18 lutego, 2018

O tęgości zim niektórych dawniejszych...

  Ot, choćby takich, jak owa w Roku Pańskim 1929, gdzie jak nam donosi prasa ówcześna (choć tylko ta, której się wyjść w tych dniach udało), była jedną z cięższych przeszłego stulecia. Front mrozowy dowędrował i nad Saharę, gdzie tamecznym Beduinom nocne przymrozki nawet nie pierwszyzna, aliści żeby nad Pustynią Libijską wpodle Mersa Matruh marznący deszcze padał i piasek szklistością lodu pokrywał, to tego najstarsi nie pamiętali nomadzi... 
  U Greczynów, jako i Macedończyków, w Italijej, Iszpaniej aura sobie wolne z ludzi czyniła żarty, już to zasypując winnice i gaje oliwne śniegiem, tak że drzewek nie dojrzał, już to topiąc tegoż śniegu i obracając w rwące przez zbocza rzeki, które zatapiały powodziami całe powiaty. Madziarowie za sukces niemały ogłosili, że okrutnym wojska wysileniem najpryncypalniejsze drogi żelazne przejezdnemi się stały i można się znów dostaw węgla z kopalń spodziewać. Serbom się sztuczka ta sama nawet z Belgradem nie udała i ten przez dni wiele był od świata odciętym zupełnie.
   Francuzy, jak to Francuzy, u nich jako wpodle zera to już klęska narodowa, tandem jak im do minus jedenastu spadło, to sparaliżowało wszystkiego. Municypium paryskie zobligowało lombardy tameczne, by biedakom na powrót zwracały zastawionych paltotów i odzieży ciepłej, jeśli owa nad 50 franków nie jest wartą, to miasto zwróci właścicielom koszta. Jako obrachowano na dzień 19 lutego właśnie, zwrócono nazad z górą tysiąca palt i inszych okryć... Po zamarzniętej Sekwanie jedynie dziatwa sobie ślizgawki uskuteczniła, podobnie zresztą jak na Tybrze i na Tamizie. W Wenecji gondole stanęły zbyteczne, bo suchą nogą można było po kanałach zmarzłych chodzić, choć znów nie wiadomo po co, bo wszędzie nawiało śniegu na wysokość chłopa i przez plac Świętego Marka przyszło do Pałacu Dożów ścieżki w śniegu na dwa metry wysokim przekopać...
   Danię, podobnie jak i właściwie całą Skandynawię, odcięło od świata ze szczętem. W Kopenhadze nie masz chleba, bo choć mąki nawet byłoby zadosyć, to ze świcą szukać drożdży! Z Hamburga posłali aeroplanu z 650 kilogramami drożdży piekarskich, a ten prawdziwie w nieludzkich ląduje warunkach, gdzie aerodromu nie nadążają odśnieżać i piloci sadzają maszyny w zaspach, gdzieniegdzie i metra sięgających, cudem wychodząc z tego bez szwanku.
  Wichry, zgoła huraganowe, pędzące ode wschodu, natłoczyły zwały lodu przy duńskich Bałtyku wybrzeżach i wepchnęły tam pięć statków, które w wielkiej się znalazły opresji, bo je lód nie dość, że zgniatał i psował, to jeszczeć nie sposób było o żadnem salwerunku myśleć, bo dojść do nich można było jedynie piechotą, by się kto znalazł tak śmiały, nic ani dolecieć, ani dopłynąć nie mogło, a po polach lodowych, które więcej jakie rumowiska i gołoborza przypominały, trzeba by się przeciskać pomiędzy bryłami lodu i spiętrzonemi połamanemi krami nieraz i na chłopa wysoko... Był tam, między inszemi i nasz SS*"Tczew" , stateczek dość powolny, którego raz już salwowano, gdy z inszemi wmarzł w lody wpodle Bornholmu, aliści z onej obieży ich wyrwały niemieckie pancerniki: "Schlezwig-Holstein" (tak, tak; tenże sam, co go aż nadto dobrze znamy z inszej akcji, o dziesięć lat późniejszej!) i "Elsass", lodu, nie nadto jeszcze grubego widać, krusząc. Aliści w mil ledwo parę przed kilońskim portem "Tczew" już ugrzązł na dobre i rzecz się stała krytyczną, bo na statku nie było radiostacji, tandem marynarze nasi z węgla wiezionego poczęli napisów na lodzie układać, a kilku się per pedes przez lody do jakiej wioszczyny przedarło, gdzie jakiego jadła nakupili. Napisu dostrzeżono i awiatorzy niemieccy poczęli zrzutów czynić wpodle "Tczewa" a na pomoc znów ruszyły pancerniki, jeno że tym razem salwerunek się nie powiódł: "Elsass" sam ugrzązł w lodzie, a "Schlezwig-Holstein" z rozbitym o lód dziobem dowlókł się do Schwenemunde (czyli do Świnoujścia:) na naprawy.
   "Tczew" jednak przetrwał lodowy napór, aliści za odmienionym wiatrem na zachodni, poczęło go wraz z całym lodowym polem znosić na otwarte morze i tam dopiero, po sześciu tygodniach gehenny, polskiego statku uwolnił niezłomny "Elsass"
  Względnie za to nieźle radziły sobie Gdańsk i Gdynia, przynajmniej jeśli o czynność portów idzie. Gdańsk wynajął wielkiego lodołamacza "Sampo" od Finów, który to olbrzym wyrąbał drogi z portu przez Zatokę na pełne morze, a Gdynia podobnej misji zleciła szwedzkiemu "Balderowi". 
   W Warszawie z jednej strony radowano się z przywrócenia połączeń telefonicznych z resztą kraju, które szwankowały, bo kable telefoniczne, kurcząc się na mrozach, wyrywały ze słupów 4-calowe haki, któremi je mocowano! Z drugiej znów strony marzną niemal wszyscy, bo w składach kaducznie brakuje opału, zaś onego dowiezienie najwyższych nastręcza trudności. Władze jednak przykazały, by składy otwarte były dzień i noc, nie temuż, by przedawać, boć tam przecie po większej części by bryłki nawet nie uświadczył, jeno temuż, by każdy mógł wejść i się o tem naocznie przekonać i by w ten sposób spekulacyj ukrócić**. Przed składami zresztą dochodzi do dramtycznych zajść i rozruchów, 18 lutego przed składem na Dzielnej 27 tłum wzburzony daremnem na węgiel parogodzinnem czekaniem, począł składu demolować, a gdy właściciel wezwał policji, ta nadciągnęła w osobie pojedynczego posterunkowego Machlewskiego i skupiła na sobie całą tłumu agresję. 
   Osaczony Machlewski dobył broni i strzelając w tłum, poranił niejakich Szmula Seperowicza i Joska Czosnka, a zlinczowanym nie został jedynie dzięki przytomności przechodzącego nieopodal rontu wojskowego, który policjanta uratował. Nazajutrz już przed każdym składem w Warszawie stały posterunki policyjne, by ordynku pilnować.
   Wpodle Stanisławowa, gdzie największych, bo siedmiometrowych, zasp odnotowano, tysiące żołnierzy i zmobilizowanych robotników oraz bezrobotnych daremnie próbuje tory choć odkopać. Na próżno: do Stanisławowa przez trzy tygodnie nie dojedzie żaden pociąg. Na Wileńszczyźnie zaspy są "tylko" czterometrowe, ale za to temperatura przekroczyła minus 40...*** W pozostałych częściach kraju zazwyczaj było od minus 35 do 39 stopni, co oznaczało, że przy niedoborach opału w mieszkaniach mało gdzie było co więcej od zera...:( W Żyrardowie, gdy już wyczerpano wszelkie węgla zapasy, rada miejska nakazała rąbać na opał płoty, tak miejskie, jak i prywatne, obiecując właścicielom z wiosną odbudowanie parkanów na koszt miasta. W całej Polsce masowo giną drzewa w parkach, podobnie jak ławki i wszystko niemal, co się daje porąbać i spalić w "kozach" wyziębione mieszkania ogrzewających...
    Wieczorem zaś 19 lutego, w warszawskim kinie Colosseum poczęła się premiera filmu podług dramatu Żeromskiego "Ponad śnieg bielszym się stanę"...
_____________
* - z angielska Steamer Ship, czyli na ludzkie wykładając: parowiec
** - choć tej jednej lekcji widać, że władze odrobiły, najwidniej smutnych zajść z roku 1923 w memoryi zakarbowawszy   ( ,IIIIIIV, V), 
*** - najniższej odnotowano w Krynicy: - 45 stopni.


38 komentarzy:

  1. Ja pamiętam dwie zimy, jedna 1978/1979 była niesłychanie śnieżna, 3 razy szedłem piechotą do pracy ze względu na nieprzejezdność Puławskiej. Na mojej ulicy w niektórych miejscach tunele do przejścia dla ludzi miały po 2,5 metra. Druga zima 1986/1987 była bardzo mroźna, po raz pierwszy w życiu miałem przed domem -31 st. C. I po raz pierwszy mogłem sprawdzić powiedzenie mojego wuja Gabriela Heybowicza, który budował koleje w tak luksusowych miejscach, jak do Murmańska, dookoła Bajkału i nad Amurem do Habrinu, że można nawet i przy -50 st. pracować na Syberii bez czapki, szalika i rękawic. Bo jest bezwietrznie, ja wtedy musiałem przed wyjazdem handlowym promem do Hamburga i Kopenhagi zrzucić koks do piwnicy. Po kilku minutach pracy o północy zrzuciłem szalik, czapkę, moja żona w krzyk, człowieku, jest -27 st. A promy chodziły, Bałtyk nie był zamarznięty.
    Jedna z najgorszych zim była jednak na początku wojny - 1939/1940.
    Zrealizowano notkę o siostrach Pareńskich - zainteresowanych zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za powiadomienie, nareszcie mam chwilę czasu, by czegoś poczytać... Obie te zimy pamiętam znakomicie, choć przyznam, że od zimy 86/87 dla mnie wielekroć dokuczliwszą była zima poprzednia, gdzieśmy się zimową właśnie porą z jednego najmowanego kąta do drugiego przeprowadzali, a w nowem (czego ugadzając się jesienią się nie odczuło i nie dopatrzyło) szpary w oknach były niemal na pół palca i żeśmy dobre dni kilka, a zwłaszcza nocy, ledwo w niem nie zamarzli... Grzejnik jeden nie grzał w ogóle, wtóry ledwo ledwo siebie samego, ratowaliśmy się kuchenką z otwartym i pracującym nieustannie piekarnikiem, a i tak dochodziliśmy w najlepszych chwilach ledwo do plus 12 C w mieszkaniu.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. To już, na szczęście, jedynie historia. Odkąd odtrąbiono globalne ocieplenie jestem jednym z bardziej zadowolonych ludzi. No bo wcale nie jestem zwolennikiem syberyjskich zim, a wręcz przeciwnie - od zawsze marzyły mi się żyrafy pod balkonem, małpy na parkingu, półgołe dziewczyny na ulicach i krokodyle w jeziorach.
    Tym samym znajduję się w tej grupie ludzi, która jest skłonna wiele zrobić, aby owo ocieplenie przyśpieszyć (palić węglem, śmieciami itp.). A już całkowicie odrzucam przemędrkowane obrony głosicieli globalnego ocieplenia, że ono już jest, ale za to - lokalnie - muszą być oziębienia. Na pohybel!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za tymi półgołymi dziewczynami to i ja jestem ;). Ale bym nie chciała, żeby, jak w Chinach, charkały i pluły na wszystkie strony od tych palonych śmieci. Jakoś psuje wtedy efekt :D

      Usuń
    2. Palenie węglem jest przereklamowane, co widzę i opisuję, bo czuję po sobie...:) A koncept, że droga do ocieplenia wiedzie przez miejscowe oziębienia zdaje mi się tak karkołomnym, jak marksowskie teorie historiozoficzne...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Gdyby po/rzeczytawszy ktoś chciał jeszcze to i owo obejrzeć... Posłuchać czego...
    https://www.youtube.com/watch?v=AKmCMjVLOEs
    https://www.youtube.com/watch?v=XGatPpuMpe8
    https://www.youtube.com/watch?v=DyzBp-snkZA
    https://www.youtube.com/watch?v=kY1XTGqu2ps

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Rudego księdza z Wenecji nigdy dosyć, a obywatelka z drugiego filmiku mi nieodparcie na myśl jenerałową Zajączkową przywodzi:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Która jednak, powiadają, od pewnego momentu (czyli wieku) raczej się w dziennym świetle nie pokazywała...
      W pierwszym linku "Ponad śnieg" cz. 1,
      Monsignore w trzecim & czwartym.

      Usuń
    3. Pierwszym też widział, choć to jeno minut kilka... No cóż, panią Irenę Santor ponoć też od pewnego momentu kamerzyści kręcili "przez pończochę":))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Ja do dat nie mam pamięci, ale pamiętam doświadczenia: odśnieżanie ścieżki od drzwi domu do furtki, to znaczy w formie tunelu przekopywanie się całkiem udatnie mi wyszło; innym razem -34 na termometrze, to była frajda, bo ja wtedy w latach szkolnych byłam i ferie miałam, to się cieszyłam:-) Mimo mrozu w domu nie siedziało się jak dzisiejsza młodzież ;-) Rękawice z jednym palcem, czapki uszanki, kożuchy i na górkę saneczkowa, albo w las :-) Ech, czasy! Ślicznieś to Wachmistrzu odmalował:-) Pamiętam, że z zapalaniems samochodu stojącego w drewnianym garażu były wielkie kłopoty, ale to nie moje, tylko dorosłych były frasunki, ja lepiłam bałwana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Internetowe zapowiedzi amerykańskich meteorologów głoszą właśnie nadejście siarczystych mrozów - 20 stopni gdzieś mniej więcej za tydzień. Każą się przygotować ;-)

      Usuń
    2. Droga Notario, -20 st w nocy, w dzień -10, co to są za mrozy. To jest jakieś współczesne szaleństwo, jak miałem telewizję, to pamiętam z TVN-u: "będą huraganowe wiatry, 60 km/h".

      Usuń
    3. Też pomnę zimy srogie i dokuczliwe, choć jednym z najcięższych chyba wspomnień będzie, jakeśmy muzeum w Poroninie nawiedziwszy, ślizgali się tam na sadzawce pod mostkiem, gdzie lód się pod jedną z dziewuszek zarwał i choć głęboko było dorosłemu może do piersi, to dzieciom, takim jak my, się to głębią zdało straszliwą... Naprędce zorganizowana akcja pozwoliła ową dziewuszką wyciągnąć, choć skąpało się nas chyba ze sześciu z wychowawcą włącznie... Ale nawet nie to było najgorsze, co pieszy powrót w zamarzającym odzieniu do kwater naszych na Olczy, w Zakopanem... Do dziś nie wiem jakim cudem nikt nawet kataru nie miał po tem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Jako że należę do tych coraz starszych, to oczywiście pamiętam i wychodzenie ojca przez okno, bo w drzwiach była olbrzymia zaspa, i gładkie jak stół pola, gdzie nawet krzaczków nie było widać, tylko pojedyncze drzewa, i zaspy większe niż płoty, i oczywiście mrozy poniżej -30 stopni. Jakoś specjalnie nie żałuję tych ekstremalnych warunków, ale trochę to tej zimy mogłoby jednak być. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W górskiej mej sadybie zdarzyło się kiedyś, żeśmy okna odemknąć nie mogli, bo śniegu nawiało tyle, że onych odemknięcie groziło tym, że się zaspa wsypie do chałupy...:) A na dachu było go tyle, że jak z wiosną ruszył spadać całą połacią do zabrał dymnik i drogę przed chałupą parometrową zaspą przegrodził...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. szczur z loch ness19 lutego 2018 19:12

    Zacny Wachmistrzu, po prawdzie nie byłbym taki szybki w osądach i poczekał na stosowna ustawę, która to zima była słuszna, a która niesłuszna!
    Serdeczności z zaścianka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, gdzie ja mam stosowne ustawy...:)))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Pamiętam takie chodzenie w tunelach śnieżnych.:)))
    Ale oprócz zjawisk ekstremalnych, to mam wrażenie, że kiedyś te zimy, nie wiem, jak to ująć, ale chyba miały większy zasięg terytorialny. To znaczy jeśli w Polsce była zima, to w całej. Przynajmniej tak mi się wydaje. A teraz, z tego co widzę na blogach, są rejony zasypane porządnie śniegiem i takie, gdzie śniegu prawie nie ma.
    Ten tytuł filmu to tak ciekawie wygląda w ówczesnej sytuacji.:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wrażenie, że całkiem sporo zjawisk pogodowych jakby zaczęło nam występować bardziej lokalnie... I nie tylko zim się to tyczy, ale mamy przecie lata, gdzie na południu susza, a Wybrzeże tonie w ulewach i gradobiciach lub odwrotnie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wiem, że nie na temat i że niekoniecznie "na fali", ale....
    Ostatnia szarża polskiej kawalerii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spominaliśmy o tej szarży, jakeśmy kolejne 2-gie i 3-cie Pułki Ułanów w kolejnych wcieleniach swoich przywoływali, aliści żem tejże pisaninie mojej tu z rozmysłem narzucił cezury dzieje kawalerii II RP kończącej z Wrześniem, tom się nigdy nad tem nie rozwodził szczególnie... I w rzeczy samej: nie na temat:))))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. To już wiem dlaczego w PRL otwarte były sklepy mięsne. Aby obywatel mógł wejść i przekonać się osobiście, że w nich nic nie ma. Sam to czyniłem po wielokroć. Co zaś się tyczy zimy. Kto widział ostatnio pług wirnikowy? Widok powszechny w czasach naszego dzieciństwa
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się takowe inspekcyje pustych zdarzały, jenom nie pomiarkował tego, co Wasza Miłości tak bystrze zaraz powiązała: że to właśnie po to samo, po co owe składy węgla nakazywano pustych trzymać otwartemi...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Temu ja się cieszę, że we Wrocku iście rowerowa zima trwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem... taki cyklista jak się obali na lodzie z tym swoim pojazdem, to tylko się modlić aby nie pod koła czego cięższego...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Dlaczego zaraz takie czarnowidztwo? Nasza ulubiona zabawa była jazdo po zamarzniętym rowie melioracyjnym, z doczepionymi sankami. Całkiem niezłe szybkości się uzyskiwało, bo gdzie wtedy na wsi tak równo było?! :D :D :D

      Usuń
    3. "Dlaczego zaraz takie czarnowidztwo?"... Z experiencji, Dreptaku, z experiencji... Nie wiem, czy miesiąc minął, jako mi się taki artysta, co się na zimę ze swoimi dwoma kółkami rozstać nie umiał, nieledwie pod koła automobilu obalił! Szczęśnie dlań żem miał pasa drugiego pustego i przytomności dość, by odbić, bo wyhamować bym na pewno nie zdolił i pewnie przemieliłbym go razem z tym bicyklem na miazgę... :((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Co innego po lodzie miedzy zaroślami i łąkami w rowie zamarzniętym, a co innego na ulicy ruchliwej.
      Albo w klawisze nie trafiam, albo z wiekiem dysgrafia i dysortografia mnie coraz bardziej dopadają? :D

      Usuń
    5. Może jeszcze i zwyczajnie być z dłońmi problem, czego i ja właśnie doświadczam, gdzie dziesiątek drobniuśkich jakich otarć i zadrapań, za sprawą tegoż mrozu, co go doświadczamy, stało się wielce dokuczliwe, osobliwe jak trzeba wcelować w klawisze...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Dlatego właśnie, Wachmistrzu, mówię, że u nas rowerowa zima jest - lodu ani kawałka tu nie uświadczysz ni śniegu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, tam podobno nasz biegun ciepła, to i nie dziwota... U mnie śniegu może i nie nadto bogato, przecie jest, to i pewnie lodu też jakby poszukał... Ten jednak cymbał się na prostej odśnieżonej i odlodzonej drodze przewrócił i nie sądzę, by to było na soli, którą owa cała pokryta...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A to cymbał rzeczywiście grzmiący :)

      Usuń
  12. W Pyrkowie, owszem jest mróz ale śniegu nie ma. Na szczęście nie zawołam "gdzie się podziały niegdysiejsze śniegi" b za nimi nie tęsknie, pomna jak przewróciłam sie na wspomnianym właśnie. Pozdrawiam i byle do wiosny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam bym jeszcze i tego wszystkiego ścierpiał bez skargi słóweczka, gdybyż to iście szło podług zdania mego, że zima winna mieć tak stopni z minus piętnaście, czy dwadzieścia nawet; śniegu żeby na dwa metry nawaliło, żeby się wszyscy mogli wyjeździć, wysaneczkować, wynartować do woli, śnieżkami poobrzucać, bałwanów nalepić... I żeby to całe szaleństwo trwało najwyżej dwa tygodnie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Uwaga - prywata, mam prośbę Wachmistrzu o "wpadunek" do mnie i o komentarz. Bardzo mi na nim zależy. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanie się podług woli Waszmości:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Przeżyłam tydzień zimy, kiedy ciężka szadź zerwała dookoła linie energetyczne. Kotłownie nie działały, w domu 9 stopni. Kupiona butla gazowa ogrzewała i służyła do gotowania ciepłej strawy trzy razy dnia. Kasy w sklepach nie działały, kolejki niebotyczne, bo kto umie normalnie dodawać, a ciemno już zapadało o szesnastej. Co robić przy świeczce, gdy wszystko jest na prąd? Za to od tamtej pory darzę szacunkiem kożuch i wełniane koce.
    Serdeczne pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ultra Revidiva! :)) Co ja widzę? To mi radość dopiero! Tamtej zimy to i ja pomnę, bom ja wprawdzie był wtedy przy elektryczności, ale znam, że to pasem na północ od Krakowa niemałem padło tam naówczas wszystko... Akuratnie my wtedy szkoły w Skale próbowali remontować i okrutnie nam ów brak prądu i zamróz tam panujący, dokuczył...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)