Tejże historyi żem już raz na dawnem mem blogu opowiadał, tedy najstarsi Bywalcy jej znają... Odsyłał ja też i ku niej rokrocznie w dzień pułkowego święta, aliści że o dalsze dzieje onetowych moich włości żem zatroskany srodze i niepewny, zali będzie za czas jaki jeszcze tam odsyłać do czego, umyśliłem, że i tu jej in extenso niemal, nieznacznie jeno moderując, powtórzę:
Miesiąc temu (sub die 23 Martii) żeśmy o 7 Pułku Ułanów Lubelskich pisali, zasię dziś przyjdzie nam o 11 Pułku Ułanów Legionowych imienia marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza rozprawiać, pułku poniekąd tamtemu (takoż i 1 Szwoleżerów) bratniemu... wszytkie trzy bowiem się z jednego korzenia wywodziły - dawnych ułanów legionowych Beliny-Prażmowskiego, a nawet onych najdawniejszych historyi, gdy ich jeno siedmiu było, a na pierwszy patrol z braku koni pojechali bryczką...:)
Ze słynnej "siódemki" Beliny, coż Pierwszej Kadrowej w 1914 roku za zwiad służyła, z naszem dzisiejszem jubilatem tradycyja się wiąże wielce, bowiem aż dwóch z tych siedmiu losy swoje z 11 Pułkiem przez czas pewien wiązało... Rotmistrz (potem major, a pośmiertnie i podpułkownik) Antoni Jabłoński, "Zdzisławem" zwany, bodajże jeden z najwiętszych zagończyków tamtych czasów, dowodził niem aż do swej śmierci w październiku 1920 roku, w międzywojniu zasię kolejny z nich, Ludwik Kmicic-Skrzyński (we Wrześniu generał, dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii, po bitwie pod Kockiem w niewoli), komendy miał nad Pułkiem w latch 1921-24.
Jednak dziś nam najszerzej o boju o Wilno mówić, bo to dla zasługi Wilna zdobycia właśnie dzień ten świętem pułkowem ogłoszono. Nim o tem, dwa słowa przyjdzie rzec, coż się w tem czasie z Wilnem działo. Owoż to, że się w Niemczech w listopadzie ośmnastego roku monarchia załamała i rewolucyja wszczęła, nie znaczyło, że armia potężna na wschodzie stojąca (tzw."Ober-Ost") nic tam już do powiedzenia nie miała. Szmat ziemi zajmując, niechybnie Niemcy się liczyli między temi, coż karty rozdają... Litwini swego poczyniwszy rządu, z nami ani gadać chcieli i jakoby ich czerwoni nie cisnęli, niechybnie by się we Wilnie ostali. Że jednak Litwinom słabość okrutna, tedy Wilna nie obronili i całaż niemal Wileńszczyzna się pod bolszewickie rządy dostała. I w tejże oto chwili, za Piłsudskiego rozkazaniem, a Sejmu naszego błogosławieństwem rusza wyprawa, coż miała Wilna czerwonym wyrwać...
Niemce dają pozwoleństwo na przemarsz przez tereny pod ich zarządem będące i Belina-Prażmowski (boć to on tejże rejzy miał komendę) ruszył z 11 Pułkiem właśnie, posiłkowemi szwadronami szwoleżerów z Pułku Pierwszego i ułanów z 4 Pułku, zasię dwiema dywizjami piechoty. Kombinacyja szła taka, by w równem czasie ułani na Wilno dotarli i natarli, a w tem czasie 2 Dywizja Piechoty na Lidę miała uderzyć, by stamtąd czerwonych wykurzywszy, tegoż zapewnić, że nikt ode Lidy później w plecy ciosu nie zadał... Że ułanom samym miasta dobywać nadto wielgiem wyzwaniem było, tedy umyślono, iżby się najprzód ku dworcowi kolejowemu kierowali, zaczym pociągu jakiegobądź z parowozem dobywszy, co rychlej go ku Lidzie ekspediowali, by piechurów auxilia* czem prędzej przybyć mogły!
Pułkiem naonczas dowodził też nie byle kto, bo major (późniejszy jenerał) Mariusz Zaruski! Tak, tak...tenże sam Zaruski, któremu nie wiem, czy jednej noty mi poświęcić starczy, boć zasługi Jegoż nieprzeszacowane! Tenże sam taternik znamienity, co TOPR-u założył, żeglarz wspaniały, któremu Yacht-Clubu Polskiego zawdzięczać przyjdzie i wielkiej pracy nad propagowaniem żeglarstwa śród młodzi naszej... W październiku ośmnastego roku zasłużył się nie mniej od Żeromskiego, gdzie obadwa Rzeczpospolitej Zakopiańskiej utworzywszy, wydarli dla przyszłej Polski szmat Spisza i Orawy, za coż go właśnie do majora podniesiono...
Marsz na Wilno prostym nie był, bo co i rusz sprzecznych wieści mając o zdobyciu Lidy, to znów o utracie onej, Zaruski pochodu strzymywał, nareście z wieści ze zwiadu ode Wilna strony wywiedziawszy się, że Lidę wzięto, zdecydował ruszyć śmielej. Potwierdzenie tejże wieści ze strony własnej go niemal na przedmieściach zastało. Etapu ostatniego, skrytego podejścia poczyniono pieszo, konie za uzdy wiodąc, by ich do walki szczędzić, co się tyleż zbytecznem pokazało, że najpryncypalniejszego boju per pedes, piechocińską modłą czynić przyszło...
Rankiem 19 kwietnia, uderzywszy znienacka zdobyto dworca, gdzież czem rychlej poczęto pociągu dla piechurów ekspediować. Częścią sił broniąc dworca i jakiej seciny jeńców, częścią Pułk na śródmieście uderzył, cależ fortunnie sobie z początku poczynając. Jako jednak czerwoni okrzepli i ochłonęli z zaskoczenia pirwszego, zrazu naciskać poczęli, a że harmat u nich dostatek, tedy i palbą niemiłosiernie naszych gnębić poczęli:((... Aliści nie bacząc tego, ni strat niemałych, gdzież między inszemi rotmistrza Jabłońskiego poraniono srodze, takoż inszych wielu, a niemało ubito, do wieczora 11 Pułk na pozycjach swych wydzierżyć zdolił. Zasię k'wieczorowi muzyki najpiękniejszej posłyszawszy: gwizdu parowozu wracającego z pociągiem piechocińców pełnem, wiedzieli już, że boju wygrali...
Bodaj nigdy w dziejach naszych tak miłośnie ułany piechurów nie witały, jak tegoż dnia na wileńskiem dworcu!:) Nawet, że się tam jeden z drugiem szorstko czasem przymówił, że "Nie po to Pombóg ułanów stworzył, by pieszo łażęcy, pociągów dla piechoty zafajdanej zdobywała!"
Godzi się jeszcze o wilnianach spomnieć, coż od godziny najpierwszej się garnęli z pomocą swoją. Broni nie mając, ani ćwiczenia wojennego nijakiego, przecie pomagali, jak mogli, rannych opatrując, koni bacząc, wieści znosząc... Kto nadto biedny, by spyży jakiej bądź przynieść, garnął się przecie, by choć munduru polskiego za rękaw potrzymać! Z wioszczyn okolicznych chłopi owsa na siew chowanego (takoż i przed bolszewikami!) zwozili dla koni ułanów naszych...
Sztandar przyszły pułkowy z Matką Boską Ostrobramską po jednej, a Pogonią po drugiej stronie** z górą od roku już był wówczas skrycie haftowany, boć wilnianki niezłomne jeszczeć i pod okupacyją niemiecką haftować go poczęły dla najpirwszego polskiego oddziału co do miasta wejdzie...
_____________________
*auxilia - posiłki
** wisi w Muzeum Wojska Polskiego
To jak to wszystko przeczytałam, to już mądra jestem prawie tak samo jak królowa Saby. A tak na poważnie to najbardziej zainteresował mnie akapit dotyczący Mariusza Zaruskiego. Jako wielbicielka Tatr, jestem nim zachwycona. Jego działalnością w Holach, twórczością i umiłowaniem tych Gór i tym, że je odkrywał i wspinał się po nich. I przybliżył zwykłym ludziom. Wiedziałam też że był też wielbicielem mórz i wspaniałym żeglarzem. Ale o tym jego marszu na Wilno to niewiele wiedziałam, chociaż jak byłam w Wilnie 2 razy to różnych informacji mi wtedy do głowy nawkładano.
OdpowiedzUsuńAle śpi sobie Mariusz Zaruski na Pęksów Brzyzku w Zakopanem.
Bardzo bogate życie i niesamowita wybitna postać
Dziękuję serdecznie
O jenerale Zaruskim okrom spraw z 11 Pułkiem związanych żem pisał w dwuczęściowym cyklu o Rzeczypospolitej Zakopiańskiej:
Usuńhttp://wachmistrz.blog.onet.pl/O-Rzeczpospolitej-Zakopianskie,2,ID348851083,n
i
http://wachmistrz.blog.onet.pl/O-Rzeczypospolitej-Zakopianski,2,ID349627315,n
A na Brzyzku i okrom szeregu inszych zasłużonych wielce i mój Mistrz, Promotor i Przyjaciel, Wacław Felczak leży, przy którego chowaniu, na oczach naszych kostucha jegoż z lat wojny i kurierowania przyjaciela, Stanisława Marusarza skosiła, co nadmiaru wzruszenia nie zdzierżył...:((
Kłaniam nisko:)
Rozumiem, że Wachmistrz pisze o tym słynnym olimpijczyku. Straszne...
UsuńA ja jeszcze chciałam dodać coś odnośnie gen. Zaruskiego. Wspominając o jego symbolicznym grobie na Pęksów Brzyzku chciałam zaakcentować, że to iż ziemia z Chersonia gdzie podobno zginął została decyzją społeczeństwa polskiego złożona właśnie tam, a nie rozsypana nad morzem, czy w innym miejscu. Bo on jednak był najbardziej związany z Tatrami. Jego żona założyła w Zakopanem pierwszy pensjonat który nazywał się Krywań - do dzisiaj stoi w opłakanym stanie koło Domu Turysty PTTK.
A jak w ub. roku byłam ze Szczerbatym w Gdyni, to przechodziliśmy sobie na plażę koło basenu jachtowego im. Zaruskiego i koło tego pomnika.
Muszę w wolnej chwili odnależć te teksty wymienione przez Wachmistrza.
Owszem, o olimpijczyku, aleć i o kurierze tatrzańskim, z której to przyczyny właśnie z Mistrzem mojem znajomość. Mistrzowi też żem zresztą na blogu kilkucześciowego poświęcił wspomnienia...
UsuńKłaniam nisko:)
"Zapadł na cholerę i zmarł w 1941, z dala od kraju, w więzieniu NKWD w miejscowości Chersoń....Miejsce pochówku nie jest znane". Przepraszam i pozdrawiam, JAKŻE TO JEDNAK BĘDZIE?
OdpowiedzUsuńWiem o tym, ale na Pęksów Brzyzku jest jego symboliczny grób./więc faktycznie nie śpi tam sobie/. Pozdrawiam Lorda Paradoksu serdecznie.
UsuńBezsprzecznie, choć jak widzę, rzecz już żeście objaśnili wzajem. Ja tylko dodam, że nie ma jenerał szczęścia do pamięci, bo choć szczegółów nie pomnę, wiem, że była jaka zawiłość wpodle Onegoż pomnika przy gdyńskim Basenie Jachtowym stojącego... Byłyż jakie głosu, że tam znów zawadza komu i nawet żem słyszał, że do Gdańska go przenosić chcieli...
UsuńKłaniam nisko:)
Czytałem w jednym ze wspomnień "katyńskich", że Generał został zastrzelony w którymś z obozów jenieckich przed ich fizyczną likwidacją. Nie potrafię jednak podać autora, tytułu, tak że moja notka jest jedynie odnotowaniem owego "faktu"...
UsuńTeż się z taką spotkałem opinią, dodatkiem nie nawet przy jakiem do Jenerała żywota przyczynku, jeno przy wywodzie o metodach Gułagu, gdzie nierzadko eksterminacyję czyją pokrywano świadectwem zgonu na jaką zakaźną chorobę, a tyfus był tu bodaj najpowszechniejsze... Dworowano sobie nawet, że w Związku Sowieckim zabójcze bakterie tyfusu 9 milimetrów mają...
UsuńKłaniam nisko:)
I miło było poczytać, choć nie jestem "w temacie":) I miło, że wreszcie nic się nie psuje:)
OdpowiedzUsuńWielcem tu rad Waszmości...:) I takoż kontent temu, że respons i komentarz raz się pisze i raz publikuje...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pozdrawiam serdecznie , mocno zasmucona , bo sporo moich linkowych migruje....
OdpowiedzUsuńŻem bloga starego na zagładę nie skazał, to wyjdzie pewnie i na to, że jeśli owe przetrwają kataklizm, to może i przyjdzie podwójnym mi jechać zaprzęgiem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Otóż to, Serenissima, "migruje"...Dlatego linki do blogspotowych wychodźców zatytułowałem z szacunkiem "WIELKA EMIGRACJA". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie tam wszystko jedno, gdzie Cię odwiedzać będę;-)
OdpowiedzUsuńI mnie podobnie za jedno, gdzie gorąco witać będę:)
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj Wachmistrzu w nowym mieszkaniu. Teraz razem wojować będziemy jak do wprawy większej dojdziemy. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńJuż się na to "braterstwo broni" raduję okrutnie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Uważaj Wachmistrzu, bo ja się samozwańczo generałem mianowałam :)))
UsuńTo prawda. Wczoraj postawiła mnie na baczność i stałam posłusznie, bom niższej rangi i tylko harcerskie miano Harcmistrza posiadam, więc podporządkować się musiałam.Miłego dnia Wam życzę.
UsuńPodług reguł wojskowością rządzących, to tak jak admirał, by i najmędrszy, najzasłużeńszy i najwięcej szanowany, przecie lotnikowi najmarniejszemu najmniejszej nie ma prawa dać komendy, tak i ja się na inność rodzaju broni powołam i niezawisłości bronić będę...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Wachmistrzu, że na tę platformę przyszedłeś ze swoimi "Pogderankami", bo kontaktować się tu łatwiej i mniej denerwująco, niż na Onecie bywało.
Darz Blog w nowym miejscu.
Pozdrawiam serdecznie.
PS. Wnioskuję o umieszczenie gadżetu z pokazem slajdów lub/i albumami Picasa, wszak przecież masz wielce interesującą galerię na Picasa. galerię.
Bóg Zapłać za toż powitanie:) Co się sugestyj tyczy, jako tej z galeryjami, tom wielce obligowany, bo widzę, że siła mi tu się jeszcze uczyć potrzeba... Czasu jeno na tę naukę nie staje, stąd i niedostatki w tem względzie moje...:((
UsuńKłaniam nisko:)