23 lutego, 2014

Z nocnych okołoukrainnych rozmyszlań Wachmistrzowych...

  Kredą w kominie te razy znaczyć, gdy się Wachmistrz bieżącej dotyka polityki i nie wiem, zali się to za te prawie ośm lat by więcej jako dziesięć-dwanaście razy zdarzyło... Na tem blogu nie pomnę, a sprawdzać mi czasu nawet szkoda, na poprzedniem z pewnością jako szło o „krzyżowców” z Krakowskiego Przedmieścia przeniesienie, a przódzi jako się prezydencki aeroplan we Smoleńsku roztrzaskał, a uprzednich nawet i nie pomnę, choć wiem, że z początkiem żem tego czynił częściej.
   Aliści, zbrzydziwszy sobie świat polityki obecnej, żem się już jeno na tem skupił, gdzie mam w rzeczy samej jakiego możność wpływania i działania, choć i tu z efektami różnie bywa... Zasadnem zatem byłoby spytać, przecz to ninie się w obowiązku głos zabierać czuję, skoro ani to mój wóz, ani konie, ani cyrk a i małpy nie moje? Najuczciwiej responsować będzie: nie wiem... Ale człek tak ma, że „czasem musi, inaczej się udusi”:) No to i spisałem tych paru refleksyj okołoukrainnych moich, znając naturaliter, że siła opiniotwórcza bloga mego żadna i ci, co tych słów by może przeczytać powinni, nie uczynią tego z pewnością, a nawet gdyby jakiem to gdzie odpryskiem dotarło, to pewnie poniewczasie, bo my Polacy działać lubimy okrutnie, za to gorzej cokolwiek z myśleniem, co genialnie sportretował Fredro („...bo ja rzadko kiedy myślę, alem za to chyża w dziele”- Podstolina „Zemsta”)...
   Primo, co podkreślić muszę, żem całem sercem za temi co moskiewskiego pachołka przegnali i naród z kolan podnieśli. Ot, taka durna romantyczna, jakże polska natura, cóż poradzisz... ale jest w tej sympatii ból szczery, gdy się widzi błąd za błędem czyniony, chcę wierzyć, że w przyszłości nieważny i nie daj Boh, by się miało to zemścić kiedy... Ano choćby zda mi się, że pochopnie owi ogłosili, że tego bledyńca władzy pozbawiają... Nie znam ja ich konstytucyj, ale to co o naszej wiem, luboż o amerykańskiej to tyle, że procedura prezydenta usunięcia długa zwykle i żmudna i wielce by to było azardownem, gdyby tak go można było szast-prast i na pysk, nawet gdyby na to nie raz, nie dziesięć ale i po stokroć zasłużył... Byłoż może poczekać potrzeba, wezwać onego do powrotu, do aktów asygnowania, czas na to jaki naznaczyć, najjawniej dobrej woli dokumentując i dając onemu czas się pokazać jako nieledwie sabotażysta tegoż porozumienia...            Pewno, że ów głupoty uczynił z punktu deklarując, że niczego podpisywać nie będzie, co znaczy ni mniej, ni więcej, jak deklaracyją, że robić nie myśli, a nie znam pracodawcy, co by chciał pracownika trzymać, gdy ów nie dość, że kradnie, psoci, broi, to jeszcze w oczy mówi, że się roboty swojej ani myśli chwycić. Cóż dopiero, gdy pracodawcą jest naród, a pracownikiem nie byle ulic zamiatacz, przez byle kogo i w chwili każdej do zastąpienia możliwy... Jeno, że skoro się żyje w kraju, gdzie choć aby trochę prawo szanują, lub przynajmniej szanować by chcięli, zdałoby się tego we zgodzie z wszelkiemi uczynić zasadami, by wywaliwszy kurwego syna, nie narazić się na to, że ów potem będzie się z tem gdzie po sądach ciągał, imienia pracodawcy na szwank narażając...
  Secundo, że co widzę na wyprzódki się teraz nasi wszelcy politycy i żurnaliści tam wybierają dopomagać, jakoż to się owi mają we własnem urządzić domu... Wielce ja bym z tem był ostrożnym, a to dla przyczyn najmniej kilku... Raz już przecieśmy tę żabę z niemi jedli, bo raz już tej szansy mięli i wszyscyśmy widzięli, cóż z nią uczynili. Wtóre, że nikt nas o to dopotąd nie prosił, tandem nie bądźmyż tu więcej nad papieża papiescy, bo jeśli owe experimentum się nie powiedzie, to kogóż za to winować będą? Siebie, myślicie? O, sancta simplicitas! 
   Dopotąd jeszczem nie posłyszał*, by kto po tamtej stronie za ministrów unijnych eskapadę, mediację i wynegocjowane porozumienie podziękował... A co sarkania było, że owo nie takie, jakiego by sobie życzyli, a że im się krzywe widzi, a że niegodne... Z drugiej znów strony, to oczywiste, że kto z niemi w tej godzinie próby będzie, a daj Boh, przebędą tę dolinę płaczu i łez jako z pomyślnem skutkiem, ten tam in futuram wpływów mieć będzie, tandem tak źle, i tak niedobrze... Uważcież, Mili Moi, że owi nawet dziś nie są na początku tej drogi, której myśmy w 1989 roku poczynali. Trawestując Churchilla powtórzę: „To bynajmniej jeszcze nie jest żaden koniec. To nawet nie jest początek końca. Ale, być może, jest to koniec początku!”. I jakobym te dwa początków końce miał równać ze sobą, to rzeknę, co zda się herezją każdemu, co mizeryję początku lat dziewięćdziesiątych pamięta, aliści zda mi się, jakobyśmy wówczas, w porównaniu dziś z niemi, na skrzyniach ze złotem w bankowem skarbcu siedzieli, a owi na gołym klepisku... I rozumieć potrzeba, że czegośmy na ratowanie niefrasobliwych Greczynów po sakiewkach unijnych wyskrobać nie umięli, a rzecz cała się nieomal o rozpad Unii nie otarła, to to grosze były nędzne w porównaniu do tego, co tu summa summarum potrzebnym będzie, by trupa ukraińskiej gospodarki wskrzesić...
  Tertio, że ich dziś jeszcze niosą uniesień wzniosłych chwile. Znowuż Churchilla przypomnieć by się godziło, bo ten, co tam rządzić będzie, powinien onym ućciwie rzec, podobnie jak w 1940 roku Angielczykom Churchill, że obiecać nie może niczego, okrom potu, znoju i łez, jeno czy owi kogo takiego wynajdą i posłuchają? I czy zrozumieją? Wątpię o tem okrutnie, za to dziwniem pewny, że za lat parę słyszeć tam będziem wyrzekania, żeście nas oto, Polacy, pobuntowali, przywiedli do najostateczniejszej nędzy i porzucili w nieszczęściu... I na potęgę wyliczać będą czegośmy to im rzekomo nie naobiecywali...
  Tertio, co słyszę, że się kraj ów by miał być może podzielić... Ano to i może przypomnieć pora, że z początkiem lat dziewięćdziesiątych, jako się moloch sowiecki był rozpadł, a na Ukrainie i Białorusi niezgorsze pozostały arsenały jądrowe, to wiele z tem miały okcydentalne potencyje zachodu, by onych namówić, iżby owej Rossyi oddały, luboż zniszczyły, gwarancyj za to dostając niepodległości zachowania i terytorialnej integracyi. Szukać mi nie pora, aliści z pewnością temi gwarantami największe atomowe były potęgi, ergo Amerykany, Angielczyki, Francuzy i Rossyjanie, a za Chiny już głowy nie dam. Tandem by się co tam w tę co choć stronę smażyć miało, starczy onego traktatu z bodaj 1992** roku gwarantom przypomnieć i niechaj pokażą, wieleż ich słowo tu warte, bo nijakich nowych nie potrzebują w tej mierze od ONZ ordonansów. Jeno brać i wypełniać! I pomnąc wieleż dla carów moskiewskich wszelkiej maści, białych, czerwonych czy inszych, zazwyczaj traktaty są warte, wielcem ciekaw, ileż dla pozostałych tego sygnatariuszy... Choć, zda mi się, że jako i Polak na doświadczeniach ostatniego stulecia chowany, i jako historyk, odpowiedź tą znam...:((


* głęboką nocą to piszę, to i możebne, że rankiem się słowa te nieaktualnemi okażą

** dopisek z godziny 5.40: okazuje się, że nie jestem jedynym, co ten traktat pamięta. U Vulpiana znajdziecie wszelkie szczegóły owego Moratorium Budapesztańskiego z roku 1994, a nie, jak mi się zdawało, z 1992r i bez Francuzów udziału.

32 komentarze:

  1. Jeśli mam być szczery, to Waszmość wielce optymistycznie sprawy przedstawiasz, zakładając że rzecz cała jakiś cywilizowany obrót przybierze i w jakiś ramach racjonalności toczyć się będzie . Niestety nic na to nie wskazuje. Chciałbym się mylić ale całkiem odmiennie przyszłość postrzegam :-(
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, prawda, że rzecz się cała jeszcze może wykopyrtnąć jako wóz za furmanem pijanym i koniem rozhukanym... Nie moja to rzecz z fusów wróżyć, jenom się czuł, nie wiedzieć czemu, w obowiązku tych przestróg paru napisać... Poniekąd i wbrew wszelkim obyczajom swoim...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. I poniekąd słusznie uczyniłeś, bo dominujący nurt pisania o tym wszystkim to jakieś irracjonalne brednie, a co najgorsze w oderwaniu od realiów formułowane. A realia są takie, jakie są. Głównie ekonomiczne i to one o wszystkim decydować będą, a że UE złamanego euro do sprawy nie dołoży, z braku takich monet, więc i efekt końcowy łatwo odgadnąć.
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    3. UE niejedną już zrobiła głupotę, także z ekonomicznego zerkając punktu widzenia, więc i ja tutaj bym tego złamanego za to nie dał, że ona nie da...:) Na dziś, półtora dnia po tekstu tego powstaniu zda się, że przynajmniej ostatnie opisane obawy możem złożyć jeno pomiędzy insze strachy na Lachy...Choć znów, jeśli historia czego rzeczywiście potrafiła nauczyć, to tego, by nigdy nie mówić "nigdy"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt23 lutego 2014 09:27

    1) Ukraińskie marzenie o własnym państwie wypracowało w końcu dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku założenia takiego działania, którego prymitywne streszczenie brzmi dość niepokojąco: nie ma takiej zbrodni, której nie warto popełnić, byle tylko powstało państwo ukraińskie. Dlatego w czasie II wojny ugrupowania OUN i UPA robiły (m. in. na Wołyniu) to, co robiły, Ukraińcy marzyli o słaniu się Niemcom podnóżkiem i tworzeniu Ostwall, na Lubelszczyźnie tłukli się z naszymi partyzantami, a S. Banderze stawiają dzisiaj pomniki z taką prędkością, jak my JPII. Po powstaniu niezależnego państwa (1991) jego władze zaczęły propagować cześć dla bohaterów walki o Ukrainę, więc musiały wybielać ich intencje, starając się zapomnieć o morzu krwi, stosach trupów i ogromie nieszczęścia, którego byli źródłem. Innych bohaterów Ukraina nie miała (chyba, że będziemy mówić o Maksymie Żeleźniaku, Iwanie Goncie, czy Mazepie), więc jakże tu pamiętać o nieprzyjemnej stronie ich działalności? Nic więc dziwnego, że taka polityka spotkała się z krytyką stron pokrzywdzonych przez tych ukraińskich bohaterów (Polska, Izrael, Rosja). Polska, że przypomnę, uznała Ukrainę 2 grudnia 1991 jako pierwsze państwo na świecie. Uznała bezwarunkowo. Teraz słyszę w naszej telewizji, że współcześni Ukraińcy nie kojarzą czerwono-czarnych sztandarów ze zbrodniami, tylko z patriotyzmem. Niezbyt wierzę w takie tłumaczenie, skłaniając się raczej ku ich chęci zapomnienia o sprawach niewygodnych i relatywizacji faktów. Niechże sobie sławią kogo chcą we własnym kraju, przyznając jednak, że ich heroje mieli specyficzne podejście do innych narodów, a sprawy historyczne wcale nie są zamknięte.
    2) Co do współczesności Ukrainy – zgadzam się z Tobą, że należy wykazywać się dużą roztropnością, nie pchać się tam na siłę z radami i wyjątkowo uważać, co się mówi. A że już na początku nowy parlament Ukrainy robi błędy, jak z natychmiastowym usunięciem swojego prezydenta? Pewnie to euforia, a z drugiej strony oddech Majdanu, na którym nie wiadomo do końca, kto rządzi. Wiele wyjaśni się po wyborach. Dodatkowo mam przed oczyma obraz „Kozacy piszący list do sułtana” i mam wrażenie deja vu. Wypuszczona z więzienia pani Tymoszenko mówi, że akcesja do UE musi nastąpić niedługo. To nie może być prawda, bo – przy całej sympatii dla marzeń ukraińskich – najpierw trzeba swoje państwo postawić na nogi, oddłużyć, przystosować prawodawstwo do unijnego, co zajmie pewnie paręnaście lat, o ile nie dłużej. A, w dodatku, kiedy przyjdzie wreszcie do rozmów akcesyjnych, to wtedy zapewne Rosja wystąpi z miedzianym czołem z jakimiś pretensjami granicznymi i wszystko zostanie zawieszone. Tak, czy inaczej przed Ukrainą długa i niepewna droga, a żadnej gwarancji powodzenia nikt jej nie da, skoro już dwukrotnie samorzutnie wprowadzała się w maliny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Diagnozujesz trafnie, choć myślę, że oni podskórnie to wiedzą, ale kto lubi o dziadku swoim mówić, że to kanalia była, zbrodniarz i szubrawiec? Po ludzku mogę tego zrozumieć, w polityce najlepszy to przykład rozbieżnych standardów moralnych względem swego i obcych narodów... A że poniekąd im tego stosowanie ułatwiamy nie wymagając tego, jeno deklarując nie wiedzieć skąd wszczętą miłość i gotowość wszelkiej pomocy bez żadnych warunków wstępnych, to i poniekąd nasza to po części wina, że jest jak jest...
      Ad.2 Co do tego zatem znów się zgadzamy... Wczoraj posłyszałem o przejęciu "złotej willi", co może i by jaką zasadność miało, skoro ona iście ongi państwową była... Ale przez skórę czuję, że owi nieodlegli konfiskaty majątków byłego już chyba definitywnie prezydenta i komiltonów jego. A to już bolszewizmem pachnie i choć po ludzku znów by się może i potrzebę taką rozumiało, to przecie to błąd byłby z gatunku najkoszmarniejszych, osobliwie w godzinie, w której im przed instytucjami finansowymi świata, własność prywatną za świętą rozumiejącemi, przyjdzie o grosz jaki kołatać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. i ja nie zajmuję się polityką, ale z obawą patrzę na to co się na Ukrainie i wokół niej dzieje :( Twoje przemyślenia Wachmistrzu tylko tę obawę powiększają! tekst mądry, poleciłam w google+
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej to ostatnie, co do secesyi Ukrainy wschodniej dziś już zdają się być nad miarę opisanemi. Ale że tam droga długa jeszcze, wielce kręta, koń słaby, woźnica niewprawny, to i turbacyj nie zbraknie... To jedyny dziś pewnik o tem, co przed niemi... Bóg Zapłać za owo polecenia, choć nie do końca nawet wiem, gdzież to jest:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Przyznam się Waszmości szczerze, iże nie wiem ja, co już myśleć o sytuacyi tej całej - ot kolejną kałabanię mamyż tuż u granic naszych. Zawżdy przy okazji tego rodzaju konfliktów, myszlę, czemuż to Amerykanie za strażników światowego pokoju się uważają...a my mamy jakieś poczucie, że nieść musimy ideały demokracyi (która chyba w żadnem narodzie nie jest praktykowana tak zupełnie) do wszelkich narodów uciśnionych.

    Ja im oczywista jak najlepiej życzę...niechaj się tam jako to wszystko uładzi, sąsiedzi nasi dołączą do Unii i żyją sobie szczęśnie :) Aleć jeśli chcesz znać moje zdanie, uważam, że powinniśmy się trzymać od wszystkich tego rodzaju spraw z daleka. Z tem, co się dzieje teraz na Ukrainie, zbyt wilegie jest ryzyko, że w przypadku niepowodzenia, wszystko się przeciw nam obróci. A zbyt często dajemy się ośmieszać we własnem kraju, aby nas jeszcze na arenie międzynarodowej palcami wytykać mięli...

    Zapraszam serdecznie na recenzyje dwie, jako i na poprzednią notkę o Urodzinach Polanki...nie wzniośleś Kompanionie Mój toastu z tejże okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No toś i Celcie w tem ze mną tu bliski, a mniemam, że i z tysiącami rodaków naszych, polityków nie wyłączając...Z daleka zupełnie trzymać się nie sposób, skoro rzecz się za miedzą dzieje, bo to zupełnie jak na wiosce jest przy pożarze: nie dopomożesz sąsiadowi swego gasić, to Twoja stodoła za lada niepomyślnym wiatrem też się zająć może, tandem swoje na względzie mając, stać z boku żywcem nie sposób... Ale insza jest rzecz dopomagać jako sprawa gardłowa i krwawa, gdzie o życie idzie, a insza te, gdzie zdałoby się, byśmy pierwszego jednak baczyli swego...
      Daruj mi niebytności długie moje, alem najpierw niemal dwie niedzieli był w górach przepędził, zasię ninie to ogarnąć próbuję, co mię tu przez czas ten niemal nie zasypało... Zawitam ja tam z pewnością, choć rzec na tą chwilę nie poradzę, kiedyż to będzie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nie twierdzę ja, iże mamy tak zupełnie z daleka się trzymać - rannym i poszkodowanym jakoś przecie dopomóc trzeba i w tej materyi całem sercem jestem za :) Chodziło mi raczej o stricte polityczną stronę naszej pomocy... Żadnych poselstw, żadnych uchwał, żadnych rozmów - tylko pomoc humanitarna.

      Przykro słyszeć, żeś tak w robocie obecnie zakopany. Dojdź ze wszystkim do ładu spokojnie, Wasza Miłość, odpocznij zasłużenie i wtedy dopiero przyjdziesz :)

      Kłaniam nisko, po same kolanisko!!

      Usuń
    3. To żem w niej zakopany, nie jest jeszcze najgorszem... Zdałoby się jednak, żeby profit z niej był jaki, a nie jeno trud dla trudu...:(
      A z tego, co uszu moich dochodzi, to podobnoś się wybieramy być Ukrainie bankierem... wiódł ślepy kulawego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Hospody Pomyłuj!

      Znowu sami się pakujemy tam, gdzie nas nie chcą ani nie proszą.
      Po prawdzie Ukraina o wsparcie finansowe prosi, jeno nie nas konkretnie.

      Usuń
    5. No prosić, proszą... Co akurat albo desperacji dowodzi, albo braku jakiegokolwiek rozeznania w możliwościach czyich, jeśli tak, to znów zwątpienie, jakichże to fachowców tam znów mają...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Nnie te doniesienia z Ukrainy martwią. Polityka i sposób myslenia obowiazujacy w dyplomacji takz wanej sa mi obce, dlatego trudno mi wyrobić sobie zdane. Chyba jednak każdy naród sam musi wypracować consensus istnienia. Niesienie komuś rozwiązań z zewnątrz nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można onemu jakich wzorców pokazać, aliści przecie nie sposób mu z przekonaniem poręczyć, że owe najlepsze. Właśnie, dlatego, że jak słusznie WMPani prawisz, każdy ma inszych obyczajów, tradycyj, a i problemy w jednem kraju nieznane, we wtórym będą najpoważniejszemi... Owi na naszych oczach czynią dość ciekawe experimentum ustrojowe, będące jaką wiecu pochodną, czego nibyż w XXI wieku sobie wystawić nie sposób, ale onym przedziwnie sprawnie to działa i akomoduje się do kozackich tradycyj, gdzie na Siczy przecie właśnie wiec najwyższym był władcą...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. dzien dobry Gospodarzu - mnie sie tak widzi, ze rany cielesne ulecza , martwym hymny wszelakie pospiewaja pomniki postawia. Julia znowu sie wzmocni i ozdrowieje na tyle ze mocna reka poprowadzi - a dokad poprowadzi? no tam gdzie dobr wszelakich mnostwo - problemem ichnim beda oligarchowie - ci wlasnie caly kraj w szachu trzymaja i trzymac beda - ciekawam bardzo jak Julka do nich przemowi po kilku latach niebytu - tu klamka bez drzwi pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelki duch ! :)) Powitać serdecznie:) Czy owa Julia dziś by nie uczyniła najlepiej wkoło własnego zabiegając zdrowia, to jeszcze nam przyszłość pokaże, bo jak się zdaje tych lat parę, co jej nie było, dziś się jawią różnicą niemal pokolenia... Insza, że w niej jest coś z Wałęsy, charyzma i może jaka, i zdolność na barykady prowadzić... Tyle, że im dziś potrzebny gospodarz, nie wódz wiecowy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Klik dobry:)
    Jestem w tej chwili w bliskim kontakcie z Ukraińcami, którzy do Polski ze strachu uciekli i oni mówią, że aby Ukraina mogła do Unii wejść, potrzebna jest reforma stokroć uciążliwsza dla narodu, niż polska reforma balcerowiczowska. A tego ludzie mogą nie udźwignąć i wtedy powstanie Majdan untyunijny.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak przecie być może... Niestety, tak to jest, że za wszelkie zło dyktatorów, złodziei u władzy, czy nawet tylko durniów niekompetentnych, płacić przychodzi wszystkim tym u dołu...:(( I nie jednej Ukrainy się tyczy to prawidło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wydarzenia na Ukrainie przeżywam całym sercem.
    Obejrzałam poprzednie fotografie. Gratuluję bogatych zbiorów. Takie żelazka pamiętam z dzieciństwa, bo mieliśmy w domu żelazko z duszą i rurą u góry. Mama prasowała takim "cudem natury" aż do wyjazdu z Białorusi. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać:) Osobliwa jest w tem rzecz, jak dziś rychło to, co staroświecczyzny ongi było i zacofania symbolem, pamiątką drogą się staje...:) A serca nasze zatem widać żyją blisko, choć ich właściciele z dwóch różnych kraju krańców...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Powiem Ci szczerze Wachmistrzu, że Ci się dziwię. Moje zdziwienie jest rozbudzone Twoim zdziwieniem, że umowa budapeszteńska jest łamana. Ależ tak jest od tysięcy lat, podpisuje się umowę na tę chwilę, a w chwili, gdy dla jednych umowa jest albo niedobra, albo niewystarczająca, jest łamana w oka mgnieniu. Jakby Polska coś podpisała wobec Rosji przy przyjmowaniu się do NATO, teraz cale społeczeństwo by krzyczało, że ta umowa jest nieważna, że jesteśmy samodzielni i tak dalej. Mam Tobie - historykowi - dawać przykłady łamania umów, zawieszenia broni, wyjścia obrońców z oblężonej twierdzy, listów żelaznych itp.? Chyba nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację... i jej nie masz zarazem:) Pewno, że zasób doświadczeń, tak personalnych, jak i narodowych, winien mnie w tej stawiać roli, co to się już nie dziwi niczemu... Aliści przyjąwszy ten myślenia sposób za normę, właśnie ową normą zatraciłbym, która dziś jeszcze, pomimo tych rozczarowań tysiącznych, pozwala oddzielić to, co słuszne od tego, co niesłuszne... Kim byłbym, jeślibym tego zatracił?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. ja się obawiam, że jeszcze sie na ukrainie krew poleje. już nie ma porozumienia między majdańcami a przywódcy z majdanu skaczą sobie do oczu. oby to wszystko nie spowodowało większych strat.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja powoli k'temu przychodzę, że tego akurat się już chyba lękać nie ma aż takiej potrzeby... Zbiegły nikczemnik na szczęście nawet na to charakteru nie miał, by do walki stanąć...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Przygnębiające sygnały płyną od naszych sasiadów, zwłaszcza, że myśmy to wszystko już przerabiali. Mimo bolesnej historii, mam wrażenie, że w przeważającej masie jesteśmy z nimi i będziemy ich wspierać na miarę naszych możliwości. Nawet jak PiS wygra wszystkie kolejne wybory i za kolalicjanta weźmie sobie narodowców i konserwatystów, to też będziemy im przychylni. Mam nadzieję, że nie damy się wplątać w różne, a w tym, te najczarniejsze scenariusze jakie może napisać życie. Liczę na to, że zadbamy o odpowiednie zabezpieczenia przed żywiołem jaki może stamtąd do nas zawitać.
    Strach jakim powialo z Majdanu jest realnym strachem odbierającym spokojny sen wszystkim możnowładcom naszego regionu. Polskim również.
    W ciekawych czasach przyszlo nam żyć.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno, iżbyśmy po własnych z Moskalami doświadczeniach nie sympatyzowali każdemu, co się spod tejże kuratelu wyswobodzić chce. Aliści mniemam, że danina krwi, jaką żeśmy ochoczo złożyli za każdą niemal sposobnością "Za wolność Waszą i naszą" jest aż nadto duża i tego rodzaju powtórek żeśmy unikać winni... Dla mnie to wielce ciekawe jest doświadczenie, bo z penktu przed oczami stanęły spraw sprzed lat z górą trzydziestu, gdzie pomnę, żem sam sarkał na okcydentalnych przywódców i ich narody, że nam jeno wyrazy sympatii ślą... A dziś, samemu poniekąd na ich miejscu będąc, wybornie ich rozterki (jeśli naturaliter mięli jakichkolwiek) rozumiem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Ale też Wachmistrzu nie tęskno nam było do "bratniej pomocy" skądkolwiek by ona nie nadeszła. Bo że niechybnie nadejdzie, to było wiadome i nieuniknione. Kto tam i co majstrował w dyplomacji to do dziś nie wiadomo, ale jakoś się obyło tylko na obietnicach, za co nie wiadomo komu dziękować poza Bogiem jednym, co nad naszą głupota czuwać raczył.
      Pamiętam w każdym razie taka sytuacje rodzinną, gdzie składając życzenia na Boże Narodzenie nagle okazało się, że my już w wolny kraju! Wolnym? Ano wolnym! No tośmy się zdziwili i uznali rzecz za oczywistą, życząc sobie jedynie pomyślności na przyszłość - i niech tak już zostanie.
      A póki co Moskal ante portas i nie zanosi się na wielkie zmiany.
      Sąsiadom jedynie życzliwie kibicować i pomagać w miarę możności, bo dobrze wydana złotówka na Ukrainie, to oszczędzone nieszczęścia w kraju. Tylko baczyć trzeba, żeby te złotówki nieszczęścia sąsiadom dla odmiany i nam po drodze, nie przyniosły. Mądrego nie widać.

      Usuń
    3. A komu by było do niej tęskno?:) I czy jej nadejście było rzeczywiście nieuchronne, to się pewnie jeszcze będą całe pokolenia historyków spierały. Dziś wiemy, że na grudzień 1981 roku tego nie planowano, ale też może i nie planowano, bo można było na Jaruzelskim polegać... Nie sądzę wprawdzie by ten stan mógł jednak trwać jeszcze dłużej niż jakieś kolejne pół roku. Do dziś pamiętam wielce trafny rysunek satyryczny z bodajże "Newsweeka" ówczesnego, gdzie sowiecki misiek o wyraźnych rysach Breżniewa siedzi na jakimś głazie z jedną nogą uwięzioną w takim kłusowniczym zębatym potrzasku z napisem "Afghanistan", a drugą ma uniesioną w górze nad analogicznym potrzaskiem z napisem "Poland", tylko że jeszcze otwartym. I napis w dymku "Wkroczyć? Nie wkroczyć?". W gruncie rzeczy utrafione w sedno ich dylematów...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Gwoli uściślenia, mówię o naszych odczuciach z tamtego czasu - teraz to sobie można tylko domniemywać na podstawie strzępów dokumentów - Moskal raczej archiwów nigdy nie pokaże.

      Usuń
    5. Ale jestem pewnym, że będzie co zawsze wypływać bokiem, ot choćby co takiego, jak zeszyt Anoszkina...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)