Etymologicznie się to dziwo z łacińskich słów
"circumcisio Domini" (Obrzezanie Pańskie) i "janus",
"januarius" (styczeń) wywodzi. Byłyż to kalendarze
swoiste, po łacinie czynione, dla przyrodzonej widno tępoty żaków
i klechów się ich uczących, wierszowane, dla łacniejszego
spamiętania świąt najpryncypalniejszych.... Układano ich aże i
po ośmnasty wiek, potem widno czytać umiejących się tylu
porobiło, że się cyzjojany zbytecznemi stały...
Jakoż to się stosowało? Ano na takowem
exemplum wyłożyć przyjdzie najrychlej. Otoż cyzjojan dla grudnia:
"De-cem-ber bar-ba ni-co con-cep el al-nui
lu-ci-a sanc-tus ab in-dc tho-mas mo-do nat steph io pu tho-me sil"
Sylaba każda jeden dzień sobą
wystawia i jakoż bliżej wejrzeć december się wiadomym widzi,
potem mamyż św.Barbary, której miana dwie pierwsze sylaby
pomieszczono, w takiem atoli porządku, by pirwsza przypadała na
dzień święto to oznaczający... mamyż zatem czwarte "bar"
i takoż 4 decembra święto onej przychodzi... za koleją dalej
bieżą święta: "ni" (Nicolaus), zatem 8 mamyż
Niepokalanegoż Poczęcia (Concepcio) et ceatera... "lu"(Lucia),
"tho"(Thomas), "do" "nat"(Nativitas
Domini*), zatem Szczepan, Jan, drugi Tomasz i Sylwester...
Pierwszy bodaj polski cyzjojan wyglądał
tak:"Gru-dzien ad-went da, My-kosz Po-czę-cie, po-ści Lu-ci-a.
Dni su-che, świę-ty To-mek pa-trzy Gód, Scep. Jan Dziat-ki daj
nam".
A na marginesie jednegoż z XV-wiecznych
łacińskich jeszczeć cyzjojanów popisał kto pirwszych
staropolskich mian miesiąców:
Ianuarius sticzen (styczeń)
Februarius luthy (luty)
Marcius marzecz (marzec)
Aprilis kwyeczen (kwiecień)
Mayus may (maj)
Iunius czyrvyen (czyrwień)
Iulius lypyen (lipień)
Augustus syrpyen (sirpień)
October wrzesen (wrzesień)
September pasdzernyk (październik)
October wrzesen (wrzesień)- (taka błędna
kolejność i tłomaczenie w oryg.-Wachm.)
Nouember lystopad (listopad)
December grudzyen (grudzień)
Zatem moi Mili, niechaj Wam grudzyen miłym będzie:))
____________________
* Nativitas Domini - Boże Narodzenie
Kwyeczen - tak chyba wymawają obcokrajwocy nazwisko naszego śpiewaka Mariusza Kwietnia. O ile w ogóle wymawiają, bo zwykle ograniczają się do imienia ;-) Zawsze go podziwiam, że sobie nazwiska nie zmienia, jak tylu innych Polkaów na obczyźnie kariery robiących.
OdpowiedzUsuńO wiele nie błądzę, to jeśli kto ma marki prawdziwej, a nie udawanej i u klamki pańskiej wiszącej, jako operatorowie nasi w owej amerykańskiej fabryce snów, to i owi poganie się ich naźwisk bez myłek arcyzgrabnie nauczyli wymawiać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jeden zacny Niemiec mego nazwiska się przyuczył gotując na spotkanie i całkiem udatnie mu wyszło. Gdy jednak do niego imion synów naszych przyszło mu dołożyć, nieomal padł z wrażenia - Krzysztof i Przemysław! :D :D :D
UsuńStraszne! To naprawdę miało ułatwić zapamiętanie? :))) Na mnie by to działało wprost przeciwnie... :))) Może dlatego, że dawniej ludzie bardziej byli biegli w symbolice, alegoriach i innych takich?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Może i tak...:) Ale więcej zda mi się, żeś WMPani nawykła po prostu do kalendarza powszechnie dziś zażywanego, nie zaś podług dawnego ludowego obyczaju, gdzie datę określał święty dniu temu patronujący, ergo szło się na jarmark na świętego Rocha, czy Prota, a dziecię, jako się porodziło wpodle świętego Tomasza, to i Tomaszem ostało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wielce sobie chwalę, że nie ma już obyczaju nadawania dzieciom imienia od dnia narodzin. Mnie przypadło przyjść na świat w dniu imienin Waleriana i Wirgiliusza. :)))
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Magdaleno - jako Walerianę wszystkie koty by cię miłowały! ;)
UsuńA o tym nie pomyślałam. :)))
Usuń:)) Tylko wtedy na drugie by musiało być Kicia...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ale oni musieli to po łacinie zapamiętać? Nie łatwiej po prostu - czwartego Barbary? Dwudziestego czwartego Ewy? ;-) Ale jeśli musieli to mogli sobie śpiewać przy tym, podobno jeszcze łatwiej idzie zapamiętywanie. I obrazki mogli rysować, to jeszcze łatwiej.
OdpowiedzUsuńDo tego to by jeszcze rachować byłoby umieć potrzeba:) Krzynę dokładniej, niźli: jeden, dwa i dużo...:) Ale śpiewane te rymowanki najpewniej iście też i były....:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pamiętam, że kiedyś podobna wyliczanka miała pomóc w zapamiętaniu imion dziewięciu Muz... Niestety, nie pomogła :(
OdpowiedzUsuńA mnie wyliczanka w rodzaju "Li czy no że, niech by nie" po dziś dzień utkwiła w memoryi i chociem z wszelkiej gramatyki asinus asinorum, to to jedno wiem, że to wszytko przydawki...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Raczej partykuły ;-)
UsuńNo proszę...:) A nie mówiłem: asinus asinorum! :)) Albo memoryja do wymiany na nową, jeśli kto wie, gdzie mieniają...
UsuńKłaniam nisko:)
Chyba mógłbym wyryć na pamięć dwanaście takich wersów. Skoro udało mi się (do dziś nie wiem po co) z inwokacją?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak to po co? Żeby się zastanawiać (pospołu z Gałczyńskim:) cóż jest ten świerzop i dlaczego?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Świerzop dawno odkryty
UsuńTroja też, a wciąż tam kopią...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie wiedzieć mi dopotąd, że już w wieku pietnastem miesiące u nas w języku rodzimem pisano :) Dziękować Waszmości za to uwiadomienie serdecznie, nawzajem dobrego grudnia życzę :o)
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać:) Ano pisano, ale jak bardzo to było powszechnem, to już dyskusyjne...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No, takie to mało zgrabne do zapamiętania, ale podejrzewam, że mówione w odpowiednim tempie, rytmie i z zaśpiewem jakimś, mogło w ucho wpadać. Ale czy to byłoby do odtworzenia to raczej wątpię. :)
OdpowiedzUsuńA bo też i tak najpewniej bywało, że tym ciężej pojmującym rytmu dodawano...:) Najpewniej przełożonemu przez ową szkolną ławkę w szkółce przykościelnej, a rytm wybijano kijaszkiem o sempiternę...:(
UsuńKłaniam nisko:)
Dzisiejszymi czasy zowie się to bodajże mnemotechniką. Aliści cyzjojany brzmią udatniej...
OdpowiedzUsuńZwał, jak zwał...:) Ważne, że dobrze rzecz określa... Górala jednego ciekawiło ongi, jakże cepry rzyć zowią, na co mu odparła ceperka jedna, że "d...a"... Baca przystanął, podumał, podumał, strzyknął śliną i orzekł: "Tyz piknie!":)
UsuńKłaniam nisko:)
I dziwić sie że potem taki Dan Brown ma używanie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakem nad temi słowami zadumał się głębiej, to wyszło, że iście praw żeś Wasza Miłość... Nic to przecie dziś, pod dawne pisania, jakiego nowego im podłożyć sensu i powykręcać wedle uważania swego... Alem tego pewny, że gdy Dan Brown wraz z modą przezeń stworzoną przeminie, cyzjojany i insze zabytki dawne wciąż jeszcze mieć się będą niezgorzej...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ale tego rodzaju zabawy w zapamiętywanie są popularne od lat. Co to jest Wachmistrzu?
OdpowiedzUsuń" Kto w mgłę i słotę wagarować ma ochotę?
Chyba ten który ogniście zakochany, odziany wytwornie
Gna do nóg Bogdanki paść kornie".
Do zapamiętania liczby Pi.
Przyznać wypadnie, że nie znam ja tego, stąd i podzięka, jak i uszanowanie dla Waszmości:)
UsuńKłaniam nisko:)