26 lipca, 2013

O obyczajności parlamentarnej, czyli o końcu austryjackiego gadania...

Zawżdy gdy słyszeć mi o kim, iże się "nieparlamentarnie" był zachował, coż według intencyj prawiącego by znaczyć miało, że mało grzecznie lub i niekulturalnie całkiem, to mię to bawi niemożebnie, boć znać mi z przeszłości przykładów dziesiątek takich zachowań posłów, gdzież Lepperowe trybun okupywanie czy Imci Janowskiego podskoki przy tem to pacholąt jeno rozdokazywanych psoty...
   Cależ zresztą nieodległej zaszłości bijatyki w parlamentach koreańskiem, rosyjskiem, ukraińskiem czy włoskiem jawnie dowodzą, że nasz parlamentaryzm upadł sielnie, przecie dna chyba jeszcze nie sięgnął... Na dowód scenki bym przytoczył, co się zdarzyła 26 Novembra Anno Domini 1897 we Wiedniu, w siedzibie c.i k. parlamentu:
"Socjaliści pod wodzą Ignacego Daszyńskiego rzucili się na trybunę prezydialną, wydarli Abrahamowiczowi* papiery i spędzili go z trybuny. Daszyński zajął jego miejsce i chwyciwszy mosiężny przycisk, groził nim zbliżającemu się wiceprezydentowi Izby. Prezydium Izby zostało zatem obsadzone przez socjalistów.Wtenczas wprowadzono na salę 80 policjantów w pełnem rynsztunku, którzy przemocą wynieśli posłów socjalistycznych na korytarz"(Adam Próchnik)
  O cóż to taka awantura arabska? Ano właśnie o kres austryjackiego gadania... Byłoż bowiem za kształt latami nabytego przywileju, że się nie przerywało posłowi, coż na trybunie się nalazł, do czego po latach wielu przyszłoż nawiązać Jerzemu Stuhrowi**... Nader rychło się pokazało, że to nader często złośliwemu utrudnianiu obrad służyło, najpewniej za wzorcami ode Irlandczyków Parnella zapożyczonemi, coż ględząc bez końca o wszytkim i o niczem, przymusili koniec końców Angielczyków do całkiem poważnych debat o autonomijej Irlandyi.
  Takoż i w austro-węgierskim parlamencie partyj i koteryj nie zbrakło, coż nadto słabemi będąc, by co ugrać dla się z sensem, skupiały się na tem, by bezsensem chocia inszem żywota obrzydzić... Szłyż zatem z trybuny godzinami tyrady o waporach teściowej, luboż przymiotach charta świeżo nabytego; rozprawiał jeden o kroju surdutów dopokąd mu w gardle nie zaschło, a złośliwcy karafki z wodą nie porwali, za czem wchodził inszy i czytał regestr gruntowy powiatu swego...
   I otoż by tego ukrócić nareszcie, umyślił był premier Badeni (Polak, jakoż i większość bohaterów tejże historyi:) nowego regulaminu parlamentarnego narzucić, podług którego takich właśnie i inszych opornych posłów możnaż było ze sali siłą usunąć... Temuż właśnie przeciw tak ogniście socyjały oponowały!
   Zapytacie może dla jakiej przyczyny oto ci, coż ich nam przez dziesięciolecia wystawiano jako wojujących z obskurantyzmem i ciemnotą, takoż nieparlamentarnie sobie poczynali? Przecz Imć Daszyński, coż sam za lat trzydzieści Marszałkiem Sejmu Rzeczypospolitej będąc, będzie bronił powagi Sejmu przed piłsudczykowymi oficyjerami, niczem batjar jaki się bisurmanił?
Ano dla tej przyczyny, że owo austryjackie gadanie furtką złotą dla socyalistów było w ich bojach ustawicznych z cenzurą... Każdej broszury, coż jej cenzor do druku dopuścić nie chciał, starczyło z trybuny przeczytać, by onej, już jako mowy posła do c.k. parlamentu, możnaż było swobodnie drukować ode Triestu po Zbrucz.... I tegoż właśnie Daszyński et consortes bronili, jako Kmicic Częstochowy, broniąc przy tem i prawa durnia każdego (byle na posła wybranego) do rozprawiania bez końca o tem, że mu u Sachera przesolony wienerschnitzel podano...
___________________
* przewodniczący obradom jeden z przywódców konserwatystów galicyjskich. Persona wielce ciekawa fizycznie, najpewniej hermafrodyta, coż go na przyjęciu jednem kpiarz onej epoki naczelny Wojciech hr.Dzieduszycki był powitał słowami: "Witajcie, piękne panie! Witajcie, piękni panowie! Witaj i Ty, kochany Abrahamowiczu..."
** "Stoje przy mikrofonie, niech mnie który przegoni!"


8 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt26 lipca 2013 11:40

    1. Mimo niechęci do cenzury uważam, że dużo lepiej jest, gdy mówca choćby mniej więcej tematu dyskusji się trzyma i nie dywaguje zbyt radośnie.
    2. Rozumiem, że taki poseł w Wiedniu musiał jednak po niemiecku mówić, więc znowu takim skończonym idiotą być nie mógł (chyba, że się Austriakiem, a nie Polakiem czy Czechem urodził). Ech, żeby tak dzisiaj nasi posłowie jakiś język obcy znali... Ale to bodaj nie jest jeszcze zbyt powszechne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Jeśli dygressyje ciekawe, to ja tam bym temu na zawadzie nie stał... Bo tematu można się na różne trzymać sposoby, że przypomnę Twój wywód o zdarzeniu, w którem niebagatelną rolę grały słowy: "I po tym krótkim wstępie, pozwolę sobie przejść do rzeczy...":)
      Ad.2 Nie pomnę naźwiska, ale to czeski polityk był, który wywodził, że wszytkie narody monarchii od Słoweńców, Polaków, Czechów po Kroatów i Rusinów wysyłają do parlamentu, to co mają najlepszego, zasię Niemcy austriaccy niekoniecznie... Tam posłem bycie znaczyło, że się koneksji nie ma przy dworze lub w rządowych sferach, by sobie załatwić synekurki naprawdę godziwej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Naszym parlamentarzystom też niestety zdarza się gadać bez sensu i to wcale nie tak rzadko...a takie cnoty jak tolerancja, sprawiedliwość, prawość i miłość bliźniego są im całkowicie obce. Dna jeszcze nie sięgnęliśmy, bo przecież jeszcze w zanadrzu są argumenty "ręczne":)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiadał mądry (wbrew obiegowej opinii) wojak Szwejk: nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej!:) I tym optymistycznym akcentem etc.etc.:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Kiedyś autokar, którym razem z kolegami nauczycielami jechaliśmy do Austrii, zatrzymano na granicy. Jako że nie lubię niepotrzebnego czekania, wysiadłam i zapaliłam papierosa, natychmiast podszedł do mnie jakiś pogranicznik i kazał wracać do pojazdu. Wtedy głośno mu powiedziałam, że nie interesuje mnie austriackie gadanie, ale do autokaru wróciłam. Na szczęście Austriak nie znał języka polskiego;)
    Nie wiem, czy Waćpan oglądał film "Pan Smith jedzie do Waszyngtonu", właśnie pan Smith, którego grał mój ukochany aktor- James Stewart, przemawiał w senacie chyba dobę. O ile dobrze pamiętam, zaczął czytać konstytucję amerykańską.
    Serdecznie pozdrawiam w niesamowicie upalny dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ja ten obraz, gdzie imć Smith na jedynego sprawiedliwego wyrasta i nie twierdzę, że obstrukcyja w parlamentach czyniona zawżdy ku złemu prowadziła... Na tom właśnie przykład Parnella i jego kilku irlandzkich przywołał pobratymców, że owi właśnie tąż metodą dokazali Angielczykom, że lepiej jednak z niemi się spróbować uładzić po dobroci...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. jak widać sposoby na cenzurę nie od lat, a od wieków były dopracowywane ;)
    pozdrawiam niedzielnie :)

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)