...najprzód Imci Gajuszowi Pliniuszowi Cecyliuszowi (61-113 naszej już ery),
którego myśli:
"Nie ma książki tak złej, żeby nie przyniosła żadnego pożytku"
osobliwie zgodnie sekunduje Angielczyk poeta, paręnaście stuleci później
żyjący, Lord Byron:
" Żadna... książka nie może być zupełnie zła, gdy znalazła jednego, chociażby
jednego czytelnika, który mógłby o niej szczerze powiedzieć tyle, co ja".
Od się dodam, za signum temporis swoiste to mając, że dziś blogi mi się po
jakiej części namiastką xiąg zdają, temuż z tem rozszerzeniem mieć obu panów na
względzie jak najczęściej upraszam...
To tak mniej więcej, jakby doszukiwać się dobrych cech w sadystycznym mordercy. Może lubi psy? Albo motylki? Tymczasem to marginalia przesłonięte dokładnie przez jego cechy zasadnicze. Podobnie jest, moim zdaniem, z książkami. Niektóre są tak złe, że szkoda czasu, by po nie sięgać. Tu jednak istnieje dla nich szansa wynikająca z różnorodności gustów. Niewykluczone, że zawsze znajdzie się jakiś amator zaczytujący się czymś, czego inni do rąk brać nie chcą. Ale to już sprawa statystyki, a nie poziomu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Proverbium, że o gustach się nie dysputuje jest w tejże kwestyi truizmem... Cóż nam wyrokować o gustach tzw.szerokiej publiczności? Patrząc na to, na co patrzeć nam się proponuje i co ma być odpowiedzią na jakoweś sondaże i rynku badania, wnoszę, że te gusta generaliter są gdzieś bardzo nisko i owa tzw.szeroka publiczność coś najwyraźniej jednak z tego wszystkiego wynosi... Nawet jeśli to tylko niewybredna rozrywka nie nadto wysokich lotów...
UsuńKłaniam nisko:)
Z księgą to historia taka, że nawet jeśli do czytania się nijak nie nadaje, zawsze da się jej na rozpałkę użyć. I choć barbarzyński to obyczaj ksiąg palenie, przecie bywają i takie, które do niczego innego się nie nadadzą. Jeszcze niedawno używano takowych na skręty, bądź bardziej bezpośrednio. Teraz można ją wrzucić do pojemnika i mieć nadzieję, że gdy już przez fabryke paieru przejdzie po raz drugi, wydrukują na tym papierze coś mądrzejszego. Każdy przecie zasługuje na drugą szansę.
OdpowiedzUsuńA blogi? Te które nijakiej radości nikomu nie dają, umierają same, czyż nie? I spero, iże tekst ten nie powstał z refleksyi, "zali pisanie tego bloga sens jakowyś ma?".
Lat temu z dziesięć bym jeszcze pewnie zaprotestował wielce oburzony konceptem xiąg palenia... Aliści stawszy się spadkobiercą mimowolnym potwornych zgoła ilości publikacyj niejakiego ZBOWiD-u i przejrzawszy kilkanaście, uznałem, że rozpalanie niemi w piecu będzie dla nich nawet i niejaką nobilitacją...:) W końcu to MÓJ piec!!! Do zdania przedostatniego bym dodał tylko: "nikomu...poza autorem" i wtedy się pod tem obiema rękami podpiszę:) A co się refleksyj sensu mego bloga się tyczących, to te mi towarzyszą nieodmiennie od pierwszej opublikowanej noty i zapewne towarzyszyć będą jeszcze i przy ostatniej, kiedykolwiek ona nadejdzie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pod warunkiem, że tym jednym czytelnikiem nie jest sam autor !! Pokłony.
OdpowiedzUsuńToż to conditio sine qua non!:))
UsuńKłaniam nisko:)
Odchodząc od palenia książek, bo jakieś barbarzyńskie takie, jednak jest wiele pisaniny niepożytecznej, a drukowanej :-( Autorzy wspomniani refleksje swoje sformułowali w czasach, gdy ktoś nieumiejący pisać na wydanie książki szans nie miał. Dzisiaj nawet wtórny analfabetyzm nie jest przeszkodą w pojawieniu się nazwiska na okładce jako autora. Biorąc pod uwagę poziom niektórych blogów, a i tak nie znam ich za wiele, to jednak bym polemizowała...Dlatego ważną umiejętnością jest selekcja. I sobie ją robimy na własny uzytek. A bloog.pl ostatnio nam tę mozliwośc selekcji zabrał, bo nie można dodawać nowych adresów do ulubionych blogów :-(((
OdpowiedzUsuńnotaria
Nitagerowi żem już responsował co o paleniu xiąg myślę...:) A co do braku możliwości selekcji na wspomnianem portalu to zda mi się, żeś WMPani niedawnem czasem deklarowała inszą już opcję, czyż nie?
UsuńKłaniam nisko:)
Za Piliniusza, a nawet za czasów Lorda Byrona, każde czytanie książki dawało choć trening biegłości w czytaniu. Dziś nijak czasu nie starczy, by przeczytać najwartościowsze książki, do których dotrzeć można - stąd ostrość kryteriów oceny stała się dużo bardziej istotną. I musimy zauważyć, że są teksty tak złe, że nie warto tracić na nie czasu.
OdpowiedzUsuńTreningu biegłości w czytaniu nigdy za wiele:) Natomiast to, że nie warto na coś czasu tracić, nie oznacza od razu, że nie można się z tego źródła czegoś istotnego dowiedzieć... Na przykład: jak NIE należy pisać...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Kiedy wchodzę do księgarni ogrania mnie przerażenie spowodowane podażą.
OdpowiedzUsuńAle cóż każdemu wolno pisać. Mnie też
Pozdrawiam
I za to, że z tej możności korzystasz, wielce Ci jestem obligowany, a czasowa absencja wielkie mi uczyniła pustki w domu mojem...:) A żem nie jedyny w tych afektach, traktuj jako odpowiedź na niezadane pytanie, czy pisać warto, a ściślej, czy Ty akurat tego możesz naszym kosztem zaniechać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Interesujące sentencje, zwłaszcza, że zdania tyczące książek są obecnie mocno podzielonemi... Niektórzy czytają jedną książkę na rok, inni jedną na lat kilka...jeszcze inni samo czytanie uważają za stratę czasu zupełną. W mniejszości zdają się być tacy jak ja, co czytają ode dziecka, życia bez książek nie mogą sobie imaginować i ostatni grosz na nie wydadzą.
OdpowiedzUsuńZasię pojęcia: "dobra", "najwartościowsza książka" takoż uległy dzisiaj polaryzacyi. Kużden bowiem czytelnik inne gusta ma, inne titulum na piedestale umieszcza i gotów tego bronić jako Niepodległości samej...
Pozdrawiam!!
No toś mi, Celcie Miły, jeszcze bliższy sercu, niżbyś sobie imaginować mógł...:) Bo i ja, choć to zda się niemożebnem, flaszy nawet odpuszczę, jeśliby mi na xięgę upragnioną zbraknąć miało grosiwa...
UsuńKłaniam nisko:)
Tośmy zaprawdę dwie bratnie dusze! :)
UsuńA masz jeszcze Waszeć mieśce na zbiory swoje? U mię coraz jego mniej, a interesujących książek nie brakuje. Jeżeli będę kiedyś jeszcze zmuszony jakąkolwiek wyrzucić - serce mi ostatecznie pęknie na dwoje :((((((
Pozdrawiam!!
Z dawna z tem turbacyja niemała, bom i po świętej pamięci Teściu był odziedziczył biblioteki w dziesiątki tysięcy woluminów idących, a że mi się to już dawno doma nie mieści, to i w firmy siedzibie jest niczem w bibliotece...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńWięcej teraz chyba piszących, niż czytających.
Pozdrawiam serdecznie.
Może umówmy się inaczej: czytających to by nawet i może jeszcze było nieskąpo... ale już tych, co czytają ze zrozumieniem, to ho, ho....
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę, że ta wielka różnorodność...zarówno książek jak i blogów pozwala każdemu znaleźć coś dla siebie i patrząc od tej strony zgadzam się z przytoczonymi sentencjami. Mój kolega polonista opowiadał kiedyś, iż jego uczennice czytają w zasadzie tylko tzw. harlequiny z pominięciem jakichkolwiek wartościowych lektur ale i tak był z tego faktu zadowolony. Dziś prawdopodobnie większość młodzieży nie czyta nawet i tego. Tak więc książka...jaka by nie była i tak jest lepsza od totalnej ignorancji w tym względzie. Pozdrawiam gorąco:-)
OdpowiedzUsuńSam z zasady raczej błędów ortograficznych nie robię, a jak się zdarzy raz na lat dziesięć, to powód jest to do zgryzoty niemałej... Przy tem żem zawżdy miał awersję do gramatyki i wszelkiej językowej teorii i nigdym tego jako szczególnie nie ćwiczył, ani nie zgłębiał... Dziś mniemam, że to po prostu za lektur mnóstwem samo do głowy weszło, zwłaszcze żem jest, jako mężczyzn większość, wzrokowcem...:) Zatem jeśli by miał kto się poprawnego pisania, czy i może nawet wysławiania się na harlequinach uczyć, a bodaj i na komiksach... nie stoję ja o to, że to kataklizm jaki... Natomiast nieczytanie niczego bym za stan taki uznał...:(
UsuńKłaniam nisko:)
o tak, właśnie dość grubym tomiskiem podparłam drzwi, żeby ich kot nie otwierał zbyt szeroko
OdpowiedzUsuńRozumiem, że kot dzięki temu ćwiczy muskuły i nie jest przesadnie zapasiony?:))
UsuńKłaniam nisko:)
a u mnie okno do piwnicy podparte cegłą pisaną. sprawdza się.
OdpowiedzUsuńMożliwych zastosowań jest mnogość, sam słownikiem Lindego muchy ongi biłem, a Horacym kufel piwa przykrywałem, by mi do niego jakie paśkustwo latające nie ciągnęło... Ale jednak upierać się będę, że nie są to podstawowe tych rzeczy przeznaczenia...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Duże tomy to czasem mogą służyć jako przycisk do wafli przekładanych masą... :) Ewentualnie do domowego sera. Albo obciążniki najrozmaitsze i stabilizatory.
OdpowiedzUsuńJa osobiście kocham książki, jestem wręcz uzależniona od czytania. A teraz mam do czytania blogi oraz książki w wersji elektronicznej i już trochę nie nadążam... :) Do tego trudno, bazując na czyjejś opinii, wybrać dobrą lekturę. Chyba że ufam osobie polecającej mi nową książkę. :)
Tyle że wszystko się spłyca. Wszystko robi się miałkie i trudno teraz znaleźć autorów wybitnych. Jak w mediach jest pogoń za tanią sensacją.
Teraz to ja się rozpisałam. :)))
Pozdrawiam serdecznie :)
Przyznam, że do czytania w wersji niepapierowej żem się jeszcze nie przekonał, choć przyjdzie chyba powoli k'temu nawykać, osobliwie, że jak przed snem czytam nadto grube tomiszcze (a zazwyczaj w trakcie lektury zasypiam:), to czasem się to i siniakiem kończy i Bogu dziękowaniem, ze tomisko nie jest średniowiecznym obyczajem w dębowych deskach i jeszcze blachą złoconą obite, bo pewnie bym kiedy za lektury przyczyną żywota postradał...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja preferuję książki papierowe, ale czytnik e-booków ma jedną zaletę: małe toto, a może w sobie wiele, nieraz obszernych, tomów pomieścić. No i fakt - bezpieczniejsze. :)
UsuńJa jeszcze jednej widzę zalety, ku której póki co Pani Matki przekonać nie umiem, a nieboraczka czyta namiętnie, choć z oczami na starość u Niej paskudnie... Wiem, że na czytniku liter idzie uwiększyć dowolnie, co dla Niej by prawdziwem było dobrodziejstwem...
UsuńKłaniam nisko:)
Różnie z ksiązkami bywa , ale zawsze znajda swojego amatora. Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńZawsze jeszcze można liczyć na myszy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Celt Petrus - dzięki ,też czytam od dziecka i nawet mój mąż z którym żyje długo aż wstyd powiedzieć ile ,mówi ,że ja chyba deczko porąbana ,bo każda kobieta zawsze zatrzyma się przed sklepem z ciuchami ,czy kosmetykami -tylko ty zawsze przed księgarnią :))) i tym nawet zaraziłam syna .śmiejemy się ,że podnosimy statystykę i mamy kolejnych czytaczy w rodzinie -każdy robi to co sprawia mu radość -pozdrawiam Celta P a Wachmistrza proszę o wyrozumiałość ,że na Waści poletku pozwoliłam sobie na takie długie wywody - Eliza F. ..
OdpowiedzUsuńTo mamy coś wspólnego Elizo ;)))
UsuńPozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili na Polanę zapraszam :)
Wachmistrz wybaczy jedynie pod warunkiem obietnicy recydywy...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Rozmiłowanie w księgach może i niemodne...Aliści chwała czytającym!
OdpowiedzUsuńChwała! I bodaj ich sakiewki znieść to zamiłowanie umiały...!:)
UsuńKłaniam nisko:)
Namiastką, to i tak zbyt zaszczytne określenie patrząc na blogowa pustynię :-(
OdpowiedzUsuńKłaniam uniżenie z zaścianka Loch Ness :-)
Nawet na pustyni biją źródła i znaleźć można oazy...:) Niestety, fatamorgany też...:((
UsuńKłaniam nisko:)
A ja bym się zgodził z Tobą Wachmistrzu, to samo zdanie miał Kałużyński. Mówił, że nie ma tak złego filmu, który nie miałby genialnej sceny.
OdpowiedzUsuńCzy aż genialnej to pewny bym nie był... Może zwyczajnie: niezłej?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Daj Imć drugie patrzydła bo ze wstydem przyznaje że iz książek używam w swojej wiekszości jak Białogłowa Klarka !.
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko !
A które to te drugie,hę?:) Te do słuchania?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Oczywiście , ze nie ma. Kiedyś koleżanka przyniosła mi do szpitala książke o Kostce Napierskim. Byłam zła. Przeczytałam i żadnej tak dobrze nie pamiętam jak tę właśnie , a było to przed pół wiekiem. Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńCo za sposobnością i o memoryi świadczy, luboż o extraordynaryjnych cyrkumstancyjach memoryję ową wspomagających:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zgadzam się z obu panami. Zanim nie przeczytamy jakiejś książki, to nie możemy wydać werdyktu, że jest zła. Zresztą każdy ma inne gusty i to, co podoba się jednemu, niekoniecznie musi podobać się drugiemu.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Aniu to tak jak z gotowaniem, są różne smaki...
UsuńWszystko wszystkim, ale ja to lubię książki ale takie normalne (nieinternetowe) czytać, czuć ten zapach i wsłuchiwać się w szelest kartek. Te internetowe czytam - no tak - jak muszę czego pilnie się dowiedzieć a do biblioteki troszku dalsza droga.
Pozdrawiam cieplutko.
To bym tej myśli i na użytek człowieka osądzania upowszechnić pragnął...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie do mnie po prawdzie te adresowane słowa, aliści w prawie i obowiązku Gospodarza będąc, pozwolę sobie powitać najuprzejmiej w progach mych nikczemnie skromnych Waćpanią Grażynę (tuszę iżem stanowi nie uchybił, czego przecie z miana samego pomiarkować niełacno:), bom, zda się, dopotąd nie miał jeszcze tego honoru...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Niektorzy maja odmienne zdanie... Charles Dickens powiedzial, ze w niektorych ksiazkach najlepsza ich czescia sa okladki.
OdpowiedzUsuńW zwiazku z tym polecalabym bym serdecznie Pierre Bayard "Jak rozmawiac o ksiazkach ktorych sie nie czytalo?" (ponoc najlepsza dyskusja jest z osoba, ktora rowniez ich nie czytala...) :)
LIS
To ja i Lema polecę, co krok dalej poszedł, bo z nieistniejących recenzyje pisał:)) A ja, pacholęciem będąc, ani o Lemie znając, sam żem notorycznie łgał aże się kurzyło, w klasówkach nieodmiennie wybierając - jeśli jeno możność taka była - tematu wolnego w rodzaju " Opisz dowolną książkę i zachęć do jej przeczytania"...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dzień dobry Wachmistrzowi i wszystkim!
OdpowiedzUsuńKsiążki są dobre na wszystko, trzeba czytać, podpierać, przygniatać, rozpalać i co tam jeszcze każdemu na myśl przyjdzie. Na widok książki dostaję ślinotoku, w sumie teraz dopiero zastanawiam się, jakim sposobem wiem na widok której książki mam się ślinić? Harleqinów nie lubię, nawet mi na ich widok powieka nie drgnie. Natomiast czytać swoje dzieci nauczyłam na komiksach i to zdało egzamin bardzo dobrze. Przeszli gładko na Akunina, nawet nie zauważyli kiedy.
Natomiast ja winię blogi za swoje zadniedbania lekturowe. Ponieważ w ciągu dnia raczej nie mam czasu na czytanie, muszę nadrabiać wieczorem. Zdarza się, że utrudzona życiem składam głowę i sięgam po książkę. Jednak sobie przypominam, że nie wiem co u kotów Klarki i Anki, nie zaglądałam do Wachmistrza, a nuż jakaś nowa wiadomość do mnie się pojawiła? :-) I czytam, a potem już nie mam czasu na książki, nawet nie komentuję bo oczy mi się kleją. To są to wartościowe blogi czy nie?
:-D
I tym optymistycznym akcentem kończę, wierząc, że jak tu przedmówcy zaznaczali, nieważne co, ważne, żeby czytać :-)
Zapewne jaki przekaz podprogowy mózg odbiera w rodzaju autora naźwiska, które samo w sobie już zwiastunem, luboż wydawnictwa, co z dobrymi książkami jest kojarzonem... Czasem znów szata graficzna okładki tak jest sugestywną, że przejść mimo nie sposób...:) A czasem jest i tak chyba, w co wierę głęboko, że to xięga owa sama do nas woła cichuteńko: "Weź mnie! Weź! Nie pożałujesz...:)"
UsuńKłaniam nisko:)
Sławomir Koper, wart uwagi? Jako historyka Waści pytam, bo zabieram się za "Kobiety władzy PRL". Skończyłam właśnie "Miłosne gry Marka Hłaski" Barbary Stanisławczyk i mam mieszane uczucia, nie Hłasko je wywołuje, ale jego otoczenie i kilka konkluzji wynikających z książki, jak ta np. że "najważniejszymi pismami literackimi kierowali (...) homoseksualiści", czy o Osieckiej "Niektórzy oskarżali ją o nihilizm, brak ideowości, kolaborację ... ale większość wszystko Osieckiej wybaczała (...). Ludzie nie chcieli prawdy o niej, woleli jej twórczość." Czy to jest rzetelna biografia i obraz czasów, czy beletrystyka??
OdpowiedzUsuńups, ale mi długaśne zdanie wyszło! mam nadzieję, że mimo tego zrozumiałe?
UsuńMnie się tu wielekroć dłuższe zdarzają, a skoro się Lectorowie nie skarżą...:))) Jako już w międzyczasie Jejmość Eliza była rzec łaskawą Imć Koper iście czasem wrażenie sprawia, jakoby na akord publikował...:) Alem go dopotąd na jakiem jawnem łgarstwie nie złapał (insza, że swoista za sensacyjnością dążność nie do końca mi leży i nie wiem, zalim i z pół tego czytał, co ów wydać zdołał...) Aliści odwodzić odeń nie zamyślam...:) A co się Hłaski tyczy, tom dawno już nabrał przekonania, że onemi arcyłatwo przychodziło ludzi osądzanie... A że się w efektach lubował, to i czasem zda mi się, że nic to onemu było dla tegoż efektu i człeka poświęcić...
UsuńKłaniam nisko:)
Sł.Koper od kilku lat wydaje szybko i b. często...ja akurat siedzę po raz kolejny w okresie ''Dwudziestolecia '' i mam wszystko co wydał.Kobiety władzy PRL to jedna z ostatnich pozycji ale ciekawa ..? Kiedyś lubiłam Mariana Brandysa i Jego spojrzenie na historie a jeżeli chodzi o Hłaskę to chyba jakieś wznowienie,bo ja mam tą pozycję od prawie 20 lat -ciekawa i pięknie wydana...Jak już ktoś tu rzekł -czytać zawsze warto -kwestia gustu i smaku -pozdrawiam Wachmistrza i komentujących -Eliza F.
OdpowiedzUsuńZa wyrękę dziękując tego bym jeno dopytać pragnął, czemuż to Brandysa WMPani w czasie przeszłem jeno wspominasz jako afektami darzonego?:) Ów co przewinił, czyli też insi dziś więcej w łaskach?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Za Pliniusza czasów każdy egzemplarz książki skryba gęsim piórem mozolnie kaligrafować musiał, a przy tym narodu większość niepiśmienną była. Nie nadawały się więc książki do narodu ogłupiania, a bez takowego celu głupoty wydawać nazbyt kosztowną było rozrywką...
OdpowiedzUsuńNader trafną mi się ta myśl zdaje, bo przyznam, żem na to w tn sposób nie wejrzał:) Bóg Zapłać Waszmości i kłaniam nisko:)
UsuńW przeszłym czasie wspominam-bo jest to okres zamknięty ...Afektem darzę i darzyć będę póki żywota .Ponieważ się wcięłam w pytanie do Waści -to chciałam krótko i tak wyszło ? Dla mnie M.Brandys zostanie na zawsze wzorem ;Człowiekiem wielkiej wiedzy ,pracowitości i skromności i jak pisarz powinien oceniać postaci na tle wydarzeń ... Brakuje mi tego ! Pozdrawiam i zdrówka życzę -Eliza F.
OdpowiedzUsuńTom rad, że się tu nie odmieniły poglądy, bo sobie Autor nie zasłużył na to, a ja sobie jeszcze do podobnie głębokiego spojrzenia na postaci dawne namawiać będę pod piórem Stanisława Mackiewicza, co od lat niejakich na powrót jest w wydawców łaskach:)
UsuńKłaniam nisko:)
Masz Waść na myśli Stanisława Cata Mackiewicza ? Fakt ,że za wyjątkiem czasu wileńskiego i po jego powrocie do PRL-u - wiedza moja nader skromna ...? Dość szybko nadrobię ...:))) -pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńOwszem, Jegoż własnie:) Akuratnie się w "Herezjach i prawdach" rozczytuję, przyznam, że z wielgiem ukontentowaniem...:)
UsuńKłaniam nisko:)