11 czerwca, 2016

O prymasie Podoskim

   Pod temże adresem najdzie Lector Miły biogram artysty ośmnastowiecznego, Daniela Chodowieckiego, skądinąd wielce memu sercu miłego malarza, rysownika i rytownika... Komu ochota niechaj poczyta i szkiców pomieszczonych całość przepatrzy, bo warto... Ja zaś bym uwagę prosił obrócić szczególną na rycinę trzecią, gdzie Chodowiecki prymasa Podoskiego w negliżu porannem wystawił... Nie dla uroków negliżu, który naówczas cależ co inszego znaczył, niźli nam dziś za tym rozumieć przychodzi, ani dla uroków postaci, jenoż dla cyrkumstancyj, w których Imć Daniel Xięcia Prymasa wystawił... Zaiste, kto by podpisu nie czytał, przysiągłby, że to może jaki mieszczanin zacny się przy kaffie porannej korespondencyją bawi... Ano i tu zda mi się, że nasz wielce utalentowany gdańszczanin w samo sedno utrafił...:)
   O prymasie Podoskim żem tu spominał już za okazyją cyklu solnego 
(IIIIII , IV , V VI , VII VIII  pokończenia gdym o Jacku Jezierskim i przedsięwzięciach jego solnych był pisał. Ano i pisałżem tam, że najpierwszego grosiwa większego był Jezierski zyszczeł, gdy plenipotentem będąc, zwyczajnie swego chlebodawcę na dwakroć sto tysięcy złotych polskich okradł, a suma to na czasy ówcześne niemała była... Tym chlebodawcą był właśnie prymas Podoski, persona sama w sobie intrygująca wielce, tedym umyślił onemu osobnej poświęcić noty, choć Bóg mi świadkiem, że nie wiem, czy się z motyką na słońce nie porywam, boć prawdziwie to assumpt być winien do dyskursu większego o przyczynach upadku Rzpltej może, a już najmniej do postawy Kościoła ówcześnego w Polszcze...
    Tak czy siak, choć Historya jeśli nas czego uczy, to najwięcej tego, by w niej NIGDY deklaracyj nie składać, że się co kiedy jeszcze nam raz wtóry nie przydarzy, to tu prawdziwie nie sposób mi sobie dziś imaginować, by Kościół w Polszcze miał kiedy jeszcze mieć prymasa na podobieństwo Gabriela Jana Podoskiego... I co trudność niemała kolejna: jak tu oddzielić od prawdy sądy być może krzywdzące? Jak powszechnemu mniemaniu dowieść, że błądzi i czy aby iście błądzi?
   Wystawmyż może najsampierw to, co prymasie powszechnie się prawiło i do dziś za słuszne najczęściej uważa... Ano, niechybnie go miano za zdrajcę i rosyjskiego agenta, co prymasem został na Repnina, ambasadora carowej nakazanie, chocia naonczas Podoski nawet i biskupem nie był! Niechybnie był i masonem, choć są tacy, co głoszą że jeno na spotkania wolnomularzów sreber użyczał i zastawy:))
   Z pewnością był między licznemi dystyngwowanemi personami (króla jegomości nie wyłączając), co się pojawiły, gdy wolnomularze nasi z loży "Cnotliwy Sarmata" :))))) (darować upraszam, ale samo to miano niebywałą moją wesołość budzi-Wachm.) pierwszego na kontynencie domu masońskiego otwierali. A działo się to na terenie ówcześnej jurydyki warszawskiej Bielino w dzień świętego Jana, tradycyjny zatem dzień masońskiego świętowania.
     To, że prymas był masonem, co dziś się może horrendum zdawać, to może i nie rzecz najstraszniejsza, jeśli pomnieć że o czasach prawim, gdzie wolterianizm i libertynizm wszelkiej maści szerokie zbierały żniwo, a nad Sekwaną już i pięknie rozkwitnęły te drzewa, z desek z których niezadługo będą ramy do gilotyn oprawiać... Wielekroć więcej osobliwem, że wszytko zda się wskazywać na to, że to jedyny bodaj na prymasowskim stolcu w dziejach... ateusz prawdziwy:) W każdem bądź razie za żywota całego swego jednej był jeno odprawił mszy... prymicyjnej własnej:) Za złe miano mu wielce, że w czas postów ostentacyją nawet tu i grzesząc, uczt mięsem bogatych wyprawiał, nawet i w Wielki Piątek! Przypomnę, że o czasach prawim, gdzie nawet i biskupi potraw drobiowych nie mieli za postu łamanie, a i nad cielęcinką dysputy były, zali to za mięso liczyć... Skoro zatem Podoski gorszył tem maluczkich, to więcej może i nie faktem samem, jak tą ostentacyą właśnie...
   Te jednak sprawy to w tegoż prymasa biogramie doprawdy drobiazgi, uwagi zgoła niegodne... Skupmyż się na sprawach kardynalnych... Skąd się wziął ów jegomość? Ano ze stronników Augusta III, któremu służąc, przyszedł był nawet do godności kanclerza królewiczów: Franciszka Ksawerego i Karola Krystiana, a po tem jak się prymas Łubieński rozstał z życiem, w czem się wykluczyć nie da, że mu Moskale trutką dopomogli, Repnin przeforsował Podoskiego na stolec prymasowski i tu wątpliwość najpierwsza... Czyli to iście był krok najpierwszy w rzekomo objawionym Podoskiemu przez Repnina planie carycy względem jego osoby: "Trzeba, żebyś wkrótce został kardynałem, a potem papieżem, choćby to miało kosztować imperatorową 2 miliony dukatów"...?
   Czyli też może i więcej o to szło, by z Podoskiego, co adwersarzem był Poniatowskiego i Familii zaciekłym, swoistą przeciwwagę uczynić, podług odwiecznej imperatorów zasady: "divide et impera"? Azali niechęć wzajemna Podoskiego i króla jegomości prozaicznej li tylko była natury, jako to między faworytami dwoma tejże samej władczyni, o względy onej zazdrosnemi, czyli też się co więcej za tem nie kryło... Ano... w memuarach Stanisława Augusta xiążę prymas odmalowany paskudnie, ale mieć to na względzie potrzeba, że ów je już po abdykacyi, na wygnaniu w Peterburku smażył, gdzie jak się zdaje najgłówniejsza tym pamiętnikom myśl przyświecała, to by własną personę w jak najlepszem wystawić oświetleniu... Nader by zajmującem było dać owych Podoskiemu do poczytania i onego uwag posłuchać, aliści ów już i gdy powstawały, od lat dwóch dziesiątek nie żył to i bronić by się nie mógł...
    Reputacyi zresztą tak zszarganej zapewne by i nie wysłuchano, czego zresztą prymas był świadom. O bracie rodzonym, pośle i wojewodzie płockim, Józefie Podoskim, sam mawiał: "Mój brat nie trzyma ze mną, bo nadto poczciwy". Nawiasem, karykatura z epoki przedstawia tegoż Józefa jak (siedząc) karci stojącego brata niczem uczniaka i niczem uczniaka go, z rózgą w ręku, katechizmu uczy!
   Tyle, że jak się w owe memuary królewskie u schyłku żywota pisane wczytać, to okrom zbrodni zamiaru detronizacyi własnej, Podoskiemu przypisywanego, najwięcej tam o prymasie wyrzekań... na gust nikczemny, któremu ów ulegając za miłośnicę wziął sobie panią Oemchową, Niemkę (luterankę!), wdowę po saskim liwerancie*, co na dwór Augusta III był ciast i słodyczy dostarczał... Baba być to miała paskudna i ograniczona, co Podoskiemu najwidniej nie przeszkodziło z nią w stadle niemal małżeńskiem żyć, a przy tem, co u takich libertynów arcyrzadkość... stadło owo, zda się, było sobie wielce wierne i oddane aż do śmierci samej, której też niemal w jednem doczekali czasie....
   Cóż... zaprzeczyć nie sposób, że jeśli o kochanki idzie, król był nierównie większych wymagań i wyrafinowania:)) Tyle, że to nie prymasowska miłośnica akta rozbiorowe Rzeczypospolitej sygnowała...
    Nim ku rzeczom przejdę istotniejszym o jedno bym Lectorów Miłych upraszał, by się na chwil bodaj kilka wyzwolić raczyli z pokutującego u nas przekonania, że każdy z ówcześnych, co na moskiewskim był żołdzie, to łajdak, zdrajca i agent nikczemny, a jeden uczciwy co się tą podłością nie skalał, to Kościuszko szlachetny... Insze to bowiem były czasy, gdzie może dopiero finis Poloniae inszemi kazało oczami pozierać na pieniądze z obcych dworów brane, bo przódzi, choć byli i tacy, co na to od dawna sarkali, przecie vox populi miał w tem i dowód niejakiej zapobiegliwości biorącego, bo przecie każdy się u czyjej klamki uwiesić próbował... Insza, żem ciekaw okrutnie, jak też by i Kościuszki losy wyglądały, gdyby ów ku Ameryce nie wyjechał, a gdzie w kraju z jakiem stronnictwem się wiązać próbował...
   Prawda czasów stanisławowskich okrutna i smutna taka, że Polszcze ówcześnej nie sposób już było siłami własnemi się de novo wybić na wielkość dawniejszą. Tych zaś, co nam ich dziś sądzić przychodzi, nader staranną miarą pierw by ocenić wypadło, czy owi iście już nic, okrom pożytku własnego na względzie nie mieli, jak bodaj ponad wątpienie wszelkie Adam Poniński, marszałek najpierwszego rozbiorowego sejmu... Azyli też owi statyści ówcześni, dziś od czci i wiary odsądzani, jakich własnych, póki co pod moskiewskiego stronnika płaszczem skrywanych, konceptów na naprawę Rzeczypospolitej nie mieli?  Jakże zatem z xiędzem prymasem w tej mierze?
    Znający go, a nieuprzedzeni to podkreślali zawsze w charakterze jego, że był despotyzmu wszelkiego przeciwnikiem i za wolnością w każdej niemal dziedzinie. Jeśli to przyjąć, że to w istocie liberał serca szczerego, to zrozumiałe się staje, że Stanisława Augusta zapędy do państwa wzmocnienia postrzegał za absolutyzmu skłonności. Pisał do "brata" (w masońskim tego słowa rozumieniu) Mokronowskiego w 1764 roku, a więc po sejmie konwokacyjnym, co pierwszych w tej mierze reform rozpoczął: „Drogi kuzynie, co się tu dzieje! Wolności ojczyzna zginęła. Powymyślali jakieś komisje na hetmanów, podskarbich, pieczętarzom przydano asesorów, marszałkom też, a tych wszystkich nominacja tylko od króla! Zważże, jaki despotyzm delikatnie wprowadzony".
    Do końca się jawił jako zwolennik wolnych elekcyj królewskich, najpewniej mając ich za demokracji gwarancję; wiemyż i o tem, że nim do rosyjskiego przystąpił obozu, szukał dla Polski korzyści w powiązaniu najpierw z Saksonią, zasię Francyją... Złośliwy by rzekł i może, że pieczeniarz protektora szukał, a nie znalazłszy moskiewskiej się uwiesił klamki, aliści by tak w istocie swej być by miało, mniemam, że pokornie by czekał ziszczenia Repninowych wizyj o papiestwie dla siebie, nie zaś snuł projekta, co go niechybnie na schizmatyka i odszczepieńca od papieskiego Kościoła wykreować musiały.
   O czym prawię? Ano o tem, że prymas zakony miał za zło dla Rzeczypospolitej największe i nie był w tem ani tak wiele od racji daleki, bo największy w ówcześnej Polszcze ciemnogród to masy szlacheckie, przez szkolnictwo zakonne, najwięcej jezuickie, w tej ciemnocie trzymane... Przy tem nie o jednem epizodzie edukacyjnym w żywocie szlachetki każdego prawim, a procesie całem przywiązania do klasztoru danego, najpierw przez edukacyję przodków swoich, ergo tradycyę, zasię kształcenie własne i progenitury swojej, a pomiędzy niemi przez ustawiczne kontakty już to z kwestarzami, już to i z przeorami, czy starszyzną klasztorną, którą w każdem domu szlacheckim było mieć wśród gości za honor, a i często za spowiedników, czy przewodników duchowych. Osobliwe, że nie jeden Podoski to zło dostrzegał... Spominany Jezierski, że jako publicysta późniejszy zbyteczność zakonów głosił, można rzec, że tem od pryncypała okradzionego nasiąknął to i głosił... Ale już trudno to rzec o umysłach niechybnie światleszych, co przeciw zakonom występowały... Znane pewnie Lectorom wszytkim Krasickiego (biskupa!) o "Monachomachii" rymy; mało komu zdanie Staszica** samego: „Prócz plebana i biskupa każdy inny duchowny jest niepotrzebny, a tym samym szkodliwy”.
    Przypomnieć pozwolę, że to czas, gdzie po krajach inszych poczęto co bardziej sfanatyzowane zakony, a jezuickie szczególnie, wypędzać i kasować. Samych Jezuitów nie kto inny, tylko papież Klemens XIV Anno Domini 1772 skasował i gdyby nie król pruski i caryca rosyjska, niezależność swą od papieża manifestujący, co dozwolili onym się uchować na ziemiach władzy swej podległych ( a przez wpływy swoje i w Polszcze), ani byśmy dziś pewnie o jezuitach we świecie całem nie słyszeli...***
   W takim to czasie i takiej atmosferze miał xiądz prymas wyszykować projektu reformy gruntownej kościoła w Polszcze. W zarysie najpryncypalniejszym miała być zniesioną władza nuncjuszów papieskich, a zwierzchność nad Kościołem wziąć miał Nieustający Synod Narodowy, po połowie z duchownych i świeckich złożony. Że owa władza i majętność wszelką kościelną mieć miała pod jurysdykcyją swoją, a duchowni od tej pory być mieli na pensyi od państwa płaconej, nader łacno było to przeciwnikom za swoisty ówcześny "skok na kasę" przedstawiać. Projekt do Katarzyny posłany dla zatwierdzenia wrócił z niczem, albowiem w temże samem czasie na tle niepokojów religijnych różnowiercy swoich zawiązali konfederacyj, a katoliccy ultrasi swojej, w Radomiu...
   Nie przystaje mi po prawdzie do portretu Podoskiego to, że ów się w tej radomskiej angażował sielnie, a przecie prywatnie potrafił rzec, że "wszystkie religie mają swoje dobre i złe strony". Mniemam, że był do udziału w niej niejako podwójnie przymuszonym, raz naciskiem moskiewskim, dwa niejakim oczekiwaniem mas katolickich, gdzie nie wypadało prymasowi nie stanąć w szeregach defensorów wiary...
   Tak czy siak, koncepta Podoskiemu nie wyszły, bo caryca uznała zapewne, że lepiej póki co katolików nie rozsierdzać zanadto, reform też pewnie lepiej mniej niźli więcej, onej zaś więcej do twarzy jako protektorce jednych i drugich rozsądzającej, niźli Kościół w Polszcze naprawiającej. Osobna to sprawa, co szeptał do ucha (na piśmie oczywista) sam król o konceptach prymasa niecierpianego... Osobliwe, że tej idei, jemu samemu i władzy państwowej najwięcej służącej, nie poparł... A mnie trudno się nie zadumać nad tem, jakże by to dziś wszytko w Polszcze inaczej wyglądać mogło, jakoby się ów zamysł przeprowadzić udało...
    Podoski zatem rzecz swą przegrał, a że go i Repnin nie znosił (znowuż pytanie ciekawe dla przyczyny jakiej? Zaliżby nad miarę się groźnym robił w niezależności swojej?), ów królowi jegomości ujawnił wszystkie sekretne przeciw królowi prymasa znoszenia się z Moskalami. Król tego już ścierpieć ani myślał, a że Podoski, po uchwaleniu praw kardynalnych już i jako marionetka nawet do niczego nie był Rossyjanom potrzebnym, to i zwinęli znad niego parasol ochronny. Pospólnym króla i Moskali naciskiem przymuszono go, by się w cień usunął, władzy nad Kościołem, biskupowi kujawskiemu, Antoniemu Ostrowskiemu, przekazawszy.
   Podoski, oddany pod kuratelę królowi pruskiemu, Fryderykowi II (takoż masonowi:)), miał się osiedlić w Elblągu i tamże z wierną Oemchową rad gości przyjezdnych witał kawą wyborną na progu, co diariusz podróży Daniela Chodowieckiego z wyraźną wspomina sympatią. Konterfekt prymasa w negliżu, co może i Waszej uciechy był wzbudził, też najpewniej z tego się czasu (po 1771 roku) datuje, gdzie ów więcej może żywota wiódł mieszczaninowi jakiemu stosownemu, niźli głowie Kościoła...
   Osobną kwestyją długi prymasa niemałe, co ich rozrzutność poczyniła własna, ale i mniemam plenipotentów w rodzaju Jezierskiego czynność... Jeśli kto ciekaw, tu ma przykładu w postaci inwentarza z sekwestru dóbr szreńskich na rzecz bankiera Teppera, a rzecz nie dla przedłużania noty czynię, ale by w chwili stosownej, gdy o Tepperze pisać będziem, rzeczy przypomnieć.
   I coś z temi długami musiało być na rzeczy głębiej, bo cosi wpodle onej z niemi egzekucyi skłoniło prymasa, by się w podróż ku Francyjej puścił, gdzie go w Marsylii w 1777 podług powszechnego mniemania otruto... I znowuż pytanie z responsem nieznanem: cui podest?

________________________________________
* tzn. dostawcy. Byli i tacy, co twierdzili, że sama jejmość Oemchowa te ciasta piekła...:)
** takoż xiędza przecie, choć po prawdzie za nic sukienkę duchowną mającego i przed śmiercią lękającego się, że go w poświęconej ziemi nie zechcą pochować!
*** Kto znamienitego pomni obrazu filmowego "Misja" z muzyką przecudną Ennio Morricone, ten niech wie, że zdarzenia dramatyczne w filmu finale występujące to właśnie pokłosie oporu jezuitów przeciw kasacie zakonu i nakazowi oddania swych misji.



                                  ................




11 komentarzy:

  1. Panie Wachmistrzu !

    Poczytałem sobie o Gabrysiu Prymasie. Dużo tego, nie powiem, ale interesujące wiadomości, przynajmniej dla mnie. Gdyby ktoś miał ochotę, to służę linkiem http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/gabriel-jan-podoski-h-junosza.
    Oczywiście, byłoby wielce niestosowne dociekać skąd też eminencja miał taki szmal, na który skusił się Jezierski, ani też rozważać, czy to grzech, gdy złodziej okrada złodzieja. Nie mnie rozważać, czy Podoski był założycielem loży masońskiej Cnotliwy Sarmata,czy też wcześniej należał do różokrzyżowców ( razem ze Stanisławem Antonim ). Ponoć konstytucja masońska nakazuje wykluczać z kręgu wybranych brata rozpustnika, ale - jak to gadają obecnie sejmowe orły w żółtym kolorze - nie zabrania przyjmować zepsutego, bo ten, znalazłszy się w zakonie wzorce prawości, naprawić się może. I nie na moją głowę rozważania o przedwiecznym niemowie, który wygląda zza chmur, toleruje wszystko, wykazując stoicki spokój głuchego ślepca. Komuś to jednak przynosi korzyść.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawdzie tom jeszcze nie słyszał, by zgniłe jabłko do koszyka z inszemi włożone, się od owych wyzbyło zepsucia swego, za to takie, że przez to jedno cały kosz wyrzucić było potrzeba... wiele...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Prymas, z racji stanowiska (i majątku, skoro go można było na setki tysięcy okradać) mógł sobie pozwolić na najpiękniejsze metresy. A skoro się związał z kobietą miernej urody i jeszcze posądzaną o prostotę umysłowa, to wytłumaczyć to można tylko jednym słowem: miłość. Trzeba to docenić (oprócz nieudanych chęci zmian w polskim Kościele). Może piekła tak dobre torty, że nie potrafił się oprzeć?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewien wierzący ożenił się z kobietą tak brzydką, że często spotykał się z pytaniem o powód wyboru - uzasadniał to jej podobieństwem do Matki Boskiej. Dowodem tego podobieństwa miało być to, że każdy, komu ją przedstawiał, zaczynał od okrzyku: O, Matko Boska!!!

      Usuń
    2. Którą to, Tetryku, przypowieść za każdym razem powtarzać potrzeba koniecznie, gdy się kto z rozmówców będzie zastawiał proverbium, że vox populi, vox Dei...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Może owa jejmość miała i jeszcze inne, ukryte walory lub umiejętności, które tylko prymas umiał docenić, któż wie?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Ciekawa postać...:)))
    Nazwa loży to oksymoron?:)
    Przy okazji znalazłam zdrobnienie, ale pewno Autor to pod cytat podciągnie i nie będzie się liczyło.:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o cielęcinkę idzie to, nie tyle to cytat, bom go przecie nie oznaczył stosownie, aliści w rzeczy samej po lekturze pewnego sugestywnego opisu, żem widać uległ był nawet i nieświadomie...:)
      W intencyjach lożę składających to z pewnością oksymoronem być nie miało; wybrzmiało to tak dopiero w uszach moich...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Właśnie takiego tłumaczenia się spodziewałam.:)))
      Jeśli chodzi o nazwy, to cóż, ktoś chce szumnie i pięknie, a wyjdzie w najlepszym razie dowcipnie...:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. No dobrze, ale chodzi o to że podły był ci ten prymas, czy że wręcz przeciwnie, dlatego że był podły taki był pozytywny? Czy może wcale taki podły nie był, tylko że pijar miał niezbyt dobry, albo że był tak podły że i pijar nic nie pomógł? :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie: człowiek, ze wszytkiemi tegoż ułomnościami... Tyle, że od prymasa chyba się więcej wymaga... A przynajmniej powinno...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)