15 stycznia, 2017

O tem jako się nam królowa nieboraczka sama przechytrzyła...

   Za dni dosłownie kilka przyjdzie nam rocznica, po prawdzie ani równa, ani i jakoś szczególnie świętowana, czy wyróżniana, przecie zdarzenia, co całą naszą zakręciło historią i to na pół tysiąclecia, a pokłosia owoce być i może że dziś jeszcze dostrzec idzie...
  Oto nam ośmnastego stycznia Roku Pańskiego 1385 zjechało do stolicy, czyli do Krakowa, co objaśniam dla tych, co mniemają stan dzisiejszy mieć jakim porządkiem nieledwie od Boga uświęconym, poselstwo nie lada jakie, a to mianowicie kniaź trocki Skirgiełło, występujący tu jako dziewosłąb brata swego, wielkiego kniazia litewskiego, Jogajły. Przyjdzie tu słów parę rzec o tych parantelach Jogajły familijnych, bo znam ja, że to Czytelnikom dżungla nieledwie już choćby przez ten prosty fakt, że ociec obydwu, Olgierd Giedyminowic widać lubił tę robotę, bo zmachał tych dzietcysków wszystkiego dwadzieścioro i troje, a to dopiero zawiłości początek, bo nie dość, że z jedną żoną, Anną, siedmioro, a z wtórą, Julianną twerską, szesnaścioro, to jeszcze współrządząc z bratem, Kiejstutem, przypuścił niejako i onego potomstwo do pretensyj i aspiracyj ku władzy...*
   Jest potężna zawiłość z datą porodzenia Jogajły, którą drzewiej przyjmowano gdzieści na okolice roku 1352, aliści że diabeł nie usiedzi spokojnie, jak czegoś nie zamąci, to się ostatniemi czasy modna stała teoryja, że to jednak dopieroż w 1362 się narodził. Pomijając, że Jogajła wówczas porodzony, w 1385 byłby w kwiecie lat młodzieńczych i nie mógłby się wydać Jadwidze starcem nieledwie nad grobem stojącym, to jeszcze dochodziłyby tu potężne wątpliwości wokół tego, czemuż to miałby Olgierd swemu ósmemu w kolejności synowi władztwo przeznaczyć, z pominięciem starszych braci. Nawet, jeśli przyjąć, że to za poduszczeniem Julianny, swoje potomstwo forytującej, co wcale nierzadkie było w rodzinach monarszych, to i tutaj Jagiełło byłby synem dopiero czwartym po inszych, jak choćby Skirgiełło właśnie, nie gorzej się przecie zapowiadających... Pewno, że by tu można spekulować o przenikliwości ojcowego oka, co dojrzał w młodzieńcu ten format przyszłej wielkości, ale przecie i Olgierd nie kiep, jeno władca prawdziwie na ówcześną, co najmniej europejską miarę i znać musiał, że takiem wyborem szykuje księstwu turbacyj co niemiara, a może i wojnę domową w czasach, gdy absolutnie nie tego owo wielkie z nazwy, aliści kaducznie słabe księstwo potrzebowało... Tem więcej znać tego musiał, że sam przecie władztwo obejmował w wyniku takiegoż właśnie spisku z Kiejstutem, gdzie pospołu Jawnutę obalili i przegnali...
  Zupełnie inaczej się te rzeczy mają, gdy po dawnemu przyjmiemy datacyją roku 1352, kiedy to Jogajła jest pierwszym synem Olgierda i Julianny, zasię Skirgiełło, Korybut, Lingwen, Korygiełło, nieżyjący już w 1385 Mingiełło, oraz małoletni jeszcze Wigunt i Świdrygiełło, byliby wszyscy braćmi młodszymi. Nawiasem trudno mi się tu refleksji oprzeć, że pomimo tego, że historia wszystkich w zasadzie Giedyminowiczów to nieustające pasmo wzajemnych uraz, żalów, knowań, spisków z potencjami obcemi, zdrad, buntów i rebelii, to przecie to zarazem nieustająca historia przebaczeń, pogodzeń, współpracy wcale zgodnej i owocnej... Oto obejmujący władzę Jogajła zdejmuje z władztwa nad Połockiem przyrodniego brata Andrzeja, zapamiętanego jako Garbatego i powierza je właśnie Skirgielle, bratu z którym nigdy mieć nie będzie konfliktów i który do swej śmierci będzie najzaufańszym Jogajły pomocnikiem i wsparciem. Połocczanom nie w smak poganin Skirgiełło, Garbaty mąci, jątrzy, spiskuje i ściąga na pomoc moskiewskiego Dymitra Dońskiego, aliści pokonany koniec końców przez Jagiełłę (tak go zwać będziem po 1385 roku), zostanie przez króla uwięziony w Chęcinach, a Połocczanie na powrót dostaną Skirgiełłę, choć ten się w międzyczasie ochrzcić każe i to w miłym Połocczanom obrządku wschodnim. A przecie uwolniony Andrzej Olgierdowic Garbaty z błogosławieństwem królewskim wróci na Litwę i wspomagać będzie Witołda, osobliwie w jego nieszczęśnej wyprawie przeciw Złotej Ordzie, gdzie pod Worsklą w 1399 sam głowy położy, nawiasem w doborowem towarzystwie inszego z braci rodzonych, Dymitra Starszego, kuzyna z Giedyminowiczów kolejnego Dymitra Koriatowicza Wołyńca, hospodara mołdawskiego Stefana I, komendującego krzyżackim kontyngentem posiłkowym komtura Tomasza Szurwiłły i dowodzącego Polakami Spytka z Melsztyna**
   Skirgielle w jego misji do Jadwigi i panów małopolskich towarzyszyli Iwan Olgimuntowic książę Holszański***, jeden z nielicznych na Litwie katolików i wielkorządca wileński Hanko, prawosławny. Zwraca uwagę niezwykle staranny dobór tejże deputacyi mającej na krakowskim dworze reprezentować poganina Jogajłę. Pomijając, że to sami najwierniejsi i najzaufańsi, to wyraźnie widać w tym staranie o to, by wykazać, że i sam Jogajła chrystianizacji Litwy przychylny, że się już otacza ludźmi krzyża i że ci będą tego procesu najgorętszymi stronnikami i obrońcami. Nie tylko zresztą w tem widać, jak okrutnie litewskiemu książątku na tem maryjażu zależy... Dary przez posłów przekazane olśniewają bogactwem i to bynajmniej nie futer tylko, ale i pięknem bizantyjskiej biżuterii i szlachetnych kamieni. Również niemałe wrażenie na wszystkich przytomnych (oprócz samej królowej Jadwigi) robi wschodni obyczaj padania przed władcą na kolana i czołobitność posłów. Jadwiga jednak (nie bez kozery przyszła święta:) do błyskotek nie przywiązuje wagi, za to sama robi piorunujące wrażenie na posłach. Mogę przyjąć, że była dziewczątkiem niezwykle urodziwym i zaczynała właśnie rozkwitać pięknem już nie dziecięcym, a zarysowującym się niewieścim, choć i to w wieku jedenastu lat wydaje się niezwykłe. Natomiast jest rzecz przedziwna z jej budową ciała, bo relacje dość zgodnie podkreślają, że mimo owych zaledwie jedenastu lat, była niezwykle smukła i wysoka, wyższa od posłów i towarzyszących im bojarów litewskich, w co mi uwierzyć trudno, przecie muszę, bo kłamu źródłom nie zadam...:) Pojmuję, że się musiała owym przybyszom zdać jakąś elfią zgoła pięknością...:)    Ona nie musiała wiedzieć pod jakiego rodzaju ścianą znajduje się Jogajła, który przed trzema laty zawrzeć musiał upokarzający pokój z Krzyżakami, oddający im część Żmudzi i zobowiązujący się do ochrzczenia się, co Krzyżacy interpretowali jako oczywiste, że z ich rąk i razem z czymś w rodzaju hołdu lennego. Do tego ustawicznie zagrożony od Tatarów ze Złotej Ordy i rosnącej w siłę Moskwy, wewnętrznych sił odśrodkowych już nie licząc... Jest faktem, że pojawiły się naówczas na LItwie koncepta, by dziedzinę przodków porzucić i ruszyć całym ludem na podobieństwo nomadów, by szukać gdzie we świecie szczęśliwszej siedziby... Dla Litwinów i Jogajły to jest gra o wszystko...
  Dla panów małopolskich, najwięcej na dworze znaczących**** może to nie aż tak gardłowa sprawa, ale Madziarów się tu nie kocha przesadnie*****, a mariaż Jadwigi oznaczałby usamodzielnienie się Polski, zarazem z niebywałem wzrostem prestiżu związanym z przyłączeniem tak rozległego księstwa******  , dodatkiem jeszczeć z zasługami ochrzczenia mieszkającego tam ludu... Plus, ma się rozumieć, widoki na liczne przecie w tym kraju nowym stanowiska, któremi by się władca wywdzięczyć za poparcie musiał...
   Turbacyja w zasadzie jest jedna: sama Jadwiga... Pomijając jej do Jogajły niechęć, czuła się zaślubioną austryjackiemu książątku Wilhelmowi, synowi Leopolda III, z którym wzięła ślub pro futuro w czerwcu 1378, gdy ów miał wszystkiego osiem lat a ona cztery. W tamtych czasach podobne praktyki rozumiano bardziej może jako coś więcej niż same zaręczyny, ale nie jako faktyczne małżeństwo, stąd liczne zazwyczaj obwarowania przy umowach ślubnych o odszkodowaniach za zerwanie takiego ślubu, co by miało strony poszkodowane zabezpieczać. Rzecz dość istotna w czasach, gdy nawet Kościół takiego zerwania nie uważał za grzech ciężki. W przypadku Jadwigi i Wilhelma szło o dwieście tysięcy florenów, sumę wówczas ogromną, ale Jogajła zobowiązał się ustami Skirgiełły, że ją sam wyłoży! Sęk jednak w tem, że Jadwiga rzecz całą traktuje śmiertelnie poważnie, a ponadto pamięta Wilusia jako miłego towarzysza dziecięcych zabaw. Nawiasem uważcież, że w historiografii naszej, ale i w ogólnej świadomości Polaków dominuje tu ciekawa sprzeczność pojmowania tej postaci: z jednej strony żałuje się biedaczki, której zmarnowano życie wymuszając ślub ze "starym" Litwinem z pogańskimi narowami, z drugiej wynosi się ją na ołtarze, ale z trzeciej, za to właśnie upieranie się przy dotrzymaniu danego słowa i zaciągniętych zobowiązaniach, czyli krótko mówiąc za próbę bycia uczciwą i przyzwoitą, odczuwamy do niej coś w rodzaju pretensji, czy może lepiej: zniecierpliwienia, że takie z tym robiła ceregiele...
  Jadwiga nie próbuje walczyć z otoczeniem, ani też niczego negocjować z posłami. Wymyśliła sobie przemowę, w której wyłożyła swoje racje, będąc przekonaną, że się całkiem sprytnie z obieży wywinęła... Otóż raz, że ona jest już poślubioną Wilhelmowi, co uważa za wiążące i święte, aleć i co gorzej jeszcze, nie może swej pani matki, Elżbiety, postawić w roli wiarołomcy, bo tak by niechybnie było, gdyby ona umowę ojców złamała. Tandem jeśli panowie litewscy mają jakieś w tejże materyi życzenie, to nie z nią gadać winni, bo nie jest ona panią losu swego, a z macierzą, Elżbietą Bośniaczką (nie mylić z teściową Bośniaczki i babcią Jadwigi, Łokietkówną)...  Najpewniej przez te wschodnie obyczaje z biciem czołem o pawimenta się udało Skirgielle ukryć, jak bardzo jest rad temuż niebacznemu responsowi. Może i co jeszcze mu tam zakołatało pod czaszką, jakaś refleksyja o tem, że to może i dobrze czasem uchodzić za dzikiego prostaka z boru, a w najlepszym razie z zadupia, gdzie niedźwiedzie chodzą między domami, a nocami to i wilki... Bo wtedy herbowe, okcydentalne jaśniepaństwo nie docenia elit takiego prostackiego ciemnogrodu, ich sprawności, operatywności i orientacji w zawiłościach tego świata, do którego dopieroż aspirują przecie... I tego, że te elity już dawno wiedzą, że między temi dopiero pretendującymi do swej przyszłej wielkości książątkami z tej, pożal się Boże, Austrii, a reprezentującą największy ród ówcześnej Europy:Andegawenów, Elżbietą, dobrze nie jest i że Elżbieta pogoniła z Węgier zaręczonego z drugą córką, Marią, Zygmunta Luksemburskiego a dla córki przemyśliwa o nowym jakim mężu, to i w kwestii Jadwigi nie będzie o Habsburga kruszyć kopii, a co najwyżej będzie się tęgo targować, jak tej swojej zgody przedać...
  Obydwoje nie wiedzą jeszcze, że niedoszły teść Jadwigi, Leopold, za rok zginie w bitwie pod Sempach z pobuntowanemi Helwetami, a turbacyje z onemi na lat wiele wyłączą Habsburgów z rozgrywek w europejskiej ekstraklasie i nie będzie się trzeba niemi przesadnie przejmować przez jakiś czas. Przy okazji niejako tejże batalii posłynie jeszcze jeden ze szwajcarskich wojowników, Arnold Winkelried, postać najpewniej mityczna, która nam jeszcze jednak i zaszkodzi wielce w przyszłości, odbijając się czkawką w porażających naiwnością mesjanistycznych konceptach Słowackiego wyłożonych w "Kordianie" ("Polska Winkelriedem narodów!")...

_____________________
* - z tegoż pnia właśnie Witołd się wiedzie
** - dokładniej to Spytka II. Przyszły przywódca husyckiej antyoleśnickiej opozycji w Polszcze to jego syn, Spytek III. 
*** - dziadek Sonki, przyszłej, ostatniej żony króla Jagiełły, matki Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka
**** - okrom spominanego wojewody Spytka najpryncypalniejsi z nich to biskup krakowski Jan Radlica, kasztelan Dobiesław z Kurozwęk, podskarbi koronny Dymitr z Goraja i wielkorządca Sędziwój.
***** - może to się dziwne zda tym spośród Was, co to się na haśle "Polak - Węgier, dwa bratanki" wychowali, ale wówczas miano świeżo w pamięci panoszenie się Węgrów z otoczenia Elżbiety Łokietkówny, regentki w imieniu syna, Ludwika Węgierskiego, rządzącej. 7 grudnia 1376 wszczęła się błaha awantura o wóz z sianem do stajni marszałka Przedbora z Brzezia jadący, który rozswawolona jaka czeladź madziarska pochwycić chciała i zaciągnąć do swojej gospody. Któryś z Węgrów strzelił jeszcze niebacznie z łuku do interweniującego starosty Jaśka Kmity kładąc go trupem i rozpętało się piekło... Tego wieczora i nocy zginęło stu kilkudziesięciu Węgrów, a do historii przeszły panny i damy z fraucymeru królowej, które z wawelskich murów spuszczały drabiny i sznury, ratując nader wielu szukających ratunku Madziarów... 
******Skirgiełło w swej przemowie się, imieniem Jogajły, do tego zobowiązywał. Należy zatem rozumieć, że koncepcja unii pojawiła się później i po prawdzie to nieraz się ja nad tem zastanawiałem, co by to było, gdyby się ona nie pojawiła, a Jogajła się ze swoich zobowiązań wywiązał, bo innego wyjścia by zapewne nie miał... Proszę zrozumieć, że ja tego naprawdę nie piszę z pozycji nacjonalisty, jeno człeka boleśnie świadomego nieszczęść, które nam unia przyniosła...  Nie wiem czy by się udało całe Wielkie Księstwo przy Polsce utrzymać, być może rozpadło ono by się na szereg drobniejszych bytów, z których część byśmy posiedli, a o niektóre by pewnie przyszło toczyć boje, ale najpewniej uniknęlibyśmy sytuacji panoszenia się panów litewskich, ustawicznego szantażowania Korony przez Litwę czy też stawiania Korony przed faktem dokonanym, co stało się niejako normą dwieście i trzysta lat później...




Noty cokolwiek pokrewne:



34 komentarze:

  1. Takie luźne, nie zobowiązujące, pytanie nasunęło mi się podczas czytania tej lektury, Wachmistrzu.
    Ciekawe co by było, gdyby Jadzia nie dała za wygraną i wyszłaby za Wilhelma z Austrii? Jej matka Elżbieta uszanowałaby jej wolę, a Polska złączyłaby się jakąś unią, czy diabeł wie czym innym, z Austrią? Jak wówczas potoczyłby by się losy Polski...?
    Co do wzrostu Jadwigi. Cóż byłam i ja jedna z najwyższych dziewczątek w II, III I IV klasie, co prawda kształtów kobiecych jeszcze się w tedy nie ma, ale to, że któregoś dziejopisarza poniosło, iż stwierdził, że była wyższa od posłów to może to był tylko taki zabieg literacki, by jakoś oddać jej wzrost nieprzeciętny w tym wieku?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej nijak i zmarłaby i tak po porodzie dziecka Wilhelma, które zapewne też udusiłoby się przy porodzie... A że Wilhelm byłby tylko niespecjalnie pożądanym królem-małżonkiem przy prawdziwej uznanej królowej, to szlachta i możnowładcy zapewne wykorzystaliby najbliższy pretekst, by się go pozbyć. Unia z małą, niewiele znaczącą wówczas i uwikłaną w jakieś egzotyczne dla nas wojny ze Szwajcarami, Austrią z pewnością nie była tym, czego by sobie w Krakowie życzono. A że w międzyczasie doczytałem relację Święcha z otwarcia grobów królewskich, to wiemy co nieco o jej budowie ciała i stąd, a ściślej ze stwierdzonych nieprawidłowości w budowie nader wąskiej miednicy, wnoszę to, co napisałem o właściwie pewnej śmierci rodzonych dzieci i wysoce prawdopodobnej śmierci i samej królowej na skutek porodu. Jeśli chodzi o wzrost, to zmierzony kościec miał ponad 170 cm, co uwzględniając zmiany zachodzące już po śmierci, może oznaczać, że mogła mieć około 175 cm wzrostu, co i dziś oznaczałoby niewiastę wyższą chyba od przeciętnej. Na tamte czasy rzeczywiście musiała tym wzrostem powalać:), choć wątpię by taki osiągnęła już w wieku lat 11-tu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Panie Wachmistrzu,
    Jan Długosz podaje, że Jagiełło był " wzrostu miernego, twarzy pociągłej, u brody nieco zwężonej. Głowę miał małą, podłużną, prawie całkkiem łysą, oczy czarne i małe, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczupłą. Na trudy zimna, upały, zawieje i kurzawy nad podziw był cierpliwy. W ubiorze i zewnętrznej postawie skromny. Łaźni zazwyczaj co trzeci dzień, a niekiedy częściej zażywał. Zawsze trzeźwy, wina ani piwa nie pijał ".
    Informacja pochodzi z Wielkiej Historii Polski, tom XIII, str. 202, Wydawnictwo Pinex, Kraków 2001.
    z wyrazami szacunku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długosz mi już wiele razy "podpadł", osobliwie gdy chodzi o Jagiełłę, którego nie lubił i dawał tej swojej stronniczości wyraz. W tym jednak przypadku się to zgadza w zasadzie z naszą wiedzą o władcy, zatem wyjdzie na to, że idący w parze z Jadwigą musieli stanowić ucieszny duet.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Ciekawa opowieść i wątki ciekawe. Z racji niewielkiej wiedzy zapewne nic ciekawego nie dodam, ale z nadzieją poczekam na ulubiony ciąg dalszy! :)
    A że kropek nie ma, to dorzucam swoją. :)
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za kropeczkę dziękuję, choćby z uwagi na możność zerknięcia na młodzieńczego Krzysztofa Krawczyka, choć to zupełnie nie moje klimaty...:) Kropek nie ma, bo jestem w poważnym dylemacie, czy ich w ogóle dawać - czasem wyszukanie stosownych trwa dłużej niż pisanie noty, a ja teraz nawet na pisanie czasu mam diablo skąpo, co chyba zresztą widać i bez tłumaczeń moich...
      A kto powiedział, że miał być jakiś ciąg dalszy?:)) Nie samymi cyklami pogderanki żyją...:) To miała tylko być historia o tym, jak kombinując, można przekombinować; zwłaszcza jak się gra z pierwszą ligą europejskiej dyplomatyki...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. szczur z loch ness16 stycznia 2017 08:04

    Przypuszczam, że wiele osób podzieli ten pogląd, że w dostępnej mi pamięci (nie jestem przecież pasjonatem historii) ocena całej tej sytuacji mocno ewaluowała. I tak, uczęszczając do szkół dowiadywałem się o bez mała mocarstwowym posunięciu, a odmienne refleksje podnoszone w uczonych księgach oraz publicystyce przedstawiające sprawę dokładnie odwrotnie przyszły później. Po owocach poznacie ich jak mawiają sadownicy i trafnie ową sprawę podnosisz. Myśl druga, nawiązująca do współczesności, związana jest kolejną Unią, a mianowicie UE. Otóż, dawna Wspólnota Węgla i Stali, czy też EWG pod parasolem potężnego wówczas NATO miały się doskonale do czasu pomysłu utworzenia ogólno europejskiej Unii, wprowadzenia wspólnej waluty, a zwłaszcza rozszerzenia owej Unii o kolejne kraje nie spełniające jakichkolwiek standardów gospodarczych, militarnych i mentalnych, w tym Polski nie pominąwszy. Wypisz, wymaluj historia lubi się powtarzać.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością był to ruch, który pomógł i im, i nam pozbyć się zmory krzyżackiej, która dla Litwinów oznaczała być albo nie być, ale dla nas był to wróg groźny, ale myślę, że jednak nie zagrażający istnieniu państwa... Natomiast z dobrodziejstwem inwentarza w pakiecie były parę innych puszek Pandory, które otwierane po upływie dłuższego czasu zadziałały jak bomby z opóźnionym zapłonem, które zniszczyły Rzeczpospolitą Obojga Narodów... Masz rację, że człowiek ma skłonność do podejmowania decyzji, bez wychodzenia w analizach potencjalnych skutków poza koniec własnego nosa... W latach osiemdziesiątych Amerykanie pragnąc w Afganistanie wzmocnić niezależne od mudżahedinów ośrodki mocno wspierali przyjezdnego ochotnika z Arabii Saudyjskiej... Nazywał się bin Laden... Izraelici też sobie w latach sześćdziesiątych wymyślili antidotum, które po cichu wspierali, żeby osłabić rosnącą pozycję i autorytet Arafata w OWP... Nazywało się toto "Czarny Wrzesień"... O najnowszych konceptach z zapraszaniem imigrantów to już nawet mi się wspominać nie chce...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness16 stycznia 2017 12:23

    Wkradła się literówka :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najmniejsze z naszych zmartwień:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Panie Wachmistrzu,
    Pretendentów do tronu krakowskiego było ( potencjalnie) kliku. Kazimierz IV, syn księcia Bogusława i Elżbiety, córki Kazimierza Wielkiego, adoptowany przez dziadka, był pierwszym kandydatem. Mimo poparcia w Wielkopolsce, utracił szybko wpływy polityczne. Koniec końców Kaźko zrezygnował z pretensji do tronu, przenosząc dziedziczenie na córki Ludwika Węgierskiego. Aspiracje zgłaszał też Władysław Biały, zakonnik z Dijon. podjął próby zdobycia Kujaw i Wielkopolski. ale w 1373 r. musiał szukać schronienia w Drezdenku. W grudniu 1375 przyjął zaproszenie wielkopolan jako elekta. Czynił usilne starania o zwolenie ze ślubów, ale papież, przy wydatnym udziale dworu węgierskiego, nie wyraził zgody. Po śmierci Ludwika Węgierskiego, wielkie plany snuł Siemowit IV, obwołany w Sieradzu królem, przy wyraźnym poparciu Bodzanty, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Elekcja nie doszła do skutku wobec wystąpienia kasztelana Jaśka Tęczyńskiego. Na dodatek Zygmunt Luksemburczyk z Małopolami najechali Mazowsze i Kujawy. Był i plan porwania Jadwigi Węgierskiej , zmuszania jej do ślubu, a potem zostania władcą. Skończyło się na tym, że w 1385 został zawarty pokój w Krakowie z królową Jadwigą, a znaczna sumka przekonała Siemowita, że korzystniej jest zrezygnować z praw do tronu.
    Na mocy układu w Koszycach ( 1374) na tron krakowski przewidziano Katarzynę, najstarszą córkę Ludwika Węgierskiego, ale się dziewczynie pomarło. Kolejną kandydatką była jej siostra, Maria, późniejsza żona Zygmunta Luksemburczyka ( 15,09.1385). Przyszły zięć wiele sobie obiecywał, szczególnie po zjeździe w Zwoleniu (lipiec 1382), ale konfederacja w Radomsku ( listopad 1382), potem zjazd w Wiślicy ( grudzień 1382) wyraźnie opowiedziały się przeciwko Luksemburczykowi. Było jeszcze wiele zabiegów Elżbiety Bośniaczki ( matki Jadwigi) i perturbacji z nią, ale koniec końców Jadwiga pojawiła się w Krakowie i 16.10.1384 została koronowana.
    z wyrazami szacunku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać za ten wykład, więcej może Lectorom inszym potrzebny jak mnie, ale przynajmniej tło zdarzeń się jawi pełniejszem... Mało który król, albo pretendent do tronu nie ma jednego, czy może i więcej konkurentów, aliści przy silnej i akceptowanej przez poddanych(bo nie powiem, że popieranej) władzy, zazwyczaj na gardłowaniu się kończy... Jeśli przychodzi do jakichkolwiek starć, a już nie daj Bóg, poważnego krwi rozlewu, to jest to zwykle pierwszy dowód na słabość władzy obecnej (lub aspirującej) i na to, że poddani wcale jej nie są życzliwi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. DWADZIEŚCIORO TROJE POTOMSTWA z dwiema żonami?! Jurny chłop ;) Czyżby Olgierd do miana kolejnego "Ojca Wirgiliusza" aspirował? ;)

    Jako że od dziecka szczerze kocham wszelkie niedźwiedziowate, setnie ubawił mnie ten fragment opisany przy posłowaniu do Jadwigi... :D

    Stary Bosmanie - bardzo Ci dziękuję za te dalsze parę ciekawostek odnośnie dziedziczenia tronu naszego :) Zawsze lubiłem takie rzeczy.

    Dopiero po takich wciągających wpisach jak ten widać, jak wiele skąpi się uczniom, luboż w ogóle pomija, na lekcjach historii.

    Dziękuję Waszmości za obecność i pasję Twoją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasach, kiedy mało który dzieciak dożywał progu ukończenia pierwszego roku, co i wówczas i dzisiaj przyjmuje się za wielokrotne zwiększenie jego szans na dożycie wieku co najmniej dorosłego, to taka "zapobiegliwość" w płodzeniu dzieci wydawać by się mogła wielce pożądaną... Olgierd chyba jednak przesadził, nawet jak na tamtocześne standardy...:) Insza, że przy stanie ówcześnej higieny nader łacno było przy porodzie o zakażenie i siła niewiast w gorączce popołogowej pomarło, osobliwie jeszcze jako im się przytrafił małżonek jurny, co nie umiał ze swoim poczekać... Nie bez kozery jedyną grupą niewieścią, która względnie spokojnie dożywała w średniowieczu starości, były...zakonnice...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. "Za wąska w biodrach" było zatem bardzo negatywnym opisem kobiety.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzież tam! Toż to ideał współczesny! :)

      Usuń
    2. No bo dzisiaj każda może poczuć się cysarzową. Ciach, ciach i już. :-P

      Usuń
    3. deał to Ci Maćko z Bogdańca wyrysował, Jagienkę Zbyszkowi wychwalając... Idzie mi o ten zgrabny kawałek o łupaniu orzechów:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. ..."jak okrutnie litewskiemu książątku na tem maryjażu zależy"...
    - To chyba tylko zabieg literacki, Wachmistrzu? Bowiem - "Patrz w kontrakt, Mefistofilu"... To jest chciałem rzec: - Patrz na mapę WXL, Wachmistrzu - co za obszar, jakie szlaki handlowe, jakie potencjalne możliwości rozwoju!- Wachmistrzu... Mimo wszelkich polityczno-gospodarczo-rodzinno-dynastycznych problemów nie Wielkie to jednak Księstwo Lichtenstein, San Marino czy nawet San Escobar...A i rozmach okrutny, mimo braków i niekonsekwencji w wykończeniu zamiarów, o czym dopiero potomni mędrkować mogą.
    - Co do bezstronnego Długosza, to on "na jednym oddechu" umiał Jagielle zarzucić alkoholizm i picie samej tylko wody źródlanej, tchórzostwo i odwagę na polu bitewnym, wzorcową pobożność i uleganie najgłupszym gusłom... Zrobiłby dziś medialną karierę...Szkoda,że umarł i nie żyje...
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że coś ma potencjał, nie przesądza, że jest potęgą... Rosja ma na ten przykład potencjał od setek lat, a PKB gdzieś tak zdaje się na poziomie Italii... Ogrom terenu może być zaletą, ale i przeszkodą, gdy nie przynosi profitu, a bronić go trzeba... W początkach naszego odradzającego się po latach słusznie minionych kapitalizmu modna była powiastka mająca nowych menedżerów i handlowców motywować, gdzie opowiadano im jak to jakiś producent butów wysłał dwóch przedstawicieli do Afryki, skąd jeden depeszował, że tu marny rynek, bo wszyscy chodzą boso, za to drugi widział go wielce obiecującym, bo tu jeszcze nikt niemal butów nie ma... Ano i tym, co uważają, że to jest jakaś właśnie w kwestii odpowiednio silnego ducha i woli działania tylko sprawa, to pozwolę sobie przypomnieć, że pokolenie później w Afryce nadal wielu boso paraduje, a większość w jakichś leda jakich klapkach, czy sandałach, paru centów niewartych, najczęściej zresztą ze starych opon czynionych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. P.S. W cyklu o żegludze dniestrowej przywoływałem jako pierwszego udanego przedsięwzięcia zapisanej właśnie na czasy Jagiełły pomocy zbożowej dla przeżywającego klęskę głodu Konstantynopola... Miarą możności jakie dawały tereny, o których między inszemi Waść piszesz, jest to, że następna wyprawa Dniestrem, stricte handlowa, mogła ruszyć dopiero w czasach Waleriana Dzieduszyckiego i księcia de Nasssu-Siegen, czyli jakieś prawie trzysta lat później...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Jednakowoż "książątko"... Dobre sobie... Pozdrawoam.

      Usuń
    4. Aaa... To Waści boli...:) No przyznaję, poniosło...:)))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Boli... nie boli... Niech się "żemajtysy" nad "zdrajcą Jogajłą, co Litwę zaprzedał Lachom" znęcają. A my... "podobno dla Polski coś tam zrobił ten pan"... - jak śpiewano, kiedyś w pewnym kabarecie zanim "życie przerosło kabaret"... A poza tym - "Znaj proporcją, mocium panie"...
      Pozdrawiam.

      Usuń
    6. Iżby jasność w tejże materyjej między nami była... Że ja sobie czasem z Jagiełły dworuję, a czasem co o niem nawet i przykrego rzeknę, nie znaczy, że go nie poważam i za jednego z największych naszych władców nie mam... Może tylko to boli, że on więcej władcą nienarodzonej jeszcze Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a między tem obojgiem, więcej jednego, niźli królem Polski...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. A ponieważ tak samo sądzą niektórzy Litwini... Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju...
      Pozdrawiam

      Usuń
    8. Akurat Jagiełłę doceniających, a nawet i wielbiących całkiem jest sporo... Insza, że dla niektórych Litwinów nawet Vytautas zdrajcą, co już mi między przypadki potrzeba policzyć kliniczne...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Panie Wachmistrzu,
    Z układem w Krewie ( 14.08.1385) sprawa istotnie jest bardzo zawiła. Stosunki polsko-litewskie dalekie były od przyjaznych, a do ostatniej chwili Litwa najeżdżała zbrojnie granice Polski. Zwolenników unii na Litwie było niewielu. Jeśli prawdą jest, iż matka Jagiełły, Julianna, księżniczka twerska, zawarła ( 1383 ) porozumienie z Dymitrem Dońskim o małżeństwie syna z córką zwyciężcy na Kulikowym Polu, to mamy niezły pasztet. Na dodatek Jagiełło miał przyjąć chrzest w obrządku wschodnim. Julianna była zdecydowanie przeciwna małżeństwu z Jadwigą i chrzcie syna w obrządku łacińskim. Na znak protestu wstąpiła do klasztoru w monastyrze pieczerskim koło Kijowa i tam zmarła ( 1391). Witold także dawał dowody swojej niechęci. A jednak w ciągu 2 lat sytuacja zmieniła się dratycznie. Jagiełło postawił na swoim. Jakim cudem "panowie krakowscy" zdołali przelicytować plan moskiewski, nie wiadomo. Ciekawe jest i to, że w odwecie za porażkę na Kulikowym Polu, gdzie Tatarów wspomagali dzielnie Litwini, w 1382 wyprawa Tochtamysza spaliła Moskwę i przywróciła zwierzchnictwo Złotej Ordy nad Rusią. Czyżby to Dymitr Doński szukał porozumienia z Litwą ? Dziwne jest i to, że Jagiełło władał Litwą ( Kiejstut i Witold wylądowali w lochach ), a jednak układ zawierała matka . Witold jątrzył, to prawda, ale dopiero plan rozbioru Polski ( 1392) przygotowany przez Zygmunta Luksemburczyka ( przy wydatnym udziale Władysława Opolczyka ) wymusił ugodę z Witoldem. Koniec końców Witold uzyskał pełnię władzy i faktyczną niezależność Litwy. Układ z Krzyżakami ( 1398) oddający im Żmudź, miał na celu zabezpieczenie tyłów, wszak Witold zamierzał podbić kolejne ziemie na wschodzie. Bitwa pod Worsklą ( 12.08.1399), gdzie koalicja litewsko-polsko-krzyżacko-tatarska doznała upokarzającej klęski od Mongołów, przekreśliła dążenie Litwy do hegemonii na Rusi. Wybuch powstania na Żmudzi ( przeciw Krzyżakom) zmusił Witolda do odnowienia unii krewskiej w Radomiu i Wilnie ( 1401),ale na zupełnie innych warunkach. Historia potwierdza, że układ w Krewie, wbrew oficjalnemu stanowisku, przyniósł więcej szkód, niż zysków.
    z wyrazami szacunku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłbym taki pewien, czy Julianna nie grała jednak w porozumieniu z Jagiełłą, który jak wiadomo jeśli palił Bogu świeczkę, to i diabłu ogarek... Nie zaskoczyłoby mnie to, gdyby się kiedyś udało potwierdzić, że iście grał na kilku fortepianach, czekając który się z nich najakuratniejszym okaże... Używanie przezeń do dyplomacji członków własnej rodziny było czynione notorycznie i jak się dobrze nad tym zastanowić, nie takie głupie: zawsze szło rzec, że wysłannik co źle pomiarkował, albo plenipotencje przekroczył. Od wysłannika osobistego i oficjalnego już nie tak łacno się odżegnać...
      Wyprawa wspierająca Tochtamysza przeciw Edygejowi i w konsekwencji klęska aliantów pod Worsklą miała i jeszcze jeden tragiczny aspekt, o którym pisałem w linkowanej pod tekstem nocie Jungingena się tyczącej... Że oto Witołd, a za niem Jagiełło dla mirażu władztwa nad Złotą Ordą Tochtamyszowego, rozwalili zawiązaną już przeciw Zakonowi koalicję w obronie arcybiskupa Rygi zawiązaną, gdzie trudno przypuścić, żeby się zjednoczonym siłom państw skandynawskich, książąt pomorskich, cesarza Zygmunta Luksemburskiego, arcybiskupów-elektorów Rzeszy, panów meklemburskich, miast hanzeatyckich, Polski, Litwy i jeszcze braci witalijskich siły zakonne oparły... Mogłoż i w ogóle Grunwaldu nie być, bo byśmy krzyżactwo zmogli znacznie wcześniej i po części cudzymi rękami i kosztem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Ale jaką to trzeba językową imaginację mieć,żeby tyle imion wymyślić! Boć oni nie wszystkie, jak nie na pierwsze,to na drugie, Rochy;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale po co zmieniać, jak się ma dobre, sprawdzone wzorce?:)))A że się Litwinom chciało, to ich bajka...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Wachmistrzu, może mnogość potomstwa Juliany spowodowała jej obawy o ich marginalizowanie w Wielkim Księstwie Litewskim?
    O roli Julianny w polityce można przeczytać we fragmencie
    Supraslskiej letopisi: „Onže knjaz’ velikij Jagajlo, zmovilsja i
    z svoeju materiju, i s velikoju knjaginiju Uljanoju, i so bratieju svoeju, i so vsimi
    knjazi i bojare Litvskija zemli, i poechav Krakovu, v ljadskuju zemlju".
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, choć więcej bym sądził o obawach, by się nawzajem na siebie nie popowstawali... Ale jeśli takie by to być miały obawy, to tem mi się więcej zdaje, że się możliwości przed niemi otwierało, gdyby Jogajła związał Litwę z Zachodem, niźli ze Wschodem... Tandem albo ja w tem błądzę, albo zbłądziła Julianna na wariant wschodni stawiając, albo też...jednak uprawiała tej polityki na sekretne zlecenie asekurującego się syna...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Bardzo dużo zostało już napisane, tak że tylko w formie ciekawostek.
    1. Jadwiga była osobą bardzo inteligentną, jednym z jej koronnych "numerów" było zaproszenie Wielkiego Mistrza na ojca chrzestnego przy chrzcie Jagiełły.
    2. Układ w Krewie do dzisiaj jest nie do rozstrzygnięcia, podejrzewam, że w momencie podpisania było to samo. A cała sprawa zasadza się na zrozumieniu słowa "applicare" I trzeba przyznać, że z tekstem „Demum etiam Jagalo dux saepedictus promittit terras suas Litvaniae et Russiae coronae regni Poloniae perpetuo applicare” (W końcu również wielki książę Jagiełło obiecuje ziemie swoje litewskie i ruskie na wieczne czasy do korony królestwa polskiego przyłączyć) nie dawali sobie rady również współcześni Jagielle. Po prostu to słówko „applicare” jest tak bardzo pojemne, oznacza: złączyć, włączyć, przyłączyć, wcielić, dodać.
    3. A w ogóle nasz Jogaiła uwielbiał podpisywanie dokumentów, których treści w ogóle nie zamierzał spełnić. 1 października 1382 roku podpisał na wyspie Salin pokój z Zakonem, oddając mu połowę Żmudzi i zobowiązując się do przyjęcia chrześcijaństwa z rąk krzyżackich. Żadnego z nich nie spełnił (inna sprawa, że Krzyżacy w odwecie zajęli całą Żmudź). W akcie małżeńskim z Krewy zobowiązał się również do wypłacenia byłemu narzeczonemu Jadwigi ks. Wilhelmowi Habsburgowi odszkodowania w wysokości 200 tys. florenów – zapomniał tylko dodać w tym akcie, że suma ta przekraczała roczne dochody Litwy i że nigdy nie miał zamiaru jej oddawać.
    4. Ciągle zapominamy, że Jadwiga była 12-letnią dziewczyną, Matejko też ją namalował jako niespełna dwudziestoletnią, albo i starszą.

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)