20 września, 2014

Resumee not zdarzonych z Wrześniem Anno Domini 1939 powiązanych...

  Po prawdzie winna się może owa nota zwać regestrem niespełnionych tegorocznych wrześniowych zamierzeń moich, gdziem pierwotkiem tuszył, iże cyklu wiktoryi wiedeńskiej poświęconemu pokończę, aleć przeszła mi rocznica owa wpodle nosa, a pióro nawet kleksa nie uczyniło...:(  Podobniem pamięć bohaterów 11 Września zginionych, czyli Żwirki i Wigury brakiem przypomnienia spostponował, jako i Wojny sprzed lat siedmiu dziesiątków, co dziś dziwnie aktualna, żem nie uświetnił pamięci niczem nowem, tandem jeno owe odgrzewane Wam dziś zaserwuję kotlety, nadziei pełnym, że z jednej może strony się niekoniecznie Fortuna odwróci czyniąc Wachmistrzowi czasu dostatek, za to w sakiewce pustkę, przecie, że co może wygospodarzę czasu jaki zbytek, by po dawnemu fałdów przysiąść... Bo jeśliby tak być dalej miało, to z jednej strony radość niemała, że człek się może nareście z jakich finansowych obieży wyłabuda, z wtórej znów pewnie by trzeba bloga tego, co mi druhem był wiernym przez lat niemało, na jakiem kołku zawiesić...:((
   Reasumując tego, com dopotąd w niejakiem z kampaniją wrześniową powiązaniu spisał, to aż dziw, jak wiele tego przed rokiem, gdzieśmy nieledwie śledztwa prawdziwego pospołu prowadzili nad śmiercią jenerała von Fritscha (I, II i III), zasię noty wielce ważkiej dla mnie żem był nareście spisał, przemyślenia swoje względem coraz modniejszych teoryj o większej rzkomo opłacalności sojuszu z Hitlerem, niźli z aliantami zachodniemi. Insze dawniejsze to wielce mi ważka, a będąca cytatem jednym wielkim z Profesora Wieczorkiewicza pod znamiennem tytułem "Blamaż legionowych generałów?" , insza o narodzinach nie tylko Hubalowej partyzantki, nareście trzecia o polskiej Guernice, czyli Wieluniu, na który bomby spadły, gdy na Westerplatte jeszcze spali, zasię kolejnych kilka  o pewnem cieniu na sławnej pamięci naszej łodzi podwodnej "Orzeł" i o możliwych (podług mnie) inszych kampanijej wrześniowej sposobów rzeczy poprowadzenia, pod zbiorczem tytułem "Czy można było inaczej? (I, II, III, IV,), któregom to cyklu najwięcej w tem roku pokończyć był pragnął...:((






29 komentarzy:

  1. Ktoś, kto tyle tylko ma zamierzeń, ile ich dokładnie zrealizuje, jest osobą małowymiarową i fantazji pozbawioną. Mający zamiarów wiele, realizujący je w miarę pojawiania się możliwości - ten dopiero żyje całą gębą!
    Trzymamy więc kciuki za zamiary, i odsyłamy precz frasunek, że zapewne niektóre z nich nie zostaną zrealizowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamże się pocieszać myślą, że będę pełnowymiarowym i pełnym fantazji autorem niezrealizowanym, ergo niespełnionym?:)) Intencyj pocieszenia pojmując i doceniając, przecie bym jakiej inszej drogi ukazania wolał...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Raczej tą, że mnogość zamiarów często ich spełnienie odsuwa, co nie znaczy że przekreśla. A z pracy, że jest, cieszyć się jeno wypada, bo bez brzucha pełnego i spokojnej głowy tworzyć trudno. Czasy uwielbienia dla głodnych twórców już dawno minęły ;)

      Usuń
    3. Z tem ostatniem zwyczajnie nie zgodzić się nie sposób:)) A mnogość mnogością, zaś hierarchia hierarchą...:) No chyba, że jej nie ma, to natenczas iście daremne żale i próżny trud, bo mleko w nazbyt wielu miejscach rozlane ni jednej łzy nie wyciśnie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Do życia gębą niektórych - choćby piszącą te słowa, żeby ani daleko nie sięgać, ani w pierś cudzą palcem nie celować, skoro jak raz posiada się własną - zachęcać nie trzeba, zatem nie będę.
    Ale, ale, Panie Wachmistrzu, co też ja widzę aż tu doszedłszy garnek za sobą ciągnąc: o kołku Pan zamyszlasz, żeby na nim druha zawiesić?
    Bój się Pan Bengalskiego, toż to zupełny trzeba być meszuge, takie rzeczy opowiadać i jeszcze się tłumaczyć przepracowaniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmę to z ostrożna za zachęty słowa, choć bez pewności niezbitej, tandem Cytrynowej (jak mniemam?) podziękuję, zasię Bengalskiemu przekazać upraszam, by na słowa zważał, bo nie takie kociaki Wachmistrz przez kolano przekładał i moresu uczył...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Zachęta, Panie Wachmistrzu, najniezbitsza, jeno po cytrynowemu wyrażona.
      Bengalski jak zwykle nie winien - może najwyżej nazbyt prędki w gębie, za którą myśl mu nie nadąża, ale wątpliwa to przyznaję, pociecha, że to dlatego, iż z pluszu się ona zrodziła, trocin i budyniu...

      Usuń
    3. Pamiętać będę musiał, że Bengalski jak zwykle...:)) Ale i ów niech pomni, że Wachmistrz gorączka, to czasem szablina sama się w zjawia nie wiedzieć skąd i cóż, że potem płakać rzewnymi łzami... By nie rzec: krokodylimi:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Czołem Waszmość Panie

    Cóż za przypadek...
    Podczas dzisiejszych domowych porządków (jak zwykle w wolnym dniu) naszła mnie refleksja dotycząca naszej historii II wojny światowej.
    Zacząłem się bowiem namyślać co można był zrobić, żeby zmienić bieg historii. Może naprawdę "zwąchanie się" z Hitlerem pozwoliłoby uniknąć hekatomby wojennej?
    Rozmyślałem sobie nad tym i doszedłem do wniosku, że jednak nie! Jedyne co mogliśmy zrobić, to wojna prewencyjna przeciwko Niemcom w 1933 roku. Potem nie było żadnego pola manewru...
    Oddanie się pod władzę III Rzeszy nie uratowałoby nas przed wojną, z tą różnicą, że WTEDY to na Warszawę leciałyby dywanowe naloty RAF (podobne do tych, które zrównały z ziemią Hamburg) a sowieccy sołdaci nie mieliby oporów przed zbiorowymi gwałtami podczas zdobywania naszych ziem. Jedyne czego byśmy nie mieli, to poczucia godności, bo wtedy TO MY bylibyśmy tymi ZŁYMI podobnie jak III Rzesza i Włochy Mussoliniego...
    A co do efektów... No cóż... Gdybyśmy poszli z Hitlerem na Moskwę, to obecnie Polska zaczynała by się gdzieś pod Bydgoszczą a kończyła pod Łomżą (o ile w ogóle by istniała).
    Reasumując, dobrze, że nie wybraliśmy "pokoju za wszelką cenę" oraz nie zawarliśmy układu z Hitlerem do walki przeciw bolszewikom. Nasz wybór (krótkoterminowo samobójczy) długoterminowo nam się to opłacił. Odzyskaliśmy wolność (cóż to jest 50 lat) a zamiana Wołynia i Błot Pińskich na Dolny Śląsk i Pomorze Zachodnie wyszła nam chyba na zdrowie...

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nocie, która własne w tej mierze odsłania przemyślenia, a nad którą ze smutkiem wyznaję, żem wielekroć dłużej myślić musiał, okrom paru wątków pobocznych, jeneralne konkluzyje moje takież są jako i Waszmości...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt20 września 2014 20:19

    Nawet nie mów takich rzeczy, bo blogosfera bez Wachmistrza będzie pośmiewiskiem samej siebie. Postaraj się tedy wykrzesać więcej sił, wstawaj dwie minuty wcześniej i w ten chytry sposób uciułasz tygodniowo kwadransik jaki, żeby jednak czasem pańskim okiem bloga tuczyć. Lud w mojej osobie gorąco naciska, prosi, a i przekonywać jest gotów, gdyby było trzeba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vox populi powiadają vox Dei...:) I cóż ma rzec niedowiarek? Może prawdę? To, com o zawieszaniu pisał, to więcej obaw projekcja, niźli planów czy zamysłów. Nie chcę ja tego i nie zamierzam, ale też nie chcę dać zemrzeć onemu na uwiąd i sklerotyczne powtórki... Aliści jeśli na 34 noty z trzech miesięcy ostatnich lwia część to powtórki, zasię odliczyć polecenia i noty najwięcej z linków, jako ta właśnie, złożone, to wyjdzie, że nowych not żem poradził spisać ledwo cztery, w tem znaczących dwóch ledwo, to chyba zrozumiałe, że się pojawia pytanie o sens tego wszystkiego?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt21 września 2014 11:08

      Trzeba mieć ufność: jeszcze będzie cudownie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Nie wiem czy wiesz, że ta myśl Twoja jest już cytowaną klasyką...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. "..jeszcze będzie weselej i mądrzej..."
      http://youtu.be/pHTxc9Rfor4

      Usuń
    5. Wieręć, że z tą panią może być i weselej... W to wtóre już mi uwierzyć jest trudniej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ot, posucha z nadmiaru... pracy ;-) Ale myśl nie próżnuje, jak sądzę, tos ię objawi później, co wymyśiła ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i prawda...:) Nie będę łgał, że się noty w robocie rodzą, ale bywa, że się jakie słówko przypomni, czy zwrot uformuje foremny w tak dziwacznych, zdałoby się, cyrkumstancyjach, że nie do uwierzenia wręcz...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. To wypada tych odpowiednich /dziwacznych/ cyrkumstancyi życzyć - żeby się nadarzyły - i już wszystko gites będzie;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Dodam jeszcze, że za swoich przedszkolnych lat blogowania /a właściwie żłobkowych, bo jeszcze 3 lat nie mam/ to juz raz przeżywałam taki malutki szantażyk Wachmistrzowy ze pisac przestanie.
      Przeżyjemy i ten kryzysik.:-)

      Usuń
    4. Wachmistrz czeguś jest ulubieńcem tych cyrkumstancyj dziwacznych, co to go opuszczać nie chcę, za to przynajmniej ostatnia jest rzecz, by prawić, że żywot nudny...:) Szantażyk? Hmmm... a jakież to dobra materialne czy insze korzyści miałżebym ja uzyskać w zamian za od szantażu odstąpienie, bo dalibóg, nie pomnę...?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Na odwrót - Wachmistrz miałby święty spokój, a my byśmy stracili...
      "Szantażyk" był tu żartem.

      Usuń
    6. Strata by nie była taka znów wielka, a i święty spokój trzeba by znów myśleć, czym zakłócić...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Bogowanie z czasem wchodzi w krew, Tobie weszlo, wiec wierze, ze pisac bedziesz nadal:)) Poklony i jak zwykle jeden dyg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja wierzę, głównie dlatego, że wiara nie wymaga podstaw racjonalnych...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. "co się odwlecze to nie uciecze" więc zawsze jest szansa na zakończenie cyklu i realizację tu zamierzeń, choćby jakiś urlop zasłużony można wykorzystać ;) wiem, wiem, urlop z blogiem to kiepski pomysł być może, ale zawsze jakaś alternatywa ;) pozdrawiam niedzielnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już bym radziej ten urlop wziął (jakbym mógł) i onego przy blogu przepędził:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. To już jakaś wartość dodana, gdy czytelnicy sami z siebie zaczynają pamiętać o takich Żwirkach i Wigurach :) A znam jeden tegoroczny tego dowód o dziwo ;) Porzucanie niepotrzebne, wystarczy jakieś nowe ramy aktywności wyznaczyć, typu, czekajcie mnie w grudniowy ranek świąteczny ;) i się wytrzyma. a będzie wiadomo, że nic złego się nie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro pamiętają, tym bardziej nic tu po mnie:) Aliści, żartów poniechawszy: myśl rzucona była więcej obawą, niźli zapowiedzią, tandem nie pojmuję czeguż wszyscy się tego akurat uczepili fragmentum. Że się nic złego nie dzieje to właśnie choćby z milczenia wnosić łacno, bo że Wachmistrz jeszcze nie taki stary i dość czerstwy, by trawnik z właściwej strony oglądać, to bym ja dokładnie pojmował odwrotnie: że jak notę za notą sadzi, znak że czeguś do łoża (i komputra) przykuty...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)