U Jegomości Leszka Mazana ("Wy mnie jeszcze nie znacie") żem nalazł był osobliwej historii tegoż automobilu, w którem arcyksiążę Franciszek Ferdynand z małżonką w ostatnią się w Sarajewie byli wybrali podróż:
"Kabriolet
hrabiego Harracha tuż po wybuchu wojny w sierpniu 1914 przekazany więc został
dowódcy 5 grupy armii gen. Potiorkowi; po dwu tygodnaich, po kolejnej klęsce na
froncie Potiorka pozbawiono dowództwa. Jego kabriolet trafił w ręce jakiegoś
kapitana. Po dziewięciu dniach wpadł on w czasie jazdy na drzewo i zginął na
miejscu.
Gubernator austriacki - kolejny użytkownik kabrioletu - jeździł nim
kilka miesięcy i miał 4 wypadki; w czasie jednego z nich stracił rękę. Za
symboliczną cenę wóz, który zaczęto już nazywać "przeklętym" kupił niejaki dr
Sarkis. Po pół roku pewnego dnia znaleziono jego samochód przewrócony na dach, a
pod nim zmiażdżone, martwe ciało doktora. Wdowa ofiarowała pojazd znajomemu
jubilerowi. Ten w kilka miesięcy zbankrutował i popełnił samobójstwo.
Kolejny właściciel był lekarzem, korzystał z kabrioletu rzadko, by wreszcie
ulec szalejącej ze strachu żonie i sprzedać go bogatemu Szwajcarowi - kierowcy
rajdowemu. Ten po kilku tygodniach w czasie rajdu roztrzaskał się o kamienną,
przydrożną skałę w Dolomitach. Na pogrzeb rodzina udała się kabrioletem, który
wyszedł ze zderzenia prawie bez szwanku. Kolejnemu właścicielowi, producentowi
win, historyczny wóz zepsuł się na drodze. W czasie holowania przez konie,
silnik niespodziewanie zapalił. Zmiażdżony woźnica zmarł w szpitalu.
Kabriolet przeszedł w ręce właściciela garaży i mechanika samochodowego. Ten
znakomicie wóz odnowił i odmalował, po czym wybrał się z przyjaciółmi na wesele.
Poślizg, uderzenie w przydrożne drzewo. Pięć trupów.
Od tego czasu nikt już
nie odważył się wsiąść do "samochodu śmierci". Zginęło w nim od chwili w zamachu
w Sarajewie 16 osób.
Przeklęty pojazd - który zapewne można by jeszcze
uruchomić, jest rzeczywiście niezniszczalny. Na osobisty rozkaz Franciszka
Józefa przewieziono go do Wiednia. W latach trzydziestych trafił do Muzeum
Miasta Wiednia. Ocalał jako jedyny z eksponatów przysypanych tonami gruzu z
rozwalonego przez bomby w 1944 strychu. Sprzedany do Muzeum Armii (kopia
znajduje się w zamku w Arstetten nad Dunajem), wspaniale odrestaurowany,
złowrogo lśni oliwkową karoserią.
Mówi się, że czeka na nową ofiarę."
No nie, Wachmistrzu - zmuszać blondynkę do czytania i myślenia w tak upalny dzień to rzecz okrutna.....
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to strach /się bać/ koło tego kabrioletu nawet stanąć.... i koło oryginału i nawet koło kopii...
Z pozdrowieniem nieco chłodniejszym bo w towarzystwie wiatraczka przebywam.....
Witam równie chłodno:)), choć za przyczyną napitku zimnego:) Może go jako odczarować trzeba? Dajmyż na to, do tyłu jeździć, czy jak?
UsuńKłaniam nisko:)
Pamiętam z moich młodych lat, że wtedy wszyscy sądzili, że arcyksiążę jechał karetą.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy by co na tem lepiej wyszedł... Po prawdzie zawszeć głoszę konia wyższość, aliści Ravaillac Henryka IV właśnie w karecie dosięgnął...
UsuńKłaniam nisko:)
Aż kusi się sparafrazować to określenie dotyczące pewnych kobiet.
OdpowiedzUsuńSamochód fatalny
Pozdrawiam
Hmmm... Nie jestżem pewnym zali po niemiecku to nie jest aby "Das Auto", czyli... Ona...:)) A przecie to Niemca ubili...
UsuńKłaniam nisko:)
"das Auto" jest rodzaju nijakiego; mowi sie takze "der Wagen", (czyli wóz) - masculinum - na pewno jednak nie zenski :)
UsuńA mówili, by się uczyć języków...:) To Wachmistrz wolał na piwo... Bóg Zapłać, Mości Krzysiu:)
UsuńKłaniam nisko:)
1. Automobil wcale nie wygląda złowieszczo...
OdpowiedzUsuńhttp://en.wikipedia.org/wiki/File:Franz_Ferdinand_Automobile_AB.jpg
2. A firma Graef & Stift okazała się tą, która wymyśliła napęd na koła przednie (wcale o tym nie wiedziałem).
3. Skoro tylu ludzi auto ogląda, a większość o własnych siłach opuszcza muzeum, to nie jest jeszcze tak źle.
Pozdrawiam
Ad.1 Pozory mylą... Erzsebet Batory też ponoć wygląd miała milutki:)
UsuńAd.2 No proszę... szkoda, że reklama tak udatnego produktu tak nie wyszła
Ad.3 Bo z samego oglądania zapewne szkoda nie wynika żadna, okrom tej może że się kto zagapi i komu nagniotków podepcze lub szturknie...
Kłaniam nisko:)
Ma chłop [tzn - samochód] charakter! Zapewne - pacyfista i anarchista jednocześnie [bo zważcie tylko, kogo "doświadcza"...]... Ciekawe, czy można go wypożyczyć [non nobis!!!]?
OdpowiedzUsuńZ cyklistowsko-skautowsko-masońskim pozdrowieniem...
Nawet pytać nie będę dla kogo chcesz go Waszmość wypożyczyć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
co najmniej jeden z właścicieli był świadom złej sławy tego pojazdu, ciekawe co z resztą? wyzywali los? nie wierzyli w fatum? czy po prostu nieświadomie tworzyli tę historię?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam upalnie :)
Raczej więcej niż jeden... ale nadmiernie racjonalistyczna postawa jak widać też nie jest zdrowa... Arcyksiążę też nie wierzył w fatum z białym koziołkiem związane:)
UsuńTo nie samochód jest winien, lecz kierowcy. A tak w ogóle, to przypomina mi Lotną.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Kierowcy? KTO był kierowcą Franciszka Ferdynanda? CZYM zawinił? Lotna...
UsuńKierowca Franciszka Ferdynanda Franz Urban pomylił ulice...
UsuńSądzę WMPani Anno, że można by tak może przy jednym czy dwóch, aliści w większej ilości przypadków bym prędzej jakiej szukał przyczyny technicznej, jeśli już nawet wszelkie klątwy, magie i okultyzmy odrzucim...
UsuńKłaniam nisko:)
Bóg Zapłać Mości Anonimowy, kimkolwiek jesteś, za zwrócenie na to uwagi, choć godziłoby się tych cyrkumstancyj szerzej przybliżyć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Podrzucam adresik!!!
Usuńhttp://coryllus.salon24.pl/131008,o-pierwszej-wojnie-i-metodach-niemieckiej-polityki
- Ostrzegam jednak przygodnych P.T. Czytelników!!! Autor jest - jak to mawiają młodociani - całkiem porąbany i nic, co nie jest spiskowe, nie jest dla niego normalne! On gotów nawet Jezusa posądzić, że został nasłany przez Niemców lub Żydów dla zniszczenia Imperium Romanum!!!
Jakkolwiek Sir Absurdzie Twemu rozumowaniu nic logicznie zarzucić nie można, przecie akurat kierowca automobilu arcyksięcia nie był bez wpływu na zdarzenia, a ściślej zawinił może i więcej gubernator Potiorek. Otóż zamachowców było więcej i rozstawieni byli na całej trasie przejazdu. Pierwszy zaatakował granatem Nedeljko Cabrinovic, jeno granat odbity wybuchł za samochodem, raniąc przy tem m.in. adiutanta jenerała Potiorka. Arcyksiążę pojechał dalej i po powitaniu w ratuszu postanowił, zgodnie z sugestią gubernatora Potiorka, odwiedzić w szpitalu rannego oficera. Tyle, że Potiorek nie powiedział nic o tym kierowcy i ów jechał podług uprzedniego planu. W tem czasiu już Princip był zrezygnował z czekania, przekonany, że już nie będzie miał sposobności. Wstąpiwszy do pobliskiej cukierni posilał się akurat, gdy zobaczył przez okno, że automobil wjechał w tą uliczkę i że powoli wycofuje. Nie mógł wiedzieć, że to Potiorek poniewczasie instruuje szofera, ale zdążył do tegoż automobilu dobiec i swego dokonać...
UsuńKłaniam nisko:)
Szło mi, Sir Absurdzie, o Twój komentarz pierwszy, nie zaś że się z wywodami względem wojny zgadzam...
UsuńKłaniam nisko:)
Zgoda, Miły Wachmistrzu...Takim sposobem i producent wehikułu nie jest bez winy, bo gdyby onego monstrum nie był wyprodukował... Ale wychodzi nam tandem, że Ś.P. Arcyksiążę, białego jelonka upolowawszy [żeby przecie praprzyczyny ciągu zdarzeń fatalnych nie całkiem zabyć], na jelenia sam wyszedł i upolowanym personaliter na własne życzenie został. Zaprawdę godne to jest i sprawiedliwe, bośmy przez wywołaną przez to zawieruchę lubą Niepodległość odzyskali. A że "ruskim" ani "niemieckim" tego nie zawdzięczamy [bo jakże to niby?}, jeno Jemu, przeto może godnym by było za patrona Ojczyzny go uznać i - intronizowawszy - wybudować i poświęcić Mu to i owo? Czy na bliskim Twemu sercu Wzgórzu Wiadomym nie naszłaby się jakowa poręczna katakumbka, przy której, po zewłoka retransmisji, rocznice, miesięcznice i tp. odprawować by się udało??? Absurda wszak także się przyciągają w Historii, osobliwie naszej, a i austriackie gadanie poczesną w niej rolę odgrywać lubi. Dollfussów -"milimetternichów" i kandydatów na Schuschniggów u nas nie brak...
UsuńPOZDRAWIAM nieodmiennie życzliwie...
Nasermater teremtete!!! Przecie ja pisząc, że "Autor jest ...porąbany" miałem na myśli owego Autora z podrzuconego przeze mnie linku
Usuń[ http://coryllus.salon24.pl/131008,o-pierwszej-wojnie-i-metodach-niemieckiej-polityki]!!!
Za mogące powstać błędne - niemiłe skojarzenia a supozycje - PRZEPRASZAM!!!
Z producentem to już naddane koncepta:),aczkolwiek nie sposób zaprzeczyć, że się dla nas koleje tej wojny potoczyły fortunnie... Nas, czyli narodu i jego niepodległościowych aspiracyj, cależ przeciwnie do niejednych losów jednostkowych...
UsuńSumitować się Waść nie musisz, bom Cię zrazu pojął wybornie, ani mi zresztą w głowie nie postało, że innego żeś mógł mieć Autora na myśli. Zastrzegłem się co do tego, ku któremu się komentarzowi odnoszę, bo wyszło, że nim jam swego responsu skończył, Waść ześ nowego, tego z adresem wskazanem, zostawił, tandem zdało mi się słusznem rzecz doprecyzować. Articulum wskazane żem czytał później dopiero i gdy już mi się zdało, że rzecz jest jeno w szczególikach zamachu przebiegu od zdarzonego różną i kopij kruszyć nie ma o co, tom ku konkluzjom był przyszedł podług których nikt miał tej wojny nie chcieć, a narzuciły ją światu Niemce, co mnie już zadziwiło srodze, a gdym k'temu doszedł, że oto Niemce mieliby żywego Franza Ferdynanda w Adampolu chować, to "z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga"...
Kłaniam nisko:)
I nadal ma nie wyregulowane hamulce? ;)
OdpowiedzUsuńA miał niewyregulowane?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tak by można podejrzewać, bo samochód się nie psuł, a głównie roztrzaskiwał ;)
UsuńPomijam arcyksięcia, ale taki zamach to już nie wina samochodu - jak by i nie jechał, to by łupnęli, nawet poza samochodem, na schodach ;)
Ale skoro się roztrzaskiwał tak, że niemal bez szwanku wychodził, zaś ludzie ginęli, to raczej nie hamulce temu by winne były... I czem mi o tem dumać więcej przychodzi, coraz więcej się ku tejże skłaniam konkluzyi, że ów musiał być cokolwiek nadsterownym większości kierowców niezwyczajnych napędu przedniego, a dzięki Vulpianowi wiemy, że wehikuł go, jako jeden z pierwszych miał. Możem to zatem próbować łatwościć wpadania tyłu w poślizg tłomaczyć, a i samochodu przekoziołkowanie jemu samemu niewielkiej może czyni szkody, przecie wszyscy w otwartym kabriolecie siedzący, wtedy najpewniej właśnie zginą...
UsuńKłaniam nisko:)
To nie samochód pechowy, a ludzie. Wszak on zawsze wychodził bez czy prawie bez szwanku.
OdpowiedzUsuńDobrze, to nie on był pechowy... Za to z talentem niezwykłym do przyciągania pechowych ludzi do siebie...
UsuńKłaniam nisko:)
Jezu! Ależ grozą powiało! Trzeba by do tego automobilu kapłana jakiego sprowadzić, by prześwięcił i zło odwrócił. Zaprawdę jest tutaj coś szatańskiego... Nie może być, żeby pojazd tyle przeszedł, tyle ofiar miał i jeszcze ode bomb ocalał. Nie może to być, żeby takie coś na widoku jak gdyby nigdy nic siedziało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No cóż, jeśli w niem bies siedzi, tandem trza by to jemu jako najprędzej sprezentować; niechaj niem po piekle jeździ... A nuż się zabije?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Koncept masz Waćpan wcale niezły ;) Aleć nie pojmuj, czemuż to blogspot nie pokazuję dzisiaj noty mej najnowszej, którążem rano był popełnił...
UsuńSprawka biesa onegoż? ;))))
Pozdrawiam!
Przyznam, że się już subtelnościach częstotliwości tychże aktualizacyj nie wyznaję...
UsuńKłaniam nisko:)
Kłaniam Waszmości z Loch Ness, za przypomnienie starej opowieści dziękując, którą to opowieść bardziej w kategorii urban legend posadowić należy :-) Historia stara jak świat, wielokrotnie w różnych wersjach powtarzana,zwykle poruszenie i grozę budzi, co też i w komentarzach u Waszmości dostrzegam :-))))))
OdpowiedzUsuńSedeczności i Pozdrowienia
Nie mnie chwała należna jeno Imci Mazanowi, za którym żem jej jeno powtórzył. O automobilu inszym tego nie kojarzę, aliści pomnę, że były w swojem czasie statki, które za podobnie "przeklęte" uchodziły, bo w każdem niemal rejsie cosi się im przykrego, najczęściej z wielką armatora i załogi szkodą, przytrafiało. I o ileż przy tem automobilu szło by może jeszcze myśleć co o swoistej samospełniającej się legendzie, której rozumiem, że jaki kierujący, sam w lęku niepomiernym dla czarnej sławy tegoż potworu, za leda jaką trudnością, może i jeszcze do opanowania, reaguje nad wyraz panicznie i histerycznie... Do tego potrzeba może jeszcze tylko źle wywazonego pojazdu ze środkiem ciężkości wysoko się znajdującym i ku poślizgom skłonnego, i nieszczęśny automobil, co by zwyczajnie legł w rowie, co najwyżej ludzi lekko turbując, tu się kołami nakryje, a że kabriolet, to wszyscy co w niem, zmiażdżeni być mogą... Aleć przy statkach to już nijakiego nie mam konceptu, co by ich złej sławy tłomaczył...
UsuńKłaniam nisko:)
Przyznam się, że i ja 27 października 2007 r. tekst w blogu umieściłem, w trochę innej konwencji i do innej w szczegółach wersji tej samej opowieści nawiązujący. I pewność mam, że opowieść ta nie tylko w cytowanym przez Waszmości źródle została przytoczona. Wyjścia nie ma, bo jeśli dać wiarę w tę i inne podobne przypowiastki (o wagonach kolejowych, okrętach etc.) to wypada się z rozumem pożegnać. Czego sobie i Waćpanu w sposób oczywisty nie życzę.
UsuńUkłony z Loch Ness :-)
Hmmm... w tamtem czasie tom ani jeszcze śmiał wiedzieć o Waćpana istnieniu:) Jak zatem z tego wynika są historie, przy których nader o oryginalność trudno, co znów tychże ma plusów, że się posądzonym nie będzie o silenie się na oryginalność:)
UsuńKłaniam nisko:)
Podobnie jak zamek bez ducha, piwo bezalkoholowe przypomina :-) tak i opowieść snuta latami bez przypraw obyć się nie może. Serdeczności z Loch Ness :-)
UsuńByle się, po czasie niejakiem, jeno właśnie już z samych tylko przypraw nie składała:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zywie jeno nadzieje, iz Waszmosc Pan nie sugerujesz sie zbytnio wlasnym postem i nadal z zaufaniem do automobilu swego wsiadasz :)
OdpowiedzUsuńSluga unizony
O wiele ja niem powoduję, to owszem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńZatem muzeum lepiej szerokim łukiem omijać?
Pozdrawiam serdecznie.
To już lat temu niemało Gajos:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=GG7iUHwyXd0&feature=related
do tego namawiał:)) Dodając przy tem, że "won z kina i z teatru! i "omijać biblioteki!"
Kłaniam nisko:)
Ja tam w pechowe przedmioty nie wierzę, ale bym nie wsiadła jednak - ot taki paradoks;-)
OdpowiedzUsuńCiekawam, czy go skutecznie unieruchomili?
Oraz chciałam dodać, że do mało którego postu zasiadłam z taką zachłannością, jak do tego poprzedniego kilka dni temu;-)
Hmmm... skutecznie unieruchomić to by chyba znaczyło zezłomować i piec niem hutniczy nakarmić. Pojmuję, że w tym drugim przypadku przyczyną jest nie tyle tekst, co jego aktualność:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zarówno jedno, jak i drugie - to bardzo ciekawe, nie mniej niż ożywcze;-)
UsuńTandem życzę, by ta przyczyna druga nam może nie tyle zanikła, co pofolgowała krzynę, iżby się na treściach więcej skupić było można:))
UsuńKłaniam nisko:)
Ach, wspaniały temat na powieść:)
OdpowiedzUsuńBa!... Lecz któż się odważy...?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Automobil ciekawy nadzwyczaj , a ja z innej beczki. Swojego czasu rozczulał mnie niedzielny "Kwadrans z hejnałem" , który prowadził Leszek Mazan. Lisiłam się już od poniedziałku na ten program. Niestety skończył się był , a mnie żałość zalewa bo interesująco Kraków przedstawiano.
OdpowiedzUsuńJegomość redaktor z pewnością o grodzie naszem wie niemal wszystkiego:) A że i daru wymowy mu nie poskąpiła Bozia, to i szkoda prawdziwa, że go radio nie ceni.... Zawżdyć przecie na pociechę pisaniny jego zostają...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ani radio ani telewizja , ale tak juz u nas jest niestety
OdpowiedzUsuńBo też i chyba nie można bezkarnie w telewizyi, czy radiu, z Warszawy przecie nadawanej i płaconej, głosić, że za okazyją przenosin króla jegomości Zygmunta III z dworem tratwami i szkutami wiślanemi(co nazywa spławieniem dworu do obecnej stolicy) do tejże Warszawy, że się w miastach obu wyraźnie podniósł inteligencji poziom:))
UsuńKłaniam nisko:)