16 września, 2016

Słówko cyklu o "xiążęciu Denassów" kończące...

   Pokończywszy dopisanych do wątku onegoż xiążęcia zawirowań wpodle jego służby admiralskiej dla carycy rosyjskiej, smutno klęską na wodach Svensksundu pokończoną, słów paru jeszcze co na pokończenie o xięciu relacyi ((IIIIIIIVVVI , VII , VIII, IX ) dodać trzeba koniecznie... O xięciu powiadam, bo o Polszcze z początkiem lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku, jako i o Dniestrze i żegludze po niem jeszcze prawić będziem... 
  Po służbach, co ich xiążę Karol de Nassau-Siegen był dla carycy pełnił i niemałej się tam dobił na dworze pozycji, można by i mniemać, że za wojną z Polską w 1792 roku, zechce tam kto po tego, byłoż w końcu nie było: najemnika, sięgnąć, skoro ów i kraj zna i ludzi... Luboż jednak po klęsce od Szweda zadanej akcyje xiążęcia nie nadto tam wysoko stały, luboż jako chce i Rydel ów by się przeciw krajowi żony nie podjął służby, ale że i nie chciał przeciw przyjaciołom stawać moskiewskim, to i do polskiego się nie spieszył wojska. Nie znam ja, by go kto w tem wojsku pragnął, znając pewnie, że onegoż wojennika sława wielekroć większa, niźli zdolności prawdziwe, ale jak na niemieckiego przecie księcia, owa "neutralność" swoista, potrafi szacunku wzbudzić... osobliwie żeśmy renegatów mieli niemało i to własnego chowu...
     Osobliwe, że człek tak rzutki, tak świata ciekawy, tak na sławę wszelką zajadły, dni swych dożył w podolskich swych włościach, a ściślej w majątkach po żonie (zmarłej w 1800 roku)dziedziczonych, dwakroć jeszcze tylko na szersze się zapuszczając wody. Za razem pierwszem, gdy ponoć miał wodzostwo dostać nad wojskami Rzeczypospolitej Weneckiej, przeciw nie byle komu, bo... Napoleonowi samemu! Po raz wtóry zaś gdy być i może za owe dawniejsze swoje przeciw cesarzowi zasługi, a i inne może z emigrantami francuskiemi znoszenia się*, umyślił był się z Bonapartem spotykać i przywieść do skutku swej idee fixe, a to wielkiego przeciw Albionowi aliansu francusko-rosyjskiego, którego miał się widzieć kreatorem najpryncypalniejszym...
   To jeno pewna, że się z Bonapartem w Paryżu spotykał sekretnie, ale czy ów jeno przez de Nassaua intencyje sondował rosyjskie, pozwalając wierzyć książęciu, że pospołu świata porządek układają, czyli też ucha ku temu iście nakłaniał, orzec trudno, choć podług mnie więcej możebne to pierwsze... Tak czy siak, nie wyszło nic z tego, zamiast dyplomatów przemówiły pod Austerlitz i Frydlandem armaty i tyleż było z de Nassauowych konceptów.
   Pomarł był xiążę w Tynnej w roku 1809, licznych przy testamencie czyniąc zapisów, by choć grobowiec swój (i żony) od zapomnienia ocalić, aliści i tu potomność zadrwiła, bo przepadł ów między chwastami na podolskim stepie, a paradoksem jedyne co się po książęciu w Polszcze ostało, to nazwa, co po warszawskim dawnym żony pałacu przeszła na teren przyległy i na dzisiejsze Dynasy... No i owe w "Panu Tadeuszu" cytowane już parokroć Wojskiego spominki...
______________________________

* po zajęciu przez Napoleona Wenecji, gdzie osiadł był przyszły Ludwik XVIII, ów król wygnańczy tułał się od dworu do dworu, między inszemi i od rosyjskiego cara Pawła naznaczonych mając na siedzibę Kowla, Łucka i Włodzimierza! Trudnoż przypuścić, by się de Nassau w to nie wdał, gdy mu niemal po sąsiedzku książę Kondeusz pułków dla króla Francyi formować usiłował, luboż by się nie znaszał z dziesiątkami exulantów francuskich, od których się po 1794 zaroiły dwory i pałace na Ukrainie i na Podolu...




                                   ................

25 komentarzy:

  1. Panie Wachmistrzu!
    W II połowie XVIII wieku Rzeczpospolita Wenecka żyła tylko wspomnieniami dawnej świetności. W wojnie między Francją a Austrią rząd republikański starał się zachować neutralność, ale kto ze słabym się liczy. Stąd walczące strony rządziły się jak w nieprzyjacielskim kraju. Zdzierstwa Francuzów doprowadziły do tego, że mieszkańcy Werony wymordowali francuską załogę. Bonaparte nie przyjął satysfakcji ofiarowanej przez wenecki rząd i wypowiedział wojnę. Kiedy armia napoleońska zajęła Wenecję, rzeczpospolita praktycznie bez walki przestała istnieć. Po pokoju w Campo Formio część ziem weneckich oddano cesarzowi austriackiemu, z pozostałe utworzyły Rzeczpospolitą Cisalpińską. Stąd ktoś taki jak de Nassau mógł być brany pod uwagę jako wódz wojsk weneckich, ale na pomyśle się skończyło.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda zawierucha o niepewnem wyniku jest wodą na młyn dla wszelkiej maści kondotierów i awanturników, a kimś takim był, nie bójmy się rzecz nazwać po imieniu, właśnie "nasz" xiążę de Nassau... I to chyba dla takich ludzi typowe, że się w dziesięć różnych projektów angażują, z których może dwa, trzy jako tako realne, a z których może jeden wypali prawdziwie... Reszta to po większej części same fantasmagorie, choć znów czasem nie pozbawione zamysłu głębszego, jak chociażby starania xiążęcia Czartoryskiego by popowstaniowych oficyjerów naszych lokować po przeróżnych egzotycznych armiach, primo dla żołdu, iżby żebrać nie musieli na paryskim bruku, secundo dla ćwiczenia nieustannego, by byli w jakiej takiej formie i ciągłości aktywności, gdy się może i dla Polski jakie sprzyjające cyrkumstancyje otworzą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Zaciekawiona zaglądam jeszcze do wikipedii (:( i czytam tam, że książe ów, poślubia Karolinę Sanguszkową wraz z jej posiadłością:), a może nawet poślubia posiadłość wraz z Karoliną... Nie wiedziałam skąd ta nazwa Dynasy, a przecież na Dynasach tyle się działo miłego :)

    Serdeczności załączam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściślej, o czem żem w pierwszych częściach tegoż cyklu wspominał, to poślubia majątek Jaśnie Wielmożnej Karoliną z miłą okrasą Jej osoby, a najprawdziwiej rzec będzie, że poślubia miraż o tymże majątku i niewiastę, co jego samego w utracjuszostwie przerosła wielekroć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Nie wiem, co napisać, to tylko odnotuję obecność i że przeczytałam.:)
    Nassau miejscami takie pastelowe, że skojarzyło mi się ze słodkimi piankami, które niedawno dzieciom kupiłam.:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że zamek Neuschwanstein do dziś się w logo Disneya przebija na świat cały, że Imć Disney Nassau nie widział...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. No dobrze, przyznam się do pewnego ogłupienia. Nassau to stolica Bahamów, ale ta nazwa to zapewne jakaś kopia miejscowości ze starego kontynentu. Czy też się mylę i bohater tego cyklu pochodził z dalekich wysp?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że to dosyć popularna nazwa.:)))
      "Nassau – stolica Bahamów
      Nassau – jedna z wysp wchodzących w skład Północnych Wysp Cooka
      Nassau – osada na Wyspach Cooka
      Nassau – miasto w Niemczech, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat, w powiecie Rhein-Lahn
      Nassau – gmina związkowa w Niemczech, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat, w powiecie Rhein-Lahn"

      Usuń
    2. Grażyna Ci już rzeczy objaśniła, tandem nie musisz do pierwszej cyklu części sięgać, gdziem pisał, skąd de Nassau-Siegen pochodził...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Dobrodzieju! Ja nie pamiętam, gdzie buty postawiłem, a co dopiero, o czym dwa lata temu czytałem. Z pokorą tedy radę przyjmuję, ale więcej do tej słabości przyznawać się nie myślę.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. W naszym wieku już pewne automatyzmy działają i nawyki, zatem sądzę (z dokładnością do pięciu centymetrów:), żeś ich tam postawił, gdzie wczoraj i przedwczoraj... Słabość? Jaka słabość?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness17 września 2016 07:57

    A mnie tam zawsze smutno jak sie jakiś cykl kończy
    :-(
    Kłaniam z zaścianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się kończy, coś się zaczyna...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Niestety, wśród młodych Warszawiaków nazwa "Dynasy" nie istnieje. Dla mnie jeszcze z punktu widzenia historycznego Dynasy kojarzyły się z kolarstwem, z osobistego - uczyłem się w szkole na skarpie, moi koledzy pochodzili właśnie z Zajęczej, Dobrej, z Tamki. Ale Dynasy zawsze ciężko było nazwać ulicą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie istnieje, a jest niejakim zwornikiem dla tradycji jakiejś miasta części,to dowód na brak starań włodarzy miasta a i może samych miłośników jego, że o to nie zadbały... Podobnie jak w Krakowie masz Kleparz, który jest tylko placu targowego okolicą, ani nie ulicą, ani (choć kiedyś był) dzielnicą, a wszyscy rejon ten kojarzą, bo on wciąż żyje i to życiem dla mieszkańców publicznym...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. I sam sobie odpowiedziałeś Wachmistrzu. Niepotrzebnie obciążasz włodarzy miasta zaistniałą sytuacją, nazwa albo żyje, albo nie. I żadne rozkazy nie pomogą. Na pseudouliczce Dynasy nie ma nic, nawet tradycji. Tymczasem ja, jadąc 2.IX. do Czarnogóry, gdy zapomniałem kapelusika na głowę przed słońcem (skąd mogłem wiedzieć, że podczas całego trekkingu będzie lało non-stop), to poszedłem na bazarek Starego Kleparza. Bo ta nazwa funkcjonuje w codziennym obrocie, tymczasem Dynasy w Warszawie nie.
      Doskonałym przykładem jest Wierzbno, wyciągnięte z lamusa historycznego, nieistniejąca w świadomości Warszawiaków nazwa poddzielnicy Warszawy. I nawet nazwanie jednej ze stacji Metra "Wierzbno" nazwie tej nie pomogło.

      Usuń
    3. Włodarzy (ale i wszelkich zorganizowanych tzw.miłośników) obciążam, bo jeśli są włodarzami całą gębą i zależy im na ożywianiu historycznych związków, daną okolicę spajających i wyróżniających, to sposobów na podtrzymanie tego mają setki... Byle tylko chcieć... Ale jeśli się ma insze priorytety...:(( Czasem się zdarzy, że dopomogą i deweloperowie, jakiego nowego chcąc wyróżnić osiedla, czy ekskluzywnym je czyniąc, pod tradycyjne tej okolicy sięgając miana...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Witaj Wachmistrzu !
    Chętnie do Ciebie zajrzałam, aby zapomnieć o moim smutku- zapraszam na bloga.
    Zawsze z przyjemnością zaczytuję się w Twoich opowieściach- Mistrza historii !
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadtoś WMPani łaskawą... Byłem, czytałem o tejże smutnej sprawie...Współczuć jeno mogę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Tak, proszpana... Koniec, który jest i zarazem nowym początkiem...:) A tak po prawdzie, to o żadnem chyba cyklu rzec nie mogę, że to jego koniec ostateczny; do tylu już się znagła jakie znalazło rzeczy interesujących i do tylu żem nieoczekiwanych suplementów pisał, że nieroztropnem by było myśleć inaczej o tem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A jak tak, to spokojnie czekam co się dalej z tego wykluje!? :D :D :D

      Usuń
    3. Z tego, czy z nowego?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Dzięki Wachmistrzu za rozbudzanie ciekawości u laików, więc sięgnęłam jeszcze do tekstu Jankowskiego:
    https://pl.scribd.com/doc/128348059/Czes%C5%82aw-Jankowski-Powiat-Oszmianski-1900-4-4
    "Lasy Nalibockie rosną do dziś dnia jeszcze na oszmiańskiej ziemi, tylko że już żaden Rejtantam dziś nie poluje, zaś książę Denassów, tak "z polska"nazwany, akurat tak mało fikcyjną jest osobowością, jak wcale niezmyślony w "Panu Tadeuszu" są Nalibockie lasy."
    Serdeczności zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, choć Puszczy Nalibockiej to i w Hollyłódzie znają, za sprawą skręconego zgrabnie, choć kłamliwie wielce, filmu o żydowskiej partyzantce braci Bielskich z czasów wojny ostatniej, nawet i z gwiazd udziałem, jako Daniel Craig czy Liev Schreiber...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)