08 października, 2017

O drobnowidle, czyli Stowarzyszenia Zapomnianych Wynalazców continuum...

   Drobnowidło, czyli po dzisiejszemu mówiąc: mikroskop... Pomieszczam tę notkę w kategorii "zapomnianych wynalazców", aliści nie dlatego iżbyśmy ich miana nie znali... Przeciwnie: jak rzadko kiedy przy wynalazkach, nader dokładnie znamy i twórców, a i czas, jako i mieśćce, gdzież tego dokonano. Znamy, że - pominąwszy dawniejsze faraonów zabawki z kryształami uwiększającemi i opisywane tu ongi soczewki dawnej Babilonii - owego urządzenia pierwsi zmajstrowali Niderlandczykowie Zacharias Janssen z oćcem swem Hansem pospołu, zasię stało się to gdzieści około 1590 roku po narodzeniu Chrysta Pana. Od nich to powziął swego konceptu Italczyk Galileo, aliści onemu owe soczewki w tubie posłużyły do pozierania na niebiosa i ów z ich pomocą ordynku szukał pomiędzy gwiazdami, nie zaś między drobniuchnemi istotkami na ziemi, czy nawet i na ciałach naszych...
   Dzieło Janssenowe w swej pierwotnej idei podjął Olęder inszy, Anton van Leeuwenhoek z górą pół wieku później i to onemu przyszło najpierwszemu oglądać ameby, bakterie, plemniki i to jakaż kości naszych i krwie konstrukcyja... Aliści w tem właśnie, że ów był w tem dziele sam i to, że ja ów wynalazek mam za przepomniany, tego się właśnie czasu tyczy po onegoż odkryciach, gdy zdało by się, że oto przed medycyną i naukami przyrodniczemi się świat bez mała cały otworzył, dopotąd nieznany... 
   A jednak nie... O wieleż teleskopy i onych pochodne w rodzaju lunet i późniejszych lornet i lornetek poczęły swego tryumfalnego pochodu, powszechnie przez podróżników, żeglarzy i żołnierzy używane, tak odwrotność onegoż - nasze drobnowidło poszło niemal w zapomnienie... Dopieroż w Roku Pańskim 1687 cośkolwiek tam drgnęło za sprawą Givanniego Bonomo, italskiego medyka, co się kmiotkom drapiącym przypatrywał i wpadł na to, by takowego nakłuć dla próbki i onej pod drobnowidłem przepatrzeć, tem sposobem stając się odkrywcą "żyjącego stworzenia, kształtem przypominającego żółwia, lecz zwinnego, o sześciu odnóżach, szpiczasto zakończonym łebku i dwóch małych rogach na końcu", czyli świerzbowca... Przy sposobności też odkrył na własnym, cokolwiek bolesnym przykładzie, że się toto cholerstwo z człeka na człeka arcyzgrabnie przenosi...
   A mimo to drobnowidło z górą stulecia czekało kolejnego na udoskonaloną soczewkę Stanhope'a i krzynę większą ilość zwolenników tegoż utensylium, a potem wiek znów kolejny niemal cały na usunięcie z zakrzywionych kształtów aberracyj niechcianych przez Zeissa i kolejnego mikroskopów pioniera Ernesta Abbego, których znów przyrządy dopomogły  Santiago Ramón y Cajalowi w dostrzeżeniu neuronów tkanki nerwowej naszej. Ale czyż mogło być inaczej, skoro szarlatani medycy ówcześni za nic te odkrycia mięli? Pisał pod rokiem 1685 Robert Hooke: "Mikroskop ma obecnie tylko jednego wielbiciela, którym jest pan Leeuwenhoek; poza nim nie słyszyłem o nikim [po prawdzie mógł tam wymienić siebie -przyp.Wachm.], kto używałby tego przyrządu do czegoś innego niż do zabawy albo dla rozrywki..."
   Thomas Sydenham, sam lekarz z prawdziwie najwybitniejszych, dla zasług swych zwany angielskim Hipokratesem, był wielce wobec mikroskopu sceptycznym i głosił, że badania medyczne należy ograniczyć do "zewnętrznej powłoki rzeczy". Kolejny z wielkich, Niderlandczyk Jan Swammerdam, pomimo tego, że pół żywota bez mała nad mikroskopem prześlęczał, przyszedł był na koniec do konkluzyi, że przyglądanie się dziełom Boga ze zbyt bliskiej odległości doprowadziłoby do osłabienia wiary i dla tej przyczyny dalszych swych badań poniechał...
   I ta jest prawdziwa przyczyna, dla której postęp medycyny się najmniej o lat dwieście opóźnił, nie zaś, jak jeszcze i pewnie dziś możecie poczytać w księgach i portalach przeróżnych, że dawniejszym mikroskopom daleko było do doskonałości... Cależ niedawnem czasem, bo w 1989 roku wzięły się optyki  z najznamienitszych laboratoriów za przetestowanie kilku zachowanych mikroskopów Leeuwenhoeka i zdumieni byli ich znakomitemi możliwościami, bynajmniej nie gorszemi od większości drobnowideł z ery przedelektronowej...



22 komentarze:

  1. Zaprawdę, ryzyko osłabienia wiary wiąże się nierozłącznie z używaniem rozumu i jego wytworów. To ma sens!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też moja rodzicielka powtarzała, by nie myśleć za wiele o religii, tylko się modlić ;). Chyba miała rację, bo jednak żem skłonna do myślenia i jakoś do kościółka przez to przestałam chodzić :)

      Usuń
    2. Cóż, Tetryku... :) Nie pójdę tą drogą, iżby Lectorów do swej wiary przywiązanych do jakiej alteracji nie przywieść...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. szczur z loch ness8 października 2017 13:54

    Owego drobnowidła ja żem potrzebował jakiś czas temu, kiedy to Waszmość żółte litery w artykułach swoich kreślił hehehehe :-) Niemniej od czasu ostatniego i sławetnego Kartofliska, kiedy to Waszmość w łaskawości swojej, a za co wdzięcznym pozostaje, drobnowidło mi podarował i ten kłopot strasznym się już nie wydaje. Kłaniam z zaścianka Loch Ness
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobliwie, że złote litery na czarnym tle to już tu przeszłość równie zamierzchła jak stworzenia w karbonie żyjące...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Mniejsza z mikroskopami! Nowy konterfekt robi wrażenie. Przynajmniej na mnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza ta skromnie schowana, ale jednak widoczna flaszeczka :)

      Usuń
    2. Ale czyż nie cenim jewo nie tolko za eto?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Nie ma sie czym chwialić... Nigdym nie gustował w opakowaniach... zdecydowanie preferuję zawartość, to i pewnie tak też i tym razem było, tyle że cieszenie się zawartością pozbawioną opakowania byłoby cokolwiek trudnym...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Słowem religia i polityka potrafią się wszędzie w...trącić i namieszać.:)))
    Hmmm... no proszę, kolejna... zmiana, podnosząca estetykę strony...:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy estetykę to już nie mnie sądzić... raczej bym to uznał za zapis pewnej chwili...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Coś mi się wydaje (na granicy pewności), że drobnowidło to podróba i plagiat imagineskopu - tyle, że z wmontowanym krzywym szkiełkiem wewnątrz.
    Ale ale... czy na swoim nowym portrecie Waść nie dzierżysz w ręce jednego z owych modeli, na ilustrację napisanej noty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rękach piastuję opakowanie (najpewniej jeszcze nie do końca puste, bo jakby było, to przecie bym go nie piastował; podobnie jak Imć Onufry nie cierpię pustych naczyń!) po środku wprawdzie imagogennym, choć onegoż imagogenność oceniałbym umiarkowanie... Natomiast trop wywiedziony zda mi się zwodniczym, bo choć są naukowcy, którzy mylą, to co widzą, z tym, co im się wydaje, że widzą, luboż i nawet z tym, co sobie wyobrażają, to przecie ogół trzeźwej ludności zazwyczaj nie ma kłopotu z rozróżnieniem tego, co sobie imaginować pozwala, a tem, co gołem luboż i uzbrojonem okiem w rzeczywistości widzi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. To pewnie stąd "z igły widły"? :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A akurat nie...:) Widły bowiem są wszelkich rzeczy rozdwojeniem, czyli rozwidleniem i tutaj owe pochodzi od wicia (viti) w rozumieniu wywijania, formowania, gięcia etc...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. S. Chróścikowski pisał: "...wody 2 lub 3 kropel wpuść na tabliczkę szklaną i przez drobnowidło patrzaj. Ujrzysz wielką liczbę małych robaczków różnego rodzaju, jedne z rogami, drugie z rozdwojonym ogonem..." Doświadczenie uczy, że tego typu robaki również bez drobnowidła można zobaczyć, a jakże.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że te bez drobnowidła postrzegane mają diablo długiego żywota...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Ciekawe, co współczesnego niedocenianego stanie się przełomem? Jeśli w ogóle coś. Może dowiemy się, że woda jednak pamięta? ;) No i piękny Wachmistrz nowy i świeży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością każdy czas ma jakiegoś swego zapomnianego bohatera... Ponoś od lat towarzystwa wielkie naftowe skupują patenty na insze, przeważnie elektryczne automobile i ich w najgłębszych chowają szufladach... Zapewne i podobnych historyj już za parę dziesiątków lat ujawni się sporo... Co się rzekomo świeżego tyczy wyglądu, to dodać sobie pozwolę, że od pewnego wieku wszelkie o tem uwagi brzmią niczem niezamierzona ironia:))
      Kłaniam nisko, za wizytę niepomiernie obligowany:)

      Usuń
  9. Tak to bywało z wieloma nowościami, które nie dość doskonałe są, by od razu ich użyteczność dostrzec. Skoro drobnowidło niezbyt wyraźny, lubo zbyt zniekształcony dawało obraz, to i trudno było o jego zastosowanie. Pamiętam, gdym sam Assemblera poznawał, też większego sensu w tem nie widziałem, boć aby dwie liczby do siebie dodać, algorytm napisać trzeba było na dwie strony. Gdyby inni tak samo myśleli, nie pisałbym teraz na komputerze, jeno piórem po papierze bym skrobał i na chronometr zaniepokojony zerkał, zali jeszcze znaczki zdążyć kupię. Ot, natura ludzka. Dlatego kochajmy tych, co szaleńcami zwani, za własnymi wizjami gonili, choćby i dogonić ich nie zdołali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, o czem Waść prawisz, to zwyczajna każdemu wynalazkowi turbacyja z tem, jakże onego użyteczność łacniejszą do pojęcia wystawić i jakich dlań zastosowań jeszcze wynaleźć można... Podejście zaś odrzucające jakiś wynalazek z przyczyn religijnych mnie się zaś wydaje arcybliskie temu rozumieniu, które biblioteki aleksandryjskiej nakazywało spalić, bo zawiera albo coś, co jest już w Koranie i wtedy jest zbyteczne, albo zawiera coś nad to a wówczas jest szkodliwe(mówię o sposobie rozumowania, nie zaś o fakcie spalenia biblioteki, który jest najpewniej jednak mitem po wiekach wymyślonem)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. W muzeum w Bogocie znajduje się eksponat zwany płytką genetyczną. Obiekt w kształcie dysku, wykonany z lidytu ( bardzo łamliwego łupka krzemionkowego). zawiera ( po obu stronach) relief przedstawiający fazy ewolucji od płazów do człowieka. Eksperci twierdzą, że pochodzi z czasów prehistorycznych i nic nie wskazuje na to, by stanowił falsyfikat. Zadziwiające jest to, że takie szczegóły genetyki znane są od niedawna.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)