1. Zdumiewają mnie te na prawie najwyższej półce (pierwsze zdjęcie od góry). Czemu takie masywne? Pozostałe zgadzają się z moim wyobrażeniem żelazka (i tym na duszę i tym na węgiel). 2. Ilość eksponatów też wzbudza szacunek. Pozdrawiam
Ad.1 Vulpianie, to są tzw. żelazka z kominem; nieco wcześniejsza wersja widocznych niżej na węgiel drzewny, który cały czas się w takim żelazku przy prasowaniu tlił i dymił, w wersji tych u góry kominem, w wersji z z zębatymi otworami pod górną pokrywą, właśnie przez te dymniki. Ad.2 Rad to czytam...:) Kłaniam nisko:)
Biletów nigdym nie wprowadzał, zatem jedyny koszt to ten, co peregrynacyja w Beskidu Żywieckiego strony, do mej górskiej sadyby:) A godziny by uzgadniać potrzeba, bo skorom jest ninie w mieście stołecznem i królewskiem Krakowie, to nie ma mnie w górach i nie miałby kto odemknąć...:) No i też pytanie, czy to dla jednego kącika warto tyli świat jechać?:) Kłaniam nisko:)
Sugerowałabym jednakże ten kącik jakimś drutem kolczastym i pod prądem - otoczyć. No i straże dokoła tej górskiej sadyby umieścić. Powtarzam - zbiór jest wspaniały i ma wielką wartość muzealną. Pozdrawiam.
Drut i prąd w domostwie, gdzie się jednak te prawie pół roku normalnie żyje?:) Wielce niepraktyczne podpowiadasz Waćpani koncepta...:) A straże to już żywcem nie na Wachmistrzową kieszeń, nastarczyć muszą sąsiedzi życzliwi... Kłaniam nisko:)
Na wszelki wypadek wyjaśniam, ze moja uwaga na temat drutu kolczastego i prądu, a także straży była żartem. Chciałam tylko /w ten mało udany sposób/ wyrazić swój zachwyt kolekcją starych żelazek. Pozdrawiam.
A czemuż to? Przecie tu zapał ważny i intencyje... takoż i to, że pospólnym zapałem ileś z tych historii świadków żeśmy przed skończeniem na złomie ocalili, nieprawdaż?:) Kłaniam nisko:)
Wachmistrzu ,widzę tu cudeńka z odległej mojej przeszłości - pamiętam żelazko na duszę a Babcia pokazała mi żelazko na węgielki -widzę w Waścinym zbiorze podobne ...Jestem pełna uznania !!! Pozdrawiam -Eliza F.
Do statków niektóre podobne, inne do dzwonów... Właśnie, nie ma Pan gdzie jakiej półki z dzwonami, Panie Wachmistrzu? Zdjęć piwniczki będę odtąd wyglądać :).
W tamtej piwniczce akurat najwięcej drewna i węgla, a nie tego, czego by człek poczciwy tam rad widział, a to najwięcej dla tej przyczyny, iżby nie zniszczało zimą, gdy zdaży się, że do pustej chaty zamróz wtargnie... Dzwonów iście żem nigdy zbierać nie myślił, tandem mam wszytkiego dwa, jeden norweski z kutra jakiego, którego mi ongi jeden rękodajny (nawiasem ladaco okrutne i niecnota) ochfiarował i wtóry szkolny, którem dawny pedel, jakie jeszcze i może trzy ćwierci wieku temu, po kurytarzach krążąc koniec lekcyi wieszczył... Kłaniam nisko:)
Oj, gdy się spotkamy to Ci Wachmistrzu rzekę o błogosławionym wpływie zamrozu na cenne zawartości baniaczków, a i sam miałżeś okazyją takowe widzieć, a nie wiem czy probować? :D
Domyślam, że o zmarzłych prawisz winogronach, z których dopieroż nastawa na wino czyniona i temu ja nie przeczę, ale mnie o butelki już gotowe idzie, których żem raz po wielkim widział mrozie i bynajmniej ja takiego u się kataklizmu nie pragnę... Kłaniam nisko:)
Ja zaś jeszcze o piwniczce - że nie musi być tamta :). Jedność miejsca ważna zasada, ale nieraz warto od niej odstąpić, żeby móc oczy cieszyć lubym widokiem. A propos tychże, to gdyby tak kiedyś norweskiego zdjęcie i tego szkolnego zamierzał Pan Wachmistrz wykonać - a także samo redykowych, bo kto wie, może one z owiec jakichś niepospolitymi paszami pasionych - to ja niniejszym chciałam zasuskrybować :). Czekam również piwniczki - dziwnie teraz wszelako spokojna, że ona nie byle jaka, ale też i nie moja, więc choćbym nie doczekała, bardzo jakoś strasznie żałować nie będę.
Jeśli nie tamta, to inszej nie mam, bo krakowskie domostwo w ogóle bez piwnicy stoi i to, co u porządnych ludzi winno w piwnicy leżakować, u mnie się po szafach i biurkach wala, o ile się naturaliter wala, bo przecież kusi i tem sposobem nigdym do jakiego znaczniejszego zasobu nie przyszedł. Z owcami od redykowych dzwonków zapoznać się nie było przyjemności, to i nie wiem czy domysł o karmie extraordynaryjnej jest słusznym... A o dzwonkach pomyśleć przyjdzie, a przede wszystkim znaleźć, co przynajmniej w jednem przypadku nie takie jest proste...:) Kłaniam nisko:)
Przecieś był u mnie to i wiesz, że na ludzi to ja mam ścianę inszą...:) A którymś z tamtych w rzeczy samej zdarzyło się, żem orzechy łupał...:) Kłaniam nisko:)
Takie żelazko na węgle, z zębatym wierzchem to jeszcze pamiętam z używania w domu, gdy prądu nie było jeszcze. Żeby się węgiel rozpalał, to trzeba było je rozmachać, a żeby sprawdzić, czy dobrze nagrzane to się spluwało jego na stopę - z tyłu były drzwiczki do uzupełniania węgla. Jak już założono prąd, to ciągaliśmy je z siostrami po piachu. :D
Opisałeś rzecz niezgorzej, przepominając jedynie dodać, że niewiasta, która by się tem trudniła, chuchrem być nie mogła, bo iście byłoż trzeba krzepy takie żelazko rozpalić (rozmachać), a potem suwać tem po prasowanej materyi też rzecz nielekka... Kłaniam nisko:)
Podziwiam, toż to izba regionalna! wszyscy podziwiają żelazka a ja, nie lubiąca prasowania, patrzę na lampy i latarnie Żelazko musiało być ciężkie i gorące bo prasowało się głównie len i grubą bawełnę.
Już kiedyś Waszmość się chwaliłeś swoimi żelazkami, które są rewelacyjne. W moim domu było tylko jedno z duszą, ale nie mam pojęcia, co się z nim stało. Czy jeszcze Waćpan używasz adresu na Onecie, bo coś napisałam. Serdecznie pozdrawiam.
Ja poproszę jeszcze o objaśnienie do ostatniej fotki ,oprócz parowców i tych z duszą stoją takie z dnem bardzo płaskim ? Ciekawi mnie na jakiej zasadzie one działały ...bo jeśli nagrzewały się na blasze to niewysoka rączka także i wtedy prasowanie musiało być katorgą :( - czyżby ta niechęć do prasowania od nich się wywodzi ...pozdrawiam -Eliza F.
Pierwsze od prawej było żelazkiem dekoracyjnym, być może jakiego zakładu zdobiło witrynę, drugie jest typowym żelazkiem na duszę, zaś dwa kolejne, to właśnie takie dogrzewane na blasze, ale raczej do ostatnich poprawek przed wyjściem używane, zatem nie nadto tegoż prasowania było długo. Piąte, czego w tej pozycji nie widać, jest jednym z pierwszych żelazek elektrycznych... Kłaniam nisko:)
Wspaniałe zastosowanie...:)) U nas tylko wpadliśmy na to, by jedno drzwi ustawicznie się zamykające przytrzymywało, a inne przez czas niejaki dociskało szklaną pokrywę słoja z kiszonemi ogórkami:) Kłaniam nisko:)
Jak widzę u Waszmości to samo co u mnie, czyli odnotowuję obecność, Serdecznie Pozdrawiam i wracam do starań o chleb nasz powszedni. Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)
1. Zdumiewają mnie te na prawie najwyższej półce (pierwsze zdjęcie od góry). Czemu takie masywne? Pozostałe zgadzają się z moim wyobrażeniem żelazka (i tym na duszę i tym na węgiel).
OdpowiedzUsuń2. Ilość eksponatów też wzbudza szacunek.
Pozdrawiam
Ad.1 Vulpianie, to są tzw. żelazka z kominem; nieco wcześniejsza wersja widocznych niżej na węgiel drzewny, który cały czas się w takim żelazku przy prasowaniu tlił i dymił, w wersji tych u góry kominem, w wersji z z zębatymi otworami pod górną pokrywą, właśnie przez te dymniki.
UsuńAd.2 Rad to czytam...:)
Kłaniam nisko:)
Niesamowite!!!
OdpowiedzUsuńIle kosztuje bilet do tego prywatnego muzeum i jakie są godziny zwiedzania?
Pozdrawiam :)
Biletów nigdym nie wprowadzał, zatem jedyny koszt to ten, co peregrynacyja w Beskidu Żywieckiego strony, do mej górskiej sadyby:) A godziny by uzgadniać potrzeba, bo skorom jest ninie w mieście stołecznem i królewskiem Krakowie, to nie ma mnie w górach i nie miałby kto odemknąć...:) No i też pytanie, czy to dla jednego kącika warto tyli świat jechać?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Sugerowałabym jednakże ten kącik jakimś drutem kolczastym i pod prądem - otoczyć. No i straże dokoła tej górskiej sadyby umieścić.
UsuńPowtarzam - zbiór jest wspaniały i ma wielką wartość muzealną.
Pozdrawiam.
Drut i prąd w domostwie, gdzie się jednak te prawie pół roku normalnie żyje?:) Wielce niepraktyczne podpowiadasz Waćpani koncepta...:) A straże to już żywcem nie na Wachmistrzową kieszeń, nastarczyć muszą sąsiedzi życzliwi...
UsuńKłaniam nisko:)
Na wszelki wypadek wyjaśniam, ze moja uwaga na temat drutu kolczastego i prądu, a także straży była żartem.
UsuńChciałam tylko /w ten mało udany sposób/ wyrazić swój zachwyt kolekcją starych żelazek.
Pozdrawiam.
Tak to też i mniej więcej z grubsza pojąłem, a nawet próbowałem żartem na żart odpowiedzieć... Co też wyjaśniam na wszelki wypadek:))
UsuńKłaniam nisko:)
Nawet nie próbuje pokazać swojej żelazkowej półki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wyrozumiałą żonę
A czemuż to? Przecie tu zapał ważny i intencyje... takoż i to, że pospólnym zapałem ileś z tych historii świadków żeśmy przed skończeniem na złomie ocalili, nieprawdaż?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu ,widzę tu cudeńka z odległej mojej przeszłości - pamiętam żelazko na duszę a Babcia pokazała mi żelazko na węgielki -widzę w Waścinym zbiorze podobne ...Jestem pełna uznania !!! Pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać za dobre słowo:) W rzeczy samej mam i takie, i takie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
O mój Boże, do każdej koszuli inne żelazko! :-)))
OdpowiedzUsuńHmmm... zważywszy na ilość żelazek i na koszul moich ilość, to raczej na rękaw każdy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Widać, że Waszmość Pan w szufladzie nie mieszkasz! ;)
OdpowiedzUsuńPrawda...:) Choć te akurat w góralskiej stoją chacie, na wiejskiej mej chudobie...
UsuńKłaniam nisko:)
Jak widzę, jest to tylko jeden róg pomieszczenia. Ciekawe jakie skarby znajdują się w pzoostałych trzech ;-)
OdpowiedzUsuńPostaram się jakoś tę ciekawość zaspokoić:)
UsuńKłaniam nisko:)
Do statków niektóre podobne, inne do dzwonów...
OdpowiedzUsuńWłaśnie, nie ma Pan gdzie jakiej półki z dzwonami, Panie Wachmistrzu?
Zdjęć piwniczki będę odtąd wyglądać :).
W tamtej piwniczce akurat najwięcej drewna i węgla, a nie tego, czego by człek poczciwy tam rad widział, a to najwięcej dla tej przyczyny, iżby nie zniszczało zimą, gdy zdaży się, że do pustej chaty zamróz wtargnie...
UsuńDzwonów iście żem nigdy zbierać nie myślił, tandem mam wszytkiego dwa, jeden norweski z kutra jakiego, którego mi ongi jeden rękodajny (nawiasem ladaco okrutne i niecnota) ochfiarował i wtóry szkolny, którem dawny pedel, jakie jeszcze i może trzy ćwierci wieku temu, po kurytarzach krążąc koniec lekcyi wieszczył...
Kłaniam nisko:)
Przepomniałżem jeszcze o jednem sznurze redykowych dzwonków, co ich ongi owieczkom więszano...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Oj, gdy się spotkamy to Ci Wachmistrzu rzekę o błogosławionym wpływie zamrozu na cenne zawartości baniaczków, a i sam miałżeś okazyją takowe widzieć, a nie wiem czy probować? :D
UsuńDomyślam, że o zmarzłych prawisz winogronach, z których dopieroż nastawa na wino czyniona i temu ja nie przeczę, ale mnie o butelki już gotowe idzie, których żem raz po wielkim widział mrozie i bynajmniej ja takiego u się kataklizmu nie pragnę...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja zaś jeszcze o piwniczce - że nie musi być tamta :).
UsuńJedność miejsca ważna zasada, ale nieraz warto od niej odstąpić, żeby móc oczy cieszyć lubym widokiem.
A propos tychże, to gdyby tak kiedyś norweskiego zdjęcie i tego szkolnego zamierzał Pan Wachmistrz wykonać - a także samo redykowych, bo kto wie, może one z owiec jakichś niepospolitymi paszami pasionych - to ja niniejszym chciałam zasuskrybować :).
Czekam również piwniczki - dziwnie teraz wszelako spokojna, że ona nie byle jaka, ale też i nie moja, więc choćbym nie doczekała, bardzo jakoś strasznie żałować nie będę.
Jeśli nie tamta, to inszej nie mam, bo krakowskie domostwo w ogóle bez piwnicy stoi i to, co u porządnych ludzi winno w piwnicy leżakować, u mnie się po szafach i biurkach wala, o ile się naturaliter wala, bo przecież kusi i tem sposobem nigdym do jakiego znaczniejszego zasobu nie przyszedł. Z owcami od redykowych dzwonków zapoznać się nie było przyjemności, to i nie wiem czy domysł o karmie extraordynaryjnej jest słusznym... A o dzwonkach pomyśleć przyjdzie, a przede wszystkim znaleźć, co przynajmniej w jednem przypadku nie takie jest proste...:)
UsuńKłaniam nisko:)
I chyba jest to dobry pomysł zacznę zbierać dzwonki i inne ''dyndulce ''...z pozdrowieniem i szacunkiem dla Waści - Eliza F.
OdpowiedzUsuńGorąco pochwalam...:) Tem więcej, żem sam o dzwonkach nie myszląc, konkurencyi nie stwarzam:)
UsuńKłaniam nisko:)
Kogo tym walisz?
OdpowiedzUsuńPrzecieś był u mnie to i wiesz, że na ludzi to ja mam ścianę inszą...:) A którymś z tamtych w rzeczy samej zdarzyło się, żem orzechy łupał...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Na mnie to masz wiele ścian, tylko bym oglądał, przeglądał, kartkował i czytał.
UsuńBy jakiego powszechnego nie wywoływać przerażenia, udam, że te właśnie, co i Ty, ściany miałem na myśli...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Takie żelazko na węgle, z zębatym wierzchem to jeszcze pamiętam z używania w domu, gdy prądu nie było jeszcze. Żeby się węgiel rozpalał, to trzeba było je rozmachać, a żeby sprawdzić, czy dobrze nagrzane to się spluwało jego na stopę - z tyłu były drzwiczki do uzupełniania węgla.
OdpowiedzUsuńJak już założono prąd, to ciągaliśmy je z siostrami po piachu. :D
Opisałeś rzecz niezgorzej, przepominając jedynie dodać, że niewiasta, która by się tem trudniła, chuchrem być nie mogła, bo iście byłoż trzeba krzepy takie żelazko rozpalić (rozmachać), a potem suwać tem po prasowanej materyi też rzecz nielekka...
UsuńKłaniam nisko:)
Podziwiam, toż to izba regionalna!
OdpowiedzUsuńwszyscy podziwiają żelazka a ja, nie lubiąca prasowania, patrzę na lampy i latarnie
Żelazko musiało być ciężkie i gorące bo prasowało się głównie len i grubą bawełnę.
W rzeczy samej regionalna, bo region cały do niej przejechać muszę...:) A lamp i latarni takoż ci u mnie dostatek:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jako wspóczesne żelasko jest mi wrogiem, tak te o ja cię nie mogę, ja mam dwa podobne tylko do Wasciowych:-) Pokłony.
OdpowiedzUsuńWspółczesnych to i ja nie lubię, a nad dawne stanowczo przedkładam te przyszłe, jeszcze nie wymyślone... co same prasować będą...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Już kiedyś Waszmość się chwaliłeś swoimi żelazkami, które są rewelacyjne. W moim domu było tylko jedno z duszą, ale nie mam pojęcia, co się z nim stało.
OdpowiedzUsuńCzy jeszcze Waćpan używasz adresu na Onecie, bo coś napisałam.
Serdecznie pozdrawiam.
Zaliżby odpowiedź nie doszła?
UsuńKłaniam nisko:)
Ja poproszę jeszcze o objaśnienie do ostatniej fotki ,oprócz parowców i tych z duszą stoją takie z dnem bardzo płaskim ? Ciekawi mnie na jakiej zasadzie one działały ...bo jeśli nagrzewały się na blasze to niewysoka rączka także i wtedy prasowanie musiało być katorgą :( - czyżby ta niechęć do prasowania od nich się wywodzi ...pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńPierwsze od prawej było żelazkiem dekoracyjnym, być może jakiego zakładu zdobiło witrynę, drugie jest typowym żelazkiem na duszę, zaś dwa kolejne, to właśnie takie dogrzewane na blasze, ale raczej do ostatnich poprawek przed wyjściem używane, zatem nie nadto tegoż prasowania było długo. Piąte, czego w tej pozycji nie widać, jest jednym z pierwszych żelazek elektrycznych...
UsuńKłaniam nisko:)
O! No nieźle! :) Moja mama ma takie jedno - było używane jako obciążnik przy produkcji domowego sera. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wspaniałe zastosowanie...:)) U nas tylko wpadliśmy na to, by jedno drzwi ustawicznie się zamykające przytrzymywało, a inne przez czas niejaki dociskało szklaną pokrywę słoja z kiszonemi ogórkami:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jak widzę u Waszmości to samo co u mnie, czyli odnotowuję obecność, Serdecznie Pozdrawiam i wracam do starań o chleb nasz powszedni.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
Byleś onego chleba miał jeszcze czem zapić:)
UsuńKłaniam nisko:)
kolekcja z duszą :) imponująca! gratuluję i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDodałbym, że z niejedną:) Bóg Zapłać i kłaniam nisko:)
OdpowiedzUsuńJak czytam o tym rozmachiwaniu, to z jeszcze większą niechęcią myślę o prasowaniu ;) dobrze, że len to już dziś od święta i ozdoby ;)
OdpowiedzUsuńI że magle istnieją...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Prezentacja dusz miodem na moją duszę:)
OdpowiedzUsuńA czego potrzeba dla ciała?:)
UsuńKłaniam nisko:)