomiona. Z drugiej strony liczne fakty naszych klęsk i porażek świadczą o czymś wręcz przeciwnym i upadek naszego państwa tłumaczą. A tu upadek w pełni, że bardziej już chyba się nie dało, a armia całkiem dobrze sobie radziła. Potem moskiewscy bohaterowie pieśni o tym śpiewali i dzieci straszyli Polakami, a my ciągle mówimy o tym, żeśmy sami sobie winni. :(

      Usuń
    3. Od czasu, gdy na polu walki zaczęły rozstrzygać karabiny, a jeszcze bardziej działa, osobista dzielność i wyszkolenie pojedynczego wojaka zeszły na plan dalszy, choć nie twierdzę, że przestały mieć znaczenie. Rzecz doszła do absurdu, niestety krwawo tragicznego, w latach I wojny, za sprawą karabinów maszynowych. Natomiast jeśli miałbym próbować generalizować (czego naprawdę wolałbym nie robić) to jedyne, co łączyłoby większość klęsk naszych, to swoista łatwość wpadania w rozpacz i panikę przy pierwszych niepowodzeniach. U nas to idzie od razu w górne tony i histerię w stylu "Finis Poloniae", a tacy Niemcy na przykład, świetnie wiedząc, że przegrywają i muszą się cofać, oddawali ten teren od Stalingradu tak, że Sowieci płacili za swoje zwycięstwa równie krwawo, jak za swoje klęski z pierwszych miesięcy wojny...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)