15 kwietnia, 2018

Z myśli pokradzionych...

tym razem z listu Erazma z Rotterdamu do Zygmunta Starego, datowanego w Bazylei 15 maja Anno Domini 1527:
"Wielkość ducha objawia się w czasie dzielnie prowadzonych wojen i rozszerzaniu się granic państwa. Ale jaśnieje ona większym jeszcze blaskiem, kiedy pogardzamy tymi rzeczami, które odrzucić zdoła jedynie człowiek o rzeczywiście wspaniałym umyśle. Człowiek ten wyższy jest od innych dlatego, że potrafi rezygnować, gdy nakazuje to dobro Rzeczypospolitej. Kogo gniew albo żądza zemsty pcha do walki, ten się poniża ulegając własnym popędom. Kogo ambicja pobudza do zbrojnego wystąpienia, ten się poniża właśnie dlatego, że słucha ambicji. Ale kto dobro Rzeczypospolitej stawia wyżej niż te wszystkie względy, ten dopiero posiada rzeczywiście wybitny wzniosły umysł."

11 komentarzy:

  1. Wiesz, Wachmistrzu...
    niejaki Gerhard Gerhardson powiedział również:

    "Quod si quis unus universis velit obstrepere, huic ego suaserim, ut Timonem imitatus, in solitudinem aliquam demigret, atque ibi solus sua fruatur sapientia"

    Czyli po naszemu:
    "Gdyby jakiś pojedynczy człowiek chciał wszystkim iść na przekór, to bym mu radził, aby naśladując Tymona wyniósł się gdzieś na pustynię i tam sobie sam używał na swej mądrości."

    Mądrala był z tego Erazma, nieprawdaż?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co mu niejaki Geert Geerts mógłby rzec: "Quandoquidem id mali natura, non paucis in rebus noverca magis quam parens, mortalium ingeniis insevit, praecipue paulo cordatiorum, ut sui quemque poeniteat, admiretur aliena. Quo fit ut omnes dotes, omnis elegantia decorque vitae vitietur pereatque."
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. To prawda. Dla niektórych, zwłaszcza tych maluczkich duchem, Matka Natura potrafi być paskudną macochą i czynić ich głupszymi od samej Głupoty (wspominał coś na ten temat pewien filozof, Desiderius Erasmus)


      (... hmm, to był raczej dr Štrosmajer?
      w każdym razie jeden z nich... a może obaj?)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Mości Wachmistrzu, zali mistrz Erazm miał na myśli jakieś konkretne wydarzenie? Bo dobrze byłoby wiedzieć, zanim oceni się należycie jego słowa, a choć historia nie jest mi zupełnie obca, nie każdy okres w dziejach potrafię odtworzyć, a już na pewno nie mogę się tu równać z WMścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erazm miał, okrom swych filozoficznych i religijnych zapałów, w politycznych sprawach dwie właściwie idee fixe: ustrój republikański i pacyfizm. Tego pierwszego się w ustroju naszej Rzeczypospolitej doszukiwał wcale zresztą zasadnie, osobliwie, że złe strony ustroju naszego dopiero się z całą mocą ujawnić in futuram miały. Pacyfistą zaś był tak zażartym, że bodaj nie było dla niego żadnej wojny prawdziwie zasadnej, włączywszy w to religijne. Jedynie obrony przed napaścią przyjmował jako malum necessarium... Ano i w tejże myśli pojmował on króla naszego, cokolwiek może opacznie rzeczy niektóre interpretując, jako miłośnika pokoju, który -Erazma zdaniem- przedłożył pokój i niechęć do rozlewu krwi nad ambicję zażądania tronu madziarskiego po poległym pod Mohaczem Ludwiku Jagiellończyku. W rzeczywistości kwestię następstwa rozwiązał układ z Habsburgami, jeszcze za życia Ludwika zawarty... Insze exemplum, które Erazm podnosił jako dowód królewskiego pacyfizmu to epizod z ostatniej z Krzyżakami wojny (tej, co się Hołdem Pruskim pokończyła), gdy Albrechtowi ruszyło w sukurs 12 tysięcy najemnych, w Rzeszy zebranych i zakontraktowanych, których Wolf von Schomburg na Wielką Polskę poprowadził. Król onym mógł pierwotkiem jeno ośm setek żołnierza przeciwstawić, tandem nakazał onym batalii walnej unikać, jeno przed niemi spalonej ziemi zostawiać, by ni pożywienia nie mięli, ani paszy. Cości tam knechci zdobyli, cości spalili, pomordowali i luda poniemału, aliści że do walnej bitwy nie przyszło, a czas kontraktu wygasł, zaś Albrechtowi grosza na nowy nie stało, to i rozeszło się bractwo nazad, co Erazm przyjął za nad wyraz wyszukaną króla taktykę z niechęci do krwi rozlewu wynikłą, za co go i w tem liście chwalił wielce... Z czego wynika nauka, że nawet i pewna gnuśność, czy brak przezorności, albo niedostatek wojennego talentu może się u jakich person szczególnych pochwały doczekać, gdy owe tego za dowód czego inszego miarkują...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Tja... Zaiste... Tylko że dobrem Rzeczypospolitej/kraju/narodu itp. da się wytłumaczyć właściwie wszystko. Najczęściej po to właśnie, by dowieść, że się "posiada rzeczywiście wybitny wzniosły umysł".
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu raczej bym rzecz widział niejaką komedią omyłek, com w responsie Nitagerowi wyłożył. To nie król reklamy szukał i się po świecie ze swemi przymiotami obnosił, jeno to Erazm sam doń napisał, nieproszony, wielce króla wychwalając, którego postępki i motywy cokolwiek sobie nadinterpretował...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Zostawił Gerhard Gerhardson potomnym wiele do przemyślenia, dziwnym trafem większość aktualna do dziś, jak choćby pytanie: "Czy jest coś głupszego niż, nie wiadomo dla jakich przyczyn, rozpoczynać taką walkę, z której obie strony zawsze więcej mają straty niż zysku?"
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że niestety zawsze znajdzie się taki, co ma zysk

      Usuń
    2. Chyba żadna wojna nie kosztowała wszczynającego ją mniej, niż może miał nadziei, gdy się na nią decydował. Rzecz jest chyba jednak w tem, jakież straty własne możemy przyjąć i co (kogo?) poświęcić, na to rachując, że przeciwnik straci wielokrotnie więcej. Nieszczęście w tem, że dokładnie tak kalkulowali ci, co pod Verdun wysyłali miliony na rzeź...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)