13 lipca, 2013

O grunwaldzkiej batalijej krzynę arytmetycznie...

Ma się ku grunwaldzkiej wiktoryi rocznicy, to i przypomnę, żem na tem blogu rok już temu był ku tejże batalii czynił podchodów, najwięcej jednak kwestyj mało znanych na pamięć przywodząc, jako to przewag naszych służb wywiadowczych i dyplomatycznych, luboż też niemal nieznanego tejże wojny frontu, i to bynajmniej nie w Prusiech będącego, żem spominał, że już do dawniejszych, na onetowskich jeszcze włościach, póki co nawracał nie będę...
  Dziś Wam jednak bym inszego jeszcze chciał tejże batalii wystawić aspektu, a mianowicie porachować tych wojaków tam walczących, zasię z tegoż paru wyciągnąć konkluzyj, paradoksalnie nam onejże bitwy w cależ odmiennym świetle, niźli tego, co o niej się miarkować przywykło, wystawiających... Komu się cyfry jeno ze szkołą, luboż długami własnemi kojarzą, niechajże nas poniecha, by się nam na humorach nie popsował:))
   Rzec się godzi, że mało która i batalija takich afektów budząc, takoż po jednej, jako i drugiej stronie, tak rozbieżnych relacyj w tem względzie przyniesła. Świadkowie najpryncypalniejsi, bo bitwie spółcześni, a i niekiedy onejże przytomni, liczb nam nie podali cale. Późniejszym przyszło czasem tak tęgich głupstw pleść, że to już i nie bajki nawet, a krotochwile czasem czyste...:)) Herburt z Fulsztyna* się nie wiedzieć skąd doliczył Jagiełłowych 163 tysiąców, pomiędzy któremi być miało 60 tysięcy Polaków, 42 tysiące Litwinów i Żmudzinów z Rusinami, 40 tysięcy Tatarów i wreście 21 tysięcy zaciężnych z Czech, Moraw, Węgier i ze Śląska... Nawiasem: autor najpirwszej historyi państwa krzyżackiego, Voigt, professor królewieckiego uniwersytetu, Mićkiewiczowi spółcześny, Herburtowi zawierzył i w swojem "Geschichte Preussens" tych liczb powtórzył, Krzyżaków zasię policzył na tysiąców ośmdziesiąt i trzy... Ba! Małoż z tem... nawet i nasz historyk wojskowości wyborny, Korzon, tychże cyfr jeszczeć i w XX wieku powtarzał!** 
Krzyżaki  same,  na sobór w Pizie relacyi pisząc, głosili że Jagiełło ich zmógł armiją 500 tysięcy liczącą, aleć onych zrozumieć tu idzie, że się jako stłomaczyć z przegranej pragnęli... A przecie oni i cależ nie najwięcej się naszych doliczyli, bo Francuzikowi jednemu*** się tak w oczach troiło i czworzyło, że do 400 tysiąców "Saracenów" (Tatarów?) doszedł i 600 tysięcy Polaków i Litwinów, a przecie i on rekordu nie pobił, bo mnich jeden lubecki i milijonów sześciu był się dorachował!:)) Jest przy tem i wielce interesująca relacyja niejakiego Joannesa Schiphowera z Meppen, co wylicza 240 tysiąców Tatarów, 150 tysiąców "Turków", 170 tysiąców "Moskwiczów" jakich, 200 tysiąców Żmudzinów, tyleż samo Wołochów, aliści jak do polskich wojsk był przyszedł, onych "ledwo" 30 tysiąców podaje, co osobliwie zbieżne z obrazem dziś za prawdziwy przyjmowanem...
  Zakonnych przeważnie wielokroć skromniej liczono, co też miało tłomaczyć przecz i pokonać się Jagielle dali... De Monstrelet naliczył onych "ledwie"tysiąców 300, kronikarze pruscy ubitych samych na sto tysięcy liczyli, w tem Krzyżaków z górą czterdzieści...
  Trzebaż było, by się za sprawę historycy nowożytni wzięli i już to na księgach czynszowych zakonnych bazując ("soldbuchach"), już to na wiedzy swej o chorągwi możebnej liczbie, a kopij**** w chorągwi,  szacowali krzyżowych na jezdnych ode 14 000 do 30 000, zasię piechoty od 5 000 do 50 000 (w tem przypadku wielce istotne, zali do piechoty zaliczano ciurów i sług obozowych), polsko-litewskich zasię na jakie 20 do 40 tysiąców jazdy i drugie tyleż piechoty...  Z czasem się i historycy nauczyli szacować podług możebności mobilizacyjnych kraju danego i z wyliczeń tych wyszło, że Zakon nijakim sposobem nie mógł więcej pod broń wziąć jak jakie 33-35  tysięcy wszytkich (!) zbrojnych, tedy odliczywszy załogi, co po twierdzach zostały i oddziały, co im inszych zadań poruczono (jakie 6 000 chłopa), zasię dodamy zagranicznych "gości Zakonu" i zaciężnych, co owych odkomenderowanych rekompensowało, będziem mieć pod Grunwaldem jakie 21 tysięcy konnych tudzież 11 tysięcy pieszych, z czeladzią obozową pospołu licząc.
   Metodami szacowania tegoż Czytaczów nie zanudzając, podam jeno wyliczenie takowe, że pod Jagiełłową komendą jakich 40 tysiąców zbrojnych mielim, w tem jakie 18 tysięcy konnych***** z Korony samej, jakie 11 tysięcy Litwinów i Rusinów i może ze trzy tysiące piechoty kmiecej, najpewniej z samego Mazowsza, Kujaw i Łęczyckiego skrzykniętej, choć i o Litwinach kilkuset nam wiedzieć... O Tatarach samych jeszczeć pisać mi przyjdzie, boć to osobna i wielce interesująca kwestyja... tutaj na mą odpowiedzialność (tak: wiem, że Długosz jeno o trzystu spomina!) przyjmijmyż ich wielce ostrożnie na jakie półtora do dwóch tysiąców...
  Przyjdzie nam na koniec uznać, że owe siły po stronach obu wcale niewiele się potencyją swoją różniły i wkoło jakich 30 - 35 tysiąców oscylowały. I tutaj rad bym Czytacza każdego prosił, by swego imaginowanego tejże bitwy obrazu przywołał, czy to za Długoszem, czy za Sienkiewiczem, czyli też za Aleksandrem Fordem i onegoż ekranizacyją "Krzyżaków". Powszechnie się bowiem sądzi, że owe kupy rycerstwa jednego i drugiego runąwszy ku sobie, zwarły się w zmaganiach okrutnych, gdzie mąż na męża nastawał, gdzie miecz o miecz luboż o pawęż szczękał, a i takoż te zmagania trwały dzień cały w onem skwarze lipcowem aż do najostatniejszego zmagających się utrudzenia... Ano, zaliżby tak prawdziwie być miało, przecz nam głosić, że się w tejże bitwie Jagiełło miał jako wódz wyborny ukazać, skoro mu za kibica jeno być przyszło, ze dwa razy raptem w starcia przebieg ingerując...?
   Ano i tu się do Imci Kuczyńskiego****** odwołam, co bodaj pirwszy był wziął i czynności najprostszej wykonał...PRZEMIERZYŁ pole bitwy! A zasię z onegoż przemierzenia wielce intrygujących konkluzyj wywiódł... Owoż jako się pokazało przestrzeń do walki możebna pomiędzy wsiami Stębarkiem (Tannenbergiem) i Łodwigowem równo 3 kilometry liczy, ode środka wsi jednej do środka wsi drugiej licząc. Wiedzieć nam, że się między opłotkami po łbach nie prano, tedy zawęziwszy onego pola kapkę, najwięcej nam mieć przyjdzie jakie dwa i pół kilometra mieć. Teraz zaś licząc, że na linijej takowej najwyżej tysiąc dwustu z okładem rycerzy po stronie każdej stanąć by mogło w szyku "płotem" zwanem (mąż wpodle męża), gdzie na jeźdźca jednego jakie dwa metry by przypadały, a nawet jakobyśmy onych podwoili szereg za pierwszemi wtóry czyniąc (trzeci zbyteczny, boby się ani jak docisnąć nie mieli... chyba, że o wznoszenie okrzyków do walki zagrzewających by szło) pytanie się rodzi zasadne wielce: na cóż zatem armia tak ogromna? Po cóż potencyja taka, skoro w boju ledwo dziesiątej jej części wziąć udział przyszło?
  Ano i po tośmy tych wszytkich wywodów liczbowych czynili, by na koniec k'temu przejść, że niemożebnem była taka jatka powszechna, jaką nam wystawiają... I nie byłoż w tejże batalijej bezhołowia jakiego, jako żywo pożar w burdelu w czasie powodzi na myśl przywodzącego... Luboż jak kto woli taktyki, co to ją lat później ćwierć tysiąca Imć Wołodyjowski miał skwitować słowami : "U nas szlachta po dawnemu w dym chodzi i szablami goli, a jak zrazu nie wygoli, to ją wygolą!"
   Owoż z onych wyliczeń jawnie wychodzi, że:
primo: król sobie pozycji na toż na wzgórzu naznaczył, by wgląd mieć w bitwę, niczem trener jaki w mecz i mogąc dowolnie zawodników swoich podług wzglądu na utrudzenie onych mieniać, chorągwij poszczególnych z boju cofając na wytchnienia chwil kilka, czy i godzin nawet, w ich mieśćce świżych posyłając, bo wybierać miał z czego...
secundo: mimoż i tego nie sposób się z tem zgodzić, by kto kraju całego sił zebrawszy do rozprawy najpryncypalniejszej, dopuścił by się owa bitwa jeno częścią sił toczyć miała... Niechybnie zatem bój szedł nie tak, jak to Długosz opisywał; jeno między temi wioszczynami, aleć i w inszych mieśćcach.
tertio: że Jagiełło dość miał sił, by i jakiej niespodzianej Krzyżakom zgotować siurpryzy, o której nam Długosz milczy, aleć o tem to nam jeszcze z osobna pisać przyjdzie...
_____________________________
* Historyk polski wieku XVI, kasztelan sanocki, autor "Historii Polski" napisanej po łacinie i wydanej kilkakrotnie w Bazylei, Gdańsku i Królewcu
**T.Korzon "Dzieje wojen i wojskowości w Polsce" (1912, wyd. II 1923). Po prawdzie Korzon kapkę zbastował , bo pisze już o 100 tysiącach zbrojnych w armii Jagiełłowej, aleć przy 83 tysiącach krzyżackich obstaje..
 *** Enguerrande Monstrelet  
**** kopia - takoż i czasem pocztem zwana; najmniejsza jednostka konnej chorągwi, co się składała z rycerza, giermka onegoż, jakiego sługi wtórego luboż i trzeciego u zamożniejszych rycerzów, takoż i strzelca jakiego z łukiem lub kuszą. Możnaż przyjać, że się kopia najmniej z trzech, najwięcej z ośmiu ludzi składała, przecie obliczanie wojsk liczebności poprzez NIEPEWNĄ liczbę chorągwi, mnożoną przez NIEZNANĄ ilość kopij (od 50 nawet i do 300), z których każdej można jeno PRZYPUSZCZALNEJ liczebności przyjąć... przedsięwzięciem nadto azardowem mi się widzi...
***** tutaj ciurów obozowych nie liczym, bo w batalii udziału nie wzięli, jeno godzi się spomnieć, że ich takoż jakie 15 do 18 tysiąców być mogło.
****** Stefan M.Kuczyński "Wielka Wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411" Warszawa 1955


26 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt13 lipca 2013 13:12

    Zgodne to z moim rozumieniem humanistycznego podejścia: tokowali chłopaki, tokowali, aż znalazł się taki, co z calówką na miejsce pojechał i zrazu mity obalił jednym paluszkiem. Miał może jakiego stryja inżyniera, co mu to był podszepnął?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie mógł po prostu mieć głowy na karku?:)) Jeszcze trochę i pocznę Cię posądzać o jakiś... no właśnie, jak to nazwać? Taki nacjonalizm branżowy? Branżyzm?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Jeszcze jedna, no góra dwie rocznice i przywiedziesz Waszmość czytelników do konkluzji, że owej Bitwy nie było w ogóle, a to za przyczyną tego, że nijakim sposobem odbyć się nie mogła
    hehehehe :-)
    Pozdrawiam(y) z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak skrajnie to nie sądzę, by się stać miało, choć czy się jakie nowe nie pokażą odkrycia, któż to wiedzieć może? :) I cóż Waść na to powiesz, że archeologowie od klikudziesięciu lat pole grunwaldzkie badający, dopotąd nie natrafili na nijakie owych wilczych dołów pozostałości, ni na żadnego jakiego pochówku zbiorowego miejsce...?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Skoro wywołujesz Waszeć do tablicy, odpowiem jak umiem. Dół nawet głęboki nie jest trwałą konstrukcją i jeśli ziemi doń nasypać, na dodatek z niego pochodzącej, nijakiego śladu po wiekach nie zostawi. Druga kwestia jest trudniejsza, chociaż również da się wyjaśnić. Być może ciała poległych, po grabieniu, spalono na stosach z obawy przed zarazą, bo w końcu panowały wówczas lipcowe upały.
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    3. W obydwu kwestyjach zaprzeczę... Dół wilczy, jeśli był i zadania swego spełnił, winien by był choć resztki zawierać szkieletów końskich, których nikt przecie z nich nie wyciągał, co najwyżej dobił, by się niebożęta nie męczyły, pojmuję, że być może wydobyto z nich zwłoki możniejszych rycerzy, by ich gdzie pochować godnie i po krześcijańsku, aliści nie tyczyłoby się to najpospolitszej czerni, co sług swoich już żadnych nie miała i nie miał kto się zatroszczyć o nich, jako i Tatarów, których też nikt z pewnością nie dobywał... Pojmuję, że zwłoki w tych dołach mogły być z czegokolwiek cennego ograbione, aliści choćby złomki włóczni pozostać winny, jako rzeczy zupełnie już nieprzydatne... I com rzekł< prawyś Waść, gdy o zagrożeniu upałem prawisz i konieczności zwłok grzebania, ale właśnie grzebania! Nie palenia! Z całą pewnością tam wszytkim , może okrom Tatarów, zapewniono choć namiastkę krześcijańskiego pochówku, co oznaczałoby i księdza i pochówek grzebalny... A ten znów, by go łacniejszym uczynić, najprostszym by mi się zdał z wykorzystaniem tych dołów już przez Krzyżaków rzekomo wykopanych... Chyba, że żadnych dołów nie było i rzecz jest bajędą kolejną...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Ważkie to argumenty i przyznam, że pisząc o spaleniu zwłok również miałem watpliwości, biorąc pod uwagę względy religijne związane z pochówkiem. Ale inne myśli także przychodzą do głowy. To, że czegoś dotychczas nie znaleziono (nie odkryto) nie przesądza o tym, że czegoś nie ma. Cała historia nauki dowodzi owej tezy. Jak szukać, to ogólnie wiadomo i nie jest to kluczowe, bo pewnie szukano wnikliwie i profesjonalnie. Najważniejsze jest to gdzie szukać, co może mieć tu znaczenie. Nawet to co sam Waszmość napisałeś, może wskazywać, że bitwa miała miejsce, być może bardzo blisko, jednak nie w tym miejscu. Druga sprawa to licha materia, z której uczyniono konie i ludzi, tj. związki organiczne. Polskie przepisy dopuszczają pochówek w tym samym miejscu po upływie dwudziestu lat i pewnie nie jest to wyssane z palca, a z czegoś wynika. Stąd obawiam się, że w przypadku płytkiej mogiły w szczerym polu, po wiekach niewiele z owych związków organicznych przetrwało, o ile cokolwiek przetrwało.
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    5. Przecie nie twierdzę, że bitwy nie było i że szukać nie ma czego...:) To Waść żeś podniósł, że być może ku takim konkluzjom kiedyś przyjdziemy, a ja niejako na potwierdzenie tego, żem najpierwszej z brzegu podniósł wątpliwości:) Prawyś, Mospanie, że tkanki iście w lat niewiele już pod ziemią znikają, aliści szkielety, luboż ich cząstki przetrwać potrafią i setki lat, a i bez nich zwykle jest moc drobiazgu pochówek znaczącego: sprzączki jakie, zapinki, nawet jeśli zwłok rabowano, to nie sądzę by był czas na ich staranne przepatrywanie, osobliwie jak który był paskudnie rozpłatany... Coć przecie, cokolwiek być powinno, a nie ma... Z czego ja osobiście dywaguję, że owe doły to mit pewnie jaki, luboż może ich gdzie tam pokopano kilku nieznacznych, a reszty dorobił Długosz, a nie że batalii nie było. Wywiodę ja zresztą niezadługo dla jakich przyczyn tak mniemam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Każdy przekaz pisany to z założenia jakieś uproszczenie, dość często nieświadome, a bywa że wręcz świadome przekłamanie, a jeśli na dodatek towarzyszy temu brak konkretnych rezulatatów prac archeologicznych, obszar różnorodnych i możliwych teorii znacznie się poszerza. I tak też jest w tym przypadku. Jedno co z pewnością wiadomo, że opis zawarty w źródłach i co ważniejsze funkcjonujący w świadomości zbiorowej, po części rozmija się z prawdą, a przynajmniej wiele na to wskazuje. Oczywiście, brak śladów materialnych takich lub innych, a z tego co piszesz - jakichkolwiek, można jakoś racjonalnie
      wyjaśnić, jednak sam fakt konieczności szukania takich wyjaśnień jest sam w sobie znamienny. Przyznam, że rozsądnie - a przynajmniej jak dla mnie, osoby nie będącej historykiem - wypowiadał się w tych wszystkich kwestiach powoływany również przez Ciebie - Kuczyński (książka - Wojna z Zakonem).
      Pozdrawiam z zaścianka Loch Ness :-)
      ps. przystępuję do czytania kolejnego Twojego tekstu
      :-)

      Usuń
    7. Po prawdzie to niedawnem czasem mieliśmy pewnego prawnik-ekscentryka, który wywodził, że brak dowodów jest najlepszym dowodem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Jakbyś Wachmistrzu tych walczących nie liczył to ja i tak nigdy nie zapomnę kiedy ta bitwa miała miejsce i że była największym zwycięstwem Polaków w naszej historii. I przyznam, że to głównie dzięki słynnemu filmowi no i oczywiście dzięki Sienkiewiczowi.
    A ta miejscowość to się podobno nie Grunwald nazywała, tylko dużo mniej szlachetnie...
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojmuję ja, że przepomnieć ciężko, gdy data ta połowie bimbrowników w tym kraju za sekretną formułę, przepis na proporcje w pędzonym trunku, oznaczającą...:) Co się tyczy bitwy tej znaczenia, to nie wiem ja, zali bym w skali tysiąca lat dziejów naszych, mimo wszystko Bitwy Warszawskiej dwudziestego roku za znaczniejszą nie widział... I nie o skalę mi idzie, a o znaczenie, bo ewentualna nasza pod Grunwaldem klęska by wcale zatraty kraju jeszcze nie znaczyła...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Z odpowiedzi Wachmistrza nie wyciągnę jednak wniosku, że zaliczona zostałam do bimbrowników...:-)
      A jesli chodzi o Bitwę Warszawską - to mój osobisty historyk pozwala sobie być tego samego zdania co Wachmistrz.
      Pozdrowienia przesyłam zatem podwójne :-)

      Usuń
    3. A któż w tym kraju bimbrownikiem nie był, nie jest lub nie będzie?:)) Ja tam nie mam problemu z tym, by się przyznać, żem pędził, a tuszę, że i niejedno jeszcze upędzę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. To jak tylko mieszkanie skończymy malować, to pójdziemy kupić odpowiednią instalację. Żeby nam tylko potem na suficie wszystko nie wylądowało...
      Pozdrawiam lipcowo :)

      Usuń
    5. Przy starannej i fachowej obsłudze....?:)) Nie powinno, ale w razie wątpliwości, to może lepiej poczekać z malowaniem?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    A dlaczego Długosz miałby nie tak bój opisywać lub cokolwiek zmilczeć? Jaki "interes" w tym mógł mieć?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Primo, że go tam przecie nie było, a opowieści mieć mógł z dwóch źródeł najpryncypalniejszych, a to oćca własnego opowieść, aliści, że ten tam był jeno prostym rycerzem, to i całości nie ogarniał, zasię od kanclerza Oleśnickiego, którego Długosz był totumfackim i zausznikiem. Proszę zwrócić uwagę na to, jak Długosz opisuje epizod z samym właśnie Oleśnickim, który miał króla atakowanego przez rycerza niemieckiego bronić. U Długosza to niemal czyn heroiczny, nagrody godny, a w rzeczywistości uznane to zostało nieledwie za zabójstwo, że się Oleśnicki w rycerski pojedynek "jeden na jednego" był wtrącił i Niemca z konia zwalił. Zamknęło to Oleśnickiemu drogę do pasowania na rycerza i przesądziło w zasadzie o jego duchownej karierze...
      A że znów Oleśnicki w schyłkowych latach swoich i Jagiełły koty z królem darł, zdominować go próbując, to i o Jagielle wszelkie upowszechniano historie, by go zdyskredytować i Długosz wcale niezgorzej się na tem polu Oleśnickiemu przysłużył... Pomijając już i to, że jako człek niewojenny mało się na zawiłościach militarnych rozumiał i okrom złej woli wobec Jagiełły, wiele jeszcze zwyczajnych po prostu popełnił błędów...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Nie da się ukryć, że Polacy (i Litwini, i Rusini) wzięli dużo z taktyki Wschodu. Było to jednak zabójcze dla Zachodu. Powiedzmy sobie szczerze, wódz walczący w pierwszej linii - większego kretynizmu nie widziałem.
    Odczuwam tęsknotę za Waszmością, jeżeli zgubiliście Acan adres, to należy mój nick nacisnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja za sobą tęknię...! Za tym dawniejszym Wachmistrzem, co czasu miał wielekroć więcej... :) Co się taktyki tyczy, to zważ jak wiele w tem rycerskiego obyczaju, Wschodowi - jak słusznie zauważasz - nieznanego... Doskonałą tego, co piszesz, ilustracją śmierć będzie Henryka Pobożnego pod Legnicą, czy ślepego Jana Luksemburskiego, który do dwóch rycerzy przywiązany, popędził na swój ostatni bój pod Crecy, co podług naszych kategoryj dzisiejszych jest szczytem głupoty, zaś podług tamtocześnych: najwyższym dowodem poczucia honoru...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Rocznicę grunwaldzką obchodzę sobie prywatnie od czasów licealnych. Na przekór 22 lipca taką wówczas młodzieńczą protestację podjęłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncept w rzeczy samej wyborny :) Jeden z moich kolegów twierdził, że on świętuje nie 22 Lipca, a E.Wedla, ale ten mi się zdaje celniejszym...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Większość rodaków wiedzę o Grunwaldzie czerpie z obrazu Matejki. A ten jak ostatnio czytałem do lamusa powoli odchodzi.
    Wychodzi na to, że serca mamy pokrzepione jak trzeba.
    Tylko od czasu do czasu ktoś wkłada kij w szprychy kół historii tego wspaniałego narodu
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serca zapewne... choć pewnie to o brak do pokrzepiania powodów by szło... A że naród już cokolwiek oczytany, to mu i może co nie w smak, że tam Jungingena włócznią świętego Maurycego mordują, abo że Konrad z Oleśnicy "wojuje" berłem rektora UJ...:) Reasumując: jak mówił Rzecki w "Lalce" : "ladny to obraz, ale nie nalezy go pokazywac zolnierzom, ktorzy brali udzial w bitwach… ":)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Matematyka historyczna :) Takie rachowanie mi się podoba :)

    Koniecznie musisz Waszeć o tych Tatarach napisać, gdyż ciekawi mnie skądżeś do liczby ich pięciokrotnej, niźli Długosz podaje, doszedł...

    Jeszcze spytać chciałbym: cóż to te "ciury obozowe"? Przyznać trzeba, nazwa fajnie brzmiąca, aleć niewiele mi mówiąca...

    Zasię co do owej "jatki", o której mowa... Pamiętasz Waszeć zapewne, że Sienkiewicz pisał w szczególnej sytuacji tudziez ze szczególnym celem - ku pokrzepieniu serc... A filmowcy też nie od dzisiaj stawiają bardziej na rozmach, niźli na wierność pierwowzorowi...

    Tymczasem mam tu coś dla Waszmości: http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/duma-rzeczypospolitej,1,5553074,kiosk-wiadomosc.html :)

    Nadto szykuję u siebie pewien text, z dedykacyją dla Wachmistrza właśnie :) Za dni parę wypatruj proszę części pierwszej...

    Pozdrawiam gorąco!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko kiedy Waszmości życzenie tak chyżo spełnić mogę...:) Dziś się o onych Tatarzętach nota ukaże... Co się ciurów tyczy, to to czeladź najczęściej była panów towarzyszy z chorągwi pancernych, czyli pachołkowie na toż odpowiedzialni, by się taborem zajmował, spyżą, wodę nosił, drwa rąbał, słowem frontowi służący... Choć bywało, że ich do militarnych używano posług, jak choćby Czarniecki w bitwie pod Basią, gdzie wobec okrutnej Moskiwicinów przewagi, postawił dla efektu psychologicznego parę "choragwi" z ciurów złożonych, z kopiami i jednym towarzyszem pancernym na czele, nibyż jako porucznikiem. Podobnie postąpił Sobieski względem ordy tatarskiej pod Lwów idącej, gdy ciurów z kopiami husarskiemi i skrzydłami poutawiał na wzgórzu, by ordę pragnącą ich wymanewrować, na prawdziwą husarię, w lesie skrytą, wykierował... Insza rzecz jeszcze to ciurów udział w zdobyciu Warszawy w 1655 roku, aliści tam onym najwięcej szło o zdobycie skarbów na Szwedach, bo tych owi z całej przecie Polski do Warszawy najprzód ściągali, nim za morze wywieźli...
      Bóg Zapłać za ten link, poczytywał będę w sposobniejszym czasie:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)